sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział VI

Heej :D 
Nie zabijajcie, proszę :( Wiem, że znowu nie sprostałam waszym oczekiwaniom, ale musiałam tak napisać ten rozdział :/ Niektóre kwestie trzeba było otworzyć, no i tak wyszło :/ Od następnego mam nadzieję, że będzie działo się więcej :) Nie chcę już nic kombinować i zmieniać, dlatego w końcu przybywam z 6 rozdziałem :D
Chciałabym go w szczególności dedykować Shili i Nanie, które zaglądają tu regularnie, piszą do mnie i motywują mnie do dalszej pracy :D Dziękuję dziewczyny! :*
Ponadto dedykuję go pozostałym komentującym czyli: vvLily, Talla, patts i Thegonia :D Dziękuję za piękne komentarze :*
Zapraszam do pisania do mnie na mail: serafiniusz@interia.pl :D Jeśli macie jakieś pomysły, albo chcielibyście, abym o czymś konkretnym napisała w "Najskrytszym marzeniu" --- piszcie śmiało :D Jeśli nawet tak po prostu chcecie napisać, to bardzo chętnie z Wami pokonwersuję :D
Zapraszam do komentowania i nie przedłużając, miłego czytania :D
Serka. 

Rozdział VI


Harry obudził się o wpół do szóstej. Za dwa kwadranse rozpoczynał się trening. Po wczorajszym miał serdecznie dość Malfoy’a jako kapitana, ale obiecał Hermionie, że nie będzie utrudniał. Westchnął. Wiedział, że znowu Blondasek będzie doprowadzał go do szału, ale czego się nie robi dla przyjaciół?
Zwlekł się z łóżka. Przez chwilę szukał na szafce nocnej swoich okularów, do momentu, aż przypomniał sobie, że już ich nie potrzebuje. Wczoraj na kolacji wszyscy dziwnie mu się przyglądali, a przyjaciele wypytali go, jak to się stało, że nie nosi już szkieł. Hermina od razu po posiłku pobiegła do biblioteki, żeby sprawdzić czy istnieje eliksir trwale poprawiający wzrok, bo wcześniej o nim nie słyszała. Okazało się oczywiście, że istnieje. Co prawda od niedawna, ale to uspokoiło jego przyjaciółkę, która bała się, że Harry wypił coś niewiadomego pochodzenia. „Przecież nie masz pewności, że to od dyrektora – mówiła – wiesz, że nadal jest pełno Śmierciożerców, którzy możliwe, że chcą dokończyć dzieło swojego pana.” Harry stwierdził, że za bardzo histeryzuje, ale nie powiedział jej tego.
Zabrał czysty kostium, który został już uprany przez Skrzaty i pomaszerował do łazienki, wziąć szybki, zimny prysznic na rozbudzenie. W ciągu piętnastu minut, był już prawie gotowy do wyjścia. Postanowił jeszcze ułożyć włosy. Nie miał pojęcia dlaczego, ale skoro już nie nosi okularów, to czemu nie miałby zmienić fryzury? Podszedł do lustra. Włosy miał jeszcze mokre. Rozczesał je porządnie i wysuszył różdżką. Znowu były w kompletnym nieładzie. Nigdy nie układały się po jego myśli. Zajrzał do szafki, w której znalazł żel do włosów. Wcierając go, miał nadzieję, że Skrzaty uzupełniały ostatnio zapas kosmetyków i to one go tutaj zostawiły, a nie, że ten należy do Malfoy’a. Zeszło mu chwilę, aż osiągnął oczekiwany efekt, ale warto było. Postawiona grzywka prezentowała się świetnie. A oczy, których nie przykrywały już okulary, podkreślały jego ostre rysy. Sam przed sobą musiał przyznać, że wygląda o wiele lepiej.
„Kto by pomyślał, że zacznie się ze mnie robić taki laluś” – po raz ostatni spojrzał w lustro i wyszedł.
Gdy był już na zewnątrz, przywołał swoją miotłę. Trzymając ją w dłoni, wmaszerował na boisko. Wszyscy już byli na miejscu. Zaczął iść wolno w ich stronę. Draco stał do niego tyłem i tłumaczył coś reszcie, nawet nie zauważając zbliżającego się Gryfona. Pierwsza zobaczyła go Ginny. Szczęka jej opadła. Dosłownie. Chłopak na ten widok uśmiechnął się lekko. Podszedł jeszcze bliżej i w tym momencie skrzyżował swój wzrok z Vivienne. Dziewczyna przeleciała go wzrokiem i z uśmiechem puściła do niego oczko.
- Witaj przystojniaku – odezwała się i w tym momencie reszta drużyny odwróciła się w jego stronę.
Harry widział jak szczęka każdego po kolei wita się z murawą. Uśmiechnął się. Jego uwadze nie uszła też mina kapitana, który aż otworzył usta ze zdziwienia, jednak szybko się opanował.
- Cześć Viv – szczerze uśmiechnął się do dziewczyny – Cześć wszystkim – przywitał pozostałych.
Reszta nadal w szoku, odpowiedziała na przywitanie. Harry dołączył do kółka i stanął obok swojej partnerki na bal.
- Dobra. Skoro jesteście wszyscy to dobierzcie się w pary i zaczynamy trening – odezwał się Kapitan, który zdawał się być kompletnie obojętny na zmianę w wyglądzie Szukającego. W rzeczywistości jednak było zupełnie inaczej.
Vivienne szybko złapała Pottera za rękę, informując resztę, że będą ćwiczyć razem. Ginny była w parze z Nathanielem, a Ron z Susan. Draco został na dole,  dając reszcie instrukcje, co mają robić.
Cala szóstka wzbiła się w powietrze, aby wykonać zadane im przez Draco ćwiczenia.
 Okrążyli kilka razy boisko, a potem podawali sobie w dwójkach kafla. Następnie trójka ścigających, miała na celu wrzucić jak największą liczbę bramek, a pozostali mieli im odebrać piłkę. Szło om całkiem nieźle. Potem przetestowano Rona, któremu przez piętnaście minut Vivienne, Nathaniel i Ginny wbijali piłki do obręczy. Chłopak przepuścił tylko kilka.  Podczas gdy Ron bronił, Draco i Susan, odbijali piłki, które Harry posyłał im za pomocą różdżki. Blondyn całkiem nieźle nadawał się na pałkarza. Jedyną osobą, która dziś się nie miała okazji wykazać, być Wybraniec. Po skończonym treningu wszyscy udali się na śniadanie.
- Cześć.  Jak było? – zapytała Hermiona, gdy trójka przyjaciół usiadła przy stole i odpowiedziała na przywitanie.
- Całkiem nieźle – odezwała się Ginnny – Myślałam, że Malfoy bardziej będzie się rzucał, ale o dziwo dobrze się z nim współpracuje. Jeszcze kilka treningów i nawet reprezentacja nie da nam rady. – puściła oczko do przyjaciółki, na co ta się roześmiała.
Brązowowłosa dopiero teraz zauważyła zmianę w wyglądzie Harry’ego.
- Wow Harry, nieźle wyglądasz – odezwała się jak już kilkakrotnie przeleciała go wzrokiem.
- Dzięki - uśmiechnął się i wrócił do jedzenia.
- Pamiętacie, że dzisiaj widzimy się w Pokoju Życzeń? – dodała Granger.
- Dobrze, że przypominasz, bo zdążyłem zapomnieć. – zażartował Ron. – Wczoraj chyba ze sto razy o tym trajkotałaś. – zgromiła go wzrokiem.
- Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. – widziała, jak przyjaciele ożywiają się i z niecierpliwością czekają na to, co powie. – Ale dowiecie się wieczorem. – wolała powiedzieć to całej dziesiątce od razu.
- No weź uchyl rąbka tajemnicy! – domagała się Ruda.
- Nie ma mowy! – upierała się.
- Miona! Co takiego wymyśliłaś? – dopytywał Harry.
- Poczekajcie do wieczora, a wszystkiego się dowiecie.
Reszta wiedziała, że nic z niej nie wyciągnie. Skończyli jeść i rozmawiając o różnych głupotach udali się na lekcje.

***
Ostatnią lekcją tego dnia, była obrona przed czarną magią. Harry nie bardzo miał ochotę spędzać kolejnej godziny na oglądaniu Snape’a, ale nic nie mógł na to poradzić. Jako jeden z pierwszych uczniów, wszedł do sali i zajął swoje miejsce. Rona jeszcze nie było. Wypakował książki z torby. Usłyszał jak ktoś odsuwa krzesło i siada obok.
- Cze… - odwrócił się z uśmiechem chcąc przywitać przyjaciela, ale gdy zobaczył, z kim siedzi, ucichł – Malfoy – burknął – Siedzę z Ronem.
Szare oczy spojrzały wprost w jego szmaragdowe. Blondyn nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo usłyszeli nad sobą głos.
- Właśnie, Malfoy. Harry siedzi ze mną. Wypad – Ron wyglądał jakby chciał w tej chwili zabić Ślizgona wzrokiem.
Draco uśmiechnął się pod nosem i jeszcze wygodniej rozsiadł.
- Nie widzę powodu, żebym miał się przesiadać.
- Głuchy jesteś, Malfoy. Ja i Harry siedzimy razem od siedmiu lat. Mam ci pomóc, czy sam ruszysz dupsko z mojego  miejsca? – Ron robił się coraz bardziej czerwony ze złości.
- Siedem lat to trochę za dużo. Nie sądzisz? – Ślizgon bawił się w najlepsze – Pora na zmiany.
Rudzielec zacisnął ręce w pięści i już miał własnoręcznie pokazać Fretce, gdzie może sobie posadzić ten swój tyłek, gdy usłyszał głos nauczyciela:
- Wesley. – zagrzmiał Snape – Modlisz się nad tą ławką, czy będziesz tak miły i usiądziesz w końcu?
- Tyle, że panie profesorze, Malfoy zajął moje miejsce. – chciał się bronić Ronald.
- Panie Wesley. Miejsca jak pan widzi, nie są podpisane, więc nie widzę problemu, aby pan Malfoy nie mógł tu siedzieć.
- Ale – zaczął, jednak Severus nie pozwolił mu dokończyć.
- Natychmiast do ławki! Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru!
Zły Gryfon powędrował na dawne miejsce Draco’na. Ze złością opadł obok Blaise’a Zabini’ego.
- Skoro już wszyscy siedzicie na miejscach, zaczynami lekcje – Snape podszedł do biurka. – Wstańcie i ustawcie się pod ścianą – rozkazał, a gdy uczniowie wykonali polecenie, machnął różdżką rozsuwając stoliki na bok. – Tak jak siedzieliście w ławkach, stańcie naprzeciwko siebie. – Uczniowie zajęli pusty środek sali. – Tylko mi się tu nie wyzabijajcie. Nie mam ochoty na bieganie z wami do pani Pomfrey.
Uczniowie zaczęli wymieniać się zaklęciami, a Nietoperz krążył wokół nich, ciągle kogoś poprawiając. Harry i Draco spojrzeli sobie w oczy. Przez chwilę poczuli się jak na drugim roku w Klubie Pojedynków. Draco rzucił zaklęcie, ale Harry je odparował. Teraz ten zaatakował, jednakże bez skutku. Na zmianę rzucali różne zaklęcia i z łatwością je odpierali. W Harrym aż się kotłowało. Miał ochotę ukatrupić tę Fretkę tu i teraz. Jednak jak bardzo by się nie starał, nie mógł ugodzić, go żadnym zaklęciem. Oboje pochłonięci pojedynkiem, nawet nie zauważyli, jak wokół nich zrobiło się cicho i reszta uczniów ustawiła się wokół nich. Nawet Snape się nie wtrącał. Jak wszyscy, był ciekawy, kto zwycięży. W końcu Harry’emu udało się trafić. Ślizgon zatoczył się lekko do tyłu. Nie był dłużny Gryfonowi, bo już po chwili, ten omal nie upadł. Potter wykrzyknął jakieś zaklęcie, i na rękawie Ślizgona pojawiło się rozcięcie, a za moment z rany zaczęła sączyć się krew. Draco wpadł w furię. Wykrzykiwał jedno zaklęcie za drugim. Potter ledwo trzymał się na nogach, starając się je odeprzeć. W końcu jedno z nich ugodziło Gryfona. Upadł na podłogę. Na szczęście już po chwili podniósł się na nogi. Ze złamanego nosa ciekła krew. Otarł ją wierzchem dłoni. Przez kilka sekund wpatrywali się sobie w oczy. Oboje byli zmęczeni i oboje krwawili. Wiedzieli, że jeśli teraz tego nie przerwą, może się to o wiele gorzej skończyć. Każdy z nich pamiętał o zbliżającym się Turnieju. Wiedzieli, że którys z nich może drugiego nieźle uszkodzić. Podjęli tą samą decyzję. W tym samym czasie ukłonili się sobie i odeszli.
W klasie zabrzmiały brawa. Wszyscy podziwiali ich umiejętności i to, jak się zachowali. Postąpili, jak dojrzali czarodzieje, a nie jak chłystki, którzy na pewno zakończyli by to inaczej.
-Potter, Malfoy, do pielęgniarki. – zagrzmiał Snape.
Oboje zabrali swoje rzeczy i opuścili salę. W drodze nie rozmawiali ze sobą. Dotarli do gabinetu pani Pomfrey, która nie pytając o nic, opatrzyła ich rany.
Wyszli z pomieszczenia, wiedząc, że lekcja dobiegła końca. Nadal w ciszy i totalnej ignorancji drugiej osoby, udali się do swojego dormitorium. Harry, mimo, że nadal miał obolały nos, cieszył się w duchu, że udało mu się zdenerwować Blondaska. Ten wyglądał jak istna chmura burzowa. No może gdyby nie te blond włosy. Wiedział, że chłopak jest  co najmniej tak poobijany jak on. Mimo, że nawet nie upadł, niektóre zaklęcia, które odparowywał, pozostawiły drobne siniaki. Potter, jako pierwszy wszedł do ich pokoju. Od razu udał się do łazienki, przywołując tylko swoje ubrania. Zamknął drzwi jakimś zaklęciem i pomaszerował pod prysznic. Zmył z twarzy resztki krwi. Ciepła woda spływała po jego ciele, wywołując przyjemne dreszcze. Owinął ręcznik w pasie i wyszedł spod prysznica. Skierował się w stronę umywalki. Zobaczył, że blondyn stoi przed lustrem w samych bokserkach. W pierwszej chwili stanął jak wryty. Przyglądał się idealnie wyrzeźbionemu ciału. Miał  gładką, jasną cerę, której nie szpeciła nawet najmniejsza blizna. Mięśnie na jego ciele świadczyły o tym, że chłopak musiał regularnie ćwiczyć. Harry pomyślał, że wygląda niczym grecki bóg, o którym uczył się jeszcze w mugolskiej szkole.
Sam Wybraniec nie był już takim chudzielcem jak kiedyś. Może nie miał tak wyrzeźbionych mięśni, jak Ślizgon, ale prezentował się całkiem nieźle. Wakacje, które spędził u Rona, pozwoliły mu odzyskać siły. Dużo czasu spędzał na świeżym powietrzu, dzięki czemu był teraz dość opalony, co stanowiło niemały kontrast dla mlecznobiałej cery blondyna.
Draco odwrócił się w jego stronę. Na policzki Gryfona wykwitł rumieniec. Starał się go ukryć, ale nie uszedł on uwadze Malfoy’a.
- Nie nauczono cię pukać, tleniona Fretko? – zapytał ze złością Złoty Chłopiec, który odzyskał w końcu mowę.
- Nauczono. Ale nauczono mnie też prostego zaklęcia jak Alohomora. Poważnie Potter, po tobie można by się było spodziewać czegoś więcej niż tylko marne zaklęcie zamykające. Gdybyś użył chociaż Colloportus’a. Równie dobrze mogłeś zostawić drzwi otwarte. – zakpił drugi chłopak.
W Harry’m zawrzało. Jednak nie chciał dać tego po sobie poznać.
- Widzę, że kręci cię podglądanie gołych facetów. – myślał, że zdenerwuje tym chłopaka. „Bo przecież on jest hetero? Nie?” – starał przekonać się w myślach.
- Z tego co widzę, Potter, to nie jesteś goły. A po drugie, nawet jeśli mnie to kręci, to na pewno obserwował bym kogoś innego, a nie tak marne stworzenie jak ty. – uwaga Gryfona nawet go nie wzruszyła.
- Też nie jestem zachwycony twoim towarzystwem. – odgryzł się – Widać, że swą wyjątkową tępotę skrywasz pod idealnym wyglądem.
- Chyli jednak ci się podobam – Draco uśmiechnął się przebiegle. Na policzki Pottera znów wypłynął rumieniec, ale tym razem ze złości. Już miał mu coś powiedzieć, ale uśmiechnięty Ślizgon, wyminął go i poszedł pod prysznic.
„Co za dupek! Skończony debil! Walnięta tleniona Fretka! Mi się niby podoba?! A po moim trupie! Bardzo sztywnym trupie!” – wściekły Harry krzyczał w myślach.
Ubrał się. Poprawił włosy, nie mając pojęcia po co to robi i wyszedł, kierując się prosto na Błonia.

***

Na zewnątrz zaczynało się już ściemniać. Powietrze robiło się coraz bardziej chłodne. Jeszcze kilka dni i trzeba będzie zakładać bluzę. Miał na sobie tylko T-shirt i dżinsowe rurki. Miał gęsią skórkę na ramionach, ale nie chciał jeszcze wracać do zamku. Musiał trochę ochłonąć. Przyjaciele nie mogli zobaczyć go w takim stanie, a tym bardziej Malfoy.
Dotarł do chatki Hagrida. Postanowił porozmawiać z przyjacielem. W tym roku szkolnym nie mieli jeszcze okazji zamienić ze sobą choćby zdania. Zbliżył się do zabudowania. Z komina nie leciał dym, co go zdziwiło. Gajowy o tej porze zawsze palił w kominku, aby podgrzać wodę na herbatę. Zapukał do drzwi, ale nikt mu nie otworzył. Obszedł chatę dookoła, ale nigdzie nie zastał mężczyzny.
„Może jest w Zakazanym Lesie” – pomyślał, stwierdzając, że nie widzi również Kła.
To stwierdzenie wydawało się najbardziej prawdopodobne. Nie miał ochoty teraz włóczyć się samemu po lesie. Ponadto zaraz byli umówieni w Pokoju Życzeń. Po chwilki wahania, zawrócił w stronę zamku. Obiecując sobie, że jutro zajrzy do Hagrida.

***

Wszyscy zgromadzili się w Pokoju Życzeń. Hermiona poinformowała ich, że rozmawiała z dyrektorem odnośnie wykorzystania przez nich tej sali i o tym, że nie miał żadnych przeciwwskazań.
- Wpadłam na pewien pomysł. Myślę, że każdemu z nas przydałaby się powtórka nie tylko z jednego przedmiotu. Wiem, że każdy jest w czymś dobry i moją propozycją jest, aby przez najbliższe dwa tygodnie, tu w Pokoju Życzeń odbywały się takie jakby lekcje, które będziemy sami prowadzić. Powtórka najważniejszych rzeczy z danej dziedziny, przyda się każdemu. A więc, co wy na to? – z wyczekiwaniem patrzyła na pozostałych.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł. – odezwał się Nathaniel.
- Ja też jestem za – poparła brata Viv.
Pozostali zgodnie pokiwali głowami.
- Doskonale! – ucieszyła się liderka. – Musimy podzielić między sobą przedmioty. Wszystkich będzie razem trzynaście, bo mugoloznawstwo nie wchodzi w zakres konkursu. Myślę, że wszyscy zgodzimy się, że najlepszym nauczycielem z zielarstwa będzie Neville, a z opieki nad magicznymi stworzeniami, Luna. – nie było sprzeciwu, więc kontynuowała – Ron, wiem że pasjonujesz się legendami, historią i różnymi przedmiotami magicznymi, wiec historia magii jest twoja – Rudzielec ucieszył się, że dostał ten przedmiot – Harry, na piątym roku nauczyłeś wielu z nas ciekawych zaklęć obronnych, więc myślę, że obrona przed czarną magią należy do ciebie – chłopak skinął głową – Draco, wszyscy znamy twój talent do eliksirów. – Blondyn również skinął głową na znak zgody – Na transmutacji bardzo dobrze radzi sobie Ginny. – Ruda również nie miała nic przeciwko. Często pomagała mamie w domu i zamienianie prostych przedmiotów w coś innego, weszło jej w krew – Susan, wiem, że uwielbiasz astronomię – Bones faktycznie pasjonowało oglądanie gwiazd, więc bez problemu mogła się swoją wiedzą podzielić z innymi – Nath, myślę, że całkiem nieźle radzisz sobie na zaklęciach, a skoro uczyli cię prywatni nauczyciele, może nauczysz nas czegoś nowego – chłopak uśmiechnął się do niej ciepło. – Zostało wróżbiarstwo, numerologia i starożytne runy.
- Ja mogę wziąć to przeklęte wróżbiarstwo – odezwała się Vivienne. Wszyscy popatrzyli na nią ze zdziwieniem, bo każdy szczerze nienawidził tego przedmiotu. – No co? Wychowywała mnie Belatrix. – reszta nadal zdawała się nie rozumieć – Miała nierówno pod sufitem i uwielbiała sobie wróżyć, więc i mnie tego nauczyła stwierdzając, że przyda mi się. – wywróciła oczami – No i takim sposobem wiem co nieco.
- Dobrze, to ja wezmę numerologię i starożytne runy. – dodała Hermiona – Zostało jeszcze latanie. Mamy swoją drużynę w Quidditcha, ale lepiej dmuchać na zimne i nauczyć chociaż wmairę znośnie latać naszą trójkę – wskazała ręką na siebie, Lunę i Neville’a. – Draco? Harry? – podejmiecie się tego zadania?
Spojrzeli na siebie. Harry nie miał ochoty czegokolwiek z nim robić, ale nie chcąc zawieść przyjaciółki zgodził się. Draco zrobił oczywiście to samo. Był w końcu kapitanem drużyny.
- Czyli wszystko mamy ustalone – ucieszyła się Hermiona. – Myślę, że dzisiaj moglibyśmy zacząć od obrony przed czarną magią. O to w końcu poprosiłam pokój – wskazała ręką na drugi koniec pokoju. Wyglądał bardzo podobnie, jak wtedy w piątej klasie. – Harry, mógłbyś?
- Jasne. Mam nadzieję, że pamiętacie jeszcze zaklęcie patronusa? – wstał i poszedł w miejsce, gdzie były rozstawione manekiny, tarcze inne przedmioty, a reszta podążyła za nim. – Przećwiczymy je teraz. Ustawcie się w rzędzie. Każdy po kolei wyczaruje swojego. – wykonali jego polecenie, pierwsza była Luna – pomyśl o jakimś miłym wspomnieniu i wypowiedz zaklęcie jak będziesz gotowa – powiedział chłopak, który staną naprzeciwko nich.
- Expecto patronum – powiedziała blond włosa dziewczyna, a z końca jej różdżki wyleciała smuga blado niebieskiego światła, która po chwili przerodziła się w małego zająca skaczącego po ścianach.
- Brawo, Luna – ucieszył się Potter widząc, że nie zapomniała tego, czego ją nauczył.
Zadowolona z siebie odeszła na bok. Kolejnymi osobami w kolejce, byli wszyscy Gryfoni, którym bez problemu udało się wyczarować swoje patronusy. Susan, która była po nich, również nie miała zbytniego problemu w osiągnięciu tego, co poprzednicy. Kolejny w kolejce był Nathaniel. Chłopak oczywiście słyszał o tym zaklęciu i ku swojemu zadowoleniu, jemu też udało się wyczarować swojego patronusa, którym był wilk. Kolejny był Draco.
- Ja nigdy nie używałem tego zaklęcia – przyznał się.
Harry był trochę zdziwiony, ale wytłumaczył mu o co w nich chodzi.
- Pomyśl o czymś przyjemnym, a potem wypowiedz zaklęcie. Nie od razu uda ci się wyczarować patronusa, ale z czasem się tego nauczysz. To musi być bardzo dobre wspomnienie. Najszczęśliwsze jakie masz.
Draco długo zastanawiał się, co takiego sprawiło, że był szczęśliwy. Owszem był kochanym dzieckiem, ale został wychowany tak, żeby ukrywać swoje uczucia. Rodzice robili to samo. Nigdy mu niczego nie brakowało, ale ani ojciec, ani matka, nie powtarzali mu, że go kochają. Zawsze był powściągliwym dzieckiem. W Hogwarcie przyjmował pozę arystokratycznego dupka, którym w sumie był. Dokuczanie słabszym, nie było czymś, co mógłby uznać za miłe wspomnienie. Zdecydowanie nie było. Potem został Śmierciożercą, a to był najgorszy okres w jego życiu. Pomyślał o śmierci Voldemorta, o uldze jaką poczuł, gdy dowiedział się, że Gad nie żyje i nie będzie mu musiał dalej służyć. Wyobraził sobie tamten dzień i wypowiedział zaklęcie. Nic. Z różdżki nawet nie wydobyło się odrobinę niebieskiego światła. Już miał się poddać, gdy do jego umysłu napłynęło inne wspomnienie. Jedyny moment w życiu, kiedy poczuł coś, czego dotąd nie znał. Pamiętał tamtą chwilę bardzo dokładnie. Delikatne usta Pottera, ich krótki pocałunek, jego roziskrzone oczy i ciepło, jakie rozlało się w jego wnętrzu. Uniósł różdżkę.
- Expecto patronum – wypowiedział, a z końca różdżki wypłynął strumień światła, zaczął przeradzać się w zwierzę. Robiło się coraz większe. Uświadomił sobie, że jego patronusem jest smok. Wielki i potężny. Uśmiechnął się widząc zdziwionego Harry’ego.
- Nieźle jak na pierwszy raz – Wybraniec otrząsnął się z szoku.
„Ciekawe co to było za wspomnienie. Musiało być naprawdę silne, skoro tak szybko zadziałało” – pomyślał Złoty Chłopiec.
- Nieźle? Byłem genialny jak zwykle – przechwalał się Blondyn.
Harry prychnął. Nie miał ochoty teraz się z nim kłócić. Ostatnia była Vivienne.
- Ja też nigdy nie używałam tego zaklęcia i uprzedzę twoje słowa. Nie mam miłych wspomnień. Na pewno nie takich, które mogłyby wyczarować patronusa. Może się to zmieni, ale na razie nie potrafię – zła na siebie, ale też smutna w duchu, odeszła.
- Dobierzcie się w pary. Stańcie naprzeciwko siebie i ćwiczcie pojedynki – zakomenderował Harry, a sam podszedł do stojącej z boku Vivienne.
- Viv – zaczął – Też na początku tak mi się wydawało. Gdzieś w tobie siedzi to wspomnienie. Jest głęboko schowane, ale tam jest.
- Daj spokój. – zaczęła – Chyba nic chcesz żebym myślała o tym, jak torturowałam zwierzaki. – Harry się wzdrygnął – No właśnie.  – Odwróciła się od niego i już miała odejść, gdy chłopak złapał ją za rękę. Nie wiedział, że para platynowo szarych oczu ze złością się temu przygląda. Zaskoczona odwróciła się w jego stronę.
- Mówiłaś, że przyjechałaś tu dla brata. Że chcesz się zmienić dla niego. Wspominałaś, że nigdy cie nie odtrącił i dał ci szansę. Viv, ja widzę, że nie jesteś swoim ojcem. Gdzieś głęboko w tobie czai się dobra osoba, którą powoli się stajesz. Może… - zawahał się, ale dziewczyna z lekkim uśmiechem patrzyła na niego – Może, to wspomnienie będzie miłe. Zamknij oczy – polecił.
Z boku wyglądało to tak, jakby miał zamiar ją pocałować. Tak też myślał pewien Blondyn, który stał i ze złością wpatrywał się w tą scenę, kompletnie ignorując Hermionę, z którą miał walczyć. Dziewczyna zauważyła zdenerwowanie chłopaka i odwróciła się w stronę, w którą spoglądał. Nie miała pojęcia czy jest zazdrosny o Vivienne, czy o jej przyjaciela, który nadal nie puścił ręki córki Riddle’a. Domyślała się o co złości się Blondyn, ale wolała to zostawić dla siebie. Przynajmniej na razie.
- Wyobraź sobie, gdy pierwszy raz spotkałaś swojego brata i powiedziałaś mu o swoim istnieniu – szeptał jej do ucha Harry – Wyobraź sobie jego reakcję. Był wtedy szczęśliwy? – zapytał, na co dziewczyna pokiwała twierdząco głową. – Dobrze, wyobraź sobie jego uśmiech. Wyobraź sobie tą chwilę. Jak będziesz gotowa, powiedz zaklęcie. – Uniosła różdżkę w górę i cicho wypowiedziała zaklęcie. Z magicznego kawałka drewna, trzymanego w jej dłoni, wyfrunął orzeł. Ogromny i potężny ptak. Otworzyła oczy widząc swoje dzieło. Uśmiechnięta rzuciła się na szyję Harry’emu.
- Dziękuję! – krzyknęła uradowana
Chłopak objął ją w przyjacielskim uścisku i szczerze się roześmiał. Całej scenie teraz przyglądała się pozostała ósemka, która zaczęła bić brawo.
Dwójka odwróciła się do nich i trochę zawstydzona, obdarzyła ich ciepłym uśmiechem. Wszyscy podeszli do nich, gratulując Harry’emu jego umiejętności. Gratulowali też Vivienne, która rozpromieniona jak nigdy dotąd, stała obok Wybrańca. Nikt nie zauważył, że Malfoy opuścił pokój. Nikt poza Hermioną, która bacznie obserwowała Blondyna.
„Jesteśmy jedna drużyną” – pomyślała i wyszła za chłopakiem.

***

- Draco! Poczekaj! – krzyknęła za chłopakiem, który szybko oddalał się schodami.
Pobiegła w jego stronę i zatrzymała go.
- Draco, możemy porozmawiać? – zapytała
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, brudna Szlamo – zabolało to dziewczynę. Już dawno nie słyszała tego określenia. Wiedziała jednak, że chłopak jest zły i wyładowuje złość na pierwszej lepszej osobie.
- Siadaj! – rozkazała.
Chłopak popatrzył na nią ze zdziwieniem, bo jeszcze nigdy nie widział tak rozwścieczonej Gryfonki. Nie wiedział nawet kiedy usiadł, nadal w szoku.
- To co było kiedyś, jest już przeszłością – zaczęła, gdy dołączyła do niego – Nie żywię do ciebie urazy za wydarzenia z minionych lat. Od kilku dni staliśmy się jedną drużyną. Nie oczekuję od ciebie, że zostaniemy przyjaciółmi. Możemy chyba jednak zacząć normalnie rozmawiać. – Draco siedział naburmuszony. Sam też nie był zły na dziewczynę. Może nadal go denerwowała, ale zdecydowanie nie nienawidził jej. Nie chciał się jednak do tego przyznawać. Był w końcu Draco’nem Malfoy’em, a nie jakimś milusim Puchonem. Nie mniej jednak słuchał tego, co ma do powiedzenia, przytakując jedynie głową – Cieszę się, że tą część mamy za sobą. – uśmiechnęła się – Nie chcę się wtrącać w twoje życie, ale jako wasza liderka, mam obowiązek zadbać o to, aby wszyscy w grupie się dogadywali i żeby miło się wszystkim współpracowało. Jako jedna drużyna musimy umieć się porozumieć.
- Nie musisz się martwić. Będę współpracował.
- Nie martwię się o to. Wiem, że to nie moja sprawa, ale uporządkuj swoje uczucia, Draco. To za bardzo cie rozprasza.
- Faktycznie to nie twoja sprawa – wstał i zaczął się oddalać.
- Widzę jak na niego patrzysz! – krzyknęła, na co ten zatrzymał się i wrócił do dziewczyny. Podszedł zdecydowanie za blisko i warknął:
- Nie wiem, co sobie ubzdurałaś, ale nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Będę współpracował i to powinno ci wystarczyć. Jeśli jeszcze kiedykolwiek powiesz cos takiego, to pamiętaj, że kiedyś byłem Śmierciożercą. Potrafię zadać niewyobrażalny ból.– po tych słowach odszedł, pozostawiając przerażoną dziewczynę.

***

Wrócił do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Był wściekły na siebie, że tak łatwo pozwolił odczytać swoje uczucia. Od dłuższego czasu nie potrafił wyrzucić ze swoich myśli tego beznadziejnego Gryfona, chociaż bardzo się starał.
„Zawsze dostaję to, czego chce” – pomyślał – „Choćby nie wiem co, on będzie mój.”
Nie zamierzał się poddać. Nikt nie będzie mu mówił co ma robić. Nie będzie też rezygnował z czegoś, czego od tak dawna pragnie. Był zdeterminowany, aby zawalczyć o Pottera. Ktokolwiek stanie mu na drodze – już nie żyje.
„Rozkocham w sobie tego chudzielca, albo nie nazywam się Draco Malfoy” – dodał w myślach.
W jego głowie zaczął się tworzyć misterny plan, który trzeba było w końcu wcielić w życie. 


*zdjęcie pochodzi z grafiki Google

12 komentarzy:

  1. O MATKO!!!!
    Nawet nie wiesz, jak się uśmiechnęłam, kiedy zobaczyłam że dodałaś coś nowego *----*
    Po pierwsze.... oMmmGgg. Usiedli razem na lekcji!!! Snejpuś oczywiście odejmuje punkty Gryfiakom, to już noooorma XD
    O rany o rany o rany.
    "Co za dupek! Skończony debil! Walnięta tleniona Fretka! Mi się niby podoba?!" OJ TAK, HARRY, OJ TAK..........

    Draco jest ideałem, ok. Cholera, uwielbiam cie! Pisz i dodawaj nowe jak najszybciej, kurde, potrzebuję takiej wiesz..... Akcji w Drarry 8))
    Jesteś najlepsza!! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu :O Dziękuję za ten komentarz :* Je też Cię uwielbiam <3
      Draco zawsze będzie ideałem :P Przynajmniej dla mnie :D A Harry nie może tak zawsze być milusi :P
      Postaram się jak najszybciej i myślę, że będzie ta wymarzona przez wszystkich akcja :P
      Mam nadzieję, że nie zawiodę :D Wpadaj częściej i do usłyszenia ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Wow zadedykowałaś mi *-* czuję się zaszczycona *-*
    ,,Pierwsza zobaczyła go Ginny. Szczęka jej opadła. Dosłownie."
    ,,[...] skrzyżował swój wzrok z Vivenne. Dziewczyna przeleciała go wzrokiem i z uśmiechem puściła do niego oczko."
    ,,Harry widział jak szczęka każdego po kolei wita się z murawą."
    Pozdro z podłogi XDDD
    JESTEŚ GENIALNA! Pisz dalej! Niech wena ci sprzyja :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się czuję zaszczycona, że odwiedzasz mojego bloga, czytasz i komentujesz :D
      Dziękuję bardzo! :D Mam nadzieję, że wena będzie sprzyjała :)
      Również pozdrawiam i zapraszam do czytania dalszych rozdziałów :D

      Usuń
  3. Opowiadanie jest po prostu świetne!!!! :D
    Mimo drobnych błędów czyta się je bardzo przyjemnie :) Widać, że masz talent.
    Fajnie zrobiłaś, że dodałaś nowe osoby, które ubarwiają w jakiś sposób fabułę. :P
    Ogólnie zapowiada się bardzo fajnie, więc na pewno powrócę na twój blog jeszcze nie raz :D
    I mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział <3

    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
    ~Toshiko-chan :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że tutaj zajrzałaś :D Strasznie się cieszę, że Ci się podoba :D Bardzo wiele dla mnie znaczy, jeśli ktoś przeczyta i skomentuje, a takie komentarze to już wg AWWW <3
      Dziękuje bardzo :D Też mam nadzieję, że szybko uda mi się napisać kolejny :)
      Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów i pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Cześć, niunia!!! Czytam i czytam i wszystko się we mnie kotłuje, jesteś wspaniała! Thegonia- ujęła to właśnie tak jak ja chciałam to zrobić:D Dzięki za dedykację i proszę pogódź ich!!! Cholernie ciekawi mnie plan Draco(<3), ach jak on zdobędzie wrednego Pottera? A czy jeśli Draco kocha się w Harrym to czy jego patronusem nie powinien być jeleń?
    Shila:****
    PS: Niech następny rozdział będzie wspaniały, może wprowadzisz w nim tą postać, o której rozmawiałyśmy? Hmm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Shila :* Znowu cukrzycy dostanę przez Cb <3 Awww uwielbiam Cię :* Co do tego pogodzenia ich, to będziesz musiała jeszcze poczekać :D Harry jest zły nie na żarty :P
      Odnośnie patronusa, to myślałam o tym, ale wtedy byłoby to zbyt oczywiste dla innych, więc na razie niech tak zostanie :P
      A co do tej postaci, to myślę, że będziesz zadowolona ;) Mam przynajmniej nadzieję :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Heh, miło mi :) I właśnie..... Jak on zdobędzie tego wrednego Potter'a (<3)??? Ok, ok już się nie wtrącam XDD

      Usuń
  5. No ej... Niunia kiedy next :(? Tak bardzo się niecierpliwię :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie dzisiaj, ale nie obiecuję. Myślę, że za dwie godziny powinien się pojawić, jak nie napotkam żadnych trudności ;)

      Usuń
  6. Jak była akcja z patronusem, myślałam ze Draco skoczy do szyi biednej Viv... ale obyło się bez przemocy :D / Przeczytałam wczoraj już wszystkie 13 rozdziałów, ale byłam tak pochłonięta, że komentowanie zostawiłam na dziś :D

    OdpowiedzUsuń

❤ Nie pisz "Fajny Blog", bo to znaczy, że nawet nie przeczytałeś/aś notki.
❤ Jeśli podoba Ci się mój Blog: Zaobserwuj mnie!
❤ Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy.
❤ Zostaw link do swojego bloga, chętnie wpadnę.
❤ Prawa autorskie zastrzeżone. Opowiadanie jest wyłączną własnością autorki.