Heeej :D
W końcu wstawiam obiecany rozdział :D
Jeju, było trudno, ale jakoś dałam radę :D Mam nadzieję, że spodoba się Wam ;) Uprzedzam, że ze względu na to, iż chciałam dodać go jak najszybciej, rozdział nie jest w ogóle poprawiany. Mogą pojawić się jakieś niedopowiedzenia, albo coś typu: jakiś przedmiot na początku akapitu był czerwony, a potem niebieski, za co przepraszam, ale jak wiecie pisałam to kilka dni i mogło mi się pomieszać :/ Mam jednak nadzieję, że wszystko w miarę trzyma się kupy :P
Rozdziały będę poprawiać, jak będą jakieś święta czy coś, więc na razie niestety musicie się męczyć :/
Myślę jednak, że lepiej dodać wcześniej, niż walczyć ze sobą dwa dni, aby to ponownie przeczytać i w moim przypadku skończyło by się na całkowitej zmianie koncepcji :P
Nie zanudzam Was już więcej :D
Rozdział dedykuję Shili, Ciumie, Nanie, Thegoni i Patts. Dziękuję Wam dziewczyny. Bez Was nie byłoby tego dzisiaj :)
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! Jesteście najlepsi! :*** Przepraszam, że musieliście tyle czekać :/
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze! Jesteście najlepsi! :*** Przepraszam, że musieliście tyle czekać :/
Proszę o komentarze. Piszcie jeśli coś jest niejasne, wytłumaczę i poprawię ;)
Ściskam :**
Serka
Serka
Rozdział IX
Harry powoli
otworzył oczy. Już miał wstać, gdy uświadomił sobie, gdzie jest. Leżał na
plecach wpatrując się przez chwilę w sufit. Potem spojrzał w bok, aby sprawdzić,
czy Blondyn już się obudził. Ślizgon spał smacznie. Rozwalił się na całym
łóżku, tak, że jego prawa ręka spoczywała na torsie Bruneta. Leżał w takiej
pozycji, jakby miał zrobić aniołka na śniegu. Biała, aksamitna pościel, na
której spał, tylko dodawała temu widokowi uroku.
Potter delikatnie zdjął rękę Malfoy’a z siebie
i położył obok. Miał zamiar usiąść, ale usłyszał, że Draco zaczyna mamrotać,
przez sen, a po chwili przytulił do siebie Wybrańca i spał dalej, jakby nigdy
nic. Harry leżał sztywno na plecach, obejmowany przez silne ramiona Blondyna.
Wiedział, że jak tamten się obudzi, oboje będą czuć się dziwnie. Postanowił
jakoś oswobodzić się z uścisku. Nie mógł sięgnąć po różdżkę, która leżała na
szafce przy łóżku, bo drugi chłopak unieruchomił mu ręce. Zaczął delikatnie
wysuwać się z jego ramion, ale ten jakby to poczuł i przycisnął jeszcze mocniej
do siebie. Harry westchnął. Nagle usłyszał dziwny dźwięk, jakby mruk.
„Czy on
właśnie zamruczał” – Wybraniec ze zdziwieniem spojrzał na nadal śpiącego
Ślizgona. – „No pięknie...”
Gryfon
przestał się oswabadzać, wiedząc, że to na nic się nie zda. Obserwował
Blondyna, który z uśmiechem spał przytulony do niego. Rzęsy Draco rzucały
długie cienie, na jego blade policzki. Włosy były lekko potargane, ale i tak
wyglądały jakby ktoś przed chwilą je tak specjalnie ustylizował.
„Wygląda tak
łagodnie.” – pomyślał Brunet, obserwując uśmiechniętego chłopaka, którego rysy,
nie wyglądały już tak ostro, jak zazwyczaj. –„Idealny” – miał ochotę przejechać
palcem po policzku blondyna, chcąc sprawdzić, czy ten „grecki bóg” jest
prawdziwy, lecz wiedział, że ręce nadal ma unieruchomione.
Wpatrywał
się z zachwytem w twarz Ślizgona. Draco powoli rozchylił powieki. Przez ułamek
sekundy patrzyli sobie w oczy, aż w końcu Harry odwrócił wzrok.
Do Malfoy’a
dotarło, że obejmuje Potter’a, jednak nie miał ochoty zabierać rąk. Przez
chwilę poczuł, jakby Wybraniec naprawdę był tylko jego. Stwierdził, że skoro
Harry nie protestuje, to spokojnie może kontynuować tą małą grę. Przypomniał sobie,
jak Gryfon uspokajał go w nocy.
„Osoba,
która cię nienawidzi, tak nie robi” – stwierdził w myślach, uświadamiając
sobie, że ma większe szanse u Bruneta, niż przypuszczał, szczególnie, że teraz
wiedział, iż tamten jest gejem.
- Dzień
dobry – powiedział Blondyn fiulternie. – Jak się spało?
-
Nienajgorzej – rzucił Brunet, który poczuł, że lekki rumieniec wypływa na jego
policzki. Czuł, że Draco specjalnie nie uwolnił go z uścisku, a jego lekko
zachrypnięty głos, tylko sprawiał, że Potter’owi robiło się coraz bardziej
gorąco.
-
Przypuszczam, że pierwszy raz w życiu miałeś okazję spać z takim bogiem seksu
jak ja, więc nienajgorzej nie jest dobrym stwierdzeniem. Powinieneś powiedzieć
przynajmniej, że to była najcudowniejsza noc w twoim życiu – zaczął się z nim
przekomarzać Blondyn, widząc lekko czerwone policzki Gryfona. Postawił sobie za
punkt honoru, że coraz częściej będzie wywoływał u niego taką reakcję.
„Wygląda tak
słodko” – stwierdził Smok.
- Bogiem
seksu powiadasz? – kontynuował przekomarzanie się, Brunet – Jakoś nie
zauważyłem, żebyśmy robili coś niemoralnego ostatniej nocy. – w chwili gdy to
powiedział, pożałował tego.
Ślizgon od razu znalazł się nad nim. Pochylił się
tak, że jego nos prawie dotykał nosa Wybrańca.
- Nic nie
stoi na przeszkodzie, żebyśmy teraz nie spróbowali – szepnął i uśmiechnął się
zabójczo, jak tylko on potrafił, sprawiając, że Złoty Chłopiec nie mógł
zaczerpnąć tchu.
Harry
poczuł, jak robi mu się ciaśniej w spodniach. Wiedział, że nie powinien
pozwolić na jakikolwiek ruch Ślizgonowi, ale nie mógł się ruszyć. Blondyn
działał na niego jak magnes. Jedyne czego pragnął, to znów poczuć smak tych
słodkich ust.
Draco
wiedział, że Harry pozwoliłby mu w tej chwili na wszystko. Czuł wybrzuszenie w
spodniach Bruneta. Wiedział, że jeśli za chwilę nie zakończy tej zabawy, sam
też przed niczym się nie powstrzyma. Potter działał tak na niego już od dawna.
Mimo wszystko nie chciał, aby tak właśnie wyglądał ich pierwszy raz. Miał
najpierw zamiar rozkochać w sobie Potter’a. Chciał, żeby czuł to samo, co on. Nie
miał ochoty na kolejny pusty seks. Chciał czegoś więcej i chciał tego właśnie z
nim. Wiedział, że jeśli teraz tego nie przerwie, to Harry mu tego nie wybaczy.
Pragnął go, ale chciał, by Brunet również tego chciał. To nie mógł być poryw chwili.
Harry póki co nie pozwolił mu się do siebie zbliżyć i gdyby teraz to zrobił,
Wybraniec poczułby się wykorzystany i nigdy by mu nie zaufał. W normalnych
okolicznościach, Draco nie powstrzymywałby się teraz, ale Harry był inny. Jemu
naprawdę na nim zależało i miał zamiar sprawić, aby Gryfon poczuł to samo. Póki
co musiał być cierpliwy. Zaczynali się do siebie zbliżać i nie miał ochoty
teraz tego zepsuć. Zbyt wiele czasu zajęło mu, żeby wypracować ich
dotychczasowe stosunki. To, że się nie kłócili i potrafili w swoim towarzystwie
spędzić dobę bez pozabijania się, było ogromnym postępem. Malfoy wiedział, że
małymi kroczkami przybliża się do celu. Harry jeszcze nie wybaczył mu ich
ostatniej kłótni, a tego co mogłoby stać się za chwilę tym bardziej by mu nie
wybaczył. Całą swoją siłą woli zsunął się z Bruneta siadając obok i przyjmując
swoją wyćwiczoną minę.
Harry był
zawiedziony tym, że Draco przerwał tą przyjemną chwilę. Chciał znów zasmakować
tych cudownych ust. Mimo wszystko był wdzięczny Blondynowi, że nie posunął się
o jeden krok za daleko. Wtedy nie byłoby już odwrotu. Wybraniec nie wiedział
jeszcze, czy tego chce. Widział, że ich stosunki z dnia na dzień były coraz
lepsze. Miał nadzieję, że w końcu dojdą do porozumienia i uda im się
zaprzyjaźnić. Na razie nie liczył na nic więcej. Postanowił dać szansę losowi i
póki co pozwolić tej sytuacji się rozwijać. Ślizgon tym gestem zyskał w oczach
Gryfona. Wiedział, że Draco miał nad nim przewagę, jednak nie wykorzystał jej. Był
mu za to wdzięczny. Książę Slytherinu nie pozwolił na to, by Złoty Chłopiec
poczuł się jak „kolejna przygoda”, a to było już coś.
- Dobra,
Potter. Wstajemy. – odezwał się już
swoim normalnym głosem Draco. Nie wracali ani do tego, co zdarzyło się w nocy,
ani do tego, co teraz i tak było lepiej dla nich obu. – Mam niewiele czasu na
poranną toaletę, a muszę wyglądać perfekcyjnie. Bycie największym ciachem w
szkole do czegoś zobowiązuje.
Harry
prychnął.
„Wrócił
dawny Draco.” – pomyślał z ulgą i uśmiechnął się. Był szczęśliwy, że Blondyn nie
poruszył tematu jego wcześniejszego zachowania.
- No już,
Potter. Nie ma czasu. Poza tym ty też musisz jakoś wyglądać, skoro cały dzień
musisz snuć się za mną. Nie pozwolę by moje tło było rozczochranym straszydłem.
– rzucił wstając z łóżka, a Wybraniec uczynił to samo. – Jakichś cudów nie
oczekuj. Sądzę jednak, że moje wczorajsze strzyżenie znacznie poprawiło twój
wygląd.
- Nie
wierze. – odparł Harry z udawanym zdziwieniem – Największa Dupa Hogwart’u
powiedziała, że jestem przystojny. Świat się kończy. – przyłożył sobie dłoń do
twarzy przybierając zszokowaną minę.
- To, że
pozycja najprzystojniejszego chłopaka w szkole jest już zajęta, nie znaczy, że
nie może być ktoś, kto zajmie miejsce numer dwa. – uśmiechnął się figlarnie.
Do Harry’ego
dotarło, że Malfoy właśnie nazwał go przystojnym. Zaczerwienił się lekko.
Draco dla
tego jednego małego rumieńca, mógłby powiedzieć nawet wprost, że Harry jest
przystojny. W sumie naprawdę tak myślał. Odkąd Wybraniec nie nosił już tych
ohydnych okularów i ubierał się w miarę przyzwoicie, wyglądał o wiele lepiej.
Ponadto przybrał trochę ciała i nie była to już tylko sama skóra i kości, ale
całkiem dobrze umięśniony młodzieniec.
Skierowali
się do łazienki na poranną toaletę. Draco’nowi jak co dzień, zajęło to trzy
kwadranse. Harry nie mógł się nadziwić, jak Blondyn może tyle czasu spędzać w
łazience. Jemu poranna toaleta zajęła tylko kilkanaście minut. Kiedy w końcu
udało im się wyjść, udali się na śniadanie.
Gdy tylko
wkroczyli do Wielkiej Sali, większość dziewczyn zaczęła pożerać chłopaków
wzrokiem. Harry robił furorę swoją nową fryzurą.
Po szkole
szybko rozeszły się plotki, że dwóch najprzystojniejszych chłopaków jest już
zajętych. Widok tej dwójki razem, tylko potęgował ogólny smutek. Dziewczyny
wzdychały do przechodzących chłopaków. W duchu liczyły, że szybko się pokłócą i
to którejś z nich przypadnie rola „pocieszycielki”.
Harry
pomachał do swoich przyjaciół i pomaszerował w stronę stoły Slytherinu. Zajęli
to samo miejsce co wczoraj. Obok niego usiadał Vivienne, która zaraz po nich
weszła do pomieszczenia.
- Cześć
przystojniaku – rzuciła i pocałowała Wybrańca w policzek, co nie umknęło uwadze
Draco, w którym aż się zagotowało. Wiedział jednak, że nie może wybuchnąć. – Pamiętasz
o dzisiejszym wieczorze – mrugnęła do niego.
- Cześć Viv.
– promiennie uśmiechnął się do niej -
Jasne, że pamiętam. – dzisiaj miały się odbyć urodziny bliźniaków i Harry ku
swej radości stwierdził, że prezenty, które dla nich wybrał, są już w jego
pokoju, do którego udał się bo ubrania dzisiejszego ranka.
- Widzimy
się o dziewiątej – mrugnęła do niego. – Drako, skarbie, udało ci się załatwić
moją małą prośbę? – zapytała Blondyna, który uparcie kłuł bogu ducha winną
szybkę.
- Jasne. –
burknął.
- Wszystko
załatwione – szepnął jej do ucha Harry, który zrozumiał, że chodzi o skrzynkę
trunków która spoczywała w bezpiecznym miejscu u nich w dormitorium. Zapasy
Snape’a już udało im się uzupełnić, więc wszystko było dopięte na ostatni
guzik.
- A ten co
taki nie w humorze – odszepnęła dziewczyna zerkając na Blondyna.
Harry
wzruszył ramionami i zabrał się za pałaszowanie tosta.
Reszta
śniadania minęła bez większych rewelacji.
***
Idąc
korytarzem w kierunku klasy, mijali mnóstwo dziewczyn, które albo czerwieniły
się na ich widok, albo chichotał między sobą. Harry’ego strasznie to
denerwowało. Viv wyjaśniła mu, jakie plotki chodzą po szkole i chłopak miał
ochotę rzucić się z wieży astronomicznej, ale najpierw udusić Draco, któremu
ta sytuacja zdawała się w ogóle nie przeszkadzać.
- Chodź
szybciej – rzucił Brunet do towarzysza, który wlókł się niemiłosiernie.
- Mamy
jeszcze sporo czasu do lekcji, więc nie widzę powodu abym miał się gdziekolwiek
spieszyć. – rzucił chłopak w ogóle nie przejmując się Harry’m.
- Gapią się
na nas – szepnął Potter, jakby to miało sprawić, że Ślizgon zacznie poruszać
się szybciej.
Mylił się
jednak. Przecież ego Malfoy’a było większe od trzech takich zamków jak Hogwart,
a fakt, że ktoś się na niego gapił, bo im się podoba, sprawiał, że rosło
jeszcze bardziej.
- Gdybyśmy wyglądali jak pierwszy lepszy
włóczędzy z ulicy, to by się tak nie gapili, Potter. Kiedy w końcu zrozumiesz,
że przystojne osoby się podziwia? – spojrzał na niego z wyższością.
- Ale im nie
o to chodzi – próbował się bronić Wybraniec. – Oni mylą… - zamilkł. Nie miał
zamiaru uświadamiać Draco, jakie plotki krążą po szkole.
- Doskonale
wiem, co mówią – rzucił lekko Ślizgon. – Ja ich z błędu wyprowadzać nie
zamierzam. Nie mam ochoty, żeby dziewczyny śliniły mi się na szatę. To
strasznie niehigieniczne. Poza tym pierwsza część tych plotek jest prawdziwa. –
odparł obserwując reakcję chłopaka.
Harry nie
wiedział o co chodzi Blondynowi, więc postanowił zapytać.
- Jaka
pierwsza część?
- No wiesz,
o tym, że jesteśmy dwoma największymi ciachami w szkole – powiedział i puścił
do niego oczko.
Na to
stwierdzenie Brunet zaczerwienił się po same uszy.
„Czy on ze
mną flirtuje?”- zastanawiał się, uparcie wpatrując się w podłogę.
Draco
zauważył rumieniec Wybrańca i z dumnym uśmiechem kroczył przez korytarz,
obrzucając wszystkich wzrokiem mówiącym: „On jest mój. Nawet nie ważcie się do
niego zbliżać”.
***
Pierwszą
lekcją była podwójna OPCM. Chłopaki chcąc pójść na kompromis usiedli w ławce, w
której wcześniej nie siedział żaden z nich. Oboje nie chcieli się kłócić.
Pokój, który dotychczas wypracowali, był o wiele lepszy od nieustannych kłótni.
Poza tym żaden z nich nie chciał oberwać jakąś paskudną klątwą.
Wszyscy
uczniowie zgromadzili się w sali przed czasem, czekając na nową nauczycielkę.
Szeptali między sobą. Nawet nie słysząc, co mówią, można było się domyślić, że
tematem rozmów jest Silvana. Każdy był ciekawy, jaka jest nowa nauczycielka.
Dotychczas jedynym profesorem OPCM, którego lubiła większość uczniów był Lupin.
Mieli nadzieję, że i kobieta okaże się całkiem w porządku.
Punktualnie
o dziewiątej Silvana Blackrose weszła do sali. Wszyscy na raz zamilkli,
wpatrując się w nową nauczycielkę. Dzisiaj miała na sobie intensywnie niebieską
szatę, która podkreślała kolor jej oczu. Włosy spięła w koński ogon. Obrzuciła
uczniów surowym spojrzeniem, jednak widząc ich przestraszone miny, uśmiechnęła
się ciepło. Nie miała w końcu straszyć uczniów, ale ich uczyć. Na pewno nie
będzie upodabniała się do Severusa, który słynął ze spojrzenia „nawet nie waż
się oddychać”.
- Witajcie.
– odezwała się, nadal uśmiechnięta i widząc ulgę na twarzach podopiecznych
kontynuowała – Jak wiecie, w tym roku obronę przed czarną magią będziecie mieć
ze mną. Dla tych, którzy wczoraj nie słyszeli, nazywam się Silvana Blackrose.
Na moich lekcjach będziecie uczyć się zupełnie nowych rzeczy niż dotychczas.
Jesteście w ostatniej klasie, więc będę od was wymagać o wiele więcej niż od
innych. Myślę jednak, że się dogadamy. – mrugnęła do nich, co wywołało lekkie
uśmiechy na twarzach kilkorga uczniów – Na swoich lekcjach będę stawiala przede
wszystkim na praktykę. Będziemy często przeprowadzać pojedynki, za które
będziecie oceniani. Sprawdzian pisemny będzie tylko jeden na semestr. Myślę, że
lepiej uczyć się zaklęć w praktyce, niż w teorii. Dzisiaj chciałabym zobaczyć,
na jakim poziomie są poszczególne osoby. Dobierzcie się w pary i po kolei
staniecie do pojedynku. – Machnięciem
różdżki rozsunęła ławki. Wyznaczyła magiczne koło, które chroniło osoby z
zewnątrz przed działaniem nietrafionych zaklęć. – Chyba nie muszę wam tłumaczyć,
że wszelkie zaklęcia, które mogłyby wam zrobić większą krzywdę są niedozwolone.
Z tego co wiem, wielu z was zna kilka tarcz ochronnych. Proszę aby takie osoby
stanęły razem. Chcę się przekonać, co wymaga jeszcze dopracowania. Proszę was
najpierw, abyście się mi przedstawili.
Uczniowie po
kolei podali swoje imiona i po kilku minutach Sil wyznaczyła pierwszą parę, aby
stanęła na środku.
Uczniowie
wykazywali się mniejszymi, czy większymi zdolnościami, a nowa pani profesor
bacznie ich obserwowała. Na koniec zostawiła sobie uczniów, którzy twierdzili
iż znają tarcze ochronne.
- Pan Potter
i pan Malfoy, ze względu, że nie mogą stanąć do pojedynku przeciwko sobie,
staną do niego razem. Przeciwko nim będą walczyć panna Riddle i jej brat. Wiem,
że każdy z was zna o wiele więcej zaklęć niż reszta, dlatego nie powinniście
mieć problemu. – powiększyła kółko, a zdziwieni nastolatkowie zajęli miejsce
wewnątrz. – Panie Malfoy i Panie Potter, liczę na waszą współpracę.
Potraktujcie ten pojedynek, jak walkę o własne życie. Błąd jednego z was może
obydwu sporo kosztować. – słyszała o ich wzajemnej niechęci, jednak jej celem
było, aby wszyscy uczniowie integrowali się i współpracowali. Wiedziała, że
wspólna walka przynosi wiele korzyści. – Zaczynajcie.
Draco i Harry
obrzucili się wzrokiem: „nawet nie waż się nie współpracować”, po czym ukłonili
się pozostałej dwójce i zaczęli pojedynek.
Wymieniali
się zaklęciami z zawrotną szybkością. Jedni uderzali, drudzy odparowywali
ataki, za pomocą skomplikowanych tarcz. Z początku wydawało się, że rodzeństwo
o wiele lepiej sobie radzi i są bardziej zgrani, jednak już po chwili druga
para zdawała się wręcz dopełniać w swoich zaklęciach. Chronili się nawzajem i
bez problemu atakowali pozostałą dwójkę.
-Ascendio! –
krzyknęli jednocześnie Harry i Draco, zdziwieni swoim zgraniem. Nigdy wcześniej
nie walczyli razem, co najwyżej przeciw sobie, dlatego, gdy Nath lekko zachwiał
się w tył, bo udało im się przebić przez źle dobraną tarczę Viv, uśmiechnęli
się do siebie z satysfakcją.
Bliźniacy
szybko wrócili do ataku.
- Drętwota –
ryknęła Vivienne i Nathaniel równocześnie.
Malfoy i
Potter byli szybsi, tworząc wokół siebie barierę odbijającą zaklęcie.
Zaskoczeni Ślizgoni ledwo uchylili się przed rykoszetem ich własnego zaklęcia.
- Wystarczy
– oznajmiła Silvana. – Bardzo dobrze. Widać, że wasza czwórka jest niezwykle
utalentowana. Mam tylko jedno pytanie. Nie dziwi mnie, że rodzeństwo jest tak
ze sobą zgrane, bo mają to we krwi, jednak nigdy nie spotkałam się z takim
połączeniem między ludźmi pośród których nie ma żadnej więzi. Draco, Harry,
ćwiczyliście kiedyś razem? – zapytała naprawdę zdziwiona nauczycielka.
Nigdy nie
widziała tak silnej magii bijącej od dwóch tak młodych osób. W ogóle nigdy nie
widziała tak silnej magii, która wręcz sprawiała wrażenie, że dopełnia się
nawzajem. To było niesamowite. Ta dwójka zdecydowanie miała ze sobą więcej
wspólnego niż mogłoby im się wydawać. Musieli tworzyć razem niezwykłą więź,
skoro udało im się coś takiego. Postanowiła jednak nie mówić tego przy całej
klasie. Z tego co wiedziała, ta dwójka darzyła się co najmniej nienawiścią,
więc taka synchronizacja była czymś niespotykanym.
- Nie –
odpowiedzieli zgodnie i popatrzyli na siebie odsuwając się najdalej, jak tylko
mogli.
- Cóż,
pytałam tylko z ciekawości. Możemy kontynuować lekcję. Dzisiaj nauczymy się
zaklęcia tarczy Absorbete*. Pochłania ona większość zaklęć. Jest to silna
tarcza i najlepiej tworzyć ją parami. Trzeba jednak bardzo dobrze się zgrać,
więc przed wami długie godziny ćwiczeń.
Musicie wypowiedzieć zaklęcie i wykonać jednocześnie taki ruch różdżką –
nakreśli wał w powietrzu podwójny zawijas – Stańcie parami i zacznijcie
ćwiczyć.
Uczniowie
posłusznie wykonali jej polecenie. Wszyscy próbowali, jednak nikomu w tym samym
czasie nie udało się poprawie wypowiedzieć zaklęcia. Rodzeństwu udało się
połączyć strumienie ze swoich różdżek i stworzyć przed sobą malutką mgiełkę, co
i tak było wielkim wyczynem, który Silvana pochwaliła. Jedyną parą, która nie
wykonała najmniejszego ruchu, byli Harry i Draco.
Oboje stali
i uparcie wpatrywali się w przeciwne punkty sali. Wiedzieli, że ich zgranie
przed chwilą było co najmniej dziwne i nie mieli zamiaru znowu doświadczać tego
uczucia.
Oboje to
poczuli. Jakby ich własna moc poszukiwała bratniej i gdy już ją znalazła,
natychmiast się łączyła, wywołując u obu chłopców cudowne uczucie wypełniające
całe ich wnętrze. Wręcz namacalnie czuli swą magię. Każdy z nich był silnym
czarodziejem o niezwykłej mocy. Oboje o tym wiedzieli. W chwili, gdy ich moc
tworzyła jedność, mieli wrażenie, że są połączeni telepatycznie. Czuli to samo.
Wiedzieli, że razem są nie pokonani. Ich umysły same wiedziały, jakiego
zaklęcia mają użyć w danej chwili. To wydawało się być zupełnie naturalne i
niezwykłe jednocześnie. Połączeniu towarzyszyło też niezwykłe mrowienie
rozchodzące się po ręce, w której trzymali różdżki, jakby magia towarzysza
wpełzała do ich wnętrza. Była czymś nowym dla ich organizmów i dlatego ją
czuli.
- Panie
Potter, panie Malfoy, proszę zacząć ćwiczyć – odezwała się nauczycielka widząc,
że uczniowie nie ruszają się z miejsc. – No już. To jest lekcja i macie się
czegoś nauczyć, a dopóki jesteście połączeni kajdankami, nie będziecie mogli
zmienić pary.
Chłopcy
obrzucili się wściekłym spojrzeniem, mówiącym: „jeśli coś spartolisz, ukatrupię
cię”, po czym zastosowali się do polecenia nauczycielki. Wyciągnęli przed
siebie różdżki i skupili się na zaklęciu. Wypowiedzieli je dokładnie w tej
samej chwili i otoczyła ich seledynowa kopuła tarczy. Z zachwytem wpatrywali się
w swoje dzieło, które po chwili znikło. Silvana aż zaklaskała.
- Brawo
chłopcy. Dziesięć punktów dla Gryffindoru i Slytherinu. – uśmiechnięta wróciła
do obserwowania reszty klasy.
- To było
niezłe – powiedział w końcu Harry.
- No –
bąknął Draco, co zupełnie było do niego niepodobne, jednak szok, jaki wywołało
u niego ponowne połączenie więzi, sprawił, że w tej chwili był w stanie myśleć
tylko o tym. – Też to poczułeś? – szepnął do Bruneta.
Harry kiwnął
głową.
- Myślisz,
że jest z nami coś nie tak?
- Nie wiem.
Ale to zdecydowanie nie jest normalne. Czytałem kiedyś, że taka więź pojawia
się niezwykle rzadko i tylko u ludzi, którzy są ze sobą w jakichś sposób
połączeni. Nie mam pojęcia co to znaczy, ale będziemy musieli coś się o tym
dowiedzieć – powiedział Blondyn.
- Racja.
Myślisz, że powinniśmy pogadać z Silvaną? Może ona coś wie.
- Dobra.
Pójdziemy do niej po lekcji. – zgodził się chłopak.
Do końca
zajęć nie odzywali się do siebie. Jeszcze kilka razy przećwiczyli zaklęcie, a
widząc, że za każdym razem jest ono mocniejsze, w końcu dali sobie spokój i
zaczęli obserwować poczynania innych.
***
- Pani
profesor, czy moglibyśmy porozmawiać – odezwał się Harry, gdy wszyscy prócz
nich wyszli już z klasy.
-
Oczywiście. Tak czułam, że będziecie chcieli porozmawiać. W takim razie, co was
interesuje.
- Jakim
cudem udało mi się nawiązać połączenie z Potter’em? – pierwszy przemówił Draco.
- Nie wiele
wiem o takich rodzaju więziach, ale zdarzają się bardzo rzadko. Ostatnio tak
silną więź odnotowano ponad dwieście lat temu. Takie połączenie mocy wiąże się
z silnymi uczuciami. Ludzie, którzy potrafią czegoś takiego dokonać, albo
połączeni są jakimś bliskim pokrewieństwem, albo nierozerwalną więzią
małżeńską, podczas której, jak zapewne wiecie, para łączy swoje moce. Jednak te
połączenia nie są aż takie silne, jak to wasze. Jak mniemam nie jesteście ani
spokrewnieni, ani tym bardziej nie jesteście małżeństwem? – uniosła brew
pytająco.
- Nie! –
wykrzyknęli na raz i odskoczyli jak najdalej od siebie.
- Spokojnie
panowie. Skoro to nie jest powodem, to musi być inne wytłumaczenie, dlaczego
tak dobrze potraficie połączyć wasze moce. Każda więź, jak już mówiła, opiera się na silnych uczuciach. Bez nich nie można nic takiego stworzyć. Więc
moje kolejne pytanie brzmi: Czy łączy was coś więcej niż tylko te kajdanki? –
spojrzała wymownie na ich połączone nogi, a potem przeniosła uwagę na chłopców.
-
Oczywiście, że nie. – oburzył się Harry.
- Chyba, że
bezgraniczna nienawiść – dodał Draco. – Można powiedzieć, że to silne uczucie
towarzyszy nam od pierwszej klasy.
Silvana
wpatrywała się w nich przez chwilę. Wiedziała, że nawet jeśli tak było, to
aktualnie to nie jest prawda. Wolała jednak zachować swe spostrzeżenia dla
siebie.
- Dobrze
więc. Dzisiaj nie jestem wam w stanie udzielić odpowiedzi. Muszę poczytać i
może wtedy uda nam się jakoś to wyjaśnić. Musicie jednak wiedzieć, że jeśli
obudziliście waszą więź, to od teraz będziecie nią stale połączeni. Z tego co
wiem, ludzie połączeni odczuwają to samo. Więc, jeśli jeden będzie wściekły, to
drugi tak samo, niezależnie od sytuacji. Może się również zdarzyć, że będziecie
słyszeć własne myśli. Ze względu na to, że jesteście skuci, proponuję, aby póki
co starać się zachowywać spokój w każdej sytuacji. Inaczej może się to źle
skończyć nie tylko dla innych, ale także dla was.
Harry i
Draco wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. Nie mogli uwierzyć, że przez
głupie zajęcie, obudzili w sobie jakąś starożytną więź, przez którą będą czuli
to samo. Ba, nawet myśleli to samo! O zgrozo!
- Może
jeszcze powie nam pani, że będziemy mogli porozumiewać się telepatycznie –
sarknął Malfoy, kompletnie wyprowadzony z równowagi całą tą sytuacją.
- Nie
wykluczone. – Gryfon i Ślizgon spojrzeli ze strachem po sobie. – Dlatego
radziłabym, abyście monitorowali swoją więź. Jeśli zaczniecie na przykład
słyszeć swoje myśli, natychmiast musicie poinformować mnie albo dyrektora. Taka
więź może być niebezpieczna. Jeśli jednak przejawiać się ona będzie tylko w
wspólnym czarowaniu, myślę, że nie ma obaw. Aczkolwiek to nie jest zwykłe
zgranie i radzę nie bagatelizować sprawy. Jeśli czegoś się dowiem, natychmiast
was poinformuję. Uważajcie na siebie.
Dwójka nadal
w szoku, pożegnała się z nauczycielką. Oboje mieli nadzieję, że więź będzie
funkcjonować tylko podczas wspólnego czarowania. Gdy tylko pozbędą się tych
kajdanek, już nigdy nie staną razem do wymawiania zaklęć i wszystko wróci do
normy. Coś jednak im podpowiadało, że wcale się tak nie stanie.
***
Reszta
lekcji minęła spokojnie. Nie musieli razem czarować, więc ich więź nie odezwała
się. Gdzieś w porze obiadu Harry’emu wydawało się, że słyszy w głowie myśli
Draco, jednak trawało to zaledwie kilka chwil i stwierdził, że po porostu za
dużo myśli o tym, co powiedziała im Silvana. Sprawa zaczęła się komplikować,
gdy po obiedzie na podwójnych eliksirach, Harry wściekły na Draco, który cały
czas mu rozkazywał i pouczał go, wysadził kociołek. A może zrobili to razem?
Najdziwniejsze było to, że nie spowodowała tego ani substancja będąca wewnątrz,
która była idealna, ani żądne zaklęcie. Wyglądało to na siłę umysłu, coś jak
dawno zapomniana wolna magia. Snape oczywiście odjął punkty Gryffindor’owi, bo
przez ich złączone kostki nie mógł wlepić Potter’owi szlabanu, którego
oczywiście obwiniał za całe zajście.
Zielarstwo
prowadzone przez Neville’a w Pokoju Życzeń, było dożo bardziej ciekawe niż to,
którego uczyła Sprout. Cała dziewiątka z zainteresowaniem słuchała kolegi,
który opowiadał o roślinach wykorzystywanych do różnych celów, na przykład
szybkiego leczenia powierzchownych ran, gdy nie ma się różdżki w pobliżu, czy
nawet sposobu na znalezienie świecącego mchu, który w mroźne dni pozwalał
uzyskać odrobinę ciepła potrzebnego do przetrwania, w razie, gdyby ktoś
zabłądził w jakimś lesie.
Ginny
nauczyła ich transmutować przedmioty takie jak kamienie, czy liście w miecze,
noże, łopaty, czy linę. Była to przydatna umiejętność, która mogła im się
przydać podczas zbliżającego się konkursu.
Większości
uczniów udało się również pojąć podstawowe zasady wróżbiarstwa. Vivienne
doskonale tłumaczyła o co w tym wszystkim chodzi. Jej sposób całkowicie różnił
się ot tego Trelawney, dlatego większość zaczynała wiele rozumieć.
Zbliżała się
pora obchodu prefektów, więc Harry i Draco udali się do dormitoriów swoich
domów, a reszta na przyjęcie urodzinowe do Slytherinu, gdzie pozostała dwójka
miała niedługo dołączyć.
Poszli
najpierw do Gryffindor’u, gdzie Harry pod groźbą rzucenia na kogoś paskudnej
klątwy, jeśli ośmieli się wyleźć z Pokoju Wspólnego po ciszy nocnej, zmusił
wszystkich domowników do spokojnego spędzania czasu w ich dormitoriach.
Draco nie
znał tej ślizgońskiej części Potter’a, bo tak właśnie mógł ją nazwać. Był więc
pod wrażeniem, zarówno tego, że Wybraniec posłużył się szantażem, jak i tego,
że miał posłuch w sowim Domu. Sam zamierzał posłużyć się szantażem, żeby
młodsze roczniki siedziały cicho u siebie i nie przeszkadzały starszym w
zabawie.
Po drodze
zahaczyli o swoje komnaty, aby się przebrać, zabrać prezenty i alkohol.
Wrócili do
dormitorium Slytherinu i Draco pod podobną groźbą pozamykał młodsze roczniki w
dormitoriach, rzucając ponadto zaklęcia blokujące drzwi i wyciszające. Potem
zajęli się rzucaniem wyciszających zaklęć na Pokój Wspólny. Pozwolili sobie
wykorzystać swoją więź, aby zaklęcie było silne i nie musieli poświęcać na nie dużo
czasu.
***
Solenizanci
rozpakowali swoje prezenty. Harry cieszył się, że jego podarunki spodobały się
rodzeństwu. Nathanielowi dał najnowszą książkę o Quidditchu, którą ten zdawał
się być zachwycony, a Vivienne podarował bransoletkę z przywieszkami na rękę.
Przywieszka, którą wybrał od siebie, była małą miotłą, która odlatywała z ręki
co jakiś czas i wracała po chwili na miejsce. Dziewczyna była zachwycona i
zapowiedziała wszystkim, że na następne urodziny chce dostać inne przywieszki,
aby miała pamiątkę po każdym z nich.
Impreza w
pełni się rozkręciła. Brało w niej udział tylko dwanaście osób. Oprócz
dziesiątki wybranych do turnieju, z którymi rodzeństwo zdążyło się
zaprzyjaźnić, byli tam tez Blaise Zabini i Pansy Parkinson. Pozostałych znali
zbyt krótko. Wszyscy byli lekko podchmieleni, ale nikt nie był pijany. Ktoś w
końcu rzucił hasło zagrania w „Nigdy”, na co reszta ochoczo przystała. Harry
cieszył się, że nie grają póki co w butelkę. Na razie nie miał ochoty na
powtórkę z rozrywki, a znając Ślizgonów, taka z pewnością by się zdarzyła. Poza
tym Merlin jeden wiedział, czy pod
wpływem jakiejkolwiek bliskości, ich więź nie zacznie jeszcze bardziej
wariować.
Blaise
szybko nakreślił zasady gry w „Nigdy” dla niezorientowanych w pokoju uczniów.
- Każdy leje
sobie jakiś alkohol do szklanki. Póki co nie pijemy. Po kolei wygłaszamy
oświadczenie typu: „Nigdy nie całowałem chłopaka”. Jeśli to prawda i nigdy nie
całowaliście się z facetem, wtedy nic nie robicie, jeśli jest odwrotnie, to
pijecie i macie w skrócie nakreślić w tym wypadku z kim i gdzie. – uśmiechnął się przebiegle widząc lekko
przerażonych Gryfonów, Krukonki i Puchonki. – Mam rozumieć, ze wszyscy w to
wchodzicie? – zapytał, a pozostała jedenastka po chwili zastanowienia pokiwała
twierdząco głowami. – Świetnie. Ja zacznę, a potem idziemy zgodnie z ruchem
wskazówek zegara. – wyjął z kieszeni małe urządzenie, rzucił jakieś zaklęcie i
położył na środku, podczas, gdy reszta utworzyła kółko. – To jest fałszoskop.
Jeśli ktoś nie wyzna prawdy, zaświeci się na czerwono. Wtedy osoba
wypowiadająca zdanie daje tej osobie karę. – uśmiechnął się złośliwie widząc
miny uczniów z innych Domów – chyba nie musze mówić, że lepiej wyznać prawdę. Sądzę,
że wszyscy się zgodzimy, iż cała ta zabawa zostanie tylko w naszym gronie –
dodał spoglądając na resztę, która ochoczo zgodziła się. Nikt nie miał ochoty,
aby ich „brudne” sekrety wyszły na jaw – Zacznę od czegoś prostego na
rozluźnienie. Nigdy nie całowałem faceta.
Swój trunek
wychylili wszyscy prócz Nathaniela, Neville’a i Ron’a.
- Powinniście
mnie zapytać, kogo ja nie całowałam – odezwała się Pansy – Powiem z grubsza, bo
naprawdę wszystkich nie pamiętam. Draco, Blaise, Mark – przy tym imieniu
wszyscy spojrzeli na nią pytająco – to taki Krukon rok starszy, Nott, Greg,
Anthony, Thomas i jeszcze paru innych.
- Harry i
Dean – powiedziała Ginny.
- Ron –
odezwała się Hermiona.
- Greg –
skwitowała Susan.
- Neville –
z nieobecnym wzrokiem odpowiedziała Luna
- Całowałam
chłopaków, których na pewno nie znacie i których nie chcielibyście poznać
- dodała Viv, a reszta postanowiła nie
naciskać. – Było ich dwóch.
- Malfoy –
rzucił z obrzydzeniem Harry.
- Blaise,
Finnigan, trzech Krukonów, których imion nie pamiętam, Wolfram, mój znajomy z
Francji, Robin, Mark, Dan i Potter – ostatnie Blondyn wymówił niemal z
obrzydzeniem.
- Draco,
Finnigan, paru Krukonów, jakiś Puchon, kilku znajomych z Francji i z Holandii,
których i tak nie znacie. – zakończył rundę Blaise.
- Nigdy nie
uprawiałam seksu z chłopakiem – kontynuowała zabawę Pansy. Po czym pociągnęła
ze szklanki.
Zawtórowali
jej Draco, Blaise, Hermiona i Ginny.
- Zdarzyło
mi się z Dean’em w jakiejś nieużywanej klasie – rzekła Ginny jakby nigdy nic,
gdy jej brat aż kipiał z wściekłości.
- Zabije go – warknął rudzielec.
- Och daj spokój,
Ron. Mówisz tak jakbyś nigdy sam tego nie robił – wywróciła oczami jego siostra
zupełnie nie przejęta reakcją brata.
- Ale jesteś
młodsza! I jesteś moją siostrą, powinienem cię bronić! – kłócił się dalej.
- Myślę, że
ona sama by sobie poradziła, gdyby zaszła taka potrzeba – odezwał się Draco – A
teraz nie pieklij się Wiewiór, bo psujesz zabawę.
Ron już miał
coś powiedzieć, ale powstrzymała go Hermiona.
- Ron. –
dodała Granger
- Wszyscy
których wymieniłem wcześniej oprócz Potter’a. – rzucił beznamiętnie.
- Podobnie
jak Smok – kontynuował Zabini.
- Jak oni –
skinęła na przyjaciół Pansy.
- Merlinie,
spaliście z połową szkoły? – zapytał z niedowierzaniem Ron, na co wszyscy się
roześmiali.
- Tylko z tą
lepszą częścią – skwitował Malfoy.
- Nigdy nie
całowałam dziewczyny – Ginny pociągnęła łyk, a Ron, Neville, Nathaniel, Blaise,
Pansy, Harry i Draco jej zawtórowali.
- Hermiona –
rzucił tylko Ron, nie mogący uwierzyć, w to, że Ginny też pociągnęła solidny
łyk ze swojej szklanki.
- Luna – z
uśmiechem powiedział Neville.
- Tam gdzie
wcześniej mieszkałem była taka Aleksandra. – Nathaniel uśmiechnął się smutno.
- Ginny i
Cho – powiedział Harry sztywno.
- Pansy. –
Draco mówił to tonem kompletnie wypranym z emocji.
- Pansy i
Milicenta. – kontynuował Blaise.
- Anna z
Ravenclaw’u, Velma z Włoch i Ginny. – ostatnim imieniem wywołała szok na
twarzach pozostałych. – No co? Miałyśmy taką małą przygodę. – uśmiechnęła się
do Ginny.
- Nie
wierzę! – krzyknął Ron, cały nagle blady.
- To patrz –
Pansy przyciągnęła do siebie dziewczynę i obdarzyły się długim i namiętnym
pocałunkiem, po czym oderwały się od siebie i zaśmiały widząc pootwierane buzie
pozostałych.
- Spoko,
Ron. Jedna mała przygoda i obie stwierdziłyśmy, że i tak wolimy facetów. –
próbowała uspokoić brata siostra. – Jesteśmy młodzi. Po prostu próbujemy
wszystkiego – wzruszyła ramionami i jakby nigdy nic spojrzała na Hermionę,
której była kolej.
- Nigdy nie
przeczytałam podręcznika do wróżbiarstwa – powiedziała, i nikt nie wypił
swojego trunku. Wszyscy byli zaskoczeni, że dziewczyna czegoś nie przeczytała –
Po prostu uważam, że to bzdury.
Następny w
kolejce był Ron.
- Nigdy nie
zabiłem człowieka. – powiedział i odsunął od siebie szklankę, jak z resztą
pozostali.
Rudzielec
przez chwilę wpatrywał się w Ślizgonów, a szczególnie w Draco, który był
przecież Śmierciożercą. Myślał, że fałszoskop zmieni barwę na czerwoną, ale nic
takiego się nie stało. Blondyn jakby zauważając o co chodzi Wesley’owi, rzekł:
- Wbrew temu
co wszyscy myślą, nikogo nie zabiłem. To, że byłem Śmierciożercą nie znaczy, że
robiłem takie rzeczy jak inni – rzucił ze złością.
Nastała
chwila ciszy, po czym Neville zebrał się na odwagę i kontynuował zabawę.
- Nigdy nie miałem
zwierzęcia – wszyscy wypili, po czym każdy rzucił, jakie miał zwierzę.
- Nigdy nie widziałam
Gębiwtrysków – powiedziała smutno Luna.
Wypiła łyk ze
swojej szklanki, a reszta z niedowierzaniem popatrzyła na nią. Tylko Lovegood mogła
coś takiego wymyślić. Pozostali odsunęli od siebie szklanki.
- Nigdy nie miałam
brata. – powiedziała Susan i odsunęła od siebie szklankę.
Vivienne, Ginny
i Ron wypili swoje trunki, a że wszyscy znali ich rodziny, więc nawet nie musieli
mówić imion swoich braci.
- Nigdy nie spotkałem
Voldemorta – powiedział pełen powagi Nathaniel.
Wszyscy oprócz
niego wypili alkohol. Większość widziała go tylko podczas ostatecznego starcia,
ale niektórzy mieli nieszczęście spotkać go wcześniej. Tutaj też słowa były zbędne.
- Nigdy nie znałam
swojej matki – Vivienne odsunęła od siebie szklankę, tak samo zrobił Harry.
- To miała być
zabawa. Jesteśmy na imprezie, a nie na stypie! – odezwał się w końcu Draco, który
miał dość tego upijania się na smutno. – Lepiej żebyś się Potter nad sobą nie użalał.
Wybraniec zgromił
go wzrokiem, ale przyznał mu w duchu rację.
- Nigdy nie widziałem,
jak Malfoy zamienia się w fretkę – oświadczył z uśmiechem, po czym wypił solidny
łyk swojej whisky.
Ludzie wybuchnęli
śmiechem. Praktycznie wszyscy prócz Draco, który był wściekły.
„Zemszczę się”
– pomyślał Blondyn.
Wszyscy prócz
Nathaniela i Vivienne wypili swoje trunki, a Hermiona i Ron po krótce streścili
im to wydarzenie z czwartego roku.
- Nigdy nie chciałem
przelecieć Potter’a – oświadczył dumny Draco, po czym patrząc Wybrańcowi ze ślizgońskim
uśmiechem w oczy, opróżnił swoją szklankę.
Zawtórowała mu
Ginny, oświadczając, że to było dawno.
Zrobili jeszcze
dwie kolejki, podczas których dowiedzieli się jeszcze wielu ciekawych rzeczy o sobie.
Byli już nieźle pijani, więc postanowili zakończyć zabawę i przenocować w Slytherinie,
żeby nie natknąć się po nocy na Snape’a. Mieli zamiar przetransmutować krzesła w
łóżka, ale nikt nie był w stanie i skończyło się na tym, że pozasypiali na kanapach,
a nawet na dywanie. Ślizgoni poszli do siebie, a Draco zabrał Potter’a do swojego
starego pokoju prefekta. Nawet nie pamiętali, kiedy zasnęli.
Warto było czekać te dwa tygodnie, zazdroszczę ci talentu
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Strasznie się cieszę, że się podobało :D
UsuńPozdrawiam :)
Podano błędne hasło przy zgłoszeniu nowego posta. Proszę o poprawkę.
OdpowiedzUsuńhttp://katalog-euforia.blogspot.com/p/zgoszenia_9.html
Poprawione :)
UsuńDziękuję za informację :D
Przeczytane
OdpowiedzUsuńTo super :D Czekam teraz na recenzję ;)
UsuńHej niunia! Wspaniale się spisałaś. Dzisiaj będzie krótko bo chora jestem, a ty kochana sprawiłaś, że pojawił się promyczek radości w mojej zakatarzonej głowie.
OdpowiedzUsuńLekcja z Sil wspaniała a ta więź bardzo mnie ciekawi, zobaczymy co z tego wyniknie:D
Pobudka Drarry- aż mnie w serduchu ścisnęło, KAPITALNIE
I tak ogólnie to rządzisz kochana i czekam na następny rozdział (przeboleję te dwa tygodnie)
Shila
PS: Ucz się pilnie:)
Czyli udało ci się zachorować?
UsuńOjej :( Życzę rychłego powrotu do zdrówka! :***
UsuńDziękuję bardzo za te wszystkie komplementy :** Miło mi, że Ci się podobało i mam nadzieję, że sprostałam Twoim oczekiwaniom :D
Nie wiem kiedy pojawi się następny, nie chcę niczego obiecywać, ale jeśli uda mi się coś w tygodniu napisać, to może nie trzeba będzie czekać dwa tygodnie ;)
Ściskam i jeszcze raz powrotu do zdrówka :***
Chciałam napisać ten komentarz już dawno ale byłam zbyt zajęta przygotowaniami do przyjęcia, więc przepraszam :( ale przejdźmy do rzeczy :
OdpowiedzUsuńAwwwww... Powoli ten fick zaczyna się robić dla dorosłych ;3
Standardowo super rozdziałik (ale ci słodzę xd)! I dzięki, że wspomniałaś o tej zabawie w nigdy, dzięki niej super się bawiłyśmy na wspomnianej wyżej imprezce :D!! Dzięki!!
Całuski
Thegonia :*
Jeju strasznie mi słodzisz xD cukrzycy dostanę :P ale dziękuję :** Cieszę się, że się podobało i że dobrze się bawiliście ;) Zabawa w "nigdy", nigdy nie powinna wyjść z mody huehue :P
UsuńChyba niedługo zamieszczę ostrzeżenie dotyczące treści :P
Ściskam i całuję ;)
Serka :*
O rany rany!! Ta gra w Nigdy byla genialna, czytało się tak, jakbym tam była! Wow, wieeelki plus ♥♥
OdpowiedzUsuńCo co co co jaka więź?? Oni muszą się o tym dowiedzieć coś więcej! Muszą, bo kurde, intryguje mnie to XD
Napisalaś jak zwykle najlepiej, uwielbiam to Drarry, i ciebie, aw! ♥♥
Do następnego! Czekaaaam :")
Aww dziękuję :* Starałam się trochę urozmaicić imprezy w Slytherinie :P
UsuńCo do więzi, to zobaczysz ;) Dowiedzą się więcej, oj dowiedzą :D
Ja też Cię uwielbiam i dziękuję :***
Do następnego <3
Jezu ;_; jestem po prostu miszczem ;_;dopiero teraz weszłam na Twojego bloga po o nim zapomniałam ;_;
OdpowiedzUsuńMotyw z tą całą więzią jest nawet całkiem spoko! Jestem ciekawa dalszych ich losów ;)
PS. napisałam Ci komentarz pod jednym rozdziałem o nicku 'Pzhx' (nie wiem po co to pisze XD)
Obyś miała duuuuuuuuuuuużo weny *,*
Pamiętam Cię ;) Miło mi Cię znowu gościć w moich skromnych progach :D Mam nadzieję, że zostaniesz :D Super, że podoba się motyw z więzią :D
UsuńDziękuuuuję :**
Pozdrawiam i zapraszam na kolejne rozdziały ;)
Świetny rozdział. Czy jest szansa, że kolejny pojawi się w ten weekend? Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :D
UsuńSzansa jest, aczkolwiek nic nie obiecuję :/
Jeśli uda mi się skończyć jutro do południa lekturę, to możliwe, że rozdział będzie albo późno wieczorem, albo w poniedziałek, ale nie obiecuję, bo wszystko zależy od tego, jak szybko przeczytam książkę :/
Pozdrawiam :D
Jak tam książka?
UsuńPrzeczytana! :D Teraz się biorę za pisanie :D Miałam opóźnienie, bo odwiedziła mnie rodzinka :/
UsuńCześć, słonko. Jak Ci idzie pisanie?
OdpowiedzUsuńShila:***
Cześć :D Jak zwykle powoli do przodu :P
UsuńA tak w przybliżeniu, to kiedy następny rozdzialik?
UsuńMam pomysł ale nie chce mi się wchodzić na pocztę więc wyślę tak. Chodzi o to, żeby tak na prawdę te kajdanki dało się zdjąć zwykłą Alohomorą. Już widzę miny Draco i Potty'ego jak się o tym dowiadują... Mmmm...
Co tam u Ciebie, słonko? To kim ty chcesz być jak tyle rozszerzeń nabrałaś?
Shila:***
PS: Przesyłam całusy od Ciumy, która kilka godzin temu dojechała nad morze. Nie chciała mnie wziąć... Smutam.
W przybliżeniu, to następny tydzień, nwm kiedy dokładnie :/ Wszystko zależy od czasu.
UsuńCo do zdejmowania kajdanek mam już inny pomysł, od dawna miałam i myślę, że będziesz zadowolona ;)
U mnie w porządku :) Mało czasu na wszytko, ale jest okej :D A u Ciebie? Myślę o prawie, dziennikarstwie, albo PWST :P
Też ją całuję i życz jej miłych wakacji? wycieczki? :D
Też smutam, bo też chce jechać :(
Całuję :***
Pozdrowienia przekazałam, Ciuma jest wniebowzięta, że o niej myślisz:)
UsuńBędziesz prawniczką? Super:D Jakbym coś przeskrobała to mnie obronisz, okey, słonko?
Shila:***
PS: Na pewno się nie zawiodę co do kajdanek, to Twój pomysł więc będzie super:D Czekam na kolejny rozdzialik:)
Cieszę się haha
UsuńLiczę na to, że nic nie przeskrobiesz :D Bądź grzeczna :P A jak już musisz coś przeskrobać to idź na całość! hahaha Oczywiście nie słuchaj mnie :P
Ale mi cukrujesz hahaha cukrzycy dostanę :P Miło mi, że tak myślisz :D Rozdzialik się pisze :D Może uda mi się dzisiaj skończyć, a jak nie to w piątek, bo jutro idę do lekarza :/
Ściskam :***
Kolejny rozdział będzie dziś, czy dopiero jutro?
OdpowiedzUsuńPostaram się dziś, ale nic nie obiecuję :)
Usuń