środa, 30 grudnia 2015

"Magia świąt" - one shot

Hej :D Czas na obiecana niespodziankę :) Przybywam do Was z pierwszym na moim blogu one-shot'em. Miał być w święta, ale jak wiecie wszystko się przedłużyło i dopiero dzisiaj udało mi się go skończyć :D Mam jednak nadzieję, że się spodoba :D 
Piszcie w komentarzach co i jak :P Wiecie, że mnie to motywuje :)
Jest tego trochę, bo aż 10 stron, ale dla Was wszystko :*
Życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku i świetnej zabawy w Sylwestra ;)
Zaglądajcie do mnie w 2016 :D
Miłego czytania :D
Ściskam Was mocno :*
PS. Wyniki konkursu są w poście niżej :D
Serka.


Magia świąt


Wszyscy wiedzą, że święta to magiczny czas, szczególnie jeśli chodzi o czarodziejów. W święta zdarzają się cuda. Zwierzęta mówią ludzkim głosem, bliscy się spotykają, często po długich miesiącach rozłąki, a co najważniejsze nikną wszystkie spory i choć na te kilka dni zapanowuje szczęście i zgoda. Jednak to, co stało się w jedne na pozór zupełnie zwyczajne święta sprawiło, że każdy nawet największy niedowiarek uwierzył w magię Gwiazdki.

***

- Harry! Wstawaj! Dzisiaj Gwiazdka! – usłyszał głos swojego najlepszego przyjaciela tuż na uchem. Odruchowo przykrył się szczelniej kołdrą, chcąc uniknąć hałasu. – No już! Wstawaj! – Harry wymruczał coś w poduszkę i jeszcze mocniej zakopał się w pościeli. Ron nie dawał za wygraną. Siłą ściągną kołdrę z przyjaciela. – Harry! Dzisiaj Święta! Nie możesz tego przespać! Jest masa prezentów dla ciebie! No wstawaj! – Brunet postanowił dać za wygraną. Usiadł na łóżku i przeciągnął się jak kot. – Wesołych Świąt! – zawołał szczęśliwy Wesley.
- Wesołych – odparł Wybraniec zaspanym głosem. – Która godzina? – ziewnął.
- Jest po siódmej.
- Merlinie, Ron! – jęknął Potter – Mogłem przespać jeszcze co najmniej dwie godziny!
- Oj nie narzekaj już. Są święta, nie można ich przespać! – Harry dopiero teraz zauważył, że Ron ma na sobie nowy sweter robiony przez panią Wesley.
- Widzę, że już rozpakowałeś prezenty – powiedział z rozbawieniem. Wiedział, że jeśli o to chodzi, to przyjaciel był strasznie niecierpliwy. W sumie to tylko dzięki temu dzisiaj wstał wcześniej od niego.
- No bo wiesz… Nie wstawałeś i… Z resztą – machnął ręką, nie usprawiedliwiając się więcej. – Poza tym dzięki za prezent. Nie trzeba było.
- Proszę. Podoba ci się? – zapytał z uśmiechem, widząc minę przyjaciela.
- Pewnie! Jest świetna. Dzięki stary!
- Cieszę się, że ci się podoba. – Harry kupił przyjacielowi nową pelerynę do quidditcha. Ta Ron’a była po starszych braciach, połatana i za mała. Potter nie wiedział, co kupić mu w tym roku, więc wybrał pelerynę. Na szczęście był to trafiony prezent.
- A ty kiedy rozpakujesz swoje? – dopytywał podekscytowany Rudzielec.
- Wieczorem.  – wstał z zamiarem skierowania się do łazienki.
- No weź stary! Wszyscy już rozpakowali swoje prezenty.
- Skoro tak ci na tym zależy… - Wybraniec stał i rozbawiony spoglądał na przyjaciela. – Ubiorę się tylko.
- Tylko się pospiesz! – zawołał jeszcze za nim Ron.

***

- Draco! Podnieś swoje arystokratyczne cztery litery i wstawaj! – w pokoju zabrzmiał kobiecy głos, który z pewnością należał do Pansy Parkinson.
- Nigdzie się stąd nie ruszam. Nie wrzeszcz tak kobieto. – warknął i odwrócił się do niej plecami.
- Dzisiaj Święta. Zapomniałeś?
- To nie daje ci prawa, żeby wtargnąć do mojego pokoju i drzeć się w niebogłosy.
- Pukałam. A poza tym ty uwielbiasz święta. Czułam  się zobowiązana, żeby cię obudzić. – podeszła bliżej łóżka.
- Kto powiedział, że lubię święta? – Draco nawet nie drgnął. Miał nadzieję pospać jeszcze trochę, ale widocznie nie było mu dane.
- Niech pomyślę – sapnęła z ironią – Jakiś blond-włosy palant biegał w tamtym roku po pokoju wspólnym, ściskał każdego napotkanego Ślizgona i świergotał, jak to on kocha święta.
- I właśnie to sprawiło, że nienawidzę świąt – warknął – Byłam pijany!
- Mówiłam ci żebyś nie pił tego bimbru od Blaise’a. Ale kto by mnie słuchał?! Wstawaj!
- Nie mam ochoty! Odejdź. Pozwól mi tutaj umrzeć.
- A ja nie mam ochoty na pogrzeb w święta. Poza tym nawet wieńca bym nie mogła kupić, bo wszystkie sklepy są zamknięte. Nie wspomnę już o tym, że nikomu nie chciałoby się przenosić twoich zwłok. Rusz swój arystokratyczny tyłek i za dziesięć minut widzę cię na dole.
- A co jeśli zostanę tu do końca swiąt?
- Tego naprawdę nie chcesz wiedzieć – dodała z szatańskim uśmiechem i opuściła sypialnię.
Co jak co, ale Draco wiedział, że naprawdę nie chce wiedzieć. Wszyscy wiedzieli, że jego przyjaciółka czasem bywa gorsza od hiszpańskiej inkwizycji. Chcąc, nie chcąc wstał w łóżka i skierował się do łazienki. Jeśli już musiał brać udział w świętach, to musi przecież wyglądać jak na Malfoy’a przystało.

***

Złota Trójca Gryffindoru, właśnie kierowała się do Wielkiej Sali na śniadanie. Gdy wszyscy już rozpakowali prezenty, postanowili w końcu coś zjeść. Wypróbowanie nowych podarków zajęło im chwilę i wszyscy stali się głodni. Szli gawędząc o różnych bzdurnych rzeczach. W pewnym momencie, Harry zarejestrował na horyzoncie Srebrną Trójcę Slytherinu, czyli Blaise’a Zabini’ego, Pansy Parkinson i Draco’na Malfoy’a we własnej osobie. Obrzucił właściciela platynowych włosów nieprzychylnym spojrzeniem, ale powstrzymał się póki co od kąśliwej uwagi, stwierdzając, że są święta i nie wypada (nawet z takim dupkiem jak Malfoy) od rana obrzucać się błotem.
- Potter – syknął Blondyn. Widocznie wychodził z innego założenia niż Harry. – Co ja widzę. Szlama, Zdrajca Krwi i sam Wybraniec we własnej osobie. Nawet w świąteczny poranek muszę oglądać wasze gęby. Zejdźcie mi z drogi – machnął na nich lekceważąco ręką, mając nadzieję, że trio się rozstąpi. Jednak grubo się mylił.
- Pans! – zawołała Hermiona i rzuciła się na szyję Ślizgonce.
- Miona! – krzyknęła druga dziewczyna i szczerze uściskała Gryfonkę. – Wesołych Świąt!
- Wesołych Świąt! – odparła – Dziękuję za prezent! Jest śliczny.
- Cieszę się, że ci się podoba. Swoją drogą, ja również dziękuję. – mrugnęła do niej – Na pewno się przyda.
W tym samym czasie Ron i Blaise uściskali się po przyjacielsku i wymieniali podobne uprzejmości. Potem Rudzielec z niemniejszym uśmiechem przywitał się z Pansy, a Hermiona to samo zrobiła z Blaise’em.
Tylko Draco i Harry stali w kompletnym osłupieniu, przyglądając się z konsternacją całej tej scenie. Gdy Ślizgoni podeszli do Harry’ego, a Gryfoni do Draco, oboje wrzasnęli:
- CO TU SIĘ DO DIABŁA DZIEJE!
- Jak to co? – zaszczebiotała Pansy – Przecież chcemy się normalnie przywitać. Jak zawsze. Nie rozumie waszego wzburzenia.
- Właśnie. – poparł ją Ron. -  Co was od rana ugryzło?
„Wesley zgadzający się z Parkinson. Armagedon. Wielki Merlinie, armagedon” – pomyślał Draco.
- Od kiedy MY – Harry wskazał na zgromadzonych dłonią – się witamy?
- Właśnie! – potwierdził Draco.
„Czy ja właśnie zgodziłem się z Potter’em?! O zgrozo! Świat się kończy! Zabijcie mnie, a moje prochy rozrzućcie na cztery strony świata!” – Myśli Draco pędziły w zawrotnym tempie.
- Oj chłopaki, nie udawajcie – Miona uśmiechnęła się do nich promiennie. – Gdzie dzisiaj jemy? U nas czy u was? – skierowała swoje pytanie do pozostałej dwójki SLizgonów.
- Dzisiaj u nas. – odpowiedział Blaise – Chodźmy już, bo wypiją Draco całą kawę. A wiecie jaki jest nieznośny, kiedy nie strzeli sobie z rana filiżanki. Szczególnie w pewnych sprawach – mrugnął porozumiewawczo do Harry’ego, który razem z Draco stał z boku w kompletnym osłupieniu.
- No chodźcie – powiedział Ron.
- Jemioła! – zapiszczała Hermiona i wskazała palcem gałązkę, która wisiała nad dwójką chłopaków.
- O nie! – krzyknęli jednocześnie.
- Dobra, dobra. Zostawmy ich samych – mrugnęła do reszty - Zróbcie swoje i dołączcie do nas gołąbeczki – zawołała Pansy, która ruszyła za resztą osób do Wielkie Sali. - W środku na pewno jest mnóstwo jemioły – rzuciła i zniknęła za rogiem.
- O co im do jasnej cholery chodzi?! – Harry spojrzał nieobecnym wzrokiem na Draco.
- Nie mam pojęcia. Odbiło im chyba. Może twoi „przyjaciele” rzucili na Pansy i Blaise’a jakąś klątwę, a wcześniej naćpali się Merlin wie czego! – wycelował oskarżycielko palec w Bruneta.
- Powaliło cię, Malfoy! Niby kiedy mieli na nich rzucić tą klątwę! Poza tym Ron i Hermiona nigdy nie obściskiwaliby się ze Ślizgonami! To obrzydliwe! – Harry stał cały czerwony ze złości i spoglądał na Draco’na jak na wariata.
- To jak w takim razie to wytłumaczysz?!
- Może udzieliła im się świąteczna atmosfera i postanowili zawrzeć rozejm. – Harry wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.
- Nie bądź głupi, Potter! Widziałeś kiedyś żeby jakiś Ślizgon i Gryfon żyli w zgodzie i nie obrzucali się wyzwiskami na każdym kroku? – spojrzał na niego z dezaprobatą.
- Właśnie przed chwilą? – jego głos aż ociekał sarkazmem.
- Zamierzam się dowiedzieć, co zrobiliście moim przyjaciołom. – Draco puścił jego uwagę mimo uszu, wyminął Harry’ego i skierował się do Wielkiej Sali. – I nawet nie waż się siadać ze mną przy jednym stole. Widok Szlamy i Wieprzleja i tak przyprawia mnie o mdłości. Ty jesteś jednak wyjątkowo irytujący i nie mam ochoty więcej oglądać twojej gęby. – rzucił przez ramię.
- Dobrze wiedzieć, że uważasz mnie za wyjątkowego. – Harry miną go z zadartą do góry głową. Nie mógł zauważyć gotującej się na twarzy Blondyna wściekłości.
Harry wchodząc do Wielkiej Sali zauważył, że jego przyjaciele faktycznie siedzą przy stole Ślizgonów. Jakby tego było mało, widać było że świetnie się przy tym bawili. Z naburmuszoną miną zajął swe stałe miejsce przy stole Gryffindoru. Po chwili dosiadała się do niego Ginny.
- Wesołych Świąt Harry – zaszczebiotała wesoło.
Potter uśmiechnął się do niej i również życzył młodszej dziewczynie wesołych świąt.
- Coś się stało? – zapytała po chwili widząc, że grzebie w swojej owsiance bez słowa.
- Sam chciałbym to wiedzieć. – westchnął – Nie wiem o co chodzi Ron’owi i Hermionie. Nigdy się tak nie zachowywali. Może ty wiesz o co chodzi? – spojrzał na nią ze smutkiem.
- Nie rozumiem. Powiedzieli coś złego?
- Jak to nie rozumiesz?! Siedzą z tymi… tymi… - wskazał ręką w stronę przeciwległego stołu, gdzie Pansy właśnie śmiała się z jakiegoś żartu Ron’a.
- Rozumiem. – Ginny westchnęła. – Znowu pokłóciłeś się z Draco. Wiem, że czasem się nie dogadujecie, ale zawsze potem i tak dochodzicie do porozumienia. Na pewno wszystko będzie dobrze i jak zwykle się pogodzicie.
Harry spojrzał na nią jak na wariatkę. Nie dość, że nazwała Fretkę po imieniu, to jeszcze śmiała mu powiedzieć, że oni potrafią dojść do porozumienia! Ba! Nawet zawsze! Świat oszalał. Przecież oni nienawidzili się od niepamiętnych czasów! HELOŁ!
- Czyli ty też zwariowałaś. – stwierdził sucho. – Piliście wczoraj coś? Paliliście jakąś trawkę? Może Dean znowu dostał z domu jakąś dziwną przesyłkę. No już Ginny, powiedz. – przyjrzał jej się uważnie, jakby skrywała jakąś zagadkę, którą on właśnie rozwikłał.
- Harry, nie mam pojęcia o co ci chodzi – spojrzała na niego z oburzeniem. – Wiesz, że nie zażywam żadnych substancji odurzających! To z tobą jest coś nie tak. Wiem, że jesteś zły na Draco, ale to nie znaczy, że masz się na mnie wyżywać. – wstała od stołu i pomaszerowała ze złością w stronę stołu Slytherinu.
- No pięknie… - skwitował Harry widząc odchodzącą przyjaciółkę. – Po prostu pięknie.

***

Po skończonym posiłku, Harry postanowił przeprosić młodą Wesley. Na szczęście mu się udało. Miał nadzieję, że uda mu się coś z niej wyciągnąć.
Wszyscy jego znajomi z Gryffindoru nagle zapałali ogromną sympatią do Ślizgonów i podczas śniadania witali się z nimi, jak z dobrymi kumplami. Potter zauważył nawet, że kilku siedziało przy stole jego domu. Widok był niecodzienny. Miał wrażenie, że wszyscy padli ofiarą jakiejś zbiorowej klątwy. Tylko nie on i Malfoy. Który, jak zauważył, siedział z posępną miną i szybko ulotnił się z Wielkiej Sali. Cała sytuacja zdecydowanie nie była normalna. Postanowił dowiedzieć się, co jest grane. Tym bardziej dlatego, że wszyscy klepali go przyjacielsko po ramieniu i mówili, żeby się nie przejmował i na pewno niedługo pogodzi się z Draco. Bo: „SĄ W KOŃCU ŚWIĘTA”. W całym jego misternym planie był tylko jeden malutki problem. Wiedział, że sam nie da rady dowiedzieć się, co jest grane. A, o zgrozo,  jedyną osobą, która,  o zgrozo razy dwa, była normalna był Malfoy. Chcąc nie chcąc, musiał jakoś się z nim dogadać. Przecież chyba nawet taki dupek jak Fretka chciał, aby wszystko wróciło do normy.
Skierował się do lochów, mając nadzieję, że jakimś cudem uda mu się wejść do Gniazda Węży. Skoro wszyscy Ślizgoni tak nagle polubili Gryfonów, to nie powinno być z tym problemu. Stanął przed ścianą, za którą znajdowało się wejście. Stał tam przez dobrych kilka minut, jednak jak na złość nikt akurat nie nadchodził. Postanowił w końcu wypróbować jakieś hasła. Nie miał pojęcia, jak może brzmieć właściwe, więc powiedział, co mu przyszło na myśl:
- Salazar to  najpotężniejszy czarodziej – nic, próbował dalej – Draco jest naszym bogiem – nadal nic – Salazar rządzi. – ściana jak stała, tak stała – Heil Salazar? – usłyszał parsknięcie śmiechu za sobą. Odwrócił się i napotkał osobę, do której właśnie zamierzał pójść.
- Poważnie, Potter? – Draco zanosił się od śmiechu – Tylko ty mogłeś wpaść na tak debilne hasła. Chociaż nie powiem, to drugie mi schlebia.
- Och, zamknij się Malfoy. – Harry był coraz bardziej zirytowany. Nikt miał tego nie słyszeć, a tym bardziej Fretka. – Musimy pogadać.
- Nie sądzę żebym musiał, jak to ująłeś, z tobą pogadać. – wyminął chłopaka bezceremonialnie i szepnął hasło, którego nie udało się Gryfonowi dosłyszeć. Ściana zmaterializowała się tworząc drewniane drzwi. Ślizgon sięgnął do klamki.
- Poczekaj. – Harry złapał go za ramię. Wywrócił oczami i z całych sił postarał się żeby zabrzmieć normalnie – Możemy pogadać?
Draco obrzucił go nieprzychylnym spojrzeniem, jednak widząc determinację Gryfona, postanowił dać mu szansę. Nie żeby go polubił, czy coś. Po prostu proszący Potter, to coś nowego.
- Masz dwie minuty. – skrzyżował ręce na piersi i stanął przed drzwiami.
- Nie zaprosisz mnie do środka?
- Zapomnij Potter. Jeszcze twojego Gryfońskiego tyłka tam brakowało.
- Nie sądziłem, że myślisz o moim tyłku. – uśmiechnął się zadziornie.
Draco odwrócił się i ponownie sięgnął do klamki. Nie zamierzał wysłuchiwać kiepskich tekstów na podryw tego Rozczochranego Bezguścia.
- Dobra, sory. Zaczekaj – Harry ponownie złapał go za ramię.
- Puść mnie Potter – wyszarpnął rękę – Boję się, że wejdzie ci to w nawyk.
- Tak, tak wiem. Jesteś hetero i tak dalej. – Draco uniósł znacząco brew.
„Czyżby nie wiedział?” – pomyślał Blondyn i uśmiechnął się do siebie. – „Ta cała sytuacja może być śmieszniejsza niż przypuszczałem”
- Daruj sobie. Przyszedłem w innej sprawie. – kontynuował Wybraniec.
- Chwała Merlinie! – Draco wzniósł oczy do nieba, a raczej sufitu – Już się bałem, że chcesz mnie poderwać – teatralnie złapał się za serce – Tego nie zniosłoby moje biedne serce. Znowu to cholerstwo. – odciągnął Bruneta na bok widząc wiszącą nad nimi jemiołę.
- Co? – zaczął Harry, ale Malfoy, pokazał mu placem o co chodzi. – Nie ważne. – postanowił kontynuować ich przerwana rozmowę - Wybacz, ale nie gustuję w zapatrzonych w siebie dupkach. – skwitował Harry, którego cała ta sytuacja powoli zaczynała bawić. W sumie, gdy nie obrzucali się wyzwiskami, stawało się całkiem ciekawie.
„O czym ja u diabła myślę!” – Gryfon skarcił się w myślach
- Ach racja. Zapomniałem. Przecież ty i Wesley’ówna jesteście sobie pisani. Już widzę te nagłówki w gazetach – wyciągnął przed siebie rękę i wykonał znaczący gest jakby odsłaniał przyszłość – Wybraniec wybrał czarownicę, którą ocalił będąc dwunastolatkiem. Pierworodny z licznej gromadki naszego cudownego Bohatera zaczyna swój pierwszy rok w Hogwarcie. – spojrzał w końcu na Potter’a, który o dziwo przyglądał mu się z rozbawieniem – I co cię tak bawi, Potter? – zapytał już lekko rozdrażniony.
- Nic. – Harry zaczął się śmiać. – Wybacz Malfoy, ale chyba sam nie wierzysz w to co mówisz. – I właśnie w tym momencie Wybarniec wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
Draco przyglądał mu się w osłupieniu. Co on takiego powiedział? Przecież wszyscy wiedzieli że Ruda i Potter prędzej czy później wezmą ślub.
- Ogarnij się Potter. – Ślizgon miał dość tego tępego Gryfona. Miał poświęcić mu dwie minuty, a tym czasem ten marnuje jego cenny czas, śmiejąc się jak debil.
- Wybacz – Harry otarł łzy, które zgromadziły mu się w kącikach oczu. – Skąd ci coś takiego przyszło do głowy? Ja i Ginnny? – znowu zaczął się śmiać.
- A co w tym dziwnego? Wszyscy mają was za parę. – Blondyn nadal nie rozumiał o co chodzi.
- Tylko, że ja raczej nie zamierzam być z nią.
- No nic, nie ona to jakaś inna tępa czarownica. Będzie zawiedziona, że jej bohater jej nie chce, ale w sumie nie dziwię się. Też bym jej nie chciał. – Harry spoważniał.
- Ginny to cudowna dziewczyna. Tyle że ja nigdy nie zwiążę się z nią. Ani z nią ani z jakąkolwiek inną kobietą. – Draco spojrzał na niego jak na wariata.
- Twoi fani będą zawiedzeni. Złoty Chłopiec wiecznym kawalerem? – skwitował Ślizgon.
- A kto powiedział, że nie zwiążę się z kimś innym? – Harry znowu patrzył na niego rozbawiony.
- Ty idioto, ty! Właśnie przed chwilą powiedziałeś, że nie zwiążesz się z żadną kobietą, a skoro nie zwiążesz się z żadną czarownicą to… - i w tej chwili Draco’na Malfoy’a zatkało. Pierwszy raz w życiu. Patrzył na Potter’a z otwartymi ustami, bo w końcu dotarło do niego zrozumienie. Gryfon patrzył na niego rozbawiony, z uniesioną sugestywnie brwią – Wybraniec gejem? – w końcu odzyskał głos. – Nie wierzę.
- Wierz w co chcesz Malfoy, ale prawdy nie zmienisz.
- Dobra Potter, twoje dwie minuty minęły. Jeśli chciałeś mi powiedzieć, że jesteś gejem, to trzeba było walić prosto z mostu. Sam wszystkiego musiałem się domyślić – Draco musiał przemyśleć cała tą sytuację, więc jak najszybciej postanowił  skończyć tą rozmowę.
- Nie o to chodziło. Chciałem z tobą pogadać o tym, co stało się dzisiaj rano. Sam chyba zauważyłeś, że wszyscy zwariowali. Myślisz, że oberwali jakąś zbiorową klątwą? – Harry pytał już zupełnie poważnie.
- Sam rano stwierdziłeś, że to nie może być klątwa. Poza tym dziwne, żeby wszyscy oberwali tylko nie my.
- Niby racja – Harry zamyślił się na chwilę – Co robiłeś wczoraj wieczorem? – zapytał z Nienacka.
- A co cię to Potter obchodzi!
- Spokojnie. Myślałem tylko, że może przebywaliśmy gdzieś z dala od dormitoriów i wtedy to się stało. Nie oberwaliśmy, bo nie było nas w środku.
- To niemożliwe. Siedziałem u siebie cały wieczór. Wątpię, żeby klątwa dosięgła innych w swoich dormitoriach, a mnie nie – Draco już się trochę uspokoił.
- W sumie racja. Ja cały wieczór spędziłem z Ron’em, więc niemożliwe, żeby mnie też nie dopadło.
- Merlinie, Potter! To w takim razie po co mnie pytasz, czy byłem poza dormitorium, skoro sam siedziałeś z innymi?! – Draco aż palnął się w czoło.
- Nie wiem. Staram się coś racjonalnego wymyślić – Harry wzruszył ramionami. – Ta sytuacja jest raczej dziwna, zważając na fakt, że wszyscy na dodatek uważają nas za parę, czy coś w tym stylu. Jeszcze jak mój związek z jakimś chłopakiem mógłby być prawdopodobny, to zupełnie nie pojmuję dlaczego ubzdurali sobie, że jestem akurat z tobą. To fizycznie niemożliwe. – Wybraniec głośno myślał.
- Po pierwsze Potter, to nie jestem jak to ująłeś, jakimś tam chłopakiem. Stoi przed tobą najprzystojniejszy facet na tej półkuli. Jakiś tam to może być co najwyżej Vincent. – Harry prychnął, jednak Draco zupełnie to zignorował – A po drugie mimo, że nasz związek sam w sobie jest niemożliwy, bo się nienawidzimy, to fizycznie rzecz biorąc nie widziałbym w tej kwestii przeciwwskazań. – uśmiechnął się zadziornie i uniósł swoją idealną brew, widząc zmieszanie na twarzy Bruneta.
- Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że ty też… - Harry urwał, widząc jeszcze szerszy uśmiech Ślizgona – Chcesz to powiedzieć – skwitował.
- Merlinie Potter, ale masz minę. Wyglądasz jakby ktoś ci powiedział, że Gwiazdka nie istnieje. Nie mów, że nie wiedziałeś. – Draco był nieźle rozbawiony komicznością tej sytuacji. Bądź co bądź, przed chwilę to on musiał tak wyglądać, gdy dowiedział się o orientacji Złotego Chłopca.
- Jak widać nie. Wydawało mi się, że jako arystokrata masz obowiązek przedłużyć ród, czy coś w tym stylu.
- Oj Potter, Potter. Nigdy twoja ignorancja nie przestanie mnie zadziwiać. Jesteś czarodziejem, ku zgrozie mojej szlachetnej osoby, głową dwóch potężnych rodów i ty nie wiesz jakie tradycje panują w czarodziejskim świecie?
- Wyobraź sobie, że nie zostałem wychowany w czarodziejskiej rodzinie, w której od małego wpajałoby mi zasady a’la: jak być idealnie poinformowaną głową rodu – syknął z sarkazmem.
- Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie Potter. – Draco wywrócił oczami –To nie moja wina, że jesteś kompletnym ignorantem. Przez tyle lat mogłeś przeczytać masę książek, ale ty oczywiście myślisz, że wszyscy ci wszystko podstawią pod nos i Panna Wiem Wszystko, w każdej sytuacji objaśni ci co i jak.
- Nikt mi niczego nie podstawia pod nos. – Harry był coraz bardziej zirytowany. – Poza tym nie nazywaj tak Hermiony!
- Dobra już. Uspokój się. Sam jednak przyznaj, że gdyby nie Granger, nie wiedziałbyś wielu rzeczy. Chodzi mi głównie o to, że powinieneś dowiedzieć się pewnych rzeczy. Jesteś w końcu dorosły. Po szkole zaczniesz gdzieś pracować, potem założysz rodzinę i wypadałoby wiedzieć na jakiś warunkach się to odbywa. Nie sądzisz chyba, że całe życie będziesz Wielkim Bohaterem i ludzie zaczną wymyślać nowe prawa na twoją cześć, bo biedny Wybraniec zajęty wojną nie miał czasu zaznajomić się z paroma książkami. – Spojrzał na niego krzywiąc lekko usta w zastanowieniu. – Salazarze, – wzniósł oczy do góry – nigdy nie sądziłem, że to zrobię, ale właź – wskazał ręką uchylone drzwi do Pokoju Wspólnego Ślizgonów – Skoro twoi, jak to ich nazywasz, przyjaciele są zajęci moimi znajomymi i prawdopodobnie nieprędko wrócą, to równie dobrze mogę cię przeszkolić w niektórych sprawach. Znaj moje dobre serce. – Harry prychnął.
- Sory, ale raczej nie skorzystam. Nie mam ochoty spędzać wolnego popołudnia akurat z tobą.
- Jak chcesz – Draco machnął lekceważąco ręką – Dla mnie to też nie jest szczyt marzeń, ale nie licz na inne towarzystwo dzisiaj. Równie dobrze możesz zdechnąć z nudów w tym waszym dormitorium. Mi tam wszystko jedno. – odwrócił się i jedną nogą przekroczył już próg, lecz zatrzymał się i rzekł jeszcze – A i powodzenia w szukaniu przyczyny dziwnego zachowania wszystkich wokół. Coś mi mówi, że nieprędko się to zmieni.
Harry westchnął. Ślizgon, jak bardzo by go nienawidził, miał rację. Też miał złe przeczucia odnośnie zachowania swoich znajomych, a spędzanie samotnie świąt nie było najlepszą perspektywą. Wszyscy prawdopodobnie opuścili zamek i udali się na błonia, gdzie on ani nie chciał, ani nie miał po co iść. Choć nienawidził tego dupka, to przez ostatnie dziesięć minut całkiem nieźle im się gadało. Co najważniejsze nie rzucili się sobie do gardeł. Może pora choć na święta zawiesić ich wojnę? Są w końcu dorośli. Tym bardziej skoro to Malfoy pierwszy wyciągnął rękę.
- Jeśli propozycja nadal aktualna, to chętnie z niej skorzystam – powiedział do pleców Ślizgona.
Draco zatrzymał się i uśmiechnął perfidnie. Odwrócił się do Wybrańca, przybierając znudzony wyraz twarzy. Zaczął przyglądać się swoim paznokciom szukając jakiejś nieistniejącej skazy  i po chwili spojrzał na Gryfona stojącego przed nim.
- Jak sam to przed chwilą ująłeś, spędzanie czasu z tobą nie jest tym, co chciałbym robić. Jednak zważając na moje dobre wychowanie, którego ty oczywiście nie posiadasz za grosz, mogę przystać na taką ewentualność, ale pod jednym warunkiem.
- Sam mnie tu zaprosiłeś i jeszcze stawiasz warunki? – Harry patrzył na niego z niedowierzaniem.
- Mylisz pojęcia, Potter. Ja jako dobrze wychowany arystokrata nie mogłem pozwolić, żeby mój, pożal się Merlinie, gość – przeleciał go pogardliwym wzrokiem – stał przed drzwiami. Poza tym to moje dormitorium i mam prawo stawiać warunki. Spędzanie czasu z moją osobą ma w końcu swoją cenę. To jak wchodzisz w to? – skrzyżował ręce na piersi.
Harry chyba tylko z czystej ciekawości i świadomości, że i tak nie ma nic lepszego do roboty, nei odwrócił się na piecie i nie opuścił lochów.
- To zależy jaki warunek postawisz.
- Zagrasz ze mną w pokera.
Harry nie wierzył, że chodzi o tak głupią rzecz, jak gra w karty.
- W sumie, czemu nie. Gra w pokera nikogo jeszcze nie zabiła – uśmiechnął się lekko. Lubił grać w karty i miał nadzieję, że w końcu trafi mu się jakiś lepszy przeciwnik. Nie ukrywając, Harry był mistrzem gry w karty. Nie było w zamku nikogo, z kim by grał i nie wygrałby. Wiedział, że się nie zbłaźni, więc czemu miałby się nie zgodzić?
- W rozbieranego pokera, Potter – Draco uśmiechnął się perfidnie. Po prostu nie mógł sobie tego odmówić. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że odkąd Potter pokonał Czarnego Pana i w końcu zapanował pokój, Złoty Chłopiec zmienił się nie do poznania. Wydoroślał i wyprzystojniał. Chuderlawego nastolatka zastąpił dobrze zbudowany młody mężczyzna. Przynajmniej takie zmiany młody Malfoy zauważył na początku roku. I Draco, jak na geja przystało, po prostu był ciekawy, co kryje się pod warstwą ubrań tego wiecznie rozczochranego Gryfona.
- Powaliło cię do reszty! – Harry’emu od razu zrzedła mina. – Nie mam zamiaru się przed tobą rozbierać.
- Widzę, że od razu założyłeś, że przegrasz. Pochlebiasz mi. – Draco nadal się uśmiechał – Jednak skoro tchórzysz…
W Harry’m aż się gotowało. Wszystko można było mu zarzucić, ale nie to, że jest tchórzem. Draco doskonale o tym wiedział i dlatego wjechał Wybrańcowi na ambicję.
- Wchodzę w to. – oznajmił Gryfon – Tylko żebyś potem nie żałował. – tym razem to on uśmiechnął się perfidnie. Coś mówiło Draco, że to nie będzie krótka i prosta rozgrywka, jak zakładał przed chwilą. Jednak nadal chciał to zrobić.

***

- Kareta! – krzyknął Harry. – Wyskakuj z wdzianka, Malfoy.
Już od dobrych kilku godzin siedzieli w sypialny Draco i grali w karty. Nie wyszli ani na obiad ani na kolację. Zamówili jedzenie do pokoju. Kto by pomyślał, że tyle czasu będę w stanie ze sobą wytrzymać. Z początku trudno im się było porozumieć, ale Ognista, którą właśnie popijali zrobiła swoje i oboje byli wyluzowani. O dziwo gadało im się całkiem dobrze. Co prawda nadal sobie dogryzali, ale chyba to w tym wszystkim było najlepsze. Jak mawiają: trafił swój na swojego. Z początku rozmawiali o bzdetach, ale z każdym kolejnym łykiem alkoholu otwierali się coraz bardziej. Żaden z nich nie był jednak pijany. Zaprawione w licznych imprezach głowy, nie dały się tak szybko upić. Oboje w duchu stwierdzili, że gdyby nie to iż od samego początku stali się wrogami, to prawdopodobnie, gdyby wtedy historia potoczyła się inaczej, teraz byliby przyjaciółmi. Żaden jednak nie powiedział tego na głos.
Rozegrali już kilka partii i jak dotychczas szli łeb w łeb. Harry pozbył się już butów, skarpetek, swetra, paska od spodni i koszuli. Z Draco było podobnie. W tej chwili właśnie ściągał spodnie, które rzucił na stos leżących na ziemi ubrań.
- Teraz ja tasuję. – zarządził Blondyn i pozbierał karty ze stołu. Wykonał kilka trików i rozdał po pięć kart, resztę kładąc na stole. Nie bawili się w licytacje, bo w końcu grali tylko we dwoje. Szybka partia. Przegrany zdejmuje jeden element ubrania. Wydawało się uczciwe. – Nie sądziłem, że tak dobrze grasz w karty. – Ślizgon patrzył na swoje trzymane w ręku karty.
- Pochwała z ust Malfoy’a. Nieźle – Harry zagwizdał – Nie sądziłem, że tego dożyję, ale dzięki. Tobie też idzie niczego sobie.
- Jestem w końcu Ślizgonem, mam to we krwi.
- Czyli wszystko jasne. Wychodzi na to, że ja też.
- Co ty pleciesz Potter? Whisky ci uderzyła do głowy?
- Nic nie plotę. – Harry wyjął trzy karty z wachlarza i położył na stole żądając wymienienia -  Miałem być Ślizgonem. – nadal patrzył w karty.
Draco zamarł z wyciągniętymi do niego kartami. Dopiero teraz Brunet na niego spojrzał.
- Jak to miałeś być Ślizgonem? To niemożliwe.
- Możliwe. Poprosiłem tiarę, aby przydzieliła mnie gdzieindziej. Po prostu nie chciałem tu trafić.
- Dlaczego? – dopytywał Draco, który nadal był w szoku. – Bo Czarny Pan tutaj należał?
- Nie. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem. Nie chciałem tu trafić, bo ty tu zostałeś przydzielony. – spojrzał Blondynowi prosto w oczy, zagryzając lekko wargę.
- Ja? Co to ma wspólnego ze mną? – Draco nie mógł uwierzyć, że taki był powód wyboru innego domu. Jednak tylko po Potterze mógł się czegoś takiego spodziewać.
- Obraziłeś Ron’a. Był moim jedynym przyjacielem.
- Poznaliście się w pociągu! Kilka godzin wcześniej!
- Co z tego? Jako jedyny był dla mnie miły. Nie miałem wcześniej innych przyjaciół. Po prostu nie chciałem by ktoś go obrażał.
- To dlatego odrzuciłeś moją przyjaźń – do Draco zaczęło napływać zrozumienie. – Przez głupie szczeniackie gadanie?
Harry wzruszył ramionami.
- Mówiłem ci już. Ron był dla mnie miły. Nie chciałem stracić przyjaciela.
- I tylko dlatego od razu stwierdziłeś, że nie jestem godzien twojej przyjaźni? – Draco nadal nie dowierzał w to co słyszy.
- Byłem dzieckiem. Dzieckiem, któremu jednego dnia ofiarowano nową przyszłość. Dzieckiem, któremu pokazano kim jest. Które dostało nowy dom, perspektywę lepszego życia i przyjaciół. To było takie nierealne, ale jednak nie chciałem tego stracić. – Z oczu Harry’ego biła szczerość, więc Draco zdobył się tylko na milczenie i odwrócił wzrok. Nikt nigdy nie upokorzył go w życiu tak, jak Potter wtedy. To dlatego tak go znienawidził. Nikt nie miał prawa odrzucać jego wyciągniętej dłoni. Nikt. – Oboje wtedy byliśmy młodzi. Nie znałem cię i od razu stwierdziłem, że jesteś dupkiem. Chociaż nie wiedziałem jaki jesteś, nie dałem ci szansy. Teraz postąpiłbym inaczej. Nie możemy zmienić przeszłości, ale możemy zmienić przyszłość. Proponuję zacząć od nowa. – Harry wyciągnął do niego rękę – Cześć jestem Harry Potter. – Draco przez chwilę wpatrywał się w wyciągniętą dłoń. Potter miał rację. Byli głupimi chłystkami. Najwyższa pora zmienić coś w życiu.
Wahał się tylko przez chwilę, po czym wyciągną swoją rękę i uścisnął dłoń Harry’ego.
- Draco Malfoy. Pan tych włości, arystokrata, głowa rodu i przyszły Minister  Magii.
Harry roześmiał się szczerze.
- Miło mi cię poznać. – na chwilę zamilkł, po czym rzekł – Draco…
Blondyn uśmiechnął się i wyjął dłoń z uścisku.
- Dobra, skończmy tą rozgrywkę, bo nie wiem, czy nie zaczynasz oszukiwać.
- Ja? – Harry zrobił udawaną urażona minę – Jakżebym śmiał! Jestem w końcu szlachetny Harry Potter, Zbawca Świata i głowa dwóch potężnych rodów! – obaj zachichotali.  – Strit – Harry położył swoje karty na środku łóżka, gdzie usiedli na samym początku.
Draco uśmiechnął się diabelsko.
- Ful. Ściągaj gacie drogi bracie – i wybuchnął śmiechem.
Harry też był nieźle rozbawiony. Wstał odgarnął włosy do tyłu, bo lekko opadły mu na czoło i rozpiął spodnie, które potem lekko ześlizgnęły mu się z bioder.
Draco nie mylił się twierdząc, że Potter się zmienił. Już nie stał przed nim chuderlawy nastolatek, którego poznał mając jedenaście lat, ale cudownie umięśniony młody mężczyzna. Widać było, że Harry pracował nad swoja figurą. Sam też trenował, więc wiedział jak to wygląda. W końcu z niczego nie miałby takich mięśni. Wyrzeźbiona klata i płaski brzuch idealnie podkreślała lekka opalenizna, której Blondyn mu zazdrościł. Jemu nigdy nie udało się opalić. Wystające kości biodrowe nie świadczyły o niedożywieniu, ale o tym, że mężczyzna jest szczupły. Draco od początku tego roku zauważył też, że Brunet pozbył się swoich ohydnych okularów. Teraz jego niesamowicie zielone oczy świetnie dopełniały całość. Poza tym dzięki temu, że zapuścił włosy, nie wyglądał już na wiecznie rozczochranego. Jego włosy tworzyły już tylko artystyczny nieład, co dodawało mu swoistego uroku. Draco musiał przyznać, że Harry jest przystojny. Mało powiedziane. Potter, to diabelnie przystojny mężczyzna, drugie, oczywiście zaraz po nim, najgorętsze ciacho Hogwartu, które chętnie by schrupał. Teraz ta perspektywa wydawała się realna. Zaprzyjaźnił się z Potterem, a raczej dali sobie drugą szansę i jak dotychczas świetnie się dogadywali, a na dodatek Gryfon był gejem, co tylko jeszcze bardziej kusiło Draco. Był pewien, że Brunet jest gorącym kochankiem. Nagle zapragnął to sprawdzić. A prawdą powszechnie znaną jest, że jeżeli Draco Malfoy czegoś pragnie, to to dostanie. Innej opcji po prostu nie było.
- Draco – Harry pomachał mu ręką przed nosem – Odpłynąłeś. Może nie pij już więcej.
- Zamyśliłem się po prostu – otrząsnął się. – To co? Ostatnia runda?
- Sam nie wiem – Harry nie był przekonany do tego pomysłu.
- No weź, Harry – pierwszy raz wypowiedział to imię. Nie było tak strasznie! – Nie tchórz na samym końcu!
To, że Blondyn wypowiedział jego imię przeważyło szalę.
- Dobra! Ale teraz ja stawiam warunek. Wygrany może wybrać jedną rzecz, którą przegrany będzie musiał zrobić. – wyszczerzył się w uśmiechu. – Co ty na to?
- Wchodzę w to – Teraz już na pewno nie pozwoli mu wygrać! O nie!
Karty zostały rozdane.
- Para – Harry pokazał swoje karty.
- Trójka! – Draco krzyknął z radości – Wygrałem! – spojrzał przebiegle na Bruneta – Jedną rzecz, powiadasz.
- Tak. Sam w końcu postawiłem taki warunek. Nie wycofam się teraz. – Harry westchnął.
- Pocałuj mnie.
- Co?!
- To co słyszałeś. Pocałuj mnie. To twoje zadanie. – znowu ten przebiegły uśmiech.
Harry spojrzał na niego w zamyśleniu. Po chwili złapał karty i rzucił je na ziemię. Przysunął się bliżej drugiego chłopaka i objął go jedną ręką za kark, a drugą złapał go za podbródek.
- Na pewno dobrze przemyślałeś to zadanie? – zapytał zachrypniętym głosem gładząc Blondyna po karku.
Draco tylko skinął głową. Ostatni raz spojrzeli sobie w oczy, a potem utonęli w pocałunku. Diabelnie gorącym pocałunku.

***

Obudził się czując przyjemne ciepło tuż obok siebie. Otworzył oczy i zobaczył Draco pochylonego nad sobą. W pierwszej chwili miał ochotę krzyknąć, jednak zrozumienie napłynęło w odpowiedniej chwili.
- Dzień dobry Śpiąca Królewno – powiedział Ślizgon i pocałował go.
- Mhmm, wesołych świąt Draco. – uśmiechnął się.
- Przy tobie na pewno będą wesołe. – znowu złączył ich usta w pocałunku.
- To co? Idziemy na śniadanie?
- Zdecydowanie! – Draco usiadł na łóżku, a Harry dołączył do niego – Strasznie zgłodniałem. Wymęczyłeś mnie wczoraj w nocy.
- Nie podobało ci się? – Harry spojrzał na niego filuternie.
- Koniecznie musimy to powtórzyć – Brunet już zbliżał się, aby przewrócić swojego nowego chłopaka na łóżko, gdy został odepchnięty – Ale po śniadaniu. Nie mogę w końcu pozwolić, abyśmy umarli z głodu. Poza tym potrzebuję kawy. Blaise cię uprzedzał, że bez tego jestem drażliwy.
- Okej. Wolę nie ryzykować. – Harry cmoknął go w policzek. – Zajmuję łazienkę! – z dzikim okrzykiem rzucił się do drzwi.
- O nie! Potter! – Draco odbił się od drzwi. – Bo tam wejdę i popamiętasz!
- Śmiało! – usłyszał rozbawiony głos. – Jak będziesz wchodził to zabierz jakieś ubranie!
- Uwierz mi, że nie będzie nam potrzebne – powiedział do siebie i z diabelskim uśmieszkiem wkroczył do łazienki.

***

Weszli do Wielkiej Sali trzymając się za ręce. Draco szeptał coś Harry’emu do ucha, na co ten się śmiał. Usiedli przy stole Ślizgonów, gdzie siedziała już cała reszta ich przyjaciół.
- Dzień dobry wszystkim – przywitał się Draco.
- Nareszcie się pogodziliście! – zapiszczała Pansy i uśmiechnęły się do siebie z Hermioną.
- Myślę, że po prostu przystosowaliśmy się do nowej sytuacji – Harry z czułością spojrzał na swojego chłopaka.
- Cieszymy się waszym szczęściem – Hermiona uśmiechnęła się do chłopaków.
- Potem zabieramy was na partyjkę Quidditcha – zarządził Ron.
- Musicie w końcu wyjść z sypialni – dokończył Blaise.
- Właśnie wyszliśmy – Harry zachichotał słysząc swojego chłopaka.
- Cześć chłopaki – obok zmaterializowała się Ginny. – Patrzcie! Jemioła! – wskazała palcem w górę.
- Myślisz, że nie przestanie nas prześladować? – zapytał roześmiany Harry.
- Cóż, tradycji w końcu musi stać się za dość – Ddraco przyciągnął go do pocałunku.
Zajęci sobą nie widzieli, jak ich najbliżsi przyjaciele przybili sobie piątki. Magia magią, święta świętami, ale szczęści czasem po prostu trzeba trochę pomóc.


12 komentarzy:

  1. Kurde, szczerze przyznam, że na początku nie wiedziałam o co chodzi. Czemu Draco i Potty się nie poznają i nie są parą? Przecierz w zakończyli ostatni rozdział w dość specyficzny sposób. Potem, zrozumiałam o co chodzi. Obserwowanie jak kolejny raz się w sobie zakochują było wspaniałe. Jedyne co mi nie podchodzi to ten sweterek, w którym Draco występuje na zdjęciu. Za to Potty wygląda nieźle...
    Shila
    PS: A teraz kilka słów do Ciumy-
    Ostatnio stwierdziłaś, że ja to nie ja bo nie skomentowałam ostrej scenki Drarry. Tym samym nasunęłaś stwierdzenie, że w mijej pięknej główce pojawiają się tylko zbereźne myśli... Przyznam, ego zabolało. Ale już ja Ci się odwdzięczę w poniedziałek w szkole za takie stwierdzenia i teorie... He he:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć można uznać że to mi też trochę schlebia... Hmmm...
      Shila

      Usuń
    2. Nie no, nie wierzę... Przecież wiadomo że miewasz inne myśli, tak raz na miesiąc.
      ciuma
      PS: ciekawe co wymyślisz :)

      Usuń
    3. Wrr... Nie denerwuj mnie, kochana.
      Shila
      PS: Ty już wiesz że jeśli chodzi o wymyślanie to masz przechlapane...

      Usuń
  2. Cudeńko... Naprawdę postarałaś się nad tym on-shot'em ☆ Mam na myśli że zdarzało mi się trafić na robione na chybcika, nie do końca przemyślane. Ale twój taki nie jest :D Czy można oczekiwać kolejnych takich perełek w najbliższym czasie? Czekam z utęsknieniem na nowe dzieła, Weny życzę i do mnie zapraszam, ślad tam zostaw. Udanego Sylwestra życzę ja, czyli PaulaN87

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialna niespodzianka :) Będziesz robiła takie częściej? (oczka kota ze Shreka)
    ciuma
    PS: Życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia postanowień :*

    OdpowiedzUsuń
  4. super fajnie,że chłopaki mają takich przjaciół pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Podła, słodka intryga ;3 kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczne. Naprawdę cudowne. Jako, iż jestem całkowicie zauroczona tym "zadaniem" -co przyznam, było zaskakujące. Myślałam, ze będzie mu kazał ściągnąć bokserki... W niewiadomym celu.
    Pozdrawiam,
    SLY.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedyne co mi się nasuwa to
    Awwww :3

    OdpowiedzUsuń
  8. A zabrałam się za czytanie tego one-shot'a, bo na czytanie opowiadania jestem zbyt zmęczona, a że już dzisiaj, więc mam już te 17 latek :D także one-shot super. Wiedzę, że opowiadanie będzie ciekawe i z pomysłem, bo masz fajny styl i oryginalne pomysły, bo jak niektóre drarry czytam, a czytam i czytałam duzo, to trochę mi się nie chcę czytać tych oklepanych historii xd A to jest jakieś inne, więc jak wstanę to do czytania :D
    Dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~LiquidLuck~
      Ps. Bo się zapomniałam podpisać, hehe :)

      Usuń

❤ Nie pisz "Fajny Blog", bo to znaczy, że nawet nie przeczytałeś/aś notki.
❤ Jeśli podoba Ci się mój Blog: Zaobserwuj mnie!
❤ Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy.
❤ Zostaw link do swojego bloga, chętnie wpadnę.
❤ Prawa autorskie zastrzeżone. Opowiadanie jest wyłączną własnością autorki.