Hej :D Czas na obiecana niespodziankę :) Przybywam do Was z pierwszym na moim blogu one-shot'em. Miał być w święta, ale jak wiecie wszystko się przedłużyło i dopiero dzisiaj udało mi się go skończyć :D Mam jednak nadzieję, że się spodoba :D
Piszcie w komentarzach co i jak :P Wiecie, że mnie to motywuje :)
Jest tego trochę, bo aż 10 stron, ale dla Was wszystko :*
Życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku i świetnej zabawy w Sylwestra ;)
Zaglądajcie do mnie w 2016 :D
Miłego czytania :D
Ściskam Was mocno :*
PS. Wyniki konkursu są w poście niżej :D
Serka.
Magia świąt
Wszyscy
wiedzą, że święta to magiczny czas, szczególnie jeśli chodzi o czarodziejów. W
święta zdarzają się cuda. Zwierzęta mówią ludzkim głosem, bliscy się spotykają,
często po długich miesiącach rozłąki, a co najważniejsze nikną wszystkie spory
i choć na te kilka dni zapanowuje szczęście i zgoda. Jednak to, co stało się w
jedne na pozór zupełnie zwyczajne święta sprawiło, że każdy nawet największy
niedowiarek uwierzył w magię Gwiazdki.
***
- Harry!
Wstawaj! Dzisiaj Gwiazdka! – usłyszał głos swojego najlepszego przyjaciela tuż
na uchem. Odruchowo przykrył się szczelniej kołdrą, chcąc uniknąć hałasu. – No
już! Wstawaj! – Harry wymruczał coś w poduszkę i jeszcze mocniej zakopał się w
pościeli. Ron nie dawał za wygraną. Siłą ściągną kołdrę z przyjaciela. – Harry!
Dzisiaj Święta! Nie możesz tego przespać! Jest masa prezentów dla ciebie! No
wstawaj! – Brunet postanowił dać za wygraną. Usiadł na łóżku i przeciągnął się
jak kot. – Wesołych Świąt! – zawołał szczęśliwy Wesley.
- Wesołych –
odparł Wybraniec zaspanym głosem. – Która godzina? – ziewnął.
- Jest po
siódmej.
- Merlinie,
Ron! – jęknął Potter – Mogłem przespać jeszcze co najmniej dwie godziny!
- Oj nie
narzekaj już. Są święta, nie można ich przespać! – Harry dopiero teraz
zauważył, że Ron ma na sobie nowy sweter robiony przez panią Wesley.
- Widzę, że
już rozpakowałeś prezenty – powiedział z rozbawieniem. Wiedział, że jeśli o to
chodzi, to przyjaciel był strasznie niecierpliwy. W sumie to tylko dzięki temu
dzisiaj wstał wcześniej od niego.
- No bo
wiesz… Nie wstawałeś i… Z resztą – machnął ręką, nie usprawiedliwiając się
więcej. – Poza tym dzięki za prezent. Nie trzeba było.
- Proszę.
Podoba ci się? – zapytał z uśmiechem, widząc minę przyjaciela.
- Pewnie!
Jest świetna. Dzięki stary!
- Cieszę
się, że ci się podoba. – Harry kupił przyjacielowi nową pelerynę do quidditcha.
Ta Ron’a była po starszych braciach, połatana i za mała. Potter nie wiedział,
co kupić mu w tym roku, więc wybrał pelerynę. Na szczęście był to trafiony
prezent.
- A ty kiedy
rozpakujesz swoje? – dopytywał podekscytowany Rudzielec.
-
Wieczorem. – wstał z zamiarem
skierowania się do łazienki.
- No weź
stary! Wszyscy już rozpakowali swoje prezenty.
- Skoro tak
ci na tym zależy… - Wybraniec stał i rozbawiony spoglądał na przyjaciela. – Ubiorę
się tylko.
- Tylko się
pospiesz! – zawołał jeszcze za nim Ron.
***
- Draco!
Podnieś swoje arystokratyczne cztery litery i wstawaj! – w pokoju zabrzmiał
kobiecy głos, który z pewnością należał do Pansy Parkinson.
- Nigdzie
się stąd nie ruszam. Nie wrzeszcz tak kobieto. – warknął i odwrócił się do niej
plecami.
- Dzisiaj
Święta. Zapomniałeś?
- To nie
daje ci prawa, żeby wtargnąć do mojego pokoju i drzeć się w niebogłosy.
- Pukałam. A
poza tym ty uwielbiasz święta. Czułam
się zobowiązana, żeby cię obudzić. – podeszła bliżej łóżka.
- Kto
powiedział, że lubię święta? – Draco nawet nie drgnął. Miał nadzieję pospać
jeszcze trochę, ale widocznie nie było mu dane.
- Niech
pomyślę – sapnęła z ironią – Jakiś blond-włosy palant biegał w tamtym roku po
pokoju wspólnym, ściskał każdego napotkanego Ślizgona i świergotał, jak to on
kocha święta.
- I właśnie
to sprawiło, że nienawidzę świąt – warknął – Byłam pijany!
- Mówiłam ci
żebyś nie pił tego bimbru od Blaise’a. Ale kto by mnie słuchał?! Wstawaj!
- Nie mam ochoty!
Odejdź. Pozwól mi tutaj umrzeć.
- A ja nie
mam ochoty na pogrzeb w święta. Poza tym nawet wieńca bym nie mogła kupić, bo
wszystkie sklepy są zamknięte. Nie wspomnę już o tym, że nikomu nie chciałoby
się przenosić twoich zwłok. Rusz swój arystokratyczny tyłek i za dziesięć minut
widzę cię na dole.
- A co jeśli
zostanę tu do końca swiąt?
- Tego
naprawdę nie chcesz wiedzieć – dodała z szatańskim uśmiechem i opuściła
sypialnię.
Co jak co,
ale Draco wiedział, że naprawdę nie chce wiedzieć. Wszyscy wiedzieli, że jego
przyjaciółka czasem bywa gorsza od hiszpańskiej inkwizycji. Chcąc, nie chcąc
wstał w łóżka i skierował się do łazienki. Jeśli już musiał brać udział w
świętach, to musi przecież wyglądać jak na Malfoy’a przystało.
***
Złota Trójca
Gryffindoru, właśnie kierowała się do Wielkiej Sali na śniadanie. Gdy wszyscy
już rozpakowali prezenty, postanowili w końcu coś zjeść. Wypróbowanie nowych
podarków zajęło im chwilę i wszyscy stali się głodni. Szli gawędząc o różnych
bzdurnych rzeczach. W pewnym momencie, Harry zarejestrował na horyzoncie
Srebrną Trójcę Slytherinu, czyli Blaise’a Zabini’ego, Pansy Parkinson i
Draco’na Malfoy’a we własnej osobie. Obrzucił właściciela platynowych włosów
nieprzychylnym spojrzeniem, ale powstrzymał się póki co od kąśliwej uwagi,
stwierdzając, że są święta i nie wypada (nawet z takim dupkiem jak Malfoy) od
rana obrzucać się błotem.
- Potter –
syknął Blondyn. Widocznie wychodził z innego założenia niż Harry. – Co ja
widzę. Szlama, Zdrajca Krwi i sam Wybraniec we własnej osobie. Nawet w
świąteczny poranek muszę oglądać wasze gęby. Zejdźcie mi z drogi – machnął na
nich lekceważąco ręką, mając nadzieję, że trio się rozstąpi. Jednak grubo się
mylił.
- Pans! –
zawołała Hermiona i rzuciła się na szyję Ślizgonce.
- Miona! –
krzyknęła druga dziewczyna i szczerze uściskała Gryfonkę. – Wesołych Świąt!
- Wesołych
Świąt! – odparła – Dziękuję za prezent! Jest śliczny.
- Cieszę
się, że ci się podoba. Swoją drogą, ja również dziękuję. – mrugnęła do niej –
Na pewno się przyda.
W tym samym czasie
Ron i Blaise uściskali się po przyjacielsku i wymieniali podobne uprzejmości.
Potem Rudzielec z niemniejszym uśmiechem przywitał się z Pansy, a Hermiona to
samo zrobiła z Blaise’em.
Tylko Draco
i Harry stali w kompletnym osłupieniu, przyglądając się z konsternacją całej
tej scenie. Gdy Ślizgoni podeszli do Harry’ego, a Gryfoni do Draco, oboje
wrzasnęli:
- CO TU SIĘ
DO DIABŁA DZIEJE!
- Jak to co?
– zaszczebiotała Pansy – Przecież chcemy się normalnie przywitać. Jak zawsze.
Nie rozumie waszego wzburzenia.
- Właśnie. –
poparł ją Ron. - Co was od rana ugryzło?
„Wesley
zgadzający się z Parkinson. Armagedon. Wielki Merlinie, armagedon” – pomyślał
Draco.
- Od kiedy
MY – Harry wskazał na zgromadzonych dłonią – się witamy?
- Właśnie! –
potwierdził Draco.
„Czy ja
właśnie zgodziłem się z Potter’em?! O zgrozo! Świat się kończy! Zabijcie mnie,
a moje prochy rozrzućcie na cztery strony świata!” – Myśli Draco pędziły w
zawrotnym tempie.
- Oj
chłopaki, nie udawajcie – Miona uśmiechnęła się do nich promiennie. – Gdzie
dzisiaj jemy? U nas czy u was? – skierowała swoje pytanie do pozostałej dwójki
SLizgonów.
- Dzisiaj u
nas. – odpowiedział Blaise – Chodźmy już, bo wypiją Draco całą kawę. A wiecie
jaki jest nieznośny, kiedy nie strzeli sobie z rana filiżanki. Szczególnie w
pewnych sprawach – mrugnął porozumiewawczo do Harry’ego, który razem z Draco
stał z boku w kompletnym osłupieniu.
- No
chodźcie – powiedział Ron.
- Jemioła! –
zapiszczała Hermiona i wskazała palcem gałązkę, która wisiała nad dwójką
chłopaków.
- O nie! –
krzyknęli jednocześnie.
- Dobra,
dobra. Zostawmy ich samych – mrugnęła do reszty - Zróbcie swoje i dołączcie do
nas gołąbeczki – zawołała Pansy, która ruszyła za resztą osób do Wielkie Sali.
- W środku na pewno jest mnóstwo jemioły – rzuciła i zniknęła za rogiem.
- O co im do
jasnej cholery chodzi?! – Harry spojrzał nieobecnym wzrokiem na Draco.
- Nie mam
pojęcia. Odbiło im chyba. Może twoi „przyjaciele” rzucili na Pansy i Blaise’a
jakąś klątwę, a wcześniej naćpali się Merlin wie czego! – wycelował
oskarżycielko palec w Bruneta.
- Powaliło
cię, Malfoy! Niby kiedy mieli na nich rzucić tą klątwę! Poza tym Ron i Hermiona
nigdy nie obściskiwaliby się ze Ślizgonami! To obrzydliwe! – Harry stał cały
czerwony ze złości i spoglądał na Draco’na jak na wariata.
- To jak w
takim razie to wytłumaczysz?!
- Może
udzieliła im się świąteczna atmosfera i postanowili zawrzeć rozejm. – Harry
wzruszył ramionami. Sam nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.
- Nie bądź
głupi, Potter! Widziałeś kiedyś żeby jakiś Ślizgon i Gryfon żyli w zgodzie i
nie obrzucali się wyzwiskami na każdym kroku? – spojrzał na niego z
dezaprobatą.
- Właśnie
przed chwilą? – jego głos aż ociekał sarkazmem.
- Zamierzam
się dowiedzieć, co zrobiliście moim przyjaciołom. – Draco puścił jego uwagę
mimo uszu, wyminął Harry’ego i skierował się do Wielkiej Sali. – I nawet nie
waż się siadać ze mną przy jednym stole. Widok Szlamy i Wieprzleja i tak
przyprawia mnie o mdłości. Ty jesteś jednak wyjątkowo irytujący i nie mam
ochoty więcej oglądać twojej gęby. – rzucił przez ramię.
- Dobrze
wiedzieć, że uważasz mnie za wyjątkowego. – Harry miną go z zadartą do góry
głową. Nie mógł zauważyć gotującej się na twarzy Blondyna wściekłości.
Harry
wchodząc do Wielkiej Sali zauważył, że jego przyjaciele faktycznie siedzą przy
stole Ślizgonów. Jakby tego było mało, widać było że świetnie się przy tym
bawili. Z naburmuszoną miną zajął swe stałe miejsce przy stole Gryffindoru. Po
chwili dosiadała się do niego Ginny.
- Wesołych
Świąt Harry – zaszczebiotała wesoło.
Potter
uśmiechnął się do niej i również życzył młodszej dziewczynie wesołych świąt.
- Coś się
stało? – zapytała po chwili widząc, że grzebie w swojej owsiance bez słowa.
- Sam
chciałbym to wiedzieć. – westchnął – Nie wiem o co chodzi Ron’owi i Hermionie.
Nigdy się tak nie zachowywali. Może ty wiesz o co chodzi? – spojrzał na nią ze
smutkiem.
- Nie
rozumiem. Powiedzieli coś złego?
- Jak to nie
rozumiesz?! Siedzą z tymi… tymi… - wskazał ręką w stronę przeciwległego stołu,
gdzie Pansy właśnie śmiała się z jakiegoś żartu Ron’a.
- Rozumiem.
– Ginny westchnęła. – Znowu pokłóciłeś się z Draco. Wiem, że czasem się nie
dogadujecie, ale zawsze potem i tak dochodzicie do porozumienia. Na pewno
wszystko będzie dobrze i jak zwykle się pogodzicie.
Harry
spojrzał na nią jak na wariatkę. Nie dość, że nazwała Fretkę po imieniu, to
jeszcze śmiała mu powiedzieć, że oni potrafią dojść do porozumienia! Ba! Nawet
zawsze! Świat oszalał. Przecież oni nienawidzili się od niepamiętnych czasów!
HELOŁ!
- Czyli ty
też zwariowałaś. – stwierdził sucho. – Piliście wczoraj coś? Paliliście jakąś
trawkę? Może Dean znowu dostał z domu jakąś dziwną przesyłkę. No już Ginny,
powiedz. – przyjrzał jej się uważnie, jakby skrywała jakąś zagadkę, którą on
właśnie rozwikłał.
- Harry, nie
mam pojęcia o co ci chodzi – spojrzała na niego z oburzeniem. – Wiesz, że nie
zażywam żadnych substancji odurzających! To z tobą jest coś nie tak. Wiem, że
jesteś zły na Draco, ale to nie znaczy, że masz się na mnie wyżywać. – wstała
od stołu i pomaszerowała ze złością w stronę stołu Slytherinu.
- No
pięknie… - skwitował Harry widząc odchodzącą przyjaciółkę. – Po prostu pięknie.
***
Po
skończonym posiłku, Harry postanowił przeprosić młodą Wesley. Na szczęście mu
się udało. Miał nadzieję, że uda mu się coś z niej wyciągnąć.
Wszyscy jego
znajomi z Gryffindoru nagle zapałali ogromną sympatią do Ślizgonów i podczas
śniadania witali się z nimi, jak z dobrymi kumplami. Potter zauważył nawet, że
kilku siedziało przy stole jego domu. Widok był niecodzienny. Miał wrażenie, że
wszyscy padli ofiarą jakiejś zbiorowej klątwy. Tylko nie on i Malfoy. Który,
jak zauważył, siedział z posępną miną i szybko ulotnił się z Wielkiej Sali.
Cała sytuacja zdecydowanie nie była normalna. Postanowił dowiedzieć się, co
jest grane. Tym bardziej dlatego, że wszyscy klepali go przyjacielsko po
ramieniu i mówili, żeby się nie przejmował i na pewno niedługo pogodzi się z
Draco. Bo: „SĄ W KOŃCU ŚWIĘTA”. W całym jego misternym planie był tylko jeden
malutki problem. Wiedział, że sam nie da rady dowiedzieć się, co jest grane. A,
o zgrozo, jedyną osobą, która, o zgrozo razy dwa, była normalna był Malfoy.
Chcąc nie chcąc, musiał jakoś się z nim dogadać. Przecież chyba nawet taki
dupek jak Fretka chciał, aby wszystko wróciło do normy.
Skierował
się do lochów, mając nadzieję, że jakimś cudem uda mu się wejść do Gniazda
Węży. Skoro wszyscy Ślizgoni tak nagle polubili Gryfonów, to nie powinno być z
tym problemu. Stanął przed ścianą, za którą znajdowało się wejście. Stał tam
przez dobrych kilka minut, jednak jak na złość nikt akurat nie nadchodził.
Postanowił w końcu wypróbować jakieś hasła. Nie miał pojęcia, jak może brzmieć
właściwe, więc powiedział, co mu przyszło na myśl:
- Salazar
to najpotężniejszy czarodziej – nic,
próbował dalej – Draco jest naszym bogiem – nadal nic – Salazar rządzi. –
ściana jak stała, tak stała – Heil Salazar? – usłyszał parsknięcie śmiechu za
sobą. Odwrócił się i napotkał osobę, do której właśnie zamierzał pójść.
- Poważnie,
Potter? – Draco zanosił się od śmiechu – Tylko ty mogłeś wpaść na tak debilne
hasła. Chociaż nie powiem, to drugie mi schlebia.
- Och,
zamknij się Malfoy. – Harry był coraz bardziej zirytowany. Nikt miał tego nie
słyszeć, a tym bardziej Fretka. – Musimy pogadać.
- Nie sądzę
żebym musiał, jak to ująłeś, z tobą pogadać. – wyminął chłopaka
bezceremonialnie i szepnął hasło, którego nie udało się Gryfonowi dosłyszeć.
Ściana zmaterializowała się tworząc drewniane drzwi. Ślizgon sięgnął do klamki.
- Poczekaj.
– Harry złapał go za ramię. Wywrócił oczami i z całych sił postarał się żeby
zabrzmieć normalnie – Możemy pogadać?
Draco
obrzucił go nieprzychylnym spojrzeniem, jednak widząc determinację Gryfona,
postanowił dać mu szansę. Nie żeby go polubił, czy coś. Po prostu proszący
Potter, to coś nowego.
- Masz dwie
minuty. – skrzyżował ręce na piersi i stanął przed drzwiami.
- Nie
zaprosisz mnie do środka?
- Zapomnij
Potter. Jeszcze twojego Gryfońskiego tyłka tam brakowało.
- Nie
sądziłem, że myślisz o moim tyłku. – uśmiechnął się zadziornie.
Draco
odwrócił się i ponownie sięgnął do klamki. Nie zamierzał wysłuchiwać kiepskich
tekstów na podryw tego Rozczochranego Bezguścia.
- Dobra,
sory. Zaczekaj – Harry ponownie złapał go za ramię.
- Puść mnie
Potter – wyszarpnął rękę – Boję się, że wejdzie ci to w nawyk.
- Tak, tak
wiem. Jesteś hetero i tak dalej. – Draco uniósł znacząco brew.
„Czyżby nie
wiedział?” – pomyślał Blondyn i uśmiechnął się do siebie. – „Ta cała sytuacja
może być śmieszniejsza niż przypuszczałem”
- Daruj
sobie. Przyszedłem w innej sprawie. – kontynuował Wybraniec.
- Chwała
Merlinie! – Draco wzniósł oczy do nieba, a raczej sufitu – Już się bałem, że
chcesz mnie poderwać – teatralnie złapał się za serce – Tego nie zniosłoby moje
biedne serce. Znowu to cholerstwo. – odciągnął Bruneta na bok widząc wiszącą
nad nimi jemiołę.
- Co? –
zaczął Harry, ale Malfoy, pokazał mu placem o co chodzi. – Nie ważne. –
postanowił kontynuować ich przerwana rozmowę - Wybacz, ale nie gustuję w
zapatrzonych w siebie dupkach. – skwitował Harry, którego cała ta sytuacja
powoli zaczynała bawić. W sumie, gdy nie obrzucali się wyzwiskami, stawało się
całkiem ciekawie.
„O czym ja u
diabła myślę!” – Gryfon skarcił się w myślach
- Ach racja.
Zapomniałem. Przecież ty i Wesley’ówna jesteście sobie pisani. Już widzę te
nagłówki w gazetach – wyciągnął przed siebie rękę i wykonał znaczący gest jakby
odsłaniał przyszłość – Wybraniec wybrał czarownicę, którą ocalił będąc
dwunastolatkiem. Pierworodny z licznej gromadki naszego cudownego Bohatera
zaczyna swój pierwszy rok w Hogwarcie. – spojrzał w końcu na Potter’a, który o
dziwo przyglądał mu się z rozbawieniem – I co cię tak bawi, Potter? – zapytał
już lekko rozdrażniony.
- Nic. –
Harry zaczął się śmiać. – Wybacz Malfoy, ale chyba sam nie wierzysz w to co
mówisz. – I właśnie w tym momencie Wybarniec wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
Draco
przyglądał mu się w osłupieniu. Co on takiego powiedział? Przecież wszyscy
wiedzieli że Ruda i Potter prędzej czy później wezmą ślub.
- Ogarnij
się Potter. – Ślizgon miał dość tego tępego Gryfona. Miał poświęcić mu dwie
minuty, a tym czasem ten marnuje jego cenny czas, śmiejąc się jak debil.
- Wybacz –
Harry otarł łzy, które zgromadziły mu się w kącikach oczu. – Skąd ci coś
takiego przyszło do głowy? Ja i Ginnny? – znowu zaczął się śmiać.
- A co w tym
dziwnego? Wszyscy mają was za parę. – Blondyn nadal nie rozumiał o co chodzi.
- Tylko, że
ja raczej nie zamierzam być z nią.
- No nic,
nie ona to jakaś inna tępa czarownica. Będzie zawiedziona, że jej bohater jej
nie chce, ale w sumie nie dziwię się. Też bym jej nie chciał. – Harry
spoważniał.
- Ginny to
cudowna dziewczyna. Tyle że ja nigdy nie zwiążę się z nią. Ani z nią ani z
jakąkolwiek inną kobietą. – Draco spojrzał na niego jak na wariata.
- Twoi fani
będą zawiedzeni. Złoty Chłopiec wiecznym kawalerem? – skwitował Ślizgon.
- A kto
powiedział, że nie zwiążę się z kimś innym? – Harry znowu patrzył na niego
rozbawiony.
- Ty idioto,
ty! Właśnie przed chwilą powiedziałeś, że nie zwiążesz się z żadną kobietą, a
skoro nie zwiążesz się z żadną czarownicą to… - i w tej chwili Draco’na
Malfoy’a zatkało. Pierwszy raz w życiu. Patrzył na Potter’a z otwartymi ustami,
bo w końcu dotarło do niego zrozumienie. Gryfon patrzył na niego rozbawiony, z
uniesioną sugestywnie brwią – Wybraniec gejem? – w końcu odzyskał głos. – Nie
wierzę.
- Wierz w co
chcesz Malfoy, ale prawdy nie zmienisz.
- Dobra
Potter, twoje dwie minuty minęły. Jeśli chciałeś mi powiedzieć, że jesteś
gejem, to trzeba było walić prosto z mostu. Sam wszystkiego musiałem się
domyślić – Draco musiał przemyśleć cała tą sytuację, więc jak najszybciej
postanowił skończyć tą rozmowę.
- Nie o to
chodziło. Chciałem z tobą pogadać o tym, co stało się dzisiaj rano. Sam chyba
zauważyłeś, że wszyscy zwariowali. Myślisz, że oberwali jakąś zbiorową klątwą?
– Harry pytał już zupełnie poważnie.
- Sam rano
stwierdziłeś, że to nie może być klątwa. Poza tym dziwne, żeby wszyscy oberwali
tylko nie my.
- Niby racja
– Harry zamyślił się na chwilę – Co robiłeś wczoraj wieczorem? – zapytał z
Nienacka.
- A co cię
to Potter obchodzi!
- Spokojnie.
Myślałem tylko, że może przebywaliśmy gdzieś z dala od dormitoriów i wtedy to
się stało. Nie oberwaliśmy, bo nie było nas w środku.
- To
niemożliwe. Siedziałem u siebie cały wieczór. Wątpię, żeby klątwa dosięgła
innych w swoich dormitoriach, a mnie nie – Draco już się trochę uspokoił.
- W sumie
racja. Ja cały wieczór spędziłem z Ron’em, więc niemożliwe, żeby mnie też nie
dopadło.
- Merlinie,
Potter! To w takim razie po co mnie pytasz, czy byłem poza dormitorium, skoro
sam siedziałeś z innymi?! – Draco aż palnął się w czoło.
- Nie wiem.
Staram się coś racjonalnego wymyślić – Harry wzruszył ramionami. – Ta sytuacja
jest raczej dziwna, zważając na fakt, że wszyscy na dodatek uważają nas za
parę, czy coś w tym stylu. Jeszcze jak mój związek z jakimś chłopakiem mógłby
być prawdopodobny, to zupełnie nie pojmuję dlaczego ubzdurali sobie, że jestem
akurat z tobą. To fizycznie niemożliwe. – Wybraniec głośno myślał.
- Po
pierwsze Potter, to nie jestem jak to ująłeś, jakimś tam chłopakiem. Stoi przed
tobą najprzystojniejszy facet na tej półkuli. Jakiś tam to może być co najwyżej
Vincent. – Harry prychnął, jednak Draco zupełnie to zignorował – A po drugie
mimo, że nasz związek sam w sobie jest niemożliwy, bo się nienawidzimy, to
fizycznie rzecz biorąc nie widziałbym w tej kwestii przeciwwskazań. –
uśmiechnął się zadziornie i uniósł swoją idealną brew, widząc zmieszanie na
twarzy Bruneta.
- Chyba mi
nie chcesz powiedzieć, że ty też… - Harry urwał, widząc jeszcze szerszy uśmiech
Ślizgona – Chcesz to powiedzieć – skwitował.
- Merlinie
Potter, ale masz minę. Wyglądasz jakby ktoś ci powiedział, że Gwiazdka nie
istnieje. Nie mów, że nie wiedziałeś. – Draco był nieźle rozbawiony
komicznością tej sytuacji. Bądź co bądź, przed chwilę to on musiał tak
wyglądać, gdy dowiedział się o orientacji Złotego Chłopca.
- Jak widać
nie. Wydawało mi się, że jako arystokrata masz obowiązek przedłużyć ród, czy
coś w tym stylu.
- Oj Potter,
Potter. Nigdy twoja ignorancja nie przestanie mnie zadziwiać. Jesteś
czarodziejem, ku zgrozie mojej szlachetnej osoby, głową dwóch potężnych rodów i
ty nie wiesz jakie tradycje panują w czarodziejskim świecie?
- Wyobraź
sobie, że nie zostałem wychowany w czarodziejskiej rodzinie, w której od małego
wpajałoby mi zasady a’la: jak być idealnie poinformowaną głową rodu – syknął z
sarkazmem.
- Nie
denerwuj się tak, bo ci żyłka pęknie Potter. – Draco wywrócił oczami –To nie
moja wina, że jesteś kompletnym ignorantem. Przez tyle lat mogłeś przeczytać
masę książek, ale ty oczywiście myślisz, że wszyscy ci wszystko podstawią pod
nos i Panna Wiem Wszystko, w każdej sytuacji objaśni ci co i jak.
- Nikt mi
niczego nie podstawia pod nos. – Harry był coraz bardziej zirytowany. – Poza
tym nie nazywaj tak Hermiony!
- Dobra już.
Uspokój się. Sam jednak przyznaj, że gdyby nie Granger, nie wiedziałbyś wielu
rzeczy. Chodzi mi głównie o to, że powinieneś dowiedzieć się pewnych rzeczy.
Jesteś w końcu dorosły. Po szkole zaczniesz gdzieś pracować, potem założysz
rodzinę i wypadałoby wiedzieć na jakiś warunkach się to odbywa. Nie sądzisz
chyba, że całe życie będziesz Wielkim Bohaterem i ludzie zaczną wymyślać nowe
prawa na twoją cześć, bo biedny Wybraniec zajęty wojną nie miał czasu
zaznajomić się z paroma książkami. – Spojrzał na niego krzywiąc lekko usta w
zastanowieniu. – Salazarze, – wzniósł oczy do góry – nigdy nie sądziłem, że to
zrobię, ale właź – wskazał ręką uchylone drzwi do Pokoju Wspólnego Ślizgonów –
Skoro twoi, jak to ich nazywasz, przyjaciele są zajęci moimi znajomymi i
prawdopodobnie nieprędko wrócą, to równie dobrze mogę cię przeszkolić w
niektórych sprawach. Znaj moje dobre serce. – Harry prychnął.
- Sory, ale
raczej nie skorzystam. Nie mam ochoty spędzać wolnego popołudnia akurat z tobą.
- Jak chcesz
– Draco machnął lekceważąco ręką – Dla mnie to też nie jest szczyt marzeń, ale
nie licz na inne towarzystwo dzisiaj. Równie dobrze możesz zdechnąć z nudów w
tym waszym dormitorium. Mi tam wszystko jedno. – odwrócił się i jedną nogą
przekroczył już próg, lecz zatrzymał się i rzekł jeszcze – A i powodzenia w
szukaniu przyczyny dziwnego zachowania wszystkich wokół. Coś mi mówi, że
nieprędko się to zmieni.
Harry
westchnął. Ślizgon, jak bardzo by go nienawidził, miał rację. Też miał złe
przeczucia odnośnie zachowania swoich znajomych, a spędzanie samotnie świąt nie
było najlepszą perspektywą. Wszyscy prawdopodobnie opuścili zamek i udali się
na błonia, gdzie on ani nie chciał, ani nie miał po co iść. Choć nienawidził
tego dupka, to przez ostatnie dziesięć minut całkiem nieźle im się gadało. Co
najważniejsze nie rzucili się sobie do gardeł. Może pora choć na święta
zawiesić ich wojnę? Są w końcu dorośli. Tym bardziej skoro to Malfoy pierwszy
wyciągnął rękę.
- Jeśli
propozycja nadal aktualna, to chętnie z niej skorzystam – powiedział do pleców
Ślizgona.
Draco
zatrzymał się i uśmiechnął perfidnie. Odwrócił się do Wybrańca, przybierając
znudzony wyraz twarzy. Zaczął przyglądać się swoim paznokciom szukając jakiejś
nieistniejącej skazy i po chwili
spojrzał na Gryfona stojącego przed nim.
- Jak sam to
przed chwilą ująłeś, spędzanie czasu z tobą nie jest tym, co chciałbym robić. Jednak
zważając na moje dobre wychowanie, którego ty oczywiście nie posiadasz za
grosz, mogę przystać na taką ewentualność, ale pod jednym warunkiem.
- Sam mnie
tu zaprosiłeś i jeszcze stawiasz warunki? – Harry patrzył na niego z
niedowierzaniem.
- Mylisz
pojęcia, Potter. Ja jako dobrze wychowany arystokrata nie mogłem pozwolić, żeby
mój, pożal się Merlinie, gość – przeleciał go pogardliwym wzrokiem – stał przed
drzwiami. Poza tym to moje dormitorium i mam prawo stawiać warunki. Spędzanie
czasu z moją osobą ma w końcu swoją cenę. To jak wchodzisz w to? – skrzyżował
ręce na piersi.
Harry chyba
tylko z czystej ciekawości i świadomości, że i tak nie ma nic lepszego do
roboty, nei odwrócił się na piecie i nie opuścił lochów.
- To zależy
jaki warunek postawisz.
- Zagrasz ze
mną w pokera.
Harry nie
wierzył, że chodzi o tak głupią rzecz, jak gra w karty.
- W sumie,
czemu nie. Gra w pokera nikogo jeszcze nie zabiła – uśmiechnął się lekko. Lubił
grać w karty i miał nadzieję, że w końcu trafi mu się jakiś lepszy przeciwnik.
Nie ukrywając, Harry był mistrzem gry w karty. Nie było w zamku nikogo, z kim
by grał i nie wygrałby. Wiedział, że się nie zbłaźni, więc czemu miałby się nie
zgodzić?
- W
rozbieranego pokera, Potter – Draco uśmiechnął się perfidnie. Po prostu nie
mógł sobie tego odmówić. Chcąc nie chcąc musiał przyznać, że odkąd Potter
pokonał Czarnego Pana i w końcu zapanował pokój, Złoty Chłopiec zmienił się nie
do poznania. Wydoroślał i wyprzystojniał. Chuderlawego nastolatka zastąpił
dobrze zbudowany młody mężczyzna. Przynajmniej takie zmiany młody Malfoy
zauważył na początku roku. I Draco, jak na geja przystało, po prostu był
ciekawy, co kryje się pod warstwą ubrań tego wiecznie rozczochranego Gryfona.
- Powaliło
cię do reszty! – Harry’emu od razu zrzedła mina. – Nie mam zamiaru się przed
tobą rozbierać.
- Widzę, że
od razu założyłeś, że przegrasz. Pochlebiasz mi. – Draco nadal się uśmiechał –
Jednak skoro tchórzysz…
W Harry’m aż
się gotowało. Wszystko można było mu zarzucić, ale nie to, że jest tchórzem.
Draco doskonale o tym wiedział i dlatego wjechał Wybrańcowi na ambicję.
- Wchodzę w
to. – oznajmił Gryfon – Tylko żebyś potem nie żałował. – tym razem to on
uśmiechnął się perfidnie. Coś mówiło Draco, że to nie będzie krótka i prosta
rozgrywka, jak zakładał przed chwilą. Jednak nadal chciał to zrobić.
***
- Kareta! –
krzyknął Harry. – Wyskakuj z wdzianka, Malfoy.
Już od
dobrych kilku godzin siedzieli w sypialny Draco i grali w karty. Nie wyszli ani
na obiad ani na kolację. Zamówili jedzenie do pokoju. Kto by pomyślał, że tyle
czasu będę w stanie ze sobą wytrzymać. Z początku trudno im się było
porozumieć, ale Ognista, którą właśnie popijali zrobiła swoje i oboje byli
wyluzowani. O dziwo gadało im się całkiem dobrze. Co prawda nadal sobie
dogryzali, ale chyba to w tym wszystkim było najlepsze. Jak mawiają: trafił
swój na swojego. Z początku rozmawiali o bzdetach, ale z każdym kolejnym łykiem
alkoholu otwierali się coraz bardziej. Żaden z nich nie był jednak pijany.
Zaprawione w licznych imprezach głowy, nie dały się tak szybko upić. Oboje w
duchu stwierdzili, że gdyby nie to iż od samego początku stali się wrogami, to
prawdopodobnie, gdyby wtedy historia potoczyła się inaczej, teraz byliby
przyjaciółmi. Żaden jednak nie powiedział tego na głos.
Rozegrali
już kilka partii i jak dotychczas szli łeb w łeb. Harry pozbył się już butów,
skarpetek, swetra, paska od spodni i koszuli. Z Draco było podobnie. W tej
chwili właśnie ściągał spodnie, które rzucił na stos leżących na ziemi ubrań.
- Teraz ja
tasuję. – zarządził Blondyn i pozbierał karty ze stołu. Wykonał kilka trików i
rozdał po pięć kart, resztę kładąc na stole. Nie bawili się w licytacje, bo w
końcu grali tylko we dwoje. Szybka partia. Przegrany zdejmuje jeden element
ubrania. Wydawało się uczciwe. – Nie sądziłem, że tak dobrze grasz w karty. –
Ślizgon patrzył na swoje trzymane w ręku karty.
- Pochwała z
ust Malfoy’a. Nieźle – Harry zagwizdał – Nie sądziłem, że tego dożyję, ale
dzięki. Tobie też idzie niczego sobie.
- Jestem w
końcu Ślizgonem, mam to we krwi.
- Czyli
wszystko jasne. Wychodzi na to, że ja też.
- Co ty
pleciesz Potter? Whisky ci uderzyła do głowy?
- Nic nie
plotę. – Harry wyjął trzy karty z wachlarza i położył na stole żądając
wymienienia - Miałem być Ślizgonem. –
nadal patrzył w karty.
Draco zamarł
z wyciągniętymi do niego kartami. Dopiero teraz Brunet na niego spojrzał.
- Jak to
miałeś być Ślizgonem? To niemożliwe.
- Możliwe.
Poprosiłem tiarę, aby przydzieliła mnie gdzieindziej. Po prostu nie chciałem tu
trafić.
- Dlaczego?
– dopytywał Draco, który nadal był w szoku. – Bo Czarny Pan tutaj należał?
- Nie. Wtedy
jeszcze tego nie wiedziałem. Nie chciałem tu trafić, bo ty tu zostałeś
przydzielony. – spojrzał Blondynowi prosto w oczy, zagryzając lekko wargę.
- Ja? Co to
ma wspólnego ze mną? – Draco nie mógł uwierzyć, że taki był powód wyboru innego
domu. Jednak tylko po Potterze mógł się czegoś takiego spodziewać.
- Obraziłeś
Ron’a. Był moim jedynym przyjacielem.
-
Poznaliście się w pociągu! Kilka godzin wcześniej!
- Co z tego?
Jako jedyny był dla mnie miły. Nie miałem wcześniej innych przyjaciół. Po
prostu nie chciałem by ktoś go obrażał.
- To dlatego
odrzuciłeś moją przyjaźń – do Draco zaczęło napływać zrozumienie. – Przez
głupie szczeniackie gadanie?
Harry wzruszył
ramionami.
- Mówiłem ci
już. Ron był dla mnie miły. Nie chciałem stracić przyjaciela.
- I tylko
dlatego od razu stwierdziłeś, że nie jestem godzien twojej przyjaźni? – Draco
nadal nie dowierzał w to co słyszy.
- Byłem
dzieckiem. Dzieckiem, któremu jednego dnia ofiarowano nową przyszłość.
Dzieckiem, któremu pokazano kim jest. Które dostało nowy dom, perspektywę
lepszego życia i przyjaciół. To było takie nierealne, ale jednak nie chciałem
tego stracić. – Z oczu Harry’ego biła szczerość, więc Draco zdobył się tylko na
milczenie i odwrócił wzrok. Nikt nigdy nie upokorzył go w życiu tak, jak Potter
wtedy. To dlatego tak go znienawidził. Nikt nie miał prawa odrzucać jego
wyciągniętej dłoni. Nikt. – Oboje wtedy byliśmy młodzi. Nie znałem cię i od
razu stwierdziłem, że jesteś dupkiem. Chociaż nie wiedziałem jaki jesteś, nie
dałem ci szansy. Teraz postąpiłbym inaczej. Nie możemy zmienić przeszłości, ale
możemy zmienić przyszłość. Proponuję zacząć od nowa. – Harry wyciągnął do niego
rękę – Cześć jestem Harry Potter. – Draco przez chwilę wpatrywał się w
wyciągniętą dłoń. Potter miał rację. Byli głupimi chłystkami. Najwyższa pora
zmienić coś w życiu.
Wahał się
tylko przez chwilę, po czym wyciągną swoją rękę i uścisnął dłoń Harry’ego.
- Draco
Malfoy. Pan tych włości, arystokrata, głowa rodu i przyszły Minister Magii.
Harry
roześmiał się szczerze.
- Miło mi
cię poznać. – na chwilę zamilkł, po czym rzekł – Draco…
Blondyn
uśmiechnął się i wyjął dłoń z uścisku.
- Dobra,
skończmy tą rozgrywkę, bo nie wiem, czy nie zaczynasz oszukiwać.
- Ja? –
Harry zrobił udawaną urażona minę – Jakżebym śmiał! Jestem w końcu szlachetny
Harry Potter, Zbawca Świata i głowa dwóch potężnych rodów! – obaj
zachichotali. – Strit – Harry położył
swoje karty na środku łóżka, gdzie usiedli na samym początku.
Draco
uśmiechnął się diabelsko.
- Ful.
Ściągaj gacie drogi bracie – i wybuchnął śmiechem.
Harry też
był nieźle rozbawiony. Wstał odgarnął włosy do tyłu, bo lekko opadły mu na
czoło i rozpiął spodnie, które potem lekko ześlizgnęły mu się z bioder.
Draco nie
mylił się twierdząc, że Potter się zmienił. Już nie stał przed nim chuderlawy
nastolatek, którego poznał mając jedenaście lat, ale cudownie umięśniony młody
mężczyzna. Widać było, że Harry pracował nad swoja figurą. Sam też trenował,
więc wiedział jak to wygląda. W końcu z niczego nie miałby takich mięśni.
Wyrzeźbiona klata i płaski brzuch idealnie podkreślała lekka opalenizna, której
Blondyn mu zazdrościł. Jemu nigdy nie udało się opalić. Wystające kości
biodrowe nie świadczyły o niedożywieniu, ale o tym, że mężczyzna jest szczupły.
Draco od początku tego roku zauważył też, że Brunet pozbył się swoich ohydnych
okularów. Teraz jego niesamowicie zielone oczy świetnie dopełniały całość. Poza
tym dzięki temu, że zapuścił włosy, nie wyglądał już na wiecznie
rozczochranego. Jego włosy tworzyły już tylko artystyczny nieład, co dodawało
mu swoistego uroku. Draco musiał przyznać, że Harry jest przystojny. Mało
powiedziane. Potter, to diabelnie przystojny mężczyzna, drugie, oczywiście
zaraz po nim, najgorętsze ciacho Hogwartu, które chętnie by schrupał. Teraz ta
perspektywa wydawała się realna. Zaprzyjaźnił się z Potterem, a raczej dali
sobie drugą szansę i jak dotychczas świetnie się dogadywali, a na dodatek
Gryfon był gejem, co tylko jeszcze bardziej kusiło Draco. Był pewien, że Brunet
jest gorącym kochankiem. Nagle zapragnął to sprawdzić. A prawdą powszechnie
znaną jest, że jeżeli Draco Malfoy czegoś pragnie, to to dostanie. Innej opcji
po prostu nie było.
- Draco –
Harry pomachał mu ręką przed nosem – Odpłynąłeś. Może nie pij już więcej.
- Zamyśliłem
się po prostu – otrząsnął się. – To co? Ostatnia runda?
- Sam nie
wiem – Harry nie był przekonany do tego pomysłu.
- No weź,
Harry – pierwszy raz wypowiedział to imię. Nie było tak strasznie! – Nie tchórz
na samym końcu!
To, że
Blondyn wypowiedział jego imię przeważyło szalę.
- Dobra! Ale
teraz ja stawiam warunek. Wygrany może wybrać jedną rzecz, którą przegrany
będzie musiał zrobić. – wyszczerzył się w uśmiechu. – Co ty na to?
- Wchodzę w
to – Teraz już na pewno nie pozwoli mu wygrać! O nie!
Karty
zostały rozdane.
- Para –
Harry pokazał swoje karty.
- Trójka! –
Draco krzyknął z radości – Wygrałem! – spojrzał przebiegle na Bruneta – Jedną
rzecz, powiadasz.
- Tak. Sam w
końcu postawiłem taki warunek. Nie wycofam się teraz. – Harry westchnął.
- Pocałuj
mnie.
- Co?!
- To co
słyszałeś. Pocałuj mnie. To twoje zadanie. – znowu ten przebiegły uśmiech.
Harry
spojrzał na niego w zamyśleniu. Po chwili złapał karty i rzucił je na ziemię.
Przysunął się bliżej drugiego chłopaka i objął go jedną ręką za kark, a drugą
złapał go za podbródek.
- Na pewno
dobrze przemyślałeś to zadanie? – zapytał zachrypniętym głosem gładząc Blondyna
po karku.
Draco tylko
skinął głową. Ostatni raz spojrzeli sobie w oczy, a potem utonęli w pocałunku.
Diabelnie gorącym pocałunku.
***
Obudził się
czując przyjemne ciepło tuż obok siebie. Otworzył oczy i zobaczył Draco
pochylonego nad sobą. W pierwszej chwili miał ochotę krzyknąć, jednak
zrozumienie napłynęło w odpowiedniej chwili.
- Dzień
dobry Śpiąca Królewno – powiedział Ślizgon i pocałował go.
- Mhmm,
wesołych świąt Draco. – uśmiechnął się.
- Przy tobie
na pewno będą wesołe. – znowu złączył ich usta w pocałunku.
- To co?
Idziemy na śniadanie?
-
Zdecydowanie! – Draco usiadł na łóżku, a Harry dołączył do niego – Strasznie
zgłodniałem. Wymęczyłeś mnie wczoraj w nocy.
- Nie
podobało ci się? – Harry spojrzał na niego filuternie.
- Koniecznie
musimy to powtórzyć – Brunet już zbliżał się, aby przewrócić swojego nowego
chłopaka na łóżko, gdy został odepchnięty – Ale po śniadaniu. Nie mogę w końcu
pozwolić, abyśmy umarli z głodu. Poza tym potrzebuję kawy. Blaise cię
uprzedzał, że bez tego jestem drażliwy.
- Okej. Wolę
nie ryzykować. – Harry cmoknął go w policzek. – Zajmuję łazienkę! – z dzikim
okrzykiem rzucił się do drzwi.
- O nie!
Potter! – Draco odbił się od drzwi. – Bo tam wejdę i popamiętasz!
- Śmiało! –
usłyszał rozbawiony głos. – Jak będziesz wchodził to zabierz jakieś ubranie!
- Uwierz mi,
że nie będzie nam potrzebne – powiedział do siebie i z diabelskim uśmieszkiem
wkroczył do łazienki.
***
Weszli do
Wielkiej Sali trzymając się za ręce. Draco szeptał coś Harry’emu do ucha, na co
ten się śmiał. Usiedli przy stole Ślizgonów, gdzie siedziała już cała reszta
ich przyjaciół.
- Dzień
dobry wszystkim – przywitał się Draco.
- Nareszcie
się pogodziliście! – zapiszczała Pansy i uśmiechnęły się do siebie z Hermioną.
- Myślę, że
po prostu przystosowaliśmy się do nowej sytuacji – Harry z czułością spojrzał
na swojego chłopaka.
- Cieszymy
się waszym szczęściem – Hermiona uśmiechnęła się do chłopaków.
- Potem
zabieramy was na partyjkę Quidditcha – zarządził Ron.
- Musicie w
końcu wyjść z sypialni – dokończył Blaise.
- Właśnie
wyszliśmy – Harry zachichotał słysząc swojego chłopaka.
- Cześć
chłopaki – obok zmaterializowała się Ginny. – Patrzcie! Jemioła! – wskazała
palcem w górę.
- Myślisz,
że nie przestanie nas prześladować? – zapytał roześmiany Harry.
- Cóż,
tradycji w końcu musi stać się za dość – Ddraco przyciągnął go do pocałunku.
Zajęci sobą
nie widzieli, jak ich najbliżsi przyjaciele przybili sobie piątki. Magia magią,
święta świętami, ale szczęści czasem po prostu trzeba trochę pomóc.
Kurde, szczerze przyznam, że na początku nie wiedziałam o co chodzi. Czemu Draco i Potty się nie poznają i nie są parą? Przecierz w zakończyli ostatni rozdział w dość specyficzny sposób. Potem, zrozumiałam o co chodzi. Obserwowanie jak kolejny raz się w sobie zakochują było wspaniałe. Jedyne co mi nie podchodzi to ten sweterek, w którym Draco występuje na zdjęciu. Za to Potty wygląda nieźle...
OdpowiedzUsuńShila
PS: A teraz kilka słów do Ciumy-
Ostatnio stwierdziłaś, że ja to nie ja bo nie skomentowałam ostrej scenki Drarry. Tym samym nasunęłaś stwierdzenie, że w mijej pięknej główce pojawiają się tylko zbereźne myśli... Przyznam, ego zabolało. Ale już ja Ci się odwdzięczę w poniedziałek w szkole za takie stwierdzenia i teorie... He he:)
Choć można uznać że to mi też trochę schlebia... Hmmm...
UsuńShila
Nie no, nie wierzę... Przecież wiadomo że miewasz inne myśli, tak raz na miesiąc.
Usuńciuma
PS: ciekawe co wymyślisz :)
Wrr... Nie denerwuj mnie, kochana.
UsuńShila
PS: Ty już wiesz że jeśli chodzi o wymyślanie to masz przechlapane...
Cudeńko... Naprawdę postarałaś się nad tym on-shot'em ☆ Mam na myśli że zdarzało mi się trafić na robione na chybcika, nie do końca przemyślane. Ale twój taki nie jest :D Czy można oczekiwać kolejnych takich perełek w najbliższym czasie? Czekam z utęsknieniem na nowe dzieła, Weny życzę i do mnie zapraszam, ślad tam zostaw. Udanego Sylwestra życzę ja, czyli PaulaN87
OdpowiedzUsuńGenialna niespodzianka :) Będziesz robiła takie częściej? (oczka kota ze Shreka)
OdpowiedzUsuńciuma
PS: Życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia postanowień :*
super fajnie,że chłopaki mają takich przjaciół pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodła, słodka intryga ;3 kocham to <3
OdpowiedzUsuńŚliczne. Naprawdę cudowne. Jako, iż jestem całkowicie zauroczona tym "zadaniem" -co przyznam, było zaskakujące. Myślałam, ze będzie mu kazał ściągnąć bokserki... W niewiadomym celu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
SLY.
Jedyne co mi się nasuwa to
OdpowiedzUsuńAwwww :3
A zabrałam się za czytanie tego one-shot'a, bo na czytanie opowiadania jestem zbyt zmęczona, a że już dzisiaj, więc mam już te 17 latek :D także one-shot super. Wiedzę, że opowiadanie będzie ciekawe i z pomysłem, bo masz fajny styl i oryginalne pomysły, bo jak niektóre drarry czytam, a czytam i czytałam duzo, to trochę mi się nie chcę czytać tych oklepanych historii xd A to jest jakieś inne, więc jak wstanę to do czytania :D
OdpowiedzUsuńDużo weny :*
~LiquidLuck~
UsuńPs. Bo się zapomniałam podpisać, hehe :)