wtorek, 15 marca 2016

Rozdział XVII

Hej :D Wróciłam xD Wiem, że długo mnie tutaj nie było, ale mam nadzieję, że rozumiecie. Matura itd. Nie będę przedłużać, ględzić, że rozdział jest beznadziejny itd. Jest tak, jak zwykle. Rozdział pisany z doskoku, więc pewnie jest dużo niedociągnięć.
Dziękuję wszystkim tym, którzy jeszcze tutaj są i czekają na rozdziały :D Uwielbiam Was :* Zostawcie komentarz, bo naprawdę tylko to mnie motywuje, żeby pisać dalej. Świetna jest świadomość, że ktoś to czyta :) Życzę miłego czytania i ściskam Was mocno :D
Kiedy będzie następny, nie wiem. Zobaczymy :) Mam nadzieję, że w miarę niedługo.
Serka.

Rozdział XVII


Do Harry’ego nie od razu dotarło to, co powiedziała do niego Silvana. Przez chwilę stał tam i wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami.
- Niech pani usiądzie i wszystko nam opowie – odezwał się Draco.
Zajęli kanapę i Silvana zabrała głos.
- Wiele czytałam o magicznych zasłonach. Okazuje się, że jeśli osoba, która tam wpadnie, nie żyje, to po prostu w pewien sposób jej ciało ulega natychmiastowemu zniszczeniu. Jeśli jednak wpadnie tam ktoś żywy, istnieje szansa, aby go stamtąd wydostać. Zasłona sprawia, że organizm wchodzi w stan hibernacji. Człowiek nie odczuwa głodu, nie starzeje się. Coś jakby był zamrożony. Tylko raz udało się stamtąd kogoś wyjąć. Cały problem polega na tym, że zasłonę można stworzyć tylko w określonym dniu. Tak samo jest z jej otwarciem. Okazuje się, że tą, do której wpadł Syriusz stworzono podczas koniunkcji planet. Rzadko można zaobserwować takie zjawisko, ale mniejsza z tym. Chodzi o to, że wtedy tworzy się ogromna ilość magii, która gdzieś musi znaleźć swe ujście. Przez to, wielcy magowie mogą tworzyć niezwykle potężne przedmioty, jeśli tylko uda im się tą magię okiełznać. Więc wiele lat temu, stworzono tą zasłonę. Tak się składa, że następna koniunkcja planet wypada za dwa dni. Najbardziej intensywna magia pojawi się między pierwszą, a drugą w nocy. Jeśli uda nam się otworzyć zasłonę, jest duże prawdopodobieństwo, że Syriusz wyjdzie z tego cało. Mamy niewiele czasu na przygotowanie. Jeśli nam się nie uda możliwe, że uwięzimy go tam na zawsze. Wydaje mi się jednak, że dzięki waszej więzi, mamy ogromną szansę na powodzenie. Wasza magia jest bardzo silna. Jeśli tylko uda wam się przez kilka minut utrzymać magię, zasłona się otworzy. Dosłownie na kilka sekund ale myślę, że zdołam wtedy go stamtąd wydostać.
- To cudownie! – ucieszył się Harry. – Co mamy zrobić?
- Wszystko sprowadza się do wypowiedzenia bardzo starej inkantacji i po prostu przyjęcia na siebie magii. Jednak niezwykle trudno utrzymać ją przez zaledwie parę sekund. Wy musielibyście okiełznać ją na jakieś pięć minut, żeby zgromadzić jej wystarczająco na otworzenie zasłony. Wtedy ja będę miała odrobinę czasu, aby tam wejść i go zabrać.
- Zrobimy co będzie trzeba – Draco ujął w dłoń, rękę swojego chłopaka.
- Musicie mieć jednak świadomość, że jeśli się wam nie uda, może to nieść za sobą ogromne konsekwencje. Nie wiem, czy możliwa jest utrata magii, albo nawet śmierć. Nie dotarłam do takich informacji, ale musicie wszystko brać pod uwagę. – Spojrzała na nich ze smutkiem – Wiem Harry, że chcesz wydostać Syriusza. Mi też na niczym bardziej nie zależy. Ale zastanówcie się. Tu może chodzić o wasze życie.
- Jeśli o mnie chodzi, zrobię wszystko, aby pomóc. – zadeklarował się Draco czując, że Harry może się wahać ze względu na niego.
Harry spojrzał na niego z wdzięcznością.
- Ja też. Syriusz wiele dla mnie znaczy. Jeśli jest tylko możliwość odzyskania go z powrotem, wchodzę w to!
- Dobrze chłopcy. Jutro wszystko wam wyjaśnię. Rano porozmawiam z Albusem. Może on nam pomoże. Teraz idźcie spać. Musicie wypocząć. Potrzebujecie dużo siły. – wstała i uściskała oboje – Nie daruję sobie, jeśli coś wam się stanie.
- Nic nam nie będzie – Draco uśmiechnął się do niej. – Poza tym mając u boku takiego farciarza jak Harry, wszystko skazane jest na sukces – objął swojego chłopaka – Niech się pani nie martwi. Najpóźniej pojutrze, we czwórkę zjemy kolację i porozmawiamy o naszym ślubie.
Silvana pożegnała się i opuściła ich komnaty.
- Jesteś pewnien, że chcesz to zrobić? – Harry w końcu odważył się zapytać o to Draco – Jeśli nie, zrozumiem. Chodzi w końcu o twoje życie. 
- Harry. Po pierwsze nie wiemy na sto procent, czy to grozi śmiercią, więc nie panikuj. Po drugie dla mnie najważniejsze jest twoje szczęście, a znając twój heroizm, jeśli bym się nie zgodził poszedłbyś tam sam. Jeśli tobie coś by się stało, to dla mnie nie byłoby już sensu żyć. Tak więc, nie ma mowy, abym puścił cię tam samego. Poza tym kocham cię, ty mój Gryfiaku i tam gdzie ty, to i ja. Więc nie miej wątpliwości. A teraz zbieraj swój zgrabny tyłeczek i do łóżka. – pocałował go w czoło, złapał za rękę i poprowadził do sypialni.
- Dziękuję – Harry pocałował go w policzek. – Ja też bardzo cię kocham.
- Wiem, Gryfiaku. Wiem.

***

Nazajutrz rano Harry i Draco zostali wezwani do dyrektora, aby wraz z Silvaną omówić szczegółowy plan. Jak się okazało, Dumbledore znalazł sposób, by kilkoro potężnych czarodziejów, pomogło chłopcom podtrzymać magię. Tak więc do akcji „nocny wypad do Ministerstwa, po Huncwota”, w skrócie: NWDMPH, jak zwykł nazywać tą akcję w myślach Harry, zostało zaangażowanych pięcioro osób. Harry, Draco, Silvana, Snape i sam dyrektor. Plan był omówiony. Każdy znał wszystkie potrzebne inkantacje. Dyrektor zdobył nawet zgodę Ministra Magii, na przeprowadzenie akcji. Po wielu kłótniach, w końcu podjeto decyzję, że to Severus, nie Silvana wejdzie do zasłony po Łapę. Choć kobieta początkowo nie chciała się zgodzić, to racjonalne argumenty, o tym że jest jeszcze trochę osłabiona, podziałały i w końcu się zgodziła. Teraz pozostało tylko czegać do wieczora.
- Zjedz coś – Severus podsunął Silvanie talerz pełen kanapek, który jeden ze skrzatów przyniósł już dobre pół godziny temu.
- Nie mam ochoty.
- Sil, musisz mieć siłę. Będziesz stała w kręgu i przyjmowała na siebie magię, a to jak sama wiesz jest bardzo męczące. Poza tym nie odzyskałaś jeszcze pełni sił. Gdybym wiedział, że mnie posłuchasz, w ogóle nie pozwoliłbym ci tam iść, ale wiem że się uprzesz, więc zrób coś dla mnie i zjedz choć odrobinę.  – Sev podgrzał jej herbatę zaklęciem.
Kobieta westchnęła i wzięła kanapkę do ręki. Nie było sensu się kłócić, poza tym Severus miał rację. Musiała mieć dużo siły. Wszystko musiało się udać. Nie chodziło już przecież tylko o życiue Severusa, ale całej ich szóstki. Teraz każdy był bezpośrednio narażony na niebezpieczeństwo, jakie niosła za sobą magia.
W ciszy dokończyli swój posiłek.
- Mam dzisiaj tylko dwie lekcje – odezwał się Severus. – Z tego co wiem, ty również. Jeśli chcesz możemy przed obiadem pójść jeszcze do biblioteki i poszukać czegoś o zasłonach. Chyba wiem, gdzie możemy coś znaleźć. Czytałem kiedyś pewną książkę traktującą o tego typu tworach magicznych. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba było tam coś o otwieraniu zasłon. Może dowiemy się czegoś nowego.
Silvana uścisnęła jego dłoń ponad stołem.
- Dziękuję, Sev. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Ty dla mnie też wiele znaczysz. Jestem gotów zrobić dla ciebie wszystko.
Silvana na te słowa uśmiechnęła się do mężczyzny. Podeszła do niego i mocno go objęła.
- Nawet nie wiesz ile lat czekałam na te słowa. – spojrzała mu w oczy, a Severus złączył ich usta w długim i namiętnym pocałunku.

***

- Apertus velum* – Harry kreślił w powietrzu zawiłe wzory.
- Źle to robisz – Draco obserwował swojego chłopaka z kanapy.
Od dwóch godzin ćwiczyli inkantację, która miała otworzyć zasłonę. Musieli wypowiedzieć ją jednocześnie, aby Dumbledore i Silvana mogli po chwili do nich dołączyć. Jednak do tej pory nie udalo im się tego dokonać.
- No to pokaż mądralo, jak niby mam to robić – Harry sapnął z flustracji i usiadł na kanapie. – Nie mam już siły. Od dwóch godzin męczymy się z tym zaklęciem i jeszcze ani raz nie udało nam się go poprawnie wykonać. Ten ruch różdżką jest jakiś pokręcony. Ciągle zapominam o podwójnym zawijasie na końcu, który przechodzi w potrójną pętlę. To się ma nijak do zasad, które dotychczas poznałem.
Zaklęcie polegało na tym, że oboje musieli nakreślić w powietrzu pewien symbol. Symbol Harry’ego musiał być dokładnym odbiciem lustrzanym, symbolu Draco. To stanowiło największy problem. Nie potrafili tak dokładnie zsynchronizować ruchów. Co innego wspólne wypowiadanie zaklęć, a co innego tworzenie skomplikowanego wzoru, który musiał stanowić idealną całość. Niemniej jednak postanowili się nie poddawać.
- Spokojnie, Gryfiaku. Musimy tylko znaleźć na to jakiś sposób. – objął Bruneta, który schował twarz w dłoniach i zaczął coś mamrotać. – Powtórz proszę, bo cię nie rozumiem.
- Jaki niby sposób?! Draco, myślimy nad tym już tyle czasu i nawet nie dotarliśmy do połowy.
Blondyn uspokajająco masował chłopaka po plecach.
- Ciii… Spokojnie, Harry. Uda nam się zobaczysz.
- Obyś miał rację. – chłopak wtulił się w ramię Ślizgona i pozwolił sobie na chwilę odprężenia.
Trwali tak przez chwilę w ciszy, gdy nagle Draco zerwał się z kanapy na równe nogi. Harry z hukiem wylądował na podłodze.
- Ała! Draco, do cholery! Co ty wyprawiasz?! – Gryfon gładził obolały tyłek i z naburmuszoną miną przyglądał się Blondynowi.
- Harry! – Draco potrząsnął chłopakiem z rozradowaną miną – Wiem jak możemy nauczyć się tego zaklęcia!
Harry od razu zapomniał o swoim bolącym tyłku i z euforią spojrzał na towarzysza.
- Jak?!
- Skoro nie możemy zsynchronizować ruchów stojąc obok siebie, to stańmy naprzeciwko siebie. Będziemy widzieli co drugi rysuje i zsynchronizujemy ruchy. No wiesz, tak jak przed lustrem.
Harry z początku przyglądał mu się, po czym rzucił się na niego mocno przytulając.
- Jesteś genialny! Wiedziałem, że coś wymyślisz! – obdarzył go soczystym całusem.
- Wiem, że jestem genialny. Jesem w końcu arystokratą… - Harry nie pozwolił mu skończyć, bo ponownie go pocałował.
- Wiem, że chciałbyś się teraz pławić w chwale, ale musimy poćwiczyć. Mój geniusz. – tym razem pocałował go już bardziej namiętnie.
- Skoro tak stawiasz sprawę – Draco uśmiechnął się szatańsko. – Ale od dziś masz mówić do mnie: Mój wielki, genialny, najinteligentniejszy na świecie czarodzieju, Draconie.
Harry tylko wywrócił oczami. Odsunął się od chłopaka na pewną odległość i uniósł różdżkę. Raco zrobił to samo.
- Będę robił dokładnie to samo co ty. – poinstruował Harry. – Prowadź.
- Apertus velum – powiedzieli jednocześnie.
Wiedli różdżkami w powietrzu pozostawiając szafirowy ślad. Ich ruchy idealnie się zsynchronizowały i już po chwili widniał przed nimi odpowiedni symbol.
- Wow. – zachwycił się Harry – To wygląda świetnie. Udało nam się! – uściskał Draco w nagłym przypływie radości.
- Podczas koniunkcji symbole powinny się połączyć. – Draco zmarszczył brwi – Widocznie póki co nie mamy wystarczającej magii.
- Spróbujmy jeszcze raz. – poprosił Harry.
Powtórzyli czynność i tym razem też się udało.
- Dobra, chodźmy teraz coś zjeść. Jeśli wieczorem tak staniemy, uda nam się odtworzyć ten symbol. – Draco złapał Bruneta za rękę.
- Dobrze. Też już zgłodniałem. – zgodził się Gryfon. – Mam nadzieję, że wieczorem wszystko się uda. Inaczej…
- Nie będzie żadnego inaczej – przerwał mu Draco mocniej ściskając jego rękę – Wszystko się uda. Zobaczysz, że jutro zjemy z Syriuszem obiad.
Harry tylko uśmiechnął się do chłopaka. Miał nadzieję, że wszystko będzie tak, jak mówi Ślizgon.

***

Severus i Silvana siedzieli w bibliotece wertując stare woluminy. Przejrzeli już chyba z połowę dostępnych książek i nadal nie natknęli się na pozycję o której mówił Snape.
- Może ktoś ją wypożyczył – Severus odłożył na półkę kolejną książkę. – Sprawdzę w kartotekach.
Silvana tylko skinęła głową, zaczytana w swojej lekturze.
Natknęła się na kolejny przypadek, podczas którego wyjęto kogoś zza zasłony. Wcześniej wiedziała tylko o jednym. Widocznie było więcej takich przypadków. W tym wypadku, zza zasłony wyciągano dwunastolatkę, która spędziła za zasłoną trzydzieści lat, więc w momencie gdy ją uwolniono, jej rodzice byli już bardzo starzy. Mała wpadła w szok i przez tydzień nie odezwała się do nikogo słowem. Miała wrażenie, jakby spędziła w zasłonie kilka minut, a nie całe lata. Jednak po czasie odkryto, że posiadła zdolności, których wcześniej nie miała. Nagle zaczęła rozumieć mowę węży i potrafiła czytać ludziom w myślach. Także jej wskaźnik magiczny sporo wzrósł. Jednak dziewczynka nie dożyła swoich osiemnastych urodzin. Znaleziono ją martwą w swoim pokoju. Nigdy nie poznano przyczyny śmierci. Wszystko wskazywało na nagłe zatrzymanie serca. Jednak nie był to zawał, ani nic z tych rzeczy. Była okazem zdrowia. Nie wykryto też obecności żadnej trucizny, czy zaklęcia. Ówczesni naukowcy ze Świętego Munga domniemali, że śmierć miała jakieś powiązanie z zasłoną, która w tym dniu wykazała się ogromną aktywnością. Możliwe, że chciała pochłonąć duszę, która przez tyle lat ją zasilała. Jednak nigdy nie odkryto prawdy. Po tym wydarzeniu zasłona wygasła i nie udało jej się ponownie aktywować.
- Nic. – Severus zmaterializował się tuż obok niej, wyrywając ją z transu - Wygląda na to, że nikt nie wypożyczał tej książki. Niemniej jednak zniknęła. Ciekawe co mogło się stać.
- Spójrz – Blackrose wskazała na notkę, którą dopiero przeczytała.
Severus przeczytał tekst.
- Ciekawe. Jednak to raczej niewiele wnosi do naszej dzisiejszej akcji. Wiemy tylko tyle, że  można zyskać nowe zdolności wychodząc z zasłony i może ona domagać się duszy Syrisza przez co prawdopodobnie musimy zrobić wszystko, żeby ją zniszczyć.
- Nie wiemy, czy możemy ją zniszczyć, nie robiąc krzywdy Syriuszowi. Możliwe, że będzie z nią powiązany. – nagle wyjęła mu książkę z ręki, zauważając pewien ślad. - Patrz, tutaj chyba była dopięta dodatkowa kartka. – oboje pochylili się nad woluminem.
- Faktycznie. Brakuje opisu jak wydostali tą dziewczynkę. Ciekawe dlaczego ktoś zabrał akurat tą stronę. Wygląda na świeżo wyrwaną. – Severus rzucił zaklęcie, przez co skrawek kartki zalśnił na zielono. – Ktoś chciał zetrzeć ślady, ale nie udało mu się do końca.
- Może nie miał czasu.
- Albo było ciemno. – Spojrzeli na siebie i nic nie mówiąc zerwali się z miejsc.
 Podeszli do działu ksiąg zakazanych, skąd pochodziła książka. Zaczęli rzucać poszczególne zaklęcia chcąc wykryć jakąkolwiek ingerencję.
- Tak jak myślałem. – Severus spojrzał na kobietę – Ktoś naruszył wczoraj w nocy pieczęć. Na szczęście możemy to sprawdzić. To stare zaklęcie rzucone wieki temu, o którym niewiele osób pamięta. Pozwala sprawdzić, kiedy ktoś złamał pieczęć. Resztę zaklęć można oszukać, ale tego nie. Niestety nie wiemy kto to zrobił. Twórca zaklęcia nie pomyślał o tak istotnej rzeczy.
- Ciekawe. Po co ktoś miałby wyrywać kartkę z tak starej książki? Nikt przecież nie miał powodu, aby w ogóle do niej zaglądać. – Silvana głośno zastanawiała się.
- Chyba, że ktoś wiedział o tym, że chcemy uwolnić Black’a. – Severus ponownie rzucił okiem na książkę.
- Niemożliwe. Przecież wiedziałeś tylko ty, ja, Harry i Draco. Dumbledore dowiedział się dzisiaj rano, a sam mówiłeś, że ktoś złamał pieczęć wczoraj w nocy. Nawet Minister Magii nie wie po co chcemy użyć zasłony. Choćby nawet się domyślał, to i tak nie miałoby sensu. Musieliby mieć zmieniacz czasu, a te zostały zniszczone kilka lat temu.
- Nie mamy stuprocentowej pewności. Coś tutaj ewidentnie jest nie tak. Musimy się dowiedzieć co. Idę coś sprawdzić. Spotkamy się za godzinę w moich komnatach. – Severus zamaszystym krokiem opuścił bibliotekę. Pozostawiając skonsternowaną Silvanę między stosami nieprzejrzanych jeszcze woluminów.

***

- Jesteśmy gotowi. – Draco i Harry przyszli o umówionej porze do komnaty Mistrza Eliksirów, zastając tam swoich chrzestnych.
Mieli razem przenieść się przez sieć fiu do Ministerstwa. Dyrektor zdecydował, że będzie czekać na miejscu, ponieważ ma jeszcze coś do załatwienia.
- Wejdźcie – Silvana zaprosiła ich do środka.
Chłopcy przekroczyli próg i stanęli w niewielkim biurze. Za biurkiem siedział Snape i zawzięcie coś notował w swoim notesie.  Przez chwilę nikt się nie odzywał, po czym Severus podniósł się z miejsca i podszedł do nastolatków.
- Tutaj jest nowe zaklęcie. Musicie je wypowiedzieć zaraz po inkantacji apertur lelum. Nie mam czasu, aby wam to wyjaśnić, ale musicie mi tym razem zaufać – Spojrzał twardo na Harry’ego, który tylko skinął głową. – Chodźmy. Nie mamy zbyt wiele czasu.
Po kolei podeszli do kominka i aportowali się do Ministerstwa Magii. Wylądowali w niewielkim korytarzu prowadzącym bezpośrednio do Departamentu Tajemnic. Na miejscu czekał już dyrektor.
- Mamy tylko godzinę. – oświadczył Albus - Minister nie pozwolił pozostać nam tutaj ani chwili dłużej. W innym wypadku uruchomią się zabezpieczenia i zleci się tu cały oddział aurorów. Kingsley nie zdoła przed dłuższy czas utrzymać naszej obecności w tajemnicy. Musimy się więc spieszyć. Za dziesieć minut planety będą w koniunkcji. – Starzec podszedł do drzwi i przesunął wzdłuż nich ręką. Te ustąpiły, wpuszczając ich do środka.
Na Harry’ego spłynęły wspomnienia. Nic się nie zmieniło od czasu, kiedy był tu po raz ostatni. Wolnym krokiem podszedł do zasłony, muskając opuszkami palców poświatę. Ktoś coś do niego mówił, ale nie rozumiał słów. Jak urzeczony wpatrywał się w miejsce, w którym jak wcześniej sądził, zginął Syriusz. Dopiero delikatny uścisk na ramieniu, przywrócił go do rzeczywistości.
- Harry. Już czas. – Draco szepnął mu do ucha.
Ten tylko skinął głową i zajął miejsce po przeciwnej stronie zasłony. Rzucił zaklęcie przeźroczystości, na niewielki fragment, tak, aby widzieć twarz Draco. Żaden z dorosłych o nic nie pytał. Dobrze, bo i tak nie miałby siły im teraz tego tłumaczyć. Uniósł swoją różdżkę i nie wypowiadając zaklęcia na próbę nakreślił znak w powietrzu. Przełknął ślinę i spojrzał na Snape’a.
- Powiem wam dokładnie w którym momencie macie wypowiedzieć zaklęcie. Wtedy Silvana i dyrektor pomogą wam utrzymać zaklęcie. Pamiętajcie, aby zaraz, gdy poczujecie napływ magii wypowiedzieć zaklęcie, które wam dałem. Wszystko musi odbyć się dokładnie w tej kolejności. Gdy zasłona się otworzy, wejdę do środka. Postarajcie się utrzymać zaklęcie przez kilkanaście sekund. Jeśli symbol w powietrzu zacznie zmieniać kolor, musicie natychmiast przerwać, nawet wówczas gdy będę w środku. Zrozumiano? – Chłopcy skinęli głowami na znak zgody – W takim razie przygotujcie się. – Severus schował różdżkę do rękawa szaty. – Już! – krzyknął i dokładnie w tym momencie Draco i Harry wypowiedzieli zaklęcie.
Z ich różdżek wyfrunęły dwa ptaki. Nie były podobne do żadnego znanego dotąd gatunku. Piękne i potężne, szafirowe stworzenia o bystrych szmaragdowych oczach. W ich spojrzeniu było coś hipnotyzującego, coś co nakazywało obecnym je uwolnić. Nie wiedzieć dlaczego, czarodzieje czuli, jakby więzili te przepiękne stworzenia w klatkach. Z jednej strony pragnęli je uwolnić. Już nawet słyszeli w myślach zaklęcie, ale ostatkiem świadomości zdali sobie sprawę, że muszą rzucić zaklęcie, które otrzymali od Mistrza Eliksirów.  Czuli, że jeśli uwolnią te ptaki, stanie się coś czego nie będą w stanie odwrócić.
- Aurum Frame** – krzyknęli obaj naraz.
Ptaki otoczyły kołem zasłonę i złączyły się w jedną, wielką, świetlistą kulę na samym jej szczycie. Zalśniła ona szafirowym światłem, tak oślepiającym, że przez chwilę nie widzieli nic. Po chwili jednak ich oczom ukazała się zasłona, z niwielkim wejściem. Severus nie czekał ani chwili. Zniknął wewnątrz. W tym samym momencie chłocy poczuli, jakby ktoś złożył na ich barki niewyobrażalny ciężar, którego nie są w stanie udźwignąć. Ostatkami sił podtrzymywali zaklęcie. Mieli świadomość, że SIlvana i Dumbledore robią co mogą, aby im pomóc. Czuli jednak, że sami muszą się z tym uporać. Ponownie spojrzeli sobie w oczy i trwali tak przez kilka długich sekund. Całkowiecie stracili poczucie czasu. Dopiero po chwili zauważyli, że kula nad zasłoną szybko zaczyna zmieniać kolor, na szmaragdowy. Dokładnie taki, jakie były oczy owych ptaków. Coś znowu ich wciągało, błagało o uwolnienie. Wiedzieli, że tym razem zaklęcie już nie zadziała. Mieli świadomość, że muszą przerwać zaklęcie, ale Severusa nadal nie było widać. Jeszcze tylko chwila i szepty opanują ich umysły. Rzucili sobie ostatnie desperackie spojrzenia, zgadzając się na przerwanie zaklęcia. Właśnie mieli uwolnić się od magii, gdy z zasłony zaczęła wyłaniać się jakaś postać. Wzmocnili uchwyty na różdżkach i włożyli w zaklęcie ostatki sił. Nie widzieli, czy Severus wyszedł zza zasłony, czy nie. Pochłonęła ich ciemność.

***

Harry otworzył powieki. Z początku nie widział nic, ale po chwili jego wzrok przyzwyczaił się. Delikatnie przekręcił głowę na bok, odnajdując postać swojego chłopaka leżącego obok. Delikatnie uniósł się na łokciach. Zakręciło mu się w głowie i zapewne by upadł, gdyby czyjeś śline ramiona nie podtrzymałuy go od tyłu. Gdy świat przestał wirować, przy pomocy owych silnych ramion usiadł na ziemi. Zarejestrował, że jest w Departamencie Tajemnic. Wspomnienia napłynęły na niego falą. Momentalnie obrócił się do tyłu. To był błąd. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i znowu przez chwilę nic nie widział. Gdy ponownie odzyskał zdolność widzenia, zauważył stojącą przed nim SIlvanę. Obok niej stał dyrektor i…
- Syriusz! – wydawało mu się, że krzyknął, ale nic nie usłyszał. Dotknął rękami uszu.
Ojciec chrzestny momentalnie przy nim kucnął. Mówił coś do niego, ale Harry niczego nie słyszał. Przytulił tylko swojego chrzestnego i pozwolił popłynąć swoim powstrzymywanym od lat łzom. Na szczęście były to łzy ulgii. Syriusz odsunął go na długość ramienia i znowu coś mówił, ale Harry widział tylko poruszające się usta. Pokręcił przecząco głową. Nie miał teraz czasu się nad tym zastanawiać. Wciąż nie wiedział co z Draco. Odwrócił się w stronę blondwłosej postaci leżącej na posadzce. Nad nim pochylał się Severus, szeptajac jakieś inkantacje. Harry’emu zamarło serce. Klatka piersiowa Draco nie unosiła się. Momentalnie znalazł się obok ukochanego, obracając go twarzą do siebie. Złapał go za rękę i szeptał nie zrozumiałe nawet dla siebie słowa. Ktoś, prawdopodobnie Syriusz, odciągał go do tyłu. Harry, mimo że nie słyszał, wiedział co ojciec chrzestny mówi.  Ale Draco nie mógł zginąć. Po prostu nie mógł. Brunet wyszarpnął się z uścisku i wciągnął na kolana głowę Ślizgona. Leniwie przesuwał palcami po jego włosach, szpecąc coś niezrozumiale. Pojedyncze łzy kapały na koszulę chłopaka. Harry błagał w myślach, aby Draco otworzył oczy, aby w końcu się ocknął, ale nic takiego się nie działo. Silna dłoń spoczęła na jego ramieniu zaciskając się nieznacznie. To był sygnał, że powinien zostawić ciało. Jednak on nie dopuszczał do siebie nawet takiej myśli. Mocniej ścisnął trzymaną dłoń. Pochylił się nad Draco i złożył na jego bladym czole pocałunek. Wziął w ramiona wątłe ciało i podniósł się z ziemi. Dorośli stali z boku z bólem wypisanym na twarzy. Nie próbowali nic zrobić. Silvana płakała, podtrzymywana przez Snape’a. Syriusz ze smutkiem wpatrywał się w Harry’ego. A dyrektor… Harry nie wiedział, czy mu się wydawało, czy skinął mu głową, ale w tej chwili wpadł mu do głowy pewnien pomysł.
Mocniej otoczył ramionami ciało chłopaka i szepnął jedyne zaklęcie niewerbalne, jakie przyszło mu na myśl. Nie miał pojęcia, skąd je zna. Nagle poczuł, jak przez jego ciało, przez każdy nerw przechodzi jakby impuls elektryczny. Miał wrażenie, że kieruje całą nagromadzoną dziś energię wprost w ciało Draco. Wszystko trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund, ale Harry był tak wycieńczyny, że gdyby ktoś go nie podtrzymał, upadł by z Draco na ziemię. Nagle ciało Ślizgona wydało mu się strasznie ciężkie. Nie miał pojęcia skąd wcześniej znalazł na tyle siły, aby podnieść je z ziemi. Delikatnie ułożył je ponownie na podłodze i klękając przed nim wpatrywał się w jego bladą twarz.
- Draco – to pojedyncze, błagalne słowo raz za razem opuszczało jego usta. Trwał tak przez dobrych kilka minut z nadzieją, że ukochany w końcu otworzy oczy i na niego spojrzy. Nic takiego się nie stało. Upadł głową na klatkę piersiową Blondyna i zaczął płakać.
Ktoś, najprawdopodobniej Dumbledore, rzucił zaklęcie, które odblokowało jego słuch. Teraz słyszał tylko własny krzyk i szloch. Nie był w stanie wyrazić swojego bólu. Miał wrażenie, że coś rozerwało jego serce na miliony małych kawałków. Odzyskał dzisiaj jedną ukochaną osobę, ale stracił też kogoś, kogo kochał. Dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo Draco był dla niego ważny. Teraz, kiedy ten leżał przed nim martwy zrozumiał, że jego życie straciło jakikolwiek sens. Miał ochotę dołączyć do ukochanego.
- Draco… Nie zostawiaj mnie proszę… - szepnął ochrypniętym od krzyku głosem. – Proszę…
Ostatni raz spojrzał na bladą twarz i postanowił się odsunąć.
- Z… Zganiatasz mi rękę – Harry nie wiedział czy to tylko jego wyobraźnia, ale przypadł na powrót do chłopaka, zauważając, że ten powoli otwiera oczy.
- Co? – zapytał jak zwykle elokwentnie
- Zgniatasz mi rękę, Potter. – Szare tęczówki wpatrywały się w niego.
- Ty cholerny dupku! – Harry pacnął chłopaka w ramię – Jak mogłeś mnie tak śmiertelnie przestraszyć! Myślałem, że nie żyjesz! – zaprzestał bicia Blondyna i padł mu w ramiona, szlochając z ulgą.
- Jeszcze trochę będziesz się musiał ze mną pomęczyć. – Draco starał się odsunąć od siebie chłopaka, aby móc usiąść.
Harry pomógł mu. Po czym pocałował go.
- Nigdy więcej mi tego nie rób, rozumiesz? – zagroził tuż przy ustach kochanka – Nigdy.
Draco tylko przytulił go mocno.
- Dobrze, mój ty dzielny Gryfiaku.
- Chłopcy nie chcę przerywać tej rozczulającej sceny, ale musimy stąd iść. Zostało niewiele czasu – usłyszeli głos Mistrza Eliksirów, w którym słychać było ogromną ulgę.
Potter pomógł wstać swojemu chłopakowi i wyszli z pomieszczenia, przenosząc się do Hogwartu.

***

Wylądowali w gabinecie dyrektora. Dumbledore oświadczył, że zanim porozmawiają, lepiej żeby coś zjedli. Teraz w ciszy każdy spożywał posiłek dostarczony przed chwilą przez skrzaty. Mistrz Eliksirów dał też każdemu eliksir wzmacniający. Gdy skończyli posiłek, Albus zabrał głos.
- Syriuszu, jak się czujesz?
- Jak nowo narodzony. Czuję się tak, jakbym po prostu dobrze się wyspał – Mężczynza puścił oczko do chrześniaka – Ale widzę, że dosć sporo mnie ominęło. Czy…? – spojrzał pytająco na obecnych i każdy wiedział o co chodzi.
- Tak. Zabiłem go. – odpowiedział Harry - Straciłeś trzy lata. Wszystko ci na spokojnie opowiemy.
- Tak, sądzę że macie sobie dużo do powiedzenia – przerwał mu dyrektor – Jednak nie dzisiaj. Muszę wam powiedzieć jeszcze o jednej rzeczy, która zaobserwowałem. Zapewne wszyscy zastanawiacie się co się stało w Depertamencie z panem Draco. – miny wszystkich na powrót sposępniały – Obawiam się, że zasłona zarządała czegoś na rodzaj ofiary. Życie za życie. Najprawdopodobniej zabiłaby Harry’ego, ponieważ był najbliższą osobą dla Syriusza w momencie otworzenia przejścia, ale widocznie pan Malfoy za wszelką cenę postanowił chronić swojego narzeczonego – przy tym słowie Syriusz lekko uniósł brew, ale postanowił później to wyjaśnić. Wiedział, że chłopców coś łączy, ale nie sądził, że są narzeczeństwem. – i to on się poświecił. Na szczęście Harry zdołał wykorzystać magię, którą zgromadził podczas otwierania zasłony, aby zniszczyć ponownie bramy zasłony i uwolnić duszę pana Malfoy’a. Myślę, że to zniszczyło zasłonę na dobre. Harry, czy pamiętasz jakiego zaklęcia użyłeś? – spojrzał na Gryfona.
- Nie. – odpowiedział zgodnie z prawdą. - To przyszło mi do głowy tak po prostu. Chyba nawet użyłem magii niewerbalnej.
- Bardzo ciekawe – skomentował dyrektor. – Nie miałem pojęcia, że ta zasłona zarząda ofiary. Nie mogłem nigdzie znaleźć o niej informacji, ale z tego co pamiętam już raz się to zdarzyło. Z tego co jednak pamiętam, tam ofiara była dobrowolna. – spojrzał tym swoim wszystkowiedzącym  wzrokiem na Draco. – Mam rację panie Malfoy?
Draco spuścił głowę pod ciążekim spojrzeniem swojego chłopaka.
- Tak – powiedział cicho.
- Co?! – krzyknął Harry – Poświęciłeś się dla mnie?!
- Jakbym ja tego nie zrobił, to ty byś to zrobił – Blondyn odważył się spojrzeć w oczy swojemu chłopakowi.  – Bez ciebie i tak nie miałbym po co żyć.
- A pomyślałeś, jak ja się czułem?! Jak bym się czuł gdybyś zginął?! – Harry był zły. W sumie był wściekły. Draco nie mógł podejmować za niego takiej decyzji.
- Harry… - Zaczął Draco łagodnie. – Harry, kocham cię, wiesz o tym. Ja musiałem to zrobić. Ja… - złapał go za rękę – Wybacz mi proszę.
Harry jeszcze przez chwilę mierzył go wściekłym spojrzeniem. Jednak widząc szczerą miłość wypisaną w oczach Ślizgona, westchnął i skinął głową na znak zgody.
- Wiedziałeś o poświeceniu? – Silvana spojrzała na Draco z nagłym olśnieniem – To ty wyrwałeś kartkę.
- Jaką kartkę? – Draco zmarszczył brwi. – Myśl o tym, że trzeba coś poświęcić zaświtałą mi w głowie, gdy otorzyliśmy zasłonę. Myślałem tylko wtedy o tym, żeby Harry’emu nic się nie stało. Widocznie zasłona wzięła to za przyzwolenie. Nic nie wiem o żadnej kartce.
- Jakiej kartce? – zainteresował się dyrektor.
Silvana i Severus opowiedzieli wszystko, czego dowiedzieli się dziś w bibliotece. Po skończonej opowieści, głos zabrał dyrektor.
- Obawiam się, że w Hogwarcie jest ktoś, kto naprawdę chce cię zamordować, Harry. – krzew zamarzła w żyłach wszystkim zgromadzonym w pomieszczeniu – Ktoś kto jest zawsze o krok do przodu i najwidoczniej dużo wie o tobie. Skoro zdążył zniszczyć tak ważną informację o zasłonie, musiał wiedzieć o Syriuszu, o tym, że postanowisz go ocalić i że najprawdopodobniej się poświęcisz. Nie przewidział tylko, że Draco tak bardzo cię kocha. Już trzy razy się potknął. Trzy razy wasza więź zdołała go pokonać, ale w końcu znajdzie sposób, żeby ją obejść. Zapewne ma dostęp do wielu ksiąg, których żadne z nas nie widziało na oczy. Musisz mieć się na baczności. Turniej już nie jest tylko dziecinną zabawą. Ktoś na ciebie poluje.


* apertus - z łac. otwierać, velum - z łac. zasłona; czyli dosłownie - otwierać zasłonę
** aurum frame - z łac. złota klatka


11 komentarzy:

  1. Jestem dumna z Draco choć to było głupie z jego strony i nieprzemyślane i po co komuś kawałek kartki ciekawe co mówił wtedy Syriusz ciekawe jakie umiejętności będzie miał Syriusz zaczynam myśleć,że to rodzeństwo Radllie jestem dumna też Z tego,że Harry zaufał Severusowi jestem ciekawa skąd ta osoba wie tyle o Harrym pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się w pełni zgadzam. Też jestem MEGA CIEKAWA kto poluje na Harry'ego, choć przyznam się szczerze, że ja podejrzewałam raczej Dumbledore'a, Riddle'ównę wcześniej odrzuciłam, bo widać, że faktycznie się stara, choć jak dyrektor wspomniał o dostępie do wielu ksiąg to naszły mnie na chwilę pewne wątpliwości, no ale ... hm, chyba raczej je odrzuciłam, więc cóż... Mam tylko nadzieję, że odkryją kto się za tym kryje, zwłaszcza, że przecież mają plan Draco...
      Cóż, w każdym razie pozdrawiam oraz życzę Ci MEGA WENY, dużo czasu i sporo chęci na pisanie!!
      ~Neko ^.^'

      Usuń
    2. Szczerze na początku także myślałam, źe to Viv, ale to nie zgadzało by się z poprzednimi rozdziałami.
      Choć Nathaniel zawsze był spokojny nie chciał się wyróżniać czyż nie? Może jest to tylko maska? Ale wykluczyłam to, ponieważ wydaje mi się, że mówił prawdę... Ja również jestem ciekawa i teraz pozostaje nam czekać na te wyjaśnienia mam nadzieję, że szubko się ro wyjaśni^^ ;**

      Usuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    ROZDZIAŁ!
    Nie masz pojęcia, jak się cieszę!
    Ale dosyć mojej podjarki pojawieniem się rozdziału. Przejdźmy do rzeczy.
    Kiedy pisałaś o Draco, ze nie żyje.. Miałam łzy w oczach. Ale uff
    Ciekawi mnie skąd ta osoba tyle wie o Harrym. I wreszcie Potter zaufał Severusowi <3
    Draco, jestem z Ciebie cholernie dumna.
    No i kto wyrwał tą kartkę? Kurczę. Nie mogę się doczekać następnego ahha
    "Musisz mieć się na baczności. Turniej już nie jest tylko dziecinną zabawą. Ktoś na ciebie poluje"
    Prawdę mówiąc, Potter, nic nowego XD Na ciebie wiecznie ktoś czyha XD
    No nic. Czekam na następny.
    Życzę dużo wenki <3
    Koooooooooooocham,
    ||wyimaginowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale niestety to prawda. Kiedy pisałaś że drako nie żyje ryczałam, ale ze śmiechu. Na swoją obronę mogę dodać że łatwo było się domyślić że go jakoś wskrzeszą
      ciuma

      Usuń
    2. To było logiczne, że Draco będzie żył XD
      Ale opisanie tej sceny było chwytające ze serce :p
      ||wyimaginowana

      Usuń
  3. Kocham cię dziewczyno!!!!!!! Kocham Syriusza!!!!! Kocham Draco!!!!! Życie jest piękne
    ciuma
    PS: tak wiem, odbija mi ale co tam :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Płakałam boziu jak ja płakałam... zawał, kurde musiałaś tak straszyć serio?
    Szczerze na początku myślałam, że to Snape, ale to byłoby niedorzeczne, ponieważ Draco także by umarł.
    Jestem cholernie ciekawa kto za tym stoi, ale moja podświadomość nie wierzye, że mógłby to być ktoś z bliźniaków Riddle.
    Nosz kur... naserio pojęcia nie mam lto mógłby to być, mam nadzieję, że w następnych rozdziałach wyjaśni się to.
    A teraz tak z dupy xD śmiesznie to brzmi, gdy dyrektor mówi: "Panie Draco". Zdecydowanie lepsze byłoby "Panie Malfoy".
    Niecierpliwie czekam na next i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdybym Cię znał... Czekaj! Przecież Cię znam! I wszystko jasne... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Boziu, ja chcę dalej. Silvana i Severus... <3 <3 <3 No i Syrii wrócił! Jeszcze jego musisz z jakimś przystojniakiem wyswatać i będę kontent :3 Czekam na kolejną część, więc proszę po męczyć trochę swojego wena :)

    //Mika

    OdpowiedzUsuń

❤ Nie pisz "Fajny Blog", bo to znaczy, że nawet nie przeczytałeś/aś notki.
❤ Jeśli podoba Ci się mój Blog: Zaobserwuj mnie!
❤ Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy.
❤ Zostaw link do swojego bloga, chętnie wpadnę.
❤ Prawa autorskie zastrzeżone. Opowiadanie jest wyłączną własnością autorki.