czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział XV

Hej :D
Tak wiem, zawaliłam. Ale zanim się wytłumaczę, chciałabym złożyć Wam wszystkim świąteczne życzenia :)
Życzę Wam abyście te Święta spędzili w rodzinnym gronie. By nigdy nie zabrakło uśmiechu na Waszych twarzach. Żeby każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego. Wyrzućcie wszystkie smutki i troski gdzieś daleko i nie zbierajcie nowych ;) Życzę Wam też udanego Sylwestra i cudownego Nowego Roku :*
Kim by była Serka, gdyby jakiegoś wierszyka nie napisała :P

W dzień Bożego Narodzenia,
Ślę Wam wszystkim me życzenia:
Zdrówka, szczęścia, pomyślności,
A na co dzień moc radości.
Pod choinką prezentów stosu,
Pomyślnego w życiu losu.
Uśmiech niech na twarzach gości,
W karpiu niech nie będzie ości.
Żeby zdrówko dopisało,
A radości przybywało.
No a w Nowym Roku,
Szczęścia na każdym kroku! 



Mam nadzieję, że wybaczycie mi te koślawe życzenia, ale spieszę się i w końcu chcę dodać ten rozdział!
A teraz należą Wam się słowa wyjaśnienia. Rozpisywać się nie będę, bo to nie ma sensu. Powiem prosto z mostu. Pomyliłam niedziele! Kurcze w poniedziałek się kapnęłam, że miałam dodać w tamtym tygodniu (zła i zapominalska ja!) Wybaczcie mi, ale miałam na głowie prawko i pełno innych spraw związanych ze szkołą (jestem przewodniczącą, w tym roku na szczęście tylko klasy). Potem myślę sobie: Dodam w poniedziałek. A tu buch! Prądu przez dwa dni nie miałam... Do wtorku odcinali mi zasilanie cały czas i nie było nawet jak :/ Wczoraj miałam taki mętlik związany z przygotowaniami do świąt, że skończyłam o 11 w nocy, umyłam się i poszłam spać. Nawet nie miałam jak napisać Wam, że rozdział się opóźni :/ Tak więc jestem dopiero dziś. Wpadłam na chwilkę, ale stwierdziłam, że MUSZĘ to dodać. 
Przepraszam Was bardzo i mam nadzieję, że mi wybaczycie :/
Jako zadośćuczynienie, czeka na Was niespodzianka. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będzie jeszcze na świętach, a jak nie to na pewno wyrobię się do Nowego Roku. Nic jednak nie obiecuję. bo wiecie jak to bywa na świętach :P
Nie przedłużając:
Rozdział dedykuję WSZYSTKIM! Tym, którzy komentują, ale również tym, którzy tu czasem zaglądają <3 Kocham Was i ślę całusy :D 
Zachęcam do komentowania, bo to mnie naprawdę motywuje :)
Jak zwykle nie poprawiony, beznadziejny, chaotyczny i najgorszy ze wszystkich, ale to norma u mnie :/ 
Przypominam, że pod rozdziałami można zadawać pytania do serii: "Kilka słów o mnie..." 
Możecie też pisać do mnie na maila: serafiniusz@interia.pl
Rozstrzygniecie konkursu prawdopodobnie będzie po świętach ;)
Jeszcze raz życzę Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
Miałam nie przedłużać...
Miłego czytania :)
Serka.

Rozdział XV


- Już niedługo będę mogła wrócić na lekcje – Silvana siedziała przy stole wraz z Severus’em, jedząc kolację. – Jak moi uczniowie się spisują? Mam nadzieję, że nie straszysz ich za bardzo – zażartowała.
- Radzę sobie z tą bandą rozwydrzonych dzieciaków. Tutaj przynajmniej nie marnują cennych składników, co najwyżej mogą sobie nabić parę siniaków. Poza tym nie masz się co obawiać. Za miesiąc będziesz mogła spokojnie do nich wrócić. Obiecuję ci, że przerobię z nimi wszystko, co zaplanowałaś na ten czas – napił się wina i spojrzał na swoją towarzyszkę.
- Jaki miesiąc!? Severusie, co ty mówisz?! Zgodziłam się spędzić tutaj jeszcze kilka dni. W tym tygodniu wracam do pracy i co najważniejsze, do swoich komnat. Już i tak wystarczająco dużo czasu tutaj spędziłam. – spojrzała na niego oburzona.
- Nie ma mowy. Jesteś jeszcze zbyt słaba, aby gdziekolwiek iść i nie zamierzam cię wypuszczać. Poza tym jeśli czegokolwiek potrzebujesz, możesz powiedzieć.
- Sev, posłuchaj. Jestem ci bardzo wdzięczna za to, że się mną zająłeś, ale naprawdę czuję się już dobrze i zamierzam wrócić do siebie. To nie tak, że nie doceniam twojej pomocy. Doceniam ją i to bardzo. Niczego mi też nie brakuje, nie mogłabym dostać lepszej opieki, ale ja po prostu chcę już wrócić do siebie. Lubię twoje towarzystwo, ale sam pomyśl. Dwóch nauczycieli mieszkających w jednej komnacie? To nie przystoi.
- Sil… - zaczął miękko, jednak kobieta nie pozwoliła mu dokończyć.
- Nie, Severusie. Postanowiłam. Nie możesz mnie tutaj trzymać na siłę. Jutro przenoszę się powrotem do siebie. – wytarła usta serwetką – Dziękuję za kolację. Położę się już. Dobranoc.  – wstała od stołu i ruszyła w stronę pokoju
Nim dotarła do drzwi, silne ramiona chwyciły ją w pasie i przyciągnęły do siebie. Mężczyzna obrócił ją w swoją stronę i patrząc jej głęboko w oczy, szepnął:
- Masz rację, nie mogę cię do niczego zmusić. Jednak teraz nie mogę pozwolić ci tak po prostu odejść. – nadal obejmując ją jedną ręką w pasie, drugą objął jej twarz i patrząc jej głęboko w oczy, złączył ich usta w pocałunku.
Silvana nigdy by nie przypuszczała, że cokolwiek może ją jeszcze w życiu zaskoczyć, a tu proszę! Właśnie będąc w kompletnym szoku, pozwoliła się pocałować! Mimo wszystko musiała przyznać, że było to, to czego od tak dawna pragnęła. Severus trzymał ją w mocnym uścisku, jednak czuła, że w każdej chwili może się odsunąć. Mimo wszystko nie zrobiła tego. Z początku nieśmiały pocałunek, zaczął stawać się coraz bardziej namiętny. Sil sama nie wiedziała, kiedy wplotła palce we włosy Severusa. Tym jednym pocałunkiem wyrazili wszystkie uczucia, jakie dotychczas w sobie tłumili. Oboje przez chwilę poczuli się jak para nastolatków, którzy przeżywają swój pierwszy pocałunek.
Silvana pierwsza się odsunęła. Spojrzała na Snape’a, w którego oczach błąkały się wesołe iskierki, świadczące o tym, że na chwilę odpłynął. Przez chwilę stali przytuleni do siebie i po prostu patrzyli sobie w oczy.
- Teraz już cię nie puszczę – uśmiechnął się i znowu ją pocałował. 

***

- Ron, podaj! – krzyknął Harry, nadlatując w stronę przyjaciela.
Wybraniec musiał odreagować ostatnie wydarzenia, przy okazji spędzając trochę czasu z  przyjacielem. Najpierw przez kajdanki, potem przez turniej, a na końcu przez sprawę z więzią, tak naprawdę nie wiele czasu spędzał ze swoimi przyjaciółmi. Właściwie to ograniczali się do krótkich zdań przy stole i podczas treningów. Postanowił to zmienić.
Dzisiaj postanowił polatać z Ron’em. Hermiona miała już swoje plany. Właściwie, to Złoty Chłopiec dopiero dziś dowiedział się, że Granger zaczęła umawiać się z Nathanielem. Cieszył się szczęściem swojej przyjaciółki, bo z opowieści Ron’a wynikało, że Miona jest szczęśliwa i ku zachwytowi Rudzielca, nie każe mu na każdym kroku, czytać jakiś woluminów. Harry postanowił wypytać o wszystko przyjaciółkę przy najbliższej okazji.
- Stary, wracamy do zamku, bo robi się coraz zimniej. – Wesley podleciał do przyjaciela. Miał cały czerwony nos, a gdy mówił z jego ust wydobywały się obłoczki pary.
- Racja – Harry też zmarzł. Latali już ładnych parę godzin i oboje byli nieźle zmęczeni.
Schowali swoje miotły i wzięli prysznic w szatni przy boisku. Wysuszeni i ubrani w ciepłe kurtki, pobiegli w stronę zamku. Mieli jeszcze trochę czasu do kolacji, więc postanowili zagrać w Eksplodującego Durnia.
- A u ciebie jak? Miona kogoś sobie znalazła, a ty? – dopytywał Potter Rudzielca.
- Póki co jestem wolny jak ptak – chłopak uśmiechnął się szczerze. – A tobie jak układa się z Fretką?
- Wiesz, Ron. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale jest dobrze. Wbrew pozorom potrafimy się dogadać. Poza tym sam rozumiesz, że w tej sytuacji nie mamy wyjścia.
- Muszę przyznać, że z początku myślałem, że to jakaś kompletna farsa, ale ta więź mnie uświadomiła, że wy naprawdę jesteście sobie pisani. Wiem, że pewnie mówię bzdety, jak jakaś Puchonka, ale w świecie czarodziejów istnieje coś takiego jak przeznaczenie, a z tym nie warto dyskutować. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. Nawet jeśli to szczęście dał ci Malfoy. Wiedz, że jeśli o mnie chodzi, to mogę nawet zjeść z nim wigilię przy jednym stole.  – poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Dzięki, stary. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy. – Harry był szczęśliwy, że nie stracił przyjaciela. Bał się, że nic już nie będzie takie samo. Jednak Ron, mimo początkowego zdenerwowania cała tą sytuacją, okazał się naprawdę wartościowym przyjacielem.
- Wiem, że dla mnie zrobiłbyś to samo. Wiedz, że jakbyś czegoś potrzebował, możesz do mnie walić jak w dym. Jesteś w końcu dla mnie jak brat.
- Ty też, Ron. Ty też. – chłopcy całą resztę wieczoru spędzili tak jak dawniej. Bawiąc się i śmiejąc. Później dołączyła również do nich Hermiona. Potter opowiedział wszystko przyjaciołom. Obiecali, że zawsze będą go wspierać. Harry był szczęśliwy, że ma wokół siebie tych cudownych ludzi.

***

- Dracuś! Jak dawno cię u nas nie było! – zawołała Pansy z fotela, widząc swojego przyjaciela wchodzącego do Pokoju Wspólnego Ślizgonów – Gdzie zgubiłeś swojego małżonka?
-Cześć Pans. Wiem, że mnie dawno nie było, więc wpadłem dzisiaj i jeszcze nie małżonka. – klapnął na kanapę naprzeciwko niej. – Gdzie Blaise?
- Już niedługo – mrugnęła – Pewnie jest u siebie. Wpadłeś na dłużej, czy zaraz pędzisz do swojej królewny? Chociaż w tym przypadku raczej bym rzekła królewicza – uśmiechnęła się zadziornie.
- Jak to ujęłaś, mój królewicz jest dzisiaj raczej zajęty, więc wpadłem na dłużej. Zawołam Diabła i może skoczymy razem na jakieś piwo? – podniósł się i spojrzał z góry na swoją przyjaciółkę.
- Ja chętnie. Tylko zabiorę płaszcz.
- To widzimy się za chwilę przed wejściem.
Draco skierował się do pokoju, w który zajmował jego przyjaciel.
- Siemasz Blaise – przywitał się wchodząc do pokoju. – Może dasz się wyciągnąć na piwo?
- O siema, Draco! Co cię tu przywiało? – chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
Draco przewrócił oczami. Czy jego naprawdę tak długo tu nie było? Fakt, był zajęty turniejem, Harrym i Harrm… Ale czy to od razu powód, żeby wszyscy witali go jak po rocznej nieobecności?
- Idziemy na to piwo czy nie?
- Tylko mi nie mów, że twój mąż cię olał.
- Nie mąż! – zirytował się chłopak – I nie olał mnie. Postanowił po prostu spędzić trochę czasu ze swoimi przyjaciółmi. – ostatnie słowo wymownie zaakcentował.
- Skoro tak stawiasz sprawę… Możemy iść. – wyjął kurtkę z szafy i skierował się za swoim przyjacielem do wyjścia.
Na zewnątrz już czekała na nich Parkinson.
- To co, Trzy Miotły, czy uderzamy na jakieś balety? – zapytała.
- Myślę, że dzisiaj musimy się zadowolić jakimś cichym kątem w Trzech Miotłach. Mam wam wiele do opowiedzenia – westchnął Blondyn i ruszył przed siebie. Jego przyjaciele spojrzeli po sobie i skierowali się za nim.

***

- Wiesz, jednego nie rozumiem – Severus siedział z Silvaną na łóżku. Kobieta opierała się o jego pierś, a on delikatnie gładził jej włosy. – Skoro jesteś siostrą Black’a, to jak mogłaś z nim chodzić?
Silvana spojrzała na niego z zaskoczeniem, ale widząc jego poważną minę, wybuchnęła śmiechem. Gdy już się uspokoiła, rzekła:
- Kto ci powiedział, że chodziłam z Syriuszem?
- Nikt, sam to zauważyłem. Przytulaliście się i wszędzie chodziliście razem.
Teraz kobieta roześmiała się jeszcze głośniej.
- Poważnie Sev? – mówiła wciąż chichocząc. – Naprawdę myślisz, że dwójka ludzi, która się przytula i ze sobą rozmawia od razu jest parą? Sądząc po tym co działo się przed chwilą, raczej bym nie przypuszczała, że tak według ciebie wygląda miłość dwojga ludzi, nie mówię tu oczywiście o braterskiej miłości.
Severus schylił się i skradł kolejny pocałunek.
- Byłem wtedy młody i inaczej na to patrzyłem. Poza tym tak to wyglądało. Przynajmniej według mnie. – Silvana zachichotała – Jeśli nie Syriusz, to kto?
- Cóż. Zdarzyło się kilku, ale zawsze ciągnęło mnie tylko do jednego mrocznego Nietoperza. – uśmiechnęła się szeroko.
- Chodź tu – mężczyzna przyciągnął ją do siebie i uciszył jej chichot, kolejnym pocałunkiem.

***

- No nieźle – tak Pansy skwitowała, to co przed chwilą usłyszała od Draco – Myślałam, że więź zobowiązuje was tylko do małżeństwa i jakiegoś bzykanka od czasu do czasu, ale żeby takie buty…
- No właśnie – Draco wyraźnie posmutniał. – Poza tym nie gadał ze mną od wczoraj. Dzisiaj tylko oświadczył, że chce spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. Nie wiem jak to między nami będzie. On widocznie nie jest jeszcze gotowy na tak radykalne kroki. Myślę, że boi się konsekwencji. – wbił wzrok w jakiś odległy punkt.
- Draco, ogarnij się! Kto by cię nie chciał? Jesteś największym ciachem w Hogwarcie. Ba! Nawet poderwałeś Złotego Chłopca. Myślisz, że on się z tego teraz tak po prostu wycofa? Raz, że nie może, a dwa jego honor mu na to nie pozwoli. Przecież to Gryfon. On jak kogoś do siebie dopuści, to na pewno coś do niego czuje. Poza tym sam mówiłeś, że jeśli nie będziecie chcieli, to żadnych, jak to ująłeś konsekwencji, nie będzie. – Pansy postanowiła nie pozwolić, aby jej przyjaciel złapał kolejnego doła.
- Pansy dobrze mówi! Polać jej! – ożywił się Blaise. Już kilka miesięcy temu miał dość użalania się nad sibą swojego przyjaciela. Teraz nie chciał powtórki z rozrywki. – Zrobisz ładne oczka i nawet Wybraniec ci ulegnie.
- Sam nie wiem… - Blondyn nie wydawał się do końca przekonany.
- Przestań pieprzyć Draco! – warknęła Pansy – Albo w sumie lepiej zacznij – uśmiechnęła się do niego wymownie – Jesteś do cholery Malfoy’em, czy nie! Poza tym Potter zgadzając się na rytuał, wyraził chęć bycia z tobą. Teraz trzeba tylko dopełnić wszystkich obowiązków, a ty musisz mu w tym pomóc.
Draco uśmiechnął się.
- Macie rację. Nie zostawię tego tak.
Reszta wieczoru upłynęła im na rozmowach na mniej lub bardziej ciekawe tematy.

***

Harry wmaszerował do salonu. Było już późno, a on trochę podchmielony, więc postanowił nie robić zbyt wiele hałasu, aby nie obudzić Draco. Nie było mu jednak dawne w spokoju dotrzeć do swojej sypialni. Silne ramiona przyparły go do ściany.
- Zapraszam mojego cudownego narzeczonego jutro na randkę – szepnął Draco wprost do jego ucha. Harry’ego aż przeszły ciarki – Muszę zacząć rozpieszczać mojego przyszłego małżonka. Wszystkie szczegóły poznasz jutro. Zarezerwuj sobie cały dzień dla mnie. – Blondyn pocałował go, po czym nawet nie dając mu chwili na odpowiedź, opuścił salon.
Wybraniec przez chwilę stał w tym samym miejscu. Był w takim szoku, że nie mógł się ruszyć. W końcu uśmiechnął się szeroko i poszedł pod prysznic. Skoro Draco tak stawia sprawę… To na pewno będzie udany dzień.

***

Harry otworzył oczy. Odruchowo sięgnął na szafkę nocną, jednak nie znalazł na niej swoich okularów. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić, że już ich nie potrzebuje. Spojrzał w bok i zobaczył na poduszce obok piękną czerwoną różę. Do łodygi była przyczepiona karteczka z jednym zdaniem: Każdego ranka chciałbym budzić się przy Tobie.
Harry powąchał kwiat. Największym zaskoczeniem było to, że wcale nie pachniał jak prawdziwa róża. Pachniał miętą i kawą. Czyli dokładnie tak jak Draco. Wyczarował flakon, napełnił go wodą i wsadził do niego różę. Z uśmiechem ubrał się i wyszedł z pokoju.
W salonie czekał na niego jego Blond-włosy bóg. Miał na sobie obcisłe spodnie i idealnie dopasowana czarną koszulę, której dwa górne guziki były rozpięte. Włosy gładko opadały mu na twarz. Wyglądał idealnie. Podszedł do Harry’ego i złożył na jego ustach pocałunek.
- Dzień dobry. – przywitał go z uśmiechem. – Zabieram cię na randkę twojego życia. – mrugnął do niego filuternie i pociągnął go w stronę drzwi.
Harry uśmiechał się promiennie. Draco splótł ich palce razem. Szli w milczeniu. Wyszli na błonia. Blondyn prowadził swojego chłopaka w stronę jeziora. Z oddali Wybraniec zobaczył, że na trawie rozłożono koc. Gdy podeszli bliżej, zobaczył też kosz, w którym prawdopodobnie znajdowało się jedzenie. Usiedli w przeznaczonym miejscu i Wybraniec od razu poczuł, że jest tam cieplej niż tuż obok. Widocznie Blondyn rzucił zaklęcia ocieplające.
- Nie sądziłem, że arystokraci jadają na ziemi – zażartował Harry, w czasie, gdy Draco wyciągał zawartość koszyka.
- Arystokraci nie, ale zakochany arystokrata to gatunek nie występujący w przyrodzie, a jak przystało na wyjątek, jemu wolno robić wszystko. – nachylił się i znowu pocałował Potter’a. – A teraz częstuj się. Musimy zjeść śniadanie, bo to nie koniec niespodzianek na dzisiaj.
Po skończonym posiłku udali się do Hogsmeade. Draco zaciągnął swojego chłopaka na jakąś mniej uczęszczaną ulicę i wręczył coś na rodzaj mugolskiej karty płatniczej.
- Dokładnie za pięć minut, te świstokliki przeniosą nas na arenę wyścigów na miotłach. – wyjaśnił Blondyn
- Jakich wyścigów? – zainteresował się Wybraniec.
- Nigdy nie słyszałeś o  wyścigach?
- Nie.
- W jakim ty Potter świecie żyjesz – Malfoy westchnął teatralnie i widząc nadąsaną minę Bruneta, pośpieszył z wyjaśnieniami. – Tak więc widzisz. Jak i u Mugoli, tak i u nas istnieje coś takiego jak nielegalne wyścigi. Tyle że my w przeciwieństwie, do Mugoli ścigami się na miotłach. Wyścig za każdym razem odbywa się w innym miejscu. Zapraszani są tylko najwyżej ustawieni ludzie w Świecie Czarodziejów. Co jakiś czas rozsyłane są zaproszenia. Świstoklik dopiero na dobę przed wyścigiem ukazuje o której się uaktywni. Nic więcej. Potem każdy, kto chce skorzystać, pojawia się za jego pomocą w ustalonym miejscu. Tyle, że te karty, to nie tylko świstokliki. Są one zarazem kartami członkowskimi, dzięki którym można obstawiać zakłady, ale również nałożone są na nie specjalne czary, dzięki którym dopóki karta będzie blisko ciebie, nikt cię nie rozpozna. To bardzo wygodne. Nikt nie musi się obawiać, że jakiś znajomy nagle zapragnie wydać gazetom to, że uczęszcza na nielegalne wyścigi i bez obaw może na przykład obstawiać dane rundy. Uwierz mi Harry, na tym można się nieźle dorobić. Pewnie zapytasz skąd mam zaproszenia. Tak więc już tłumaczę. Jak wiesz, mój ojciec swego czasu był niezłą szychą. Tak więc pewnego dnia w jego skrzynce pojawiło się zaproszenie. Skorzystał i od tej pory za każdym razem jest zapraszany. Pewnego dnia zabrał mnie ze sobą, ponieważ będąc członkiem ich tak zwanego zarządu, przysłali mu dwa zaproszenia. Ja również się w to wciągnąłem i tak oto niedawno otrzymałem ten sam przywilej, co ojciec. Te wyścigi istnieją dzięki takim nadzianym ludziom jak mój ojciec. Gdyby nie ogromne nakłady finansowe, które pozyskują z zakładów, nie mogliby ich organizować. Przygotowanie takiej imprezy wymaga bowiem wielu środków. Sęk w tym, że nikt niepowołany nie może się o tym dowiedzieć. To jest coś na rodzaj elitarnego klubu. Dawnej takie wyścigi organizowane były jawnie. Jednak ginęło zbyt wielu czarodziejów i w końcu ich zakazano. Jednak znalazła się grupa osób, która postanowiła kontynuować tą zabawę. Znaleźli kilku zapaleńców, którzy potrafią latać na miotłach i od tego momentu interes się kręci. Nie uwierzyłbyś, jacy ludzie tam przychodzą. Czasem jakiś spokojny urzędnik, który jest znany ze swej skrupulatności, wygrywa na wyścigach wszystkie loty. Najlepsze w tym jest to, że nikogo nie możesz rozpoznać. Można się tylko domyślać, jednak pewności nigdy nie ma. Wśród czarodziei wszyscy wiedzą, że te wyścigi się odbywają, ale nikt niepowołany nie wie ani gdzie, ani jak. To bardzo wygodne. Karta jest twoja. Jeśli się tam dzisiaj ze mną przeniesiesz, zostaniesz członkiem klubu. I nie rób takiej przerażonej miny. – dodał widząc jak Harry na niego patrzy – Idziemy tam tylko popatrzeć. Nikt cię nie rozpozna. Jeśli nie będziesz chciał tam nigdy więcej iść, to nie pójdziesz. Założę się jednak, że ci się spodoba. Można tam podpatrzeć wiele ciekawych manewrów, które można wykorzystać w grze w Guidditcha. To jak? Zgadzasz się? – spojrzał na niego pytająco.
- Pewnie będę tego żałował, ale skoro tak zaplanowałeś dzisiejszą randkę, to chyba nie mam innego wyjścia. – zacisnął kartę mocniej w dłoni.
- Złap mnie za rękę. Lepiej żebyśmy się nie zgubili. – poinstruował Draco.
Po chwili obaj poczuli znajome szarpnięcie w okolicy pępka.
Wylądowali na ogromnym polu. Wszędzie wokół było pełno ludzi. Harry zobaczył, że wszyscy idą w kierunku ogromnego stadionu. Z daleka wyglądało zupełnie jak boisko do Quidditcha. Jednak, gdy podeszli bliżej, Wybraniec zrozumiał, że się mylił. Na murawie rozstawiono kilka różnych pętli. Miały różne rozmiary i kształty. W powietrzu wisiało też mnóstwo przeszkód. Nad ziemią wytyczono też trasę. Były to świecące na niebiesko linie, zapewne zaczarowane tak, że jeżeli ktoś je przekroczył, odpadał z wyścigu. Trasa była dość długa. Tworzyła ogromną spiralę. Jeśli się jej lepiej przyjrzeć, to z pewnością przypominała mugolski rollercoaster. Dookoła rozstawiono trybuny, z których o dziwo widać było każdy element trasy. Draco pociągnął Złotego Chłopca w stronę ich miejsc. Niezaczepiani przez nikogo, rozsiedli się wygodnie.
- I jak ci się podoba? – zapytał zadowolony Blondyn.
- Imponujące.
- Zobaczysz co się będzie działo, jak rozpocznie się wyścig.
Harry rozejrzał się wokół. Tak jak mówił Draco, nikogo nie rozpoznał. Wiedział, że ludzie, którzy siadają obok niego, to z pewnością jacyś znajomi, ale w tej chwili nie potrafiłby rozpoznać nawet samego Voldemorta. Nikt z widzianych osób, nie przypominał mu nikogo, kogo by znał. Z ogromnych głośników rozbrzmiał głos, obwieszczający rozpoczęcie wyścigu.
- Panie i panowie! Witamy na kolejnych ekstremalnych wyścigach! W dzisiejszej konkurencji udział wezmą: Ognista Kocica – na środek wyleciała zgrabna kobieta, z maską kota na twarzy. Zrobiła kilka pętli i beczkę i nagrodzona brawami, zawisła na linii startu – Dynamit – na boisko wyfruną niewielki, pulchny mężczyzna. Harry początkowo zastanawiał się, czy ten w ogóle zdoła utrzymać się na miotle, ale widząc jakie akrobacje wykonuje w powietrzu, postanowił nie oceniać jego umiejętności po wyglądzie – i największa gwiazda ostatnich kilku lat, niezwyciężony Feniks! – tutaj brawa były największe. Na boisko wyfrunął mężczyzna, wyglądający na trzydziestolatka. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale Harry widząc go, od razu poczuł respekt do tego człowieka. Poza tym coś w jego postawie wydawało mu się znajome. Nie wiedział tylko jeszcze co. – Zawodnicy zawalczą o puchar wyścigów. Dzisiaj oceniany będzie styl i szybkość. Tak więc wszystko może się wydarzyć. Zasady są te same co zwykle. Nie można przekroczyć wyznaczonej linii. Poza tym każdy musi ominąć wszelkie przeszkody i w każdej pętli wykonać jakiś manewr. Osoba, która zachwyci sędziów, wygra! W ciągu ostatnich tygodni zmagali się, aby dotrzeć do finału. I oto są. Najlepsi z najlepszych. Kto tym razem okaże się niepokonany? Tego dowiemy się już wkrótce. Ostatnie chwile na obstawianie swoich faworytów. Wyścig rozpocznie się za dziesięć – Cały stadion zaczął odliczać, nawet Wybraniec przyłapał się na tym, że sam krzyczy kolejne cyfry – Jeden! Start! – głos prowadzącego zabrzmiał po raz ostatni.
Zawodnicy wystartowali. Po pierwszej przeszkodzie, którą była gilotyna, na prowadzenie wysunęła się Ognista kocica. Wykonała serię beczek i przefrunęła przez pierwszą pętlę. Jednak Dynamit deptał jej po piętach, a raczej po witkach. Po kolejnej przeszkodzie, to on wiódł prym w powietrzu. Tylko Feniks zdawał się nie brać udziału w rywalizacji. Owszem leciał szybko, ale z jego postawy emanował spokój. Każdy manewr wykonywał z ogromną precyzją i spokojem.
 Do końca zostały jeszcze tylko trzy przeszkody. I wtedy ostatni do tej pory Feniks, wysunął się na prowadzenie. Z zawrotną szybkością pokonał ostatnie przeszkody i wykonując jakąś skomplikowaną akrobację, wylądował na mecie. Na stadionie zagrzmiały brawa. Feniks był niezaprzeczalnym zwycięzcą. Sędziowie tylko potwierdzili to, co było oczywiste z chwilą, gdy młodzieniec wyszedł na prowadzenie. Na środek wyszedł jakiś starzec i wręczył mężczyźnie puchar. Potem poinformowano wszystkich, żeby odbierali swoje pieniądze za zakłady w kasach oraz, że na dzisiaj to koniec atrakcji, a kolejny wyścig zostanie niebawem ogłoszony.
Harry stracił poczucie czasu, wszystko działo się tak szybko i gdyby nie Draco, który zaczął go szturchać w bok, nadal siedziałby tam i gapił się w pustoszejącą murawę.
- I jak? Podobało się? – zagadnął Blondyn, gdy wstali już ze swoich miejsc i kierowali się do wyjścia.
- Było… wow – tylko tyle zdołał z siebie wykrztusić. Harry nagle zapragnął znaleźć się na miejscu zawodników. Chciał chwycić miotłę i wystartować razem z nimi.
- Wiem o czym myślisz. Zapomnij. Nie pozwoliłbym ci się narażać. Możesz co najwyżej popatrzeć. To bardzo niebezpieczne.
- Przypominam, że sam mnie tu zabrałeś. – Harry nie rozumiał swojego chłopaka. Przecież potrafił latać na miotle i to całkiem nieźle.
- Każdy, kto jest tutaj pierwszy raz chciałby wziąć udział w wyścigu. Jednak do tego długa droga. Raz, trzeba wziąć udział w kwalifikacjach. Zostać zauważonym przez sponsora i trenować. To diabelnie niebezpieczne i wbrew pozorom nikt nie chce patrzeć, jak ludzie giną na arenie. A uwierz mi często się to zdarz. Jeśli ktoś jest niedoświadczony, często przeliczy swoje możliwości. Też kiedyś chciałem wystartować, ale gdy zobaczyłem jak zginęła jedna młoda dziewczyna, tak nigdy więcej nawet nie chciałem o tym myśleć. Jednak jest coś w tych zawodach, że każdego tu ciągnie. Mimo wszystko to całkiem niezła rozrywka. Mówiłem, że ci się spodoba.
- Cóż, miałeś rację. To było świetne. Już sobie wyobrażam, jak wypróbuję kilka nowych akrobacji. To gdzie teraz idziemy? – Harry postanowił nie kontynuować tematu zgłaszania się do zawodów. Musiał to przemyśleć.
- Teraz wracamy do zamku, jest już późno, a ja mam dla ciebie jeszcze jedna niespodziankę – Draco mrugnął do niego i chwycił go za rękę. Po chwili przywitały ich znajome budynki Hogsmeade.

***

Draco zabrał Harry’ego do Pokoju Życzeń.  To tutaj zaplanował ostatni punkt dzisiejszego dnia. W środku czekała na nich kolacja. Był tam niewielki stolik, zastawiony jak w najlepszej restauracji. Dyskutując o wyścigu, zjedli posiłek. Potem Blondyn poprowadził swojego chłopaka na kanapę ustawioną kilkanaście metrów dalej. Przed nią na stoliczku stało whisky, które rozlał do dwóch szklanek. Jedną podał Brunetowi.
- Tak więc, jak podobała ci się nasza pierwsza randka? – zapytał szarmancko.
- Myślę, że było całkiem całkiem.
- Całkiem, całkiem!? Zorganizowałem piknik! – krzyknął Blondyn, jakby to był co najmniej wyczyn godny zdobycia Mound Everest.
- Liczyłem na jakiś ckliwy spacer po polance usianej kwiatami i kolację przy świecach. Zabrałeś mnie na emocjonujący wyścig, zamiast na łąkę, ale na końcu zrehabilitowałeś się kolacją, więc chyba mogę uznać to spotkanie za udane. – odparł udając zastanowienie.
- Ciężko trafić w twój gust. Obiecuję, że następnym razem załatwię stado owiec i będziesz mógł nago hasać po łące.
- A ty co będziesz wtedy robił?
- Przyglądał się, jak zbierasz kwiatki na wianek?
- Cóż, to bardzo interesująca perspektywa. Ta łąka i te puszyste owieczki. Słońce, kwiaty, błogość. Żyć nie umierać.
- A twój własny narzeczony leżący pośród soczystej trawy?
- Myślę, że puszystość owiec bardziej do mnie przemawia. – rzekł Harry, początkowo przez chwilę się zastanawiając.
- Skoro dzisiejsza randka, była tylko całkiem, całkiem, to czas sprawić, żeby była najlepsza w twoim życiu – szepnął Draco, który nagle znalazł się tuż obok. Spojrzał w oczy koloru avady i złączył ich usta w namiętnym pocałunku.
Usiadł okrakiem na swoim chłopaku i nie przerywając całowania go, zaczął rozpinać mu koszulę. Harry nie był mu dłużny i zrobił dokładnie to samo. Draco wsunął ręce za materiał rozpiętej koszuli Harry’ego. Błądził po jego plecach. Po chwili pozbył się zbędnego materiału. Przewrócił go na plecy. Sami nie wiedzieli kiedy, ale kanapa zmieniła się w ogromne łoże. Draco schodził pocałunkami coraz niżej. Całował brodę Harry’ego, obojczyki, tors. Gdy dotarł do pępka, i polizał go językiem, chłopak pod nim zadrżał. Wybraniec zrzucił koszulę Blondyna i delikatnie badał każdy skrawek jego nagiego torsu. Nie wiadomo który posłużył się zaklęciem niewerbalnym, ale po chwili obaj byli zupełnie nadzy. Draco przeleciał wzrokiem ciało Złotego Chłopca. Dłużej zatrzymał wzrok na jego męskości i uśmiechnął się diabelsko. Pochylił się i złożył kolejny pocałunek na rozgrzanych wargach Harry’ego.
- Idealny. Mój. – szepnął i ponownie zaczął torować sobie pocałunkami ścieżkę w dół.
Harry wplótł ręce we włosy Blondyna. Draco każdym pocałunkiem, każdym liźnięciem i dotykiem zimnych palców, doprowadzał go do szaleństwa. Chciał powiedzieć, aby chłopak przestał się z nim bawić i w końcu to zrobił, ale nie był w stanie zaczerpnąć tchu. Gdy Draco w końcu wziął jego spragnionego penisa do ust, aż wygiął się w łuk. Mocniej chwycił go za włosy i zamruczał z rozkoszy. Wprawny język Blondyna wyprawiał takie cuda, że Wybraniec miał wrażenie, że zaraz dojdzie. I wtedy chłopak oderwał się od niego, przez co usłyszał głośny jęk zawodu. Na powrót wrócił do ust Harry’ego i składał na nich powolne pocałunki.
- Odwróć się – szepnął.
Gryfon wykonał polecenie. Ślizgon całował jego łopatki, kark i każdy skrawek pleców. Delikatnie ściskał jego pośladki. Harry poczuł, jak w okolicach szyi Draco tworzy malinkę. Nie przestając go całować, lekko rozchylił nogi Wybrańca. Wyszeptał zaklęcie i delikatnie wsunął pierwszy palec do jego wnętrza. Gryfon syknął. Nie spodziewał się takiego dyskomfortu. Draco delikatnie nim poruszył, szepcąc do ucha swojego chłopaka:
- Cii, nie zrobię ci krzywdy. Rozluźnij się.
Brunet wykonał polecenie i do pierwszego dołączył drugi, a potem trzeci palec. Gdy Ślizgon uznał, że jego narzeczony jest już wystarczająco rozciągnięty, powoli wyjął palce.
Harry poczuł, jak palce zastępuje coś większego. Tym razem już nie był to dyskomfort, ale ból. Syknął i zacisnął pięści na pościeli. Draco znieruchomiał. Pochylił się nad chłopakiem i zaczął całować jego kark.
- Zaufaj mi Harry. Rozluźnij się. – błądził rękami po jego plecach, aż napięte mięśnie rozluźniły się. Wtedy wszedł w niego cały.
Przez chwilę tkwił w bezruchu, pozwalając Harry’emu przyzwyczaić się do uczucia wypełnienia. Jednak po chwili, gdy poczuł, że mężczyzna pod nim rozluźnił się całkiem, delikatnie się poruszył.
Gryfonowi początkowo każdy ruch Ślizgona sprawiał ból, jednak po chwili przyzwyczaił się do tego i nieprzyjemne uczucie zastąpiło to przyjemne, rozsadzające go od środka. Potter wychodził naprzeciw ruchom swojego chłopaka. Ich jęki zlewały się w jedność. Doszli niemal w tym samym momencie krzycząc swoje imiona.
Draco opadł na plecy Harry’ego, dysząc głośno. Pocałował go za uchem i wyszedł z niego, przewracając się na bok i kładąc się obok.
Harry przekręcił się twarzą do Ślizgona.
- Było cudownie – szepną lekko zachrypniętym od krzyków głosem.
- Byłeś cudowny – Draco zbliżył się i skradł kolejny pocałunek z zapuchniętych warg Gryfona.
Przez chwilę jeszcze patrzyli sobie w oczy, po czym wtuleni, zasnęli w swoich ramionach.  



15 komentarzy:

  1. Wszystkiego Najlepszego Serka! <3
    SĄ SEKSY !!! Rozdział jest genialny, randka wspaniale opisana. Hermiona i Nathaniel?! Ja chcę więcej! <3
    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i wesołych świąt ;)
    ~Josette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju dziękuję że pamiętałaś :-* Cieszę się że się podoba xD. Bałam się ze wszyscy mnie ochrzanią :-P Będzie więcej ;-) Dziękuję raz jeszcze i Tobie też życzę Wesołych Świąt :-*

      Usuń
  2. Cód miód i orzeszki no i Severus zdecydował się na coś więcej super nie spodzewałam się tego z kim będzie Hermiona super sprawa z wyścigami cieszę się,że chłopcy to zrobili jestem ciekawa co teraz planujesz podobało mi się to jak witali Draco w sliterinie wesołych świąt pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww dziękuję :* Cieszę się, że Cię zaskoczyłam :D Co planuję to nie zdradzę :D
      Szczęśliwego Nowego Roku :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Dziś komentarz będzie krótki i zwięzły bo co dwie minuty przerywa mi połączenie z ruterem i wszystko co napiszę sie kasuje.

    Po pierwsze: piękny i zaskakujący początek z Severusem i Silvaną:) nie spodziewałam się że tak szybko coś się między nimi podzieje...

    Po drugie: randka. Cieszę się i jestem dumna z Draco że zorganizował coś dla Pottyego. Twój pomysł z wyścigami też jest códowny, mam dziwne przeczucie że nie przez przypadek napisałaś właśnie o tym...

    Po trzecie: integracja i umacnianie więzi między przyjaciółmi. Wspaniale jest poczytać o tym jak inni się cieszą i dobrze bawią:)

    Podsumowując- warto było czekać te kilka dni, Aniele:*
    Shila:)
    PS: Tobie też wszystkiego najleprzego i wesoły świąt i szczęśliwego nowego roku i wszystkiego co sobie życzysz kochana. Zasługujesz:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ledwo zdąrzyłam:) i chyba nie wyszedł mi krótko... Napisałam to w dwie minuty. WOW:D
    Shila:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zero reakcji na końcówkę? Nie wiem kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwą Shilą ale nieudolnie ją podrabiasz... Po niej można bylo oczekiwać duuuuuuuuuuuuuuużo więcej (nawet w dwie minuty, jakby się sprężyła napisałaby 4 razy tyle)
      ciuma
      PS: rozdzialik cudowny :*

      Usuń
    2. Shila:
      Hej :D
      Dziękuję xD Komentarz i tak wyszedł Ci długi, więc nwm czym się przejmujesz :D
      1. Cieszę się, że się podobało :D Musiało się w końcu zacząć coś miedzy nimi dziać :D
      2. Twoja intuicja Cię nie zawodzi :D Niedługo się przekonasz dlaczego akurat to :P
      3. Uff cieszę się, że udało mi się to napisać i wyszło jako tako :D Ostatni wszyscy narzekali, że nie ma przyjaciół, więc postanowiłam ich od nowa wpleść :D
      Dziękuję :*
      Szczęśliwego Nowego Roku :**
      Ściskam <3

      Usuń
    3. Ciuma:
      Hej :D
      Hahahahahaha padłam xD Ale komentarz i tak napisała długi ;)
      Dziękuję :*
      Szczęśliwego Nowego Roku :*
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. *.* Świetne opowiadanie, bardzo podoba mi się twój styl pisania. Również życzę Szczęśliwego Nowego Roku oraz multum weny. Lubię takie opowiadania, Draco i Harry *.*

    Zapraszam też do mnie: http://harrypotterilaskawszylos.blogspot.com/

    Pozdrawiam, Cennetyn Black :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Cieszę się, że się podoba :D Zapraszam na kolejne rozdziały :D
      Na pewno zajrzę :D Też życzę mnóstwo weny :D
      Szczęśliwego Nowego Roku :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Oooooooch.... Jak słodziutkoooo ^^
    Miałam napad fangirlu ^^
    Moja stara myślała, że zwariowałam, bo chichotałam jak wariatka xD
    Cudo ^^
    To ja spadam, weny od cholery i szczęśliwego Nowego Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hey, dawno mnie tu nie było ale wróciła, ... czytam i co cudo, czytam dalej i ... koniec, było mh jakby to ujać DOBRE Wierna Z :)

    OdpowiedzUsuń
  9. The Hard Rock Hotel and Casino TulsaHard Rock Tulsa
    Hard Rock Hotel & Casino Tulsa is 제주 출장마사지 the ultimate destination for 계룡 출장샵 gaming and entertainment, 김제 출장마사지 featuring 충청북도 출장샵 more than 2600 electronic games, a popular 속초 출장안마 music venue,

    OdpowiedzUsuń

❤ Nie pisz "Fajny Blog", bo to znaczy, że nawet nie przeczytałeś/aś notki.
❤ Jeśli podoba Ci się mój Blog: Zaobserwuj mnie!
❤ Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy.
❤ Zostaw link do swojego bloga, chętnie wpadnę.
❤ Prawa autorskie zastrzeżone. Opowiadanie jest wyłączną własnością autorki.