Wstawiam obiecany rozdział :D Jeszcze przez jakieś kilkadziesiąt minut oficjalnie jest sobota, więc dotrzymałam terminu obiecanego Shili :D
Mimo opóźnienia, udało mi się napisać wszystko, co chciałam zawrzeć w tym rozdziale :D Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych oczekiwań :) Jak zwykle może być chaotycznie i z błędami, ale jest po jedenastej i nie mam siły tego jeszcze czytać :/
Dedykuję ten rozdział Shili, Ciumie, Nanie, Thegoni i Patts moim wiernym czytelniczką.
Dziękuję wszystkim komentującym ostatni rozdział :D Mam nadzieję, że będzie Was jeszcze więcej :D
Dziękuję za pomysły przysyłane mi przez Ciumę, Shilę i Nanę :D Mam nadzieję, że jest tak, jak sobie wymarzyłyście :D
Życzę miłego czytania i dajcie znać w komentarzach, czy się podobało :D
Serka
Rozdział VIII
Kolejne
lekcje jakoś udało im się przeżyć. Nie rzucili na siebie żadnej klątwy, choć
obaj mieli na to ochotę. Na każdej lekcji siadali w tej samej ławce, odsuwając
się na tak daleką odległość, na jaką pozwolił im łańcuszek łączący kajdanki.
Nie odezwali się do siebie ani słowem, ignorując się na tyle, na ile im się to
udało.
Harry
wiedział, że przesadził nazywając Draco Śmierciożercą. Mimo wszystko był też
wściekły na Malfoy’a. Oboje dobrze wiedzieli, że zeszłej nocy do niczego między
nimi nie doszło. Wybraniec wściekał się za to, że cała szkoła po incydencie w
Wielkiej Sali, patrzyła na nich jak na parę. Dałby głowę, że większość myślała,
że specjalnie założyli sobie kajdanki na kostki, aby tylko być bliżej siebie. Mimo
wszystko czuł lekkie wyrzuty sumienia. Miał zamiar przeprosić Ślizgona. W końcu
tak naprawdę wcale źle o nim nie myślał. Póki co najbardziej trapiły go
kajdanki spoczywające na jego kostce. Przeprosiny mogły poczekać.
Nadeszła
pora obiadu. Harry’emu nie uśmiechało się siedzenie przy stole Slytherinu, ale
nic nie mógł na to poradzić. Miał cichą nadzieję, że żaden Wąż nie dosypie mu
czegoś do jedzenia. Bez słowa weszli do Wielkiej Sali i zajęli miejsce na samym
początku stołu. Harry wiedział, że Draco, jako Prefekt Naczelny, czuł się
wręcz, jak Lord Slytherinu i zawsze siadał na samym początku, żeby móc mieć
wszystkich na oku. Harry nie lubił zajmować tego miejsca, u siebie w
Gryffindorze, bo zawsze wszyscy się na niego gapili. Teraz po wojnie każdy
śledził jego nawet najmniejszy ruch, co Wybrańca niezwykle denerwowało. Spełnił
on swój obowiązek względem czarodziei i zasługiwał na choć odrobinę
prywatności, której jednak nie było mi dane doświadczyć. Usiadł obok blondyna. Tamten
od razy napełnił swoją filiżankę, świeżą kawą. Dolał mleka i posłodził idealnie
płaską łyżeczkę, po czym zamieszał napój i skosztował niemal z nabożnością.
Potter wpatrywał się w ten obrządek i zachciało mu się śmiać. Malfoy zawsze i
we wszystkim musiał być idealny. Wszędzie widać było jego nienaganne maniery.
Przypomniało mu się śniadanie, podczas którego, ułożony i powściągliwy Ślizgon,
rzucił się na niego. Tamta sytuacja była kompletnym zaskoczeniem, nie tylko ze
względu na pocałunek, ale też na zachowanie Draco.
Wybraniec
przestał obserwować Prefekta i skupił swoją uwagę na talerzu. Nałożył na niego
odrobinę ryżu, posypał cynamonem, dodał wysmażoną na złoty kolor pierś z
kurczaka i odrobinę sałatki ze szparag. Nalał do szklani soku z jagód i zabrał
się za jedzenie, zupełnie nieświadomy, że jest obserwowany przez wszystkich
Ślizgonów.
Draco
również nie zdawał sobie sprawy, że jego współbracia z Domu Węża, bacznie mu
się przyglądają. Zajęty jedzeniem i ignorowaniem Pottera, zupełnie nie zwrócił
uwagi, że miał na talerzu dokładnie to samo, co Gryfon. W tym samym czasie
wykonywali te same czynności. Z boku wyglądało to, tak jakby ktoś
zsynchronizował ich ruchy. Malfoy przeżuwał właśnie swoją pierś z kurczaka, gdy
uświadomił sobie, że coś jest nie tak. Odwrócił wzrok od jedzenia i spojrzał na
Ślizgonów. Wszyscy patrzyli na niego badawczo. Obrzucił ich zdziwionym
spojrzeniem, po czym spojrzał na drugą osobę, której wszyscy się przyglądali. Z
początku nie wiedział, o co im chodzi, gdy nie spojrzał na talerz Bruneta. Miał
na nim dokładnie to samo, co on. Westchnął z flustracją i obrzucił swoich
domowników morderczym spojrzeniem. Odsunął swoje jedzenie na bok, nie mając
nagle na nie ochoty. Złapał kiśc winogron i powoli zjadał ziarenko po ziarenku.
Na koniec pozwolił sobie na mały kawałek szarlotki, którą uprzednio posypał
dość sporą ilością cynamonu. Uwielbiał tą przyprawę i testował ją w każdej
możliwej kombinacji, a z tym plackiem wydawała się smakować wręcz idealnie.
Miał jeszcze ochotę na szklankę mleka, ale ilość dostarczonych dzisiaj kalorii
była i tak wystarczająca, wiec powstrzymał się od tego. Spojrzał na Potter’a,
który kończył właśnie jeść tiramisu. Po obiedzie nie mieli żadnych lekcji, co
oznaczało, że zaraz spotkają się w Pokoju Życzeń.
Dzisiaj to
Draco miał prowadzić zajęcia z eliksirów. Miał dość Potter’a u swojego boku, a
tym bardziej nie miał ochoty, by plątał mu się pod nogami. Po chwili dotarło do
niego coś jeszcze. Dopóki będą połączeni tymi cholernymi kajdankami, ani on ani
Gryfon, nie będą mogli latać na miotłach. Treningi mógł prowadzić tylko z
ziemi, co było niezwykle uciążliwe sądząc po tym, że mecz rozgrywał się dość
wysoko nad nią. W głowie właśnie snuł scenariusze krwawej zemsty na Parkinson.
Poza tym obiecał sobie, że położy kres działalności Wesley’ów, albo
przynajmniej sprawi, że będą mieli dożywotni zakaz sprzedaży tych przeklętych
kajdanek.
- Jeśli
skończyłeś konsumować swój posiłek, – zaczął grzecznie Draco, mimo wszystko nie
chciał się kłócić z Potterem przy stole – to rusz swój tyłek i idziemy do
dormitorium, bo muszę się jeszcze przebrać. – dodał już swoim zwykłym obojętnym
tonem.
- Nie
będziesz mi rozkazywał, co mam robić – odwarknął Harry.
- Jakbyś nie
zauważył, Potter, mamy kajdanki na kostkach i to raczej oczywiste, że musimy
wszędzie chodzić razem. Uwierz, że mi też nie uśmiecha się twoje towarzystwo.
Mamy dwadzieścia minut do spotkania, – całą dziesiątką ustalili, że nie będą
nikomu mówili o swoich spotkaniach w Pokoju Życzeń, bo niewiele osób o nim
wiedziało, więc Draco w obecności swoich współ domowników nie zdradził wprost o
co chodzi – więc rusz w końcu dupę, bo jeśli będę musiał, to cię tam zaciągnę.
Harry nie
odpowiedział nic, tylko podniósł się gwałtownie i ruszył przed siebie, co
spowodowało, że Malfoy z impetem spadł z krzesła, pociągając na podłogę również
Gryfona, który zdecydowanie za szybko chciał postawić kolejny krok.
- Potter! Ty
skończony kretynie! – krzyczał na niego Blondyn, który dość mocno obił swoje
cztery litery – Czego nie zrozumiałeś w tym, że jesteśmy połączeni kajdankami,
do cholery! – Draco miał ochotę mu przyłożyć.
- Przed
chwilą tak strasznie chciałeś iść do dormitorium, więc spełniłem twoja prośbę.
Tak nagle się rozmyśliłeś? – odparł niewinnie Harry, choć bolały go wszystkie
kości.
„Kto by
pomyślał, że tak mu się język wyostrzy” – pomyślał Draco, jednak kim by był,
gdyby nie odgryzł się za tą docinkę.
- Jeśli
chcesz zrobić to na podłodze, to ja nie mam nic przeciwko – uśmiechnął się
iście Ślizgońsko i oparł się na łokciu spoglądając znacząco na Gryfona.
- Wstawaj! –
powiedział Harry siadając i odsuwając się najdalej jak tylko mógł.
- Nie umiesz
się bawić, Potter – zaśmiał się Draco i również się podniósł, zadowolony, że
jeszcze bardziej rozzłościł Wybrańca.
Wyszli z
Wielkiej Sali odprowadzeni wzrokami wszystkich obecnych, którzy od momentu ich
niefortunnej wywrotki, przyglądali im się z uwagą.
Odeszli dość
spory kawałek, wkraczając na korytarz, który był rzadko uczęszczany. Harry w
jednej chwili przyparł Ślizgona do ściany. Trzymał go za nadgarstki, po bokach
jego głowy.
- Malfoy, co
ty sobie w ogóle myślisz! – syknął ze złości – To, że jestem gejem nie znaczy,
że masz się na mnie rzucać! Wyjaśnijmy sobie coś. Nie mam zamiaru bawić się w
twoje gierki, więc odwal się ode mnie raz na zawsze. – prawie stykali się
nosami. Harry patrzył na niego ze złością.
- Jesteś
gejem? – Draco wyłapał akurat ten moment.
- Yyy…
Co?... – Harry trochę rozluźnił uścisk, zaskoczony reakcją chłopaka – Przecież
nie o to mi chodziło. Mówisz tak, jakbyś sam nim nie był. – w jednej chwili Draco odwrócił ich tak, że
to teraz Potter stał pod ścianą.
- A czy ja
się tego wypieram? – zapytał z błyskiem w oku.
- Odpuść,
Malfoy. – Harry’emu wróciła złość w momencie, gdy został przyparty do muru. –
Chyba nie myślisz, że zamierzam wdać się z tobą w romans?!
- Tak
właśnie myślę – Draco uśmiechnął się przebiegle i przysunął jeszcze bliżej.
- Po moim
trupie! – Wybraniec zaczął się wyrywać – Puść mnie do jasnej cholery! –
bliskość Ślizgona zaczynała sprawiać, że tracił dech w piersi. Nie mógł jednak
pozwolić, żeby emocje wzięły nad nim górę.
- Mówiłem ci
już kiedyś, że nie umiesz kłamać – odparł Blondyn, ale puścił Bruneta.
Dowiedział się tego, czego chciał i postanowił poczekać, aż Potter się
przełamie.
- Myślisz,
że kłamie? Myślisz, że mógłbym być z takim … - Harry urwał. Nie chciał
powiedzieć o to jedno słowo za dużo.
-
Śmierciożercą, tak?! – Draco gwałtownie odwrócił się w jego stronę i spojrzał w
oczy ze złością.
- Draco, ja…
- chciał przeprosić Harry, ale Blondyn mu przerwał.
- Rozumiem,
że mnie nienawidzisz za to, że byłem kim byłem, a raczej za to, do czego
zostałem zmuszony. Pamiętaj, że ty nigdy nie miałeś rodziców i nie zrozumiesz
jak to jest! Nie wiesz jak to jest, gdy kocha się własną matkę i chce się ją
uchronić przed całym złem! Nie wiesz, jak to jest mieć ojca, któremu ciężko
zaimponować, który nigdy nie był z ciebie dumny! Nie wiesz jak to jest starać
się o jego miłość i aprobatę! – Malfoy wykrzyczał ostatnie zdania, zaciskając
pięści ze złości.
- Masz
rację. Nie rozumiem tego, bo moi rodzice oddali za mnie życie, gdy byłem niemowlakiem. Nigdy nie miałem nikogo,
kto byłby ze mną przez te wszystkie lata. Kiedy myślałem, że odzyskałem choć
ojca chrzestnego, on umarł. Nie miałem okazji zaznać takiej miłości – dokończył
gorzko.
- Całe życie
miałeś wszystko podstawione pod nos, bo byłeś cholernym Wybrańcem. – chciał coś
jeszcze powiedzieć, ale tym razem to Harry mu przerwał.
- Myślisz,
że od dziecka byłem wielbiony i pielęgnowany? Do momentu aż nie dostałem listu
z Hogwartu, byłem uważany za śmiecia. W sumie to jeszcze długo po tym czasie
tak było. Jeśli myślisz, że spanie w komórce pod schodami przez jedenaście lat,
było bajką, to wiedz, że nie było. Całe życie musiałem ciężko harować, żeby
dostać coś do jedzenia. Gdy popełniłem choć najmniejszy błąd, nie jadłem nic
prócz suchego chleba i wody, nawet przez kilka dni. Całe moje życie, ludzie
którzy mnie wychowywali, uważali mnie za gówno. Robiłem za worek treningowy
mojego kuzyna. Przez wakacje marzyłem, żeby przyjechać do szkoły. Tutaj miałem
przyjaciół. Hogwart to mój dom. Nigdy nie chciałem być cholernym
Chłopcem-Który-Przeżył. Myślisz, że nie wolałbym mieć swoich rodziców i
wychować się w kochającej rodzinie? Myślisz, że liczy się dla mnie tylko sława?
– dodał gorzko.
- Harry, ja…
- zaczął zszokowany Draco. Naprawdę nie wiedział, że tak wyglądało życie
Złotego Chłopca. Myślał, że on zawsze pławił się w luksusach. Teraz przypomniał
sobie, w jakim stanie Potter wracał do szkoły po wakacjach. Wychudzony tak
bardzo, że wystawały mu wszystkie kości. Te wszystkie za duże ubrania, pewnie
musiały być po jego kuzynie. Myślał, że Gryfon ma taki styl, że odchudza się
czy coś, ale nie że go głodzili! Przypomniał sobie, jak Potter nigdy nie
wyjeżdżał do domu na święta. Teraz zrozumiał.
- Daj
spokój, nie potrzebuję litości. Co było, to było. Teraz mam to już za sobą i
nie chce do tego wracać. – kontynuował Harry – Jeszcze jedno. Nie myśl sobie,
że potępiam cię za to, że byłeś Śmierciożercą. Każdy w czasie wojny robił złe
rzeczy. Nie chciałem tego powiedzieć. Po prostu mnie poniosło. – odważył się
spojrzeć mu w oczy, w których nie zauważył już złości, więc kontynuował –
Proponuję układ. Zapominamy o tej rozmowie i wszystko wraca do normy. Jedyne
czego mi teraz potrzeba to użalająca się nade mną Fretka – uśmiechnął się.
Draco
zrozumiał żart. Też nie chciał, aby ktoś dowiedział się o tej rozmowie. W końcu
wykrzyczał mu rzeczy, o których nie mówił nikomu. Poza tym zaczął wręcz
uwielbiać prowokować i przekomarzać się z Potterem. Tak było o wiele bardziej
naturalnie.
- Przez
ciebie straciłem czas, żeby się przebrać, a poza tym już jesteśmy spóźnieni. –
powróciła mu mina i zachowanie arystokratycznego dupka. – Rusz tyłek Potter, bo
nie zamierzam cię wlec za sobą.
Poszli w
milczeniu w kierunku Pokoju Życzeń.
***
- Nie,
Longbottom, tego nie możesz tak kroić. Czy ty czytać nie umiesz, kretynie?!
K-R-A-T-K-A, nie prostokąty! – Draco stał nad Neville’m, wydzierając się jak
idealna kopia Snape’a.
Hermina
odkrząknęła. Mieli tworzyć drużynę i się dogadywać, a nie wydzierać się na
siebie nawzajem.
- Dobra,
Lon… - tym razem kaszlnęła, przez co Draco obrzucił ją morderczym spojrzeniem,
ale się poprawił – Neville – powiedział przeciągając samogłoski – Pokażę ci
jak. – wziął od niego nóż i zaczął kroić zieloną roślinę na idealne kwadraty –
Widzisz? Tak pokrój dokładnie trzy gramy.
- Dzięki –
powiedział lekko jeszcze przestraszony chłopak.
Ślizgon
westchnął i poszedł dalej. Harry oczywiście dotrzymywał mu kroku.
- Wiewiór –
Harry nie wytrzymał i kopnął Fretkę w goleń, na co ten obrzucił go jeszcze
bardziej morderczym spojrzeniem, niż Hermionę – Dobra, Gren… - poprawił się - Hermiona, mogłabyś pomóc
reszcie, bo widzę, że idzie ci całkiem nieźle jak na Gryfonkę, a ja pozwolę
Potter’owi coś uwarzyć, w końcu on też się musi czegoś nauczyć.
Dziewczyna
westchnęła, ale przeszła obok reszty stolików, udzielając małych instrukcji
Ron’owi i Susan. Wszystkim szło całkiem nieźle. Draco, mimo, że zachowywał się
jak Mistrz Eliksirów, to potrafił o wiele lepiej wszystko tłumaczyć i każdy w
miarę chwytał o co chodzi.
- Dobra,
Potter. Masz wszystko napisane na tablicy, więc bierz się za ten eliksir –
powiedział Draco i przetransmutował sobie fiolkę w krzesło, na którym usiadł,
obserwując jak Gryfon przyrządza wywar. – Nie, Potter. Masz dać siedem i trzy
czwarte liścia piołunu, a nie siedem i pół – poinstruował Bruneta, który szybko
się poprawił, wrzucił wszystko do kociołka i zaczął mieszać, dokładnie
jedenaście razy ruchem przeciwnym do ruchu wskazówek zegara – Masz dodać teraz
kroplę soku z mandragory, zamieszać dwa razy i dodać dwie – Harry’ego coraz
bardziej denerwował Ślizgon. Przecież umiał czytać i wiedział, co ma zrobić –
Nie mieszaj tego tak szybko. Masz to robić z uczuciem, o tak – złapał rękę
Potter’a, tą którą ten trzymał bagietkę i zaczął delikatnie mieszać substancję,
nie pozwalając zabrać Harry’emu ręki. Wybraniec spojrzał na niego i na moment
skrzyżowali spojrzenia. Po chwili jednak Złoty Chłopiec odwrócił wzrok, a
Malfoy go puścił. – Dokładnie tak. Nie zapomnij, że za dwa obroty masz wsypać
startą korę dębu. – Harry obrzucił go morderczym spojrzeniem. Miał już dość
tych instrukcji – No dobra, już nic nie mówię, ale jak wysadzisz Pokój Życzeń w
powietrze, to ty się będziesz tłumaczył dyrektorowi. – Harry przewrócił oczami,
czego Ślizgon nie mógł widzieć i kontynuował przyrządzanie eliksiru.
***
Silvana
siedziała na błoniach i głaskała wilka, który leżał koło niej. Ściemniało się
coraz bardziej, ale postanowiła obejrzeć zachód słońca. Tak dawno go nie
widziała. Jako młoda dziewczyna, uwielbiała tu przesiadywać. To miejsce,
budziło wiele wspomnień. Zarówno tych dobrych, jak i tych złych.
Pamiętała,
jak po obiedzie przychodziła tu ze swoją najlepszą przyjaciółką Lilly Evans i
razem obserwowały wygłupiających się kolegów. Przypomniało jej się, jak
obserwowała pewnego chłopaka, który zawsze trzymał się z boku i któremu
przyjaciele Lilly zawsze dokuczali. Evans lubiła go. Był jej pierwszym
przyjacielem. Opowiadała jej, że to on pokazał jej magię i pozwolił zrozumieć, że
jest wyjątkowa. Był dla niej ważny. Z czasem jednak młoda Lilly zakochała się w
Jamesie Potterze. To była niezwykła miłość. I wtedy Sil przestała widywać
chłopaka o ciemnych włosach.
Tym
młodzieńcem był nie kto inny, jak sam Severus Snape. Silvana podkochiwała się w
nim odkąd tylko pamiętała. Wiedziała, że jest dobrym człowiekiem. Widziała
sposób w jaki traktował jej najlepszą przyjaciółkę. Z czasem zrozumiała, że on
kocha piękną Lilly Evans, a nie pulchną dziewczynę, jaką była Sil. Blondynka
jednak nie przestała go kochać. Starała się zwrócić jego uwagę na wszystkie
możliwe sposoby, ale gdy dotarło do niej, że on nigdy nie poczuje tego, co ona,
przestała łaknąć jego uwagi. Nadal go obserwowała, ale tym razem tak, żeby tego
nie zauważył. Starała się skupić na wszystkim innym, tylko nie na nim. Po
latach udało jej się opanować to do perfekcji. Jednak przez te wszystkie lata
jej uczucia nie zmieniły się. Mimo wszystko postanowiła do nich nie wracać.
Wiedziała, że Severus zawsze będzie kochał Lilly. Tylko Lilly.
- Sasza –
powiedziała łagodnie do wilka, drapiąc go za uchem – Jutro pójdziemy pobiegać
po lesie. – zwierzę ożywiło się i przewróciło Sil na plecy – Ha-ha-ha Sasza!
Przestań. – wilk lizał ją po twarzy. Wyglądał w tej chwili jak domowy pies
szczęśliwy, że jego pan rzucił mu patyk. Odepchnęła zwierzę od siebie i ponownie
usiadła, a on z powrotem położył się obok niej. – Pięknie tu nie prawdaż?
- Masz rację
– usłyszała głos za sobą i gwałtownie się odwróciła. Myślała, że jest tu sama.
Okazało się, że tuż za nią stoi Severus Snape. – Wybacz, nie chciałem cię
przestraszyć. Myślałem, że jakiś uczeń wałęsa się tu po zmroku.
- Właściwie,
to już miałam wracać. – podniosła się z ziemi i ruszyła przed siebie, a wilk
poszedł za nią.
- Silvana,
zaczekaj – odezwał się Snape.
Blondynka
przystanęła i odwróciła się do mężczyzny.
- Możemy
porozmawiać? – zapytał łagodnym, nie pasującym do jego usposobienia głosem.
Skinęła
głową na zgodę i ponownie usiadła na ziemi. Mistrz eliksirów po chwili wahania
dołączył do niej.
„Jakby mnie
ktoś zobaczył, że siedzę na ziemi, to by się zdziwił” – pomyślał.
- Mogłabyś
poprowadzić kurs tańca dla tych bałwanów z Turnieju?
- To o tym
chciałeś ze mną porozmawiać? – zdziwiła się, jednak po chwili zrozumiała, że
przecież Severus nie mógł chcieć umówić się na randkę. Roześmiała się w myślach
na taki scenariusz i dodała szybko – Nie ma sprawy. Poproszę sir Nicolas’a,
żeby mi pomógł. On zawsze lubił bale. – przypomniało jej się, jak przyłapała
kiedyś ducha tańczącego w powietrzu z wyimaginowaną partnerką.
- Będę
wdzięczny, ale masz rację, nie o tym chciałem rozmawiać. – spojrzał na nią.
Była piękną kobietą. Od szkoły faktycznie wyładniała. Zdawała się też nie być
już taką roztrzepaną i roześmianą Blondynką jak dawniej. Teraz w jej oczach zobaczył
smutek. Mimo wszystko była idealna. A oczy w kolorze błękitu, sprawiały, że
Severus mógłby w nich utonąć. Nigdy tak o nikim nie myślał. Zawsze liczyła się
tylko Lilly. Otrząsnął się z rozmyślań i kontynuował - Dlaczego mnie unikasz?
Pytanie na
moment zawisło w powietrzu.
- A czego
się spodziewałeś? – zapytała gorzko – Że podbiegnę do ciebie krzycząc: „Cześć
Severus, jak dobrze cię znowu widzieć!” Myślisz, że łatwo mi było tutaj
przyjechać, po tych wszystkich latach? Ta szkoła budzi mnóstwo wspomnień.
Obudziła też we mnie uczucia, o których już dawno powinnam zapomnieć. –
zamilkła i wpatrywała się przed siebie. Gdy Severus też się nie odzywał,
postanowiła mówić dalej – Przez te wszystkie lata w szkole podkochiwałam się w
tobie. Nie mam pojęcia dlaczego, ale do tej pory nie mogę przestać o tobie
myśleć. Przez te wszystkie lata próbowałam zwrócić na siebie twoją uwagę, do
momentu aż zrozumiałam, że nigdy mnie nie pokochasz. Wiem, że liczyła się wtedy
tylko Lilly. Pewnie nadal się liczy. Mam rację? – skinął głową ledwo
zauważalnie, ale ona nawet na niego nie spojrzała, tylko nadal gapiła się w
przestrzeń. – Wtedy po prostu przestałam
o ciebie zabiegać. Tak było lepiej. Wiedz, że byłeś dla niej bardzo ważny.
Zawsze tyle o tobie mówiła. Kochała cię. Jednak byłeś dla niej tylko
przyjacielem. Chłopakiem, który pozwolił jej zrozumieć, że jest wyjątkowa.
Wiele razy opowiadała mi jak się poznaliście. Myślałam, że ona zakocha się w
tobie, ale ona pokochała James’a. On był jej miłością. Kwitła z dnia na dzień.
A ty więdłeś widząc to. Lilly zawsze cie szanowała i kochała na swój sposób,
ale mówiła o tobie jak o bratniej duszy, przyjacielu. Przykro mi, że musisz
usłyszeć to ode mnie, myślę jednak, że ona by tego chciała. Chciałaby żebyś
wiedział. – odważyła się spojrzeć mu w oczy – Ona chciałaby żebyś był
szczęśliwy, Severusie.
- Ale ja nie
potrafię. – odparł smutno.
- Wiem.
Dlatego nie oczekuj ode mnie, że będę popijać z tobą herbatkę i wspominać czasy
szkolne. Tak jak ty nie potrafisz nikogo pokochać, tak ja nie potrafię
przebywać w twoim towarzystwie. To dla mnie za trudne. – wstała, a Severus
zrobił to samo.
- Sil, –
pierwszy raz powiedział do niej zdrobniale – ja nie wiedziałem.
- Daj
spokój. Nie chcę twojej litości i przeprosin. Ja po prostu potrzebuję czasu.
- Przecież…
- urwał, nie wiedział czy powinien to mówić, ale teraz czuł, że musi – przecież
moglibyśmy spróbować… przynajmniej rozmowy.
- A
potrafiłbyś pokochać kogoś, kto nie jest Lilly? – nie odpowiedział – Tak
myślałam. – odparła i odeszła w stronę zamku, zostawiając Severus’a samego.
***
- Wleczesz
się Potter – Draco wręcz ciągnął Bruneta za sobą. – Muszę koniecznie umyć
włosy. Czuję, że mam siano na głowie.
Malfoy
paplał coś o swoich włosach, a Harry człapał za nim w podłym nastroju. Po
eliksirach, na których całkiem dobrze udało mu się uwarzyć eliksir młodości,
Ginny kazała mu przetransmitować pióro w wiaderko. Niestety zamiast zwykłego i
prostego wiaderka, wyszedł mu koślawy fotel. Przy kolejnej próbie wyczarował
wannę, a potem muszlę klozetową. Dopiero za siódmym razem udało mu się
poprawnie przetransmutować pióro. Był wykończony i wściekły na siebie, że nie
potrafił się skoncentrować. Docinki Malfoy’a stojącego cały czas obok,
zdecydowanie mu nie pomagały.
Harry
zatrzymał się, tak samo jak jego towarzysz i dopiero teraz uświadomił sobie, że
stoją w łazience. Draco napełnił wannę wodą, a na powierzchni utworzyła się
gruba warstwa piany.
- Rozbieraj
się Potter. – rzucił Blondyn i zaczął rozpinać swoją koszulę.
- Nie ma
mowy! – Harry dopiero teraz zrozumiał, że przecież takie czynności jak mycie,
muszą wykonywać razem. Nie było innego wyjścia. Nie miał ochoty na paradowanie
z gołym tyłkiem przed Fretką.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Chyba nie
sądzisz, że zrezygnuję z kąpieli? Moje włosy potrzebują odżywki tu i teraz.
Albo się grzecznie rozbierzesz i wejdziemy tam razem, albo zrobię to za ciebie,
a to już nie będzie takie przyjemne. Poza tym chyba nie myślisz, że będę spać z
tobą jeśli będziesz śmierdział? No chyba, że zamierzasz spać na podłodze, ale to
nie będzie wygodne ani dla mnie, ani dla ciebie. Więc jak? – spojrzał na
Bruneta, który był cały czerwony z zażenowania.
Wiedział, że
Malfoy ma rację. Przecież muszą spać w jednym łóżku. Mimo wszystko nie podobało
mu się to. Nadal miewał różne koszmary, a przecież nie mógł rzucić tylko na
siebie zaklęcia wyciszającego. Tak czy siak, jeśli będzie miał koszmary, Malfoy
go usłyszy. Jednak nie to było najgorsze. Ostatnio coraz częściej miewał mokre
sny i perspektywa obudzenia się obok Fretki z „małym problemem” nie brzmiała
kusząco.
- Zachowujesz
się jak baba. – powiedział Draco zdejmując zaklęciem spodnie, bo innego wyjścia
nie było. – Spokojnie, nie zgwałcę cię w tej wannie. Wyluzuj. To, że jestem
gejem, nie znaczy, że rzucam się na wszystkich po kolei.
- Odniosłem
inne wrażenie – Potter w końcu odzyskał głos.
Draco
przewrócił oczami.
- Dobra,
rozbierasz się, czy mam ci pomóc?
Harry
posłusznie zdjął ciuchy. A gdy stał już w całej swej okazałości przed
Blondynem, zrobił się jeszcze bardziej czerwony i wlepił wzrok w podłogę. Draco
przeleciał go wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem.
„No nieźle.
Nie sądziłem, że tak wyprzystojniał” – pomyślał i wszedł do wanny.
Harry zrobił
to samo. Malfoy z precyzją mył włosy i wcierał w nie chyba z tuzin odżywek.
Harry’emu umycie się zajęło zaledwie kilka minut. Siedział w milczeniu i
obserwował Blondyna. Ten w końcu spojrzał na niego.
- Czasem
mógłbyś użyć jakiegoś specyfiku na tą szopę – wskazał palcem włosy Bruneta,
które sterczały we wszystkie strony. – Jeśli myślisz, że odrobina żelu zdziała
cuda, to się grubo mylisz. Masz – podał mu jedną z tubek z odżywką. Harry
patrzył na wyciągniętą do niego rękę. – Merlinie, Potter, to tylko odżywka. Weź
odrobinę na ręce i wetrzyj we włosy. Nie zabije cię to. Poza tym, jeśli masz przebywać
w moim towarzystwie i być niemal Ślizgonem jeszcze przez dwa dni, to musisz
jakoś wyglądać. Cudów nie oczekuj.
Harry
westchnął i wziął preparat od chłopaka. Wtarł odrobinę we włosy i po piętnastu
minutach spłukał, tak jak polecił mu Blondyn. Potem wtarł coś jeszcze, ale tym
razem nie spłukiwał. Draco polecił też rozczesać mu włosy.
- Są o wiele
za długie – stwierdził widząc mokre kosmyki opadające na oczy Bruneta. – Trzeba
je przyciąć. Wstawaj. – Harry obserwował go z niemym przerażeniem. – No już
Potter. Wstajemy i się ubieramy.
Wybraniec
podniósł się w tym samym czasie, co Ślizgon. Ubrali się i podeszli do lustra.
Draco przetransmitował mydełko w wygodne krzesło, na którym kazał usiąść
Harry’emu. Potem wziął nożyczki i zaczął obcinać mu włosy.
Złoty
Chłopiec był w takim szoku, że nawet nie protestował. Efekt końcowy nawet mu
się spodobał. Miał teraz krótko przystrzyżone włosy. Grzywkę postawioną do góry
i wyglądał o wiele lepiej niż dotychczas.
- No,
nieźle. Nigdy nie będziesz wyglądał idealnie, ale to już jakiś postęp. A teraz
chodź. Muszę napisać esej z transmutacji. – Draco pociągnął go do wyjścia.
Usiedli w
salonie i w milczeniu zabrali się za swoje zadania.
Jeden
obserwował drugiego, gdy tamten nie patrzył, ale nie odezwali się do siebie ani
słowem.
Draco
podziwiał swoje dzieło. Według niego Potter faktycznie był drugim największym
ciachem w szkole. Faktycznie był przystojny i nie przestawał o nim myśleć. Miał
idealne ciało. Nie był ani za chudy, jak bywało we wcześniejszych latach, ani
za gruby.
„Po prostu
idealny” – pomyślał za którymś razem, gdy na niego spojrzał.
Harry był
zafrapowany zachowaniem Blondyna. Ślizgon, którego znał dotychczas, nigdy się
tak nie zachowywał. „Stary” Malfoy, zacząłby na niego wrzeszczeć i wyzywać, a
ten „nowy” zachowywał się całkiem w porządku. Nadal oczywiście miał cięty język
i zachowywał się jak pan świata, ale w jego zachowaniu było coś innego, czego
jeszcze Harry nie potrafił zinterpretować.
***
- Mam tego
dość. Zaraz zasnę – Draco zatrzasnął książkę, tym samym strasząc Wybrańca,
który zapadał w błogi sen nad swoim zadaniem z eliksirów. – Idziemy spać. Rano
będę mieć wory pod oczami, czego nienawidzę.
Harry
posłusznie zgodził się na taką propozycję, bo sam miał już dość nauki. Postanowił,
że resztę dokończy jutro. Znaleźli się w sypialni Draco. Blondyn rzucił jakieś
zaklęcie, sprawiając, że łóżko stało się szersze i teraz oboje bez problemu
mogli się na nim zmieścić. Wyczarował też dodatkową kołdrę i poduszkę. Zajęli
miejsca tak, że połączone nogi były w środku. Malfoy zaklęciem zgasił światło.
- Mam tylko
nadzieję, że nie chrapiesz, Potter. – powiedział Draco i przykrył się swoja
kołdrą.
- Tobie też
życzę dobrej nocy – odpowiedział Harry i przekręcił się na bok.
Oboje
jeszcze przez chwilę leżeli pogrążeni w swoich myślach, aż oddali się w objęcia
Morfeusza.
***
- Nie..
Zostaw moją matkę! Zrobię wszystko.
Harry’ego
obudziły krzyki Malfoy’a. Blondyn wiercił się na pościeli i mówił przez sen.
Wybraniec zarejestrował, że Ślizgon też płacze.
- Draco,
obudź się – Harry szarpał go za ramię.
Blondyn
gwałtownie otworzył oczy. Odepchnął rękę Wybrańca.
- Zostaw ją!
– krzyczał jak w transie.
- Spokojnie,
Draco. To był sen. Tylko sen – uspokajał go Brunet. – Teraz już wszystko jest
dobrze. Nic ci nie grozi. Twojej matce też.
Ślizgon
uświadomił sobie, co się dzieje. Usiadł na łóżku i próbował się uspokoić.
Oddychał szybko, przypominając sobie co przed chwilą mu się śniło. To było
takie rzeczywiste. Ukrył twarz w dłoniach. Starał się zwolnić oddech. Poczuł
dłoń na swoim karku.
Harry
delikatnie gładził go po plecach. Dzięki temu Draco zaczął się uspokajać.
Dodatkowo pomagało ciche szeptanie Potter’a.
- Spokojnie,
Draco.
Dźwięk jego
imienia i to jak delikatnie wymawiał je Gryfon, sprawiły, że Malfoy’owi zrobiło
się cieplej na sercu. Nie chciał się ruszać, bo wiedział, że wtedy Wybraniec
zabierze rękę, a ona działała tak kojąco.
W końcu coś
w nim pękło. Wszystkie emocje, które trzymał głęboko w sobie, uwolniły się.
Zaczął cicho szlochać. Co noc ten sam koszmar. Co noc widział, jak Voldemort
torturuje i w końcu zabija jego matkę. Gdyby Potter go nie obudził, musiałby
znowu oglądać, jak ginie w męczarniach. Znowu patrzyłby w te szare, martwe oczy
i nie mógłby nic zrobić. Znowu słyszałby śmiech Gada. Co noc budził się z tego
koszmaru i leżał w pozycji embrionalnej, dopóki się nie uspokoił. Często leżał
tak do rana, nie mogąc ponownie zasnąć. Dziś, dzięki temu, że był przy nim
Harry, w końcu coś w nim pękło. Miał dość trzymania w sobie tych wszystkich
uczuć. Płacz był taki oczyszczający.
Silne
ramiona objęły go, a ręka nie przestała gładzić go delikatnie po plecach. Nadal
słyszał spokojny szept Gryfona. Mógł tak siedzieć i siedzieć. Potter delikatnie
kołysał go w przód i w tył. Draco uświadomił sobie, że nawet w dzieciństwie nie
zaznał tyle czułości. Własna matka nie uspakajała go tak, jak teraz Harry. W
myślach zaczął nazywać go Harry’m. Nie Potter, nie Wybraniec, czy
Cholerny-Chłopiec-Który-Przeżył, ale Harry. Zapragnął mieć go przy sobie każdej
nocy. Nie w aspekcie cielesnym. Chciał żeby on po prostu z nim był. Zapragnął
nazywać go swoim Harry’m. Tak bardzo pożądał miłości. W tej chwili dał by
wszystko, żeby tylko Wybraniec nigdy go już nie zostawił.
Uspokoił się
już na tyle, że z oczu przestały cieknąć mu łzy. Oddech zaczął spowalniać, a on
jeszcze mocniej wtulił się w Harry’ego. Uświadomił sobie, że możliwe, że ma tylko
tą jedną okazją, żeby się do niego przytulić. Nie chciał się odsuwać, ale wiedział,
że w końcu musi. Zebrał w sobie całą siłę woli i odsunął się od chłopaka.
„Zachowuję się
jak roztrzęsiona baba” – skarcił się w myślach.
- Nie chciałem
cię obudzić. – odezwał się zachrypniętym głosem. Nie miał odwagi spojrzeć Gryfonowi
w oczy. – Po prostu miałem zły sen.
- Nie przejmuj
się. Mi też śnią się koszmary. Wojna odcisnęła piętno na psychice każdego z nas.
– Harry nadal mówił łagodnym i kojącym głosem, jakby nie chcąc, żeby chłopak znowu
zaczął płakać.
- Dzięki – szepnął
Draco. Naprawdę był wdzięczny za tę odrobiną czułości. Mimo wszystko nie mógł pozwolić,
żeby Złoty Chłopiec miał go za histeryka. – Normalnie się tak nie zachowuję. Czy
to może zostać miedzy nami – spojrzał nieśmiało w oczy Wybrańca. Tak, Malfoy spojrzał
nieśmiało.
„Świat się kończy.”-
dodał w myślach.
- Tajemnica za
tajemnicę – uśmiechnął się Harry. – Dasz radę zasnąć?
- Tak. Myślę,
że tak. Nie sądziłem, że kiedyś to powiem Potter, ale naprawdę jesteś w porządku.
– po tych słowach położył się spać.
Tej nocy powiedział
o zrobił o wiele za dużo, żeby stracić resztki swojej reputacji. Mimo wszystko jakoś
nie bardzo się tym przejmował.
Nie wiedział,
że drugi chłopak zasnął tuż obok z szerokim uśmiechem na ustach.
Ooooo rany.
OdpowiedzUsuńEj, te rozdział to perfekcja!
Intryguje mnie Snape w twoim opowiadaniu, ciekawe co wyniknie z jego relacji z Silvaną... Ech, ten nietoperz XD
I OMG, ONI SIĘ RAZEM KĄPALI..... Co prawda wiedziałam, że nie będzie jeszcze żadnej akcji, ale wciąąąąż, o rany, niech oni już na zawsze będą w tych kajdankach :(((
Harry taki czuły, ojeju! Chociaż w sumie... Sama gładziłabym Draco po pleckach:(
I ta koncówka, że "zapragnął go nazywać swoim Harry'm", AWWWWW!! ♥
Takie z nich słodziaki, no nie mogę.
Czekam na nowy, kochana!
miłego dnia! thousand-miles-to-heaven ♥
Cóż ja najpierw gładziłabym go po plecach a potem przeszłabym do bardziej konkretnych rzeczy:) Ty nie?
UsuńShila:**
Droga Patts,
UsuńStrasznie i szalenie mi miło, że Ci się podoba :D Rumienię się, aż jak czytam Twój komentarz *.*
Nietoperz zawsze był intrygujący :P A co wyniknie, nie zdradzę :*
No jakoś musieli się umyć hehe :D No wiesz, w ubraniu byłoby niewygodnie jednak :D
Wszyscy chcą ostrej scenki... :/ A ja tak lubię jak oni się kłócą :D Mam o czym pisać hahaha Cierpliwości, niedługo może coś się pojawi ;) Nie mogą być zawsze w kajdankach, bo jednak niektóre pozycje byłyby niewygodne huehuehue :P
Też bym gładziła Draco po pleckach <3 Awww :P
Zapraszam na kolejne rozdziały ;)
Dziękuję, że czytasz, komentujesz i dodajesz mi otuchy :*
Pozdrawiam :D
Oj Shila, Shila, Tobie TYLKO JEDNO W GŁOWIE :P hahaha
UsuńMam nadzieję, że się doczekasz tej upragnionej scenki :*
Szczerze intryguje mnie jak oni zmieniają ubrania. Żeby to zrobić musieliby zdjąć kajdanki lub niszczyć sobie ciuchy. Kolejny rozdział który spowodował ból brzucha z emocji!!! kocham cię dziewczyno ;D grasz na moich uczuciach ale i tak chcę więcej!
OdpowiedzUsuńTaak, już dojrzałam. Jestem ślepa i mam na to dowody. Na swoją obronę powiem że to przez ten cholerny ból brzucha!
UsuńCo do tego zdejmowania, to wiesz, magia ;) Sama nwm jak, ale dzięki magii wszystko jest możliwe :D A z resztą wyobrażasz sobie Draco chodzącego kilka dni w tych samych spodniach i bokserkach? Bo ja nie :P
UsuńPrzepraszam za ten ból brzucha :/ Może jakieś ziółka będę wysyłać przed dodaniem rozdziału? :D
Też Cię kocham <3
I też jestem ślepa hahaha coraz więcej wspólnego mamy ;)
Do usłyszenia :D
Pozdrawiam :D
Witam wszystkich:)
OdpowiedzUsuńPrzejdę od razu do konkretów. Po pierwsze szkoda, że nie opisałaś 'instrumentu' albo przynajmniej wyglądu Draco widzianych od strony Pottego.
Po drugie, scenka na błoniach z Sil i Sev'em bezbłędna. Ujęłaś wszystko co ważne i to na dodatek tak malowniczo... Do tego te chwile szczerości wykrzykiwanej prosto w twarz, idealnie
Scena z uspokajaniem w łóżku wspaniała, choć ciekawi mnie to w jakiej pozycji oni się obudzą i jak się będą czuli, a zwłaszcza Potter z Małym problemem(o ile ten się pojawi:D).
Wszystko wyszło pięknie, słonko. Zasłużyłaś na pochwałę, i mam nadzieję, że następny rozdział wyjdzie niedługo:)
Shila:**
PS: Kochany Legolasku, podpisuj się pod swoimi wypowiedziami, i nie zganiaj wszystkiego na ból brzucha...
NIE!!!!!! Nie dam się i ty mnie do tego nie zmusisz :P
UsuńWitam również :D
UsuńMiałam opisać, ale postanowiłam zostawić sobie tę przyjemność na bardziej ciekawe scenki :P A co do wyglądu Draco, to oni przecież mają jeszcze jeden dzień spędzić w tych kajdankach :P Nie wszystko na raz :D
Cieszę się, że podobała się ta scenka. Długo biłam się z myślami, co do zachowania Sev'a, ale w końcu jego łagodniejsza natura zwyciężyła :P Chwile szczerości też muszą być :D Przecież na kłamstwie nie da się nawet nienawisci porządnie zbudować :P
Chciałaś uspakajanie, to wuala :D Napiszę rozdzialik, to zobaczysz :*
Cieszę się niezmiernie, że się podoba :D Dziękuję za pochwałę :D Kiedy wyjdzie następny, to nwm :/ Zaczyna się szkoła i będzie z miesiąca na miesiąc coraz mniej czasu, ale póki co trzymam się weekendów, o zmianach będę informować na blogu ;)
Ściskam :**
Awwwww! To urocze co ta wredota, Malfoy, robi z Harry'm! =^*^=
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykację i nie mg się doczekać nexta :***
Ach dziękuję :** No, nie? Malfoy jest okropny :P
UsuńProszę bardzo i oczywiście zapraszam na kolejne rozdzialiki :D
Pozdrawiam :***
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńMyślę, że w przyszłym tygodniu dopiero. Za dużo nauki :-/
UsuńEeej, słonko. Nie rób mi tego. Nie wytrzymam. Plisssssss...
UsuńShila:*
PS: Proszę, proszę, proszę. Nie wiesz co mój mózg robi, ile Drarry fantazji już przez niego przemknęło a ile szykuje się przemknąć:( Oszaleję jeżeli ten rozdział nie pojawi się za co najmniej 3 dni:(
Przeczytane
OdpowiedzUsuńZajebiste te 'kajdanki' :D W ogóle watek z nimi... Tez bym takie chciała. :D
OdpowiedzUsuńSerafin masz niesamowity talent do opowiadania, ale... Przez to jestem spragniona więcej... To jak w lecie, pijesz a i tak wciąż masz pragnienie... :D