Hej wszystkim :D
Przybywam z piątym rozdziałem. Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale ciągle coś mi wypadało, albo po prostu wena mi nie sprzyjała. Wyszło, no cóż, może trochę chaotycznie i ze zbyt szybko toczącą się akcją, ale mam nadzieję, że się nie zawiedziecie. Starałam się z całych sił i to chyba jedyne moje usprawiedliwienie.
To chyba najdłuższy spośród wszystkich rozdziałów, bo wyszło mi aż 8 stron O.o Za błędy przepraszam. Wiem, że zapewne pogubiłam przecinki i zdarzają się literówki i powtórzenia, ale chciałam jak najwcześniej dodać kolejny rozdział. Postaram się wszystkie dotychczasowe rozdziały poprawić w najbliższym czasie :)
Chciałam jeszcze tylko podziękować wszystkim, którzy komentowali poprzedni rozdział ;) Jest mi ogromnie miło, że aż tyle osób to czyta :D Dziękuję za ponad 1600 wejść :D Jesteście wielcy! Mam nadzieję, że będzie Was jeszcze więcej :) Zapraszam do komentowania. Każdy nawet najkrótszy komentarz, motywuje mnie do dalszego pisania. Przypominam, że możecie też pisać swoje pomysły w komentarzach pod postem zatytułowanym "Pomysły czytelników", który znajdziecie w menu ;)
Trzymajcie się i miłego czytania :D
Serka.
Rozdział V
Mijały
kolejne dni szkoły. Na każdej lekcji, dało się wyczuć usilne starania niemal
wszystkich uczniów, by nauczyciele dostrzegli, że coś im się udało. Każdy
chciał już niebawem zostać wybrany na uczestnika Turnieju. Jednak była też
spora grupka, która typowała swoich kandydatów, zakładając się o to z innymi.
Zastanawiano się ilu uczniów wybiorą z poszczególnych Domów. Każdy miał swojego
faworyta, któremu kibicował. Wszyscy wiedzieli, że ci, którzy przystąpią do
konkursu, muszą wykazywać zdolności z wielu dziedzin. Cała szkoła miała
nadzieję na wygraną, jednak mieli świadomość tego, że pozostałe dwie drużyny
będą niemałą konkurencją. Dziesiątkę wybrańców mieli poznać już następnego
dnia, w piątek.
Harry przez
cały tydzień unikał Draco. Ten z resztą robił dokładnie to samo. Nie widywali
się w salonie, w Wielkiej Sali, a nawet na lekcjach każdy siadał w najbardziej
oddalonym od drugiego kącie. Żaden z nich nie zdawał sobie sprawy, że ten drugi
cierpi tak samo. Jednak duma obojga, nie pozwalała im na wyciągnięcie do siebie
ręki.
Potter
wmawiał sobie, że najważniejsza dla niego jest szkoła. Chodził smutny,
zamyślony i zapominał o najważniejszych rzeczach. Hermiona i Ron próbowali coś
z niego wyciągnąć, ale ten usilnie wmawiał im, że wszystko jest w porządku i
jest po prostu zmęczony ciągłą nauką do późna.
Malfoy
natomiast, szukał ucieczki w dogryzkach młodszym, kłótniach z przyjaciółmi i
samotności. Tylko kiedy był sam, pozwalał sobie na smutek. Jednak, gdy w
pobliżu znajdowali się ludzie, wykazywał się straszną jędzowatością. Nawet jego
przyjaciele, przyzwyczajeni do pozy arystokratycznego dupka, nie wiedzieli, co
się z nim dzieje. Wiele razy próbowali do niego dotrzeć, ale ten tylko jeszcze
bardziej zamykał się w sobie.
Harry’emu,
mimo ciągłego roztargnienia, w końcu udało się przeprowadzić nabór do Drużyny.
Pewnej nocy powiedział sobie dość i chyba podziałało na jakiś czas, bo
przynajmniej mógł skupić się na treningu i wyborze nowych graczy. Świeżutkimi
nabytkami Gryfonów, okazali się: Ryan Henry – uczeń trzeciej klasy, objął
pozycję pałkarza i Jennifer Down – uczennica czwartej klasy, objęła pozycję
ścigającej. Oboje byli szybcy, zwinni i zdecydowanie przewyższali talentem
resztę, która się zgłosiła, tak więc Kapitan Gryfonów, wybrał tę dwójkę. Nowy
skład miał za sobą już dwa treningi, na które ku uciesze Pottera, nie wtargnęli
Ślizgoni. Dobrze się wszyscy dogadywali, a przede wszystkim tworzyli zgraną
grupę. Teraz w skład drużyny wchodziły trzy zawzięte, szybkie i zgrane
ścigające, dwóch znakomitych pałkarzy, genialny obrońca i ścigający, któremu
nie dorównywał nikt w Hogwarcie.
Rodzeństwo
Riddle nadal budziło niemała sensację. Nathaniel okazał się znakomitym uczniem.
Znał wiele zaklęć, ważył perfekcyjne eliksiry i był niezawodnym ścigającym w
drużynie Ślizgonów, do której dostał się wraz ze swoją siostrą. Był uprzejmym
chłopakiem i coraz większa grupa osób zaczynała się do niego przekonywać. Gdyby
nie nazwisko, nikt nie powiedziałby, że ten nastolatek jest synem samego Lorda
Voldemorta. Zaledwie w ciągu pierwszych dni roku szkolnego, stał się ulubieńcem
wielu nauczycieli.
Vivienne
dorównywała we wszystkim bratu. Już na pierwszych lekcjach, wykazała się
ogromną wiedzą z zakresu rzucania zaklęć, czy znajomości przeróżnych ziół.
Mimo, że nadal miała niewyparzony język i non stop pakowała się w kłopoty,
starała się zmienić. Po woli widać było, że jej metamorfoza idzie we właściwym
kierunku. Dziewczyna pragnęła akceptacji brata. Chciała stać się lepsza tylko i
wyłącznie dla niego. Nathaniel, jako jedyny z rodziny ją zaakceptował i nie
odrzucił. Dał jej szansę. Chciał, by siostra stała się lepszym człowiekiem, bo
wiedział, że potrafi. Viv nie potrafiła tak z dnia na dzień porzucić złych
obyczajów. Została wychowana w zupełnie innej atmosferze. Jednak usilnie się
starała. Z początku wszyscy podchodzili do niej z dystansem. Jednak po jakimś
czasie, zaczęły pojawiać się nieśmiałe uśmiech które, dodawały jej odwagi i
nadziei, że może stać się lepsza.
***
W końcu
nadszedł wyczekiwany przez wszystkich piątek. Już na ostatniej lekcji
poprzedzającej kolację, wszyscy byli nie do wytrzymania, więc większość
nauczycieli skończyła przed czasem, widząc, że i tak nic z tego nie będzie.
Każdy stawił się punktualnie w Wielkiej Sali i zajął swoje miejsce. Słychać
było tylko ciche podniecone szepty. Uczniowie z niecierpliwością czekali, aż
profesor Dumbledore wyczyta listę uczestników. Minuty ciągnęły się w
nieskończoność. Po kwadransie nikt już nie mógł usiedzieć na miejscu. W końcu
do Sali wszedł uśmiechnięty dyrektor. Szedł wolnym krokiem, co jeszcze bardziej
denerwowało uczniów, którzy samym spojrzeniem chcieli popchnąć profesora, aby
stąpał szybciej. Gdy w końcu stanął na mównicy, wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Witam was
moi kochani uczniowie. Po waszych minach widzę, że jesteście niezwykle ciekawi
tego co za chwilę ogłoszę. Nie przedłużając, oto lista uczestników pierwszego w
historii Wielkiego Turnieju Magii. – z dumą zaakcentował ostatnie słowa - Kogo
wyczytam, proszę, żeby przyszedł na środek.
– nastała cisza, wiele uczniów ściskało kciuki, jedni z nadzieją, że
wybiorą właśnie go, a drudzy, że na środku stanie ich kandydat i zgarną niezłą
sumkę. – Hermiona Granger – wszyscy przy stole Gryffindor’u zaczęli klaskać.
Dziewczyna z uśmiechem wstała i pomaszerowała na środek Sali. – Ginny Wesley –
ponownie przy tym samym stole zabrzmiały gromkie brawa – Luna Lovegood, Susan
Bones – znowu słychać było klaskanie – Neville Longbottom – chłopak z
niedowierzaniem wstał i stanął obok koleżanek – Ronald Wesley – rudzielec z
dumą pomaszerował na środek – Nathaniel Riddle – Ślizgoni zaczęli klaskać –
Draco Malfoy – tutaj brawa były jeszcze głośniejsze – Harry Potter – wszyscy w
Gryfindorze krzyczeli z radości, to był piąty uczeń z ich Domu. Chłopak z
uśmiechem pomaszerował do swoich znajomych. Starał się jednak, stanąć w jak
największej odległości od Blondyna – i ostania uczestniczka Vivienne Riddle –
wszyscy z początku byli w szoku. Ślizgoni klaskali swojej koleżance, która z
podniesioną głową wyszła na środek zajmując ostatnie miejsce. – Przedstawiam
wam dziesiątkę najlepszych z najlepszych. – dyrektor uśmiechnął się, a w sali
zabrzmiały gromkie brawa i wiwaty - W ciągu najbliższych miesięcy będą
rywalizować z pozostałymi dwoma grupami. Zmierzą się z wieloma trudnymi
zadaniami. Od teraz są jedna drużyną. Już za dwa tygodnie zawalczą o Puchar Turnieju.
Zasady zostaną wyjaśnione, gdy pozostałe drużyny do nas przybędą. Liczę, że
przyjmiecie ich jak najlepiej potraficie. Tak więc zaczynajmy biesiadę – na
stołach pojawiły się przeróżne potrawy, za które z apetytem zabrali się
uczniowie – A waszą dziesiątkę proszę o przyjście do mojego gabinetu zaraz po
kolacji. – zwrócił się do stojących na środku – Mamy wiele do omówienia. –
uczniowie skinęli głowami i odeszli na swoje miejsca.
Każdy z nich
nadal niedowierzał, że to właśnie on został wybrany. Przy swoich stołach
zostali przyjęci z wielkim entuzjazmem. Nawet uczniowie z innych Domów im
gratulowali. Chyba nadeszły dni, że nie tylko ta wybrana dziesiątka stała się
jedną drużyną, ale cały Hogwart.
***
Po
skończonej kolacji, uczestnicy konkursu spotkali się przed wejściem do Wielkiej
Sali, aby wspólnie udać się do dyrektora. W gabinecie ustawiono okrągły stół.
Dumbledore siedział przy swoim biurku, ale gdy zobaczył uczniów, wstał i
zapraszającym gestem pokazał żeby usiedli. Sam również do nich dołączył.
- Gratuluję
wam dostania się do Turnieju. Nauczyciele nie bez powodu wybrali waszą
dziesiątkę. Każdy z was jest niezwykle uzdolnionym czarodziejem. Razem
tworzycie grupę najlepszych czarodziei naszej szkoły. Chcę z wami omówić kilka
kwestii. Ogólne zasady Turnieju, zostaną przedstawione, gdy przybędą pozostałe
dwie drużyny, jednak mamy jeszcze sporo spraw do omówienia. – spojrzał po swoich uczniach i uśmiechnął
się – Pierwsza kwestia dotyczy wyboru lidera. Jako, że jest was parzysta ilość,
może się zdarzyć tak, ze głosując za czymś, będzie po równo, więc do kogoś musi
należeć ostatnie słowo. Czy ktoś jest chętny objąć tę pozycję? Zastanówcie się
jednak dobrze, bo to na tym kimś będzie spoczywała ogromna odpowiedzialność
podejmowania ważnych decyzji. – rozejrzał się po uczniach, ale nikt się nie
zgłosił – Ktoś kogoś proponuje? – zapytał ponownie.
- Jestem za
Harry’m – odezwał się Ron, a kilkoro uczniów pokiwało głowami.
- Dlaczego
zawsze Potter? – zaczął Draco – Potter tu, Potter tam. Nie możemy wybrać chociaż
raz kogoś innego?
- Chyba
siebie nie proponujesz, Malfoy – syknął Rudzielec.
- A czemu
nie? W czym niby jestem gorszy od niego?
- Pomyślmy.
Może w tym, że jesteś zwykłym Śmierciożercą – rozkręcał się Weaslay.
- Dość! –
krzyknęła Hermiona – Mamy się dogadać. Od dzisiaj tworzymy jedną drużynę. Jak
się będziemy kłócić, do niczego nie dojdziemy. Panie profesorze – zwróciła się
do dyrektora – Czy możemy głosować?
- Oczywiście
panno Granger. – uśmiechnął się do niej i zwrócił do reszty - A więc kto jest
za tym, żeby panna Granger została liderem grupy?
Prawie
wszyscy prócz Draco i Vivienne, podnieśli ręce. Hermionę zatkało. Nie o to jej
chodziło.
- No to
uzgodnione – ucieszył się dyrektor. – Czy zgadzasz się objąć tę funkcję? –
zapytał dziewczynę.
- Yyy… no,
tak. Jeśli oni tego chcą. – nieśmiało się uśmiechnęła.
- Cudownie.
Możemy przejść do kolejnej sprawy. Skoro bierzecie udział w Turnieju, jako
drużyna musicie mieć miejsce, w którym w spokoju będziecie mogli się naradzać i
podejmować decyzje. Do tego celu został przygotowany pokój na trzecim piętrze.
Znajduje się pod posągiem smoka, a hasło brzmi: kolorowe landrynki. –
wyszczerzył zęby w uśmiechu. Każdy wiedział, że dyrektor uwielbia słodycze, ale
żeby takie hasło? – Każdy z was może tam przebywać. Mieszkać będziecie nadal
tam, gdzie dotychczas. Pokój będzie służył wam jako coś na rodzaj bazy. Uczniom
z Durmstrangu i Beauxbatons przygotowaliśmy dormitoria mieszkalne, ale wam nie
są one potrzebne, więc otrzymujecie tylko pokój. Myślę, że to nie problem. –
uczniowie zgodnie pokiwali głowami, zadowoleni, że nawet taki szczegół jak
„baza”, został dopięty. – kolejną sprawą jest wybór drużyny Quiddtcha. Musicie
wspólnie zastanowić się, kto obejmie jaką pozycję. Do jutra podajcie mi skład. –
Hermiona skinęła głową, wiedząc, że nie będzie łatwo pogodzic dwóch genialnych
ścigających, ale jako liderka musi sobie z tym poradzić. Dyrektor kontynuował -
Pamiętajcie, że Turniej może być chwilami niebezpieczny. Będziecie musieli
wykazać się ogromną wiedzą i umiejętnościami. Jeśli ktoś z was nie czuje się na
siłach, może zrezygnować teraz. Potem nie będzie już odwrotu. – nikt nie chciał
rezygnować, więc wszyscy pokiwali przecząco głowami – Tak myślałem. Jest
jeszcze kwestia balu powitalnego. Razem z nauczycielami, postanowiliśmy, że tak
samo, jak w Turnieju Trójmagicznym, uczestnicy rozpoczną go tańcem. Ze względu
na to, że naszymi gośćmi będą tylko uczestnicy konkursu i dyrektorzy ich szkół,
prosiłbym was, abyście dobrali się w pary, w tym gronie. Pięć par z każdej
szkoły poprowadzi pierwszy taniec. Mam nadzieję, że to też nie będzie dla was
problemem. Myślę, że na dzisiaj to wszystko. – wstał od stołu, a uczniowie
zrobili to samo. – Cieszę się, że zostaliście wybrani. Mam nadzieję, że
potraktujecie ten Turniej nie tylko jako konkurencję, ale też dobra zabawę.
Pamiętajcie, że jesteście jednością. Każda kłótnia w waszej drużynie, będzie
działała z korzyścią dla przeciwnika. Życzę wam powodzenia. Dobrej nocy moi
mili.
- Dobranoc
panie profesorze – odpowiedzieli uczniowie i opuścili gabinet.
- Stójcie. -
Zatrzymała ich Hermiona. – Musimy jeszcze ustalić skład drużyny. Jest jeszcze
trochę czasu do ciszy nocnej, więc proponuję pójść do naszego pokoju i w
spokoju to omówić.
- Jasne –
zgodzili się i poszli za swoja liderką.
Gdy dotarli
na miejsce, Hermiona wypowiedziała hasło. W ścianie pojawiły się drzwi, przez
które weszli.
Pokój był
sporych rozmiarów. Przy jednej ze ścian stały regały z książkami. Na innej, był
ogromny kominek, przed którym ułożono wielkie poduszki. Nad nim wysiały godła
wszystkich czterech domów. Na środku stał niski stół, a wokół niego dwie kanapy
i fotele. W rogu zaś był okrągły stolik, na którym stał wazon i szklanki. Przed
oknem ustawiono biurko z pergaminem i piórami. Całość prezentowała się bardzo
przytulnie.
Cała
dziesiątka usadowiła się na kanapach. Hermiona zajęła jeden z foteli, uprzednio
biorąc czystą kartkę papieru i jedno z piór.
- Wiem, że
siódemka z nas gra w Quidditcha, więc nie będzie problemu z wyborem osób. Nie
znam się za bardzo na tym, ale sądzę, ze uczciwie będzie, jak będziecie
zajmowac te pozycje, które zajmujecie dotychczas. Ron – zwróciła się do
Rudzielca – będziesz obrońcą. – pokiwał z zadowoleniem głową – Myślę, że to
uczciwe, bo nikt z Was nie jest obrońcą w swojej drużynie. Ginny, Nathaniel i
Vivienne, będziecie ścigającymi – cała trójka była zadowolona tą decyzją – Ty,
Susan obejmiesz pozycję pałkarza. – dziewczyna uśmiechnęła się - Zostajecie mi wy dwaj – spojrzała na
Harry’ego i Draco’na. – Wiem, że oboje jesteście szukającymi i kapitanami.
Sądzę, że każdy z was powinien zatrzymać jedno z dotychczasowych stanowisk. Wiem,
że oboje jesteście świetnymi szukającymi, ale niestety nie możemy mieć dwóch
osób na jednej pozycji. Tak więc jeden z was zostanie szukającym, a drugi
kapitanem drużyny i pałkarzem. Nie mam pojęcia, jak to uczciwie rozstrzygnąć,
więc zagłosujemy. Żeby było sprawiedliwie, decyzje podejmie reszta drużyny. –
oboje skinęli głową. Draco nie miał ochoty iść na ugodę, ale decyzja musiała
zostać podjęta, więc postanowił się tym razem nie kłócić. W najgorszym wypadku
będzie kapitanem i, i tak zrobi, co
zechce.
Hermiona
podała piątce kolegów kawałki pergaminu i nakazała zapisać imię nowego
szukającego, bo wiedziała, że to tą pozycję chcą objąć obaj. Po chwili
pozbierała głosy i ułożyła je na stole. Dwa za Draco, Trzy za Harry’m.
- Tak więc
Harry zostaje szukającym, a Draco kapitanem i pałkarzem. Czy ktoś ma jakieś
wątpliwości?
Nikt się nie
odezwał. Nawet Draco, który był zawiedziony, że to nie jego wybrali. Z drugiej
strony cieszył się, że został kapitanem. W końcu będzie mógł się zemścić na
zarozumiałym Potterze. W dodatku na tym samym polu bitwy.
- To
dziękuję wam za spotkanie. Myślę, że kolejne będzie jutro. Musimy ustalić, kto
jest w czym dobry, żeby potem długo się nie zastanawiać nad wyborem. Do
zobaczenia jutro. – Wstała i wyszła razem z Ginny.
Reszta
również opuściła pokój i udała się do siebie.
Harry starał
się wlec jak najdłużej potrafił. Widział, że Draco szybkim krokiem oddalał się
prawdopodobnie do ich dormitorium. Cały tydzień go unikał, więc i dziś nie
chciał choćby wracać z nim do pokoju. Był niezwykle szczęśliwy, że to on został
wybrany jako szukający, a nie Ślizgon.
Jednak nie koniecznie skakał z radości z powodu wyboru do Turnieju. Miał
złe wspomnienia po poprzednim. Mimo wszystko, nie zamierzał rezygnować.
„Co było to
było. Voldemort nie żyje, a to tylko zwykły konkurs magiczny.” – powtarzał w
myślach.
Dotarł do Dormitorium
i z ulgą stwierdził, że Ślizgona nie ma. Rozłożył się na kanapie i przez chwilę
wpatrywał w ogień skaczący w kominku. Postanowił wziąć szybki prysznic i
położyć się spać. Jak postanowił tak zrobił. Po kwadransie już oddał się w
objęcia Morfeusza.
***
- Potter,
wstawaj. Ile można spać. – usłyszał głos dobiegający z przeciwnej strony. Lekko
rozchylił powieki i ujrzał Draco’na stojącego we framudze drzwi do jego
sypialni. Od razu się rozbudził.
- Co ty tu
robisz!? Po jakie licho włazisz do mojego pokoju? – oburzony spojrzał na
współlokatora.
- Masz
dziesięć minut. Widzimy się na boisku. – powiedział i po prostu wyszedł.
Harry przez
chwilę nie wiedział o co chodzi. Dopiero po paru sekundach uświadomił sobie, że
Draco jest kapitanem drużyny i pewnie chce zrobić pierwszy trening.
Spojrzał na
zegarek. Była dopiero piąta. PIĄTA!
„Powaliło
go” – pomyślał zły na Blondyna.
Zwlókł się z
łóżka i podszedł do szafy. Miał zamiar wyciągnąć strój do Quidditcha, jednak jego
wzrok padł na nowe odzienie. Wyciągnął je z szafy. Okazało się, że Dumbledore
przysłał mu nowy strój do gry. Ten nie był w kolorach Gryffindoru. Był cały
czarny z dodatkami szarego. Na plecach widniały połączone godła czterech Domów.
Harry z zadowoleniem wciągnął nowe ubranie. Leżało jak ulał. Prezentował się w
nim znakomicie. Odwrócił się i zobaczył na biurku małą fiolkę i karteczkę do niej
przyczepioną.
„Kolejna
niespodzianka” – ucieszył się i przeczytał karteczkę:
„Pomyślałem,
że niewygodnie jest ci grać w okularach. To eliksir trwale poprawiający wzrok.
Dzięki niemu szkła nie będą ci już potrzebne. Do dna!”
Nie wiedział
od kogo jest eliksir. Pomyślał, że pewnie od Dumbledora, tak jak nowy strój.
Odkorkował butelkę i wypił całą zawartość. Smakował ohydnie. Po chwili
kompletnie nic nie widział.
„No pięknie.
Oślepłem” – pomyślał.
Uświadomił
sobie, że nadal ma okulary. Zdjął je i od razu wszystko stało się wyraźne.
- Super –
powiedział na głos.
Ucieszony
zbiegł na dół i udał się na boisko.
Na miejscy
był tylko Draco. Rozglądał się, ale nie widział nikogo innego. Nawet na
trybunach.
„Świetnie,
po prostu świetnie” – wiedział, że Blondyn zrobił to specjalnie. Mścił się za
ostatnie. Jednak był jego kapitanem i chcąc nie chcąc, musiał go słuchać.
Spojrzał na
niego z mordem w oczach. Tamten z niewzruszonym wyrazem twarzy powiedział
tylko:
-
Dwadzieścia okrążeń. Teraz.
Harry wsiadł
na miotłę i wykonał polecenie. Z dołu słyszał ciągłe: „Szybciej Potter. Latasz
jak ciota! Staruszka z chodzikiem porusza się szybciej.”
Gryfon
przyspieszył. W ciągu kilkudziesięciu sekund zrobił ostatnie kółka. Wylądował
tuż przed Ślizgonem.
- Coś
jeszcze, Malfoy? – zapytał spoglądając mu prosto w oczy.
- Panie
kapitanie. Masz mi mówić panie kapitanie – odparł Draco – Lecisz do pętli,
stajesz na miotle, przeskakujesz pętle i lecisz dalej.
- Do reszty
cię powaliło.
- A co?
Boisz się? Potter trzęsie dupą – zaczął się wyśmiewać Ślizgon.
Harry aż
kipiał ze złości. Wsiadł na miotłę i zrobił, co mu kazano.
-
Dwadzieścia razy! – krzyknął z dołu kapitan.
Draco był
pod niemałym wrażeniem. Mało który zawodnik potrafił coś takiego zrobić. A tym
bardziej bez dodatkowych ćwiczeń. Nie chciał zabić Pottera. Co to, to nie. W
razie czego był gotów go złapać. Po prostu chciał się przekonać jak bardzo
zdolny jest szukający. I nie ukrywajmy, chciał też się zemścić, pokazując, że
to on tutaj rządzi.
Drugą
rzeczą, która zatkała Blondyna, były te cudowne zielone oczy. Potter nie miał
okularów i dzięki temu wyglądał zupełnie inaczej. Jego cudne patrzałki w
kolorze avady doprowadzały chłopaka do szaleństwa. Nie mógł jednak dać tego po
sobie pokazać, więc, gdy tamten spojrzał mu w oczy, wytrzymał te spojrzenie. W
końcu od dziecka ćwiczył pozę obojętnego dupka.
Gryfon
kończył swoje ćwiczenie. Mimo, że Ślizgon doprowadził go do furii, widząc jego
zdziwienie, po tym jak pierwszy raz przeskoczył nad obręczą, teraz wykonywał je
z satysfakcją.
Wylądował
tym razem w bezpiecznej odległości od Malfoy’a.
- Wypuszczam
znicz. Masz go złapać z zamkniętymi oczami – przebiegle uśmiechnął się Draco.
Rzucił mi czarną przepaskę na oczy i wypuścił znicz.
Harry przez
chwilę stał w osłupieniu. Jednak nie chcąc pokazywać słabości, założył opaskę.
Znicz zaświstał tuż koło jego uszu. Wsiadł na miotłę i z początku chwiejnie, a
potem już coraz pewniej, wzbił się w powietrze. Zatrzymał się nad ziemię,
nachylił do trzonka i nasłuchiwał. Nie było wiatru, wiec chłopak miał nadzieję,
że usłyszy świst skrzydeł. Pokonywał niewielkie odległości, zatrzymywał się co
chwilę i nasłuchiwał. Po kilkunastu minutach miał już ściągnąć opaskę z oczu,
gdy nagle usłyszał. Z początku bardzo ciche, a potem coraz głośniejsze.
Wszędzie poznałby ten dźwięk. Znicz był blisko. Wychwycił w którym mniej więcej
kierunku powinien lecieć. Brnął do przodu za oddalającym się dźwiękiem.
Przyspieszył. Był blisko. Bardzo blisko. Wyciągnął rękę i chwycił. W tym samym
momencie w coś uderzył. Pochłonęła go ciemność.
***
- Budzi się
– usłyszał głos.
Otworzył
oczy i zobaczył białe plamy. Po chwili wzrok mu się przyzwyczaił. Nad nim stała
Hermiona i Ron. Chciał usiąść, ale tępy ból głowy uniemożliwił mu to.
- C-coo się
stało? – zapytał zachrypniętym głosem.
- Uderzyłeś
się w obręcz. Draco cię tu przyniósł. Nie martw się zostanie ci tylko siniak. O
dziwo nic sobie nie złamałeś. Harry, co ci strzeliło do głowy, żeby latać z
zamkniętymi oczami? – zapytała przyjaciółka.
Do Harry’ego
zaczynały docierać informacje. On go tu przyniósł. Nie upadł. Nie powiedział,
że kazał mu latać z przepaską na oczach. Zabije go.
Nie zważając
na protesty przyjaciółki, wstał z łóżka i pomaszerował w stronę swojego
dormitorium.
- Harry! –
wołała za nim Hermiona – Nie wolno ci jeszcze wstawać. Miałeś lekki wstrząs
mózgu. Harry! – ale tego już nie było.
Brnął z
wściekłością przed siebie. Z impetem otworzył drzwi do salonu. Blondyn
wylegiwał się na kanapie. Podszedł do niego i złapał go za koszulę stawiając na
nogach. Nigdy by nie pomyślał, że ma tyle siły.
- Ty wredna,
obślizgła fretko! Nie mam pojęcia dlaczego chciałeś mnie zabić, ale trzeba było
to zrobić od razu, a nie robić sobie ze mnie żarty! – wyparował.
- Gdybym
chciał cie zabić, nie złapałbym cię – powiedział spokojnie Blondyn.
Harry przez
chwilę nie rozumiał. Jak to go złapał? Przecież specjalnie kazał mu latać z
zawiązanymi oczami. Chciał go upokorzyć. I mu się udało. Wszyscy myśleli, że
jak debil latał z zamkniętymi oczami, a cudowny Draco złapał go, by sobie nie
zrobił krzywdy. Miał dość zgrywania ofiary, którą ktoś musiał wybawić z
opresji. Miał dość zabawiania się nim.
- Znajdź
sobie innego szukającego. Rezygnuję. – odwrócił się. W drzwiach stała Hermiona.
- Wybacz
Hermiona, ale to nie dla mnie. Nie będę robił z siebie durnia. Nie chce mieć z
nim nic wspólnego. – wycelował palcem w Ślizgona i wyszedł.
- Harry
zaczekaj! – wołała za nim przyjaciółka.
Zatrzymał
się. W końcu ona nie była niczemu winna.
- Harry,
porozmawiajmy. – skinął głową i usiadł na ziemi. Dziewczyna dołączyła do niego.
– Nie mam pojęcia, co między wami zaszło. Ale widzę Harry, że coś się dzieje.
- Nic się
nie dzieje. Jakbyś nie zauważyła, nienawidzę Malfoy’a od pierwszej klasy. Mam
go już po prostu dość.
- Wiem, że
nie o to chodzi. Znam cię, Harry. Powiedz mi.
- Nie ma o
czym.
- Przestań.
Jestem twoją przyjaciółką. Nie musisz wiecznie zgrywać twardziela. – chłopak
westchnął.
- Nie chce o
tym dzisiaj gadać. Wybacz. To nie dlatego, że ci nie ufam. Po prostu muszę
sobie wszystko przemyśleć. Nie martw się. Nie odejdę z drużyny. Robię to tylko
i wyłącznie dla ciebie. Wiem, że Dumbledore nie byłby zachwycony. Przepraszam.
– wstał i odszedł.
Wiedział, że
musi nauczyć się współpracować z Draco. Miał świadomość, że to będzie trudne.
Blondyn budził w nim skrajne emocje. Jednak dla dobra drużyny musiał schować
dumę do kieszeni.
Wrócił do
pokoju. Ślizgon siedział w fotelu i wydawał się na niego czekać, bo gdy tylko
go zobaczył, wstał.
- Harry… –
zaczął, ale Gryfon tylko trzepnął drzwiami od sypialni.
Współpracować
z nim musi, ale nikt go nie zmusi do rozmowy.
***
- Diable,
masz może ognistą? Wódkę? Koniak czy cokolwiek? Byle mocne – Draco wparował do
sypialni Blaise’a, który leżał na łóżku pogrążony w lekturze.
- Może tak
najpierw jakieś cześć? – spojrzał na niego sponad okładki i zobaczył, że
przyjaciel nie żartuje, naprawdę chciał się upić.
Wstał i podszedł do szafy. Wyjął dwie butelki
jakiegoś trunku, bo wiedział, że jedna nie wystarczy. Draco już rozsiadł się na swoim dawnym łóżku.
Zabini nalał płyn do dwóch kieliszków i jeden podał przyjacielowi.
- No, to co
tym razem?
Blondyn
najpierw przekręcał kieliszkiem tak, że napój przelewał się po ściankach, a
potem patrząc w jakiś odległy punkt wychylił całą zawartość. Wyciągnął rękę do
przyjaciela, który dolał mu alkoholu. Teraz od razu wypił wszystko.
- Nie radzę
sobie z tym, Blaise. Chyba pierwszy raz w życiu, ale taka jest prawda.
- Aha, czyli
problem TEJ natury. – nalał mu. Sam nic nie wypił.
Draco skinął
głową i wypił trzeci kieliszek.
- Daj mi to
– zażądał od przyjaciela. Tamten podał mu butelkę.
Zapełnił
dwie trzecie naczynia i od razu wypił całość. Czuł, że płyn rozgrzewa go od
środka. Chciał się dziś upić. Chciał choć na chwilę zapomnieć.
Blaise nie
był dobry w pogadankach. Wiedział z resztą, że przyjaciel nie lubi rozmawiać z
nim o takich rzeczach. Siedział z nim w milczeniu. W pewnym momencie do pokoju
weszła Pansy.
- Cześć
Blaise, czy masz może… - urwała widząc drugiego przyjaciela. Siedział i patrzył
na tylko sobie wiadomy punkt. Nawet nie zauważył jak weszła. – A temu co? –
zwróciła się do Zabini’ego.
- A jak
myślisz? – porozumiewawczo spojrzał na nią przyjaciel.
Pansy
załapała. Usiadła obok Blondyna.
- Mi też
nalej – zwróciła się do Diabła.
- Draco –
starała się zwrócić jego uwagę – nie sądziłam, że aż tak cię weźmie.
Chłopak
dopiero teraz zauważył jej obecność.
-Myślisz, że
to, co wtedy mówiłem było ściemą? Myślisz, że przez tyle lat nadal by to trwało,
gdyby nie było na poważnie? – spojrzał przyjaciółce w oczy. – Pans, myślałem,
że zapomnę. Miałem nadzieję, że dam sobie spokój. – pociągnął kolejny łyk i
wrócił do gapienia się w przestrzeń. Po chwili dodał: – Ale nie wyszło.
Dziewczyna poklepała go po ramieniu.
- Draco,
przecież jesteś największym przystojniakiem szkole. Ba, jesteś największym ciachem
na tej półkuli. Jesteś inteligentnym i wrażliwym facetem. Potrafisz oczarować
każdego. Nie wierze, że tym razem się nie udało. Zawalcz. Przecież wiem, że
potrafisz. Nie znam drugiej osoby takiej jak ty. Zawsze osiągasz, to co chcesz.
Wiem, że dasz radę.
- Daj
spokój.
- To ty daj
spokój! Biadolisz jak baba. Jesteś Draco Malfoy! Tak czy nie? – Pansy
stwierdziła, że mówienie mu komplementów, nic nie pomoże.- Zawsze osiągasz, to
co chcesz. Więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Chłopak
wzruszył ramionami
- Wiesz, że
i tak nic z tym nie zrobię – zrezygnowany, coraz bardziej się upijał.
- Jeśli ty
tego nie zrobisz, to ja to zrobię. Wiesz, że jestem do tego zdolna. –
uśmiechnęła się przebiegle.
Draco
doskonale wiedział, do czego była zdolna przyjaciółka. To by się dobrze nie
skończyło. Na pewno by się dobrze nie skończyło. Musiał podjąć najlepszą
decyzję z możliwych.
- Dobra,
zawalczę.
- No i o to
chodzi! – ucieszyła się, że osiągnęła cel – Ale pamiętaj. Masz się dobrze
starać, bo jak się dowiem, że robisz to od niechcenia, to wiesz co będzie –
mrugnęła do niego, ale zaraz spoważniała.
- Wiem Pans,
wiem. – chłopak nadal nie wierzył, że mu się uda. Postanowił jednak posłuchać
przyjaciółki. Kobieca intuicja i te sprawy.
***
O ósmej cała
dziesiątka zebrała się w ich nowym pokoju narad. Hermiona chciała omówić z nimi
nową strategię na najbliższe dwa tygodnie.
- Mimo, że
zostaliśmy wybrani z całej szkoły, jako dziesiątka najlepszych, myślę, że nie
możemy spoczywać na laurach – zaczęła dziewczyna. Bardzo dobrze czuła się w
roli liderki. To było coś dla niej. – Każdy z was jest w czymś dobry, ale każdy
z nas ma swoja słabą stronę. Ten Turniej będzie chciał wywlec na światło
dzienne, właśnie nasze pięty Achillesa. – wszyscy spojrzeli po sobie, bo nikt
poza Harry’m i Hermioną, nie wiedział czym u licha jest pięta Achillesa.
Dziewczyna to zauważyła i skarciła się w myślach – Chodzi o to, że zadania będą
trudne i możemy polec na naszych słabościach. Mam taką propozycję. Myślę, że
powinniśmy po lekcjach spotykać się gdzieś, aby doskonalić nasze umiejętności.
Będziemy pomagać sobie nawzajem. Co wy na to?
- Dobry
pomysł – zgodziła się Ginny i Luna.
Reszta
również z aprobatą pokiwała głowami.
- A więc
zaczynamy od jutra. Zostaje sprawa miejsca. Jakieś propozycje?
- Może Pokój
Życzeń? – odezwał się znudzony Draco.
- Pokój
czego – zdziwiła się Vivienne.
- No tak! –
ucieszyła się Hermiona – Genialny pomysł. – spojrzała na zaskoczoną Ślizgonkę.
– Pokój Życzeń, to takie pomieszczenie, które pojawia się wtedy, gdy się go najbardziej
potrzebuje. Zawsze wszystkie potrzebne rzeczy są w środku. – pospieszyła z
wyjaśnieniami – Widzimy się jutro po lekcjach przed pokojem życzeń. Na miejscu
ustalimy nad czym trzeba popracować. Pomyślcie, co jest waszą słabą stroną.
Została jeszcze jedna kwestia – kontynuowała – Dumbledore prosił, abym dała mu
listę par na bal. Wiecie, że mamy dobrać się w tej grupie. Dyrektor prosił,
żebyśmy nie szli z osobą ze swojego domu. Mimo, że jesteśmy jedną drużyną, chce
żebyśmy dzięki temu jeszcze lepiej się poznali, czy coś. Nie bardzo wiem, o co
mu chodziło, ale coś takiego mówił. – zamyśliła się dziewczyna. – No to jak –
odezwała się w końcu – To tylko jeden taniec, potem możecie robić, co chcecie.
Wszyscy
rozejrzeli się po sobie. Nikt nie miał ochoty się wychylać.
- No weźcie.
Bo sama was dobiorę. – niecierpliwiła się Granger.
- Luna,
pójdziesz ze mną – zapytał dziewczyny Neville.
- Jasne. –
uśmiechnęła się dziewczyna.
- Świetnie.
Kto następny? – Hermiona zanotowała pierwszą parę. Nikt więcej się nie odezwał
– Nathaniel ty z kim? – zapytała siedzącego obok Ślizgona.
- Chętnie
wybiorę się z tobą. – uśmiechnął się do niej, na co ta odpowiedziała tym samym
i zanotowała kolejną parę.
- Draco? –
wyrwała go z zamyślenia.
- Wszystko
mi jedno. – nadal wykazywał znudzenie całą tą sprawą. Miał trochę ważniejsze
sprawy na głowie.
- Może
pójdziesz z Ginny? – wydziała mord w oczach swojej przyjaciółki, ale
uśmiechnęła się tylko przepraszająco.
- Skoro
muszę.
- Świetnie –
zignorowała jego wypowiedź.
- Harry?
- Vivienne?
– z uśmiechem zwrócił się do Ślizgonki. Nie wiedział, czy dobrze robi, ale przecież
postanowił dać jej szansę. Poza tym wiedział, że Ron zabiłby go, jeśli musiałby
iść z kimś ze Slitherinu. A co najważniejsze, chciał sprawdzić, czy przy boku
dziewczyny, która jest niezłą laską, nadal będzie tęsknić za kimś, kogo
prawdopodobnie nie może mieć. Może to było samolubne, ale musiał wiedzieć.
- Skoro nie
boisz się, że cie zjem, to czemu nie? – zażartowała. W tej chwili wydawała się
całkiem fajną dziewczyną. Harry miał nadzieję, że będzie się dobrze bawił.
- No to
został Ron i Susan. – Hermiona zapisała ostatnią parę.
Ron
uśmiechnął się do dziewczyny, z którą miał zatańczyć za dwa tygodnie.
Odwzajemniła uśmiech.
- Świetnie.
Kolejna sprawa zamknięta. – Miona cieszyła się, że poszło dość szybko i sprawnie.
-Czy macie jeszcze jakieś pytania?
- Chcę
zrobić trening drużyny – odezwał się Draco. – Zapraszam wszystkich jutro o
szóstej. Nie spóźnijcie się.
- Ktoś ma coś
jeszcze do ogłoszenia? – nikt się nie odezwał – W takim razie na dzisiaj tyle. Widzimy
się jutro po lekcjach.
Następny dzień zapowiadał się naprawdę pracowity. Każdy wiedział, że z chwilą wyboru do Turnieju, ich życie całkowicie się zmieniło. Czy na lepsze? To miało okazać się już wkrótce.
Czekam na kolejne rozdziały kochana! i powodzenia w blogowaniu bo naprawdę masz talent :*
OdpowiedzUsuńhttp://weronikaradon.blogspot.com/
Dziękuję bardzo i zapraszam :D
UsuńCześć, cześć!! Ale żeś się rozpisała... Pozytywnie. Nie jest tak źle jak pisałaś na początku choć rozdział wydaje mi się taką zapowiedzią, że w następnym wydarzy się coś wielkiego. Masz talent:) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:D
OdpowiedzUsuńShila:****
PS: Masz dar męczenia ludzkich dusz. zaczynasz mnóstwo tematów, a my, biedni czytelnicy, musimy czekać aż coś się rozwiąże... To straszne a zarazem wspaniałe uczucie.
Witam, witam :D To dobrze, że aż tak nie widać, że jest źle :P I to mała być taka drobniutka zapowiedź, więc coś mi w życiu chyba wyszło :P Dziękuję, że tutaj jesteś i czytasz. Normalnie jesteś moim ulubionym czytelnikiem :* I chyba prócz przyjaciół, jedynym :P
UsuńDar meczenia ludzkich dusz... hahaha coś w tym musi być :P Mam tylko nadzieję, że to bardziej pozytywne, niż negatywne uczucie :P
Dziękuję, że jesteś i pozdrawiam :D
Mmmm... aż mi się cieplutko zrobiło:)
UsuńDar męczenia ludzkich dusz oczywiście pozytywny:D
Z twoich słów wnioskuję, że w następnym rozdziale będzie się działo(mam nadzieję, że rozdział pokaże się szybciutko:D). Niech się dzieje!!!
Shila:*
PS: To ja tobie dziękuję, że jesteś. Gdyby cię nie było czytałabym jakiś inny zapewne gorszy blog...Jesteś moją wybawicielką:) Trzymaj się:D
PS:
Takie słodzenie powinno być zakazane! Bo cukrzyce przez Ciebie dostanę :*
UsuńMam nadzieję, że się będzie coś działo xD bo dotychczas to takie nuuudy same :P Nie mam pojęcia kiedy będzie nowy rozdział, bo aktualnie u mnie kolejny remont -,- i ciągle coś muszę robić i brakuje po prostu czasu. Mam jednak nadzieję, że pojawi się jak zawsze w weekend ;) Ale nie obiecuję :P
I to takie słodkie co piszesz awww rozczulasz mnie <3
Też się trzymaj i do usłyszenia ;)
No hej ;3 Dzisiaj znalazłam twój blog (fb robi cuda xd) i na prawdę świetnie piszesz. Czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
vvLily
Dziękuję bardzo i witam u mnie :D Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz i będziesz zaglądać :D
UsuńPozdrawiam :D
Super rozdział, mega się czyta. Już się nie mogę doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńjustsayhei.blogspot.com
Dziękuję bardzo :D Zapraszam oczywiście na kolejne :D
UsuńPozdrawiam :)
O matko! Warto było czekać, genialnee ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJeju, Harry i Draco razem w tym konkursie? Będzie ciekawie B)
"Wszyscy myśleli, że jak debil latał z zamkniętymi oczami, a cudowny Draco złapał go, by sobie nie zrobił krzywdy."
DRACO
GO
ZŁAPAŁ
O MATKO
Mam to przed oczami, jeju dfghjsjskj niech oni już będą razem ok!!!
Czytało się genialnie, czekam na nowe, i nie mogę sie doczekaaać, jesteś najlepsza!♥♥
O jejjku! Dziękuję za ten cudowny komentarz *.* Uśmiecham się jak wariat :P Dziękuję bardzo. Strasznie się cieszę, że dobrze się czyta :) Niezmiernie mi miło, że tutaj zaglądasz :D
UsuńTak mi słodzisz, że cukrzycy dostanę :P
Dziękuję, dziękuję, dziękuję :*
Mam nadzieję, że będzie ciekawie, ale nic zdradzać nie będę :P
Zapraszam na kolejne rozdziały :D
Pozdrawiam :D
Czekam na następne rozdziałki ;3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :D
UsuńPozdrawiam :)