sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział VIII

Witam wszystkich :D
Wstawiam obiecany rozdział :D Jeszcze przez jakieś kilkadziesiąt minut oficjalnie jest sobota, więc dotrzymałam terminu obiecanego Shili :D
Mimo opóźnienia, udało mi się napisać wszystko, co chciałam zawrzeć w tym rozdziale :D Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań :) Jak zwykle może być chaotycznie i z błędami, ale jest po jedenastej i nie mam siły tego jeszcze czytać :/ 
Dedykuję ten rozdział Shili, Ciumie, Nanie, Thegoni i Patts moim wiernym czytelniczką. 
Dziękuję wszystkim komentującym ostatni rozdział :D Mam nadzieję, że będzie Was jeszcze więcej :D
Dziękuję za pomysły przysyłane mi przez Ciumę, Shilę i Nanę :D Mam nadzieję, że jest tak, jak sobie wymarzyłyście :D
Życzę miłego czytania i dajcie znać w komentarzach, czy się podobało :D

Serka

Rozdział VIII


Kolejne lekcje jakoś udało im się przeżyć. Nie rzucili na siebie żadnej klątwy, choć obaj mieli na to ochotę. Na każdej lekcji siadali w tej samej ławce, odsuwając się na tak daleką odległość, na jaką pozwolił im łańcuszek łączący kajdanki. Nie odezwali się do siebie ani słowem, ignorując się na tyle, na ile im się to udało.
Harry wiedział, że przesadził nazywając Draco Śmierciożercą. Mimo wszystko był też wściekły na Malfoy’a. Oboje dobrze wiedzieli, że zeszłej nocy do niczego między nimi nie doszło. Wybraniec wściekał się za to, że cała szkoła po incydencie w Wielkiej Sali, patrzyła na nich jak na parę. Dałby głowę, że większość myślała, że specjalnie założyli sobie kajdanki na kostki, aby tylko być bliżej siebie. Mimo wszystko czuł lekkie wyrzuty sumienia. Miał zamiar przeprosić Ślizgona. W końcu tak naprawdę wcale źle o nim nie myślał. Póki co najbardziej trapiły go kajdanki spoczywające na jego kostce. Przeprosiny mogły poczekać.
Nadeszła pora obiadu. Harry’emu nie uśmiechało się siedzenie przy stole Slytherinu, ale nic nie mógł na to poradzić. Miał cichą nadzieję, że żaden Wąż nie dosypie mu czegoś do jedzenia. Bez słowa weszli do Wielkiej Sali i zajęli miejsce na samym początku stołu. Harry wiedział, że Draco, jako Prefekt Naczelny, czuł się wręcz, jak Lord Slytherinu i zawsze siadał na samym początku, żeby móc mieć wszystkich na oku. Harry nie lubił zajmować tego miejsca, u siebie w Gryffindorze, bo zawsze wszyscy się na niego gapili. Teraz po wojnie każdy śledził jego nawet najmniejszy ruch, co Wybrańca niezwykle denerwowało. Spełnił on swój obowiązek względem czarodziei i zasługiwał na choć odrobinę prywatności, której jednak nie było mi dane doświadczyć. Usiadł obok blondyna. Tamten od razy napełnił swoją filiżankę, świeżą kawą. Dolał mleka i posłodził idealnie płaską łyżeczkę, po czym zamieszał napój i skosztował niemal z nabożnością. Potter wpatrywał się w ten obrządek i zachciało mu się śmiać. Malfoy zawsze i we wszystkim musiał być idealny. Wszędzie widać było jego nienaganne maniery. Przypomniało mu się śniadanie, podczas którego, ułożony i powściągliwy Ślizgon, rzucił się na niego. Tamta sytuacja była kompletnym zaskoczeniem, nie tylko ze względu na pocałunek, ale też na zachowanie Draco. 
Wybraniec przestał obserwować Prefekta i skupił swoją uwagę na talerzu. Nałożył na niego odrobinę ryżu, posypał cynamonem, dodał wysmażoną na złoty kolor pierś z kurczaka i odrobinę sałatki ze szparag. Nalał do szklani soku z jagód i zabrał się za jedzenie, zupełnie nieświadomy, że jest obserwowany przez wszystkich Ślizgonów.
Draco również nie zdawał sobie sprawy, że jego współbracia z Domu Węża, bacznie mu się przyglądają. Zajęty jedzeniem i ignorowaniem Pottera, zupełnie nie zwrócił uwagi, że miał na talerzu dokładnie to samo, co Gryfon. W tym samym czasie wykonywali te same czynności. Z boku wyglądało to, tak jakby ktoś zsynchronizował ich ruchy. Malfoy przeżuwał właśnie swoją pierś z kurczaka, gdy uświadomił sobie, że coś jest nie tak. Odwrócił wzrok od jedzenia i spojrzał na Ślizgonów. Wszyscy patrzyli na niego badawczo. Obrzucił ich zdziwionym spojrzeniem, po czym spojrzał na drugą osobę, której wszyscy się przyglądali. Z początku nie wiedział, o co im chodzi, gdy nie spojrzał na talerz Bruneta. Miał na nim dokładnie to samo, co on. Westchnął z flustracją i obrzucił swoich domowników morderczym spojrzeniem. Odsunął swoje jedzenie na bok, nie mając nagle na nie ochoty. Złapał kiśc winogron i powoli zjadał ziarenko po ziarenku. Na koniec pozwolił sobie na mały kawałek szarlotki, którą uprzednio posypał dość sporą ilością cynamonu. Uwielbiał tą przyprawę i testował ją w każdej możliwej kombinacji, a z tym plackiem wydawała się smakować wręcz idealnie. Miał jeszcze ochotę na szklankę mleka, ale ilość dostarczonych dzisiaj kalorii była i tak wystarczająca, wiec powstrzymał się od tego. Spojrzał na Potter’a, który kończył właśnie jeść tiramisu. Po obiedzie nie mieli żadnych lekcji, co oznaczało, że zaraz spotkają się w Pokoju Życzeń.
Dzisiaj to Draco miał prowadzić zajęcia z eliksirów. Miał dość Potter’a u swojego boku, a tym bardziej nie miał ochoty, by plątał mu się pod nogami. Po chwili dotarło do niego coś jeszcze. Dopóki będą połączeni tymi cholernymi kajdankami, ani on ani Gryfon, nie będą mogli latać na miotłach. Treningi mógł prowadzić tylko z ziemi, co było niezwykle uciążliwe sądząc po tym, że mecz rozgrywał się dość wysoko nad nią. W głowie właśnie snuł scenariusze krwawej zemsty na Parkinson. Poza tym obiecał sobie, że położy kres działalności Wesley’ów, albo przynajmniej sprawi, że będą mieli dożywotni zakaz sprzedaży tych przeklętych kajdanek.
- Jeśli skończyłeś konsumować swój posiłek, – zaczął grzecznie Draco, mimo wszystko nie chciał się kłócić z Potterem przy stole – to rusz swój tyłek i idziemy do dormitorium, bo muszę się jeszcze przebrać. – dodał już swoim zwykłym obojętnym tonem.
- Nie będziesz mi rozkazywał, co mam robić – odwarknął Harry.
- Jakbyś nie zauważył, Potter, mamy kajdanki na kostkach i to raczej oczywiste, że musimy wszędzie chodzić razem. Uwierz, że mi też nie uśmiecha się twoje towarzystwo. Mamy dwadzieścia minut do spotkania, – całą dziesiątką ustalili, że nie będą nikomu mówili o swoich spotkaniach w Pokoju Życzeń, bo niewiele osób o nim wiedziało, więc Draco w obecności swoich współ domowników nie zdradził wprost o co chodzi – więc rusz w końcu dupę, bo jeśli będę musiał, to cię tam zaciągnę.
Harry nie odpowiedział nic, tylko podniósł się gwałtownie i ruszył przed siebie, co spowodowało, że Malfoy z impetem spadł z krzesła, pociągając na podłogę również Gryfona, który zdecydowanie za szybko chciał postawić kolejny krok.
- Potter! Ty skończony kretynie! – krzyczał na niego Blondyn, który dość mocno obił swoje cztery litery – Czego nie zrozumiałeś w tym, że jesteśmy połączeni kajdankami, do cholery! – Draco miał ochotę mu przyłożyć.
- Przed chwilą tak strasznie chciałeś iść do dormitorium, więc spełniłem twoja prośbę. Tak nagle się rozmyśliłeś? – odparł niewinnie Harry, choć bolały go wszystkie kości.
„Kto by pomyślał, że tak mu się język wyostrzy” – pomyślał Draco, jednak kim by był, gdyby nie odgryzł się za tą docinkę.
- Jeśli chcesz zrobić to na podłodze, to ja nie mam nic przeciwko – uśmiechnął się iście Ślizgońsko i oparł się na łokciu spoglądając znacząco na Gryfona.
- Wstawaj! – powiedział Harry siadając i odsuwając się najdalej jak tylko mógł.
- Nie umiesz się bawić, Potter – zaśmiał się Draco i również się podniósł, zadowolony, że jeszcze bardziej rozzłościł Wybrańca.
Wyszli z Wielkiej Sali odprowadzeni wzrokami wszystkich obecnych, którzy od momentu ich niefortunnej wywrotki, przyglądali im się z uwagą.
Odeszli dość spory kawałek, wkraczając na korytarz, który był rzadko uczęszczany. Harry w jednej chwili przyparł Ślizgona do ściany. Trzymał go za nadgarstki, po bokach jego głowy.
- Malfoy, co ty sobie w ogóle myślisz! – syknął ze złości – To, że jestem gejem nie znaczy, że masz się na mnie rzucać! Wyjaśnijmy sobie coś. Nie mam zamiaru bawić się w twoje gierki, więc odwal się ode mnie raz na zawsze. – prawie stykali się nosami. Harry patrzył na niego ze złością.
- Jesteś gejem? – Draco wyłapał akurat ten moment.
- Yyy… Co?... – Harry trochę rozluźnił uścisk, zaskoczony reakcją chłopaka – Przecież nie o to mi chodziło. Mówisz tak, jakbyś sam nim nie był.  – w jednej chwili Draco odwrócił ich tak, że to teraz Potter stał pod ścianą.
- A czy ja się tego wypieram? – zapytał z błyskiem w oku.
- Odpuść, Malfoy. – Harry’emu wróciła złość w momencie, gdy został przyparty do muru. – Chyba nie myślisz, że zamierzam wdać się z tobą w romans?!
- Tak właśnie myślę – Draco uśmiechnął się przebiegle i przysunął jeszcze bliżej.
- Po moim trupie! – Wybraniec zaczął się wyrywać – Puść mnie do jasnej cholery! – bliskość Ślizgona zaczynała sprawiać, że tracił dech w piersi. Nie mógł jednak pozwolić, żeby emocje wzięły nad nim górę.
- Mówiłem ci już kiedyś, że nie umiesz kłamać – odparł Blondyn, ale puścił Bruneta. Dowiedział się tego, czego chciał i postanowił poczekać, aż Potter się przełamie.
- Myślisz, że kłamie? Myślisz, że mógłbym być z takim … - Harry urwał. Nie chciał powiedzieć o to jedno słowo za dużo.
- Śmierciożercą, tak?! – Draco gwałtownie odwrócił się w jego stronę i spojrzał w oczy ze złością.
- Draco, ja… - chciał przeprosić Harry, ale Blondyn mu przerwał.
- Rozumiem, że mnie nienawidzisz za to, że byłem kim byłem, a raczej za to, do czego zostałem zmuszony. Pamiętaj, że ty nigdy nie miałeś rodziców i nie zrozumiesz jak to jest! Nie wiesz jak to jest, gdy kocha się własną matkę i chce się ją uchronić przed całym złem! Nie wiesz, jak to jest mieć ojca, któremu ciężko zaimponować, który nigdy nie był z ciebie dumny! Nie wiesz jak to jest starać się o jego miłość i aprobatę! – Malfoy wykrzyczał ostatnie zdania, zaciskając pięści ze złości.
- Masz rację. Nie rozumiem tego, bo moi rodzice oddali za mnie życie, gdy  byłem niemowlakiem. Nigdy nie miałem nikogo, kto byłby ze mną przez te wszystkie lata. Kiedy myślałem, że odzyskałem choć ojca chrzestnego, on umarł. Nie miałem okazji zaznać takiej miłości – dokończył gorzko.
- Całe życie miałeś wszystko podstawione pod nos, bo byłeś cholernym Wybrańcem. – chciał coś jeszcze powiedzieć, ale tym razem to Harry mu przerwał.
- Myślisz, że od dziecka byłem wielbiony i pielęgnowany? Do momentu aż nie dostałem listu z Hogwartu, byłem uważany za śmiecia. W sumie to jeszcze długo po tym czasie tak było. Jeśli myślisz, że spanie w komórce pod schodami przez jedenaście lat, było bajką, to wiedz, że nie było. Całe życie musiałem ciężko harować, żeby dostać coś do jedzenia. Gdy popełniłem choć najmniejszy błąd, nie jadłem nic prócz suchego chleba i wody, nawet przez kilka dni. Całe moje życie, ludzie którzy mnie wychowywali, uważali mnie za gówno. Robiłem za worek treningowy mojego kuzyna. Przez wakacje marzyłem, żeby przyjechać do szkoły. Tutaj miałem przyjaciół. Hogwart to mój dom. Nigdy nie chciałem być cholernym Chłopcem-Który-Przeżył. Myślisz, że nie wolałbym mieć swoich rodziców i wychować się w kochającej rodzinie? Myślisz, że liczy się dla mnie tylko sława? – dodał gorzko.
- Harry, ja… - zaczął zszokowany Draco. Naprawdę nie wiedział, że tak wyglądało życie Złotego Chłopca. Myślał, że on zawsze pławił się w luksusach. Teraz przypomniał sobie, w jakim stanie Potter wracał do szkoły po wakacjach. Wychudzony tak bardzo, że wystawały mu wszystkie kości. Te wszystkie za duże ubrania, pewnie musiały być po jego kuzynie. Myślał, że Gryfon ma taki styl, że odchudza się czy coś, ale nie że go głodzili! Przypomniał sobie, jak Potter nigdy nie wyjeżdżał do domu na święta. Teraz zrozumiał.
- Daj spokój, nie potrzebuję litości. Co było, to było. Teraz mam to już za sobą i nie chce do tego wracać. – kontynuował Harry – Jeszcze jedno. Nie myśl sobie, że potępiam cię za to, że byłeś Śmierciożercą. Każdy w czasie wojny robił złe rzeczy. Nie chciałem tego powiedzieć. Po prostu mnie poniosło. – odważył się spojrzeć mu w oczy, w których nie zauważył już złości, więc kontynuował – Proponuję układ. Zapominamy o tej rozmowie i wszystko wraca do normy. Jedyne czego mi teraz potrzeba to użalająca się nade mną Fretka – uśmiechnął się.
Draco zrozumiał żart. Też nie chciał, aby ktoś dowiedział się o tej rozmowie. W końcu wykrzyczał mu rzeczy, o których nie mówił nikomu. Poza tym zaczął wręcz uwielbiać prowokować i przekomarzać się z Potterem. Tak było o wiele bardziej naturalnie.
- Przez ciebie straciłem czas, żeby się przebrać, a poza tym już jesteśmy spóźnieni. – powróciła mu mina i zachowanie arystokratycznego dupka. – Rusz tyłek Potter, bo nie zamierzam cię wlec za sobą.
Poszli w milczeniu w kierunku Pokoju Życzeń.

***

- Nie, Longbottom, tego nie możesz tak kroić. Czy ty czytać nie umiesz, kretynie?! K-R-A-T-K-A, nie prostokąty! – Draco stał nad Neville’m, wydzierając się jak idealna kopia Snape’a.
Hermina odkrząknęła. Mieli tworzyć drużynę i się dogadywać, a nie wydzierać się na siebie nawzajem.
- Dobra, Lon… - tym razem kaszlnęła, przez co Draco obrzucił ją morderczym spojrzeniem, ale się poprawił – Neville – powiedział przeciągając samogłoski – Pokażę ci jak. – wziął od niego nóż i zaczął kroić zieloną roślinę na idealne kwadraty – Widzisz? Tak pokrój dokładnie trzy gramy.
- Dzięki – powiedział lekko jeszcze przestraszony chłopak.
Ślizgon westchnął i poszedł dalej. Harry oczywiście dotrzymywał mu kroku.
- Wiewiór – Harry nie wytrzymał i kopnął Fretkę w goleń, na co ten obrzucił go jeszcze bardziej morderczym spojrzeniem, niż Hermionę – Dobra, Gren…  - poprawił się - Hermiona, mogłabyś pomóc reszcie, bo widzę, że idzie ci całkiem nieźle jak na Gryfonkę, a ja pozwolę Potter’owi coś uwarzyć, w końcu on też się musi czegoś nauczyć.
Dziewczyna westchnęła, ale przeszła obok reszty stolików, udzielając małych instrukcji Ron’owi i Susan. Wszystkim szło całkiem nieźle. Draco, mimo, że zachowywał się jak Mistrz Eliksirów, to potrafił o wiele lepiej wszystko tłumaczyć i każdy w miarę chwytał o co chodzi.
- Dobra, Potter. Masz wszystko napisane na tablicy, więc bierz się za ten eliksir – powiedział Draco i przetransmutował sobie fiolkę w krzesło, na którym usiadł, obserwując jak Gryfon przyrządza wywar. – Nie, Potter. Masz dać siedem i trzy czwarte liścia piołunu, a nie siedem i pół – poinstruował Bruneta, który szybko się poprawił, wrzucił wszystko do kociołka i zaczął mieszać, dokładnie jedenaście razy ruchem przeciwnym do ruchu wskazówek zegara – Masz dodać teraz kroplę soku z mandragory, zamieszać dwa razy i dodać dwie – Harry’ego coraz bardziej denerwował Ślizgon. Przecież umiał czytać i wiedział, co ma zrobić – Nie mieszaj tego tak szybko. Masz to robić z uczuciem, o tak – złapał rękę Potter’a, tą którą ten trzymał bagietkę i zaczął delikatnie mieszać substancję, nie pozwalając zabrać Harry’emu ręki. Wybraniec spojrzał na niego i na moment skrzyżowali spojrzenia. Po chwili jednak Złoty Chłopiec odwrócił wzrok, a Malfoy go puścił. – Dokładnie tak. Nie zapomnij, że za dwa obroty masz wsypać startą korę dębu. – Harry obrzucił go morderczym spojrzeniem. Miał już dość tych instrukcji – No dobra, już nic nie mówię, ale jak wysadzisz Pokój Życzeń w powietrze, to ty się będziesz tłumaczył dyrektorowi. – Harry przewrócił oczami, czego Ślizgon nie mógł widzieć i kontynuował przyrządzanie eliksiru.

***

Silvana siedziała na błoniach i głaskała wilka, który leżał koło niej. Ściemniało się coraz bardziej, ale postanowiła obejrzeć zachód słońca. Tak dawno go nie widziała. Jako młoda dziewczyna, uwielbiała tu przesiadywać. To miejsce, budziło wiele wspomnień. Zarówno tych dobrych, jak i tych złych.
Pamiętała, jak po obiedzie przychodziła tu ze swoją najlepszą przyjaciółką Lilly Evans i razem obserwowały wygłupiających się kolegów. Przypomniało jej się, jak obserwowała pewnego chłopaka, który zawsze trzymał się z boku i któremu przyjaciele Lilly zawsze dokuczali. Evans lubiła go. Był jej pierwszym przyjacielem. Opowiadała jej, że to on pokazał jej magię i pozwolił zrozumieć, że jest wyjątkowa. Był dla niej ważny. Z czasem jednak młoda Lilly zakochała się w Jamesie Potterze. To była niezwykła miłość. I wtedy Sil przestała widywać chłopaka o ciemnych włosach.
Tym młodzieńcem był nie kto inny, jak sam Severus Snape. Silvana podkochiwała się w nim odkąd tylko pamiętała. Wiedziała, że jest dobrym człowiekiem. Widziała sposób w jaki traktował jej najlepszą przyjaciółkę. Z czasem zrozumiała, że on kocha piękną Lilly Evans, a nie pulchną dziewczynę, jaką była Sil. Blondynka jednak nie przestała go kochać. Starała się zwrócić jego uwagę na wszystkie możliwe sposoby, ale gdy dotarło do niej, że on nigdy nie poczuje tego, co ona, przestała łaknąć jego uwagi. Nadal go obserwowała, ale tym razem tak, żeby tego nie zauważył. Starała się skupić na wszystkim innym, tylko nie na nim. Po latach udało jej się opanować to do perfekcji. Jednak przez te wszystkie lata jej uczucia nie zmieniły się. Mimo wszystko postanowiła do nich nie wracać. Wiedziała, że Severus zawsze będzie kochał Lilly. Tylko Lilly.
- Sasza – powiedziała łagodnie do wilka, drapiąc go za uchem – Jutro pójdziemy pobiegać po lesie. – zwierzę ożywiło się i przewróciło Sil na plecy – Ha-ha-ha Sasza! Przestań. – wilk lizał ją po twarzy. Wyglądał w tej chwili jak domowy pies szczęśliwy, że jego pan rzucił mu patyk. Odepchnęła zwierzę od siebie i ponownie usiadła, a on z powrotem położył się obok niej. – Pięknie tu nie prawdaż?
- Masz rację – usłyszała głos za sobą i gwałtownie się odwróciła. Myślała, że jest tu sama. Okazało się, że tuż za nią stoi Severus Snape. – Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć. Myślałem, że jakiś uczeń wałęsa się tu po zmroku.
- Właściwie, to już miałam wracać. – podniosła się z ziemi i ruszyła przed siebie, a wilk poszedł za nią.
- Silvana, zaczekaj – odezwał się Snape.
Blondynka przystanęła i odwróciła się do mężczyzny.
- Możemy porozmawiać? – zapytał łagodnym, nie pasującym do jego usposobienia głosem.
Skinęła głową na zgodę i ponownie usiadła na ziemi. Mistrz eliksirów po chwili wahania dołączył do niej.
„Jakby mnie ktoś zobaczył, że siedzę na ziemi, to by się zdziwił” – pomyślał.
- Mogłabyś poprowadzić kurs tańca dla tych bałwanów z Turnieju?
- To o tym chciałeś ze mną porozmawiać? – zdziwiła się, jednak po chwili zrozumiała, że przecież Severus nie mógł chcieć umówić się na randkę. Roześmiała się w myślach na taki scenariusz i dodała szybko – Nie ma sprawy. Poproszę sir Nicolas’a, żeby mi pomógł. On zawsze lubił bale. – przypomniało jej się, jak przyłapała kiedyś ducha tańczącego w powietrzu z wyimaginowaną partnerką.
- Będę wdzięczny, ale masz rację, nie o tym chciałem rozmawiać. – spojrzał na nią. Była piękną kobietą. Od szkoły faktycznie wyładniała. Zdawała się też nie być już taką roztrzepaną i roześmianą Blondynką jak dawniej. Teraz w jej oczach zobaczył smutek. Mimo wszystko była idealna. A oczy w kolorze błękitu, sprawiały, że Severus mógłby w nich utonąć. Nigdy tak o nikim nie myślał. Zawsze liczyła się tylko Lilly. Otrząsnął się z rozmyślań i kontynuował - Dlaczego mnie unikasz?
Pytanie na moment zawisło w powietrzu.
- A czego się spodziewałeś? – zapytała gorzko – Że podbiegnę do ciebie krzycząc: „Cześć Severus, jak dobrze cię znowu widzieć!” Myślisz, że łatwo mi było tutaj przyjechać, po tych wszystkich latach? Ta szkoła budzi mnóstwo wspomnień. Obudziła też we mnie uczucia, o których już dawno powinnam zapomnieć. – zamilkła i wpatrywała się przed siebie. Gdy Severus też się nie odzywał, postanowiła mówić dalej – Przez te wszystkie lata w szkole podkochiwałam się w tobie. Nie mam pojęcia dlaczego, ale do tej pory nie mogę przestać o tobie myśleć. Przez te wszystkie lata próbowałam zwrócić na siebie twoją uwagę, do momentu aż zrozumiałam, że nigdy mnie nie pokochasz. Wiem, że liczyła się wtedy tylko Lilly. Pewnie nadal się liczy. Mam rację? – skinął głową ledwo zauważalnie, ale ona nawet na niego nie spojrzała, tylko nadal gapiła się w przestrzeń.  – Wtedy po prostu przestałam o ciebie zabiegać. Tak było lepiej. Wiedz, że byłeś dla niej bardzo ważny. Zawsze tyle o tobie mówiła. Kochała cię. Jednak byłeś dla niej tylko przyjacielem. Chłopakiem, który pozwolił jej zrozumieć, że jest wyjątkowa. Wiele razy opowiadała mi jak się poznaliście. Myślałam, że ona zakocha się w tobie, ale ona pokochała James’a. On był jej miłością. Kwitła z dnia na dzień. A ty więdłeś widząc to. Lilly zawsze cie szanowała i kochała na swój sposób, ale mówiła o tobie jak o bratniej duszy, przyjacielu. Przykro mi, że musisz usłyszeć to ode mnie, myślę jednak, że ona by tego chciała. Chciałaby żebyś wiedział. – odważyła się spojrzeć mu w oczy – Ona chciałaby żebyś był szczęśliwy, Severusie.
- Ale ja nie potrafię. – odparł smutno.
- Wiem. Dlatego nie oczekuj ode mnie, że będę popijać z tobą herbatkę i wspominać czasy szkolne. Tak jak ty nie potrafisz nikogo pokochać, tak ja nie potrafię przebywać w twoim towarzystwie. To dla mnie za trudne. – wstała, a Severus zrobił to samo.
- Sil, – pierwszy raz powiedział do niej zdrobniale – ja nie wiedziałem.
- Daj spokój. Nie chcę twojej litości i przeprosin. Ja po prostu potrzebuję czasu.
- Przecież… - urwał, nie wiedział czy powinien to mówić, ale teraz czuł, że musi – przecież moglibyśmy spróbować… przynajmniej rozmowy.
- A potrafiłbyś pokochać kogoś, kto nie jest Lilly? – nie odpowiedział – Tak myślałam. – odparła i odeszła w stronę zamku, zostawiając Severus’a samego.

***

- Wleczesz się Potter – Draco wręcz ciągnął Bruneta za sobą. – Muszę koniecznie umyć włosy. Czuję, że mam siano na głowie.
Malfoy paplał coś o swoich włosach, a Harry człapał za nim w podłym nastroju. Po eliksirach, na których całkiem dobrze udało mu się uwarzyć eliksir młodości, Ginny kazała mu przetransmitować pióro w wiaderko. Niestety zamiast zwykłego i prostego wiaderka, wyszedł mu koślawy fotel. Przy kolejnej próbie wyczarował wannę, a potem muszlę klozetową. Dopiero za siódmym razem udało mu się poprawnie przetransmutować pióro. Był wykończony i wściekły na siebie, że nie potrafił się skoncentrować. Docinki Malfoy’a stojącego cały czas obok, zdecydowanie mu nie pomagały.
Harry zatrzymał się, tak samo jak jego towarzysz i dopiero teraz uświadomił sobie, że stoją w łazience. Draco napełnił wannę wodą, a na powierzchni utworzyła się gruba warstwa piany.
- Rozbieraj się Potter. – rzucił Blondyn i zaczął rozpinać swoją koszulę.
- Nie ma mowy! – Harry dopiero teraz zrozumiał, że przecież takie czynności jak mycie, muszą wykonywać razem. Nie było innego wyjścia. Nie miał ochoty na paradowanie z gołym tyłkiem przed Fretką.
-  Nie zachowuj się jak dziecko. Chyba nie sądzisz, że zrezygnuję z kąpieli? Moje włosy potrzebują odżywki tu i teraz. Albo się grzecznie rozbierzesz i wejdziemy tam razem, albo zrobię to za ciebie, a to już nie będzie takie przyjemne. Poza tym chyba nie myślisz, że będę spać z tobą jeśli będziesz śmierdział? No chyba, że zamierzasz spać na podłodze, ale to nie będzie wygodne ani dla mnie, ani dla ciebie. Więc jak? – spojrzał na Bruneta, który był cały czerwony z zażenowania.
Wiedział, że Malfoy ma rację. Przecież muszą spać w jednym łóżku. Mimo wszystko nie podobało mu się to. Nadal miewał różne koszmary, a przecież nie mógł rzucić tylko na siebie zaklęcia wyciszającego. Tak czy siak, jeśli będzie miał koszmary, Malfoy go usłyszy. Jednak nie to było najgorsze. Ostatnio coraz częściej miewał mokre sny i perspektywa obudzenia się obok Fretki z „małym problemem” nie brzmiała kusząco.
- Zachowujesz się jak baba. – powiedział Draco zdejmując zaklęciem spodnie, bo innego wyjścia nie było. – Spokojnie, nie zgwałcę cię w tej wannie. Wyluzuj. To, że jestem gejem, nie znaczy, że rzucam się na wszystkich po kolei.
- Odniosłem inne wrażenie – Potter w końcu odzyskał głos.
Draco przewrócił oczami.
- Dobra, rozbierasz się, czy mam ci pomóc?
Harry posłusznie zdjął ciuchy. A gdy stał już w całej swej okazałości przed Blondynem, zrobił się jeszcze bardziej czerwony i wlepił wzrok w podłogę. Draco przeleciał go wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem.
„No nieźle. Nie sądziłem, że tak wyprzystojniał” – pomyślał i wszedł do wanny.
Harry zrobił to samo. Malfoy z precyzją mył włosy i wcierał w nie chyba z tuzin odżywek. Harry’emu umycie się zajęło zaledwie kilka minut. Siedział w milczeniu i obserwował Blondyna. Ten w końcu spojrzał na niego.
- Czasem mógłbyś użyć jakiegoś specyfiku na tą szopę – wskazał palcem włosy Bruneta, które sterczały we wszystkie strony. – Jeśli myślisz, że odrobina żelu zdziała cuda, to się grubo mylisz. Masz – podał mu jedną z tubek z odżywką. Harry patrzył na wyciągniętą do niego rękę. – Merlinie, Potter, to tylko odżywka. Weź odrobinę na ręce i wetrzyj we włosy. Nie zabije cię to. Poza tym, jeśli masz przebywać w moim towarzystwie i być niemal Ślizgonem jeszcze przez dwa dni, to musisz jakoś wyglądać. Cudów nie oczekuj.
Harry westchnął i wziął preparat od chłopaka. Wtarł odrobinę we włosy i po piętnastu minutach spłukał, tak jak polecił mu Blondyn. Potem wtarł coś jeszcze, ale tym razem nie spłukiwał. Draco polecił też rozczesać mu włosy.
- Są o wiele za długie – stwierdził widząc mokre kosmyki opadające na oczy Bruneta. – Trzeba je przyciąć. Wstawaj. – Harry obserwował go z niemym przerażeniem. – No już Potter. Wstajemy i się ubieramy.
Wybraniec podniósł się w tym samym czasie, co Ślizgon. Ubrali się i podeszli do lustra. Draco przetransmitował mydełko w wygodne krzesło, na którym kazał usiąść Harry’emu. Potem wziął nożyczki i zaczął obcinać mu włosy.
Złoty Chłopiec był w takim szoku, że nawet nie protestował. Efekt końcowy nawet mu się spodobał. Miał teraz krótko przystrzyżone włosy. Grzywkę postawioną do góry i wyglądał o wiele lepiej niż dotychczas.
- No, nieźle. Nigdy nie będziesz wyglądał idealnie, ale to już jakiś postęp. A teraz chodź. Muszę napisać esej z transmutacji. – Draco pociągnął go do wyjścia.
Usiedli w salonie i w milczeniu zabrali się za swoje zadania.
Jeden obserwował drugiego, gdy tamten nie patrzył, ale nie odezwali się do siebie ani słowem.
Draco podziwiał swoje dzieło. Według niego Potter faktycznie był drugim największym ciachem w szkole. Faktycznie był przystojny i nie przestawał o nim myśleć. Miał idealne ciało. Nie był ani za chudy, jak bywało we wcześniejszych latach, ani za gruby.
„Po prostu idealny” – pomyślał za którymś razem, gdy na niego spojrzał.
Harry był zafrapowany zachowaniem Blondyna. Ślizgon, którego znał dotychczas, nigdy się tak nie zachowywał. „Stary” Malfoy, zacząłby na niego wrzeszczeć i wyzywać, a ten „nowy” zachowywał się całkiem w porządku. Nadal oczywiście miał cięty język i zachowywał się jak pan świata, ale w jego zachowaniu było coś innego, czego jeszcze Harry nie potrafił zinterpretować.

***

- Mam tego dość. Zaraz zasnę – Draco zatrzasnął książkę, tym samym strasząc Wybrańca, który zapadał w błogi sen nad swoim zadaniem z eliksirów. – Idziemy spać. Rano będę mieć wory pod oczami, czego nienawidzę.
Harry posłusznie zgodził się na taką propozycję, bo sam miał już dość nauki. Postanowił, że resztę dokończy jutro. Znaleźli się w sypialni Draco. Blondyn rzucił jakieś zaklęcie, sprawiając, że łóżko stało się szersze i teraz oboje bez problemu mogli się na nim zmieścić. Wyczarował też dodatkową kołdrę i poduszkę. Zajęli miejsca tak, że połączone nogi były w środku. Malfoy zaklęciem zgasił światło.
- Mam tylko nadzieję, że nie chrapiesz, Potter. – powiedział Draco i przykrył się swoja kołdrą.
- Tobie też życzę dobrej nocy – odpowiedział Harry i przekręcił się na bok.
Oboje jeszcze przez chwilę leżeli pogrążeni w swoich myślach, aż oddali się w objęcia Morfeusza.

***

- Nie.. Zostaw moją matkę! Zrobię wszystko.
Harry’ego obudziły krzyki Malfoy’a. Blondyn wiercił się na pościeli i mówił przez sen. Wybraniec zarejestrował, że Ślizgon też płacze.
- Draco, obudź się – Harry szarpał go za ramię.
Blondyn gwałtownie otworzył oczy. Odepchnął rękę Wybrańca.
- Zostaw ją! – krzyczał jak w transie.
- Spokojnie, Draco. To był sen. Tylko sen – uspokajał go Brunet. – Teraz już wszystko jest dobrze. Nic ci nie grozi. Twojej matce też.
Ślizgon uświadomił sobie, co się dzieje. Usiadł na łóżku i próbował się uspokoić. Oddychał szybko, przypominając sobie co przed chwilą mu się śniło. To było takie rzeczywiste. Ukrył twarz w dłoniach. Starał się zwolnić oddech. Poczuł dłoń na swoim karku.
Harry delikatnie gładził go po plecach. Dzięki temu Draco zaczął się uspokajać. Dodatkowo pomagało ciche szeptanie Potter’a.
- Spokojnie, Draco.
Dźwięk jego imienia i to jak delikatnie wymawiał je Gryfon, sprawiły, że Malfoy’owi zrobiło się cieplej na sercu. Nie chciał się ruszać, bo wiedział, że wtedy Wybraniec zabierze rękę, a ona działała tak kojąco.
W końcu coś w nim pękło. Wszystkie emocje, które trzymał głęboko w sobie, uwolniły się. Zaczął cicho szlochać. Co noc ten sam koszmar. Co noc widział, jak Voldemort torturuje i w końcu zabija jego matkę. Gdyby Potter go nie obudził, musiałby znowu oglądać, jak ginie w męczarniach. Znowu patrzyłby w te szare, martwe oczy i nie mógłby nic zrobić. Znowu słyszałby śmiech Gada. Co noc budził się z tego koszmaru i leżał w pozycji embrionalnej, dopóki się nie uspokoił. Często leżał tak do rana, nie mogąc ponownie zasnąć. Dziś, dzięki temu, że był przy nim Harry, w końcu coś w nim pękło. Miał dość trzymania w sobie tych wszystkich uczuć. Płacz był taki oczyszczający.
Silne ramiona objęły go, a ręka nie przestała gładzić go delikatnie po plecach. Nadal słyszał spokojny szept Gryfona. Mógł tak siedzieć i siedzieć. Potter delikatnie kołysał go w przód i w tył. Draco uświadomił sobie, że nawet w dzieciństwie nie zaznał tyle czułości. Własna matka nie uspakajała go tak, jak teraz Harry. W myślach zaczął nazywać go Harry’m. Nie Potter, nie Wybraniec, czy Cholerny-Chłopiec-Który-Przeżył, ale Harry. Zapragnął mieć go przy sobie każdej nocy. Nie w aspekcie cielesnym. Chciał żeby on po prostu z nim był. Zapragnął nazywać go swoim Harry’m. Tak bardzo pożądał miłości. W tej chwili dał by wszystko, żeby tylko Wybraniec nigdy go już nie zostawił.
Uspokoił się już na tyle, że z oczu przestały cieknąć mu łzy. Oddech zaczął spowalniać, a on jeszcze mocniej wtulił się w Harry’ego. Uświadomił sobie, że możliwe, że ma tylko tą jedną okazją, żeby się do niego przytulić. Nie chciał się odsuwać, ale wiedział, że w końcu musi. Zebrał w sobie całą siłę woli i odsunął się od chłopaka.
„Zachowuję się jak roztrzęsiona baba” – skarcił się w myślach.
- Nie chciałem cię obudzić. – odezwał się zachrypniętym głosem. Nie miał odwagi spojrzeć Gryfonowi w oczy. – Po prostu miałem zły sen.
- Nie przejmuj się. Mi też śnią się koszmary. Wojna odcisnęła piętno na psychice każdego z nas. – Harry nadal mówił łagodnym i kojącym głosem, jakby nie chcąc, żeby chłopak znowu zaczął płakać.
- Dzięki – szepnął Draco. Naprawdę był wdzięczny za tę odrobiną czułości. Mimo wszystko nie mógł pozwolić, żeby Złoty Chłopiec miał go za histeryka. – Normalnie się tak nie zachowuję. Czy to może zostać miedzy nami – spojrzał nieśmiało w oczy Wybrańca. Tak, Malfoy spojrzał nieśmiało.
„Świat się kończy.”- dodał w myślach.
- Tajemnica za tajemnicę – uśmiechnął się Harry. – Dasz radę zasnąć?
- Tak. Myślę, że tak. Nie sądziłem, że kiedyś to powiem Potter, ale naprawdę jesteś w porządku. – po tych słowach położył się spać.
Tej nocy powiedział o zrobił o wiele za dużo, żeby stracić resztki swojej reputacji. Mimo wszystko jakoś nie bardzo się tym przejmował.
Nie wiedział, że drugi chłopak zasnął tuż obok z szerokim uśmiechem na ustach.




17 komentarzy:

  1. Ooooo rany.
    Ej, te rozdział to perfekcja!
    Intryguje mnie Snape w twoim opowiadaniu, ciekawe co wyniknie z jego relacji z Silvaną... Ech, ten nietoperz XD
    I OMG, ONI SIĘ RAZEM KĄPALI..... Co prawda wiedziałam, że nie będzie jeszcze żadnej akcji, ale wciąąąąż, o rany, niech oni już na zawsze będą w tych kajdankach :(((
    Harry taki czuły, ojeju! Chociaż w sumie... Sama gładziłabym Draco po pleckach:(
    I ta koncówka, że "zapragnął go nazywać swoim Harry'm", AWWWWW!! ♥
    Takie z nich słodziaki, no nie mogę.

    Czekam na nowy, kochana!
    miłego dnia! thousand-miles-to-heaven

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż ja najpierw gładziłabym go po plecach a potem przeszłabym do bardziej konkretnych rzeczy:) Ty nie?
      Shila:**

      Usuń
    2. Droga Patts,
      Strasznie i szalenie mi miło, że Ci się podoba :D Rumienię się, aż jak czytam Twój komentarz *.*
      Nietoperz zawsze był intrygujący :P A co wyniknie, nie zdradzę :*
      No jakoś musieli się umyć hehe :D No wiesz, w ubraniu byłoby niewygodnie jednak :D
      Wszyscy chcą ostrej scenki... :/ A ja tak lubię jak oni się kłócą :D Mam o czym pisać hahaha Cierpliwości, niedługo może coś się pojawi ;) Nie mogą być zawsze w kajdankach, bo jednak niektóre pozycje byłyby niewygodne huehuehue :P
      Też bym gładziła Draco po pleckach <3 Awww :P
      Zapraszam na kolejne rozdziały ;)
      Dziękuję, że czytasz, komentujesz i dodajesz mi otuchy :*
      Pozdrawiam :D

      Usuń
    3. Oj Shila, Shila, Tobie TYLKO JEDNO W GŁOWIE :P hahaha
      Mam nadzieję, że się doczekasz tej upragnionej scenki :*

      Usuń
  2. Szczerze intryguje mnie jak oni zmieniają ubrania. Żeby to zrobić musieliby zdjąć kajdanki lub niszczyć sobie ciuchy. Kolejny rozdział który spowodował ból brzucha z emocji!!! kocham cię dziewczyno ;D grasz na moich uczuciach ale i tak chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, już dojrzałam. Jestem ślepa i mam na to dowody. Na swoją obronę powiem że to przez ten cholerny ból brzucha!

      Usuń
    2. Co do tego zdejmowania, to wiesz, magia ;) Sama nwm jak, ale dzięki magii wszystko jest możliwe :D A z resztą wyobrażasz sobie Draco chodzącego kilka dni w tych samych spodniach i bokserkach? Bo ja nie :P
      Przepraszam za ten ból brzucha :/ Może jakieś ziółka będę wysyłać przed dodaniem rozdziału? :D
      Też Cię kocham <3
      I też jestem ślepa hahaha coraz więcej wspólnego mamy ;)
      Do usłyszenia :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  3. Witam wszystkich:)
    Przejdę od razu do konkretów. Po pierwsze szkoda, że nie opisałaś 'instrumentu' albo przynajmniej wyglądu Draco widzianych od strony Pottego.
    Po drugie, scenka na błoniach z Sil i Sev'em bezbłędna. Ujęłaś wszystko co ważne i to na dodatek tak malowniczo... Do tego te chwile szczerości wykrzykiwanej prosto w twarz, idealnie
    Scena z uspokajaniem w łóżku wspaniała, choć ciekawi mnie to w jakiej pozycji oni się obudzą i jak się będą czuli, a zwłaszcza Potter z Małym problemem(o ile ten się pojawi:D).
    Wszystko wyszło pięknie, słonko. Zasłużyłaś na pochwałę, i mam nadzieję, że następny rozdział wyjdzie niedługo:)
    Shila:**
    PS: Kochany Legolasku, podpisuj się pod swoimi wypowiedziami, i nie zganiaj wszystkiego na ból brzucha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE!!!!!! Nie dam się i ty mnie do tego nie zmusisz :P

      Usuń
    2. Witam również :D
      Miałam opisać, ale postanowiłam zostawić sobie tę przyjemność na bardziej ciekawe scenki :P A co do wyglądu Draco, to oni przecież mają jeszcze jeden dzień spędzić w tych kajdankach :P Nie wszystko na raz :D
      Cieszę się, że podobała się ta scenka. Długo biłam się z myślami, co do zachowania Sev'a, ale w końcu jego łagodniejsza natura zwyciężyła :P Chwile szczerości też muszą być :D Przecież na kłamstwie nie da się nawet nienawisci porządnie zbudować :P
      Chciałaś uspakajanie, to wuala :D Napiszę rozdzialik, to zobaczysz :*
      Cieszę się niezmiernie, że się podoba :D Dziękuję za pochwałę :D Kiedy wyjdzie następny, to nwm :/ Zaczyna się szkoła i będzie z miesiąca na miesiąc coraz mniej czasu, ale póki co trzymam się weekendów, o zmianach będę informować na blogu ;)
      Ściskam :**

      Usuń
  4. Awwwww! To urocze co ta wredota, Malfoy, robi z Harry'm! =^*^=
    Dzięki za dedykację i nie mg się doczekać nexta :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach dziękuję :** No, nie? Malfoy jest okropny :P
      Proszę bardzo i oczywiście zapraszam na kolejne rozdzialiki :D
      Pozdrawiam :***

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Myślę, że w przyszłym tygodniu dopiero. Za dużo nauki :-/

      Usuń
    2. Eeej, słonko. Nie rób mi tego. Nie wytrzymam. Plisssssss...
      Shila:*
      PS: Proszę, proszę, proszę. Nie wiesz co mój mózg robi, ile Drarry fantazji już przez niego przemknęło a ile szykuje się przemknąć:( Oszaleję jeżeli ten rozdział nie pojawi się za co najmniej 3 dni:(

      Usuń
  6. Zajebiste te 'kajdanki' :D W ogóle watek z nimi... Tez bym takie chciała. :D
    Serafin masz niesamowity talent do opowiadania, ale... Przez to jestem spragniona więcej... To jak w lecie, pijesz a i tak wciąż masz pragnienie... :D

    OdpowiedzUsuń

❤ Nie pisz "Fajny Blog", bo to znaczy, że nawet nie przeczytałeś/aś notki.
❤ Jeśli podoba Ci się mój Blog: Zaobserwuj mnie!
❤ Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy.
❤ Zostaw link do swojego bloga, chętnie wpadnę.
❤ Prawa autorskie zastrzeżone. Opowiadanie jest wyłączną własnością autorki.