niedziela, 25 października 2015

Rozdział XI część 2.

Cześć wszystkim :D
Bardzo Was wszystkich przepraszam, że tak późno wstawiam drugą cześć rozdziału, ale nie ukrywam, że szło mi to jak krew z nosa. To będzie prawdopodobnie najgorszy rozdział jaki napisałam, ale jakoś nie mogłam tego napisać z polotem :/ Nie wiem, co się we mnie zablokowało, ale pisałam to na siłę :/ Cały mój plan dał w łeb i wyszło takie koślawe coś :/
Bardzo Was przepraszam :/ Obiecuję, że postaram się aby następny rozdział W KOŃCU był z polotem. Będę mogła wprowadzić w życie moje niecne plany i zacznie się coś dziać :D Trupy będą siać się gęsto i takie tam :P Jednak znowu musicie poczekać dwa tygodnie :/ Ten rozdział zostanie połączony w jeden w bliżej nieokreślonym czasie. Prawdopodobnie poprawię też całość, więc kilka małych zmian zostanie wprowadzonych. Poinformuję Was o tym ;)
Dziękuje za ponad 7000 wyświetleń! Jesteście cudowni <3 Rozdział dedykuję: Shili, Nanie, Ciumie, Monice Garbicz, Undead Girl, TheMateo0099 i World of Books :D Dziękuję, że jesteście i komentujecie :D
Życzę miłego czytania, choć pewnie będzie to straszne przeżycie :/ Nie zabijajcie mnie za to coś :/
Ściskam Was mocno :D
Serka

Rozdział XI (część 2.) 

- Silvano – wysoki mężczyzna skłonił się pięknej blondynce ubranej w szmaragdową suknię balową.
- Severusie – dygnęła.
- Uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną następny taniec?
- Jestem twoją parą na tym balu, więc chyba nie mam wyjścia.
Dzień wcześniej Dumbledore poprosił nauczycieli, aby dobrali się w pary, więc chcąc nie chcąc Sev i Sil wylądowali w jednej.
- Pytam czy chcesz to zrobić, a nie mówię, że powinnaś. Wiesz, że nie lubię tańczyć.
- Więc teraz w przypływie łaski postanowiłeś poprosić mnie do tańca? – zapytała z sarkazmem w głosie.
- Sil, to wcale nie tak. – zaczął delikatnie.
- A jak? Czy ostatnia rozmowa do ciebie nie dotarła? – mówiła coraz bardziej rozzłoszczona. Samo to, że zmuszono ją do bycia z nim w parze było wystarczająco złe.
- Dotarła. Aż za dobrze. Zrozumiałem swój błąd. Teraz chce to naprawić. To, że nie zwracałem na ciebie uwagi w szkole, nie znaczyło, że nigdy nic dla mnie nie znaczyłaś. Zrozumiałem to w tym roku, gdy pojawiłaś się w Wielkiej Sali. Wiem, że jest za późno, ale pozwól mi to naprawić. Daj mi ostatnią szansę. Obiecuję, że tym razem cię nie zranię.
Kobieta w końcu na niego spojrzała. W jego oczach widać było smutną determinację. Tyle razy widziała to w jego oczach, gdy patrzył na Lilly i zawsze chciała, żeby spojrzał tak na nią. Jednak teraz straciło to dla niej wartość.
- Nie mogę zaoferować ci niczego poza tym, co teraz jest między nami. – rzekła ponownie się odwracając.
- Rozumiem. Wiedz jednak, że tym razem nie odpuszczę tak łatwo. – oddalił się w głąb sali.
Silvana wpatrywała się w odchodzącego mężczyznę. Ciekawa była, czy dotrzyma słowa. Nie mogła nawet przed sobą ukryć, że miała ogromną nadzieję, że tak.

***

Harry i Vivienne wirowali na środku Sali. Taniec na reszcie dobiegał końca. Harry na szczęście się nie pomylił. Po takiej dawce informacji był za bardzo wyprowadzony z równowagi, jednak lata spędzone w szkole nauczyły go ukrywania swoich uczuć. Każdy kto stał obok, mógł śmiało stwierdzić, że czerpie niemałą przyjemność z tego tańca i nic nie rozprasza jego myśli. Zdecydowanie tak nie było. Był zły na Blondyna o to, że nie powiedział mu całej prawdy. Postawił go przed faktem dokonanym. Jednak obiecał Viv, że wszystko przemyśli, zanim zrobi coś, czego potem będzie żałował. Nie miał zamiaru jednak odpuszczać sobie poważnej rozmowy z Draco. Postanowił zrobić to po balu. Teraz musiał przedstawiać wzór opanowania.
Muzyka ucichła. Pary odkłoniły się sobie, a w Sali zabrzmiały brawa, zagłuszone kolejnym kawałkiem. Uczniowie zaczęli tańczyć. Viv odeszła na bok razem z Gryfonem.
- Świetnie ci poszło. – pochwaliła go. – Harry wiem, że jesteś na tyle mądry, aby załatwić tą sprawę po balu z dala od innych, ale pamiętaj: nie rób niczego pochopnie. Poczekaj aż poznasz całą prawdę o więzi. Jutro wszystko ci wytłumaczę. Wiem, że źle się z tym czujesz, ale po prostu mi zaufaj.
- Wiem, Viv. Nie zamierzam z nim teraz zrywać. Rozumiem powagę sytuacji i choć jestem na niego wściekły, to zależy mi na nim. – spojrzał tęsknym wzrokiem na swojego chłopaka, który właśnie tańczył z jedną z uczennic Beauxbatons. - Sam się dziwię, że tak bardzo.
- Harry, uśmiechnij się – szepnęła widząc zbliżającą się do nich reporterkę „Magazynu Czarownica”
- Witam panie Potter. Nie mylę się sądząc, że ta urocza dama, która stoi obok pana, to panna Riddle – niska, pulchna kobieta, wypowiedziała ostatnie słowo z lekko wyczuwaną pogardą, ale miała na tyle przyzwoitości, że nie skomentowała tego w żaden inny sposób.
- Tak, pani… - zawahał się na moment.
- Gray
- Oczywiście, pani Gray. To panna Vivienne Riddle. Jedna z uczestniczek Turnieju i moja przyjaciółka.
Kobieta spojrzała na niego wzrokiem mówiącym: Przyjaciółką Wybrańca jest Riddle!?
- Ależ oczywiście. Miło mi panią poznać. – zwróciła się do dziewczyny, zaraz po tym jak się opanowała. – Może zechciałby pan udzielić naszej gazecie krótkiego wywiadu dotyczącego Turnieju?
Harry ucieszył się w duchu. Kobieta zdecydowanie różniła się od Rity Skeeter. Nie skomentowała jego przyjaźni z córką, bądź co bądź, największego wroga czarodziei i ku jego ogromnej uldze nie zapytała o Draco.
- Oczywiście. – zgodził się.
- A więc, jak pan ocenia szanse poszczególnych drużyn?
- Myślę, że za wcześnie jeszcze na jakiekolwiek oceny. Jednak sądzę, że uczniowie wybrani do Turnieju są bardzo dobrymi czarodziejami i konkurencja będzie wyrównana.
- Ogólne zasady mówią o tym, że zawodnicy rozegrają też kilka meczy Quidditcha. Chciałam zapytać, czy jest pan kapitanem drużyny?
- Nie. Jestem szukającym. Kapitanem został Draco Malfoy.
Czarownica zadała jeszcze kilka niezobowiązujących pytań, po czym podziękowała im za wywiad i oddaliła się.
- Nieźle ci poszło – pochwaliła dziewczyna, która cały czas siedziała obok, ponieważ co jakiś czas również odpowiadała pytania. – Sądząc po wywiadzie z Turnieju Trójmagicznego, dużo lepiej radzisz sobie z reporterami.
- Wtedy wywiad napisała Skeeter, jeśli to w ogóle można było nazwać wywiadem. Prawie żadne z tych słów nie było moje.
- Wszystko jasne.
Nagle Harry poczuł, jak ktoś dotknął jego ramienia. Spojrzał w bok i zobaczył Draco. Uśmiechał się promiennie.
- W końcu uwolniłem się od tych wszystkich dziewczyn – powiedział głosem cierpiętnika – Zdajesz sobie sprawę, że wszystkie chciały ze mną zatańczyć?
- Pewnie widziały, że jestem zajęty i musiały się zadowolić tobą – zażartował Harry, a Viv roześmiała się cicho. Draco obrzucił chłopaka morderczym spojrzeniem.
- Wybaczcie chłopcy, idę potańczyć – skinęła im i odeszła.
- Wmawiaj sobie, Potty. Zatańczymy? – wyciągnął do niego rękę.
- Z przyjemnością – Harry nie chciał psuć sobie wieczoru. Postanowił, że porozmawia z Draco później.
Orkiestra właśnie zaczęła grać jakiś wolny kawałek. Chłopcy weszli na parkiet i wtuleni w siebie zaczęli wirować w rytm muzyki. Pasowali do siebie idealnie. Świat wokół nie istniał. Pozwolili ponieść się chwili i nie odrywając od siebie wzroku, tańczyli. Utwór skończył się zdecydowanie za szybko. Na szczęście zaraz zaczął się drugi. Przetańczyli jeszcze kilka piosenek i podeszli do stołu, aby się czegoś napić. Z boku nagle wyrosła Rita.
- Na kiedy planujecie ślub? Odbędzie się w roku szkolnym czy dopiero jak ukończycie naukę? Czy myślicie o zaproszeniu Ministra Magii? Czy to prawda, że spodziewacie się w najbliższym czasie potomka? Czy Lucjusz Malfoy pobłogosławi ten związek? Jakim nazwiskiem będziecie się posługiwać?– zadawała pytania z szybkością błyskawicy. Harry od raz się spiął.
- Myślę, że to nasze prywatne sprawy. Nie udzielamy odpowiedzi do takich szmatławców – warknął Draco chwytając Bruneta za rękę –  Żegnam.
Rita stała w osłupieniu. Miała nadzieję na jakiś pikantny wywiadzik. Potter zawsze powiedział coś, co mogła potem wykorzystać. Teraz będzie musiała się zadowolić relacjami ich znajomych. Mimo wszystko wiedziała, że ta para z pewnością trafi jutro na okładkę.
 - Co za bezczelna baba – zaczął Draco, gdy razem z Harry’m oddalili się na pewną odległość. – Muszę zapamiętać, żeby wysłać kilka listów, aby w końcu pozbyli się jej z „Proroka” – nawijał dalej nie zwracając uwagi na to, że Gryfon zatrzymał się. W końcu jednak to sobie uświadomił – Co jest Harry? – zapytał odwracając się do niego.
- Musimy porozmawiać. To bardzo ważne. Ale nie teraz. – dodał widząc minę chłopaka. - Zajmijmy się balem.  – wyszedł z Wielkiej Sali pozostawiając zaskoczonego chłopaka samego.
W głowie Draco’na rozpętała się burza.
„O czym on chce porozmawiać? Chyba nie chce zakończyć tego związku? Co go tak rozzłościło? Jeśli to ta wredna Skeeter, to przysięgam na Merlina, że zamorduję ją choćby wykałaczką!”
Jak przystało jednak na Malfoy’a, nie mógł poddać się emocjom i wybiec za partnerem. Mieli porozmawiać potem. Teraz faktycznie musiał zająć się balem. Skierował swoje kroki w kierunku drugiego wyjścia z Sali. Musiał coś załatwić. Do północy zostało mało czasu.

***

- Panie i panowie! – na podeście pojawili się uśmiechnięci Harry i Draco. – Za kilka chwil wybije północ. Chcielibyśmy zaprosić was na niesamowity pokaz sztucznych ogni. Prosimy wszystkich o wyjście na taras i życzymy miłego oglądania. 
Chłopcy zaklęciem usunęli okno, które na co dzień znajdowało się za stołem nauczycielskim, zastępując je ogromnym, wychodzącym na zewnątrz tarasem. Przygotowanie tego spektaklu zajęło im mnóstwo czasu. Balkon musiał wytrzymać ciężar ogromnej ilości ludzi. Ponadto były na niego rzucone zaklęcia ocieplające, tak, by nikt nie musiał biegać w poszukiwaniu płaszcza. Oboje byli zadowoleni ze swojego dzieła. Teraz wszystko zależało od bliźniaków, którzy zgodzili się przeprowadzić pokaz. Mieli od razu możliwość zareklamowania swoich produktów.
Wszyscy wyszli na zewnątrz. Ogromny zegar na północnej wierzy wybił właśnie północ. W niebo wzbiła się mała świetlna kula. Gdy osiągnęła odpowiednią wysokość wybuchła w różnych kolorach tworząc napis: Witamy wszystkich na Wielkim Turnieju Magicznym! Bracia Wesley zapraszają na jedyny w swoim rodzaju pokaz sztucznych ogni!
Napis zniknął, a w jego miejsce zaczęły wzbijać się magiczne fajerwerki. Na początku po niebie przeleciało pięć ogromnych smoków. Jeden leciał tuż obok tarasu. Można było niemal sięgnąć do niego ręką. Wszystkie broniły gniazda, znajdującego się na szczycie góry. Nagle pojawił smok dwa razy większy od pozostałych. Chciał skraść jajo znajdujące się w gnieździe. Trzy ze smoków odciągnęły przeciwnika w przeciwną stronę, wcześniej go drażniąc. Dwa w tym momencie, miały czas, aby zabrać jajo. Scena ukazywała, że zawodnicy Turnieju muszą wykazywać się sprytem. Smoki znikły, a w ich miejsce pojawiło się boisko Quidditcha a na nim czarodzieje latający na miotłach. Grali fair play. Kolejna scena przedstawiała kilku czarodziei wznoszących most nad rzeką. Przechodzili przez niego, a jeden z nich nagle upadł, jednak w tej samej chwili z przeciwnego brzegu nadleciał czarodziej na miotle i w ostatniej chwili złapał spadającego. Scena ukazywała, że zawodnicy tworzą jedna drużynę i muszą się nawzajem wspierać. Później na niebie pojawiła się ogromna roślina. Zaczęła coraz bardziej rosnąć. Na miejscu jednej ścinanej łodygi, wyrastały dwie na wzór Chimery. Traktowana ogniem, stawała się jeszcze silniejsza. Na szczęście nadszedł nieduży, wątły chłopak, który potraktował roślinę jakimś eliksirem. Zmalała do wielkości zwykłej rośliny doniczkowej, nie zagrażając nikomu. To ukazywało, jak ważna jest wiedza. Potem pojawiły się trzy misy. Przed nimi stał czarodziej. W jednej znajdowało się złoto, w drugiej woda, a w trzeciej widniał napis: chwała. Czarodziej był uwięziony wraz ze starcem w jaskini, z której nie było wyjścia. Po chwili zastanowienia wybrał misę z wodą i podał ją dziadkowi. Ku ich zaskoczeniu, jaskinia ukazała bezpieczne wyjście. Scena przedstawiała, że trzeba myśleć o innych, a nie tylko o sobie. Na końcu trzech uczniów, którzy byli ubrani w tradycyjne stroje Hogwartu, Beauxbatons i Durmstrangu, trzymało puchar. Na górze promieniał napis: Od dziś wszyscy jesteście zwycięzcami! Powodzenia! Niebo na powrót zrobiło się ciemne. Na tarasie zabrzmiały pełne uznania brawa. Dwóch Rudzielców pojawiło się na nim, odbierając gratulacje. Wszyscy byli pod wrażeniem.
- A teraz zapraszamy wszystkich do dalszej zabawy! – ogłosił Harry i Draco równocześnie.
Kiedy wszyscy weszli do Wielkiej Sali, mogli w końcu przerwać zaklęcie i przywrócić normalny wygląd zamku.
- Nie wiem, jak ty, ale ja się urywam stąd. – powiedział Gryfon.
- Ja też.
Pożegnali się z przyjaciółmi, wymawiając się zmęczeniem i opuścili pomieszczenie.

***

- Chciałeś porozmawiać – zaczął Draco, gdy byli już niedaleko swoich komnat.
- Tak. – dotarli do wejścia i po rzuceniu hasła, zajęli miejsca w salonie.
- Tak więc słucham.
- Dlaczego zaplanowałeś nasz ślub bez pytania mnie o zdanie? – Harry był tak bardzo zmęczony, ze nawet nie miał siły krzyczeć. – Dlaczego nie powiedziałeś mi, że nasz związek oznacza zaręczyny, których prawdopodobnie nie możemy zerwać?
Blondyn wyglądał na zaskoczonego.
- Jak to? Nie wiedziałeś? – zapytał z autentycznym zdziwieniem.
- Jak widać nie. Nie miałem o tym bladego pojęcia! Postawiłeś mnie przed faktem dokonanym, nawet nie pytając o zdanie!
- Zapytałem cie o zdanie! Nie wiedziałem, że nie wiesz takich rzeczy!
- Wybacz, że wychowałem się w mugolskiej rodzinie i do momentu przybycia do szkoły nie wiedziałem, że magia w ogóle istnieje! – warknął sucho.
- Przecież to nie tak! Myślałem, że przez tyle lat zdążyłeś poznać nasze tradycje. Przecież przy odczytywaniu testamentu Black’a, musieli poinformować cię o tym, że od tej chwili nie dotyczą cię konkury.
Harry niewiele pamiętał z tamtego dnia. Był zbyt przygnębiony stratą Syriusza i nie zwracał uwagi na to, co mówił do niego urzędnik. Pamiętał tylko tyle, że otrzymał jakieś papiery upoważniające do korzystania z majątku, do których do dnia dzisiejszego nawet nie zajrzał.
- Harry – zaczął Draco łagodnie. Nie mógł pozwolić mu teraz odejść. Za bardzo mu na nim zależało. Wiedział, że jeśli teraz czegoś nie powie, on go zostawi. – Ja naprawdę nie wiedziałem.
Gryfon dzięki więzi czuł, że Ślizgon mówi prawdę. Westchnął. Nie chciał się dzisiaj kłócić. Musieli zastanowić się co teraz z tym zrobić. W głębi duszy tak naprawdę nie chciał stracić Draco, ale czy chciał od razu zostać jego mężem?
- Dobrze. Muszę to przemyśleć. Nie chcę podejmować pochopnych decyzji.
- Do niczego cię nie zmuszam.
- Wiem, ale to decyzja na całe życie. Ja muszę się zastanowić.
- Rozumiem. – Draco musiał dać mu czas. Czuł, że jest mu to winien.
- Jest jeszcze jedna sprawa. – spojrzał na Blondyna, który był kłębkiem nerwów. Czuł to – Rozmawiałem z Viv – poczuł, jak Draco się spiął. Wyczuł… zazdrość? – Powiedziała, że wie, jaka więź nas łączy. To strasznie skomplikowane, ale z tego, co mówiła, jeśli teraz się rozstaniemy, nie będziemy mogli do siebie wrócić z powodu jakiś dziwnych zaklęć, które na nas nałożą. Nie mam pojęcia co to oznacza, ale jutro wszystkiego się dowiem. Chcesz pójść ze mną?
- Chcesz się ze mną rozstać? – Draco, jakby słuchał tylko do momentu, w którym padło to stwierdzenie. Był przestraszony nie na żarty.
- Nie wiem. Powiedziałem już, że muszę to pomyśleć. Poza tym chcę się najpierw dowiedzieć o co chodzi z tą więzią.
- Dobrze. W takim razie pójdę z tobą. Też chcę wiedzieć na czym stoję. Jestem strasznie zmęczony. Idziemy spać? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Wybacz, ale dzisiaj pójdę do siebie. – Harry wstał i skierował się do łazienki, po chwili odwrócił się i dodał – To nie tak, że ci nie wierzę. Po prostu to dla mnie za dużo. Dobranoc Draco.
Opuścił pomieszczenie pozostawiając skulonego chłopaka, po którego policzkach zaczęły płynąć pojedyncze łzy.

***

Draco nigdy nie pozwalał sobie na słabość. Jednak dziś, gdy Harry miał wątpliwości, co do ich wspólnego życia, nie potrafił zachować maski obojętnego dupka. Cały był roztrzęsiony. Harry już od dawna spał u siebie, a on nadal siedział na kanapie i dygotał od powstrzymywanego szlochu. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie mu na kimś w ten sposób zależało. Spędzili ze sobą jedne cudowny dzień, a już wszystko zaczynało się sypać. Draco czuł jednak, że uczucie, którym od jakiegoś czasu darzy Gryfona, nie jest przelotne. Wiedział czego chce. Czuł to już od dawna. Nie mógł wybaczyć sobie swojej nieuwagi. Mógł przecież domyślić się, że Harry nie znał wszystkich tradycji. Co będzie jeśli postanowi go zostawić? Czy on, bezduszny arystokrata poradzi sobie z tym? Cóż za oksymoron. Tyle czasu walczył o jego uwagę, a gdy w końcu mu się to udało, znowu to spieprzył.
„Co nie spieprzę to spierdolę. Takie to już życie moje” – pomyślał i zaśmiał się sucho.
Kiedyś obiecał sobie, że będzie o niego walczyć. Nie zamierzał się teraz poddać. Nawet gdyby miał przejść przez te wszystkie romantyczne bzdety, zdobędzie Potter’a znowu. Sprawi, że ten poczuje dokładnie to samo, co on i nie będzie miał żadnych wątpliwości.
„Jestem w końcu Malfoy’em, a my zawsze dostajemy to, czego chcemy”
Jedyne co go nurtowało to ta więź. Od samego początku czuł, że to nie żadna zwykła magia więzi, która zniknie po upływie pewnego czasu. To była silna więź i wiedział, że będą z niej albo same problemy albo wręcz przeciwnie. Miał nadzieję, że tym razem chodzi o to drugie. Nie pamiętał kiedy zasnął, ale noc bez Harry’ego u boku nie należała do tych przyjemnych.

***

Harry przewracał się z boku na bok. Nie mógł pozbierać swoich myśli. Zależało mu na Draco. Zależało mu całym sercem. Od momentu pojawienia się więzi czuł, że Ślizgon jest tym, którego pragnie. Nie miał pojęcia skąd nagle pojawiło się to uczucie, ale teraz rozumiał, że ono było z nim od zawsze. Od któregoś momentu w swoim życiu wiedział podświadomie, że Draco jest jego przeznaczeniem. Jednak nie dopuszczał do siebie tej myśli. Mimo wszystko nie mógł zdobyć się na rzucenie mu się w ramiona i zawarcie małżeństwa. Takie rzeczy w końcu planuje się po dłuższym czasie przebywania ze sobą, a nie po jednym dniu! Nie wiedział co powinien teraz zrobić. Musiał podjąć decyzję, ale nadal miał wątpliwości. Czuł, że Blondyn cierpi. Wiedział, że nie jest niczemu winien, ale nie mógł zebrać się w sobie i pójść do niego. Mimo wszystko Draco, mógł mu wytłumaczyć zasady panujące w świecie czarodziejów. Mógł choćby coś o tym napomknąć. Nie czuł się dobrze zrzucając na niego całą winę. Wiedział, że oboje są winni całej tej sytuacji. Najgorsze było to, że zrobili to podświadomie. On wykazał się totalną ignorancją, nawet nie próbując poznać zasady związków zawieranych w świecie czarodziei. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie mu to potrzebne. A nawet jeśli, to że dowie się wszystkiego po kolei, jak już będzie zdecydowany na małżeństwo. A Draco z góry zarzucił, że Harry o wszystkim wie. To prawda, nigdy nie opowiadał mu zbyt wiele o swojej przeszłości, ale wiedział, że wychował się w mugolskiej rodzinie i pojecie magia poznał dopiero z chwilą ukończenia jedenastego roku życia. Ta sytuacja była trudna dla nich obu.
Harry wiedział jedno. Nie zakończy tego, zanim tak naprawdę się zaczęło. Musiał dać temu związkowi szansę. Przecież nie musieli od razu się pobrać. Mogli poczekać. Jeśli to miało przyszłość nikt, ani nic tego nie z niszczy, a jeśli nie… Póki co wszystko było przed nimi.
Wstał z łóżka. Było nad ranem. Powlókł się do salonu. Na kanapie w pozycji embrionalnej spał Draco. Zdjał tylko buty, krawat i marynarkę. Miał rozczochrane włosy. Podpuchnięte oczy świadczyły o tym, że płakał. Harry’ego coś zakuło w sercu. Był przyczyną tych łez. Wiedział to. Usiadł na kanapie i wziął głowę chłopaka na swoje kolana. Zaczął delikatnie przeczesywać mu włosy palcami.

- Draco… - szeptał – Pojawiłeś się w moim życiu sześć lat temu i zawsze w nim byłeś. Choć różnie między nami bywało, ja nie pozwolę ci odejść. Zawładnąłeś moim życiem. Choć spędziliśmy razem tak naprawdę tylko jeden dzień, to pragnę, żeby było ich więcej. – Blondyn spał nadal nie słysząc tego wyznania. Brunet także usnął wciąż gładząc głowę kochanka. Ich oddechy stały się równomierne. Ciała i dusze wiedziały, że znalazły swoje miejsce. Teraz najważniejsze było to, żeby oni także to zrozumieli. 


poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział XI część 1.

 Cześć kochani :D
Tak wiem, rozdział miał być wczoraj. Na swoje wytłumaczenie mam tylko to, że internet mi się zbuntował :/ Przepraszam za opóźnienie. Rozdział podzieliłam na dwie części. Druga pojawi się prawdopodobnie w weekend. Postanowiłam, że po prostu wstawię Wam to co mam. Poza tym druga część też będzie mniej więcej takiej długości, więc myślę, że spokojnie mogę z tego zrobić dwie ;) Mam nadzieję, że mnie nie udusicie za to i cierpliwie poczekacie na dalszy ciąg. Jeśli miałabym napisać całość od razu, to musielibyście czekać jeszcze tydzień, a tego chyba nie chcecie :P
Nie przedłużając moich bredni.
Dziękuję wszystkim za cudowne komentarze :** Rozdział dedykuję wszystkim, którzy ostatnio komentowali :D Uwielbiam Was <3 Dziękuję za tyle wejść i za to, że tu jesteście :D Jeśli czytacie, zostawcie po sobie jakiś ślad. Bardzo mnie to motywuje, bo wiem, że mam dla kogo pisać :D
Piszcie czy się podoba. :D
Przepraszam za błędy, chaotyczność itp. Jak zwykle ---> kiedyś to poprawię ;)
Życzę miłego czytania :D
Serka

Rozdział XI (część 1.) 

- Witaj skarbie – Draco delikatnie pocałował Harry’ego, który właśnie otwierał oczy. 
- Mhmm – Harry uśmiechnął się i z zamkniętymi oczami powiedział – A więc to nie był sen.
- Ja widać nie – Draco pochylił się i znowu pocałował swojego chłopaka. Wplótł mu ręce we włosy i usiadł na nim okrakiem.
Harry oddał pocałunek. Położył jedną rękę na plecach Ślizgona i przyciągnął go bliżej do siebie.  Całowali się powoli i z zapamiętaniem. Gryfon delikatnie gładził swojego chłopaka po plecach. W końcu oderwali się od siebie. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy uśmiechając się. Przypomniała im się ostatnia noc.
Choć nie robili nic poza ciągłym całowaniem się, to i tak było cudownie. Oboje wyznali, że ten drugi od dawna ich pociągał i nie mogli sobie wybaczyć, że któryś z nich wcześniej nie zrobił pierwszego kroku.
- Draco… - zaczął lekko zachrypniętym głosem Wybraniec – Która godzina?
- Czy to ważne – Blondyn pochylił się i musnął go w usta. – Nie lepiej wykorzystać czas na bardziej produktywne zajęcie?
- Niby racja, ale wiesz... Chciałbym wiedzieć ile mamy jeszcze czasu do śniadania. Zrobiłem się głodny.
- Masz w łóżku takie ciacho, a ty jeszcze narzekasz na głód? – uśmiechnął się do niego filuternie.
Harry przeczesał mu ręką włosy. Zagryzł dolną wargę. Walczył z sobą. Z jednej strony mogli zostać w łóżku i zamówić śniadanie przez Zgredka, ale z drugiej dzisiaj przyjeżdżały pozostałe dwie szkoły.
- Przyjeżdżają dzisiaj! – krzyknął i poderwał się z łóżka, zrzucając Draco.
- Potter, do cholery, patrz co robisz. – warknął naburmuszony Blonyn, który siedział na podłodze i rozmasowywał stłuczony łokieć.
- Wybacz. – Harry wstał i podniósł Ślizgona. Cmoknął go szybko w usta. – Nie chciałem zrobić ci krzywdy, mój ty mały delikatny… - nie skończył, bo Draco przewrócił go na łóżko i unieruchomił mu ręce nad głową.
- Pogrążasz się Potter. – wpił się w jego usta – Teraz musisz odpokutować swoje zachowanie – schodził pocałunkami na jego szyję.
- Draco… - Harry drżał z podniecenia, jednak resztka świadomości mówiła mu, że nie może teraz oddać się przyjemności i musi wstać. – Dzisiaj przyjeżdża Beuxbatons i Durmstrang. Musimy wszystko przygotować.
Od tygodnia wszyscy prefekci pracowali nad imprezą powitalną. Ponadto uczestnicy Turnieju mieli dodatkowe zajęcia ze Snape’m i w Pokoju Życzeń. Nie wszystko było jeszcze gotowe i musieli to skończyć dzisiaj.
- Tylko ty potrafisz zepsuć taką chwilę – Draco podniósł się z łóżka i nie zaszczycając Gryfona nawet spojrzeniem, pomaszerował do łazienki.
Harry westchnął. Później będzie musiał udobruchać Malfoy’a. Teraz trzeba było się wywiązać z obowiązków. Spojrzał na zegar.
- Cholera! – krzyknął i pobiegł do łazienki w biegu ściągając koszulkę. Draco stał przed lustrem i szczotkował zęby. – Zaspaliśmy! Już po śniadaniu, za dwie godziny przyjeżdżają uczestnicy!
Draco spojrzał na niego jak na wariata, jednak po chwili zrozumiał, co Brunet do niego mówi. Wypluł pianę i wypukał usta. Oboje w ciszy i z prędkością błyskawicy wykonali poranną toaletę i popędzili do Wielkiej Sali.
Przed drzwiami Blondyn zatrzymał Gryfona.
- Ustalmy coś Harry – zaczął.
Brunet patrzył na niego zdziwiony. Nie miał pojęcia o co może mu w tej chwili chodzić.
- Chcesz żeby ludzie o nas wiedzieli, czy… - na chwilę urwał – czy udajemy śmiertelnych wrogów. – spojrzał mu nerwowo w oczy.
Harry spojrzał na niego zdziwiony. Myślał, że Ślizgon albo będzie chciał upublicznić ich związek,  albo zachować go w kompletnej tajemnicy, a tym czasem zapytał go o zdanie. Uśmiechnął się i przyciągnął go do długiego, namiętnego pocałunku.
- Oczywiście, że chcę, żeby o nas wiedzieli. Zależy mi na tobie i nie zniósłbym gdybyśmy udawali chłodną obojętność. Poza tym sam wczoraj mówiłeś, że dwa największe ciacha w szkole są już zajęte. – mrugnął do niego – niech wiedzą, że nie mają najmniejszych szans.
Draco rozpromienił się. Złapał go za rękę. Spletli razem swoje palce i z uśmiechami na twarzach weszli do Wielkiej Sali.
Gdy tylko przekroczyli próg wszystkie oczy zwróciły się na nich. Każdy był w kompletnym szoku widząc tą dwójkę. Nie tylko nie mieli kajdanek, ale również trzymali się za ręce! Tylko dyrektor wydawał się być nieporuszony. Uśmiechnął się lekko do nich, gdy podeszli do stołu nauczycielskiego, gdzie razem z profesorem Snape’m i Mcgonagall, wieszali sztandary wszystkich szkół.
- Wiedziałem chłopcy, że wam się uda – mrugnął do nich i wrócił do swojego zajęcia. – A teraz pomóżcie reszcie, bo zostało nam naprawdę niewiele czasu.
Obaj posłusznie zajęli się swoimi zajęciami. Musieli wszystko poustawiać, ozdobić i ustalić szczegóły z Fatalnymi Jędzami, które właśnie przybyły, aby umilić dzisiejszy wieczór.
Praca wszystkim paliła się w rękach. Mieli jeszcze wiele do zrobienia, a coraz mniej czasu. Do dwójki uwijających się jak w ukropie chłopaków, podeszli pozostali prefekci z ich domów.
- No, no gratuluję chłopaki – zaczęła Pansy ściskając Draco, a po krótkim zastanowieniu i Harrye’go, który był nieco zdiwiony tym gestem. – Wiedziałam Draco, że ci się uda. – mrugnęła do Blondyna.
- Masz przed sobą w końcu największe ciacho Hogwartu, czego innego się spodziewałaś – zażartował Blondyn.
- Nie wątpiliśmy w twoje umiejętności, Smoku – Blaise poklepał przyjaciela po ramieniu – Cieszę się, że w końcu się zeszliście – zwrócił się do Harry’ego i wyciągnął do niego rękę – Nie daj mu się, potrafi być strasznie zaborczy. Ostatnio modne są otwarte związki. Gdyby nie Darco, już dawno bym się koło ciebie zakręcił – mrugnął do niego, co nie były tylko „przyjacielskim” mrugnięciem.
- Diable – w głosie Darco słychać było groźbę – Nie bałamuć mojego chłopaka – przysunął się bliżej Gryfona.
- Nic nie poradzę, że ostatnio tak wyprzystojniał.
- Blaise – warknął Draco.
Zabini uniósł ręce w geście poddania.
- Dobra, już dobra. Tylko żartowałem.
Teraz do grupki zbliżyła się Hermiona i od razu uściskała Harry’ego.
- Strasznie się cieszę Harry. – puściła przyjaciela i zwróciła się do Draco – Pamiętaj, że jeśli go skrzywdzisz… - spojrzała mu prosto w oczy, jednak nie zauważyła w nic poza szczęściem. W końcu uściskała i jego.
- Stary gratuluję, że w końcu pozbyłeś się tych kajdanek i uwolniłeś od tej Fretki – zaczął Ron i uścisnął przyjacielowi dłoń. Na Draco nawet nie spojrzał. Wszyscy spojrzeli na niego jak na wariata. – O co wam chodzi chodzi? –  nie rozumiał reakcji pozostałych.
- Wieprz… Weasley – poprawiła się szybko Pansy, widząc minę Draco. Wiedziała, że zaczął on akceptować Gryfonów i nawet ona postanowiła dać mu szansę. – Jakbyś nie zauważył, to Harry i Draco są parą.
- Co?! Że niby Harry i Fretka?! Dobry żart, Parkinson. – Rudzielec wybuchnął miechem, jednak po chwili uciszył się widząc poważne miny pozostałych – To nie może być prawda. Harry?
- Ron, to prawda. Draco to mój chłopak. – na potwierdzenie tych słów przyciągnął do siebie Blondna i objął go w pasie.
Weasley jęknął.
- To… to… to… nie może być prawda – jąkał się. – Harry, powiedz, że to żart.
- Wybacz stary. To nie żart.
- Nie wierzę. Harry z tym… tym…  - nie dokończył widząc ostre spojrzenie Pansy.
- Licz się ze słowami, Weasley – warknęła.
- Myślałem, że jesteś inny – rzucił do Harry’ego.
- Jaki, Ron? Jaki? Myślałeś, że przez to, że jestestwem Cholernym Wybrańcem, będę z jakąś milutką Gryfonką, którą wybiorą mi moi fani i że stworzę z nią rodzinę, aby dać światu kolejnych bohaterów?! Mam dość decydowania za mnie. Jestem gejem, czy ci się to do jasnej cholery podoba czy nie! Będę sobie z kim zechcę, a ty jeśli nie potrafisz tego zaakceptować, to znaczy, że nie jesteś moim przyjacielem. – Harry miał dość ciągłego podważania jego decyzji i kłótni z Ron’em. Chciał dokonywać w końcu swoich wyborów.
Ron cały czerwony ze złości, rzucił mu ostatnie spojrzenie i wyszedł z Sali.
- Pogadam z nim – Moina rzuciła przyjacielowi smutne spojrzenie.
- Nie Hermi. To jego decyzja. Wróćmy do pracy. Mamy mało czasu. – Harry’emu było przykro, że po raz kolejny pokłócił się z przyjacielem. Tym razem jednak miał przy sobie Draco. Nic nie mogło zaburzyć jego szczęścia.

***

Nadeszła pora obiadu. Uczniowie zaczęli już schodzić się do Wielkiej Sali. Prefekci jeszcze biegali i dopinali ostatnie szczegóły. Tylko gdzieś przepadli wszyscy czterej Prefekci Naczelni. Nikt nie wiedział, gdzie są, ale nie było czasu ich szukać.
W Sali ustawiono dodatkowy stół zastawiony dla trzydziestu osób. Był on przeznaczony dla uczestników Turnieju Magicznego. Za stołem nauczycielskim rozwieszone były herby wszystkich trzech szkół. Sufit wyjątkowo wyglądał normalnie, a Sale oświetlały ogromne, kryształowe żyrandole. Podczas uczty powitalnej, postawiono na prostotę, jednak wszystko wyglądało bardzo elegancko.
Wszyscy oczekiwali na przybycie gości. Gdy Filch, wbiegł do Sali oznajmiając, że uczniowie z Beuxbatons i Durmstrangu, przybyli, drzwi otworzyły się, a dyrektor wyszedł im na przeciw.
Ucałował dłoń Madame Maxime, a potem uścisnął rękę nowemu dyrektorowi Durmstrangu Vladimir’owi Vdivicenkov’owi. Objął on te stanowisko, po tym jak Karkarov’a zamknięto w Azkabanie. Podobno od tego czasu atmosfera w tej szkole zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni.
Zaprosił wszystkich do stołów. Gdy zajęli swoje miejsca, drzwi do Sali ponownie się otwarły. Stanęli w nich wszyscy czterej Prefekci Naczelni. Każdy był nieźle zaskoczony, więc wszyscy siedzieli w ciszy i obserwowali młodych czarodziejów. Cała czwórka wypowiadała jakieś inkantacje i z ich różdżek zaczęło wylatywać coś na wzór fajerwerków.  Po chwili każdy zorientował się, że te fajerwerki, to nie przypadkowe kształty, ale krótka historia. Przedstawiała małego chłopca, który trafił do szkoły, jego pierwszy lot na miotle, pierwsze zaklęcia, które zaczynały mu wychodzić, pierwsze przyjaźnie, egzaminy. Ogólnie historię każdego młodego czarodzieja. Wszystko było idealnie zgrane i każdy mógł się poczuć, jakby to właśnie on był bohaterem tej historii. Gdy skończyli stali już na środku.
- Witami wszystkich uczestników turnieju. – powiedzieli chórem – Przygotowaliśmy dla was jeszcze kilka niespodzianek. Jednak będziecie musieli poczekać do wieczora – słychać było jęki zawodu – Teraz specjalnie dla was przygotowaliśmy małą prezentację – Harry był szczęśliwy, że przed wejściem do Sali rzucili na siebie specjalne zaklęcie, które pozwoliło im mówić w tym samym czasie. Inaczej nikt by nic nie zrozumiał – Przedstawiamy wielką trzydziestkę! To ich będziecie oglądać przez najbliższe miesiące, im kibicować i ich wspierać! Zapraszamy. – Rozeszli się do swoich stołów, a na środku zaczęły pojawiać się wyczarowane postacie, które były czymś na wzór trójwymiarowych fotografii całej trzydziestki. Koło nich pojawiały się imiona i nazwa szkoły z której pochodzili. Efekt był niesamowity.
W końcu głos zabrał Dumbledore.
- Jeszcze raz witam wszystkich przybyłych gości. Dziękuję za niesamowitą prezentację uczestników, naszym Prefektom Naczelnym – w Sali zabrzmiały brawa – Nie przedłużając, teraz wyjaśnię zasady turnieju. Zostało przygotowane dwadzieścia zadań, z którymi będziecie się musieli zmierzyć. Zadania będą zarówno indywidualne, jak i grupowe. To grupa wybiera, kto bierze udział w poszczególnej rozgrywce. W każdym do zdobycia będzie określona ilość punktów, która będzie ustalona wcześniej wraz z zasadami. Przed każdą rozgrywką zostaną wam przedstawione szczegółowe zasady. O tym, kiedy odbędzie się zadanie, zostaniecie poinformowani albo dzień wcześniej, albo nawet godzinę przed. Wszystko zależy od zadania. Ogólnie rzecz biorąc musicie być gotowi na wszystko. W każdym zadaniu zbieracie punkty, których suma będzie świadczyła na samym końcu o zajętym przez szkołę miejscu. W międzyczasie będą rozgrywane turnieje Quidditcha. Każda drużyna rozegra cztery mecze. Wyniki są dodawane do ogólnej sumy punktów z poszczególnych zadań. Ostatnie zadanie będzie inne niż reszta, ale o tym dowiecie się później. Oczywiście nie muszę chyba mówić, że zawody mają być fair play. Jakiekolwiek wybryki i złe zachowanie choćby jednego członka grupy względem innego uczestnika Turnieju, będzie skutkowało  dyskwalifikacją całej drużyny. Wierzę jednak, że do czegoś takiego nie dojdzie. Po skończonej uczcie, nasi Prefekci Naczelni odprowadzą przybyłych gości do ich nowych dormitoriów, aby mogli się odświeżyć, czy też zwiedzic zamek. Wszystko wyjaśnią wam uczniowie Hogwartu. O dziewiętnastej zapraszamy wszystkich na kolację, a później na bal z okazji rozpoczęcia Turnieju. Życzę wszystkim jak najlepszych wyników i przede wszystkim dobrej zabawy. – Wszyscy zaczęli klaskać, po czym zabrali się do jedzenia.
Harry razem z Hanną mieli odprowadzić do dormitorium uczniów z Akademii Beauxbatons, a Draco z Padmą, uczniów z Durmstrangu. Osobami odpowiedzialnymi za oprowadzanie uczniów po Hogwarcie byli: Hermiona i Pansy. Pozostali prefekci mieli pomóc przy przystrajaniu Wielkiej Sali, a raczej przy demaskowaniu rzuconych wcześniej czarów. Harry i Draco wzięli do pomocy również pozostałą siódemkę uczestników Turnieju, ponieważ była potrzebna każda różdżka.
W pewnym momencie, do rzucającego czaru na rzeźby lodowe Harry’ego, podszedł Ron.
- Harry. – zaczął niepewnie. – Przepraszam, że tak zareagowałem. Wiem, że jestem dupkiem i za każdym razem obwiniam cię o nieistotne rzeczy. Ja… - urwał, westchnął i kontynuował – Jeśli cos do niego czujesz, to nie będę się temu sprzeciwiał. Nie myśl sobie, że jestem homofobem. W świecie czarodziejów takie związki są normalne, ja po prostu nie przepadam za Malfoy’em i tyle. Choć stwierdzam, że zmienił się ostatnio. Może nie zacznę pałać do niego sympatią, ale postaram się nie toczyć już więcej z nim otwartej wojny. Harry… Ja straciłem już Hermionę, nie chcę stracić jeszcze ciebie. Wasza przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna. – ze skruchą wpatrywał się w czubki swoich butów.
- Masz racje Ron, jesteś kompletnym dupkiem. – Harry ucieszył się, że jego przyjaciel tak szybko zrozumiał swój błąd – Ale w porządku. Tylko na przyszłość, postaraj się najpierw zrozumieć, że mam swój rozum i decyzje jakie podejmuję zależą tylko i wyłącznie ode mnie. Ja też nie chcę stracić naszej przyjaźni, ale nie chce też stracić Draco. Nie wiem jak długo to przetrwa, ale póki co jest mi dobrze tak jak jest. – Ron w końcu na niego spojrzał i uśmiechnął się niepewnie.
- Czyli między nami wszystko okej?
- Tak, ale jeśli zaraz nie pomożesz mi przy tych rzeźbach, to wszystko może się zmienić. – uśmiechnął się porozumiewawczo widząc, że lód już topnieje – zamawiał je Snape. – Na te słowa Ron z prędkością błyskawicy zaczął rzucać zaklęcia, aby choć jedna kropla nie spadła na podłogę.
Resztę czasu spędzili na przygotowaniach i żartach.  Znowu wszystko wróciło do normy.

***

Po skończonej kolacji, kilkanaścioro uczniów ustawiło się w rzędzie i wypowiedziało odpowiednią inkantację, aby pozbyć się ostatniego, najsilniejszego czaru, który rzucili na salę. Teraz oczom wszystkich ukazała się sala balowa. Na suficie tańczyło mnóstwo kolorowych światełek, które rozświetlały salę, ale jednocześnie pozostawiały ją w odpowiednim półmroku. Z boku pozostał tylko jeden stół, na którym ustawiono przekąski. W głębi ustawiono małe, okrągłe stoliki, przy których uczniowie mogli usiąść i odpocząć. Każdy był przykryty białym obrusem, a na środku stał wazon ze  świeżymi kwiatami. Podłoga była tak zaczarowana, że mieniła się srebrnymi i szafirowymi kryształkami. Porozwieszano przeróżne ozdoby, które doskonale kontrastowały z całym wystrojem. Wszystko wyglądało niesamowicie. Na podwyższeniu stał zespół, a zaraz za nimi Fatalne Jędze. Trzydziestka uczestników miała zacząć od tańca, więc ustawili się w pary.
Harry stanął obok Vivienne. Miała na sobie długą, dopasowaną, czerwoną suknie z głębokim dekoltem. Gorset wyszywany był w niewielkie kamienie, które mieniły się w świetle lamp, specjalnie zaświeconych na potrzeby tego tańca. Na szyi miała wisiorek z rubinem. Włosy spięła w wysoki kok. Gdzieniegdzie wypadały z niego kosmyki, tworząc artystyczny nieład. Wyglądała niesamowicie. Gdyby Harry nie był gejem, na pewno zwróciłby na nią uwagę. Wybraniec założył tradycyjną szatę wyjściową, w kolorze głębokiej czerni. Był lekko zdenerwowany tańcem z Viv. Miał nadzieję, że nie pomyli kroków. W końcu przez ostatnie dni tańczył tylko z Draco i to ze związanymi nogami.
Vivienne uśmiechnęła się do niego.
- Wyglądasz niesamowicie – powiedział, na co jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Ty też niczego sobie. Śmiem twierdzić, że nawet lepiej od Draco.
- Lepiej mu tego nie mów – roześmiali się – Wątpię, żeby jego ego to zniosło.
- Tak właściwie, to jeszcze nie zdążyłam wam pogratulować. Od początku wiedziałam, że was do siebie ciągnie – mrugnęła do niego.
- Dzięki Viv, ale nie bardzo rozumiem. Wszyscy od rana mi gratulują. Czuję się co najmniej jakbym miał wziąć z nim ślub, a my tylko ze sobą chodzimy.
- Nie mów mi, że nie wiesz, Harry. – Viv była lekko zdziwiona.
- Czego nie wiem?
- W świecie czarodziejów jest tak, że jeśli głowa jakiejś niezwykle szanowanej rodziny postanowi się upublicznić swój związek, tak jak wy zrobiliście to dzisiaj, to praktycznie rzecz biorąc są traktowani jako narzeczeni. Poza tym wszyscy wiedzą, że łączy was więź. Myślę, że jutro w proroku i kilku innych gazetach będziesz miał wszystko szczegółowo opisane.
Harry był w szoku. Nie zgadzał się na zaręczyny. Był z Draco dopiero dzień! To prawda, że wszyscy wiedzieli o ich więzi. Od ostatnich kilku dni, zaczęła przybierać na sile. Potrafili porozumiewać się telepatycznie, odczuć, gdy drugiemu zagrażało niebezpieczeństwo, czy też byli ze sobą doskonale zgrani, jakby byli jedną osobą. Potrafili czasem nawet wyczuć swoje uczucia. W końcu dyrektor wezwał specjalistów od więzi. Długo debatowali i stwierdzili, że muszą poszukać w jakiś starych książkach, bo od dawna czegoś takiego nie widziano. Odpowiedź miała przyjść za kilka dni. Póki co zupełnie o tym zapomniał. Więź tak szybko, jak się pojawiła, tak szybko się do niej przyzwyczaili. Była częścią ich życia. Nie przeszkadzała w funkcjonowaniu, więc po prostu przestali zwracać na nią uwagę. Jednak nawet więź nie zmieniała tego, że przecież nie postanowili z Draco się pobrać.
- Przecież dużo osób chodzi razem i wszyscy o tym wiedzą, dlaczego niby my mielibyśmy być traktowani inaczej?
- Mówiłam ci już. Rzadko zdarza się, że głowa jakiejś szanowanej i starej rodziny upublicznia swój związek nie biorąc przed tym udziału w konkurach. Harry, ty jesteś głową Potter’ów i Balck’ów. A Draco kiedyś będzie głową rodu Malfoy’ów. To o ciebie jednak tu chodzi. Nasi znajomi ze szkoły, albo mają rodziców, albo jakichś krewnych, którzy są traktowani jako przedstawiciele poszczególnych rodzin. Gdy skończą dwadzieścia jeden lat, większość z nich będzie głową rodu i wtedy nie będą mogli sobie pozwolić na zwykłe, jak wy to nazywacie, chodzenie. Aby poślubić drugą osobę, czy w ogóle z nią żyć, muszą wziąć udział w konkurach, jeśli rodzina kobiety, czy mężczyzny o którego rękę się starają żyje. Nie tylko ona, czy on musi się zgodzić, ale też krewni. W twoim wypadku nie masz nikogo, kto mógłby decydować, więc Draco nie musi brać udziału w konkurach. Ty również nie musisz, bo jesteś głową dwóch rodów, więc jego rodzina, choćby nawet była przeciwna, nie musi wyrazić zgody. Masz dwa nazwiska i w razie potrzeby możesz jednym obdarować przyszłego małżonka. - Oczy Harry’ego zrobiły się niczym spodki. Z otwartą buzią patrzył na przyjaciółkę. – Tylko mi nie mów, że nie wiedziałeś?
- Nie… nie wiedziałem.
- Czy Draco zapytał cię o upublicznienie związku? – zapytała podejrzliwie.
- Tak… Znaczy ja myślałem, że to chodzi o to, czy chce aby szkoła się o nas dowiedziała. Nie sądziłem, że tak jakby przyjmuję oświadczyny! – Harry był przerażony.
- Cóż… Jeśli tego nie chcesz, to będzie trochę trudno to odkręcić, ale dopóki nie jesteście związani więzią małżeństwa, możecie się rozstać. Tylko potem nie możecie już do siebie wrócić. Wasza więź komplikuje sprawę. Zostanie ona zabezpieczona odpowiednimi zaklęciami, żeby nie sprawiała problemów w osobnym życiu, ale jeśli do siebie wrócicie, to prawdopodobnie tego nie przeżyjecie. To bardzo silna magia Harry. Wiem cos o tym, ale pozwól, że opowiem ci innym razem, bo to nie miejsce ani czas na takie opowieści. Obiecaj mi tylko, że wstrzymasz się z decyzją dopóki nie poznasz prawdy. Wiem, że jesteś zły na Blondyna, ale jeśli naprawdę coś do niego czujesz, to poczekaj. Skutki mogą być opłakane.
Harry pokiwał głową na znak zgody. Wszystko rano zapowiadało się tak pięknie. Widocznie taki los Wybrańca.
„Czy ja naprawdę zawsze muszę się w coś wpakować?!” – zastanawiał się.
- Harry, teraz musisz się skupić. Wiem, że to trudne, ale na przemyślenie całej sprawy będziesz mieć czas później. Zaraz zacznie się taniec, chodź.
Gryfon wiedział, że Viv ma rację. Postanowił wszystko przemyśleć, dopiero jak pozna całą prawdę o więzi i reszcie. Teraz musiał wziąć się w garść.
Pary stanęły naprzeciw siebie. Orkiestra zaczęła grać. Cała trzydziestka równo zaczęła tańczyć. Bal się rozpoczął.