niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział IV

Witam kochani :D
INFORMUJĘ, ŻE TYTUŁ OPOWIADANIA ZOSTAŁ ZMIENIONY Z "DRARRY" NA "NAJSKRYTSZE MARZENIE":D 
Wiem, że długo czekaliście na ten rozdział, ale jak zwykle ciągle coś sprawiało, że nie miałam czasu na pisanie :/ Mam nadzieję, że mi jednak wybaczycie :) 
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy komentowali ostatnie rozdziały :D Wiele to dla mnie znaczy :D Uwielbiam Was i to Wam dedykuję ten rozdział :D 
Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń! :D Jesteście wielcy :D 
Jak zawsze zachęcam do komentowania, bo to naprawdę daje mi chęć do pisania dalej :D 
Nie przedłużając, życzę miłego czytania :D
Serka 

Rozdział IV


Drugi  dzień nowego roku szkolnego wypadał w piątek, więc wszyscy po kolacji udali się do dormitoriów na małe imprezy. Może nie do końca takie małe, ale nauczyciele nie musieli o tym wiedzieć. Przynajmniej tak zapowiadało się u Ślizgonów i Gryfonów.  Najstarsze roczniki w tych dwóch Domach, co roku wyprawiali niezłe balangi na rozpoczęcie nauki. Nauczyciele przymykali na to oko, bo wiedzieli, że młodzież ma przed sobą jeszcze tylko rok wspólnego mieszkania i chcą się wyszaleć.
Harry postanowił dołączyć się do swoich przyjaciół i świętować razem z nimi. Nie miał ochoty siedzieć sam w swoim pokoju. Chciał tej nocy dobrze się bawić.  Gdy razem z Ron’em i Hermioną wszedł do Pokoju Wspólnego Gryfonów, zobaczył, że już prawie wszystko jest gotowe. Grypka osób, która była odpowiedzialna za przekąski, właśnie rozstawiała je w wyznaczonych miejscach. Ktoś majstrował przy nagłośnieniu. Inna osoba rzucała zaklęcie wyciszające, zarówno na Pokój Wspólny jak i na sypialnie młodszych roczników, które zostały zapędzone do łóżek. Wybraniec dostrzegł też Seamus’a i Dean’a wnoszących skrzynki z jakimś trunkiem, którym na pewno nie było kremowe piwo. Uśmiechnął się pod nosem i postanowił pomóc swoim przyjaciołom.
- Hej Harry – usłyszał głos Ginny – pomożesz mi?
- Jasne – podszedł do dziewczyny, która rozwieszała balony. Nie miał pojęcia po co, ale mimo wszystko jej pomógł.
- Szykuje się niezła imprezka – zagadnęła.
- A ty nie jesteś na nią za młoda – zażartował Harry, za co dostał kuksańca w żebra.
- Ej, a to za co? – dziewczyna to zignorowała.
- Mcgonagall prosiła, żebyśmy nie obudzili młodszych. Mam nadzieję, że zaklęcia które rzuca Parvati wystarczą.
- A tak właściwie, to po co te balony?
- Zobaczysz – uśmiechnęła się i sięgnęła po kolejny. – Ten – wskazała na duży zielony balon – powieś nad oknem, a ten – tym razem był niebieski – koło kominka.
Harry wykonał polecenie. Przy kominku stała Hermiona mrucząc jakieś zaklęcia, których nie znał. Nagle ogień zaczął zmieniać kolory. Raz był fioletowy, a już po chwili krwistoczerwony.
- Wow, niezłe – pochwalił przyjaciółkę.
- Dzięki.
Gdy skończył zawieszać balony, zobaczył Rona który uparcie machał różdżką, przed tacą pełną kieliszków, przez co kilka z nich roztrzaskało się w drobny mak. Chłopak zaklął siarczyście i zaczął od nowa.
 - Co robisz? – nadal nie wiedział Potter.
- Chcę, żeby same się napełniały, ale mam chyba złe zaklęcie.
- No stary, to radzę ci zapytać o nie Hermionę, bo póki co bałbym się wziąć którykolwiek do ręki.
Przyjaciel zgromił go wzrokiem, ale faktycznie podszedł do Granger. Wrócił po chwili, rzucił zaklęcie, które od razu podziałało. Uśmiechnął się do siebie i spojrzał na Harry’ego, który z uznaniem pokiwał głową. Przygotowania dobiegały końca i za chwilę miała rozpocząć się impreza.
- Nie mogę uspokoić pierwszoroczniaków – Potter usłyszał za sobą głos Neville’a – Pomóż mi Harry. Ciebie posłuchają.
Chłopak westchnął, ale poszedł za kolegą. Faktycznie, pierwszoroczniaki nieźle rozrabiały. Buntowały się, że nie mogą wziąć udziału w zabawie. Jednak, gdy Harry zagroził im szlabanem, który jako Prefekt Naczelny mógł przyznać, posłusznie poszły do łóżek. Chłopakowi zrobiło się ich trochę szkoda, bo wiedział, że będą musiały czekać jeszcze kilka lat, aż same zrobią własną imprezę, więc poprosił Neville’a, aby przyniósł im trochę słodyczy, co wywołało uśmiech na ich małych twarzyczkach. Zadowolony z siebie jeszcze raz sprawdził zaklęcia rzucone na pokoje i z uśmiechem oddał się zabawie.
Harry nie pił dużo, bo nie chciał być pijany. Wiedział co oznacza kac i nie miał ochoty tego przechodzić. Jednak alkohol Seamus’a był dość silny, przez co czuł, że robi mu się coraz weselej. Z głośników leciała muzyka, do której tańczyła dość spora grupka Gryfonów, Dean tańczył na stole, a Ron śpiewał tylko jemu wiadomą piosenkę. Koło kominka siedziała Ginny i Hermiona i chichotały. Wyłapały spojrzenie przyjaciela i uśmiechnęły się, a zaraz potem wybuchnęły śmiechem. Chłopak rozłożył się na kanapie. Czuł, że trunek który pił coraz bardziej rozgrzewa go od środka i zaczyna odlatywać. Odstawił szklankę na stolik. Teraz zauważył, po co Ginny rozwieszała balony. W środku były małe płomyczki, które oświetlały pokój na różne kolory, tak jak ogień w kominku. Wyglądało to niesamowicie.
W pewnym momencie ktoś rzucił hasło pójścia do Ślizgonów. Ludzie byli tak podchmieleni, że od razu się zgodzili. Harry sam, nie wiedząc czemu, również nie miał nic przeciwko. Może to wina alkoholu, a może czegoś innego, ale już po chwili, grupka która była w stanie utrzymać się na nogach, stała przed obrazem prowadzącym do ślizgońskiego Dormitorium. Wszystkim było strasznie wesoło mimo, że nikt nie miał pojęcia, jak dostać się do środka. Robili straszny hałas, więc nieźle pijany Dean, starał się ich uciszyć wszystkich pospolitym „ciii”, co jeszcze bardziej rozśmieszało nie tylko jego, ale i całą resztę. Harry zbyt chwiejnym krokiem podszedł do gołej ściany, za którą było wejście. Czuł, że alkohol poszedł mu bardziej w nogi niż do głowy, ale nie mógł tak całkowicie jasno myśleć. Skupił cała swoją uwagę i nagle go olśniło. Przecież wystarczy tylko zapukać. Wszyscy nagle ucichli. Usłyszeli szczęk i w ścianie zaczęły pojawiać się drzwi. Zza nich wyjrzał nie kto inny jak sam Draco Malfoy we własnej osobie. Najpierw zobaczył tylko swojego współlokatora i lekko się uśmiechnął, ale po chwili ujrzał całą resztę.
- Czego?
- P-pp-omyśleliśmy sobie – seplenił Dean, który nagle pojawił się obok Potter’a - że może moglibyśmy wpaść. Mamy ognistą whisky – pokazał butelki trzymane w dłoni.
Draco westchnął i przewrócił oczami, ale wpuścił Gryfonów. Chcąc nie chcąc musiał to zrobić. Zachowywali się tak głośno, że wracając mogliby pobudzić cały zamek, a wtedy imprezy by się skończyły. Jako ostatni wszedł Harry, jednak zanim poszedł za resztą, Draco zastąpił mu drogę. Chciał chyba coś powiedzieć, ale po chwili przesunął się i wpuścił Gryfona.
Pokój Ślizgonów wyglądał tak, jak zapamiętał go Harry. Ostatni raz był tutaj w drugiej klasie. W przeciwieństwie do ich salonu, w tym było chłodno i ciemno. Wszystko rozświetlały tylko małe zielone ogniki fruwające w powietrzu. Było tutaj jak w jakimś nocnym klubie, w którym Harry nigdy nie był. Ku swojej uldze Ślizgoni byli równie pijani, co jego przyjaciele, więc nie mieli zbytnio nic przeciwko nowym przybyszom. Nawet, co zdziwiło Pottera, zapraszali ich do zabawy.
„Faktycznie wszystko się zmieniło” – pomyślał Potter.
- Zagrajmy w mugolską butelkę – zaproponował jakoś Ślizgon.
Większość chętnie na to przystała. Wybraniec zobaczył Vivienne i Nathaniela siadających w kółku. Blaise znalazł jakąś pustą butelkę i położył na środku.
- Gramy na pytania i wyzwania – powiedział – ale każdy zażyje verita serum. – Gryfoni jakby otrzeźwieli i z niepokojem rozglądali się po sobie. – Jak się bawić, to się bawić – dodał Ślizgon z przekornym uśmieszkiem.
Mimo początkowych oporów zgromadzeni wypili po odrobinie serum.
- Skąd to macie – zapytała Hermiona, gdy przyszła jej kolej.
- Gdy Viv zrobiła ostatnio małe zamieszanie na eliksirach, wzięliśmy trochę – odpowiedział Zabini i mrugnął do dziewczyny. Miona z niepokojem spojrzała na Ślizgonkę, która teraz szeroko się uśmiechała.
 „Viv, mówią jej Viv” – pomyślała to samo co Harry. Blaise jakby to wyczuł.
- Spokojnie. Oni wcale nie są tacy źli. Wiem, że mówi wam to Ślizgon, któremu nie ufacie, ale przecież sam Dumbledore przypomniał, że wojna się skończyła. Gdybyśmy nadal wszyscy byli do siebie wrogo nastawieni, nie siedzielibyśmy teraz tutaj razem.
Hermiona uśmiechnęła się lekko.
- Wiem, że macie mnie i mojego brata za potwory – zaczęła Vivienne – Pewnie tylko mnie, ale żadne z nas nie jest naszym ojcem. Żadnego z nas nie wychował. O mnie wiedział, ale od zawsze miał mnie w dupie. Nawet gdy się odrodził, kompletnie się mną nie interesował. Liczyła się tylko jego obsesja na punkcie Pottera i zawładnięcia światem. Nie był dla mnie ojcem. Nienawidziłam go. Ale rodziny się nie wybiera – wszyscy jej uwierzyli. Nawet Hermiona, która widziała, jak ta pije serum prawdy. Teraz młoda Ślizgonka wydawała się całkiem normalna. Mówiła zupełnie inaczej niż wcześniej. – Wiem, że nie wzbudzam sympatii, ale wychowywały mnie najgorsze wiedźmy, między innymi Belatrix, więc sami rozumiecie. Nie stanę się tak z dnia na dzień dobra i posłuszna. Przyjechałam tutaj, żeby się zmienić. Robię to dla mojego brata, który jako jedyny z rodziny mnie nie odtrącił. – spojrzała na Nathaniela, który uśmiechnął się smutno. – Nigdy bym czegoś takiego normalnie nie powiedziała, gdyby nie to cholerne serum. – dodała jakby otrząsając się z transu - Dobra grajmy już, bo nie zamierzam tutaj się spowiadać, jak na jakiejś terapii grupowej.
Wszyscy o dziwo wybuchnęli śmiechem i uwierzyli, że może da się nawet ją polubić.
Trafiały się różne pytania i wyzwania. Ktoś nawet miał iść do pokoju Snape’a i zaczarować mu bieliznę na różowo. Ron’owi przypadło zamienienie się w borsuka na dwie kolejki, a Hermiona wypiła jakąś niezidentyfikowaną substancję, po której stała się różowa. Jedynymi osobami, które nie zostały wylosowane był Harry i Draco. Siedzieli w milczeniu i obserwowali resztę.
- Kręć Blaise – krzyknął Dean. PO kilku kolejkach wszyscy byli ze sobą po imieniu.
Butelka obróciła się kilkakrotnie i padło na Malfoy’a.
- No nareszcie. Pytanie czy wyzwanie, Smoku? – Przyjaciel mrugnął do niego. – Zastanów się dobrze.
Oboje wiedzieli, co młody Ślizgon wybierze. Nie miał ochoty odpowiadać na durnowate pytania Zabini’ego, które byłyby zbyt osobiste.
-Wyzwanie.
- Hmm. Co by ci tu dać. – zastanawiał się chłopak – Wiem! – krzyknął – Pocałujesz Pottera - przebiegle się uśmiechnął – z języczkiem. Teraz.
Draco uśmiechnął się swym wyćwiczonym ślizgońskim uśmiechem, ale wcale nie było mu do śmiechu. Nie tak miał wyglądać ich pierwszy pocałunek. Tak, myślał o tym, że kiedyś go pocałuje.
Harry siedział z szeroko otwartymi oczami. Nie mógł się ruszyć. Uświadomił sobie, że nawet przestał oddychać. Wszyscy wokoło zamilkli.
- Dobra, Potter miejmy to już za sobą. – Draco przysunął się do niego.
Wplótł swoje długie smukłe palce we włosy chłopaka i przyciągnął go do siebie. Spojrzał mu w oczy. Gdy dotknął jego ust przeszedł go przyjemny dreszcz. Przysunął go jeszcze bliżej i delikatnie rozwarł jego usta swoimi. Pocałunek trwał tylko parę sekund, ale był tak namiętny, że Harry’emu zrobiło się strasznie gorąco i czuł na swoich policzkach rumieńce. Gdy Blondyn się odsuwał trącił swoim zimnym nosem, rozgrzany nos Pottera i szeroko się uśmiechnął.  Harry’emu serce zrobiło fikołka. Przygryzł wargę i spojrzał nieśmiało w oczy Ślizgona, które teraz strasznie się błyszczały.  Oboje odsunęli się od siebie i starali się przybrać obojętne wyrazy twarzy, ale w środku czuli zupełnie coś innego. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że Harry przez chwilę nie był pewien, czy stało się to naprawdę.
- No, no, no.  Nie spodziewałem się, że tak łatwo się zgodzisz Smoku – Diabeł przerwał ciszę. – Kręcisz.
Choć Gryfoni przez chwilę wydawali się być w szoku, to był to tylko chwilowy stan. Każdy był nieźle naprany i jakoś nie zastanawiał się nad takimi rzeczami, jak całowanie się dwóch odwiecznych wrogów.
Draco zakręcił butelką. Tym razem padło na Ron’a.
- Pytanie czy wzywanie? – od niechcenia zapytał Blondyn.
- Boję się tych waszych wyzwań. – szczerze przyznał Rudzielec - Pytanie.
- Nadal jesteś z Grenger? – na pewno nie takiego pytania Ron się spodziewał. Nie wiedział czego się spodziewać, ale nie tego.
- Nie – odpowiedział w końcu. Przecież wszyscy to wiedzieli. Malfoy też musiał wiedzieć. Nie zastanawiał się jednak dłużej nad tym i zakręcił butelką. Padło na Harry’ego.
- Pytanie czy wyzwanie ?
- Wyzwanie – Harry nie chciał powtórki z rozrywki, bo wiedział na co liczą pozostali, ale nie chciał też odpowiadać na żadne pytania. Wiedział, że przyjaciel nie zapyta go o nic głupiego, ale od tego durnowatego, a może nie aż tak bardzo durnowatego pocałunku, zrobiło mu się sucho w gardle.
- Okej. Wypij całą butelkę ognistej. Duszkiem. –Ron podał mu trunek.
Harry bez wahana wychylił butelkę whisky. Była mocniejsza niż przedtem. Nie zdążył się jednak zastanowić dlaczego, bo odleciał.

***
Obudził się w swoim łóżku. Nie miał pojęcia jak się tam znalazł. Nie pamiętał co się wydarzyło w nocy, ale cholernie bolała go głowa. Musiał wczoraj dużo wypić. Postanowił się podnieść, ale to sprawiało, że ból stawał się nie do wytrzymania. Mimo wszystko zacisnął zęby i postawił bose stopy na zimnej posadzce. Powoli powracały wspomnienia, ale czuł, że musi wypić coś na kaca, a dopiero potem pozwoli swojej głowie myśleć. Podszedł do szafki, w której znalazł eliksir na kaca. Uwarzyli go jeszcze na wakacjach razem z Ron’em. Wiedzieli, że się przyda i mieli rację. Wypił dwa porządne łyki i od razu ból zaczął ustępować. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jest w samej bieliźnie. Nie miał pojęcia jak do tego doszło. Przypomniał sobie wszystko do momentu, aż zaczął pić whisky, którą dał mu Ron. Nagle wróciło wspomnienie pocałunku. Na samą myśl zrobiło mu się gorąco.
 „Byliśmy pijani. Pewnie Malfoy niczego nie pamięta. Też muszę zapomnieć. To by tylko wszystko pokomplikowało.” – pomyślał i poszedł do łazienki wziąć zimny prysznic.
Chłodna woda lała się po jego ciele, a on stał tylko nieruchomo. Myślami nadal błądził po wczorajszym zdarzeniu. Pamiętał wilgotne usta Blondna. Pamiętał, jak tamten wplótł swoje zwinne palce w jego włosy. Pamiętał te szklące się oczy. Pamiętał nawet, jak tamten trącił go nosem. Otrząsnął się z zamyślenia. Wyszedł spod prysznicu i ubrał się w świeże ciuchy. Stanął przed lustrem i spojrzał na siebie. Miał lekko podkrążone oczy.
„Przestań o nim myśleć” – karcił się w myślach.
Oparł ręce na umywalce i westchnął ciężko.
„To nic nie znaczyło. Nic nie znaczyło” – nadal sobie wmawiał.
Postanowił pójść sprawdzić, co u Ron’a, żeby zająć czymś myśli. Wyszedł z łazienki i omal nie zderzył się ze swoim współlokatorem.
„Czy on zawsze musi mieć idealną fryzurę” – pomyślał widząc zaspanego chłopaka.
W przeciwieństwie do niego, włosy Blondyna wyglądały jakby ktoś świeżo je ułożył. Sam chłopak wyglądał jakby dopiero co wstał.
Draco oparł się ręką o framugę drzwi, zatrzymując Pottera. Na jego usta wypełzł leniwy uśmiech. Spojrzał zaspanymi oczami, w zielone oczy Harry’rgo.
- Witam panie Potter. – powiedział seksownym głosem – Jak się spało?
- Jak znalazłem się w swoim łóżku? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ja cię przyniosłem. – badawczo obserwował go Draco.
- Aha – nie był w stanie zdobyć się na więcej. Bał się nawet zapytać jakim cudem był w samych bokserkach rano, ale na to pytanie chyba znał odpowiedź.
- Jak ci się wczoraj podobało – zaczął Blondyn, przysuwając się bliżej Zielonookego.
Harry doskonale wiedział, że tamten pyta go o pocałunek. Miał nadzieję, że tamten nic nie pamięta. Musiał jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Nic nie pamiętam. Byłem pijany.
- Aż tak pijany nie byłeś – upierał się Draco. – Wiem, że wszystko pamiętasz. – uśmiechnął się zabójczo.
- Słuchaj Malfoy – Harry odsunął się od niego i przybrał poważny wyraz twarzy – Nie mam pojęcia o co ci chodzi. Nic nie pamiętam. Byłem zalany i cokolwiek wczoraj zrobiłem się nie liczy, bo nie byłem sobą.
Ślizgon opuścił rękę którą opierał wcześniej o framugę. Przybrał obojętną minę i wyminął Pottera.  Idąc w głąb łazienki nie odwrócił się nawet do niego, tylko rzekł:
-Nie umiesz kłamać, Potter. Ale masz rację. Dla mnie też to nie miało żadnego znaczenia.
Chłodny ton głosu Blondyna, zamroził serce Harry’ego. Ale jeszcze bardziej to, co powiedział na końcu. Nie wiedział, na co tak właściwie liczył. Sam przecież nie chciał dopuścić do siebie myśli, że kiedykolwiek mogłoby go coś łączyć ze Ślizgonem, ale mimo wszystko czuł na sercu ogromny ciężar. Nie chciał dać tego po sobie poznać, więc szybko wyszedł.

***
Wchodząc do Pokoju Wspólnego Gryfonów, nadepnął na kogoś śpiącego na podłodze. Tamten tylko zaklął. Harry przeprosił i slalomem wyminął pozostałych biesiadników. W salonie panował istny bałagan, ale nie przejmował się tym na razie. Będzie jeszcze czas, żeby posprzątać. Wszedł do pokoju, w którym spał w ciągu ostatnich kilku lat i zobaczył, że jego najlepszy przyjaciel jeszcze śpi. Dean’a nie było, a Seamus spał na podłodze.  Neville grzecznie spał w swoim łóżku. Harry wiedział, że tamten niewiele balował zeszłej nocy. Ron zaczął mamrotać coś przez sen. Potter wiedział, że przyjaciel zaczyna się budzić. Zawsze tak było. Po chwili usłyszał przeciągły jęk zwiastujący, że Wesley właśnie otworzył oczy i poczuł ból głowy.
-Cholera jasna. Nie wierze, że wczoraj tyle wypiłem. Moja głowa. – zobaczył swojego przyjaciela stojącego przed łóżkiem.
- Masz  - Harry podał mu fiolkę z eliksirem na kaca.
Rudzielec z wdzięcznością przyjął płyn. Odetchnął z ulgą, gdy niemal natychmiast zaczął działać.
- Dzięki. A ty jak?
- Jak widać wszystko okej. Dobra stary, ubieraj się. Dzisiaj pierwszy trening Quidditcha.
- Już dzisiaj? – Ron, mimo że nie czuł bólu głowy, nie czuł się na siłach, by wyjść z łóżka, a tym bardziej, by latać na miotle.  – Nie możemy tego przełożyć – jęknął i opadł na poduszki.
- Nie ma opcji. Świeże powietrze dobrze ci zrobi. – Harry ściągnął z niego kołdrę. – Masz dziesięć minut.  Zawołam resztę i czekam na dole.
Potter uświadomił sobie, że oprócz niego i Rona, w drużynie jest jeszcze Ginny, Demelza Robins i Jimmy Peakes. Czyli brakowała im jednego pałkarza i jednego ścigającego. Musiał koniecznie ogłosić nabór do drużyny. Postanowił, że zrobi to dzisiaj po południu. Póki co musi zobaczyć w jakiej formie są pozostali. Harry nie wiedział, czy przez Wielki Turniej Magii zostaną odwołane rozgrywki o Puchar Quidditcha, ale lepiej było nadal ćwiczyć.
Na Jimmy’ego natknął się w Pokoju Wspólnym. Poinformował go, że trening będzie za dziesięć minut, co tamten przyjął z uśmiechem i poszedł po swój strój. Nie wiedział jak poinformować dziewczyny, bo nie spotkał dotąd żadnej, która mogłaby choćby przekazać wiadomość. Mógł co prawda jako Prefekt wejść do sypialni dziewczyn, ale nie chciał naruszać ich prywatności.
- Cześć Harry. – usłyszał głos, który wszędzie by rozpoznał.
- Cześć Mionka. – przywitał się. Musiał przyznać, że po Hermionie nigdy nie było widać, żeby balowała. Albo miała niezły eliksir na kaca, bo w końcu od zawsze była lepsza w te klocki, albo po porostu nigdy nie piła aż tak dużo. – Mam prośbę. Mogłabyś obudzić Ginny i Demelze, bo chcę zrobić pierwszy trening, a nie chcę wchodzić im do sypialni.
- Nie ma problemu. Już po nie idę.
- Dzięki. Powiedz im, że spotkamy się za dziesięć minut w Pokoju Wspólnym.
- A Ty już idziesz?
- Muszę jeszcze coś załatwić. – Harry wyszedł z wieży Gryfonów i udał się do pani Hooch, żeby zarezerwować boisko. Zapomniał zrobić to wczoraj i miał nadzieję, że nikt go nie ubiegł.
Dotarł do jej gabinetu i zapukał. Usłyszał ciche „proszę” i wszedł do pomieszczenia. Ronalda piła kawę przy stoliku zawalonym papierami.
- Dzień dobry pani profesor. Czy mógłbym zarezerwować boisko.
- Witam, panie Potter. Na kiedy?
- Za jakieś dziesięć minut.
- Widzę, że rychło w czas sobie przypomniałeś. Boisko zarezerwował wczoraj kapitan drużyny Ślizgonów, ale dopiero za godzinę. Więc myślę, że póki co możecie spokojnie trenować. Potem musicie się dogadać.
- Dziękuję pani profesor. Do widzenia.
Wyszedł z gabinetu i pobiegł do wieży. Miał nadzieję, że w ciągu godziny uda mu się sprawdzić jak idzie jego drużynie i szybko się zwiną. Nie miał ochoty stawać twarzą w twarz z Draco. Nadal czuł ściskanie w żołądku po tym, co tamten mu powiedział. „Dla mnie też to nie miało żadnego znaczenia” – te słowa kołatały mu się w myślach. Źle postąpił dziś rano. Ale z drugiej strony co miał zrobić? Rzucić mu się w ramiona? Skoro dla niego to nie miało żądnego znaczenia, to i tak nic by nie zmienił.
Wszyscy już czekali na niego w Pokoju Wspólnym.
- Mamy godzinę. Potem Ślizgoni zajęli boisko. Idziemy. – szli, a Harry w drodze starał się omówić plan na dzisiejszy trening. – Jemy szybko śniadanie, a potem na boisko. Brakuje nam jednego ścigającego i jednego pałkarza. Dzisiaj po południu ogłoszę nabór do drużyny. Dzisiaj chcę sprawdzić w jakiej jesteście formie. Zrobimy kilka kółek, trochę porzucamy i poodbijamy. Na więcej nie starczy czasu, a poza tym i tak nie mamy całej drużyny. – Dotarli do Wielkiej Sali i usiedli przy stole.
Zjedli szybko śniadanie i udali się na boisko. Harry polecił, aby zrobili kilka kółek na rozgrzewkę. Sam też wsiadł na miotłę i okrążył boisko. Miał ochotę zrobić to jeszcze raz ale w dole zobaczył kilka osób. Zleciał na dół i zobaczył drużynę Ślizgonów. Im też brakowało graczy. Ale grupka młodych Ślizgonów kroczyła kilka kroków za nimi.
„Czyli tylko ja zapomniałem o naborze do drużyny” – pomyślał Harry
Bez zbędnych konwenansów, lądując powiedział:
- Mamy jeszcze godzinę, zanim rozpocznie się wasz trening.
- I tak nie masz całej drużyny Potter. Więc nie widzę powodu, żebyście tu latali bez sensu. – powiedział Draco i wyzywająco spojrzał kapitanowi Gryfonów w oczy. – Muszę zrobić nabór do drużyny, więc zejdź mi z drogi.
- Gówno mnie to Malfoy obchodzi. – nie wytrzymał Harry – Możesz sobie ten durnowaty nabór zrobić nawet w Zakazanym Lesie. Póki co my tu mamy trening, więc weź swoje blade dupsko z boiska i poczekaj na swoją kolej na trybunach. – Harry odwrócił się i pomaszerował na środek boiska, żeby wypuścić tłuczki.
Nie wiedział, że Ślizgona wmurowało. Nigdy nie widział, żeby Potter tak się do kogoś odzywał. Po chwili cały czerwony ze złości, że to nie jego było ostatnie słowo, kazał swojej drużynie usiąść na trybunach. Postanowił poczekać te piętnaście minut. Jeszcze się zemści.
Harry z ulgą stwierdził, że pozostała cześć drużyny jest w doskonałej formie. Po wyznaczonym czasie zeszli z boiska i udali się każde w swoją stronę. Wychodząc słyszał, jak Draco wydziera się na swoją drużynę. Uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że tamten nie cierpi, kiedy nie może dopiąć swego.
Postanowił pójść wziąć prysznic, bo trochę się nalatał. Ze spokojem wszedł pod wodę. Wiedział, że Ślizgon nie wparuje do łazienki, bo dopiero zaczął trening. Wchodząc do pokoju zobaczył kilka pakunków na łóżku. W końcu dotarły rzeczy, które kupił jeszcze na wakacjach, a które nie były jeszcze gotowe żeby od razu je zabrać. Znalazł nowy strój do Quidditcha, kilka nowych ubrań, szatę wyjściową, która była wymagana w liście z Hogwartu i parę innych rzeczy. Wśród przesyłek była jeszcze jedna, której zawartości nie znał. Był to mały pakunek wielkości książki. Rozwiązał sznurek i ściągnął papier. Jego oczom faktycznie ukazała się książka. Otworzył ją na pierwszej stronie i zobaczył wypisane czarnym atramentem litery. Napis głosił:
„Harry’emu, żeby pamiętał, że miłość i wspomnienia zostają z nami na wieczność”
S.B.
„Syriusz” – pomyślał i przekręcił kartkę.
 Książka okazała się albumem. Dostał już kiedyś jeden od Hagrida. Przekręcał kolejne strony. Widział swoją matkę, ojca, Syriusza. Były to zdjęcia z czasów szkolnych. Na jednym był nawet młody Snape. Później zdjęcia przedstawiały jego matkę i ojca na ich ślubie. Kolejne, gdy Lilly była z nim w ciąży. Później zobaczył siebie, jako niemowlę. Potem był trzymany na rękach przez uśmiechniętego Syriusza. Było jeszcze kilka zdjęć z rodzicami. W końcu jego oczom ukazała się okładka. Wrócił do zdjęcia, na którym stał jego ojciec, matka i Syriusz ze świadectwami ukończenia szkoły. Z uśmiechem spojrzał na ruszające się postacie.
Cieszył się, że ktoś mu to wysłał. Jego ojciec chrzestny pewnie musiał stworzyć ten album kilka lat wcześniej. Może ktoś go odnalazł postanowił go odesłać, a może to Syriusz polecił komuś oddać mu to. Był wdzięczny za tę odrobinę wspomnień. Schował album do szuflady. Miał trochę czasu do dodatkowych zajęć, które odbywały się w soboty. Postanowił pospacerować po Błoniach.
Ciepły wiatr owiewał mu twarz. Położył się na rozgrzanej słońcem trawie. Zamknął oczy i przywołał obraz ze zdjęcia. Na tej jednej fotografii znajdowały się jedyne trzy osoby, które były mu bliskie w życiu, a których już od dawna nie ma. Miał nadal swoich przyjaciół i oczywiście panią Wesley, ale to za swoją prawdziwą rodziną tęsknił. Tak naprawdę nie miał w życiu nikogo. Wiedział, że przyjaciele kiedyś założą swoje rodziny i ich ścieżki się rozejdą. A jemu co pozostanie? Stary album w szufladzie. Kilka wspomnień i nic poza tym. Wiedział, że w jego sercu jest jeszcze ktoś. Ktoś, z kim nie mógł być. Wiedział, że prawdopodobnie nie pokocha już nikogo innego. W końcu dotarło do niego, że kocha tą osobę. Długo nie dopuszczał do siebie tej myśli, ale teraz to poczuł z całą mocą. To tak miało wyglądać jego życie. Serce zapełnione przez cztery osoby. Trzy nieżyjące i jedną, która nigdy nie odwzajemni jego uczuć.
„Nie będę się rozklejał. Syriusz miał rację. Na zawsze zostaną mi wspomnienia” – pomyślał.
Wstał z ziemi i pomaszerował w stronę szkoły. Od teraz będzie liczyło się tylko ukończenie szkoły. Chciał w końcu dobrze zdać egzaminy i zostać Aurorem. Miał już dość opłakiwania przeszłości. Nie zmieni jej. Trzeba iść naprzód.
  

23 komentarze:

  1. Również bardzo lubię Harrego Pottera, uważam, że wszystkie książki są wspaniałe! Bardzo fajnie, że są tacy wierni fani, którzy piszą bloga :* Obserwuję.
    slodkanatuus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę często wpadała na bloga :) Również obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Mam nadzieję, że następny uda mi się szybciej napisać :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Hej, dzisiaj przeczytałam wszystkie dotychczasowe rozdziały i oceniłam bloga i chcąc nie chcąc, muszę skrytykować i pochwalić.
    Krytyką: Wygląd bloga jest według mnie nie estetyczny, popelniasz błędy gramatyczne np. "Hogward", interpunkcyjne i powtórzenia na które jestem wyczulona, radzę poszukać bety.
    Pochwałą: Masz świetny pomysł na fabułę, treść mnie naprawdę wciągnęła i czekam na dalsze części. Podoba mi się całe przedstawienie sytuacji i bohaterowie.
    P.S.
    Gdybyś za stanowiła się nad betą, powiem, że ją chętnie podejmę się pracy :3
    A to mój blog, Drarry, hp&oc:
    hp-stracony-czas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że są błędy, bo większość pisze późnym wieczorem i po całym dniu pracy nie mam siły myśleć. Wszystko poprawie, jak tylko znajdę chwile :) Dziękuję, że zwróciłaś mi uwagę :)
      Super, że spodobała Ci się fabuła. Sądząc po tym, że na bieżąco wszystko wymyślam :P
      Na Twojego bloga na pewno zajrzę :)
      Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów i pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. Szczerze, weszłam na Twojego bloga nigdy w życiu nie spodziewajac się Drarry, a tu co? Moje ulubione OTP!
    Piszesz genialnie. Czytało się cudownie, a w chwili gdy pojawił się Draco byłam jak "OMGOMGOM DRACO!!!!!" Cóż. Uwielbiam go XD
    Obserwuje! Czekam na nowosci, jeju juz się nie mogę doczekać ♥
    Nawet nie wiesz jak mi to poprawiło humor! :3
    Duużo weny życzę! thousand-miles-to-heaven.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku :D Dziękuję za ten cudowny komentarz <3 AWWWWW uwielbiam Cię :* Ty też mi poprawiłaś humor :D Ogromnie się cieszę, że się podoba :D Mam nadzieję, że niedługo pojawią się kolejne rozdziały :D Też uwielbiam Draco <3 Czyż on nie jest cudny? :P Dziękuję raz jeszcze i już zaglądam do Ciebie :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
    2. Mam pomysł: załóżmy fanklub Draco:)
      Shila

      Usuń
    3. Ja jak najbardziej na tak! :D

      Usuń
  6. "Nie mogę uciszyć pierwszoklasistów!" hahah! XD

    http://seethelifeofthisbetterparties.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co zrobisz, jak nic nie zrobisz :P
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  7. Ejj mega <3 Fajnie to napisałaś. Jak sie czyta to nawet nie wiadomo kiedy to zleci :3 Naprawdę fajnie! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz wspaniale, koleżanka Kira ma zupełną rację. Trochę mi smutno, że Potter i Draco się pokłócili...
    Ale zapewne się pogodzą, pisz szybko co dalej. Będę zaglądać:D
    Shila
    PS: Z tym fanklubem to na serio:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuję :* Bardzo się cieszę, że ktoś czyta moje wypociny :D Czy się pogodzą to nwm, ale to w końcu Drarry, więc kto wie :P Zapraszam na kolejne rozdziały :D
      A co do fanklubu, to jestem na tak! Draco jest taki AWWW <3 Musimy to koniecznie obgadać :P
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  9. Mam pomysł. Może zrobiłabyś oddzielny dział dla pomysłów twoich wiernych fanów? Zamieszczalibyśmy tam jakieś swoje opowiadania, pomysły co do kontynuacji i inne takie(np:piosenki Irytka:D) Jakby co służę pomysłami a jak tylko będę miała wolniejszy czas to często będę tu u ciebie gościem:) jakoś tak od września... Jak pomysł ci się podoba to wspaniale jeśli nie to zawsze możesz go lekko przekształcić:D Pa pa
    Shila:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry pomysł :D Myślę, że stworzę coś takiego w najbliższym czasie :D Póki co mam straszne problemy z internetem i nie wiem kiedy uda mi się to naprawić :( Podoba mi się Twój pomysł :D Dziękuję, że jesteś :D Wypatruj nowej zakładki w menu z pomysłami od Was :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  10. Z każdym kolejnym rozdziałem coraz fajniej się to czyta!
    http://weronikaradon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ma to jak podpieranie się alkoholem i wypieranie zaistniałej sytuacji ;/
    Osobiście nie przepadam za takimi akcjami, ale w opowiadaniach mogą być :D

    OdpowiedzUsuń

❤ Nie pisz "Fajny Blog", bo to znaczy, że nawet nie przeczytałeś/aś notki.
❤ Jeśli podoba Ci się mój Blog: Zaobserwuj mnie!
❤ Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy.
❤ Zostaw link do swojego bloga, chętnie wpadnę.
❤ Prawa autorskie zastrzeżone. Opowiadanie jest wyłączną własnością autorki.