Hej :D Przeprasza, że tak długo czekaliście na kolejny rozdział, ale przez remonty nie miałam czasu na pisanie :/. Bardzo dziękuję, tym, którzy komentowali lub pisali do mnie, że się podoba. Nie wiecie jak wiele ot dla mnie znaczy :D Dziękuję Wam bardzo.
Mam nadzieję, że się spodoba :) Jak zwykle proszę o komentarze, bo to mnie motywuje do dalszego pisania. Jeśli podoba Wam się mój blog, zachęcam do obserwowania :D
Serka.
Rozdział III
Pierwszą lekcją w nowym roku
szkolnym były eliksiry. Wszyscy siedzieli na swoich miejscach i oczekiwali na
przybycie nauczyciela. Każdy zastanawiał się, kogo przyjęli na miejsce Snape’a,
który miał uczyć obrony przed czarna magią. Harry odwrócił się za siebie
starając się sprawdzić, gdzie siedzi rodzeństwo Riddle i ku swojej zgrozie
zobaczył, ze tuż za nim siedzi Draco ,który porozumiewawczo do niego mrugnął .Gryfon
gwałtownie odwrócił się czując ,że się czerwieni. Hermiona to zauważyła, jednak
nie wiedząc, co wywołało rumieńce na twarzy jej przyjaciela, odwróciła się do
tyłu. Jej wzrok padł na rozmarzonego Malfoya, który namiętnie wpatrywał się w
plecy Wybrańca. Wzruszyła ramionami nie rozumiejąc o co chodzi.
Nagle drzwi klasy gwałtownie
się otworzyły i szybkim krokiem wszedł przez nie Snape.
- W tym roku, eliksirów i
obrony przed czarną magią będę uczyć ja. – powiedziała dobrze wszystkim znanym
twardym głosem. – Dziaiaj będziecie pracować trójkami. Sam was dobiorę, żeby
nie było niepotrzebnych sporów.
Klasa wydała jęk zawodu.
- Parkinson, Longbottom i
Zabini razem. Wesley, Grenger i Riddle – wskazał ręką na chłopka – Potter,
Malfoy i Riddle. Reszta dobrać się w trójki.
Reszta klasy nie protestowała,
choć trzy trójki nie były zadowolone.
- Dzisiaj będziemy ważyć
verita serum. Trójka, która skończy jako ostatnia, pomoże panu Filchowi w czyszczeniu
sowiarni.
Nikt nie miał ochoty
zeskrobywać ptasich odchodów, więc wszyscy wzięli się do roboty.
Jako pierwsza skończyła grupa,
w której była Hermiona, co nikogo nie zdziwiło. Dzięki talentowi Draco, ich
grupa jako druga uwarzyła serum prawdy.
Snape podszedł do pierwszej trójki
i okazało się, że eliksir jest poprawnie
zrobiony, za co oba Domy dostały po 10 punktów.
Harry i Draco odsunęli się od
stanowiska widząc, że zbliża się profesor, który nie lubił, aby uczniowie
zaglądali mu przez ramię. Snape podszedł do ławki w celu sprawdzenia eliksiru.
Draco był spokojny, bo wiedział, że na pewno poprawnie wykonał zadanie. Harry znał
możliwości i talent Ślizgona, więc ze spokojem rozglądał się po sali, jak idzie
pozostałym. Zobaczył, że Neville wrzuca za dużą ilość korzeniu asfodeliusa.
Chciał go ostrzec, ale w tej chwili usłyszał nauczyciela.
- Widzę, że dobrze się
bawiliście. – Potter zdezorientowany spojrzał przed siebie i od razu
zorientował się, że profesor mówi do ich trójki. – Sok dyniowy jest owszem
bardzo smaczny, ale nie sądzę, żeby był verita serum.
Harry i Draco ze zdziwieniem spojrzeli po
sobie. Nie mieli pojęcia o co chodzi, dopóki nie spojrzeli na rozśmieszoną
Vivienne. Chcieli jakoś bronić się przed belfrem, ale ten nawet nie chciał
słuchać.
- Wy dwaj – wskazał na
chłopaków – zaraz po lekcjach pójdziecie do pana Filcha. A ty – tu spojrzał na
Vivienne – umyjesz stos przypalonych kociołków – obejrzał się za siebie
odsłaniając naprawdę ogromny stos brudnych kotłów – Bez użycia magii.
- Chyba sobie żartujesz –
zaczęła bliźniaczka Riddle.
Snape podszedł do niej na tyle
blisko, że ta musiała odchylić się do tyłu, aby nie dotykać go żadną częścią
ciała.
- Dopóki jesteś w tej szkole,
masz słuchać co się do ciebie mówi. Takie zachowanie nie jest tutaj tolerowane.
Możesz sobie być córką samego Salazara Slitherina, a ja i tak będę wymagał od
ciebie tego samego co od reszty. Uwierz mi, że nie chcesz zadzierać z żadnym z
uczących tutaj osób. Zrozumiano?
- Niech będzie – powiedziała
dziewczyna. Choć na pozór wydawało się, że zrobiła to ze znudzoną miną, tak
naprawdę wcale jej się nie spodobało to, co usłyszała. Co gorsza wiedziała, że
Nietoperz ma rację. Nie chciała z nimi zadzierać.
***
Harry i Draco zaraz po
lekcjach udali się do kanciapy Woźnego. Żaden z nich nie miał ochoty na
niezasłużoną karę, ponieważ oboje wiedzieli, że mycie garów przy karze Filcha,
to pikuś. Nie wiedzieli jeszcze co ich czeka, ale na pewno nie było to
dokarmianie wiewiórek w lesie. No chyba, że chodziło o Zakazany Las i
rozwścieczone wiewiórki.
Zanim dotarli na miejsce,
zobaczyli, że mężczyzna już na nich czek, jak zwykle z tym swoim zadowolonym
uśmieszkiem.
- Za mną panowie. Macie
dzisiaj masę pracy, więc radzę się pospieszyć, jeśli chcecie zdążyć na kolację.
Wyszli na zewnątrz i udali się
w stronę Zakazanego Lasu.
„No chyba nie chodzi o
wiewiórki” – pomyślał Harry, ale za chwilę odetchnął z ulgą widząc, że idą w
stronę budynków gospodarczych, które widział wcześniej tylko raz w życiu.
- Dzisiaj zajmiecie się
sprzątaniem stajni. Niedługo przybędzie Madame Maxime i jej Abraksany muszą
gdzieś mieszkać. – wręczył im widły – Do roboty panowie i wieczorem ma tu
lśnić.
Harry spojrzał na równie co on
zdziwionego Malfoy’a. Oboje zastanawiali się dlaczego do zamku przybędzie
Maxime. Wiedzieli, że jej wizyta będzie dłuższa, skoro musieli wyczyścić
stajnię.
- Jak myślisz, po co ona tu
przyjedzie? – zapytał Harry, gdy zostali sami.
- Nie mam pojęcia, ale na
pewno nie chodzi o Turniej Trójmagiczny, bo zastał zakazany. Myślę, że niedługo
się dowiemy. A teraz chodź czyścić tą stajnie, bo poważnie chcę zdążyć na
kolację, a czuję, że obiad musimy sobie odpuścić.
Harry pokiwał głową i oboje
pogrążeni we własnych myślach ruszyli w kierunku budynku.
Już od wejścia uderzył ich
smród. Śmierdziało jakby nikt tam nie sprzątał od kilku lat. Może nie sprzątano
tam od ostatniego Turnieju. Żałowali, że nie mają przy sobie różdżek, które
wcześniej odebrał im woźny, bo teraz mogliby sobie jakoś pomóc.
- Co za gówno.
- Nie mogłeś tego lepiej ująć
– powiedział Harry tępo wpatrując się w ogromną stajnię. – Coś czuję, że
Filchowi chodziło o jutrzejszą kolację.
Spojrzeli po sobie i wzięli
się do roboty.
***
Minęło już dość sporo czasu, a
oni nawet nie dotarli do połowy.
- Mam dość – powiedział Draco
i opadł na snopek siana, które rozścielali w zagrodach.
- Ja też. – Potter usiadł
niedaleko niego.
- Cuchnę tym gównem i na
dodatek nawet nie zbliżyliśmy się do końca. Tak dłużej nie będzie. Pora wezwać
pomoc.
- Jak to? – Harry ze
zdziwieniem spoglądał na Blondyna.
- Filch mówił, że nie wolno
używać czarów, ale nie wspomniał, że nikt nam nie może pomóc – przebiegłość
Ślizgona zaczynała imponować Wybrańcowi. Zastanawiał się tylko jak tamten ma
zamiar wezwać posiłki, bo w końcu nie mogli stąd wyjść dopóki nie skończą.
Malfoy wstał i podszedł do
drzwi. Wychylił z nich głowę po czym zagwizdał. Gryfon zastanawiał się, co
tamten robi, ale już po chwili zobaczył nadlatującą w ich stronę sowę. Usiadła
na wyciągniętej ręce chłopaka, a ten przywiązał jej do stopy czerwoną kokardkę.
- Wiesz co masz robić. –
pogładził ją pod dziobem i wypuścił ptaka, po czym pospieszył z tłumaczeniem
widząc zdziwienie Pottera. – Ja i Blaise mamy taki swój sygnał. Jeśli któryś z
nas potrzebuje pomocy i nie ma przy sobie różdżki, wysyła sowę z czerwoną
kokardą. Niedługo powinien się tu zjawić. – pomaszerował z powrotem w stronę
siana i wygodnie się rozłożył. – No co? – nadal nie rozumiał tępej miny
Zielonookiego, którą po chwili zastąpił szyderczy uśmiech.
- Czerwona kokarda? Poważnie?
Facet taki jak ty wysyła do drugiego faceta kokardę? Świat normalnie oszalał.
- Co masz na myśli mówiąc
facet taki jak ja?
- No wiesz. Byłeś – Potter
urwał, nie chciał rozdrapywać starych ran.
- Śmierciożercą, tak? –
dokończył ostro Draco.
- Nie o to chodzi – chciał się
wytłumaczyć Wybraniec.
- To, że kiedyś nim byłem nie
zmienia faktu, że wcale nie chciałem nim być. Myślałem, że chociaż to do ciebie
dotarło, ale widzę, że nie. Myślałem, że jesteś inny. – Blondyn wstał i
pomaszerował do drzwi.
Harrego coś ukuło w serce. Nie
chciał urazić Draco. Już zaczynali się dogadywać, a on to tak po porstu
schrzanił. Wstał i powoli podszedł do niego. Będąc zaledwie krok przed nim,
przełknął ślinę i pokonał dzielącą ich odległość. Draco stał do niego plecami.
Harry wyciągnął rękę w stronę chłopaka i delikatnie dotknął jego ramienia.
- Przepraszam. Nie chciałem,
żeby to tak zabrzmiało. - Ślizgon nawet
nie drgnął. – Draco, spójrz na mnie. Proszę.
Malfoy musiał przyznać sam
przed sobą, że miał słabość do tego, jak Potter wymawia jego imię. Odwrócił się
i spojrzał mu w oczy, nie zwiększając między nimi odległości. Stali tak przez
chwilę w milczeniu.
- Nie chcę żebyś tak o mnie
myślał – odezwał się w końcu Blondyn.
Był tak blisko, że Harrego
przeszedł dreszcz. Przytaknął, bo nie był w stanie wypowiedzieć słowa. Potrafił
myśleć tylko o tym, jak cudownie byłoby dotknąć puszystych włosów Dracona. Mimo
wysiłku jaki tamten włożył w sprzątanie, te nadal były nienagannie ułożone. Jednak
widząc wyczekujące spojrzenie Ślizgona, postanowił w końcu odpowiedzieć.
- Wcale tak o tobie nie myślę.
Znaczy myślę, że jesteś silnym i zdecydowanym facetem.
- Myślisz, że jestem nieczułym
dupkiem, który nie widzi nic prócz czubka własnego nosa.
- Masz rację. – Draco zrobił
krok w tył, ale Harry szybko zmniejszył dzielącą ich odległość. – Myślałem tak,
dopóki nie zobaczyłem jaki jesteś, gdy jesteśmy tylko my dwaj. Może to głupie,
ale myślę, że wcale nie jesteś taki, jakiego udajesz. Starasz się wszystkim
pokazać, jakim arystokratycznym dupkiem jesteś, ale tak naprawdę jesteś
zupełnie kimś innym. Myślę, że przed niewieloma ludźmi się otwierasz, bo
wygodniej jest przybrać maskę totalnego palanta, niż pokazać ludziom, że też
masz uczucia. Ja to widzę, Draco.
W jednej chwili cała złość
wyparowała ze Ślizgona. Miał ochotę przyciągnąć Pottera do siebie. Już podnosił
rękę, żeby objąć go w talii, ale w tym momencie usłyszał kroki. Szybko odsunął
się od Wybrańca i ze znudzoną miną spojrzał na wchodzącego właśnie Zabiniego.
- No w końcu ruszyłeś tyłek.
Myślałem, że tu korzenie zapuszczę.
- Może najpierw jakieś cześć
Blaise. Miło cie widzieć przyjacielu.
Draco przewrócił oczami.
- Darujmy sobie konwenanse i
przejdźmy do rzeczy, bo chcę zdążyć na kolację. Filch zabrał nam różdżki i nie
zdążymy sprzątnąć tego syfu. – dopiero teraz Zabini zobaczył stojącego z boku
Pottera, który wydawał się lekko zmieszany.
- Cześć Potter – powiedział
lekko, tak jakby byli dobrymi znajomymi. Harremu wydało się to trochę dziwne,
ale uśmiechnął się nieśmiało i również się przywitał – Okej Smoku, ale
pamiętaj, że to ostatnia przysługa jaką ci wyświadczam.
- Spoko Diable. Stary się nie
połapie. Poza tym zabrał nam różdżki i mało kto wie o stajni, a tym bardziej
nikt nie wiedział jaka czeka nas kara.
Balise wyczarował kilkanaście
par wideł, które w mgnieniu oka posprzątały całą stajnię.
- Dzięki – z ulgą powiedział
Harry.
- Luzik. A teraz spadam, bo
cuchniecie. Obaj. Narka. – Zabini wyszedł zostawiając ich samych.
- No, nieźle nam poszło –
uśmiechnął się przebiegle Draco. – Chodź, trzeba się doprowadzić do porządku.
Harry przytaknął i poszedł za
Blondynem. Po drodze spotkali Filch'a, który z oporem oddał im ich różdżki, nie
wierząc, że skończyli.
Gdy przechodzili przez
dziedziniec Harry zobaczył Rona i Hermionę, którzy do niego machali. Powiedział,
że idzie do przyjaciół, ale Blondyn nawet tego nie zauważył i szybkim krokiem
pomaszerował do Dormitorium.
- Rany, Harry jak ty wyglądasz
– powiedział zdyszany Ron, gdy już podbiegli do niego. – Gdzieś ty był?
- Kara u Filcha.
- Mam nadzieję, że Malfoy
wygląda co najmniej tak jak ty.
- Kazał nam sprzątać stajnię. –
odparł Harry - Podobno ma przyjechać Madame
Maxime.
- Madame Maxime? Po co? –
dopytywała zdziwiona Hermiona.
- Nie mam pojęcia. Ale coś
musi być na rzeczy. Ostatnio była tutaj, jak odbywał się Turniej Trójmagiczny. –
Harry starał się przypomnieć sobie, czy jeszcze kiedyś widział kobietę, ale nic
innego nie przychodziło mu do głowy.
- Myślicie, że znowu
zorganizują Turniej? – ożywił się Ron.
- Nie. Turniej został
zakazany. Musi być inny powód. – odpowiedziała zamyślona Hermiona.
- Myślę, że niebawem się dowiemy.
Widzimy się na kolacji. – Harry pomaszerował do swojego Dormitorium,
zostawiając zamyślonych przyjaciół.
Pierwszą rzeczą jaką zrobił,
gdy dotarł na miejsce, wszedł do łazienki, aby w końcu się umyć. Zapomniał, że
przecież nie mieszka sam i tym sposobem natknął się na wylegującego się w
wannie Ślizgona.
- Wybacz. Zapomniałem, że
tutaj jesteś – speszony udał się w stronę wyjscia.
- Jeśli chcesz wiedzieć, mamy
też prysznic.
Faktycznie Harry dopiero teraz
zobaczył, że w kącie znajduje się natrysk. Był całkiem zasłoniony dobudowaną
ścianką i na pierwszy rzut oka niewidoczny. Kusiło go, by pójść pod ciepłą wodę
i zmyć z siebie bród, ale wydarzenia z wczorajszego wieczoru trochę go
krępowały. Nie żeby coś, ale nie miał ochoty znowu wylądować pod wodą z gołym
Malfoy’em. Ten jakby zauważył jego wahanie.
- Spokojnie, Potter. Jedyne o
czym marzę teraz, to tkwić przez dobre pół godziny w tej wannie, a potem iść na
kolację.
To przekonało Zielonookiego,
który musiał przyznać, że strasznie cuchnął. Rozebrał się i wszedł pod gorącą
wodę.
Po piętnastu minutach
stwierdził, że jest już czysty. Ubrał świeże rzeczy i wyszedł do salonu. Starał
się rozczesać palcami niesforne włosy, ale niewiele udało mi się z nimi zrobić.
Był tak głodny, że nawet długo się z nimi nie siłował. Udał się do Wielkiej
Sali.
Uczniowie powoli zaczynali się
schodzić. Nie było jeszcze Rona i Hermiony, więc usiadł tam gdzie zwykle i
nalał sobie soku pomarańczowego. Był tak spragniony, że w ciągu kilku sekund
opróżnił całą szklankę. Zwykle pił sok z dyni, ale po dzisiejszym wydarzeniu na
eliksirach, na razie nie mógł patrzeć na ten napój, bo źle mu się kojarzył. Po
chwili pojawili się jego przyjaciele, a zaraz po nich weszli nauczyciele. Zanim
rozpoczęto kolację, profesor Dumbledore wszedł na mównicę.
- Dobry wieczór uczniowie.
Przez wczorajsze wydarzenia – spojrzał na rodzeństwo Riddle – zapomniałem powiedzieć
wam o czymś, co będzie miało miejsce w tym roku szkolnym. Z okazji, że nasza szkoła ma już tysiąc
dwieście lat, postanowiliśmy zorganizować Wielki Turniej Magiczny. Niedługo
przybędą do nas uczniowie z zaprzyjaźnionych szkół, Durmstrang’u i Beauxbatons.
W turnieju weźmie udział trzydziestu uczestników. Dziesięciu najlepszych z
każdej. Jako grupa zmierzą się z wieloma zadaniami. Za każde będą zdobywać
punkty dla swojej szkoły i ta, która zdobędzie największą ilość, wygra. Zadania
będą bardzo zróżnicowane. W jednych zmierzycie się indywidualnie, w innych
parami, a w jeszcze innych w kilkuosobowych grupach. Nie zabraknie również
rozgrywek w Quidditch’a. W ciągu najbliższego tygodnia, nauczyciele wybiorą
dziesiątkę najlepszych uczniów, którzy staną się Drużyną Hogwartu i zawalczą o
Puchar Turnieju Magii. Mam nadzieję, że za tydzień stanie tu przed wami nasza
drużyna. Życzę wszystkim powodzenia, a teraz smacznego! – zszedł z mównicy, a w
sali wszyscy zaczęli bić brawo. Po tym co wydarzył się w zeszłym roku, każdy
miał ochotę na rozrywkę.
- Ale czad! – ożywił się Ron –
Harry wiesz co to znaczy?
- Co? – nie bardzo wiedział o
co chodzi przyjacielowi – Weźmiesz udział w kolejnym Turnieju.
- Nie sądzę – zaczął, ale Ron
mu przerwał
- Żartujesz sobie?! Słyszałeś
jak dyrektor mówił, że będą rozgrywki w Quidditch’a?! A kto jest najlepszym
szukającym w Hogwarcie? Ty Harry. – z dumą uśmiechnął się Ron.
- Myślę, że Dr… Malfoy też
jest dobry.
- Nie żartuj sobie! On co
najwyżej nadawałby się na piłkę przy tobie. – przyjaciele wybuchnęli śmiechem.
- Nikt nie wie, kto będzie w
dziesiątce – zaczęła Hermiona.
- Mionka! To akurat jasne, kto
na pewno do niej trafi.
- Kto? – równocześnie zapytała
Hermiona i Harry.
- No ty, Hermiona. Przecież
jesteś mega mądra. Byliby głupi, gdyby cię nie wzięli – Hermiona się
zarumieniła, a Harry z uśmiechem przytakiwał przyjacielowi.
- Przekonamy się za tydzień, a
póki co nie typujmy potencjalnych kandydatów, jak właśnie robi to reszta szkoły.
– dziewczyna miała rację. Byli nawet tacy, którzy się o to zakładali. „Znowu to
samo” – pomyślała i wróciła do kolacji.
Do końca kolacji wszyscy byli
bardzo ożywieni i szczęśliwi. Każdy z nadzieją liczył, że za tydzień to właśnie
on stanie na środku.
Czekam na IV rozdział ;*
OdpowiedzUsuńCieszę się i mam nadzieję, że uda mi się go wkrótce napisać :D
UsuńPozdrawiam :D
Fantastyczne, czekam na następny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Postaram się jak najszybciej go napisać :D
UsuńPozdrawiam :)
Ejo, masz super pomysły, niunia. Pomysł z konkursem jest niezły i mam nadzieję, że mnie zaskoczysz:D Życzę Ci weny, mnóstwa czasu na pisanie i czego sobie życzysz:D
OdpowiedzUsuńShila
PS: Z niecierpliwością czekam na następny rozdział;)
Dziękuję bardzo :* Normalnie gdyby nie takie osoby jak Ty, to już bym to rzuciła dawno :) Mam nadzieję, że uda mi się Ciebie zaskoczyć :D Wena na pewno się przyda i czas też :D Już niedługo kolejny rozdział, może nawet jutro, ale nic nie obiecuję :D
UsuńTrzymaj się :D
Masz naprawdę duży talent do pisania! oby tak dalej kochana!
OdpowiedzUsuńhttp://weronikaradon.blogspot.com/
Dziękuję bardzo :)
Usuń