W KOŃCU przybywam z nowym rozdziałem. Wiem, że zeszło mi strasznieee długo. Nie przedłużam i nie tłumaczę się, bo wszystko napisałam w dwóch wcześniejszych postach ;) Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przeprosić :/
Mam nadzieję, że mimo opóźnienia ktoś jeszcze tutaj jest :P
Rozdział wyjątkowo krótki, bo jakoś nie mogłam pozbierać się i go napisać. Nie podoba mi się i nie powinnam go wstawiać, ale za długo już czekacie. Mam jednak nadzieję, że się spodoba. Nie wiem kiedy będzie następny :/ Nic nie obiecuję.
Rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy zostali :* Dziękuję Wam za to :D
Piszcie w komentarzach czy się podobało, czy nie.
Nie ukrywam, że to najgorszy z dotychczasowych rozdziałów, ale może jakoś przebrniecie :D
Ściskam Was mocno :)
Serka.
Rozdział XVI
Draco
obudził się, czując ciepło drugiego ciała tuż obok. Od razu przypomniał sobie
wczorajszą noc. Uśmiechnął się do siebie i lekko uniósł na łokciu. Jego chłopak
jeszcze spał. Delikatnie, aby nie zbudzić drugiego czarodzieja, odsunął mu
włosy z czoła. Przejechał wierzchem dłoni po policzku Bruneta. Widząc lekko
rozchylone wargi Harry’ego, po prostu nie mógł się powstrzymać i pocałował go
delikatnie.
Gryfon
rozchylił powieki i widząc przed sobą Draco uśmiechnął się.
- Dzień
dobry śpiąca królewno – powiedział Blondyn.
- Mhm… dzień
dobry – odpowiedział lekko zachrypniętym głosem.
- Jak się
spało? – Malfoy wodził palcami po jego policzku.
-
Wyśmienicie. – Harry znowu się uśmiechnął. Lekko się uniósł, żeby pocałować
swojego chłopaka. – A tobie jak się spało?
- Cóż… -
Draco usiadł i z wystudiowaną miną zaczął wyliczać kolejno na palcach -
pomijając fakt, że zabrałeś mi całą kołdrę, zająłeś więcej niż połowę łóżka,
chrapałeś i nie przyniosłeś mi z samego rana kawy do łóżka, to może być. –
Harry pacnął go poduszką w głowę – Ał! A to za co?
- Ja nie
chrapię – tym razem to Harry się naburmuszył.
- Chrapiesz
– Draco uśmiechnął się złośliwie – Mało zamek się nie rozsypał.
- W takim
razie poszukaj sobie innego kompana do łóżka. Ja rezygnuję. – Harry podniósł
się z łóżka i zaczął zbierać porozrzucane ubrania. Nagle poczuł, jak Draco
obejmuje go z tyłu.
- Problem w
tym, że nie mogę poszukać nikogo innego. Nikt nie może się z tobą równać. –
pocałował go w szyję – Mógłbym się nawet przyzwyczaić do chrapania, gdybyś się
postarał.
Harry nadal
udawał złego, więc się nie odezwał.
- No dobra –
Ślizgon w końcu skapitulował – Nie chrapiesz. Zadowolony?
- Nawet nie
wiesz jak bardzo – Harry obrócił się i znowu pocałował chłopaka, przewracając
go tym samym na łóżko.
***
- Dlaczego
nie otwierają!? – Hermiona stała przed komnatami Harry’ego i Draco, próbując
wszelkimi możliwymi sposobami dostać się do środka.
- Spokojnie
Miona – uspokajał ją Ron. – Może już wyszli i są na śniadaniu. Myślę, że
powinniśmy iść do Wielkiej Sali.
- Ron, za
godzinę zaczyna się kolejna konkurencja! Nie mamy czasu! – Gryfonka nadal
próbowała rzucać kolejne zaklęcia na przejście, które nawet nie drgnęło.
- Nie wiem
jak ty, ale ja idę na dół. Zamierzam jeszcze coś zjeść i przy okazji znaleźć
Harry’ego i Fretkę. Nie mam zamiaru sterczeć tu bez sensu. – Rudzielec był
coraz bardziej zirytowany, w końcu złapał przyjaciółkę za rękę i pociągnął na
dół – Chodź. Wiesz, że i tak nic nie zdziałasz. Może dopisze nam szczęście i
spotkamy ich na dole.
Hermiona w
końcu postanowiła dać za wygraną. Może Ron faktycznie miał rację i Harry z
Draco jedzą właśnie w spokoju śniadanie. Jednak gdy dotarli na miejsce, a
chłopaków nadal nie było przy stole, zaczęła się poważnie niepokoić.
- Spokojnie
Miona, jest niedziela. Może wyszli gdzieś wczoraj i jeszcze nie wrócili.
- Właśnie o
to chodzi Ron. Marwię się. Ostatnio ktoś próbował go zabić. – zniżyła głos do
szeptu.
- Dyrektor
jest pewny, czy to nie był wypadek.
- Ron,
dobrze wiesz że dyrektor nigdy nie widział nigdzie zagrożenia. Jak przyszło co
do czego, to Harry musiał sobie sam radzić.
- Nie
popadajmy w paranoję. Na pewno zaraz się zjawią. Poczekajmy jeszcze kilka
minut, najwyżej wyślemy im wiadomość. – siłą zmusił ją by usiadła przy stole.
Nałożył jej sałatę i wsadził do ręki widelec. – Musisz coś zjeść. Sama mówiłaś,
że przed nami kolejna konkurencja. Trzeba mieć siłę. Zobaczysz, zaraz przyjdą.
Jakby na
potwierdzenie jego słów, do Wielkiej Sali właśnie wkroczyła dwójka chłopaków
trzymających się za ręce. Beztrosko podeszli do stołu i zajęli swoje miejsca.
- Cześć
wszystkim! – zawołał wesoło Harry. Draco ograniczył się do skinięcia głową.
- Gdzie wy
się podziewacie?! – Hermiona była rozzłoszczona nie na żarty – Za niecałą
godzinę kolejne zadanie!
Harry i
Draco spojrzeli na siebie zaskoczeni.
- Jak to? –
Harry zerknął pytająco na Rona
- Normalnie
– warknęła Hermiona. – Gdybyście byli w swoim pokoju już dawno wiedzielibyście
co i jak. Niestety dobijałam się do was, ale was nie było!
- Spokojnie
Miona, wszyscy się na nas patrzą – szepną Ron do jej ucha.
- Wychodzimy
– zarządziła i podniosła się z miejsca.
Przyjaciele
spojrzeli po sobie, ale w końcu skapitulowali i wyszli za dziewczyną. Czekała
na nich przed drzwiami z założonymi na piersi rękoma.
- Nie ma
czasu się kłócić. Musimy się przygotować. – zarządziła i poszła w kierunku ich
wspólnej sali ćwiczeń.
Po chwili
byli na miejscu. Reszta już tam na nich czekała.
- Znaleźli
się – westchnęła Hermiona. – Siadajcie – zwróciła się do chłopaków. –
Dumbledore ogłosił, że zadanie rozpocznie się o dziesiątej. Nie podał zbyt wiele szczegółów, ale wiemy,
że tym razem wystartuje jeden uczestnik. Wylosuje sobie zadanie z puli i nie
wiadomo na co trafi. Najgorsze jest to, że nie możemy wybrać kto to będzie.
Zostanie przeprowadzone losowanie. Z naszego koszyka będzie losował ktoś z
Durmstrangu, my losujemy osobę z Beauxbatons, a oni z kolei z Durmstrangu.
Zadanie będzie dotyczyło jednej dziedziny wiedzy. Na przykład magicznych
zwierząt, historii albo wróżbiarstwa.
- Skoro nie
możemy wybrać kto stanie do rywalizacji a tym bardziej się do niej przygotować,
to nie rozumiem, dlaczego tak nawrzeszczałaś na nas przed chwilą – oburzył się
Draco.
- Jeśli
byście się nie stawili, zdyskwalifikowaliby nas. Bałam się, że zrobiliście
sobie weekend i nie stawicie się na rywalizację. Tym bardziej że dyrektor
poinformował tylko trójkę kapitanów. Po ostatnim zadaniu jest ostrożny. Boi
się, żeby nikt zbyt wcześnie nie wiedział o konkurencjach. Nie jestem dzieckiem
i wiem, że bez problemu mogliście opuścić zamek. Bałam się, że coś wam się
stało! Po ostatniej konkurencji… - Harry nie dał jej skończyć
- Przestań
Miona! Nie wiadomo co się wtedy stało. Nie możesz od razu zakładać, że polują
na nas Śmierciożercy, albo jeszcze jacyś inni psychopaci. Przez cała tą sprawę
z Voldemortem wszyscy mają jakąś chorą paranoję. Może ktoś chciał zrobić
wszystkim kawał, ale nie wiedział jak to się skończy. A może ktoś przez przypadek złamał bariery. Nie
możesz od razu zakładać, że ktoś dybał na nasze życie.
- Ja się po
prostu martwię – odparła ze smutną miną.
Harry
westchnął, nie chciał krzyczeć na przyjaciółkę, ale ciągłe trzymanie go pod
korcem już go denerwowało.
- Wiem
Miona, ale wyluzuj. Jeśli Cię to uspokoi możemy ustalić jakiś sygnał, który
będzie nas wszystkich informował o nowym zadaniu, w razie gdybyśmy się nie
mogli znaleźć. Wiem, że na coś wpadniesz. Póki co zejdźmy na dół i stańmy do
kolejnej rywalizacji. Pora im dokopać! – zawołał już z uśmiechem.
Opuścili
pomieszczenie i skierowali się na Błonia.
Draco i
Harry szli z tyłu.
- Naprawdę
myślisz, że to były tylko żarty? – Blondyn szepnął do ucha swojemu chłopakowi.
- Nie wiem
Draco – Harry westchnął – Ale mam już dość ciągłego użalania się nade mną, by
broń Merlinie biednemu Złotemu Chłopcu włos z głowy nie spadł.
- Jeśli ty
tam trafisz to obiecaj, że będziesz na siebie uważał. – chłopak pocałował go w
czoło.
Potter
westchnął.
- Obiecuję.
***
Zaczęło się
losowanie. Na pierwszy ogień poszła Akademia Beauxbatons, z której Neville
wylosował niejaką Sabrinę Devenish. Jej zadanie Polegało na wybraniu spośród
steki łudząco podobnych do siebie ptaków, odpowiedniego. Miała trzy próby.
Udało jej się za drugą. Pierwszy ptak zaatakował ją, pozostawiając na policzku
brzydką bliznę, która na szczęście zaraz po wyjściu z areny, zniknęła. Zdobyła
dla swojej drużyny trzydzieści punktów.
Z
Durmstrangu wylosowano niejakiego Wladimira Czeszowa. Zadanie było łudząco
podobne, do tego, jakie musiał wykonać Harry, gdy na pierwszym roku próbował
odnaleźć kamień filozoficzny. Wladimir musiał złapać odpowiedni klucz, by
otworzyć drzwi, przez które mógł wyjść. Konkurencja nie trwała zbyt długo.
Chłopak okazał się szybki i zwinny i dzięki temu zdobył dla swojej drużyny
pięćdziesiąt punktów.
W końcu
przyszła pora na uczestnika z Hogwartu. Do kuli z imionami zanurzył rękę
Wasilij Morozow. Odwinął papierek i głośno przeczytał: Harry Potter.
Gryfon
rzucił ciepły uśmiech swoim przyjaciołom i żwawym krokiem udał się w stronę
specjalnej czary, do której wrzucił kartkę ze swoim imieniem. Dzięki temu
puchar dobierał dla niego odpowiednie zadanie. Ogień zabłysnął na zielono i po
chwili wyfrunęła z niego kartka. Rozwinął ją. Hasło brzmiało eliksiry. Spiął
się w sobie. Wiedział, że w tym zdecydowanie nie jest zbyt dobry. Podał kartkę
dyrektorowi, który wydał polecenie przygotowania konkurencji, a sam zajął się
wyjaśnieniem zasad.
-
Konkurencja polega na wybraniu odpowiedniego eliksiru spośród trzydziestu
wystawionych na stole. W każdym oprócz jednego jest śmiertelna trucizna.
Uczestnik ma wybrać właściwą fiolkę i wypić. Dopiero wówczas drzwi zostaną
otworzone.
Harry
pomaszerował we wskazane miejsce. Nie mógł zobaczyć przerażonej miny swojego
chłopaka.
Znalazł się
w pomieszczeniu, które wyglądało jak lochy. Zimne kamienne ściany, brak okien i
kilka pochodni zawieszonych nad sufitem, dodawało grozy pomieszczeniu. Gdyby
nie lata spędzone w sali Snape’a, Harry z pewnością poczułby ciarki na plecach.
Na środku stał obszerny stolik, a na nim różnej wielkości fiolki. W każdej
znajdowały się kolorowe ciecze. Podszedł śmiało i złapał pierwszą z brzegu. Nie
posiadał rozleglej wiedzy z dziedziny eliksirów, ale dzięki ostatnim tygodniom
spędzonym z Draco wiedział, że niektóre będzie w stanie rozpoznać. Odkorkował
ciecz i powąchał. Pachniała fiołkami. Maleńkie trybiki wskoczyły na swoje
miejsce i wylał ciecz na podłogę. Zaskwierczało. Trucizna. Kolejna, fioletowa
ciecz również podzieliła los pierwszej. Tak samo stało się z kolejnymi
dwudziestoma. Harry pocił się coraz bardziej. Powąchał już tyle eliksirów, że
niemal stracił węch. Ostatnie kilka wylał tylko dlatego, że tak mu się
wydawało. Na stole pozostało już tylko osiem fiolek. W jednej znajdowała się
gęsta zielona ciecz. Łudząco przypominała wywar z cykuty. Odkorkował ją i wylał
na posadzkę. Zostało już tylko siedem. Nie miał pojęcia ile czasu już tutaj
był. Mimo chłodu panującego wokół, jemu robiło się coraz bardziej gorąco.
Kolejna ciecz barwą przypominała krew. Kurara. Wiedział to na pewno.
Zaskwierczała na zimnej posadzce. Po powąchaniu kolejnej wiedział, że podzieli
los poprzedniej. Następne dwie wylał już z drżącymi rękami. Teraz nie był już
niczego pewien. Zostały tylko trzy. Wśród nich jest jego przepustka do
opuszczenia tego przerażającego pomieszczenia, w którym zdążyły wypalić się już
trzy z pięciu pochodni. Robiło się coraz mroczniej. Wziął do ręki środkową.
Niebieska ciecz. Gdyby nie zbyt błękitna barwa, byłaby tak podobna do wody.
„Zbyt
idealna” – zabrzmiało mu w głowie. Przypomniał sobie słowa Dracona – „Każda
truczna to ideał. Sam w sobie. To cichy zabójca. Piękny i niebezpieczny”
Wylał. Już
tylko dwie. Miał nadzieję, że dotychczas nie pozbył się tej właściwej. Wziął do
ręki obie i zważył w rękach. Wiedział, że powąchał już tyle cieczy, iż nie
będzie w stanie rozpoznać kolejnej. Najgorsze było to, że obie wyglądały
identycznie. Ta sama konsystencja, barwa i dokładnie odmierzona ilość. Musiał
zaryzykować. Ostatnie spojrzenie na fiolki. Podjął decyzję. Odkorkował pierwszą
i wypił. Świat zawirował, a potem była już tylko ciemność.
***
Draco
obserwował Harry’ego. Przy każdej substancji którą wylewał, robił się coraz
bardziej nerwowy. Wiedział, że nie może mu pomóc. Arenę skonstruowano tak, aby
nie przepuszczała żadnych zaklęć. Żadnej ingerencji z zewnątrz. Nawet ich więź
była zablokowana. Najgorsze było to, że stał tam bezczynnie i nie mógł nic
zrobić. Niby zwykła konkurencja. On jednak wiedział, że wystarczy jeden błąd i
Harry może zginąć. Wiedział to, gdy wybrano jego nazwisko. Już sytuacja z
poprzedniej konkurencji dała mu do myślenia. Teraz czuł, że coś zagraża
Harru’emu. Nie wiedział czemu tak myśli, ale czuł to i już.
Modlił się,
aby nic złego się nie stało. Aby to, czego go nauczył wystarczyło i żeby
wyszedł z tego cało. Rozpoznał kilka trucizn i ulżyło mu, gdy je wylał, ale na
stole pozostaly kolejne. W momencie, gdy pozostały dwie, zamarł. Widział że
Harry nie ma pojęcia którą wybrać. „Powąchaj” mówił w duchu. Błagał, by Gryfon
odkorkował i przekonał się, która jest trucizną. Niestety nic takiego się nie
stało. Gdy odkorkował butelkę i wypił zawartość jednym hustem, wstrzymał
powietrze. Widząc, jak ciało Harry’ego opada z łoskotem na ziemię, krzyknął.
Sam upadł na kolana w wyrazie bezsilności. Nie mogli w ten sposób się rozstać.
Nie teraz.
***
Harry
otworzył oczy. Oślepiło go słońce. Spojrzał w bok. Obok niego siedzieli jacyś
ludzie. Dopiero po chwili zobaczył, że to Pomfrey, Hermiona, Ron i Draco.
Usmiechnął się i usiadł.
- Co się
stało?
- Zemdlałeś
– zwyrokowała Miona.
- Jak to
zemdlałem? – złapał się za głowę.
- Normalnie
– warknął Draco. – Jesteś głupim, nieodpowiedzialnym palantem!
- Bo
zemdlałem? – zapytał nadal nie wiedząc o co Ślizgon tak się wścieka.
- Poter,
ostrzegam cię. – Blondyn wydawał się być jeszcze bardziej wściekły. – Jeśli
jeszcze raz napędzisz mi takiego strachu, to obiecuję że osobiście cię zabiję.
Potem wskrzeszę i jeszcze raz zabiję, a potem… - Harry nie dał mu skończyć.
- Tak, tak.
Potem znowu mnie zabijesz i znowu. A teraz z łaski swojej moglibyście mi
powiedzieć co się stało?
- Wypił pan
eliksir na pusty żołądek i po porstu stracił pan przytomność na kilka minut –
glos w końcu zabała pielęgniarka. – Już wszystko powinno być w porządku. Proszę
tylko coś zjeść.
- A
konkurencja? – spojrzał pytająco na Rona.
-
Pięćdziesiąt punktów. Nieźle wszystkich wystraszyłeś, Stary. Każdy myślał, że
wypiłeś truciznę. Skąd wiedziałeś, że to ta fiolka?
- Nie
wiedziałem. – wzruszył ramionami i podniósł się z ziemi. Dopiero teraz
przekonał się, że znajdują się nadal na Błoniach, pewnie w miejscu w którym był
wyczarowany pokój. Przerwał panującą wokół ciszę. Wszscy zaczęli klaskać. –
Czyli koniec na dzisiaj?
- Wydaje mi
się, że tak – westchnęła Hermiona. - Wracaj do zamku i zjedz coś.
- Gdzie
dyrektor? – zapytał zaskoczony nieobecnością mężczyzny – Nie powinien jakoś podsumować
rywalizacji czy coś? – spojrzał pytająco na przyjaciół.
Zauważył, że
wszyscy wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Czego mi
nie mówicie? – zapytał zdenerwowany.
- Musisz coś
zjeść. Potem pogadamy. – Draco chwycił go za rękę i poprowadził do zamku.
- Draco,
puść mnie! – Harry próbował się wyrwać, ale wciąż był osłaiony.
- Nie.
Dopóki czegoś nie zjesz niczego ci nie powiem.
-
Natychmiast masz mi powiedzieć – warknął na swojego chłopaka.
Ślizgon
zignorował go i wciąż ciągnął do zamku. Gdy znaleźli się w swoim pokoju,
przywołał skrzata i poprosił o coś do jedzenia. Po chwili przed Harry’m stała
taca pełna jedzenia. Choć na ten widok zaburczało mu w brzuchu, postanowił być
twardy i niczego nie jeść dopóki nie dowie się o co w tym wszystkim chodzi. Usiadł
na kanapie i założył ręce na piersi.
- Jedz –
ponaglił go Draco.
- Nie,
dopóki mi nie powiesz co się stało.
Blondyn
westchnął.
- Naprawdę
musisz coś zjeść. Obiecuję ci, że potem pogadamy. Ale proszę cię Harry, zjedz
coś. Jesteś osłabiony.
- Nic mi nie
jest. – buntowniczo spojrzał na Malfoy’a.
- Harry,
proszę – szepnął zrezygnowany Draco.
Gryfon w
końcu się poddał. Złapał za tależ z kanapkami i zaczął jeść. Wiedział, że im
wcześniej skończy, tym szybciej dowie się o co chodzi. Nie minęło piętnaście minut,
gdy skończył posiłek. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo był głodny.
Dopił herbatę, po czym rozsiadł się wygodnie i spojrzał wyczekująco na Draco.
- Słucham.
- Ktoś znowu
chciał cię zabić – zaczął Blondyn ze śmiertelnie poważną miną.
- Co takiego?!
- To co
słyszysz. Ktoś zastawił pułapkę. Gdy pobiegliśmy tam aby zobaczyć co z tobą i
gdzy Pomfrey odciągnęła mnie od ciebie, pierwsze co zrobiłem, to powąchałem
zawartość tej drugiej fiolki, która została. Pachniała jak eliksir pieprzowy.
Nie przypomniałem sobie, aby jakakolwiek trucizna miała taki zapach. Złapełem
wtedy tą drugą, z której wypiłeś i okazało się, że pachniało jak cjanek.
Przeraziłem się nie na żarty, ale wtedy Pomfery powiedziała, że po prostu
zemdlałeś. Potem przyszedł dyrektor, który zrobił dokładnie to samo co ja.
Powiedział żę wypiłeś niewłaściwą fiolkę. Bałem się że nie żyjesz. Nie
obchodziło mnie że pielęgniarka mówiła, że zaraz się obudzisz. Bo widzisz, gdy zemdlałeś, zniknęła cała
iluzja, na trawie leżałeś tylko ty i te dwie fiolki. Reszta zniknęła.
Rozumiesz? Ja z dyrektorem staliśmy najbliżej i widzieliśmy wszystko, dlatego
tak szybko zareagowaliśmy. Nagle Drops powiedział, że trucizna jest w tej,
której nie wypiłeś. Nawet nie wiesz jak mu ulżyło. Po chwili zrozumiałem, że ktoś
podrzucił dwie fiolki z prawdziwymi eliksirami. Zmienił ich zapachy i gdybyś
tylko powąchał, wypiłbyś cjanek. Prawdziwy Harry, nie zaczarowany. Przez swoją
głupotę i to, że nie chciałeś powąchać co jest we fiolkach, nie zginąłeś.
Miałeś cholerne szczeście. Jednak to nie zmienia faktu, że ktoś znowu próbował
cię zabić.
Harry
wpatrywał się w niego w osłupieniu. Nie wiedział co o tym myśleć. Jednak
wszystko w końcu zaczynał rozumieć. Gdyby wypił którąś z zaczarowanych na
truciznę substancji, zapewne nic by mu się nie stało. Co najwyżej nie
zaliczyłby zadania. Bo tak naprawdę te substancje wyglądały tylko jak trucizny.
Pewnie w rzeczywistości było wodą. Jednak on zemdlał, przez co wszyscy
wtajemniczeni przerazili się nie na żarty. Gdyby wypił ciecz z drugiej fiolki,
zapewne teraz byłby martwy. Komuś najwyraźniej bardzo zależało na jego śmierci.
Zostawało tylko pytanie: komu?
Draco
podszedł do niego i mocno objął.
- Merlinie,
Harry tak bardzo bałem się że cię stracę. Czułem, że coś jest nie tak. Gdybym
mógł przerwałbym to zadanie, zanim dotknąłeś pierwszej trucizny. Nie pozwolę
żeby coś ci się stało.
Harry zaczął
uspakajająco głaskać go po plecach.
- Spokojnie
Draco. Nic mi nie jest. Jak to mówią głupi ma zawsze szczęście – wcale nie było
mu do śmiechu, ale musiał jakoś rozweselić Ślizgona.
- Potter,
nie wkurwiaj mnie nawet! Cholera, mogłeś zginąć, a pieprzysz jakieś głupoty!
Gdybyś zjadł to cholerne śniadanie, nie dostałbym zawału serca! Teraz musimy
się poważnie zastanowić kto chce cię zabić.
- Draco, nie
przesadzaj. Wszyscy macie jakąś paranoję.
- Harry,
nikt nie ma żadnej paranoi. Nawet dyrektor tak uważa. Myślisz, że dlaczego
zaraz po tym jak się ocknąłeś poszedł do siebie? – spojrzał na niego jak na
głupka – Wezwał aurorów. Najwidoczniej na wolności nadal jest ktoś, kto nie
pogodził się ze śmiercią Czarnego Pana. Od dziś nie masz prawa sam chodzić
gdziekolwiek. Nie pozwolę na to, żeby coś ci się stało.
- A ty nie
masz prawa mi rozkazywać! – Harry miał już tego wszystkiego dość. Może i
faktycznie ktoś znowu planował go zabić, ale to nie był od razu powód, aby na
powrót schować go pod korcem i zamknąć w klatce – Będę robił co chce i gdzie
chce! Czy ci się to podoba, czy nie.
- Nie każ mi
używać siły.
- Nie masz
prawa – Potter był wściekły. Zawsze radził sobie sam, więc i tym razem nic mu
nie będzie.
- Kurwa,
właśnie że mam! Jesteś moim narzeczonym i nie pozwolę znowu zrobić ci czegoś
głupiego. Osobiście wypatroszę każdego kto śmie podnieść na ciebie swoją
różdżkę.– obaj teraz już wrzeszczeli.
- Odkąd tu
trafiłem, cały czas ktoś mi mówił jaki to jestem biedny i pokrzywdzony i jak to
należy uważać na Złotego Chłopca, żeby sobie przypadkiem języka zupą nie
poparzył, bo z taką kontuzją przecież nie zabije Voldemorta! Tylko nikt nie
zainteresował się mną, gdy naprawdę potrzebowałem pomocy. Tyle lat się nade mną
znęcali i nie było nikogo, kto mógłby mnie stamtąd zabrać! Jednak jakoś sobie
radziłem, całe życie sobie musiałem radzić sam. Teraz też mi nic nie będzie. –
spojrzał wyzywajaco w oczy Blondyna.
- Przestań udawać
cholerną Zosie Samosie i nietykalnego bohatera! Choć raz daj sobie pomóc. Kocham
cię do cholery i nie chcę cię stracić! Czy tak ciężko to zrozumieć, że się o
ciebie martwię?!
Przez chwilę
jeszcze mierzyli się wzrokiem, ale w końcu Harry skapitulował. Wiedział, że
jeśli Draco coś sobie postanowi, to na pewno to dostanie. Mimo wszystko nie
miał ochoty siedzieć zamknięty w ich dormitorium i do końca życia nie oglądać
światła dzienniego.
- Zgadzam
się, ale pod warunkiem, że wszystko zostanie tak jak dotychczas. – Draco już
miał zaprotestować, ale Harry powstrzymał go ruchem ręki – Jeśli ktoś naprawdę
chce mnie zabić, lepiej żeby myślał, iż jestem niczego nieświadomy. Wtedy może
uda nam się zastawić na niego pułapkę.
-W końcu
zaczynasz gadać z sensem. Nadal jesteś cholernym odważnym Gryfonem, ale twój
ślizgoński spryt mi się podoba. – Draco uśmiechnął się, wiedząc że na szczęście
kłótnie mają już za sobą.
- Cóż,
uczyłem się od najlepszych – Harry odwzajemnił uśmiech. – Naprawdę
wypatroszyłbyś każdego kto podniósłby na mnie różdżkę? – zapytał już z
przekornym uśmiechem chcąc zmienić temat.
- Nie tylko
wtedy. Zabiłbym też wszystkich, którzy śmialiby spojrzeć na ciebie jak na
potencjalnego partnera.
- Ktoś tu
się robi zazdrosny.
- Tak. Masz
rację. Jesem cholernie zazdrosny. W końcu mam przy sobie prywatnego Wybrańca,
drugie największe ciacho na świecie i narzeczonego z którym planuję przyszłość.
Zdecydownanie mam o co być zazdrosny. – przyciągnął Harry’ego do pocałunku.
- Ekhem… -
usłyszeli za swoimi plecami i odwrócili się w kierunki intruza.
Za nimi
stała Hermiona, Ron, Pansy i Blaise.
- Jak wy tu…
- zaczał Harry, któremu na policzki zaczęły wypływać rumieńce.
- Ja ich tu
zaprosiłem. – Draco objął Gryfona w pasie. – Obawiam się, że to jedyne osoby
którym możemy teraz ufać. Razem musimy zastanowić się, kto może chcieć cię
zabić.
Harry
westchnął. Znowu jakaś obrada nad nim. Ale zgodził się i nie mógł się teraz
wycofać.
- Nie
mówiłeś, że wciągniemy w to naszych przyjaciół – powiedział tylko.
- Myślę, że
obaj powinniście mieć ochronę – odezwała się Hermiona – Bądź co bądź jesteście
połączeni więzią i obojgu wam zagraża niebezpieczeństwo.
- Siadajcie
– Draco w końcu postanowił wziąć na siebie rolę dobrego gospodarza. – Napijecie
się czegoś?
Po tym, jak
skrzat przyniósł im herbatę i ciastka, rzucił na dormitorium Mufilito.
- Pansy i
Blaise są moimi przyjaciółmi. Ufam im w stu procentach. Hermiona i Ron twoimi,
więc postanowiłem ich wszystkich tu zaprosić. – Draco postanowił wytłumaczyć
wszystko chłopakowi – Wiesz, że stary Drops niczego nam nie powie. Dlatego żeby
nie dać się zabić musimy rozpocząć śledztwo na własną rękę. Sami moglibyśmy
sobie nie poradzić. Zgadzam się w tej chwili z Hermioną, że w sumie oboje
jesteśmy celem. Jeśli komuś uda się skrzywdzić jednego, drugi też ucierpi. Pod
warunkiem, że ten ktoś wie czym jest nasza więź. Musimy założyć najgorsze. W
zamku jest teraz mnóstwo nowych osób, jednak nie wiemy czy jakiś stary znajomy
nagle nie zapałał chęcią zemsty. Sądzę, że w tej chwili tylko osoby obecne w
pokoju mogą sobie ufać. Ja reczę za moich przyjaciół, a ty na pewno za swoich.
Mam nadzieję, że uda nam się dogadać.
- Już dawno
pogrzebaliśmy topór wojenny – niespodziewanie odezwał się Ron – Pansy, Blaise,
wybaczcie jeśli kiedyś was uraziłem – wyciągnął rękę do zgody, którą tamci bez
wahania uścisnęli, również przepraszając. Pozostali wpatrywali się w nich w
lekkim osłupieniu.
- Skoro tą
kwestię mamy już za sobą, to pora omówić wszystko co dotychczas wiemy. –
Hermiona pierwsza odzyskała głos – Na początek proponuję udawać, że wszystko
jest po staremu i że Harry po prostu ostatnio zasłabł. W międzyczasie
przeprowadzimy małe śledztwo. Postaramy się dowiedzieć, kto mógł mieć dostęp do
aren i puli z których były losowane nazwiska. Dzięki temu, że dyrektor był
chwilę zajęty udało nam się coś ustalić – Draco i Harry patrzyli na nich
zaskoczeni.
Pansy
uśmiechnęła się i zabrała głos.
- Zaraz po
tym, jak wszyscy opuścili Błonia, poszliśmy pod gabinet dyrektora. Wyszedł na
chwilę i mi i Mionce udało się wejść do środka. Chłopaki czatowali na zewnątrz.
Znalazłyśmy kulę z której losowano nazwiska. Okazało się, że jest ta, tylko
twoje, Harry. – Para była w szoku. Teraz już obaj byli pewni, że nie było mowy
o jakimkolwiek błedzie. - Ktoś, kto na
was poluje musi mieć dostęp do gabinetu dyrektora, albo być naprawdę silnym
czarodziejem. Musicie być bardzo ostrożni, dlatego też wymyśliliśmy pewien
patent, a raczej Blaise przypomniał sobie małą sztuczkę. – spojrzała na
przyjaciela.
- Draco,
może pamiętasz jak kontaktowaliśmy się w wakacje, gdy mieliśmy szlaban i
chcieliśmy się wyrwać z domu?
- Jasne – Ślizgon
uśmiechnął się przebiegle.
- Tak więc, gdy
uziemili mnie albo Draco, musieliśmy mieś jakiś sposób, żeby nie zdechnąć z nudów
przez resztę wakacji. Kiedyś znaleźliśmy wzmiankę o zaklęciu myśli. Nie będę się
wdawał w szczegóły, ale ogólnie chodzi o to, że można połączyć kilka przedmiotów
pewną więzią. Jest ona stworzona do konkretnego celu. Wytłumaczę wam to na przykładzie.
Ja i Draco wybraliśmy bransoletki, które zawsze mieliśmy przy sobie. Gdy uziemili
jednego, wypowiadał zaklęcie: Cogitare*,
wtedy bransoletka drugiego lśniła na zielono. Dzięki temu wiedzieliśmy, że musimy
w jakiś sposób wyciągnąc drugiego z domu tak, aby nikt się nie zorientował. I faktycznie
przez lata nam się to udawało. Moglibyśmy rzucić zaklęcie na większą liczbę przedmiotów
i w razie gdybyście byli w niebezpieczeństwie, moglibyście nas zawiadomić.
- Genialne! –
zachwycił się Harry.
- Brawo Diable
– Draco poklepał przyjaciela po ramieniu. – Teraz pozostało nam obmyślić tylko mala
dywersję.
- Draco, zawsze
miałeś dobre pomysły. Myślę, że i tym razem masz plan. W końcu zdobycie serca Złotego
Chłopca nie należało do łatwych rzeczy – Pansy mrugnęła do niego.
- Jak ty mnie
Pans dobrze znasz. – Draco uśmiechnął się przebiegle.
Plan niedawno
wykiełkował mu w głowie. Teraz pozostawała tylko kwestia wprowadzenia go w życie.
Jeśli im się uda, zlikwidują potencjalnego zabójce zanim na dobre zacznie padać
śnieg.
***
Siedzieli do
późna, aby dokładnie omówić nowy plan działania. Gdy w końcu przyjaciele opuścili
ich dormitorium, byli tak wykończeni, że po prysznicu ułożyli się wygodnie do łóżka.
Ze snu zbudziło ich pukanie do drzwi.
- Kogo cholera
znowu niesie – jęknął Draco.
- Otworzę – zaproponował
Harry, wstając z łóżka
- Idę z tobą.
Poczłapali do
drzwi. Zanim zdołali je otworzyć usłyszeli Silvanę.
- Harry! Otwórz.
Mam bardzo ważną wiadomość.
Brunet otworzył
drzwi wpuszczając ciotkę.
- Wiem jak wydostać
Syriusza zza zasłony – obwieściła, gdy tylko drzwi się za nią zamknęły. – On nadal
żyje Harry. Mamy szansę go stamtąd uwolnić.
No cholera jasna! W takim momencie!? Za co!?
OdpowiedzUsuńNie wiem o co Ci chodzi- rozdział boski jak zawsze. Cierpliwie czekam na następny:) zadanie wymyśliłaś fajne, zaczęłaś wątek z Syriuszem i znów chciałaś uśmiercić Pottera(i przy okazji zrobilaś z Dracona niezłego zazdrosnika:))- jak na jeden rozdział to dużo, nie sądzisz, Aniele?
Shila:**
Wybacz :/ Tak już mam :P
UsuńBoski? :O On jest straszny :P Ale dziękuję :*
Co ja poradzę, że zawsze chcę uśmiercić Pottiego :P A Dracuś musi być zazdrosny :P Wątek z Syriszem zaczęłam, bo stwierdziłam, że wypada W KOŃCU! Trochę może i dużo, ale jakoś nie jestem przekonana do tego rozdziału :/ No nic :P
Dziękuję :*
Ściskam :D
Dziewczyno- do żadnego rozdziału na razie nie byłaś przekonana i nie mówiłaś że wyszedł Ci wspaniale a tak było.
UsuńUśmiercaj Pottera:) mnie to nie przeszkadza, z tej dwójki wolę Draco:)
To dobrze że go zaczęłaś. Nie moglam się już doczekać:) coś czuję że będzie super...
Shila:**
PS: Jak będziesz wiedziała kiedy będzie następny rozdział to napisz:)
I nawet jak masz mało to wstaw, my(uh... reprezentuję Nas wszystkich:D) umieramy z niecierpliwości, Aniele. Bądź wyrozumiała:)
Jeju dziękuję :*
UsuńHaha też wolę Draco, ale bez Harry'ego to już nie byłoby Drarry :P
Mam nadzieję, że jakoś wszystko się fajnie potoczy :)
Nie wiem kiedy będzie następny. Jak napiszę to na pewno wstawię ;)
Ściskam :*
Rozdział genialny jak zawsze. Jak mogłaś go skończyć w takim momencie �� już nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńHaha wiecie, że lubię kończyć w TAKICH momentach :P Cieszę się i zapraszam na kolejne :D
Pozdrawiam :D
Nareszcie!!!! Nawet jak nie masz weny to tworzysz cuda :D Na przyszłość każdy rozdział, w którym jest Draco i prawie nieżywy Harry, jest dobry ;P
OdpowiedzUsuńciuma
Dziękuję! :* Hahaha dobrze wiedzieć :D Będę częściej posyłać Harry'ego do skrzydła szpitalnego czy coś :P
UsuńŚciskam :D
Uwaga, przełomowy moment: Aż się pokuszę o komentarz w tym miejscu :P Że wreszcie, mówić nie muszę. Świetnie jest ;) Daję okejkę :D
OdpowiedzUsuńbardzo przełomowy :D Witam tym razem tu :D Dziękuję :*
UsuńLubię zazdrosnego Draco cieszę się,że można wydostać Syriusza dlaczego nie zaprosili Vivien z tym wypatroszeniem to dobry pomysł ja nadal uważam,że to francuz pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHaha no ja też :P Bez Syriusza to nie to samo :D Dlaczego jej nie zaprosili, to z pewnością wyjaśni się później ;) Nie wiem czy kogoś wypatroszę, no ale...
UsuńHaha no zobaczymy :P
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham twój talent rozwoju akcji, nie mogę się doczekać następnego rozdziału... Życze Weny :D
OdpowiedzUsuńAwww dziękuję <3 Cieszę się bardzo :D
UsuńPozdrawiam :D
Buhuhuhuhu ^^
OdpowiedzUsuńJeszcze nie otwieraj szampana, nie pozbyłaś się mnie ;)
Liczę na jakiś spektakularny sposób wyciągnięcia Syriego zza zasłony xD
Jakaś ofiara z zabitego mugola, któremu najpierw trzeba odciąć fuckety (środkowe palce xD).
Nwm rób co chcesz :P
Ja tu będę siedzieć cicho i czekać na next :*
ach ten rozlew krwi... przyłączam się :D
Usuńciuma
Uff to dobrze, że jeszcze Jesteś Catharine Alex Maxwell :D
UsuńMam nadzieję, że sposób będzie spektakularny :D Zobaczymy :)
Hahaha może nie AŻ tak spektakularne, no ale :P
Zapraszam na kolejne rozdziały :D
Pozdrawiam :*
Ciuma, a Ty nadal z tym rozlewam krwi :P
UsuńJa nie wiem, czemu moje czytelniczki robią się takie drapieżne :P Zaczynam się bać haha :P
Kto z kim przystaje takim się staje... A tak na poważnie myślę że nie którzy byli już tacy wcześniej :P
Usuńciuma
Jejku. A więc to Ty zmieniłaś mnie w żądnego krwi potwora? Czy jednak jestem z tych co już przed spotkaniem z Tobą byli...krwiożerczy? Tłumacz się, biszkopciku:)
UsuńShila:***
Domyśl się :P Oczywiście że byłaś krwiożercza, to ty mnie zmieniłaś
Usuńciuma
Huhuhu ^^
UsuńTa "krwiożerczość" została mi chyba po Corpse Party, Mirai Nikki i kilku ff z Wattpada xD
No i znalazłam się w końcu w miejscu gdzie mogę zostawić opinie ^^
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że dawno mnie żadne opowiadanie tak nie zachwycilo i wręcz nie mogę się doczekać kolejnych boskich rozdziałów!
Potrafisz trzymać czytelnika w napięciu i cholera to ff jest genialne.
Tak jak powyżej mam nadzieję na jakiś genialny sposób wyciągnięcia Syriusza.
Teraz tutaj zapowiadam, że już się mnie nie pozbędziesz! Będziesz mnie musiała znosić pod każdym rozdziałem, bo jak mi się coś spodoba to się uwezmę i nie odpuszczę.
Także nooo
Spodziewaj się mnie tu!
***
A tymczasem zapraszam do siebie na os w ramach przeprosin..
http://othersidedrarry.blogspot.com/2016/02/os-poszukiwania.html
Pozdrawiam i mykam, do następnego :*
||wyimaginowana
Aww dziękuję! :D Bardzo się ciesze, że moje wypociny się podobają :D Zaglądaj jak najczęściej! :D Liczę na Ciebie :P
UsuńDo Ciebie zaglądam i jestem cały czas na bieżąco tylko nie zawsze zostawiam komentarz. Ale jestem ;) I mnie też się nie pozbedziesz ;)
Pozdrawiam :D
Hej Aniele. Będzie dziś rozdział?
OdpowiedzUsuńShila:***
PS: Więcej Sev'a!!:)
+
OdpowiedzUsuńWiem że masz internet, czemu nie dodajesz rozdziału? Umieram z niepewności i zniecierpliwienia!!!
OdpowiedzUsuńShila:*
tylko nie umrzyj całkiem, biszkopciku bo kto się będzie martwił o Seva? :P
UsuńNie dodaje rozdziału bo kurcze jeszcze go nie skończyłam :/ Mam mnóstwo nauki i nie daje rady ze wszystkim. Myślę jednak, że dzisiaj coś będzie ;) Ale tak wieczorem ;)
UsuńSuper!!! Będę czekać, Aniele:*
UsuńShila
PS: Dziś lub jutro wyślę Ci maila, bo mam kilka pomysłów.
Nie tylko ja się o niego martwię:) wierz lub nie ale są inni, ba! Jest nas więcej niż myślisz:P choć co prawda ja martwię się o niego najmocniej<3 i ja go najmocniej kocham:)
UsuńShila:***
PS: "Nie umrzyj całkiem"- kurde, to można umrzeć niecałkiem? :D
Opowiadanie świetne :D
OdpowiedzUsuńCiekawe masz pomysły i wprowadziłaś dość rozbudowaną fabułę, co mi się bardzo podoba :D
Czekam na ciąg dalszy, bo widzę, że warto :) I oczywiście wrzucam to opowiadanie na listę opowiadań, które śledzę, bo są na szczęście aktualizowane ♡
Dużo weny życzę :*
~LiquidLuck~
Dziękuję bardzo :D Cieszę się, że się podoba :D Mam nadzieję, że rozdział będzie już niedługo :) Miło mi, że ktoś tu zagląda i czyta moje opowiadanie :D Witam na pokładzie ;)
UsuńDziękuję raz jeszcze :*
Pozdrawiam :D