Hej :D Nareszcie jestem :D Rozdział nie wyszedł idealny, ale cóż... Postanowiłam go już więcej nie poprawiać i wstawiać taki jaki jest. Postawiałam w nim na jedną kwestię i jej się trzymałam. Obiecuję, że od następnych rozdziałów będzie więcej Silvany i całej reszty, a nie tylko Drarry :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D Przepraszam jeszcze raz za błędy.
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze <3 Jesteście cudowni!
Rozdział tradycyjnie dedykuję Nanie, Ciumie, Shili, Patts, Thegoni, Undead Girl, którą witam ponownie :D i TheMateo ;) Dziękuję za Wasze komentarze :** Bez Was nie miałabym po co tego pisać :)
Tradycyjnie proszę o komentarze, bo one naprawdę sprawiają, że mam chęć dalej to pisać ;)
Nie przedłużając, życzę miłego czytania :D
Serka
Rozdział X
Tym razem
pierwszy obudził się Draco. Głowa bolała go niemiłosiernie. Wczoraj wypił
zdecydowanie za dużo. Dobrze, że poczciwy wujek Severus nauczył go kiedyś ważyć
eliksir na kaca. Dziękował Merlinowi, że poświecił jeden dzień na ostatnich
wakacjach, aby stworzyć dość spory zapas na ten rok szkolny. Trafnie
przypuszczał, że w ostatnim roku czeka go wiele imprez. Minęły dopiero trzy
tygodnie września, a on zdążył już zabalować ze cztery razy. Nieźle, jak na
początek.
Otworzył
oczy. Cieszył się, że dormitorium Ślizgonów znajduje się w lochach i nadal
panuje tu półmrok. W innym wypadku zapewne przekląłby słońce. Namacał swoją
różdżkę, którą zostawił pod poduszką. Na szczęście pamiętał choć ten szczegół.
Przywołał fiolkę eliksiru i od razu wychylił całość. Fala ulgi zalała go od
razu. Usiadł na łóżku i przeciągnął się. Dotknął swoich splątanych włosów. Były
w fatalnym stanie. Już miał wstać, aby pójść pod prysznic, kiedy uświadomił
sobie, że jest przykuty do Potter’a. Dopiero teraz spojrzał na drugą połowę łóżka,
gdzie smacznie spał Brunet. Była ósma, co oznaczało, że śniadanie już się
zaczęło. Zaklął pod nosem. Znowu będzie zmuszony pójść głodny na lekcje. Nie
mógł przecież iść do Wielkiej Sali w takim stanie. Miał godzinę, więc
postanowił obudzić Harry’ego. Zanim jednak to zrobił, przywołał z szafki drugą
fiolkę eliksiru, bo wiedział, że Gryfon wypił wczoraj podobnie dużo, co on.
Jeszcze raz
spojrzał na śpiącego Bruneta, który uśmiechał się przez sen. Ślizgonowi było żal go budzić, ale jego wygląd
pozostawiał wiele do życzenia. Niestety, coś za coś. Uśmiechnął się ciepło do
śpiącego Gryfiaka i przybrał swoją maskę, po czym zaczął potrząsać ramię
chłopaka.
- Potter, wstawaj. Nie mamy całego dnia. –
Harry zaczął coś mamrotać i jeszcze szczelniej owinął się kołdrą – No już!
Ominęło nas śniadanie. Jak się spóźnimy na eliksiry, to Snape nas zabije.
- Odwal się Malfoy, chce spać.- warknął Brunet.
- Sam tego chciałeś. – powiedział bardziej do
siebie.
Zaklęciem ściągnął z niego kołdrę, wywołując
gęsią skórkę, na ciele Gryfona. Dopiero teraz zauważył, że oboje byli w samych
bokserkach.
„Kiedy zdjęliśmy ubrania” – zastanowił się
Draco.
Harry z całych sił starał się ogrzać swoimi
ramionami. Nie miał nastroju nawet na kłótnie z Fretką. Wczoraj wypił za dużo i
teraz odczuwał tego skutki.
- Potter, wstawaj do jasnej cholery! Chyba, że
chcesz brutalniejszy sposób budzenia. – Malfoy był zły nie na żarty.
Nie widząc żadnej reakcji ze strony Harry’ego,
wypowiedział ciche „aquamenti”. Strumień zimnej wody wytrysnął z jego różdżki,
oblewając Wybrańca. Ten zerwał się z pozycji leżącej i usiadł już w pełni
rozbudzony. Szybka zmiana pozycji, sprawiła, że miał wrażenie iż zaraz pęknie
mu głowa. Złapał się za nią. Blondyn podsunął mu fiolkę z eliksirem na kaca.
Wypił ją szybko, nawet nie pytając co to. Od razu poczuł się lepiej.
- Zwariowałeś! – ryknął na Malfoy’a, gdy
odzyskał już pełnię sił. – Mogłeś normalnie mnie obudzić, a nie fundować mi z
samego rana zimny prysznic!
- Wybacz królewno, ale racjonalne argumenty do
ciebie nie docierały. Musiałem powziąć radykalne kroki. A teraz idziemy do
łazienki. Śmierdzimy, a ja nie zamierzam w takim stanie paradować po Hogwarcie.
- Nigdzie stąd nie idę. – Harry zaplótł ręce i
siedział z uniesioną do góry głową.
- Nie pozostaje mi nic innego, jak zmusić cię
do tego – Ślizgon uśmiechnął się swym diabelskim uśmieszkiem. – wingardium
leviosa – powiedział zanim harry zdołał go powstrzymać. Rzucił jeszcze zaklęcie
uciszające i zaklęcie tarczy, tak, że tamten nie mógł go dotknąć.
Przelewitował Bruneta ze sobą do
łazienki. Dopiero, gdy zobaczył, że Harry się uspokoił i nie wymachuje już
rękami, zdjął zaklęcia i obaj w ciszy zajęli się poranną toaletą.
***
Harry był naburmuszony przez resztę dnia. Nie
odzywał się do Fretki i nie zamierzał robić tego w najbliższym stuleciu. Po
obiedzie dyrektor wezwał ich do siebie. Gdy weszli do jego gabinetu, zobaczyli
dwóch Rudzielców, którzy szczerzyli się do nich.
- Witaj Harry – rzucili jednocześnie,
uśmiechając się do kolegi.
- Doszły nas słuchy – zaczął Fred
- Że przykuli cię do Fretki – dokończył George.
- Głupie wiewióry. Mówcie lepiej jak zdjąć to
cholerstwo. – warknął zły Draco.
- Zluzuj majty barcie – powiedzieli bliźniacy
jednocześnie.
- To nie są takie zwykłe kajdanki – tłumaczył
jeden.
- Nie gadaj. Kto by pomyślał?! – sarknął
Blondyn.
- Problem tkwi w tym, że nie da ich się zdjąć
żądnym zaklęciem – kontynuował brat, nie zwracając uwagi na Fretkę.
- Jest tylko jeden sposób, żeby się ich pozbyć.
- George, powiedz to wreszcie, chcemy mieć to
już za sobą – Harry denerwował się coraz bardziej. On znał te wynalazki
Wesleyów. Oj znał je doskonale.
- Musicie się pocałować – obwieścili z
uśmiechem.
- Co!? – Krzyknęli jednocześnie Draco i Harry.
- Nie ma mowy! – Wybraniec odsunął się jak
najdalej Blondyna. – Nie pocałuję tej Fretki!
- Daj spokój Potter. Już to robiliśmy. –
Pozostałe osoby stojące w gabinecie zdawały się nawet nie być zaskoczone. Co
było dziwne – Jeden głupi całus i będziemy wolni. - Draco był ciut
zdenerwowany, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Musiał pozbyć się tych
kajdanek.
Harry westchnął. W sumie jeśli taka tylko miała
być cena wolności, to mógł się poświęcić ten ostatni raz. Obrzucił bliźniaków
groźnym spojrzeniem i zbliżył się do Malfoy’a. Nawet nie patrząc mu w oczy,
złożył na jego ustach szybkiego całusa i momentalnie się odsunął. Coś było
jednak nie tak. Kajdanki nadal były na swoim miejscu.
- Co jest? – zdenerwował się
Wybraniec - mówiliście, że to pomoże.
- Harry, Harry, Harry, to tak nie działa. To są
kajdanki miłości. – Gryfon i Ślizgon wytrzeszczyli na nich oczy – Odpiąć je
może naprawdę szczery pocałunek. Czasem trzeba czegoś więcej niż pocałunku –
George mrugnął do nich – Ale takie są wykonywane na specjalne zamówienie. Tak
więc dopóki oboje nie będziecie tego chcieli i dopóki nie będzie to szczere z
waszej strony, będziecie nadal skuci.
- Nie mam zamiaru być przykutym do tego
tlenionego blondyna przez resztę mojego życia!
- To czupiradło psuje mój wizerunek! – gorączkowali
się chłopcy.
- To niemożliwe, żebyśmy kiedyś się szczerze
pocałowali! – krzyczał Harry – my się nienawidzimy.
To słowo na chwilę zawisło między nimi w
powietrzu.
- Cały geniusz tych kajdanek polega na tym, że
nie złączą one dwóch przypadkowych ludzi. Między wami coś musi być, skoro
złączyły akurat was. Nie ma innej opcji. Myślę, że w waszym przypadku
zadziałają, jeśli dojdziecie do porozumienia. Tak silna zmiana uczuć z
nienawiści do choćby polubienia, powinna pomóc. – tym razem wyjaśnił Fred.
- Poza tym, skoro mówiliście, że się już
całowaliście, to nie wiem, w czym macie taki problem. – kontynuował jego bart.
- To było wyzwanie! – powiedział zrezygnowany
Harry.
- Dobrze wiecie, że między nami nic nie ma.
Nienawidzimy się od pierwszej klasy. Nie ma opcji, żebyśmy się szczerze
pocałowali. – Draco starał się zrozumieć sytuację w jakiej się znaleźli.
- Nie wiem, czy się lubicie, czy nie, ale
działanie kajdanek jest potwierdzone. Nie ma innego sposobu, żeby je zdjąć.
Harry jęknął. Opadł zrezygnowany na najbliższe
krzesło i ukrył twarz w dłoniach.
- To się nie dzieje naprawdę. – mamrotał do
siebie.
- Niestety to dzieje się naprawdę – skwitował
gorzko Malfoy i usiadł na krześle obok.
- W takim wypadku – odezwał się dyrektor, który
do tej pory milczał – Jeśli do czasu Turnieju nie będziecie rozkuci, nasza
szkoła musi zrezygnować z rozgrywek. Nie mogę narażać uczniów i nie mogę też
zmienić was na nikogo innego. – rzekł trochę zmartwiony. – Do przyjazdu uczniów
z innych szkół pozostał tydzień. Mam nadzieję, że do tego czasu uda wam się
rozwiązać ten mały problem. Jeśli jednak będzie inaczej, podejmę właściwe
kroki. – widząc smutnych uczniów, postanowił trochę rozładować napięcie – Nie
przejmujcie się tak. Zawsze możecie zostać małżeństwem. – powiedział wesoło, co
jednak nie przyniosło oczekiwanego skutku.
Harry był przerażony wizją zostania mężem
Draco.
„Czy w społeczności czarodziejów to normalne?”
– zastanawiał się, jednak jego rozważania przerwał głos profesora.
- Wezwę specjalistów, aby zbadali tą sprawę.
Możecie być pewni, że dołożę wszelkich starań, aby wam pomóc. A teraz
zmykajcie. Macie zwolnienie z lekcji do końca dnia. – uśmiechnął się do nich.
Opuścili gabinet w ciszy. Szli przed siebie i
nie wiedząc czemu kierowali się na błonia. Mieli dość tej całej sytuacji.
Musieli wszystko przemyśleć. Nie mogli pozwolić, aby odwołano Turniej.
Postanowili coś z tym zrobić. Najgorsza była perspektywa dogadania się z tym
drugim. Wiedzieli, że to nie będzie łatwe, ale mimo wszystko postanowili
spróbować.
***
Długo
siedzieli w ciszy. Nie chcieli rozmawiać. Oboje musieli wszystko poukładać
sobie w głowach. To było trudne, ale musieli coś postanowić. Harry bał się
przełamać i przyznać, że Draco nie jest już znienawidzoną przez niego osobą. A
Draco nie chciał wyznawać komukolwiek swoich uczuć, a tym bardziej Potter’owi.
Został wychowany na zimnego dupka i to było trudne. Każdy z nich z resztą bał
się odrzucenia przez tego drugiego. I takim sposobem koło się zamykało. Oboje
jednak wiedzieli, że jeśli nie zwyciężą swoich lęków, nic z tego nie będzie.
- Pogadamy?
– odezwał się pierwszy Gryfon.
- A czy ja
ci Potter wyglądam na roztrzęsioną panienkę? – sarknął.
- Nie możesz
całe życie udawać, że nic cię nie obchodzi. Zachowujesz się jak małolat. Nie da
się uciec przed problemami. Musisz stawić im czoła. Dobrze o tym wiesz. Poza
tym rozmowa jeszcze nikogo nie zabiła.
Draco
westchnął. Dobrze wiedział, że Harry ma rację. Miał kurde cholerną rację, a on
musiał to przyznać.
- Dobra.
Pogadajmy.
Wybraniec
uśmiechnął się lekko.
- Może
powinniśmy się najpierw lepiej poznać. Praktycznie nic o sobie nie wiemy. Poza
tym, że masz obsesję na punkcie swoich włosów – zażartował, na co Ślizgon lekko
się uśmiechnął.
- To co w
takim razie chcesz wiedzieć?
- Proponuję
pytanie za pytanie. Tak będzie nam łatwiej.
- W
porządku. Zaczynaj.
- Jaki jest
twój ulubiony kolor?
- Poważnie,
Potter?
- No co? –
wzruszył ramionami - Na początek coś łatwego. A więc?
- Zielony. –
Draco lubił taki odcień, jaki miały oczy Bruneta, ale do tego już się nie
przyznał.
- Typowy z
ciebie Ślizgon.
- Masz z tym
jakiś problem?
- Nie.
Oczywiście, że nie. Twoja kolej.
- A więc,
jaki w takim razie jest twój ulubiony? Czerwień? A może złoto? – uniósł jedną
brew.
- To, że
jestem Złotym-Chłopcem-Który-Przeżył-I-Za-Cholerę-Nie-Chce-Umrzeć, – tą nazwę
wymawiał z udawaną ironią, no co Draco roześmiał się cicho – nie znaczy, że
kocham barwy Gryffindoru. Poza tym nie miałem nawet tam trafić. – Draco wydawał
się być zdziwiony, ale nie przerwał mu – Wracając do pytania, to lubię srebrny
i szafirowy. Moja kolej. Kiedy zrozumiałeś, że jesteś gejem?
Draco
prychnął.
- Zadziwiasz
mnie Potter. Tego się nie da tak po prostu zrozumieć. Takim się trzeba urodzić
i to zaakceptować. Tak po prostu jest i już. Ale jeśli musisz wiedzieć, kiedy
to do mnie dotarło, to było na trzecim roku, gdy miałem małą przygodę z
Blaise’m. Od tej pory wiedziałem, że to jest to, czego chcę. Jak to nie miałeś
trafić do Gryffindoru? Wyjaśnij.
Harry
westchnął. Wiedział, że nie powinien o tym wspominać, ale stało się.
- Tiara
chciała mnie przydzielić do Slytherinu. – spojrzał na Malfoy’a na którgo twarzy
malował się kompletny szok. Chłopak, który na co dzień krył swoje emocje pod
maską, teraz wyglądał wręcz obco.
-
Niemożliwe. Złoty Chłopiec Gryffindoru, miał być Srebrnym Chłopcem Slytherinu.
– Draco nie dowierzał w to co mówi.
- Nie
chciałem tam trafić, więc poprosiłem Tiarę, żeby przydzieliła mnie do
Gryffindoru. – kontynuował.
- Skoro masz
w sobie zadatek na Ślizgona, to czemu zlekceważyłeś wybór Tairy? Dlatego, że
Voldemort był w Slytherinie?
Harry się
zawahał. Wolał jednak mieć już ten szczegół ze swojego życia za sobą.
- Nie. Nie
chciałem tam trafić bo ty tam byłeś. – odważył się spojrzeć mu w oczy. Blondyn
zdawał się nie rozumieć, więc kontynuował – Obrażałeś Ron’a. On był dla mnie
miły i polubiłem go. Nie miałem wcześniej przyjaciół dlatego tak mnie to
zdenerwowało.
Malfoy
przetwarzał w myślach, to co właśnie usłyszał. Nie mógł wprost pojąć dlaczego z
powodu takiej błahostki Harry poprosił Tiarę o zmianę decyzji. Ale w końcu to
był Harry. Zabolało go to, co usłyszał. Kto wie jak potoczyłyby się ich losy,
gdyby nie obraził wtedy Wiewióra.
- Dlatego
tak mnie nienawidziłeś. – odparł sucho.
- Draco –
zaczął Harry – Byliśmy młodzi. Nie możemy obwiniać się za błędy przeszłości.
Było minęło. Teraz musimy iść dalej – uśmiechnął się.
- W porządku
– Blondyn nadal nie był przekonany, ale nie chciał teraz tego roztrząsać. –
Proszę o kolejne pytanie.
I
rozmawiali. Długo, szczerze i o wszystkim. W końcu zgłodnieli i poszli na
kolację, a potem na ćwiczenia do Pokoju Życzeń. A wieczorem przed snem, znowu
rozmawiali. Kłócili się, owszem. Nadal działali sobie na nerwy, ale było
inaczej niż przedtem. Było lepiej. Zdarzały się chwile, że nawet żartowali, co
było kolosalnym postępem.
***
Pewnego dnia
profesor Snape wezwał dziesiątkę uczestników Turnieju do siebie.
- Jako, że
mam to nieszczęście być waszym opiekunem – zaczął obrzucając przybyłych
znudzonym wzrokiem. – Moim obowiązkiem jest sprawić, abyście się zbytnio nie
skompromitowali, co pewnie dla większości z was graniczy z cudem. Mimo wszystko
zrobię co w mojej mocy, aby choć trochę nauczyć was dobrych manier. Dzisiaj
zaczniemy od nauki tańca. – uczniowie wyglądali na lekko zdziwionych. Nie
faktem, że mieli uczyć się tańczyć, ale faktem, że to właśnie Severus miał ich
tego nauczyć. – Na balu, wasza dziesiątka ma zatańczyć pierwszy taniec. Z tego
co wiem, uczyliście się tańczyć na bal związany z Turniejem Trójmagicznym. Ale
sądząc po tym, jak to robiliście, śmiem przypuszczać, że nadal nie potraficie.
– W tym momencie do klasy weszła profesor Silvana, przepraszając za spóźnienie
– Witaj Silvano – odpowiedział jej uprzejmie Nietoperz – Poprosiłem panią
profesor,- zwrócił się do uczniów – aby
nauczyła was kilku podstawowych tańców. Mam nadzieję, że wyniesiecie coś z tej
lekcji i nie przyniesiecie hańby szkole. – Usiadł za swoim biurkiem, które
przesunął w kąt klasy i zajął się poprawianiem jakiś klasówek.
Stoliki były
już usunięte, tak, że w Sali eliksirów było wystarczająco miejsca do ćwiczeń.
- A więc moi
drodzy. Dobierzcie się w pary. – uczniowie wykonali polecenie – Harry i Draco,
wy niestety musicie dzisiaj ćwiczyć razem. Tak samo Vivienne i Ginny. Póki co
będziecie tańczyć razem. Żeby każdy i każda z was mogła nauczyć się tańczyć
właściwie, będziecie się wymieniać.
Ginny i Viv
wzruszyły ramionami i stanęły naprzeciwko siebie. Harry i Draco, mimo
początkowych oporów, też wykonali polecenie. Między nimi było coraz lepiej,
więc zwykły taniec nie mógł chyba temu zaszkodzić.
-
Pozwolicie, że zaproszę do nas sir Nicolasa, abyście mogli zobaczyć, jak macie
tańczyć. – przez drzwi wleciał duch i ukłonił się swojej partnerce, oraz
przywitał uczniów – Witam sir Nicolasie. Dziękuję, że zgodziłeś się mi pomóc.
- Nie mógł
bym odmówić tak dobrze wychowanej damie.
Uczniowie
byli zdziwieni, jak duch może tańczyć, ale nikt nie odważył się odezwać.
Liczyli w duchu na to, że to Snape będzie tańczył. To zdecydowanie byłby
niezapomniany widok.
- Partner
musi objąć partnerkę w talii. – poinstruowała nauczycielka – Wasze ramiona
muszą tworzyć kwadrat – tłumaczyła dalej.
Uczniowie
starali się jak najlepiej wykonać polecenia profesorki.
- To jak?
Kto pierwszy robi za partnerkę? – zapytał Harry, gdy żaden z nich nie zrobił
pierwszego kroku.
- Sądząc po
twoich umiejętnościach tanecznych, to proponuję, żebyś ty robił za, jak to
nazwałeś, partnerkę. Pokażę ci co i jak, a potem się zamienimy.
Harry nie
miał ochoty się kłócić, więc zgodził się z lekkim westchnieniem. Turniej
zbliżał się nieuchronnie, a oni nadal mieli kajdanki na nogach. Musieli jakoś
dojść do porozumienia.
Draco objął
Potter’a w talii i przysunął go do siebie na odpowiednią odległość. Przez
ułamek sekundy patrzyli sobie w oczy, po czym oddali się nauce tańca. Draco
tańczył bardzo dobrze. Harry zaś z początku dreptał mu po nogach, za co zbierał
kąśliwe uwagi o tym, że jest niezdarny i że Malfoy będzie musiał kupić sobie
buty o trzy rozmiary większe, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie mieć stopy
jak słoń, ale po czasie udało mu się prawidłowo przetańczyć cały utwór. Może
nie poruszał się z taką gracją jak Blondyn, ale szło mu coraz lepiej.
Kiedy po
kilku godzinach Snape i Silvana stwierdzili, że potrafią tańczyć na tyle, żeby
pokazać się w towarzystwie, opuścili klasę i udali się na swoje zajęcia.
***
- Myślisz,
że nasza więź jest związana z tymi kajdankami? – zapytał Harry, gdy jednego
wieczoru siedzieli w salonie i pisali eseje na eliksiry.
- Mam
nadzieję – Blondyn nie oderwał wzroku od swojego wypracowania – Kiedy to
wszystko się skończy i w końcu będziemy wolni, myślę, że wszystko wróci do
normy.
Ich więź z
dnia na dzień była coraz silniejsza. Teraz nie tylko byli zgrani we wszelkich
wspólnie rzucanych zaklęciach, ale też potrafili czytać sobie w myślach,
odczuwać uczucia tego drugiego, a na dodatek, ku przerażeniu obojga, nauczyli
się telepatii i mogli ze sobą swobodnie rozmawiać. Samą sztukę telepatii
opanowywało bardzo niewielu czarodziei, a sam fakt, że przytrafiło im się to w
tak młodym wieku, był zdumiewający. Rozmawiali o tym z Silvaną, dyrektorem i jakimś specjalistą ze Świętego
Munga. Ten ostatni stwierdził, że może to być skutkiem działania kajdanek,
które jak się dowiedzieli działały podobnie na wzór czarodziejskich zaręczyn.
Było to strasznie skomplikowane, więc nie bardzo wiedzieli o co chodzi, jednak
oboje zdawali sobie sprawę, że czarodziejskie zaręczyny zawiera się za pomocą
łączącej narzeczonych więzi. Mieli nadzieję, że z chwilą kiedy się ich pozbędą,
zniknie także więź.
- Bal już za
dwa dni – po chwili ciszy odezwał się znowu Harry. – Co będzie jeśli ich nie
zdejmiemy?
- Wiesz co
będzie. – odparł Malfoy sucho. Mamy dwa dni żeby pozbyć się tego cholerstwa. W
przeciwnym razie możemy się pożegnać z Turniejem.
Oboje nie
tracili nadziei na pomyślne zakończenie sprawy. I choć specjaliści byli
bezsilni, oni nadal się nie poddawali. Cały czas ćwiczyli wraz z pozostałą
ósemką. Pewnego dnia nawet Draco zrobił trening Quidditcha. Fakt, że musieli
siedzieć na jednej miotle, ale przynajmniej mogli ćwiczyć. Dzięki temu choć w
części mogli uczestniczyć w treningach, które musiały się przecież odbywać.
Chłopcy dogadywali się coraz lepiej, ale nadal to nie było to. Nadal nie
wystarczało, żeby zdjąć kajdanki. Atmosfera miedzy nimi robiła się coraz
bardziej napięta. Presja jaką czuli od innych, nie pomagała. Takim sposobem
pokazywali się publicznie tylko na posiłkach i lekcjach, a resztę czasu
spędzali razem. Mogli milczeć godzinami, ale czuli się wtedy o wiele lepiej niż
w grupie kilkunastu osób, które patrzyły na nich z wyrzutem, litością, a czasem
nawet złością. Jedyne osoby, które ich wspierały, były ich przyjaciółmi. Może
nie rozumieli przez co tych dwoje przechodzi, ale traktowali cała sytuację tak,
jakby nigdy się nie wydarzyła. Byli im za to bardzo wdzięczni.
- Draco –
powiedział Harry miękko i dotknął ramienia Blondyna, na co ten w końcu uniósł
swój wzrok znad książki i ze zdziwieniem spojrzał na Gryfona. – Uda nam się.
Zobaczysz. – uśmiechnął się lekko.
Draco
westchnął.
- Wiem,
Harry. Wiem.
Resztę czasu
spędzili w ciszy, ale z nowym ciepłem, które zalało ich serca.
***
- Wstawaj
Potter! Idziemy! Szybko! – Draco potrząsał śpiącym Harry’m. – No wstawaj! Już!
- Merlinie,
Malfoy. – Wybraniec obudził się i spojrzał za okno - Jest noc! Nigdzie z tobą
nie idę. Jutro przyjeżdżają uczniowie z Beauxbatnos i Durmstrang’u. mam zamiar
się wyspać przed balem. Poza tym jako prefekci mamy ich przywitać i takie tam.
Śpij. – położył się powrotem na łóżku i przykrył szczelnie kołdrą.
- Jeśli nie
podniesiesz dupy w ciągu minuty, będę zmuszony znowu cię przelewitować.
Harry
westchnął wściekły na Blondyna. Nie miał jednak ochoty na lewitowanie w
niewiadomym kierunku. Wiedział, że Fretka nie żartuje. Podniósł się i spojrzał
na niego zdenerwowany.
- Powiesz mi
chociaż, co jest takie ważne, że każesz mi wstawać o północy?
- Chodź, to
sam się przekonasz. Nie pożałujesz – dodał z szelmowskim uśmieszkiem.
Wstali i
szybko założyli na siebie ubrania. Draco kazał mu ubrać się ciepło. Był już
październik i noce były coraz bardziej chłodne.
Kierowali
się w stronę wieży astronomicznej. Wbiegli po schodach. Przekroczyli ostatnie
stopnie. Wewnątrz nie było nikogo. Draco podszedł do barierki. Harry stał w
miejscu kawałek za nim, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Jeśli masz
zamiar mnie zrzucić, to będziesz mnie musiał najpierw oszołomić – powiedział
twardo i przyjął pozycję obronną wyciągając różdżkę. Naprawdę nie miał pojęcia,
co też przyszło do głowy Ślizgonowi. Może w akcie desperacji, postanowił ich
zabić?
Blondyn
odwrócił się do niego.
- Matko,
Potter, czy ty zawsze myślisz, że ktoś chce cię zabić? Wiem, że masz jakieś
chore urojenia, ale niestety dzisiaj cie zawiodę i nie zabiję. Patrz – wskazał
ręką na niebo i odwrócił się z powrotem.
Harry powoli
podszedł do barierki, nadal trzymając różdżkę w górze. Stanął obok chłopaka i
spojrzał przed siebie.
Z nieba
spadały gwiazdy. Wyglądało to niesamowicie. Wybraniec nigdy czegoś takiego nie
widział. Małe punkciki rozświetlały się na niebie, po czym opadały w dół. Widok
był cudowny. Setki małych światełek spadało na ziemię, jak rozświetlone krople
deszczu.
- Wow. –
zdołał tylko powiedzieć.
- To deszcz
meteorytów. A konkretnie Drakonid*. – wyjaśnił Blondyn – Przychodzę tutaj co
roku, żeby je obserwować. Jak byłem mały, myślałem, że czarodzieje z innych planet
wysyłają sobie wiadomości. W ten jeden dzień w roku, matka pozwalała mi
siedzieć do późna i obserwować. Zasypiałem na parapecie, z nadzieją, że kiedyś
będę mógł złapać choć jeden mały strumień światła. – opowiadał wpatrując się w
przestrzeń.
Harry przez
chwilę nie wiedział co odpowiedzieć, na zwierzenie Blondyna.
- Drakonidy…
- zastanowił się – To od ich nazwy masz imię?
- Poniekąd
tak. Moja matka interesuje się astronomią. Szczególnie gwiazdozbiorami. Jednym
z nich jest Smok. Właśnie od jego łacińskiej nazwy dostałem imię.
- To jest
niesamowite – powiedział Harry wskazując na wciąż spadające gwiazdy – Nigdy w
życiu czegoś takiego nie widziałem.
- Mało osób
o tym wie. Trzeba znać dokładną godzinę i datę, żeby zobaczyć to zjawisko.
Nikomu wcześniej tego nie pokazywałem.
- Mi
pokazałeś, bo musiałeś. – odparł Harry smutno, spuszczając głowę.
Draco
odwrócił się gwałtownie do niego.
- Nie.
Pokazałem ci to, bo chciałem. Myślisz, że gdybym nie chciał, opowiadałbym ci to
wszystko? – Blondyn wpatrywał się w niego intensywnie.
Harry poczuł
przez ich więź, że mówi prawdę. Spojrzał na niego z uśmiechem.
Patrzyli
sobie w oczy, a świat dokoła zdawał się nie istnieć. W tej chwili liczyli się
tylko oni i to, co w tej chwili czuli. Nie wiedząc kiedy, pokonali dzielącą ich
odległość i teraz niemal się ze sobą stykali.
Nadal
patrząc w te cudnie zielone oczy, Draco uniósł dłoń i kciukiem zaczął gładzić
policzek Gryfona. Drugą ręką objął go w pasie przysuwając bliżej. Po raz
ostatni spojrzał Harry’emu w oczy i przyciągnął go do pocałunku.
Potter przez
pierwszą chwilę, był zaskoczony, ale potem wplótł dłonie we włosy Blondyna i
całkowicie poddał się nowemu uczuciu, które rozlało się wewnątrz niego.
Pocałunek
był powolny. Różnił się od tych wszystkich, jakie przeżyli dotychczas. Wyrażał
wszystko, co dotychczas czuli. Oderwali się od siebie na moment, żeby spojrzeć
sobie w oczy, po czym przywarli do kolejnego pocałunku. Ten z kolei był
zachłanny. Pozwolił w końcu uwolnić się wszystkim skrywanym dotąd uczuciom.
Czas stanął w miejscu. Oni tylko stali na wieży i całowali się, przerywając
tylko by zaczerpnąć powietrza. Mieli wrażenie, jakby magia pulsowała wokół
nich. W końcu oderwali się na dobre. Dyszeli i uśmiechali się do siebie
najszczerzej jak tylko mogli. Stykali się czołami i z przymkniętymi oczami
próbowali uspokoić swoje rozszalałe serca.
- Ja… To
było niesamowite – powiedział w końcu Draco spoglądając na zarumienionego
Pottera.
- Racja. –
zdołał tylko powiedzieć Wybraniec.
Draco wodził
kciukiem po jego policzku.
- Już dawno
chciałem to zrobić – odparł dotykając jego napuchniętych od pocałunków ust.
- Ja też –
przyznał Harry, za co został obdarzony zaskoczonym spojrzeniem i znowu
przyciągnięty do pocałunku.
- Nigdy
czegoś takiego nie czułem – powiedział Harry, gdy w końcu oderwali się od
siebie.
- Ja też,
ale to jest cudowne.
- Myślisz,
że… ty i ja… to znaczy, że my moglibyśmy… - jąkał się Harry, nie bardzo wiedząc
co chce powiedzieć.
- Tak,
Harry. Nie wiem, czy to się uda, ale myślę, że moglibyśmy spróbować. O ile ty
nie masz nic przeciwko. – odparł spokojnie Blondyn.
- Nie! –
gorliwie krzykną Harry. – Znaczy nie mam nic przeciwko. Tez myślę, że
moglibyśmy spróbować. – Spojrzał w platynowe oczy chłopaka, w których zobaczył
radość.
- No cóż, to
znaczy, że od tej chwili dwa największe ciacha w Hogwarcie są zajęte – Ślizgon
uśmiechnął się zabójczo.
- Na to
wygląda – Harry przyciągnął swojego nowego chłopaka do kolejnego pocałunku. Nie
trwał długo, bo Brunet przerwał go i odsunął się od Slizgona, przez co tamten
jęknął z niezadowoleniem. – Nie dąsaj się tak. Możemy dokończyć w sypialni –
mrugnął do niego, na co tamten się uśmiechnął – A teraz chodź, bo się
przeziębimy.
Odsunęli się
od siebie i ruszyli w kierunku schodów.
- Draco! –
krzyknął Harry i gwałtownie się zatrzymał. Blondyn obrócił się i spojrzał na
niego zdziwiony - Kajdanki! Odpięły się!
Malfoy
spojrzał na ich kostki, które okazały się być wolne. Uśmiechnął się i spojrzał
na swojego chłopaka.
- Cudownie!
Mam jednak nadzieję, że nie zamierzasz mnie teraz zostawić.
- Spokojnie,
gdzie ja bym znalazł drugie takie ciacho jak ty? – zażartował z uśmiechem.
Teraz jak już byli razem, nie miał zamiaru tak szybko z tego rezygnować –
Status największego przystojniaka Hogwartu do czegoś zobowiązuje.
- Że niby
ty, to największe ciacho? – Draco, udawał niedowierzanie. – Jeśli nadal
będziesz ubierał się tak, jak ci mówię i dbał o siebie wystarczająco, to może uda
ci się zająć miejsce obok mnie, ale aktualnie zapomnij, skarbie. – cmoknął go w
policzek – A teraz chodź, bo naprawdę się przeziębimy.
Skierowali
się do swoich kwater, żeby skończyć, to co zaczęli.
*Drakonidy - coroczny stały rój meteorów o aktywności między 6 października a 10 października i maksimum przypadającym na 8 października. <źródło wikipedia.org>
*Drakonidy - coroczny stały rój meteorów o aktywności między 6 października a 10 października i maksimum przypadającym na 8 października. <źródło wikipedia.org>
Nie mogłam sie powstrzymać, żeby nie dodać tego obrazka ;P
O raaaaaany. Ale się podziało!
OdpowiedzUsuńSpadajace gwiazdy, Drarry całujące sie.... Czego chcieć więcej? ♥
Wiedziaaalam, że pozbędą się tych kajdanek. Swoją drogą, cwane to; kajdanki milości... Nieźle to wykombinowałaś :D
Jak zawsze, jest genialnie! Wielki plus za wszystko, za wreszcie idealnąąą akcję Drarry!!! ♥♥♥
Uwielbiam cie <3
Awwww dziękuję :** W końcu miałam jak widać z Twojego komentarza, jakiś ciekawy pomysł :P Poza tym te drakonidy tak na prawdę istnieją ;) Także akurat mi się wszystko ładnie zgrało w czasie :D Dzięki, dzięki, dzięki raz jeszcze <3
UsuńJa też Cię uwielbiam <3
Uuu!! Zaraz sie rozpuszczę:) super rozdział, słonko
OdpowiedzUsuńTo było MEGA słodkie. Jesteś cudowna!!! Jak nic opłaca się czekać te dwa tygodnie, żeby choć przez chwilę się tym porozkoszować:D
Pomysł ze zbliżeniem ich do siebie jest kapitalny. Spadające meteoryty, zaszalałaś, niunia:D
Shila
PS: To kiedy następny rozdział? Pomyślę trochę o Severusie i Sil i może coś mi do głowy wpadnie. Jeśli tak się stanie to wyślę:D WENY, WENY i CZASU, kochana:***
Ojeju dziękuję Shila :** Nie rozpuszczaj się xD Kto będzie do mnie pisał, jak się rozpuścisz? :P Dziękuję bardzo xD jak pisałam wyżej, to drakonidy na prawdę istnieją i akurat przypadają na początek października, więc wszystko zgrało się w czasie :D I jeszcze ich nazwa <3
UsuńNastępny pewnie za dwa tygodnie tradycyjnie w weekend :) Zaczynam robić prawko, więc będę mieć coraz mniej czasu, ale obiecuję, że nadal będę pisać :D Jak wpadnie Ci coś do głowy to pisz :D Uwielbiam Twoje propozycje :D Dziękuję raz jeszcze. Do usłyszonka :**
OMG *,* Cudo!
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam, że kajdanki mogą się odpiąć tylko wtedy kiedy się pocałują krzyknęłam ''TAK! W KOŃCU!' Tyle czekałam aż się pocałują :D Mam nadzieję, że ta więź między nimi pozostanie nadal i nie jest spowodowana tymi kajdankami :).Duhh ... Te meteoryty na wieży astronomicznej ... Po prostu świetne! :D
Dziękuję <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się spodobało :D Czy pozostanie, to na razie moja słodka tajemnica ;) Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów :D Jeszcze raz bardzoo dziękuję :D
Pozdrawiam ;)
Wiem że może wiele osób będzie się to nie podobać, ale mi szczerze szkoda że Draco nie chciał nawet na chwilę zrzucić Harrego z wieży. To byłoby ciekawe,nie mówię że skoro tego nie zrobił to jest źle (rozdziały zawsze są genialne i ten nie był wyjątkiem).
OdpowiedzUsuńCiuma
Hahahaha w sumie masz rację, że byłoby ciekawie, ale nie sądzisz, że Draco byłoby szkoda własnej osoby? :P Może kiedyś pomyślę nad taką ewentualnością :D
UsuńDziękuję :**
Uuuuuuu... Uhuhuhuhu.... No nareszcie myślałam, że już nigdy się nie pocałują :)! *cmoka z zadowoleniem uśmiechając się podle* Ciekawe co powie Dumbek (Dumbledore) jak zobaczy, że nie mają już kajdanek ;3
OdpowiedzUsuń*przybiera bardzo dziwny wyraz twarzy, chyba nie muszę mówić jaki, bo i tak się wszyscy domyślają* No i ciekawe kiedy Mal...NIE!!! JUŻ NIC NIE MÓWIĘ!!!
Serdecznie pozdrawiam i życzę weny :*
Ty coś wiesz... Mów mi tu zaraz, co, chyba, że Serka zabroniła(jej słowo tutaj jest święte:D)
UsuńSwoją drogą to mnie też ciekawi reakcja Dumbka:D Serafin nas nie zawiedzie. Na pewno będzie genialnie.
Shila:***
Ojeju ale mi cukrujecie *.* Cukrzyce mam hahaha Strasznie się cieszę, że się podobało :D Reakcja Dumbcia będzie jak wiadomo typowa dla niego :P Wszystko przed Wami :D A co do Waszych oczekiwań względem TYCH scenek :P to spokojnie, wszystko w swoim czasie :D
UsuńDziękuję za wiarę we mnie :**
Również pozdrawiam :D
Nie no nic mi nie mówiła, ale mam domysły XD
OdpowiedzUsuńPS. Jestem Thegonia, tylko zmieniłam nick
hahaha jak się będziecie wszystkiego domyślać, to nic Wam nie zostanie :P
UsuńOkej :D Będę pamiętała :D
Pozdrawiam :)
Przeczytałam to przez jedną noc i jestem oczarowana *0* Opowiadanie przewspaniale i ciągle piszczalam z zachwytu :D Dzięki że piszesz to opowiadanie <3 No nic... teraz czas oczekiwania na kolejne rozdziały :D Zabije jak karzesz za długo czekać xD. Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńCeris
Witam w moich skromnych progach :D
UsuńStrasznie mi miło, że przeczytałaś i aż piszczę z radości, że się podobało <3 Dziękuję, dziekuję, dziękuję! Postaram się nie rozwlekać za bardzo w czasie :P
Również pozdrawiam i zapraszam do czytania dalszych części :D
Serka
To opowiadanie jest sduper nie myślałam,że Draco lubi gwiazdy podobał mi się wpulny taniec Draco i Harrego to opowiadanie jest równie dobre jak rebe pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziekuję <3
UsuńMój Draco lubi gwiazdy :P Cieszę się, że się podobało :D
Pozdrawiam i zapraszam do czytania dalej <3
Serka
Witaj, słonko!
OdpowiedzUsuńKiedy rozdzialik? Co u Ciebie?
Shila:**
PS:Oglądałam Drakonidy. Są wspaniałe:)
Hej :D Już na szczęście jest :) U mnie braki w dostawie internetów, nauka i prawko, więc tradycyjnie mało czasu : Dlatego taki krótki mi wyszedł nowy rozdział, ale pomysł na ciąg dalszy jest, więc spokojnie :D
UsuńOoo to super, że Ci się podobają :D
A u Cibie co?
Serka :**
Oł je Bebe :D Tego mi trzeba było do szczęścia :D Teraz będzie już tylko lepiej...
OdpowiedzUsuń