wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział II

Hej kochani :D
Przybywam do Was z drugim rozdziałem. Mam nadzieję, że się spodoba :D Proszę o komentarze, czy się podobało, czy nie. To na prawdę motywuje mnie do dalszego pisania, bo mam poczucie, że ktoś czyta te moje wypociny i jest dla kogo pisać :)
Życzę miłego czytania i pozdrawiam :D

Serka.


Rozdział II

Siedzieli przy stole Gryfonów i spoglądali na wystraszonych pierwszoroczniaków kroczących na środek sali. Harry przeprosił przyjaciół za swoje zachowanie i choć nadal zły, starał się udawać, że ma dobry humor. Spotkanie ze znajomymi, których nie widział od Bitwy, sprawiło, że coraz szybciej jego złość przechodziła. Śmiał się właśnie z jakiegoś żartu Semusa, gdy tiara zaczęła swoje coroczne, jak to nazywał Ron, ględzenie. Śpiewała coś o miłości i odbudowywaniu przyjaźni. Ron mamrotał coś pod nosem, a Hermiona przewracała tylko oczami.
Harrego wzrok spoczął na grupie pierwszorocznych, z pośród których wyróżniał się jeden chłopak. Od razu było widać, że jest od nich sporo starszy. Stał wyprostowany i znudzonym wzrokiem przyglądał się wszystkiemu dookoła. Hardego zaciekawiło, kim jest ta postać. Nie miał czasu na rozmyślania, bo zaczęła się ceremonia przydziału. Spoglądał jak coraz to nowe, wystraszone twarze wchodzą na podest, a po chwili tiara wykrzykiwała nazwę jednego z domów. Gdy ostatni chłopiec został przydzielony do Ravenclownu po sali rozniosły się gromkie brawa. Mcgonagall uciszyła uczniów ręką i wyczytała jeszcze jedno nazwisko.
- Nathaniel Blackwell.
Chłopak pewnie wmaszerował na podest i usiadł na krześle. Minerva założyła mu Tiarę Przydziału na głowę, która po chwili wykrzyknęła: Slitherin!
Przy stole Ślizgonów podniosły się brawa. Na mównicę wszedł profesor Dumbledore i wszystkie głosy w sali ucichły.
- Witam wszystkich w nowym roku szkolnym! Jak co roku przypominam, że wstęp do Zakazanego Lasu jest całkowicie zabroniony. W ciągu wakacji zamek został niemal całkowicie odbudowany. Ostatnie prace remontowe powinny zakończyć się w tym tygodniu. Jak pewnie zauważyliście, oprócz tegorocznych pierwszoroczniaków, mamy w swoim gronie nowego ucznia. Nataniel będzie chodził do siódmej klasy. Wcześniej uczył się w domu, ale zważając na pewne okoliczności, postanowił w końcu do nas dołączyć. Mam nadzieję, że przyjmiecie ciepło swojego nowego kolegę. – profesor miał zamiar powiedzieć jeszcze coś, ale nagle drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się i dumnym krokiem wmaszerowała przez nie młoda dziewczyna.
Wszyscy odwrócili się w jej stronę, a ta z pewnym siebie uśmiechem podeszła na środek sali i zwróciła się do dyrektora.
- Witam profesorze. Jestem Vivenne Riddle. – gdy to wypowiedziała wszyscy wstrzymali oddech. Harry’emu aż krew zamarzła w żyłach. Przez ułamek sekundy każdy zastanawiał się nad tym samym. Czy właśnie usłyszeli nazwisko Voldemorta? – Dostałam to – wyciągnęła pomięty list, jaki dostawał każdy uczeń Hogwartu – i podobno od dzisiaj zaczynam tutaj naukę razem z moim bratem bliźniakiem.
Wszyscy spojrzeli po sobie, ale nikt nie ważył się nawet szepnąć. Uczniowie popatrzyli w skupieniu na Dumbledora.
- Witam Vivienne. Wiedziałem, że się tutaj zjawisz. – odparł lekko spięty dyrektor – Mcgonagall, czy mogłabyś założyć jej tiarę przydziału?
- Albusie! – krzyknął Snape – Ona nie może tutaj zostać!
- Severusie, obawiam się, że nie mamy wyboru. – odparł smutno profesor.
- No co tak stoisz – powiedziała nowoprzybyła do profesor Mcgonagall – chce wiedzieć, gdzie ta wasza durna Tiara mnie przydzieli. Może nawet będę razem z braciszkiem. – odwróciła się w stronę uczniów i rozejrzała. Uśmiechnęła się przebiegle i usiadła na krześle.
Mcgonagall wahała się z założeniem jej czapki. Spojrzała na dyrektora, który ledwo zauważalnie skinął głową. Ledwo Tiara dotknęła jej głowy i wykrzyknęła: Slytherin!
Nikt nie odważył się klasnąć w dłonie. Vivienne pomaszerowała w stronę swojego Domu i stanęła przed Nathanielem.
- Witaj bracie.
- Vivienne – warknął chłopak – Jak zwykle musiałaś dopiąć swego.
Dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła obok brata. Dopiero teraz widać było, jak bardzo są do siebie podobni. Mieli włosy w tym samym odcieniu, równie ostre rysy i oboje przypominali kogoś, o kim nikt w tej chwili nie chciał mówić.
Dopiero po chwili dyrektor znowu zabrał głos.
- Należą się wam słowa wyjaśnienia. Tak jak zapewne myślicie, Vivienne i Nathaniel są dziećmi Voldemorta. – po sali rozeszły się nerwowe szepty. Harry nawet nie drgnął i w osłupieniu słuchał profesora. – Oboje byli zapisani do naszej szkoły od urodzenia, ale ani Voldemort nie chciał posyłać swojej córki do Hogwartu, ani też matka Nataniela. Wiem, że myślicie, że nie mają prawa tu przebywać , ale to szkoła wybiera sobie uczniów i nikt nie może tego podważyć. Nie sądźcie ludzi po ich bliskich, ale po czynach. Pamiętajcie o tym, że wojna się skończyła. A teraz pora zacząć biesiadę.
Na stołach pojawiły się przeróżne potrawy, ale nikt nie miał ochoty jeść. Każdy starał się zrozumieć co się właśnie wydarzyło. Uczniowie zastanawiali się czy aby Dumbledore nie oszalał. Do Hogwartu zostały przyjęte bliźniaki Riddle. Wszyscy myśleli, że to będzie spokojny rok bez jakiegokolwiek Riddle’a, a tu proszę. Los postanowił inaczej. Szkoła postanowiła inaczej i nikt nie mógł nic z tym zrobić. Czy zaczęły się właśnie kolejne mroczne czasy? Żaden z obecnych tego nie wiedział.
Harry siedział i tępym wzrokiem wpatrywał się w stół Ślizgonów. Nowe rodzeństwo siedziało na uboczu. Nikt do nich nie odezwał się ani słowem. Vivienne, zdawała się tym  nie przejmować i ze smakiem pałaszowała zawartość swojego talerza. Jej brat siedział ze spuszczonym wzrokiem i nie odważył się na nikogo spojrzeć. Zielonookiemu kotłowały się w głowie ostatnie słowa Dumbledora: Wojna się skończyła.  Zawsze ufał dyrektorowi i tym razem czuł, że gdyby wiedział, że ze strony tej młodej dwójki zagraża jakiekolwiek niebezpieczeństwo, zrobił by wszystko, żeby nie dopuścić do tego, aby się tutaj znaleźli. Wiedział też, że to dyrektor sprowadził Voldemorta do Hogwartu. Wybraniec  czuł, że musi bacznie obserwować tę dwójkę. Postanowił jednak, że pozwoli im wystartować z czystą kartą. W głębi siebie czuł, że zasługują na to. Nie miał pojęcia skąd u niego takie myśli, ale intuicja jeszcze nigdy go nie zawiodła. Rodziny w końcu się nie wybiera. Ta cała Vivienne go irytowała, bo przypominała swoim zachowaniem Dudley’a, ale chłopak wydawał się wręcz wstydzić tego, że w ogóle się urodził.
Po kolacji Prefekci Naczelni odprowadzili swoje grupy do Dormitoriów. Nikt wiele nie mówił. Nawet Ron i Hermiona postanowili dać swojemu przyjacielowi czas na przemyślenia. Ten jednak przed pójściem do siebie postanowił z nimi porozmawiać.
- To, że oni tu są nic nie zmienia. Dumbledore ma racje. Ocenimy ich po czynach.
- Harry, powaliło cie czy jak? – zaczął Ron – To bachory Voldemorta! Nie mogą być dobrzy! Skąd wiesz, że ich obleśny tatuś nie kazał im dokończyć dzieła?
- Ron, nie wydaje mi się… - zaczął Harry, ale Hermiona mu przerwała.
- Ron ma rację. Nie możemy im zaufać.
- Mionka, ale ja im nie ufam. Ja tylko mówię, że nie możemy ich tak po prostu zamordować. Może nie każdy jest taki, jakim się wydaje. Poza tym, mam już dość wojny i nieporozumień. Do zobaczenia jutro na lekcjach. – Potter opuścił pokój wspólny Gryfonów i udał się do swojego nowego Dormitorium, gdzie czekał go jeszcze większy problem. W sumie sam nie wiedział co jest gorsze, czy mieszkanie z Malfoyem, czy to, że w szkole pojawili się potomkowie Czarnego Pana.
Nie wiedział, że niedługo po jego wyjściu, Gryfoni zaczęli układać pewien plan, aby chronić swojego Wybrańca.

***

Harry skierował się w stronę swojego nowego pokoju i postanowił, że rodzeństwem Riddle będzie martwił się jutro. W końcu teraz cała szkoła miała ich na oku. Szczerze nienawidził Voldemorta, ale on już od dawna nie żył. Wiedział z resztą, że gdyby Vivienne, albo Nathaniel chcieli go zabić, zrobiliby to już dawno.
Stanął przed nieznanym mu dotąd obrazem, który nie przedstawiał nic konkretnego. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak kilka kolorowych plam. Taka abstrakcja w ogóle nie pasowała do wystroju zamku. Harry wypowiedział po cichu jakieś zaklęcie, które dostał od Mcgonagall i plamy na obrazie jakby zniknęły a na ich miejsce pojawił się krajobraz przedstawiający jezioro otoczone lasem. Drzwi uchyliły się, a chłopak śmiało przez nie wszedł. Znalazł się w dużym salonie z kominkiem. Stała tam sofa, dwa fotele i niewielki stolik. W rogu był dość obszerny regał z książkami. Z okna można było dostrzec boisko od Quidditch’a, a na ścianach wisiały obrazy przedstawiające szkołę w różnych porach roku. Na prawo od drzwi przez które wszedł były kolejne, które jak się okazało prowadziły do wspólnej łazienki. Była inna niż te które znał dotychczas. Cala wyłożona niebieskimi i złotymi kafelkami. Na środku znajdowała się pokaźnych rozmiarów wanna. Dalej były dwie umywalki z dużym lustrem. Sedes został zabudowany i znajdował się w kącie. Naprzeciwko łazienki znajdowało się dwoje drzwi. Harry otworzył jedne i od razu uznał, że to musi być jego pokój. Przyozdobiona godłem Gryfonów ściana znajdowała się za łóżkiem. Przed oknem stało biurko, a obok szafka na książki. W drugim roku była duża szafa, w której znajdowały się już wszystkie ubrania Pottera.
Chłopak postanowił wziąć szybką kąpiel i położyć się wcześniej. Miał nadzieję, że Ślizgona nie ma jeszcze w swoim pokoju i dzisiaj się na niego nie natknie. Zdjął swoją szatę i rzucił ją na łóżko. Z szafy zabrał czyste bokserki i piżamę i udał się do łazienki. Napełnił wannę wodą, rozebrał się i z rozkoszą wszedł do ciepłej wody. Zamknął oczy i postanowił jednak wziąć długą kąpiel, aby rozluźnić się po dzisiejszych przeżyciach.
Leżąc i rozmyślając nie zauważył, jak ktoś wchodzi do łazienki. Zorientował się dopiero, gdy ten ktoś wszedł do wanny. Szybko otworzył oczy i zobaczył przed sobą Dracona Malfoya we własnej osobie. W pierwszej chwili go zatkało. Potem się otrząsnął i powiedział:
- Kuźwa, Malfoy, odbiło ci?!
- Nie mów Potter, że przeszkadza ci to, że siedzimy w jednej wannie – Blondyn uśmiechnął się przebiegle i dodał – Zupełnie nadzy. – Jego brwi powędrowały do góry w zaczepnym geście.
Harry cieszył się, że w wodzie było tyle piany i nie musi patrzeć na gołego Ślizgona.
- Wyłaź z wanny debilu – powiedział czerwony ze złości.
- Ty pierwszy –prowokował go Draco.
- To w takim razie będziemy tu siedzieć do usranej śmierci. Nie zamierzam świecić przed tobą tyłkiem – powiedział Gryfon i spojrzał mu w oczy.
Gryfon stwierdził, że jeszcze nigdy nie widział równie cudownych tęczówek. Platynowo szare oczy Malfoya sprawiały, że rozpływał się w środku. Patrzył na niego i nie mógł przestać. Nigdy nie zwrócił uwagi na TE oczy. Po chwili uświadomił sobie, że Ślizgon zorientował się na co patrzy i odwrócił wzrok, cały czerwony na twarzy.
- Zobaczymy kto się pierwszy złamie – Draco jeszcze wygodniej rozsiadł się w wannie i zabójczo uśmiechnął do Pottera.

***

Po upływie dobrej godziny, Gryfon miał dość. Zdrętwiały mu nogi i nie czuł tyłka. Mimo wszystko postanowił się nie poddawać. Poza tym, nawet nie mógł się ruszyć, więc chcąc nie chcąc musiał tu nadal tkwić. Jego towarzysz czuł dokładnie to samo. Myślał tylko czy jego wrażliwy arystokratyczny tyłek odzyska swoją jędrność, jak już stąd wyjdzie. Spojrzał wymownie na Harrego.
- Dobra Malfoy, wyłazimy stąd, bo dupy nie czuję.
Oboje w tym samym momencie wypowiedzieli „Accio ręcznik”, z niemałym trudem wstali i wyszli z wanny nie patrząc na tego drugiego podczas gdy się ubierali. Niemalże jak kaleki dokuśtykali do salonu i z ulgą usiedli na fotelach. Potem ni z tego ni z owego zaczęli się śmiać jak głupki i rozmasowywać ścierpnięte kończyny.
- No co się tak szczerzysz Potter – powiedział nadal rozbawiony Draco.
- Masz… masz piane na włosach –Harry znowu wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.
Ślizgon poszedł do lustra i faktycznie, okazało się że ma wielką puszystą, białą czapkę na głowie.
- Modne nakrycie głowy, Malfoy. Widzę, że zainwestowałeś we własną Tiarę Przydziału. – wołał do niego roześmiany Gryfon – ciekawe gdzie cię tym razem przydzieli.
Blondyn wyszedł z łazienki. Znowu miał swoją nieskazitelną fryzurę. Wycelował w Pottera swoją różdżką i powiedział:
- Revecto.
Z jego różdżki zaczęła się wydobywać różnokolorowa piana i w jednej chwili pokryła całego Gryfona. Wyglądał jak tęczowy bałwan. Draco wybuchnął śmiechem, za co oberwał poduszką.
- Dureń – powiedział Harry i próbował otrzepać się z piany.
W tym momencie zaczęła się brutalna bitwa na poduszki, które pojawiały się znikąd. Pióra fruwały wszędzie. Zarówno Harry jak i Draco mieli je we włosach, na ubraniach i zdaje się, że któryś nawet w majtkach. Po dłuższym czasie oboje zmęczeni położyli się na podłodze, którą pokrywała gruba warstwa pierza. Leżeli niedaleko siebie i śmiali się. Gdy przeszedł im pierwszy napad śmiechu, odezwał się Ślizgon:
- No Potter, parapetówę mamy zaliczoną.
Harry wybuchnął śmiechem. Nigdy nie sądził, że z Blondaskiem może tak dobrze się bawić. Stwierdził, że tamten chyba  faktycznie się zmienił.
- Łazienka ochrzczona, salon też, zostały jeszcze sypialnie - stwierdził Gryfon i dopiero po chwili dotarło do niego co właśnie powiedział.
Wstrzymał na chwilę oddech i spojrzał na Dracona, leżącego tuż obok. „Ciekawe kiedy tak się przybliżył” – pomyślał. Tamten spojrzał w cudownie zielone oczy.
Draconowi od dawna podobały się te dwa ślepka. Miały kolor soczystej trawy i miało się wrażenie, że patrząc w nie, po chwili stanie się na łące.  
Pierwszy otrząsnął się Harry i usiadł na podłodze. Nie mógł powiedzieć, że nie podobało mu się to dziwne uczucie, którego właśnie doświadczył, jednak nie chciał prowokować losu. To w końcu Draco Malfoy, jego odwieczny wróg, a od niedawna współlokator, z którym zawarł rozejm.
- Idę spać – rzucił zbyt oschle i powoli zaczął podnosić się z podłogi.
Gdy wstał, poczuł, jak zimne palce oplatają się wokół jego nadgarstka i ciągną go w dół.
- Poczekaj, Harry. – usłyszał swoje imię, co totalnie rozpuściło go od środka i opadł na posadzkę. Dopiero drugi raz usłyszał jak tamten zwraca się do niego po imieniu. Musiał przyznać, że cholernie mu się to podobało. Nie mógł jednak teraz stracić głowy.
- Czego? – znowu ten suchy ton.
Gryfon przepraszająco spojrzał mu w oczy i wtedy stało się coś zupełnie niezwykłego.
Draco dotknął jego policzka i powoli zaczął gładzić go kciukiem.
- Masz niezwykłe oczy, wiesz? – powiedział Ślizgon delikatnie.
Harry zamarł. To co się w tej chwili działo przechodziło wszelkie pojecie. Jeszcze chwila, a tamten go pocałuje. Ku swoim przerażeniu, chciał tego. Jednak nim zdążył cokolwiek zrobić, Malfoy wstał z podłogi i poszedł do siebie.
Harry jeszcze przez chwilę siedział bez ruchu. Gdy w końcu znalazł się w swoim łóżku, pozwolił, aby na jego policzki wypłynął rumieniec. Uśmiechnięty oddał się w objęcia Morfeusza. 


Po prostu nie mogłam się powstrzymać :D
Co nie, że są cudni? :P

15 komentarzy:

  1. Omgf 0.0 przyznaję,że drarry nigdy jakoś mnie nie ciekawiło,dziwna para XD ale teraz to się zmieniło, boskie czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba :D I fajnie, że ktoś czeka na dalszy ciąg, bo przynajmniej wiem, że mam dla kogo pisać :D Niedługo pojawi się kolejny rozdział :D
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Podoba mi sie ♥ Czekam na więcej !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :D Do niedzieli powinien pojawić się kolejny rozdział :D
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  3. Czekam na kolejne rozdziały! Blog zapowiada mi się ŚWIETNIE! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest niedziela, a rozdziału dalej brak :< ! Co za męki xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest :D Mam nadzieję, że się spodoba :)

      Usuń
  5. Piękny, pisuj dalej, bo robisz to bosko;)
    Shila:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo :D
      Będę pisać dalej :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Przyznam że to mój drugi Draary, i od razu pierwsze rozdziały przekonują mnie do czytania dalej ; D A więc jak najszybciej powracam do kontynuowania czytania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się ciesze :D
      Pozdrawiam i witam na pokładzie :D

      Usuń
    2. Bardzo się ciesze :D
      Pozdrawiam i witam na pokładzie :D

      Usuń

❤ Nie pisz "Fajny Blog", bo to znaczy, że nawet nie przeczytałeś/aś notki.
❤ Jeśli podoba Ci się mój Blog: Zaobserwuj mnie!
❤ Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy.
❤ Zostaw link do swojego bloga, chętnie wpadnę.
❤ Prawa autorskie zastrzeżone. Opowiadanie jest wyłączną własnością autorki.