Obiecałam, że rozdział będzie dzisiaj i udało się! Nie wyszedł jakiś super, ale to chyba norma :P Spieszyłam się, żeby to napisać :D Jest chaotycznie jak zwykle i oczywiście pełno błędów, ale miałam mało czasu. Wiem, że i tak czekaliście już długo :D
Bez zbędnego przedłużania, tradycyjnie dziękuję za komentarze. Dajcie znać, jak było tym razem.
Rozdział dedykuję wszystkim komentującym i tym, którzy czytają i mnie wspierają :D Uwielbiam Was!
Miłego czytania :D
Serka
Rozdział XII
Draco szedł
się na śniadanie do Wielkiej Sali. Niedawno obudził się na kanapie. Był
rozczochrany, cały połamany i miał odciśnięty szew od poduszki na policzku.
Jednak na szczęście było mu chociaż ciepło. Nie pamiętał, czy sam przykrył się
kocem, czy zrobił to Harry. Miał nadzieję, że była to ta druga opcja.
Wczorajszego
wieczoru długo nie mógł zasnąć. Myślał o tym, co się między nimi stało. Czuł
się bezsilny. Nie pamiętał kiedy w ogóle usnął. Gdyby nie to, że rano nie było
przy nim jego Harry’ego, mógłby pomyśleć, że wszystko było tylko fatalnym
koszmarem. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że tak nie jest.
Idąc
korytarzem, na powrót przybrał swoją minę arystokraty i udając, że spał
wyśmienicie, równym krokiem maszerował w stronę Wielkiej Sali. Przypominało mu
się, że dzisiaj razem z Harry’m, mają porozmawiać z Vivienne o ich więzi. Miał
nadzieję w końcu czegoś się dowiedzieć. Wytężył umysł i ku swojemu zdziwieniu,
uświadomił sobie, że Harry właśnie spożywa śniadanie. Jego wizja potwierdziła
się w momencie, gdy przekroczył próg pomieszczenia. Pośród uczestników Turnieju
znajdował się Wybraniec, który jakby nigdy nic zajadał swoją owsiankę i
konwersował z jakimś Francuzem.
„Czy on się
właśnie zaśmiał? – Draco zauważył roześmianego Potter’a – On z nim flirtuje!”
Naburmuszony
przyspieszył kroku i podszedł do swojego chłopaka, bo z tego co pamiętał nadal
nim był.
- Witam –
rzucił wszystkim siedzącym przy stole. – Mógłbyś się przesunąć? – zwrócił się
do Francuza, który flirtował z Harry’m. Jego Harry’m.
- Jasne. –
młodzieniec uśmiechnął się. Draco ku zgrozie stwierdził, że tamten jest bardzo
przystojny. Młody Francuz zrobił mu miejsce. – Ty pewnie jesteś Draco? –
zagadnął
- Tak –
Blondyn szybko odpowiedział siadając obok Bruneta.
– Jestem
Fabian La’fe. Miło cię poznać – wyciągnął do niego dłoń, którą Ślizgon z
grzeczności uścisnął. – A to reszta naszej drużyny – chłopak zaczął mu
przedstawiać pozostałych uczniów z Akademi Beauxbatons, co tylko zirytowało
Blondyna. Ten jednak nie dał tego po sobie poznać i cierpliwie skinął głową
każdemu z nich. – Dużo o tobie napisali w dzisiejszej gazecie. Jesteś znany
jako ten, który wyrwał Złotego Chłopca. – zachichotał - Swoją drogą nie dziwię
się. Harry jest bardzo przystojnym i inteligentnym młodzieńcem. Nie jeden
czarodziej marzy o takim chłopaku – mrugnął do niego, a w Draco się zagotowało.
- Nie
wątpię. Jednak żaden nie ma przy mnie szans. W końcu miano chodzącego ideału do
czegoś zobowiązuje – odparł uśmiechając się z wyższością.
Francuz
wybuchnął śmiechem, jakby właśnie usłyszał dobry kawał. Poklepał zaskoczonego
Blondyna po ramieniu i rzekł:
- Miałeś
rację Harry. On jest jedyny w swoim rodzaju.– mówił z uśmiechem – Szkoda tylko,
że nie zdecydowaliście się na konkury. Byłoby ciekawie.
- Nie wątpię
– mówił nadal Draco – Jednak nie jesteśmy z Harry’m małpami w zoo. Mogliśmy
tego uniknąć, wiec skorzystaliśmy.
- O Złotym
Chłopcu zawsze będą pisać w gazetach. Potrzebny mu partner, który stanie obok
niego, ale nie jako gwiazda, lecz jako wsparcie.
- Jakie to
ogromne szczęście, że jestem fotogeniczny- sarknął Draco.
- Potrzeby
mu tez ktoś, kto będzie go wspierał. Harry to prawdziwy skarb. – powiedział
patrząc wyzywająco na Malfoy’a. – Szkoda, ze w wakacje nie znałem jego
orientacji. Na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej – to już wyszeptał do
ucha Ślizgona.
W Draco aż
zawrzało.
„Co to miało
znaczyć!?” – myśli Draco pędziły w zawrotnym tempie.
- Pamiętaj,
że Harry to mój chłopak. – powiedział zbyt głośno, niż chciał i wszystkie oczy
siedzących przy stole osób, zwróciły się w jego kierunku.
Nawet Harry
przyglądał się całej tej sytuacji, jednak postanowił się nie mieszać. Nadal był
zły na Blondyna i to, że teraz ten było o niego zazdrosny, schlebiało mu.
- Ależ
oczywiście, jak mógłbym zapomnieć. – odpowiedział z chytrym uśmieszkiem. –
Jednak pamiętaj, że ślubu jeszcze nie wzięliście.
- Masz
rację. Jeszcze to bardzo dobre słowo – wyparował Blondyn, po chwili dopiero
uświadamiając sobie, co właśnie powiedział.
Wiedział,
jak Gryfon wczoraj zareagował na cała tą sytuację. Przecież obiecał dać mu
czas, a teraz przy wszystkich oświadczył, że biorą ślub.
„No pięknie.
Jak zwykle. Co nie spieprzę to spierdolę. Takie to już życie moje”
- Harry? –
Frabcuz widząc, że Blondyn zamilkł, na powrót zwrócił się do Bruneta – Może
pokażesz mi szkołę? Wczoraj niewiele udało mi się zapamiętać, a tyle mi o niej
opowiadałeś.
- Pewnie! –
ożywił się Gryfon, który dotychczas przysłuchiwał się wymianie zdań swojego
przyjaciela i chłopaka – Potem możemy polatać. Na wakacjach świetnie się
bawiliśmy.
- No to
jesteśmy umówieni – Fabien obrzucił go filuternym uśmiechem.
Darco, jakby
mógł, to z jego uszu i nozdrzy właśnie buchnęłaby para.
„Co ten
Francuz sobie myśli! Podrywać cudzego narzeczonego! Niedoczekanie jego! Nie
nazywam się Malfoy, jak coś z tym nie zrobię.” – W głowie snuł plan zemsty, gdy
na stole przed nim wylądowała sowa jego matki. Skłoniła się lekko i podała mu
list. Draco poczęstował ją jakimś owocem. Poderwała się do góry i odleciała.
Nie był
zaskoczony, że otrzymał list. Spodziewał się go. Według tego, co twierdził ten
cały La’fe, „Prorok” nawypisywał mnóstwo rzeczy na temat jego związku z
Harry’m, więc rodzice też na pewno już wiedzieli. W tej chwili bardziej niż
zwykle cieszył się, że jest arystokratą i rodzice nie zniżyliby się do poziomu
mniej szlachetnych czarodziei, żeby wysłać mu Wyjca. Mimo, że nie dostał wyjca,
denerwował się tym, co tam może przeczytać. Nawet jeśli ojciec by się go
wyrzekł, to nadal mógł dostać nazwisko od swojego przyszłego małżonka, jednak,
czy Harry nadal rozważał taką możliwość?
Nie dając po
sobie poznać zdenerwowania, otworzył kopertę. To co przeczytał, przeszło jego
najśmielsze oczekiwania.
„ Drogi Draco.
Razem z ojcem jesteśmy niezwykle zawiedzeni,
że nie poinformowałeś nas wcześniej o Twoim związku z panem Potterem. Sądzimy,
iż bałeś się nam to oświadczyć. Niemniej jednak jesteśmy Twoimi rodzicami i
winniśmy być wcześniej informowani o Twoich zamiarach zamążpójścia.
Jesteśmy zaskoczeni, że Twoim wybrankiem
okazał się właśnie pan Potter. Oboje z ojcem mamy świadomość, że jako przyszła
głowa znakomitego rodu Malfoy’ów, starasz się odzyskać szacunek innych rodów,
który w czasie ostatniej wojny mocno został nadszarpnięty. Jesteśmy niezwykle
dumni, że postanowiłeś wyjść za kogoś, kogo nawet nie darzysz sympatią, aby
Czarodzieje znów dobrze wyrażali się o naszej rodzinie.
Od zawsze przejawiałeś chęć obrony rodziny
kosztem własnego szczęścia, a nawet życia. Z czystym sercem możemy powiedzieć,
że jesteś synem godnym swoich rodziców. Nie oczekiwaliśmy od Ciebie tak
wielkiego poświęcenia. Miej jednak świadomość, że w zaistniałych
okolicznościach, nie możesz zerwać zaręczyn. Jeśli już zdecydowałeś, musisz
wyjść za Harry’ego Potter’a.
Żywimy ogromną nadzieję, iż w najbliższy
weekend zjawicie się w Malfoy Manor na obiedzie. Liczymy, że będziemy mogli
poznać bliżej naszego przyszłego zięcia oraz datę Waszego ślubu.
Z poważaniem.
Narcyza Malfoy.”
Draco był w
szoku. Przeleciał wzrokiem list trzykrotnie, nie dowierzając, temu, co właśnie
przeczytał. Jego rodzice myślą, że wychodzi za Potter’a tylko dlatego, żeby
ratować honor rodziny. Z drugiej jednak strony nie dziwił się ich reakcji. W
końcu odkąd skończył jedenaście lat, wyrażał się o nim jak o najgorszym
koszmarze.
„Przynajmniej
mnie nie wydziedziczą i zaakceptują nasz związek. Może czasem nawet będziemy w
stanie zjeść wspólnie obiad.”
Jednego był
pewien. Jego życie nie będzie nudne. Jedyne, co pozostawało pod znakiem
zapytania, to decyzja Harru’ego. Musiał mu pokazać, że będzie doskonałym mężem.
***
Silvana szła
przez błonia. Dookoła widać było, że jesień jest w pełni. Złoto, wszelkie
odcienie czerwieni, brązu i żółci pokrywały każde drzewo, tworząc niesamowitą
ekspresję barw. Popołudnia robiły się coraz chłodniejsze. Nigdy nie lubiła
rzucać na siebie zaklęć ogrzewających. Dzisiaj na szczęście wyszło słońce i
mimo, że miała na sobie tylko mugolskie ubrania i zwiewną szatę, nie było jej zimno.
Przed chwilą skończyła przygotowania do
pierwszego zadania. Musiała pomóc Hagrid’owi rzucić parę zaklęć. Musieli
zapewnić jak największe bezpieczeństwo uczestnikom Turnieju. Według niej poziom
trudności poszczególnych zadań był zdecydowanie za wysoki. Jedyne, co ją
cieszyło, to że Dumbledore nie sprzeciwiał się rzucaniu dużej ilości zaklęć
ochronnych. Jednak nie wszystko dało się zabezpieczyć.
Coraz mniej
uczniów wychodziło na zewnątrz. Jednak nadal na trawie siedziały małe grupki i
korzystały z ostatnich ciepłych dni października. Grupka pierwszoklasistów
przebiegła tuż obok niej.
- Zwolnijcie
trochę! – zawołała za nimi.
Mijała
właśnie Bijącą Wierzbę. Ta, jak pozostałe drzewa, nadal miała swoje liście.
Wiedziała jednak, że niedługo je zrzuci. Nie ważne, czy miała liście, czy nie,
nadal była wielka i potężna. Przypomniała sobie, jak na trzecim roku nauki w
Hogwarcie, omal nie uderzyła Severusa. Od tej chwili bała się drzewa i mimo
rzuconych na nią zaklęć ochronnych, omijała ją z bezpiecznej odległości.
Nagle
usłyszała krzyk. Odwróciła się gwałtownie. Do drzewa, za pomogą magicznych
kajdanek, została przykuta jakaś uczennica. Nie mogła się uwolnić. Grupka
starszych chłopaków stała z boku, śmiejąc się z dziewczyny. Silvana pościła się
biegiem. Wiedziała, co stanie się za chwilę. Nie miała czasu, aby sprawdzić,
kto przywiązał dziewczynę, krzyknęła do nich, aby uciekali, a sama podbiegła do
dziewczyny. Z szybkością błyskawicy rzucała kolejne zaklęcia, jednak bez
większego skutku. Nagle zerwał się wiatr. Miała niewiele czasu. W głowie miała
ostatnie zaklęcie, którego mogła użyć. Wykrzyknęła je, i po chwili zobaczyła,
że łańcuch się zerwał. Pomogła wstać uczennicy, chwyciła ją za rękę i zaczęła
biec przed siebie. Usłyszała świst powietrza i z całej siły odepchnęła
dziewczynę. Sekundę później ogarnęła ją ciemność.
***
Harry wszedł
do pokoju, aby się przebrać. Za pół godziny miał się spotkać z Fabianem na
boisku. Dziś oprowadził go po szkole. Reszta prefektów niańczyła pozostałych
gości. Mimo, że spotkał swojego przyjaciela z wakacji, nie potrafił
skoncentrować się na rozmowie z nim. Podczas pokazywania mu szkoły gadał od
rzeczy i nie wiedział, czy przypadkiem nie zaprowadził go dwukrotnie na wieżę
astronomiczną.
Cały czas
myślał o Draco. Dziś podczas śniadania nie zachowywał się normalnie. Najpierw,
prowadził jakieś słowne potyczki z jego przyjacielem z Francji, a potem dostał
jakiś list i do końca śniadania nie odezwał się ani słowem. Potem zniknął mu z
oczu. Harry wiedział, że między nimi teraz nie jest najlepiej, ale z tego, co
pamiętał, nadal byli parą. Czy Draco po jego wczorajszym wybuchu chce z nim
zerwać? Może od samego początku chciał tylko wywołać małą sensację i znów
pojawić się w gazetach?
„ Jeśli tak,
to droga wolna. Myśli, że postawi mnie przed faktem dokonanym, a ja od razu
polecę za nim do ołtarza. Jeśli naprawdę coś do mnie czuje, będzie się musiał
bardzo postarać.” – pomyślał i wyszedł z pokoju.
W salonie,
na kanapie leżał Draco. Czytał jakąś książkę. Jednak, gdy zobaczył swojego
chłopaka, odłożył ją na stolik i wstał zagradzając mu drogę.
- Gdzie się
wybierasz? – zapytał zalotnie.
- Idę
polatać z Fabianem. – poczuł, że to imię zadziałało na Blondyna, jak płachta na
byka, więc tylko uśmiechnął się i korzystając z chwili nieuwagi wyminął go. –
Nie czekaj na mnie. Potem od razu pójdę do Viv.
- Nie
zamierzam na ciebie czekać, bo idę z tobą.
Harry
odwrócił się i zaskoczony spojrzał na pewnego siebie Bruneta. Wzruszył tylko
ramionami i wyszedł. Słyszał za sobą kroki Blondyna i rzucił:
- Nie wiem,
że zdołasz za nami nadążyć. Możesz jeszcze wrócić po książkę i poczytać na
trybunach, skoro koniecznie chcesz ze mną iść. – Draco zrównał się z nim
krokiem.
-
Niedoczekanie twoje, kociaku. Nie pozwolę, aby jakiś płaskodupy Francuz
przebywał sam na sam z moim chłopakiem.
- Umm, czyli
przyznajesz, że jest przystojny?
- W życiu!
To ja tu jestem bogiem doskonałości.
- Jak zwykle
skromny. – Rzucił chichocząc w duchu. Uwielbiał przekomarzać się ze Ślizgonem.
Jednak swoje postanowienie, że nie da się tak łatwo złapać w jego sidła i nie
ulegnie, postanowił wprowadzić w życie. – Mi tam się podoba. Opalił się przez
wakacje i genialnie ściął włosy. Chociaż wcześniejsza fryzura też mi się
podobała. – kątem oka obserwował reakcję Draco. Dzięki więzi, czuł, że jest
zazdrosny. W tej chwili Blondyn nie pilnował się, więc bez problemu to wyczuł.
Silvana
nauczyła ich, jak mogą zablokować swoje uczucia i myśli przed sobą nawzajem.
Było to bardzo przydatne, jednak niezwykle trudne. Harry trenował kiedy tylko
mógł. Nie chciał, aby Ślizgon mógł czytać z niego, jak z otwartej księgi. Choć
Draco szybciej pojął, jak zablokować umysł, tak w chwili, gdy był rozkojarzony,
albo pod wpływem silnych uczuć, nadal wpuszczał Bruneta do swojego umysłu.
- Pff. Podoba
ci się jego fryzura? Ty nie zauważyłbyś nawet, jakbym przefarbował się na rudo,
więc mnie nie rozśmieszaj. Jesteś zupełnym ignorantem, jeśli chodzi o wygląd.
Choć przyznaję, dzięki mnie wyglądasz lepiej i bądź co bądź, umawiasz się z
największym przystojniakiem, więc wybaczę ci tą mała herezję.
- Zawsze
wiedziałem, że masz jakiś kompleks do swoich włosów, ale żeby od razu farbować
się na rudo?
- Moje włosy
są zbyt idealne, żeby kalać je tym obrzydliwym kolorem, więc nawet jaka masz
jakiś fetysz związany z rudymi, to zapomnij.
Harry
przewrócił oczami. Niezły Narcyz mu się trafił. Nadal kontynuowałby ich wymianę
zdań, gdyby nie poczuł nagle zimnych palców na swoich oczach.
- Zgadnij
kto to? – tak dobrze znany mu głos szepną wprost do jego ucha.
- Fabian! –
wykrzyknął i odwrócił się do przyjaciela. - Dam ci zaraz niezły wycisk.
- Jeszcze
zobaczymy – mrugnął do niego. – O widzę, że zabrałeś Fretkę.
- Odezwała
się kiepska imitacja szopa. – Draco był wkurzony nie na żarty.
„Jakim
prawem obmacuje mi chłopaka!”
-
Przynajmniej mam naturalny kolor włosów, nie to co niektórzy tlenieni blondyni.
- Ale za to
mózg wielkości orzeszka.
- Stop! –
odezwał się Harry. – Draco, Fabian jest moim przyjacielem, więc nie życzę sobie
takich przytyków.
- Masz
rację, Harry. Przyjacielem – ostatnie słowo zaakcentował patrząc wprost w oczy
Szatyna.
- Harry, z
tego co wiem mieliśmy dziś polatać tylko we dwójkę. Coś się zmieniło? – La’fe
nie dawał za wygraną.
-
Teoretycznie z boiska mogą korzystać wszyscy. Z tego, co wiem nie rezerwowaliście
go na dzisiaj. – odezwał się za niego Malfoy.
- Następnym
razem będziemy pamiętać, żeby to zrobić. – Fabian po raz ostatni spojrzał we
wściekłe platynowe oczy. – Idziemy?
- Jasne! –
Harry ucieszył się, że póki co to koniec tej chorej kłótni.
Wyszli na
boisko, przywołali swoje miotły i z przyjemnością oderwali się od ziemi.
***
- Severusie,
robimy co możemy. – Dumbledore położył dłoń na ramieniu zgarbionego mężczyzny,
który stał pochylony nad łóżkiem. – Jeśli przeżyje noc, to wyjdzie z tego. Jest
silną kobietą.
Silvanę
uderzyła wierzba. Zanim ktokolwiek zdążył jej pomóc, miała tyle obrażeń
wewnętrznych, że normalny człowiek nie przeżyłby ani minuty. Jednak dzięki
szybkiej interwencji uczniów, Severus zjawił się natychmiast i od razu zabrał ją
do skrzydła szpitalnego. Razem z Pomfrey i Dumbledorem rzucali mnóstwo zaklęć.
Nie wiedzieli, czy z tego wyjdzie, ale jeśli udało jej się już tak długo
utrzymać przy życiu, to szanse było dość duże. Mimo wszystko nikt nie mógł
zagwarantować, ze nawet jeśli się obudzi, nie zostanie kaleką do końca życia.
Severus nie
wiedział co się stało. Gdy jakiś czwartoklasista wbiegł do jego gabinetu, nie
zadawał żądnych pytań, tylko od razu aportował się przed szkołę. Niósł jej
delikatne, poranione ciało w ramionach i był w stanie wzrokiem zabić każdego,
kto śmiałby choćby na niego spojrzeć. Wlał w nią każdy możliwy eliksir i teraz
nie pozostało nic, tylko czekać.
- Wiesz, co
się stało? – dyrektor ponownie się odezwał.
- Nie mam
pojęcia, ale dowiem się. – mężczyzna podniósł się i zamaszystym krokiem oddalił
się z sali rzucając do pielęgniarki szybkie: Nie spuszczaj jej z oka.
Ktokolwiek
to zrobił, zapłaci za to.
Na szczęście
pamiętał, który uczeń zaalarmował go. Skierował się w stronę kwater
Ravenclawn’u. Wypowiedział hasło i wkroczył do pokoju wspólnego.
- Gdzie jest
Anthony Green? – zapytał surowym głosem.
W pokoju
zapanowała cisza. Chudy chłopak podniósł się z kanapy i wyszedł za profesorem.
Do momentu, gdy nie doszli do jego gabinetu, żaden nie odezwał się ani słowem.
- A teraz
opowiedz mi co wiesz na temat, tego, co stało się przed godziną.
- Nie wiem
dokładnie co się stało, bo gdy profesor Silvana krzyknęła do uczniów, żeby
uciekali, od razu pobiegłem do pana. Pamiętam tylko, że jakaś dziewczyna
krzyczała. Była pod bijącą wierzbą. Grupka chłopaków stała z boku i z czegoś
się śmiała. Nie wiem, kto to był, bo akurat rozmawiałem z Megan. Odwróciłem
się, gdy usłyszałem krzyk. Profesor pobiegła do niej i kazała uciekać. Wtedy
pobiegłem do zamku. Nie wiem nic więcej, ale na zewnątrz było wtedy dużo
uczniów, może oni coś wiedzą. Mój rocznik miał wtedy przerwę, bo nie było zajęć
z Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.
- A co panna
Brown robiła o tej porze na błoniach? Z tego co mi wiadomo jest od pana rok
starsza i powinna w tym momencie być na lekcji numerologii. – Severus od razu wyłapał ten niewielki
szczegół
- Ja –
chłopak urwał na chwilę – Ja nie chcę jej wkopać. Myślę, że pan sam powinien z
nią porozmawiać.
- Panie
Green! Proszę natychmiast powiedzieć, co pan wie. Nauczycielka jest w stanie
krytycznym, nie wiadomo czy dożyje rana. Każdy szczegół się liczy. Może jest
coś, co pozwoli nam ją uratować. – był wściekły. Jak ten smarkacz w ogóle śmie
nie mówić mu całej prawdy!
- Ona… z
tego co wiem była na wagarach. – spuścił głowę, jakby to on urwał się z lekcji.
- Z jakiego
powodu? – dociekał Nietoperz.
- Mówiła coś
o jakimś eseju, że nie napisała czy coś. Naprawdę nie wiem. Proszę zapytać
Megan.
- Jeśli coś
pan ukrywa, panie Green, to gwarantuję panu, że się dowiem i wtedy to nie
będzie miła pogawędka.
- Traci pan
tylko czas. Gdybym coś wiedział, to już dawno bym panu powiedział, wszyscy
polubiliśmy profesor Blackrose i każdy chce, aby jak najszybciej wyzdrowiała.
Wtedy na błoniach była część mojego rocznika z Ravenclawn’u i Hufflepuff’u.
Było też kilku starszych uczniów, z tego co wiem też mieli okienko, bo nie
mieli OPCM. Nie wiem, która to była klasa.
- Dobrze.
Jesteś wolny, ale pamiętaj, że jeśli się czegoś dowiesz, masz mnie natychmiast
poinformować.
- Będę
pamiętał.
Chłopak
opuścił gabinet, a Severus zaraz po nim udał się do dormitorium Hufflepuff’u.
Miał dziwne przeczucie, że ci na pozór grzeczni uczniowie, tym razem maczali
palce w całym tym zajściu.
***
- Latasz jak
baba! – Fabian krzyknął do zbliżającego się do niego Draco.
Ślizgon nic
nie odpowiedział, tylko ominął go o zaledwie kilka centymetrów tak, że tamten
lekko się zachwiał. Zrobił beczkę, zawiesił się na miotle głową w dół i
przeleciał parę metrów, po czym stanął na trzonku i robiąc salto, wylądował na
ziemi.
Fabian wzbił
się na większą wysokość, stanął na miotle, zrobił wymyk w tył i z powrotem
wskoczył na nią, nie tracąc ani metra wysokości. Podfrunął do najwyższej
obręczy, przeskoczył przez pierścień i sfrunął na dół robiąc przy okazji kilka
beczek w powietrzu.
– Co powiesz
na to?
- Mój
pięcioletni kuzyn z większą gracją porusza się na miotle!
Draco
poderwał się do góry. Wzbił się na wysokość obręczy, rozpędził i w biegu
przeskoczył nad nią, lądując na stojąco na miotle. Wykonał podobny manewr, co Harry
na ich pierwszym wspólnym treningu. Potem zawisł na jednej ręce i podciągając
się trzy razy, leciał przed siebie. Sfrunął pionowo w dół, kilkanaście
centymetrów nad ziemią poderwał się do góry i robiąc na przemian pętelkę i
beczkę, wzbił się w powietrze. Następnie podskoczył i stanął na rękach na
trzonku. Po chwili był już na ziemi.
- No nieźle,
jak na amatora – zakpił Fabian. – Co powiesz na to? – już wsiadał na miotłę,
gdy ktoś potrzymał go za ramię.
- Wystarczy –
Harry miał serdecznie dość tych popisów. Były to bardzo niebezpieczne triki,
których nie stosowali nawet wykwalifikowani gracze. Bał się o oboje i
postanowił położyć temu kres. – To miała być zabawa, a wy zrobiliście z tego
konkurencję. Co wam w ogóle odbiło! Chcecie się zabić?! Ja was nie zamierzam
zeskrobywać z murawy. – Odwrócił się do nich tyłem i pomaszerował w stronę
zamku.
- Widzisz co
zrobiłeś? – Fabian obrzucił morderczym spojrzeniem Draco.
- Że niby ja
zacząłem?! – Malfoy zaczął się wydzierać.
- Znalazł
się święty. Tylko doprawić ci aureolę i anioł. Po prostu anioł!
- A ty gdzie
zgubiłeś swoje rogi? Zostały tam na górze razem z twoim mózgiem?
W jednej
chwili w rękach obojga chłopaków pojawiły się różdżki, zaczęli krążyć wokół
siebie i nie spuszczając wzroku z przeciwnika, powoli oddalali się do tyłu, aby
zacząć pojedynek.
-
Expeliarmus! – różdżki wyleciały im z rąk, a oboje z wściekłością popatrzyli na
sprawcę, a raczej sprawczynię.
Przed nimi
stała Vivienne. Wyglądała na przerażoną.
- Dość tej
zabawy chłopcy. Gdyby nie to, że mam sprawę niecierpiącą zwłoki, to nie
przerwałabym wam. Fabian, musisz udać się do zamku. A ty Draco za mną. Musimy
znaleźć Harry’ego.
- Co się
stało? – zapytali obaj jednocześnie.
- Fabian,
ciebie to nie dotyczy. Jednak proszę cię, abyś udał się do swojego pokoju. Nie
chcemy mieć więcej problemów na dziś. Przy wejściu czeka na ciebie Pansy.
Dopilnuje, abyś nie szlajał się dzisiaj po zamku. A ty Draco chodź, nie mamy
czasu. – Po tonie jakim mówiła, od razu można się było zorientować, że to musi
być naprawdę coś ważnego, więc chłopaki posłusznie udali się za nią do zamku.
Gdy Fabian
oddalił się na odpowiednią odległość z Pansy, Draco w końcu się odezwał.
- Co jest
Viv?
- Silvanę
uderzyła bijąca wierzba. Jest w stanie krytycznym. Tylko Ty i Harry możecie jej
pomóc.
- Jak to? –
Blondyn sam nie wiedział czy pyta o Silvanę, czy o to, jak on i Harry mogą
pomóc.
- Draco,
naprawdę nie ma czasu, musimy go znaleźć. Nie chcę tego mówić dwa razy, więc
poczekaj chwilę, zaraz wszystko wam wytłumaczę. Jak myślisz, gdzie on może być?
– prawie biegli, chcąc jak najszybciej znaleźć Gryfona.
- Może u nas
w komnatach. Latał z nami na miotłach i pewnie poszedł wziąć prysznic. Niedawno
wyszedł, więc może tam już jest.
- Więc się
pospieszmy – puścili się biegiem w kierunku korytarza.
***
Severus był
bezsilny. Przepytał połowę uczniów Hogwartu i niczego konkretnego się nie
dowiedział. Każdy powtarzał to samo. Nikt nie zwracał uwagi na otoczenie.
Wszyscy słyszeli tylko krzyk i komendę do ucieczki. Nie było ucznia, który
potrafiłby udzielić mu jakiejkolwiek przydatnej informacji. Siedział przed
biurkiem i coraz bardziej się denerwował. Denerwował to mało powiedziane. Był
wściekły.
„Jak te
bachory mogły niczego nie zauważyć!? Każdy widzi tylko czubek własnego nosa.
Albo ktoś ich zastraszył, albo faktycznie są takimi debilami, na jakich
wyglądają.”
Jego
rozmyślania przerwało ciche pukanie.
- Wejść!
Do
pomieszczenia weszła szóstoklasistka. Była cała roztrzęsiona, jednak w progu
wzięła się w garść i już z większą odwagą podeszła do biurka.
- Witam
profesorze. Wiem, po co mnie pan tu wezwał, więc przejdę od razu do rzeczy. –
wydawała się być zdeterminowana i Snape nie chciał jej przerywać – Pomijając
to, jak znalazłam się na błoniach, bo to już zapewne słyszał pan dziś sto razy,
wiem, co tam zaszło. Razem z Anabeth szukałyśmy naszej przyjaciółki Rose, ale
nie mogłyśmy jej znaleźć. Godzinę wcześniej uciekła z płaczem do pokoju, ale
gdy tam poszłyśmy, jej nie było. Znalazłyśmy się na błoniach i zauważyłyśmy, że
kilku chłopaków przykuło ją do bijącej wierzby. Pobiegłyśmy w jej stronę, ale w
tym samym momencie podbiegła tam profesor Silvana i kazała uciekać. Anabeth
pobiegła przed siebie, a ja zanim upadłam i uderzyłam się w głowę zauważyła,
jak profesor Blackrose wykrzykuje jakieś zaklęcie i kajdanki pękają. Ona
wypchnęła Rose spod drzewa, a sama chyba została. Nie widziałam, bo w tej
chwili potknęłam się i straciłam przytomność. Od razu, gdy ją odzyskałam
przyszłam tutaj. Z tego co wiem, to Rose jest w szoku. Siedzi w swoim pokoju i
nie odzywa się do nikogo. Dziewczyny chciały ją zabrać do skrzydła szpitalnego,
ale ona zaczęła krzyczeć i drapać. Pani Pomfrey nie mogła przyjść, bo dogląda
pani profesor, a reszta nauczycieli biega po szkole i zamyka uczniów w
dormitoriach. Nie chcę rzucać na nikogo podejrzeń, ale obawiam się, że za tym
stoi Ernest Smith i jego banda. Poprzysiągł, że zemści się na Rose i chyba
rzucił na nią jakąś klątwę.
Severus był
wdzięczny dziewczynie, że jest tak bardzo konkretna. W końcu miał jakiś punkt
oparcia. Faktycznie tych uczniów jeszcze nie przesłuchiwał.
- Dlaczego
Smith rzucił klątwę na Bell?
- Chciał się
z nią przespać, a ona mu odmówiła i jeszcze dała w twarz. Nie wiem jak to się
nazywa, ale chyba męska duma.
„ On nie
posiada męskiej dumy, ponieważ jest pierdolonym szczeniakiem, a nie mężczyzną”
– na szczęście nie powiedział tego na głos.
- Dziękuję
ci za informację. Mogę cię jeszcze potrzebować. Teraz pójdziesz ze mną do
profesor Mcgonagall. Trzeba pomóc twojej koleżance. Nie wiadomo jaka to klątwa.
Ja porozmawiam sobie ze Smithem.
***
- Harry! –
Viv wbiegła do salonu i wykrzykiwała imię przyjaciela.
- Sprawdzę w
łazience. – zaoferował Draco – Ty wejdź do jego sypialni.
Draco
otworzył drzwi. Całe pomieszczenie było wypełnione parą. Rzucił szybkie
zaklęcie i poszedł w stronę prysznica. Miał rację, Harry się kąpał.
- Harry,
wyłaź. – chłopak odwrócił się do niego i spłonął rumieńcem. Był w końcu
zupełnie nagi – Nie pora teraz na to – jakby czytał w jego myślach – Silvanę
uderzyła wierzba. Podobno tylko my możemy uratować jej życie.
Brunet
rzucił na siebie szybkie zaklęcie suszące. Wciągnął spodnie i zakładając
koszulkę, wyszedł za Draco z łazienki.
- Mów Viv –
ponaglił Blondyn.
- Czytałam o
waszej więzi. Ostatni taki przypadek miał miejsce ponad sto lat temu. Pewna para
została nią obdarzona i było dokładnie tak, jak z wami. Przeczytałam, że każde
z nich odziedziczyło najsilniejszą magię ich przodków, pięć pokoleń wstecz.
Byli niezwyciężonymi czarodziejami, kiedy łączyli magię. Nie mam czasu się nad
tym teraz rozwodzić. Sęk w tym, że ty Draco miałeś pradziadka, który był
niezwykle utalentowanym Magomedykiem. Jeśli wierzyć tej opowieści, to
odziedziczyłeś po nim tą magię. Dzięki połączeniu waszej mocy, możesz uratować
Silvanę. Jesteście bardzo potężni, choć pewnie jeszcze tego nie odkryliście. Za
pomocą małego rytuału, odblokujecie dostęp to skrywanej dotąd magii.
- No to na
co jeszcze czekamy! – odezwał się Harry – Idziemy!
- Spokojnie.
Gdzie jest haczyk? – Draco wydawał się być jedynym, który trzeźwo myślał.
- Haczyk jest
taki, że ten rytuał może połączyć was na zawsze. To bardzo potężna magia i jest
niemal równoznaczna ze srebrnym węzłem. – Draco wciągnął ze świstem powietrze,
a Harry wpatrywał się w nich z niezrozumieniem.
- Chodzi o
to, Harry, że srebrny węzeł łączy ludzi, na całe życie. – kontynuowała Vivienne
– Ba! On łączy ich na całą wieczność. Tego nie da się odkręcić. Tylko
najbardziej potężni czarodzieje, mogą z niego skorzystać. Magia łączy tylko
dwie kompatybilne ze sobą sygnatury czarodziei. Jest ogromne ryzyko, że stracą
magię, bo jeśli małżonkowie do siebie nie pasują, to skutek może być opłakany.
W najlepszym wypadku zostaną charłakami, a w najgorszym… - spojrzała na niego
znacząco. – Sęk w tym, że jeśli rytuał
się powiedzie, to i tak będziecie musieli dopełnić go srebrnym węzłem, który
umocni waszą więź. A jak się nie powiedzie… Sami rozumiecie.
Harry
przełknął głośno ślinę. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Nie miał
jednak czasu na zbyt długie wahanie.
- Jak można
sprawdzić, czy pasujemy do siebie? – odezwał się po chwili.
- Tego nie
da się sprawdzić. To albo jest, albo nie. Musicie to poczuć. Być tego pewni i
nie wahać się.
Harry spojrzał
na swojego chłopaka. W jego oczach było przerażenie.
- Możesz nas
zostawić na minutę samych? – zapytał przyjaciółki.
- Oczywiście.
Będę przed drzwiami.
Gdy wyszła, ponownie
odezwał się do Blondyna.
- Draco, co zrobimy?
- Harry, nie
mam pojęcia. Ja jestem pewien swoich uczuć. Kocham cię – delikatnie przejechał palcem
po jego policzku – Nie wiem jednak, czy magia nas zaakceptuje. Przez tyle lat się
nienawidziliśmy. Poza tym ty nadal się wahasz. Czy chcemy tak wiele ryzykować?
- Ja też cię
kocham. Może to zabrzmi zbyt gryfońsko, ale według mnie powinniśmy zaryzykować.
Jeśli jednak nie chcesz, zrozumiem. Tu chodzi w końcu o nasze życie.
- Też myślę,
że powinniśmy spróbować. I tak nie potrafiłbym pokochać nikogo innego. – szybko
pocałował go w usta i pociągnął na korytarz. Zanim jednak wyszli, Draco odezwał
się ponownie:
- Nigdy w życiu
nikomu tego nie mówiłem. Myślałem, że ta chwila będzie bardziej, hmm romantyczna?
Ale widać wszystko co związane ze Złotym Chłopcem musi dziać się w biegu i w obliczu
ogromnego zagrożenia.
- A Książę Slytherinu
nawet w takiej chwili musi wtrącić swoje trzy grosze. – uśmiechnął się, aby dodać
mu otuchy, mocniej ścisnął jego rękę i wyszedł na zewnątrz.
To szybkie wyznanie
sprawiło, że oboje byli w stanie zrobić wszystko, aby tylko nic się w tej kwestii
nie zmieniło. Zdecydowani powiedzieli Vivienne o swojej decyzji i szybkim krokiem udali się do gabinetu
dyrektora. Trzeba było ratować życie Silvany.
*Dziękuję Shili za obrazek ;)
Cudowny, genialny rozdział!!!!!
OdpowiedzUsuńDraco i Harry no poprostu nie mogę, a ta zazdrość Draco była taka ... AH
Nie mogę doczekac się kolejnego rozdziału, naprawde bardzo mi sie spodobał; Co dalej??, Co dalej?? Co dalej??
A Snape równeiż genialny swoja wytrwałością i determinacją :)
<3
Awww dziękuję <3 :***
UsuńStrasznie mi miło, że się podobało :D
Co dalej, to dowiesz się w weekend ;)
Pozdrawiam :D
Jejciu!!! Wspaniale Ci wyszło:D
OdpowiedzUsuńPomysł z wykorzystaniem więzi i szybsze wprowadzenie wypadku- genialne, przewspaniałe:)
Docinki Draco i Francuza super:) uśmiałam się jak nigdy:)
Sev był wspaniały, nie mogę się doczeka co dalej:D Pisz szybko, Aniele:)
Shila:***
Dziękuję!! :****
UsuńAch, musiałam to wykorzystać :D Sama chciałaś więcej Silvany to buch! Masz :D
Ufff kamień z serca, że było śmiesznie :D
Będę pisać najszybciej, jak się da :D Aniele? ach jak w Szeptem <3 Się rozmarzyłam :P
Ściskam :***
Musiałaś mi przypominać o Patchu? A już myślałam że ograniczyłam się do 10 ciekawych (lubieżny uśmiech) facetów :P
Usuńciuma
hahaha sorka :/ Wybacz :*
UsuńCiuma, przecież jak grzecznie wypisywałysmy na kartce na religii 'ciekawych facetow' wyszło ich ponad 20...
UsuńShila:***
Nie lubię tego francuza Draco Z jego zazdrością super cieszę się,że wszystko między Draco a Harrym wyjaśnione nie spodzewałam się listu od Nsarcyzy a co do jego treści jestem w szoku a co do konkurów to chyba jednak będą muśały być przeprowadzone bo francuż nie odpuści szkoda mi Silwany pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFrancuz jak to Francuz, jedno go lubią, inni nie :P Zobaczymy, czy wszystko wyjaśnione :P Musi być element zaskoczenia, a Cyzi dawno nie było :D Co do konkurów, to się zobaczy ;)
UsuńRównież pozdrawiam :D
Nie lubię tego francuza Draco Z jego zazdrością super cieszę się,że wszystko między Draco a Harrym wyjaśnione nie spodzewałam się listu od Nsarcyzy a co do jego treści jestem w szoku a co do konkurów to chyba jednak będą muśały być przeprowadzone bo francuż nie odpuści szkoda mi Silwany pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJA CHCĘ JESZCZE (głosem pięciolatka) !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńciuma
PS. może i mało rozbudowane ale przekazuje wiele :D
Ja pierdziele, Ciuma. Jednym zdaniem potrafisz rozwalic człowieka...
UsuńShila:)
PS:Ale mimo wszystko się z tobą zgadzam:)
po pierwsze bądź kulturalna, a po drugie jak rozwalam człowieka jednym zdaniem?
Usuńciuma :P
Hahahahaha mam słabość do małych dzieci :D Nie wykorzystuj tego przeciwko mnie! :P Chcesz żebym nie spała po nocach? ( szczegół, że od trzech tygodni śpię tylko po 2 godziny :/ )
UsuńBędzie jeszcze, spokojnie Ciuma :**
Ściskam Was obie :D
nie wykorzystuję tego, po prostu kończąc czytać rozdział usłyszałam jak w TV jakieś dziecko chciało wymusić na rodzicach więcej czekolady i pomysł sam wpadł do głowy :D Co do spania po nocach, radzę jednak spać, (shila tego dowodem) najleprze pomysły nadchodzą właśnie dzięki snom :D
Usuńciuma :*
Okej okej :D Postaram sie :D
UsuńZgadzam sie z Ciumą
OdpowiedzUsuńWszyscy nagle się z Ciumą zgadzają :O Żeby tylko to nie był jakiś bunt na pokładzie :P Bo jak przyjdziecie mi z pięciolatkami pod okno, to nwm co zrobię :P
UsuńPozdrawiam :D
masz sporą wyobraźnię Serka ;D
Usuńciuma
No wiem :/ Co poradzę :P
UsuńMelduję się! :D
OdpowiedzUsuńWarto było poczekać dziewczyno ;)
A pomysł z tym listem od Narcyzy... Co za matka ;-;
To miałaś na myśli, pisząc, że czaisz się na ludzi... Zaczynam się Ciebie bać C: [z pozytywnym znaczeniem oczywiście]
Niecierpliwie czekam na kontynuację!
Pozdrawiam ;)
WoB
Witam!
UsuńUff to dobrze :D
No nie? Cyzia to zło wcielone :D
Może nie do końca to, ale ja zawsze czaje się na ludzi :P Nie bój się, na moich wiernych czytelników NIGDY! Ja Was przecież ubóstwiam <3
Również pozdrawiam :D
'Cyzia'? xD
UsuńNarcyza :D Tak sobie ją nazywam :P
UsuńJestem mega ciekawa co będzie dalej, uwielbiam Twój styl pisania. Intryguje mnie postać Vivienne, nie mówiąc już o związku Draco i Harrego. Dziewczyno łamiesz konwenanse i bardzo dobrze! :D
OdpowiedzUsuńwww.aleksandraczaja.blogspot.com - zapraszam, mam nadzieję, że przeczytasz i skomentujesz :).
Ach dziękuję <3 Witam na pokładzie i mam nadzieję, że będziesz zaglądać :D Strasznie mi miło, że się podobało :D
UsuńJuż do Ciebie frunę :D
Pozdrawiam :D
Hej hej hej! :3
OdpowiedzUsuńA więc jestem i komentuje!
Rozdział był po prostu taki awwww! :3 Ta zazdrość Draco :'-)
Zgiń francuzie. Nie lubię francuzów. A wszystko przez takie jedno opowiadanie Drarry ;_;
Plizz jak zrobisz coś złego z tym ratowaniem Silvany to nie wiem co zrobię. Pójdę się pociąć mydłem, a ja o takich rzeczy jestem zdolna :) :D. Ale ogólnie rozdział był lepszy niż ostatni i mam nadzieje, że będzie tak dalej! <3
Pozdrawiam i duuużo weny życzę :3
Hej! :D
UsuńAch dziękuję <3 Draco zawsze zazdrosny :D
Dlaczego nie lubisz Francuzów? :'( Przyjechało ich aż 10, wiec będzie o kim pisać :P Mam nadzieję, że przełamiesz niechęć do nich :P
Nie tnij się mydłem! :O Serka obiecuje, że nie będzie trzeba :D Bo wiesz, takie dajmy na to mydło w płynie to bardzo niebezpieczne jest :P
Uff, to dobrze :D Kamień z serca mi zrobił dziurę w podłodze, ale ulżyło mi, że było lepiej :D Postaram się, żeby było dobrze :D
Dziękuję i również pozdrawiam <3
DLaczego nie lubię francuzów? Było takie jedno opowiadanie z Drarry, gdzie też przyjechali francuzi i jeden rzucił na Dracona jakieś zaklęcie gdzie wymazały mu się wszystkie wspomnienia związane z Harrym ;_;. Na szczęście autorka była łaskawa i przywróciła Draco wspomnienia :)
UsuńTo na pewno Zawsze Ty :D Bardzo lubię to opowiadanie :D Dzięki niemu zaraziłam się Drarry <3
UsuńTak, to było 'Zawsze Ty' <3 Ja miałam to samo. Było to w ogóle moje pierwsze ff jakie kiedykolwiek przeczytałam :D
UsuńPiona! :D
UsuńA jakbym chciał wyjść z Harrym na piwo? Fredka byłaby zazdrosna :D Serka za to opowiadanie zasłużyłaś na żółwia. Jaki chcesz kolor? :D
OdpowiedzUsuńTy na piwo idziesz ze mną! :P Byłaby hahaha, ale wiesz, w innym opowiadaniu nie :D Rozumiesz :D
UsuńDzięki! Dostanę w końcu żółwia :D Zawsze chciałam <3 To ja chcę hmm, ile czasu mam na zastanowienie?
Albo nie mówię od razu :D Na początek takiego normalnego zielonego :D Może kiedyś będzie drugi? :P
Pozdrawiam :D
Kiedy, kiedy, kiedy, kiedy nowy? ( ale najpierw się wyśpij kochanie) :) <3 Trzymaj tak dalej :)
OdpowiedzUsuńW weekend jak zdążę go napisać w niedzielę :/ Kurcze mam tak zawalony ten tydzień, że szok :( Ale postaram się :D
UsuńZrób w końcu post o sobie, chcemy wiedziec cos o tobie ! : D
OdpowiedzUsuńOkej :D
UsuńSerka
No hej, to znowu ja ^^
OdpowiedzUsuńAwwwwwww... Piękne wyznanie miłości, obietnica wiecznej miłości (takie masło maślane mi wyszło xD)! Historia jak z tych romansideł mojej matki xD
Ale oczywiście twoje jest 100x lepsze :*
Snape'uś martwi się o Silvanę??? ^w^
Uuuuuuu... Uhuhu! W sumie. Fajnie by było, gdyby ona straciła pamięć i jeszcze raz zakochała się w Snape'ie xD Ale mniejsza już o to :3
Życzę weny od cholery i pozdrawiam :***
PS. Pewnie znowu źle odmieniłam nazwisko Snape'a, ale cóż... niegdy nie byłam w tym dobra xD
Nie! Stanowczo się sprzeciwiam.
UsuńŻadnego czyszczenia pamięci, nie wolno psuć Sil. Razem z pamięcią o Sev'ie straciła by jednocześnie wszystko to przez co jest taka jaka jest. To tak jakbyś ją zabiła, bo to dzięki swojemu charakterowi jest taka wspaniała.
Shila:***
PS: Sorry, że tak ostro ale to sama prawda, niestety. Choć pomysł ogólnie nie jest zły:) Tylko niech zamiast tracić pamięć usłyszy o tym co robił Sev i zmieni co do niego zdanie:) Da mu szansę... Hmmm?
Catharine Alex Maxwell strasznie się cieszę, że się podobało :D Uff kamień z serducha :D
UsuńSnape'uś (też tego inaczej bym nie odmieniła :P ) musiał się martwić o Silvanę xD bo jak nie on to kto? :P Co tej straty pamięci :D hmmm bardzo dobry pomysł, ale Shila by mnie zabiła :P Dziękuję :* Też pozdrawiam :D
Shila, spokojnie, wiesz, że Ci tego nie zrobię :D Poza tym Sev musi się trochę nagimnastykować, a nie tak od razu kwiatki i bławatki :P
UsuńPożyjemy zobaczymy :D czytaj uważnie, to niedługo z pewnością się dowiesz :D
Ściskam :**
Nie zabiłabym Cię, jedynie trochę poturbowała bo to z kolei Twoje fanki zabiły by mnie:)
UsuńShila:)
Super że pomysł się spodobał, ale widzę, że Shila tu rządzi xD
Usuń?????????????????????????????????????????
OdpowiedzUsuńTak mnie zastanawia jedna rzecz, bo choć nie czytałam wiele Draar'ow to w nich jak i winnych opowiadaniach związanych z Harrym zawsze jest ten magiczny związek... Ja wiem ze cale HP to magia, ale w każdym, jest watek tej magicznej więzi, która może się zakończyć śmiercią przy probie rozdzielenia... Ciekawe... :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle pochłaniający i stanowczo za krotki :(
Ja w sumie zbyt wiele historii Drarry nie czytałam :/ Może masz rację z tą więzią, ja się chyba z raz czy dwa spotkałam z czymś podobnym. Wydaje mi się, że bez więzi byłoby trochę nudno, a tak to zawsze jakiś dreszczyk emocji :P Z resztą z tego co czytałam, to w innych opowiadaniach, pary dopiero po ślubie byli połączeni więzią, a u mnie jeszcze nie są po ślubie :P
UsuńCieszę się, że pochłaniający :D
Nie mogę pisać dłuższych, bo nic by Wam nie zostało na potem :P
Pozdrawiam :D i cieszę się, że jesteś :D