sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział V

Hej wszystkim :D
Przybywam z piątym rozdziałem. Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale ciągle coś mi wypadało, albo po prostu wena mi nie sprzyjała. Wyszło, no cóż, może trochę chaotycznie i ze zbyt szybko toczącą się akcją, ale mam nadzieję, że się nie zawiedziecie. Starałam się z całych sił i to chyba jedyne moje usprawiedliwienie.
To chyba najdłuższy spośród wszystkich rozdziałów, bo wyszło mi aż 8 stron O.o Za błędy przepraszam. Wiem, że zapewne pogubiłam przecinki i zdarzają się literówki i powtórzenia, ale chciałam jak najwcześniej dodać kolejny rozdział. Postaram się wszystkie dotychczasowe rozdziały poprawić w najbliższym czasie :)
Chciałam jeszcze tylko podziękować wszystkim, którzy komentowali poprzedni rozdział ;) Jest mi ogromnie miło, że aż tyle osób to czyta :D Dziękuję za ponad 1600 wejść :D Jesteście wielcy! Mam nadzieję, że będzie Was jeszcze więcej :) Zapraszam do komentowania. Każdy nawet najkrótszy komentarz, motywuje mnie do dalszego pisania. Przypominam, że możecie też pisać swoje pomysły w komentarzach pod postem zatytułowanym "Pomysły czytelników", który znajdziecie w menu ;) 
Trzymajcie się i miłego czytania :D
Serka.

Rozdział V


Mijały kolejne dni szkoły. Na każdej lekcji, dało się wyczuć usilne starania niemal wszystkich uczniów, by nauczyciele dostrzegli, że coś im się udało. Każdy chciał już niebawem zostać wybrany na uczestnika Turnieju. Jednak była też spora grupka, która typowała swoich kandydatów, zakładając się o to z innymi. Zastanawiano się ilu uczniów wybiorą z poszczególnych Domów. Każdy miał swojego faworyta, któremu kibicował. Wszyscy wiedzieli, że ci, którzy przystąpią do konkursu, muszą wykazywać zdolności z wielu dziedzin. Cała szkoła miała nadzieję na wygraną, jednak mieli świadomość tego, że pozostałe dwie drużyny będą niemałą konkurencją. Dziesiątkę wybrańców mieli poznać już następnego dnia, w piątek.
Harry przez cały tydzień unikał Draco. Ten z resztą robił dokładnie to samo. Nie widywali się w salonie, w Wielkiej Sali, a nawet na lekcjach każdy siadał w najbardziej oddalonym od drugiego kącie. Żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, że ten drugi cierpi tak samo. Jednak duma obojga, nie pozwalała im na wyciągnięcie do siebie ręki.
Potter wmawiał sobie, że najważniejsza dla niego jest szkoła. Chodził smutny, zamyślony i zapominał o najważniejszych rzeczach. Hermiona i Ron próbowali coś z niego wyciągnąć, ale ten usilnie wmawiał im, że wszystko jest w porządku i jest po prostu zmęczony ciągłą nauką do późna.
Malfoy natomiast, szukał ucieczki w dogryzkach młodszym, kłótniach z przyjaciółmi i samotności. Tylko kiedy był sam, pozwalał sobie na smutek. Jednak, gdy w pobliżu znajdowali się ludzie, wykazywał się straszną jędzowatością. Nawet jego przyjaciele, przyzwyczajeni do pozy arystokratycznego dupka, nie wiedzieli, co się z nim dzieje. Wiele razy próbowali do niego dotrzeć, ale ten tylko jeszcze bardziej zamykał się w sobie.
Harry’emu, mimo ciągłego roztargnienia, w końcu udało się przeprowadzić nabór do Drużyny. Pewnej nocy powiedział sobie dość i chyba podziałało na jakiś czas, bo przynajmniej mógł skupić się na treningu i wyborze nowych graczy. Świeżutkimi nabytkami Gryfonów, okazali się: Ryan Henry – uczeń trzeciej klasy, objął pozycję pałkarza i Jennifer Down – uczennica czwartej klasy, objęła pozycję ścigającej. Oboje byli szybcy, zwinni i zdecydowanie przewyższali talentem resztę, która się zgłosiła, tak więc Kapitan Gryfonów, wybrał tę dwójkę. Nowy skład miał za sobą już dwa treningi, na które ku uciesze Pottera, nie wtargnęli Ślizgoni. Dobrze się wszyscy dogadywali, a przede wszystkim tworzyli zgraną grupę. Teraz w skład drużyny wchodziły trzy zawzięte, szybkie i zgrane ścigające, dwóch znakomitych pałkarzy, genialny obrońca i ścigający, któremu nie dorównywał nikt w Hogwarcie.
Rodzeństwo Riddle nadal budziło niemała sensację. Nathaniel okazał się znakomitym uczniem. Znał wiele zaklęć, ważył perfekcyjne eliksiry i był niezawodnym ścigającym w drużynie Ślizgonów, do której dostał się wraz ze swoją siostrą. Był uprzejmym chłopakiem i coraz większa grupa osób zaczynała się do niego przekonywać. Gdyby nie nazwisko, nikt nie powiedziałby, że ten nastolatek jest synem samego Lorda Voldemorta. Zaledwie w ciągu pierwszych dni roku szkolnego, stał się ulubieńcem wielu nauczycieli.
Vivienne dorównywała we wszystkim bratu. Już na pierwszych lekcjach, wykazała się ogromną wiedzą z zakresu rzucania zaklęć, czy znajomości przeróżnych ziół. Mimo, że nadal miała niewyparzony język i non stop pakowała się w kłopoty, starała się zmienić. Po woli widać było, że jej metamorfoza idzie we właściwym kierunku. Dziewczyna pragnęła akceptacji brata. Chciała stać się lepsza tylko i wyłącznie dla niego. Nathaniel, jako jedyny z rodziny ją zaakceptował i nie odrzucił. Dał jej szansę. Chciał, by siostra stała się lepszym człowiekiem, bo wiedział, że potrafi. Viv nie potrafiła tak z dnia na dzień porzucić złych obyczajów. Została wychowana w zupełnie innej atmosferze. Jednak usilnie się starała. Z początku wszyscy podchodzili do niej z dystansem. Jednak po jakimś czasie, zaczęły pojawiać się nieśmiałe uśmiech które, dodawały jej odwagi i nadziei, że może stać się lepsza.


***

W końcu nadszedł wyczekiwany przez wszystkich piątek. Już na ostatniej lekcji poprzedzającej kolację, wszyscy byli nie do wytrzymania, więc większość nauczycieli skończyła przed czasem, widząc, że i tak nic z tego nie będzie. Każdy stawił się punktualnie w Wielkiej Sali i zajął swoje miejsce. Słychać było tylko ciche podniecone szepty. Uczniowie z niecierpliwością czekali, aż profesor Dumbledore wyczyta listę uczestników. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Po kwadransie nikt już nie mógł usiedzieć na miejscu. W końcu do Sali wszedł uśmiechnięty dyrektor. Szedł wolnym krokiem, co jeszcze bardziej denerwowało uczniów, którzy samym spojrzeniem chcieli popchnąć profesora, aby stąpał szybciej. Gdy w końcu stanął na mównicy, wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Witam was moi kochani uczniowie. Po waszych minach widzę, że jesteście niezwykle ciekawi tego co za chwilę ogłoszę. Nie przedłużając, oto lista uczestników pierwszego w historii Wielkiego Turnieju Magii. – z dumą zaakcentował ostatnie słowa - Kogo wyczytam, proszę, żeby przyszedł na środek.  – nastała cisza, wiele uczniów ściskało kciuki, jedni z nadzieją, że wybiorą właśnie go, a drudzy, że na środku stanie ich kandydat i zgarną niezłą sumkę. – Hermiona Granger – wszyscy przy stole Gryffindor’u zaczęli klaskać. Dziewczyna z uśmiechem wstała i pomaszerowała na środek Sali. – Ginny Wesley – ponownie przy tym samym stole zabrzmiały gromkie brawa – Luna Lovegood, Susan Bones – znowu słychać było klaskanie – Neville Longbottom – chłopak z niedowierzaniem wstał i stanął obok koleżanek – Ronald Wesley – rudzielec z dumą pomaszerował na środek – Nathaniel Riddle – Ślizgoni zaczęli klaskać – Draco Malfoy – tutaj brawa były jeszcze głośniejsze – Harry Potter – wszyscy w Gryfindorze krzyczeli z radości, to był piąty uczeń z ich Domu. Chłopak z uśmiechem pomaszerował do swoich znajomych. Starał się jednak, stanąć w jak największej odległości od Blondyna – i ostania uczestniczka Vivienne Riddle – wszyscy z początku byli w szoku. Ślizgoni klaskali swojej koleżance, która z podniesioną głową wyszła na środek zajmując ostatnie miejsce. – Przedstawiam wam dziesiątkę najlepszych z najlepszych. – dyrektor uśmiechnął się, a w sali zabrzmiały gromkie brawa i wiwaty - W ciągu najbliższych miesięcy będą rywalizować z pozostałymi dwoma grupami. Zmierzą się z wieloma trudnymi zadaniami. Od teraz są jedna drużyną. Już za dwa tygodnie zawalczą o Puchar Turnieju. Zasady zostaną wyjaśnione, gdy pozostałe drużyny do nas przybędą. Liczę, że przyjmiecie ich jak najlepiej potraficie. Tak więc zaczynajmy biesiadę – na stołach pojawiły się przeróżne potrawy, za które z apetytem zabrali się uczniowie – A waszą dziesiątkę proszę o przyjście do mojego gabinetu zaraz po kolacji. – zwrócił się do stojących na środku – Mamy wiele do omówienia. – uczniowie skinęli głowami i odeszli na swoje miejsca.
Każdy z nich nadal niedowierzał, że to właśnie on został wybrany. Przy swoich stołach zostali przyjęci z wielkim entuzjazmem. Nawet uczniowie z innych Domów im gratulowali. Chyba nadeszły dni, że nie tylko ta wybrana dziesiątka stała się jedną drużyną, ale cały Hogwart.

***
Po skończonej kolacji, uczestnicy konkursu spotkali się przed wejściem do Wielkiej Sali, aby wspólnie udać się do dyrektora. W gabinecie ustawiono okrągły stół. Dumbledore siedział przy swoim biurku, ale gdy zobaczył uczniów, wstał i zapraszającym gestem pokazał żeby usiedli. Sam również do nich dołączył.
- Gratuluję wam dostania się do Turnieju. Nauczyciele nie bez powodu wybrali waszą dziesiątkę. Każdy z was jest niezwykle uzdolnionym czarodziejem. Razem tworzycie grupę najlepszych czarodziei naszej szkoły. Chcę z wami omówić kilka kwestii. Ogólne zasady Turnieju, zostaną przedstawione, gdy przybędą pozostałe dwie drużyny, jednak mamy jeszcze sporo spraw do omówienia.  – spojrzał po swoich uczniach i uśmiechnął się – Pierwsza kwestia dotyczy wyboru lidera. Jako, że jest was parzysta ilość, może się zdarzyć tak, ze głosując za czymś, będzie po równo, więc do kogoś musi należeć ostatnie słowo. Czy ktoś jest chętny objąć tę pozycję? Zastanówcie się jednak dobrze, bo to na tym kimś będzie spoczywała ogromna odpowiedzialność podejmowania ważnych decyzji. – rozejrzał się po uczniach, ale nikt się nie zgłosił – Ktoś kogoś proponuje? – zapytał ponownie.
- Jestem za Harry’m – odezwał się Ron, a kilkoro uczniów pokiwało głowami.
- Dlaczego zawsze Potter? – zaczął Draco – Potter tu, Potter tam. Nie możemy wybrać chociaż raz kogoś innego?
- Chyba siebie nie proponujesz, Malfoy – syknął Rudzielec.
- A czemu nie? W czym niby jestem gorszy od niego?
- Pomyślmy. Może w tym, że jesteś zwykłym Śmierciożercą – rozkręcał się Weaslay.
- Dość! – krzyknęła Hermiona – Mamy się dogadać. Od dzisiaj tworzymy jedną drużynę. Jak się będziemy kłócić, do niczego nie dojdziemy. Panie profesorze – zwróciła się do dyrektora – Czy możemy głosować?
- Oczywiście panno Granger. – uśmiechnął się do niej i zwrócił do reszty - A więc kto jest za tym, żeby panna Granger została liderem grupy?
Prawie wszyscy prócz Draco i Vivienne, podnieśli ręce. Hermionę zatkało. Nie o to jej chodziło.
- No to uzgodnione – ucieszył się dyrektor. – Czy zgadzasz się objąć tę funkcję? – zapytał dziewczynę.
- Yyy… no, tak. Jeśli oni tego chcą. – nieśmiało się uśmiechnęła.
- Cudownie. Możemy przejść do kolejnej sprawy. Skoro bierzecie udział w Turnieju, jako drużyna musicie mieć miejsce, w którym w spokoju będziecie mogli się naradzać i podejmować decyzje. Do tego celu został przygotowany pokój na trzecim piętrze. Znajduje się pod posągiem smoka, a hasło brzmi: kolorowe landrynki. – wyszczerzył zęby w uśmiechu. Każdy wiedział, że dyrektor uwielbia słodycze, ale żeby takie hasło? – Każdy z was może tam przebywać. Mieszkać będziecie nadal tam, gdzie dotychczas. Pokój będzie służył wam jako coś na rodzaj bazy. Uczniom z Durmstrangu i Beauxbatons przygotowaliśmy dormitoria mieszkalne, ale wam nie są one potrzebne, więc otrzymujecie tylko pokój. Myślę, że to nie problem. – uczniowie zgodnie pokiwali głowami, zadowoleni, że nawet taki szczegół jak „baza”, został dopięty. – kolejną sprawą jest wybór drużyny Quiddtcha. Musicie wspólnie zastanowić się, kto obejmie jaką pozycję. Do jutra podajcie mi skład. – Hermiona skinęła głową, wiedząc, że nie będzie łatwo pogodzic dwóch genialnych ścigających, ale jako liderka musi sobie z tym poradzić. Dyrektor kontynuował - Pamiętajcie, że Turniej może być chwilami niebezpieczny. Będziecie musieli wykazać się ogromną wiedzą i umiejętnościami. Jeśli ktoś z was nie czuje się na siłach, może zrezygnować teraz. Potem nie będzie już odwrotu. – nikt nie chciał rezygnować, więc wszyscy pokiwali przecząco głowami – Tak myślałem. Jest jeszcze kwestia balu powitalnego. Razem z nauczycielami, postanowiliśmy, że tak samo, jak w Turnieju Trójmagicznym, uczestnicy rozpoczną go tańcem. Ze względu na to, że naszymi gośćmi będą tylko uczestnicy konkursu i dyrektorzy ich szkół, prosiłbym was, abyście dobrali się w pary, w tym gronie. Pięć par z każdej szkoły poprowadzi pierwszy taniec. Mam nadzieję, że to też nie będzie dla was problemem. Myślę, że na dzisiaj to wszystko. – wstał od stołu, a uczniowie zrobili to samo. – Cieszę się, że zostaliście wybrani. Mam nadzieję, że potraktujecie ten Turniej nie tylko jako konkurencję, ale też dobra zabawę. Pamiętajcie, że jesteście jednością. Każda kłótnia w waszej drużynie, będzie działała z korzyścią dla przeciwnika. Życzę wam powodzenia. Dobrej nocy moi mili.
- Dobranoc panie profesorze – odpowiedzieli uczniowie i opuścili gabinet.
- Stójcie. - Zatrzymała ich Hermiona. – Musimy jeszcze ustalić skład drużyny. Jest jeszcze trochę czasu do ciszy nocnej, więc proponuję pójść do naszego pokoju i w spokoju to omówić.
- Jasne – zgodzili się i poszli za swoja liderką.
Gdy dotarli na miejsce, Hermiona wypowiedziała hasło. W ścianie pojawiły się drzwi, przez które weszli.
Pokój był sporych rozmiarów. Przy jednej ze ścian stały regały z książkami. Na innej, był ogromny kominek, przed którym ułożono wielkie poduszki. Nad nim wysiały godła wszystkich czterech domów. Na środku stał niski stół, a wokół niego dwie kanapy i fotele. W rogu zaś był okrągły stolik, na którym stał wazon i szklanki. Przed oknem ustawiono biurko z pergaminem i piórami. Całość prezentowała się bardzo przytulnie.
Cała dziesiątka usadowiła się na kanapach. Hermiona zajęła jeden z foteli, uprzednio biorąc czystą kartkę papieru i jedno z piór.
- Wiem, że siódemka z nas gra w Quidditcha, więc nie będzie problemu z wyborem osób. Nie znam się za bardzo na tym, ale sądzę, ze uczciwie będzie, jak będziecie zajmowac te pozycje, które zajmujecie dotychczas. Ron – zwróciła się do Rudzielca – będziesz obrońcą. – pokiwał z zadowoleniem głową – Myślę, że to uczciwe, bo nikt z Was nie jest obrońcą w swojej drużynie. Ginny, Nathaniel i Vivienne, będziecie ścigającymi – cała trójka była zadowolona tą decyzją – Ty, Susan obejmiesz pozycję pałkarza. – dziewczyna uśmiechnęła się -  Zostajecie mi wy dwaj – spojrzała na Harry’ego i Draco’na. – Wiem, że oboje jesteście szukającymi i kapitanami. Sądzę, że każdy z was powinien zatrzymać jedno z dotychczasowych stanowisk. Wiem, że oboje jesteście świetnymi szukającymi, ale niestety nie możemy mieć dwóch osób na jednej pozycji. Tak więc jeden z was zostanie szukającym, a drugi kapitanem drużyny i pałkarzem. Nie mam pojęcia, jak to uczciwie rozstrzygnąć, więc zagłosujemy. Żeby było sprawiedliwie, decyzje podejmie reszta drużyny. – oboje skinęli głową. Draco nie miał ochoty iść na ugodę, ale decyzja musiała zostać podjęta, więc postanowił się tym razem nie kłócić. W najgorszym wypadku będzie kapitanem i, i tak zrobi,  co zechce.
Hermiona podała piątce kolegów kawałki pergaminu i nakazała zapisać imię nowego szukającego, bo wiedziała, że to tą pozycję chcą objąć obaj. Po chwili pozbierała głosy i ułożyła je na stole. Dwa za Draco, Trzy za Harry’m.
- Tak więc Harry zostaje szukającym, a Draco kapitanem i pałkarzem. Czy ktoś ma jakieś wątpliwości?
Nikt się nie odezwał. Nawet Draco, który był zawiedziony, że to nie jego wybrali. Z drugiej strony cieszył się, że został kapitanem. W końcu będzie mógł się zemścić na zarozumiałym Potterze. W dodatku na tym samym polu bitwy.
- To dziękuję wam za spotkanie. Myślę, że kolejne będzie jutro. Musimy ustalić, kto jest w czym dobry, żeby potem długo się nie zastanawiać nad wyborem. Do zobaczenia jutro. – Wstała i wyszła razem z Ginny.
Reszta również opuściła pokój i udała się do siebie.
Harry starał się wlec jak najdłużej potrafił. Widział, że Draco szybkim krokiem oddalał się prawdopodobnie do ich dormitorium. Cały tydzień go unikał, więc i dziś nie chciał choćby wracać z nim do pokoju. Był niezwykle szczęśliwy, że to on został wybrany jako szukający, a nie Ślizgon.  Jednak nie koniecznie skakał z radości z powodu wyboru do Turnieju. Miał złe wspomnienia po poprzednim. Mimo wszystko, nie zamierzał rezygnować.
„Co było to było. Voldemort nie żyje, a to tylko zwykły konkurs magiczny.” – powtarzał w myślach.
Dotarł do Dormitorium i z ulgą stwierdził, że Ślizgona nie ma. Rozłożył się na kanapie i przez chwilę wpatrywał w ogień skaczący w kominku. Postanowił wziąć szybki prysznic i położyć się spać. Jak postanowił tak zrobił. Po kwadransie już oddał się w objęcia Morfeusza.

***
- Potter, wstawaj. Ile można spać. – usłyszał głos dobiegający z przeciwnej strony. Lekko rozchylił powieki i ujrzał Draco’na stojącego we framudze drzwi do jego sypialni. Od razu się rozbudził.
- Co ty tu robisz!? Po jakie licho włazisz do mojego pokoju? – oburzony spojrzał na współlokatora.
- Masz dziesięć minut. Widzimy się na boisku. – powiedział i po prostu wyszedł.
Harry przez chwilę nie wiedział o co chodzi. Dopiero po paru sekundach uświadomił sobie, że Draco jest kapitanem drużyny i pewnie chce zrobić pierwszy trening.
Spojrzał na zegarek. Była dopiero piąta. PIĄTA!
„Powaliło go” – pomyślał zły na Blondyna.
Zwlókł się z łóżka i podszedł do szafy. Miał zamiar wyciągnąć strój do Quidditcha, jednak jego wzrok padł na nowe odzienie. Wyciągnął je z szafy. Okazało się, że Dumbledore przysłał mu nowy strój do gry. Ten nie był w kolorach Gryffindoru. Był cały czarny z dodatkami szarego. Na plecach widniały połączone godła czterech Domów. Harry z zadowoleniem wciągnął nowe ubranie. Leżało jak ulał. Prezentował się w nim znakomicie. Odwrócił się i zobaczył na biurku małą fiolkę i karteczkę do niej przyczepioną.
„Kolejna niespodzianka” – ucieszył się i przeczytał karteczkę:
„Pomyślałem, że niewygodnie jest ci grać w okularach. To eliksir trwale poprawiający wzrok. Dzięki niemu szkła nie będą ci już potrzebne. Do dna!”
Nie wiedział od kogo jest eliksir. Pomyślał, że pewnie od Dumbledora, tak jak nowy strój. Odkorkował butelkę i wypił całą zawartość. Smakował ohydnie. Po chwili kompletnie nic nie widział.
„No pięknie. Oślepłem” – pomyślał.
Uświadomił sobie, że nadal ma okulary. Zdjął je i od razu wszystko stało się wyraźne.
- Super – powiedział na głos.
Ucieszony zbiegł na dół i udał się na boisko.
Na miejscy był tylko Draco. Rozglądał się, ale nie widział nikogo innego. Nawet na trybunach.
„Świetnie, po prostu świetnie” – wiedział, że Blondyn zrobił to specjalnie. Mścił się za ostatnie. Jednak był jego kapitanem i chcąc nie chcąc, musiał go słuchać.
Spojrzał na niego z mordem w oczach. Tamten z niewzruszonym wyrazem twarzy powiedział tylko:
- Dwadzieścia okrążeń. Teraz.
Harry wsiadł na miotłę i wykonał polecenie. Z dołu słyszał ciągłe: „Szybciej Potter. Latasz jak ciota! Staruszka z chodzikiem porusza się szybciej.” 
Gryfon przyspieszył. W ciągu kilkudziesięciu sekund zrobił ostatnie kółka. Wylądował tuż przed Ślizgonem.
- Coś jeszcze, Malfoy? – zapytał spoglądając mu prosto w oczy.
- Panie kapitanie. Masz mi mówić panie kapitanie – odparł Draco – Lecisz do pętli, stajesz na miotle, przeskakujesz pętle i lecisz dalej.
- Do reszty cię powaliło.
- A co? Boisz się? Potter trzęsie dupą – zaczął się wyśmiewać Ślizgon.
Harry aż kipiał ze złości. Wsiadł na miotłę i zrobił, co mu kazano.
- Dwadzieścia razy! – krzyknął z dołu kapitan.
Draco był pod niemałym wrażeniem. Mało który zawodnik potrafił coś takiego zrobić. A tym bardziej bez dodatkowych ćwiczeń. Nie chciał zabić Pottera. Co to, to nie. W razie czego był gotów go złapać. Po prostu chciał się przekonać jak bardzo zdolny jest szukający. I nie ukrywajmy, chciał też się zemścić, pokazując, że to on tutaj rządzi.
Drugą rzeczą, która zatkała Blondyna, były te cudowne zielone oczy. Potter nie miał okularów i dzięki temu wyglądał zupełnie inaczej. Jego cudne patrzałki w kolorze avady doprowadzały chłopaka do szaleństwa. Nie mógł jednak dać tego po sobie pokazać, więc, gdy tamten spojrzał mu w oczy, wytrzymał te spojrzenie. W końcu od dziecka ćwiczył pozę obojętnego dupka.
Gryfon kończył swoje ćwiczenie. Mimo, że Ślizgon doprowadził go do furii, widząc jego zdziwienie, po tym jak pierwszy raz przeskoczył nad obręczą, teraz wykonywał je z satysfakcją.
Wylądował tym razem w bezpiecznej odległości od Malfoy’a.
- Wypuszczam znicz. Masz go złapać z zamkniętymi oczami – przebiegle uśmiechnął się Draco. Rzucił mi czarną przepaskę na oczy i wypuścił znicz.
Harry przez chwilę stał w osłupieniu. Jednak nie chcąc pokazywać słabości, założył opaskę. Znicz zaświstał tuż koło jego uszu. Wsiadł na miotłę i z początku chwiejnie, a potem już coraz pewniej, wzbił się w powietrze. Zatrzymał się nad ziemię, nachylił do trzonka i nasłuchiwał. Nie było wiatru, wiec chłopak miał nadzieję, że usłyszy świst skrzydeł. Pokonywał niewielkie odległości, zatrzymywał się co chwilę i nasłuchiwał. Po kilkunastu minutach miał już ściągnąć opaskę z oczu, gdy nagle usłyszał. Z początku bardzo ciche, a potem coraz głośniejsze. Wszędzie poznałby ten dźwięk. Znicz był blisko. Wychwycił w którym mniej więcej kierunku powinien lecieć. Brnął do przodu za oddalającym się dźwiękiem. Przyspieszył. Był blisko. Bardzo blisko. Wyciągnął rękę i chwycił. W tym samym momencie w coś uderzył. Pochłonęła go ciemność.

***
- Budzi się – usłyszał głos.
Otworzył oczy i zobaczył białe plamy. Po chwili wzrok mu się przyzwyczaił. Nad nim stała Hermiona i Ron. Chciał usiąść, ale tępy ból głowy uniemożliwił mu to.
- C-coo się stało? – zapytał zachrypniętym głosem.
- Uderzyłeś się w obręcz. Draco cię tu przyniósł. Nie martw się zostanie ci tylko siniak. O dziwo nic sobie nie złamałeś. Harry, co ci strzeliło do głowy, żeby latać z zamkniętymi oczami? – zapytała przyjaciółka.
Do Harry’ego zaczynały docierać informacje. On go tu przyniósł. Nie upadł. Nie powiedział, że kazał mu latać z przepaską na oczach. Zabije go.
Nie zważając na protesty przyjaciółki, wstał z łóżka i pomaszerował w stronę swojego dormitorium.
- Harry! – wołała za nim Hermiona – Nie wolno ci jeszcze wstawać. Miałeś lekki wstrząs mózgu. Harry! – ale tego już nie było.
Brnął z wściekłością przed siebie. Z impetem otworzył drzwi do salonu. Blondyn wylegiwał się na kanapie. Podszedł do niego i złapał go za koszulę stawiając na nogach. Nigdy by nie pomyślał, że ma tyle siły.
- Ty wredna, obślizgła fretko! Nie mam pojęcia dlaczego chciałeś mnie zabić, ale trzeba było to zrobić od razu, a nie robić sobie ze mnie żarty! – wyparował.
- Gdybym chciał cie zabić, nie złapałbym cię – powiedział spokojnie Blondyn.
Harry przez chwilę nie rozumiał. Jak to go złapał? Przecież specjalnie kazał mu latać z zawiązanymi oczami. Chciał go upokorzyć. I mu się udało. Wszyscy myśleli, że jak debil latał z zamkniętymi oczami, a cudowny Draco złapał go, by sobie nie zrobił krzywdy. Miał dość zgrywania ofiary, którą ktoś musiał wybawić z opresji. Miał dość zabawiania się nim.
- Znajdź sobie innego szukającego. Rezygnuję. – odwrócił się. W drzwiach stała Hermiona.
- Wybacz Hermiona, ale to nie dla mnie. Nie będę robił z siebie durnia. Nie chce mieć z nim nic wspólnego. – wycelował palcem w Ślizgona i wyszedł.
- Harry zaczekaj! – wołała za nim przyjaciółka.
Zatrzymał się. W końcu ona nie była niczemu winna.
- Harry, porozmawiajmy. – skinął głową i usiadł na ziemi. Dziewczyna dołączyła do niego. – Nie mam pojęcia, co między wami zaszło. Ale widzę Harry, że coś się dzieje.
- Nic się nie dzieje. Jakbyś nie zauważyła, nienawidzę Malfoy’a od pierwszej klasy. Mam go już po prostu dość.
- Wiem, że nie o to chodzi. Znam cię, Harry. Powiedz mi.
- Nie ma o czym.
- Przestań. Jestem twoją przyjaciółką. Nie musisz wiecznie zgrywać twardziela. – chłopak westchnął.
- Nie chce o tym dzisiaj gadać. Wybacz. To nie dlatego, że ci nie ufam. Po prostu muszę sobie wszystko przemyśleć. Nie martw się. Nie odejdę z drużyny. Robię to tylko i wyłącznie dla ciebie. Wiem, że Dumbledore nie byłby zachwycony. Przepraszam. – wstał i odszedł.
Wiedział, że musi nauczyć się współpracować z Draco. Miał świadomość, że to będzie trudne. Blondyn budził w nim skrajne emocje. Jednak dla dobra drużyny musiał schować dumę do kieszeni.
Wrócił do pokoju. Ślizgon siedział w fotelu i wydawał się na niego czekać, bo gdy tylko go zobaczył, wstał.
- Harry… – zaczął, ale Gryfon tylko trzepnął drzwiami od sypialni.
Współpracować z nim musi, ale nikt go nie zmusi do rozmowy.

***
- Diable, masz może ognistą? Wódkę? Koniak czy cokolwiek? Byle mocne – Draco wparował do sypialni Blaise’a, który leżał na łóżku pogrążony w lekturze.
- Może tak najpierw jakieś cześć? – spojrzał na niego sponad okładki i zobaczył, że przyjaciel nie żartuje, naprawdę chciał się upić.
 Wstał i podszedł do szafy. Wyjął dwie butelki jakiegoś trunku, bo wiedział, że jedna nie wystarczy.  Draco już rozsiadł się na swoim dawnym łóżku. Zabini nalał płyn do dwóch kieliszków i jeden podał przyjacielowi.
- No, to co tym razem?
Blondyn najpierw przekręcał kieliszkiem tak, że napój przelewał się po ściankach, a potem patrząc w jakiś odległy punkt wychylił całą zawartość. Wyciągnął rękę do przyjaciela, który dolał mu alkoholu. Teraz od razu wypił wszystko.
- Nie radzę sobie z tym, Blaise. Chyba pierwszy raz w życiu, ale taka jest prawda.
- Aha, czyli problem TEJ natury. – nalał mu. Sam nic nie wypił.
Draco skinął głową i wypił trzeci kieliszek.
- Daj mi to – zażądał od przyjaciela. Tamten podał mu butelkę.
Zapełnił dwie trzecie naczynia i od razu wypił całość. Czuł, że płyn rozgrzewa go od środka. Chciał się dziś upić. Chciał choć na chwilę zapomnieć.
Blaise nie był dobry w pogadankach. Wiedział z resztą, że przyjaciel nie lubi rozmawiać z nim o takich rzeczach. Siedział z nim w milczeniu. W pewnym momencie do pokoju weszła Pansy.
- Cześć Blaise, czy masz może… - urwała widząc drugiego przyjaciela. Siedział i patrzył na tylko sobie wiadomy punkt. Nawet nie zauważył jak weszła. – A temu co? – zwróciła się do Zabini’ego.
- A jak myślisz? – porozumiewawczo spojrzał na nią przyjaciel.
Pansy załapała. Usiadła obok Blondyna.
- Mi też nalej – zwróciła się do Diabła.
- Draco – starała się zwrócić jego uwagę – nie sądziłam, że aż tak cię weźmie.
Chłopak dopiero teraz zauważył jej obecność.
-Myślisz, że to, co wtedy mówiłem było ściemą? Myślisz, że przez tyle lat nadal by to trwało, gdyby nie było na poważnie? – spojrzał przyjaciółce w oczy. – Pans, myślałem, że zapomnę. Miałem nadzieję, że dam sobie spokój. – pociągnął kolejny łyk i wrócił do gapienia się w przestrzeń. Po chwili dodał:  – Ale nie wyszło.
 Dziewczyna poklepała go po ramieniu.
- Draco, przecież jesteś największym przystojniakiem szkole. Ba, jesteś największym ciachem na tej półkuli. Jesteś inteligentnym i wrażliwym facetem. Potrafisz oczarować każdego. Nie wierze, że tym razem się nie udało. Zawalcz. Przecież wiem, że potrafisz. Nie znam drugiej osoby takiej jak ty. Zawsze osiągasz, to co chcesz. Wiem, że dasz radę.
- Daj spokój.
- To ty daj spokój! Biadolisz jak baba. Jesteś Draco Malfoy! Tak czy nie? – Pansy stwierdziła, że mówienie mu komplementów, nic nie pomoże.- Zawsze osiągasz, to co chcesz. Więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Chłopak wzruszył ramionami
- Wiesz, że i tak nic z tym nie zrobię – zrezygnowany, coraz bardziej się upijał.
- Jeśli ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię. Wiesz, że jestem do tego zdolna. – uśmiechnęła się przebiegle.
Draco doskonale wiedział, do czego była zdolna przyjaciółka. To by się dobrze nie skończyło. Na pewno by się dobrze nie skończyło. Musiał podjąć najlepszą decyzję z możliwych.
- Dobra, zawalczę.
- No i o to chodzi! – ucieszyła się, że osiągnęła cel – Ale pamiętaj. Masz się dobrze starać, bo jak się dowiem, że robisz to od niechcenia, to wiesz co będzie – mrugnęła do niego, ale zaraz spoważniała.
- Wiem Pans, wiem. – chłopak nadal nie wierzył, że mu się uda. Postanowił jednak posłuchać przyjaciółki. Kobieca intuicja i te sprawy.

***
O ósmej cała dziesiątka zebrała się w ich nowym pokoju narad. Hermiona chciała omówić z nimi nową strategię na najbliższe dwa tygodnie.
- Mimo, że zostaliśmy wybrani z całej szkoły, jako dziesiątka najlepszych, myślę, że nie możemy spoczywać na laurach – zaczęła dziewczyna. Bardzo dobrze czuła się w roli liderki. To było coś dla niej. – Każdy z was jest w czymś dobry, ale każdy z nas ma swoja słabą stronę. Ten Turniej będzie chciał wywlec na światło dzienne, właśnie nasze pięty Achillesa. – wszyscy spojrzeli po sobie, bo nikt poza Harry’m i Hermioną, nie wiedział czym u licha jest pięta Achillesa. Dziewczyna to zauważyła i skarciła się w myślach – Chodzi o to, że zadania będą trudne i możemy polec na naszych słabościach. Mam taką propozycję. Myślę, że powinniśmy po lekcjach spotykać się gdzieś, aby doskonalić nasze umiejętności. Będziemy pomagać sobie nawzajem. Co wy na to?
- Dobry pomysł – zgodziła się Ginny i Luna.
Reszta również z aprobatą pokiwała głowami.
- A więc zaczynamy od jutra. Zostaje sprawa miejsca. Jakieś propozycje?
- Może Pokój Życzeń? – odezwał się znudzony Draco.
- Pokój czego – zdziwiła się Vivienne.
- No tak! – ucieszyła się Hermiona – Genialny pomysł. – spojrzała na zaskoczoną Ślizgonkę. – Pokój Życzeń, to takie pomieszczenie, które pojawia się wtedy, gdy się go najbardziej potrzebuje. Zawsze wszystkie potrzebne rzeczy są w środku. – pospieszyła z wyjaśnieniami – Widzimy się jutro po lekcjach przed pokojem życzeń. Na miejscu ustalimy nad czym trzeba popracować. Pomyślcie, co jest waszą słabą stroną. Została jeszcze jedna kwestia – kontynuowała – Dumbledore prosił, abym dała mu listę par na bal. Wiecie, że mamy dobrać się w tej grupie. Dyrektor prosił, żebyśmy nie szli z osobą ze swojego domu. Mimo, że jesteśmy jedną drużyną, chce żebyśmy dzięki temu jeszcze lepiej się poznali, czy coś. Nie bardzo wiem, o co mu chodziło, ale coś takiego mówił. – zamyśliła się dziewczyna. – No to jak – odezwała się w końcu – To tylko jeden taniec, potem możecie robić, co chcecie.
Wszyscy rozejrzeli się po sobie. Nikt nie miał ochoty się wychylać.
- No weźcie. Bo sama was dobiorę. – niecierpliwiła się Granger.
- Luna, pójdziesz ze mną – zapytał dziewczyny Neville.
- Jasne. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Świetnie. Kto następny? – Hermiona zanotowała pierwszą parę. Nikt więcej się nie odezwał – Nathaniel ty z kim? – zapytała siedzącego obok Ślizgona.
- Chętnie wybiorę się z tobą. – uśmiechnął się do niej, na co ta odpowiedziała tym samym i zanotowała kolejną parę.
- Draco? – wyrwała go z zamyślenia.
- Wszystko mi jedno. – nadal wykazywał znudzenie całą tą sprawą. Miał trochę ważniejsze sprawy na głowie.
- Może pójdziesz z Ginny? – wydziała mord w oczach swojej przyjaciółki, ale uśmiechnęła się tylko przepraszająco.
- Skoro muszę.
- Świetnie – zignorowała jego wypowiedź.
- Harry?
- Vivienne? – z uśmiechem zwrócił się do Ślizgonki. Nie wiedział, czy dobrze robi, ale przecież postanowił dać jej szansę. Poza tym wiedział, że Ron zabiłby go, jeśli musiałby iść z kimś ze Slitherinu. A co najważniejsze, chciał sprawdzić, czy przy boku dziewczyny, która jest niezłą laską, nadal będzie tęsknić za kimś, kogo prawdopodobnie nie może mieć. Może to było samolubne, ale musiał wiedzieć.
- Skoro nie boisz się, że cie zjem, to czemu nie? – zażartowała. W tej chwili wydawała się całkiem fajną dziewczyną. Harry miał nadzieję, że będzie się dobrze bawił.
- No to został Ron i Susan. – Hermiona zapisała ostatnią parę.
Ron uśmiechnął się do dziewczyny, z którą miał zatańczyć za dwa tygodnie. Odwzajemniła uśmiech.
- Świetnie. Kolejna sprawa zamknięta. – Miona cieszyła się, że poszło dość szybko i sprawnie. -Czy macie jeszcze jakieś pytania?
- Chcę zrobić trening drużyny – odezwał się Draco. – Zapraszam wszystkich jutro o szóstej. Nie spóźnijcie się.
- Ktoś ma coś jeszcze do ogłoszenia? – nikt się nie odezwał – W takim razie na dzisiaj tyle. Widzimy się jutro po lekcjach.
Następny dzień zapowiadał się naprawdę pracowity. Każdy wiedział, że z chwilą wyboru do Turnieju, ich życie całkowicie się zmieniło. Czy na lepsze? To miało okazać się już wkrótce.


14 komentarzy:

  1. Czekam na kolejne rozdziały kochana! i powodzenia w blogowaniu bo naprawdę masz talent :*
    http://weronikaradon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, cześć!! Ale żeś się rozpisała... Pozytywnie. Nie jest tak źle jak pisałaś na początku choć rozdział wydaje mi się taką zapowiedzią, że w następnym wydarzy się coś wielkiego. Masz talent:) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:D
    Shila:****
    PS: Masz dar męczenia ludzkich dusz. zaczynasz mnóstwo tematów, a my, biedni czytelnicy, musimy czekać aż coś się rozwiąże... To straszne a zarazem wspaniałe uczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam :D To dobrze, że aż tak nie widać, że jest źle :P I to mała być taka drobniutka zapowiedź, więc coś mi w życiu chyba wyszło :P Dziękuję, że tutaj jesteś i czytasz. Normalnie jesteś moim ulubionym czytelnikiem :* I chyba prócz przyjaciół, jedynym :P
      Dar meczenia ludzkich dusz... hahaha coś w tym musi być :P Mam tylko nadzieję, że to bardziej pozytywne, niż negatywne uczucie :P
      Dziękuję, że jesteś i pozdrawiam :D

      Usuń
    2. Mmmm... aż mi się cieplutko zrobiło:)
      Dar męczenia ludzkich dusz oczywiście pozytywny:D
      Z twoich słów wnioskuję, że w następnym rozdziale będzie się działo(mam nadzieję, że rozdział pokaże się szybciutko:D). Niech się dzieje!!!
      Shila:*
      PS: To ja tobie dziękuję, że jesteś. Gdyby cię nie było czytałabym jakiś inny zapewne gorszy blog...Jesteś moją wybawicielką:) Trzymaj się:D
      PS:

      Usuń
    3. Takie słodzenie powinno być zakazane! Bo cukrzyce przez Ciebie dostanę :*
      Mam nadzieję, że się będzie coś działo xD bo dotychczas to takie nuuudy same :P Nie mam pojęcia kiedy będzie nowy rozdział, bo aktualnie u mnie kolejny remont -,- i ciągle coś muszę robić i brakuje po prostu czasu. Mam jednak nadzieję, że pojawi się jak zawsze w weekend ;) Ale nie obiecuję :P
      I to takie słodkie co piszesz awww rozczulasz mnie <3
      Też się trzymaj i do usłyszenia ;)

      Usuń
  3. No hej ;3 Dzisiaj znalazłam twój blog (fb robi cuda xd) i na prawdę świetnie piszesz. Czekam na następny rozdział ^^
    Pozdrawiam,
    vvLily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i witam u mnie :D Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz i będziesz zaglądać :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Super rozdział, mega się czyta. Już się nie mogę doczekać następnego!

    justsayhei.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :D Zapraszam oczywiście na kolejne :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. O matko! Warto było czekać, genialnee ♥♥♥
    Jeju, Harry i Draco razem w tym konkursie? Będzie ciekawie B)

    "Wszyscy myśleli, że jak debil latał z zamkniętymi oczami, a cudowny Draco złapał go, by sobie nie zrobił krzywdy."
    DRACO
    GO
    ZŁAPAŁ
    O MATKO
    Mam to przed oczami, jeju dfghjsjskj niech oni już będą razem ok!!!
    Czytało się genialnie, czekam na nowe, i nie mogę sie doczekaaać, jesteś najlepsza!♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejjku! Dziękuję za ten cudowny komentarz *.* Uśmiecham się jak wariat :P Dziękuję bardzo. Strasznie się cieszę, że dobrze się czyta :) Niezmiernie mi miło, że tutaj zaglądasz :D
      Tak mi słodzisz, że cukrzycy dostanę :P
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję :*
      Mam nadzieję, że będzie ciekawie, ale nic zdradzać nie będę :P
      Zapraszam na kolejne rozdziały :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń

❤ Nie pisz "Fajny Blog", bo to znaczy, że nawet nie przeczytałeś/aś notki.
❤ Jeśli podoba Ci się mój Blog: Zaobserwuj mnie!
❤ Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy.
❤ Zostaw link do swojego bloga, chętnie wpadnę.
❤ Prawa autorskie zastrzeżone. Opowiadanie jest wyłączną własnością autorki.