Heej :D
Nie zabijajcie, proszę :( Wiem, że znowu nie sprostałam waszym oczekiwaniom, ale musiałam tak napisać ten rozdział :/ Niektóre kwestie trzeba było otworzyć, no i tak wyszło :/ Od następnego mam nadzieję, że będzie działo się więcej :) Nie chcę już nic kombinować i zmieniać, dlatego w końcu przybywam z 6 rozdziałem :D
Chciałabym go w szczególności dedykować Shili i Nanie, które zaglądają tu regularnie, piszą do mnie i motywują mnie do dalszej pracy :D Dziękuję dziewczyny! :*
Ponadto dedykuję go pozostałym komentującym czyli: vvLily, Talla, patts i Thegonia :D Dziękuję za piękne komentarze :*
Zapraszam do pisania do mnie na mail: serafiniusz@interia.pl :D Jeśli macie jakieś pomysły, albo chcielibyście, abym o czymś konkretnym napisała w "Najskrytszym marzeniu" --- piszcie śmiało :D Jeśli nawet tak po prostu chcecie napisać, to bardzo chętnie z Wami pokonwersuję :D
Zapraszam do komentowania i nie przedłużając, miłego czytania :D
Serka.
Rozdział VI
Harry
obudził się o wpół do szóstej. Za dwa kwadranse rozpoczynał się trening. Po
wczorajszym miał serdecznie dość Malfoy’a jako kapitana, ale obiecał Hermionie,
że nie będzie utrudniał. Westchnął. Wiedział, że znowu Blondasek będzie
doprowadzał go do szału, ale czego się nie robi dla przyjaciół?
Zwlekł się z
łóżka. Przez chwilę szukał na szafce nocnej swoich okularów, do momentu, aż
przypomniał sobie, że już ich nie potrzebuje. Wczoraj na kolacji wszyscy
dziwnie mu się przyglądali, a przyjaciele wypytali go, jak to się stało, że nie
nosi już szkieł. Hermina od razu po posiłku pobiegła do biblioteki, żeby
sprawdzić czy istnieje eliksir trwale poprawiający wzrok, bo wcześniej o nim
nie słyszała. Okazało się oczywiście, że istnieje. Co prawda od niedawna, ale
to uspokoiło jego przyjaciółkę, która bała się, że Harry wypił coś niewiadomego
pochodzenia. „Przecież nie masz pewności, że to od dyrektora – mówiła – wiesz,
że nadal jest pełno Śmierciożerców, którzy możliwe, że chcą dokończyć dzieło
swojego pana.” Harry stwierdził, że za bardzo histeryzuje, ale nie powiedział
jej tego.
Zabrał
czysty kostium, który został już uprany przez Skrzaty i pomaszerował do
łazienki, wziąć szybki, zimny prysznic na rozbudzenie. W ciągu piętnastu minut,
był już prawie gotowy do wyjścia. Postanowił jeszcze ułożyć włosy. Nie miał
pojęcia dlaczego, ale skoro już nie nosi okularów, to czemu nie miałby zmienić
fryzury? Podszedł do lustra. Włosy miał jeszcze mokre. Rozczesał je porządnie i
wysuszył różdżką. Znowu były w kompletnym nieładzie. Nigdy nie układały się po
jego myśli. Zajrzał do szafki, w której znalazł żel do włosów. Wcierając go,
miał nadzieję, że Skrzaty uzupełniały ostatnio zapas kosmetyków i to one go
tutaj zostawiły, a nie, że ten należy do Malfoy’a. Zeszło mu chwilę, aż
osiągnął oczekiwany efekt, ale warto było. Postawiona grzywka prezentowała się
świetnie. A oczy, których nie przykrywały już okulary, podkreślały jego ostre
rysy. Sam przed sobą musiał przyznać, że wygląda o wiele lepiej.
„Kto by
pomyślał, że zacznie się ze mnie robić taki laluś” – po raz ostatni spojrzał w
lustro i wyszedł.
Gdy był już
na zewnątrz, przywołał swoją miotłę. Trzymając ją w dłoni, wmaszerował na
boisko. Wszyscy już byli na miejscu. Zaczął iść wolno w ich stronę. Draco stał
do niego tyłem i tłumaczył coś reszcie, nawet nie zauważając zbliżającego się
Gryfona. Pierwsza zobaczyła go Ginny. Szczęka jej opadła. Dosłownie. Chłopak na
ten widok uśmiechnął się lekko. Podszedł jeszcze bliżej i w tym momencie
skrzyżował swój wzrok z Vivienne. Dziewczyna przeleciała go wzrokiem i z
uśmiechem puściła do niego oczko.
- Witaj
przystojniaku – odezwała się i w tym momencie reszta drużyny odwróciła się w
jego stronę.
Harry
widział jak szczęka każdego po kolei wita się z murawą. Uśmiechnął się. Jego
uwadze nie uszła też mina kapitana, który aż otworzył usta ze zdziwienia, jednak
szybko się opanował.
- Cześć Viv
– szczerze uśmiechnął się do dziewczyny – Cześć wszystkim – przywitał
pozostałych.
Reszta nadal
w szoku, odpowiedziała na przywitanie. Harry dołączył do kółka i stanął obok
swojej partnerki na bal.
- Dobra.
Skoro jesteście wszyscy to dobierzcie się w pary i zaczynamy trening – odezwał
się Kapitan, który zdawał się być kompletnie obojętny na zmianę w wyglądzie
Szukającego. W rzeczywistości jednak było zupełnie inaczej.
Vivienne
szybko złapała Pottera za rękę, informując resztę, że będą ćwiczyć razem. Ginny
była w parze z Nathanielem, a Ron z Susan. Draco został na dole, dając reszcie instrukcje, co mają robić.
Cala szóstka
wzbiła się w powietrze, aby wykonać zadane im przez Draco ćwiczenia.
Okrążyli kilka razy boisko, a potem podawali
sobie w dwójkach kafla. Następnie trójka ścigających, miała na celu wrzucić jak
największą liczbę bramek, a pozostali mieli im odebrać piłkę. Szło om całkiem
nieźle. Potem przetestowano Rona, któremu przez piętnaście minut Vivienne,
Nathaniel i Ginny wbijali piłki do obręczy. Chłopak przepuścił tylko
kilka. Podczas gdy Ron bronił, Draco i
Susan, odbijali piłki, które Harry posyłał im za pomocą różdżki. Blondyn
całkiem nieźle nadawał się na pałkarza. Jedyną osobą, która dziś się nie miała
okazji wykazać, być Wybraniec. Po skończonym treningu wszyscy udali się na
śniadanie.
- Cześć. Jak było? – zapytała Hermiona, gdy trójka
przyjaciół usiadła przy stole i odpowiedziała na przywitanie.
- Całkiem
nieźle – odezwała się Ginnny – Myślałam, że Malfoy bardziej będzie się rzucał,
ale o dziwo dobrze się z nim współpracuje. Jeszcze kilka treningów i nawet
reprezentacja nie da nam rady. – puściła oczko do przyjaciółki, na co ta się
roześmiała.
Brązowowłosa
dopiero teraz zauważyła zmianę w wyglądzie Harry’ego.
- Wow Harry,
nieźle wyglądasz – odezwała się jak już kilkakrotnie przeleciała go wzrokiem.
- Dzięki -
uśmiechnął się i wrócił do jedzenia.
-
Pamiętacie, że dzisiaj widzimy się w Pokoju Życzeń? – dodała Granger.
- Dobrze, że
przypominasz, bo zdążyłem zapomnieć. – zażartował Ron. – Wczoraj chyba ze sto
razy o tym trajkotałaś. – zgromiła go wzrokiem.
- Przyszedł
mi do głowy pewien pomysł. – widziała, jak przyjaciele ożywiają się i z
niecierpliwością czekają na to, co powie. – Ale dowiecie się wieczorem. –
wolała powiedzieć to całej dziesiątce od razu.
- No weź
uchyl rąbka tajemnicy! – domagała się Ruda.
- Nie ma
mowy! – upierała się.
- Miona! Co
takiego wymyśliłaś? – dopytywał Harry.
-
Poczekajcie do wieczora, a wszystkiego się dowiecie.
Reszta wiedziała,
że nic z niej nie wyciągnie. Skończyli jeść i rozmawiając o różnych głupotach
udali się na lekcje.
***
Ostatnią
lekcją tego dnia, była obrona przed czarną magią. Harry nie bardzo miał ochotę
spędzać kolejnej godziny na oglądaniu Snape’a, ale nic nie mógł na to poradzić.
Jako jeden z pierwszych uczniów, wszedł do sali i zajął swoje miejsce. Rona
jeszcze nie było. Wypakował książki z torby. Usłyszał jak ktoś odsuwa krzesło i
siada obok.
- Cze… -
odwrócił się z uśmiechem chcąc przywitać przyjaciela, ale gdy zobaczył, z kim
siedzi, ucichł – Malfoy – burknął – Siedzę z Ronem.
Szare oczy
spojrzały wprost w jego szmaragdowe. Blondyn nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo
usłyszeli nad sobą głos.
- Właśnie,
Malfoy. Harry siedzi ze mną. Wypad – Ron wyglądał jakby chciał w tej chwili
zabić Ślizgona wzrokiem.
Draco
uśmiechnął się pod nosem i jeszcze wygodniej rozsiadł.
- Nie widzę
powodu, żebym miał się przesiadać.
- Głuchy
jesteś, Malfoy. Ja i Harry siedzimy razem od siedmiu lat. Mam ci pomóc, czy sam
ruszysz dupsko z mojego miejsca? – Ron
robił się coraz bardziej czerwony ze złości.
- Siedem lat
to trochę za dużo. Nie sądzisz? – Ślizgon bawił się w najlepsze – Pora na
zmiany.
Rudzielec
zacisnął ręce w pięści i już miał własnoręcznie pokazać Fretce, gdzie może
sobie posadzić ten swój tyłek, gdy usłyszał głos nauczyciela:
- Wesley. –
zagrzmiał Snape – Modlisz się nad tą ławką, czy będziesz tak miły i usiądziesz
w końcu?
- Tyle, że
panie profesorze, Malfoy zajął moje miejsce. – chciał się bronić Ronald.
- Panie
Wesley. Miejsca jak pan widzi, nie są podpisane, więc nie widzę problemu, aby
pan Malfoy nie mógł tu siedzieć.
- Ale –
zaczął, jednak Severus nie pozwolił mu dokończyć.
- Natychmiast
do ławki! Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru!
Zły Gryfon
powędrował na dawne miejsce Draco’na. Ze złością opadł obok Blaise’a
Zabini’ego.
- Skoro już
wszyscy siedzicie na miejscach, zaczynami lekcje – Snape podszedł do biurka. –
Wstańcie i ustawcie się pod ścianą – rozkazał, a gdy uczniowie wykonali
polecenie, machnął różdżką rozsuwając stoliki na bok. – Tak jak siedzieliście w
ławkach, stańcie naprzeciwko siebie. – Uczniowie zajęli pusty środek sali. –
Tylko mi się tu nie wyzabijajcie. Nie mam ochoty na bieganie z wami do pani
Pomfrey.
Uczniowie
zaczęli wymieniać się zaklęciami, a Nietoperz krążył wokół nich, ciągle kogoś
poprawiając. Harry i Draco spojrzeli sobie w oczy. Przez chwilę poczuli się jak
na drugim roku w Klubie Pojedynków. Draco rzucił zaklęcie, ale Harry je
odparował. Teraz ten zaatakował, jednakże bez skutku. Na zmianę rzucali różne
zaklęcia i z łatwością je odpierali. W Harrym aż się kotłowało. Miał ochotę
ukatrupić tę Fretkę tu i teraz. Jednak jak bardzo by się nie starał, nie mógł
ugodzić, go żadnym zaklęciem. Oboje pochłonięci pojedynkiem, nawet nie
zauważyli, jak wokół nich zrobiło się cicho i reszta uczniów ustawiła się wokół
nich. Nawet Snape się nie wtrącał. Jak wszyscy, był ciekawy, kto zwycięży. W
końcu Harry’emu udało się trafić. Ślizgon zatoczył się lekko do tyłu. Nie był
dłużny Gryfonowi, bo już po chwili, ten omal nie upadł. Potter wykrzyknął
jakieś zaklęcie, i na rękawie Ślizgona pojawiło się rozcięcie, a za moment z
rany zaczęła sączyć się krew. Draco wpadł w furię. Wykrzykiwał jedno zaklęcie
za drugim. Potter ledwo trzymał się na nogach, starając się je odeprzeć. W
końcu jedno z nich ugodziło Gryfona. Upadł na podłogę. Na szczęście już po
chwili podniósł się na nogi. Ze złamanego nosa ciekła krew. Otarł ją wierzchem dłoni.
Przez kilka sekund wpatrywali się sobie w oczy. Oboje byli zmęczeni i oboje
krwawili. Wiedzieli, że jeśli teraz tego nie przerwą, może się to o wiele
gorzej skończyć. Każdy z nich pamiętał o zbliżającym się Turnieju. Wiedzieli,
że którys z nich może drugiego nieźle uszkodzić. Podjęli tą samą decyzję. W tym
samym czasie ukłonili się sobie i odeszli.
W klasie
zabrzmiały brawa. Wszyscy podziwiali ich umiejętności i to, jak się zachowali.
Postąpili, jak dojrzali czarodzieje, a nie jak chłystki, którzy na pewno
zakończyli by to inaczej.
-Potter,
Malfoy, do pielęgniarki. – zagrzmiał Snape.
Oboje
zabrali swoje rzeczy i opuścili salę. W drodze nie rozmawiali ze sobą. Dotarli
do gabinetu pani Pomfrey, która nie pytając o nic, opatrzyła ich rany.
Wyszli z
pomieszczenia, wiedząc, że lekcja dobiegła końca. Nadal w ciszy i totalnej
ignorancji drugiej osoby, udali się do swojego dormitorium. Harry, mimo, że
nadal miał obolały nos, cieszył się w duchu, że udało mu się zdenerwować
Blondaska. Ten wyglądał jak istna chmura burzowa. No może gdyby nie te blond
włosy. Wiedział, że chłopak jest co
najmniej tak poobijany jak on. Mimo, że nawet nie upadł, niektóre zaklęcia,
które odparowywał, pozostawiły drobne siniaki. Potter, jako pierwszy wszedł do
ich pokoju. Od razu udał się do łazienki, przywołując tylko swoje ubrania.
Zamknął drzwi jakimś zaklęciem i pomaszerował pod prysznic. Zmył z twarzy
resztki krwi. Ciepła woda spływała po jego ciele, wywołując przyjemne dreszcze.
Owinął ręcznik w pasie i wyszedł spod prysznica. Skierował się w stronę
umywalki. Zobaczył, że blondyn stoi przed lustrem w samych bokserkach. W
pierwszej chwili stanął jak wryty. Przyglądał się idealnie wyrzeźbionemu ciału.
Miał gładką, jasną cerę, której nie
szpeciła nawet najmniejsza blizna. Mięśnie na jego ciele świadczyły o tym, że
chłopak musiał regularnie ćwiczyć. Harry pomyślał, że wygląda niczym grecki
bóg, o którym uczył się jeszcze w mugolskiej szkole.
Sam
Wybraniec nie był już takim chudzielcem jak kiedyś. Może nie miał tak wyrzeźbionych
mięśni, jak Ślizgon, ale prezentował się całkiem nieźle. Wakacje, które spędził
u Rona, pozwoliły mu odzyskać siły. Dużo czasu spędzał na świeżym powietrzu,
dzięki czemu był teraz dość opalony, co stanowiło niemały kontrast dla
mlecznobiałej cery blondyna.
Draco
odwrócił się w jego stronę. Na policzki Gryfona wykwitł rumieniec. Starał się
go ukryć, ale nie uszedł on uwadze Malfoy’a.
- Nie
nauczono cię pukać, tleniona Fretko? – zapytał ze złością Złoty Chłopiec, który
odzyskał w końcu mowę.
- Nauczono.
Ale nauczono mnie też prostego zaklęcia jak Alohomora. Poważnie Potter, po
tobie można by się było spodziewać czegoś więcej niż tylko marne zaklęcie
zamykające. Gdybyś użył chociaż Colloportus’a. Równie dobrze mogłeś zostawić
drzwi otwarte. – zakpił drugi chłopak.
W Harry’m
zawrzało. Jednak nie chciał dać tego po sobie poznać.
- Widzę, że
kręci cię podglądanie gołych facetów. – myślał, że zdenerwuje tym chłopaka. „Bo
przecież on jest hetero? Nie?” – starał przekonać się w myślach.
- Z tego co
widzę, Potter, to nie jesteś goły. A po drugie, nawet jeśli mnie to kręci, to
na pewno obserwował bym kogoś innego, a nie tak marne stworzenie jak ty. –
uwaga Gryfona nawet go nie wzruszyła.
- Też nie
jestem zachwycony twoim towarzystwem. – odgryzł się – Widać, że swą wyjątkową
tępotę skrywasz pod idealnym wyglądem.
- Chyli
jednak ci się podobam – Draco uśmiechnął się przebiegle. Na policzki Pottera
znów wypłynął rumieniec, ale tym razem ze złości. Już miał mu coś powiedzieć,
ale uśmiechnięty Ślizgon, wyminął go i poszedł pod prysznic.
„Co za
dupek! Skończony debil! Walnięta tleniona Fretka! Mi się niby podoba?! A po
moim trupie! Bardzo sztywnym trupie!” – wściekły Harry krzyczał w myślach.
Ubrał się. Poprawił
włosy, nie mając pojęcia po co to robi i wyszedł, kierując się prosto na
Błonia.
***
Na zewnątrz
zaczynało się już ściemniać. Powietrze robiło się coraz bardziej chłodne.
Jeszcze kilka dni i trzeba będzie zakładać bluzę. Miał na sobie tylko T-shirt i
dżinsowe rurki. Miał gęsią skórkę na ramionach, ale nie chciał jeszcze wracać
do zamku. Musiał trochę ochłonąć. Przyjaciele nie mogli zobaczyć go w takim
stanie, a tym bardziej Malfoy.
Dotarł do
chatki Hagrida. Postanowił porozmawiać z przyjacielem. W tym roku szkolnym nie
mieli jeszcze okazji zamienić ze sobą choćby zdania. Zbliżył się do zabudowania.
Z komina nie leciał dym, co go zdziwiło. Gajowy o tej porze zawsze palił w
kominku, aby podgrzać wodę na herbatę. Zapukał do drzwi, ale nikt mu nie
otworzył. Obszedł chatę dookoła, ale nigdzie nie zastał mężczyzny.
„Może jest w
Zakazanym Lesie” – pomyślał, stwierdzając, że nie widzi również Kła.
To
stwierdzenie wydawało się najbardziej prawdopodobne. Nie miał ochoty teraz
włóczyć się samemu po lesie. Ponadto zaraz byli umówieni w Pokoju Życzeń. Po
chwilki wahania, zawrócił w stronę zamku. Obiecując sobie, że jutro zajrzy do
Hagrida.
***
Wszyscy
zgromadzili się w Pokoju Życzeń. Hermiona poinformowała ich, że rozmawiała z dyrektorem
odnośnie wykorzystania przez nich tej sali i o tym, że nie miał żadnych
przeciwwskazań.
- Wpadłam na
pewien pomysł. Myślę, że każdemu z nas przydałaby się powtórka nie tylko z
jednego przedmiotu. Wiem, że każdy jest w czymś dobry i moją propozycją jest,
aby przez najbliższe dwa tygodnie, tu w Pokoju Życzeń odbywały się takie jakby
lekcje, które będziemy sami prowadzić. Powtórka najważniejszych rzeczy z danej
dziedziny, przyda się każdemu. A więc, co wy na to? – z wyczekiwaniem patrzyła
na pozostałych.
- Myślę, że
to bardzo dobry pomysł. – odezwał się Nathaniel.
- Ja też
jestem za – poparła brata Viv.
Pozostali
zgodnie pokiwali głowami.
- Doskonale!
– ucieszyła się liderka. – Musimy podzielić między sobą przedmioty. Wszystkich
będzie razem trzynaście, bo mugoloznawstwo nie wchodzi w zakres konkursu.
Myślę, że wszyscy zgodzimy się, że najlepszym nauczycielem z zielarstwa będzie
Neville, a z opieki nad magicznymi stworzeniami, Luna. – nie było sprzeciwu,
więc kontynuowała – Ron, wiem że pasjonujesz się legendami, historią i różnymi
przedmiotami magicznymi, wiec historia magii jest twoja – Rudzielec ucieszył
się, że dostał ten przedmiot – Harry, na piątym roku nauczyłeś wielu z nas
ciekawych zaklęć obronnych, więc myślę, że obrona przed czarną magią należy do
ciebie – chłopak skinął głową – Draco, wszyscy znamy twój talent do eliksirów.
– Blondyn również skinął głową na znak zgody – Na transmutacji bardzo dobrze
radzi sobie Ginny. – Ruda również nie miała nic przeciwko. Często pomagała
mamie w domu i zamienianie prostych przedmiotów w coś innego, weszło jej w krew
– Susan, wiem, że uwielbiasz astronomię – Bones faktycznie pasjonowało
oglądanie gwiazd, więc bez problemu mogła się swoją wiedzą podzielić z innymi –
Nath, myślę, że całkiem nieźle radzisz sobie na zaklęciach, a skoro uczyli cię
prywatni nauczyciele, może nauczysz nas czegoś nowego – chłopak uśmiechnął się
do niej ciepło. – Zostało wróżbiarstwo, numerologia i starożytne runy.
- Ja mogę
wziąć to przeklęte wróżbiarstwo – odezwała się Vivienne. Wszyscy popatrzyli na
nią ze zdziwieniem, bo każdy szczerze nienawidził tego przedmiotu. – No co?
Wychowywała mnie Belatrix. – reszta nadal zdawała się nie rozumieć – Miała
nierówno pod sufitem i uwielbiała sobie wróżyć, więc i mnie tego nauczyła
stwierdzając, że przyda mi się. – wywróciła oczami – No i takim sposobem wiem
co nieco.
- Dobrze, to
ja wezmę numerologię i starożytne runy. – dodała Hermiona – Zostało jeszcze
latanie. Mamy swoją drużynę w Quidditcha, ale lepiej dmuchać na zimne i nauczyć
chociaż wmairę znośnie latać naszą trójkę – wskazała ręką na siebie, Lunę i
Neville’a. – Draco? Harry? – podejmiecie się tego zadania?
Spojrzeli na
siebie. Harry nie miał ochoty czegokolwiek z nim robić, ale nie chcąc zawieść
przyjaciółki zgodził się. Draco zrobił oczywiście to samo. Był w końcu
kapitanem drużyny.
- Czyli
wszystko mamy ustalone – ucieszyła się Hermiona. – Myślę, że dzisiaj moglibyśmy
zacząć od obrony przed czarną magią. O to w końcu poprosiłam pokój – wskazała
ręką na drugi koniec pokoju. Wyglądał bardzo podobnie, jak wtedy w piątej
klasie. – Harry, mógłbyś?
- Jasne. Mam
nadzieję, że pamiętacie jeszcze zaklęcie patronusa? – wstał i poszedł w
miejsce, gdzie były rozstawione manekiny, tarcze inne przedmioty, a reszta
podążyła za nim. – Przećwiczymy je teraz. Ustawcie się w rzędzie. Każdy po
kolei wyczaruje swojego. – wykonali jego polecenie, pierwsza była Luna – pomyśl
o jakimś miłym wspomnieniu i wypowiedz zaklęcie jak będziesz gotowa –
powiedział chłopak, który staną naprzeciwko nich.
- Expecto
patronum – powiedziała blond włosa dziewczyna, a z końca jej różdżki wyleciała
smuga blado niebieskiego światła, która po chwili przerodziła się w małego
zająca skaczącego po ścianach.
- Brawo,
Luna – ucieszył się Potter widząc, że nie zapomniała tego, czego ją nauczył.
Zadowolona z
siebie odeszła na bok. Kolejnymi osobami w kolejce, byli wszyscy Gryfoni,
którym bez problemu udało się wyczarować swoje patronusy. Susan, która była po
nich, również nie miała zbytniego problemu w osiągnięciu tego, co poprzednicy.
Kolejny w kolejce był Nathaniel. Chłopak oczywiście słyszał o tym zaklęciu i ku
swojemu zadowoleniu, jemu też udało się wyczarować swojego patronusa, którym
był wilk. Kolejny był Draco.
- Ja nigdy
nie używałem tego zaklęcia – przyznał się.
Harry był
trochę zdziwiony, ale wytłumaczył mu o co w nich chodzi.
- Pomyśl o
czymś przyjemnym, a potem wypowiedz zaklęcie. Nie od razu uda ci się wyczarować
patronusa, ale z czasem się tego nauczysz. To musi być bardzo dobre
wspomnienie. Najszczęśliwsze jakie masz.
Draco długo
zastanawiał się, co takiego sprawiło, że był szczęśliwy. Owszem był kochanym
dzieckiem, ale został wychowany tak, żeby ukrywać swoje uczucia. Rodzice robili
to samo. Nigdy mu niczego nie brakowało, ale ani ojciec, ani matka, nie
powtarzali mu, że go kochają. Zawsze był powściągliwym dzieckiem. W Hogwarcie przyjmował
pozę arystokratycznego dupka, którym w sumie był. Dokuczanie słabszym, nie było
czymś, co mógłby uznać za miłe wspomnienie. Zdecydowanie nie było. Potem został
Śmierciożercą, a to był najgorszy okres w jego życiu. Pomyślał o śmierci
Voldemorta, o uldze jaką poczuł, gdy dowiedział się, że Gad nie żyje i nie
będzie mu musiał dalej służyć. Wyobraził sobie tamten dzień i wypowiedział
zaklęcie. Nic. Z różdżki nawet nie wydobyło się odrobinę niebieskiego światła.
Już miał się poddać, gdy do jego umysłu napłynęło inne wspomnienie. Jedyny
moment w życiu, kiedy poczuł coś, czego dotąd nie znał. Pamiętał tamtą chwilę
bardzo dokładnie. Delikatne usta Pottera, ich krótki pocałunek, jego
roziskrzone oczy i ciepło, jakie rozlało się w jego wnętrzu. Uniósł różdżkę.
- Expecto
patronum – wypowiedział, a z końca różdżki wypłynął strumień światła, zaczął
przeradzać się w zwierzę. Robiło się coraz większe. Uświadomił sobie, że jego
patronusem jest smok. Wielki i potężny. Uśmiechnął się widząc zdziwionego
Harry’ego.
- Nieźle jak
na pierwszy raz – Wybraniec otrząsnął się z szoku.
„Ciekawe co
to było za wspomnienie. Musiało być naprawdę silne, skoro tak szybko
zadziałało” – pomyślał Złoty Chłopiec.
- Nieźle?
Byłem genialny jak zwykle – przechwalał się Blondyn.
Harry prychnął.
Nie miał ochoty teraz się z nim kłócić. Ostatnia była Vivienne.
- Ja też
nigdy nie używałam tego zaklęcia i uprzedzę twoje słowa. Nie mam miłych
wspomnień. Na pewno nie takich, które mogłyby wyczarować patronusa. Może się to
zmieni, ale na razie nie potrafię – zła na siebie, ale też smutna w duchu,
odeszła.
- Dobierzcie
się w pary. Stańcie naprzeciwko siebie i ćwiczcie pojedynki – zakomenderował
Harry, a sam podszedł do stojącej z boku Vivienne.
- Viv –
zaczął – Też na początku tak mi się wydawało. Gdzieś w tobie siedzi to
wspomnienie. Jest głęboko schowane, ale tam jest.
- Daj
spokój. – zaczęła – Chyba nic chcesz żebym myślała o tym, jak torturowałam
zwierzaki. – Harry się wzdrygnął – No właśnie.
– Odwróciła się od niego i już miała odejść, gdy chłopak złapał ją za
rękę. Nie wiedział, że para platynowo szarych oczu ze złością się temu
przygląda. Zaskoczona odwróciła się w jego stronę.
- Mówiłaś,
że przyjechałaś tu dla brata. Że chcesz się zmienić dla niego. Wspominałaś, że
nigdy cie nie odtrącił i dał ci szansę. Viv, ja widzę, że nie jesteś swoim
ojcem. Gdzieś głęboko w tobie czai się dobra osoba, którą powoli się stajesz.
Może… - zawahał się, ale dziewczyna z lekkim uśmiechem patrzyła na niego –
Może, to wspomnienie będzie miłe. Zamknij oczy – polecił.
Z boku
wyglądało to tak, jakby miał zamiar ją pocałować. Tak też myślał pewien
Blondyn, który stał i ze złością wpatrywał się w tą scenę, kompletnie ignorując
Hermionę, z którą miał walczyć. Dziewczyna zauważyła zdenerwowanie chłopaka i
odwróciła się w stronę, w którą spoglądał. Nie miała pojęcia czy jest zazdrosny
o Vivienne, czy o jej przyjaciela, który nadal nie puścił ręki córki Riddle’a.
Domyślała się o co złości się Blondyn, ale wolała to zostawić dla siebie. Przynajmniej
na razie.
- Wyobraź
sobie, gdy pierwszy raz spotkałaś swojego brata i powiedziałaś mu o swoim
istnieniu – szeptał jej do ucha Harry – Wyobraź sobie jego reakcję. Był wtedy
szczęśliwy? – zapytał, na co dziewczyna pokiwała twierdząco głową. – Dobrze,
wyobraź sobie jego uśmiech. Wyobraź sobie tą chwilę. Jak będziesz gotowa,
powiedz zaklęcie. – Uniosła różdżkę w górę i cicho wypowiedziała zaklęcie. Z magicznego
kawałka drewna, trzymanego w jej dłoni, wyfrunął orzeł. Ogromny i potężny ptak.
Otworzyła oczy widząc swoje dzieło. Uśmiechnięta rzuciła się na szyję
Harry’emu.
- Dziękuję!
– krzyknęła uradowana
Chłopak
objął ją w przyjacielskim uścisku i szczerze się roześmiał. Całej scenie teraz
przyglądała się pozostała ósemka, która zaczęła bić brawo.
Dwójka
odwróciła się do nich i trochę zawstydzona, obdarzyła ich ciepłym uśmiechem. Wszyscy
podeszli do nich, gratulując Harry’emu jego umiejętności. Gratulowali też
Vivienne, która rozpromieniona jak nigdy dotąd, stała obok Wybrańca. Nikt nie
zauważył, że Malfoy opuścił pokój. Nikt poza Hermioną, która bacznie
obserwowała Blondyna.
„Jesteśmy
jedna drużyną” – pomyślała i wyszła za chłopakiem.
***
- Draco!
Poczekaj! – krzyknęła za chłopakiem, który szybko oddalał się schodami.
Pobiegła w
jego stronę i zatrzymała go.
- Draco,
możemy porozmawiać? – zapytała
- Nie mam
ochoty z tobą rozmawiać, brudna Szlamo – zabolało to dziewczynę. Już dawno nie
słyszała tego określenia. Wiedziała jednak, że chłopak jest zły i wyładowuje
złość na pierwszej lepszej osobie.
- Siadaj! –
rozkazała.
Chłopak
popatrzył na nią ze zdziwieniem, bo jeszcze nigdy nie widział tak
rozwścieczonej Gryfonki. Nie wiedział nawet kiedy usiadł, nadal w szoku.
- To co było
kiedyś, jest już przeszłością – zaczęła, gdy dołączyła do niego – Nie żywię do
ciebie urazy za wydarzenia z minionych lat. Od kilku dni staliśmy się jedną
drużyną. Nie oczekuję od ciebie, że zostaniemy przyjaciółmi. Możemy chyba
jednak zacząć normalnie rozmawiać. – Draco siedział naburmuszony. Sam też nie
był zły na dziewczynę. Może nadal go denerwowała, ale zdecydowanie nie
nienawidził jej. Nie chciał się jednak do tego przyznawać. Był w końcu
Draco’nem Malfoy’em, a nie jakimś milusim Puchonem. Nie mniej jednak słuchał
tego, co ma do powiedzenia, przytakując jedynie głową – Cieszę się, że tą część
mamy za sobą. – uśmiechnęła się – Nie chcę się wtrącać w twoje życie, ale jako
wasza liderka, mam obowiązek zadbać o to, aby wszyscy w grupie się dogadywali i
żeby miło się wszystkim współpracowało. Jako jedna drużyna musimy umieć się
porozumieć.
- Nie musisz
się martwić. Będę współpracował.
- Nie
martwię się o to. Wiem, że to nie moja sprawa, ale uporządkuj swoje uczucia,
Draco. To za bardzo cie rozprasza.
- Faktycznie
to nie twoja sprawa – wstał i zaczął się oddalać.
- Widzę jak
na niego patrzysz! – krzyknęła, na co ten zatrzymał się i wrócił do dziewczyny.
Podszedł zdecydowanie za blisko i warknął:
- Nie wiem,
co sobie ubzdurałaś, ale nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Będę współpracował
i to powinno ci wystarczyć. Jeśli jeszcze kiedykolwiek powiesz cos takiego, to
pamiętaj, że kiedyś byłem Śmierciożercą. Potrafię zadać niewyobrażalny ból.– po
tych słowach odszedł, pozostawiając przerażoną dziewczynę.
***
Wrócił do
swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Był wściekły na siebie, że tak łatwo
pozwolił odczytać swoje uczucia. Od dłuższego czasu nie potrafił wyrzucić ze
swoich myśli tego beznadziejnego Gryfona, chociaż bardzo się starał.
„Zawsze
dostaję to, czego chce” – pomyślał – „Choćby nie wiem co, on będzie mój.”
Nie
zamierzał się poddać. Nikt nie będzie mu mówił co ma robić. Nie będzie też
rezygnował z czegoś, czego od tak dawna pragnie. Był zdeterminowany, aby
zawalczyć o Pottera. Ktokolwiek stanie mu na drodze – już nie żyje.
„Rozkocham w
sobie tego chudzielca, albo nie nazywam się Draco Malfoy” – dodał w myślach.
W jego
głowie zaczął się tworzyć misterny plan, który trzeba było w końcu wcielić w
życie.
*zdjęcie pochodzi z grafiki Google
O MATKO!!!!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się uśmiechnęłam, kiedy zobaczyłam że dodałaś coś nowego *----*
Po pierwsze.... oMmmGgg. Usiedli razem na lekcji!!! Snejpuś oczywiście odejmuje punkty Gryfiakom, to już noooorma XD
O rany o rany o rany.
"Co za dupek! Skończony debil! Walnięta tleniona Fretka! Mi się niby podoba?!" OJ TAK, HARRY, OJ TAK..........
Draco jest ideałem, ok. Cholera, uwielbiam cie! Pisz i dodawaj nowe jak najszybciej, kurde, potrzebuję takiej wiesz..... Akcji w Drarry 8))
Jesteś najlepsza!! ♥♥♥
Jejciu :O Dziękuję za ten komentarz :* Je też Cię uwielbiam <3
UsuńDraco zawsze będzie ideałem :P Przynajmniej dla mnie :D A Harry nie może tak zawsze być milusi :P
Postaram się jak najszybciej i myślę, że będzie ta wymarzona przez wszystkich akcja :P
Mam nadzieję, że nie zawiodę :D Wpadaj częściej i do usłyszenia ;)
Pozdrawiam :)
Wow zadedykowałaś mi *-* czuję się zaszczycona *-*
OdpowiedzUsuń,,Pierwsza zobaczyła go Ginny. Szczęka jej opadła. Dosłownie."
,,[...] skrzyżował swój wzrok z Vivenne. Dziewczyna przeleciała go wzrokiem i z uśmiechem puściła do niego oczko."
,,Harry widział jak szczęka każdego po kolei wita się z murawą."
Pozdro z podłogi XDDD
JESTEŚ GENIALNA! Pisz dalej! Niech wena ci sprzyja :***
To ja się czuję zaszczycona, że odwiedzasz mojego bloga, czytasz i komentujesz :D
UsuńDziękuję bardzo! :D Mam nadzieję, że wena będzie sprzyjała :)
Również pozdrawiam i zapraszam do czytania dalszych rozdziałów :D
Opowiadanie jest po prostu świetne!!!! :D
OdpowiedzUsuńMimo drobnych błędów czyta się je bardzo przyjemnie :) Widać, że masz talent.
Fajnie zrobiłaś, że dodałaś nowe osoby, które ubarwiają w jakiś sposób fabułę. :P
Ogólnie zapowiada się bardzo fajnie, więc na pewno powrócę na twój blog jeszcze nie raz :D
I mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny rozdział <3
Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
~Toshiko-chan :]
Bardzo mi miło, że tutaj zajrzałaś :D Strasznie się cieszę, że Ci się podoba :D Bardzo wiele dla mnie znaczy, jeśli ktoś przeczyta i skomentuje, a takie komentarze to już wg AWWW <3
UsuńDziękuje bardzo :D Też mam nadzieję, że szybko uda mi się napisać kolejny :)
Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów i pozdrawiam :D
Cześć, niunia!!! Czytam i czytam i wszystko się we mnie kotłuje, jesteś wspaniała! Thegonia- ujęła to właśnie tak jak ja chciałam to zrobić:D Dzięki za dedykację i proszę pogódź ich!!! Cholernie ciekawi mnie plan Draco(<3), ach jak on zdobędzie wrednego Pottera? A czy jeśli Draco kocha się w Harrym to czy jego patronusem nie powinien być jeleń?
OdpowiedzUsuńShila:****
PS: Niech następny rozdział będzie wspaniały, może wprowadzisz w nim tą postać, o której rozmawiałyśmy? Hmm?
Cześć Shila :* Znowu cukrzycy dostanę przez Cb <3 Awww uwielbiam Cię :* Co do tego pogodzenia ich, to będziesz musiała jeszcze poczekać :D Harry jest zły nie na żarty :P
UsuńOdnośnie patronusa, to myślałam o tym, ale wtedy byłoby to zbyt oczywiste dla innych, więc na razie niech tak zostanie :P
A co do tej postaci, to myślę, że będziesz zadowolona ;) Mam przynajmniej nadzieję :D
Pozdrawiam :*
Heh, miło mi :) I właśnie..... Jak on zdobędzie tego wrednego Potter'a (<3)??? Ok, ok już się nie wtrącam XDD
UsuńNo ej... Niunia kiedy next :(? Tak bardzo się niecierpliwię :(
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie dzisiaj, ale nie obiecuję. Myślę, że za dwie godziny powinien się pojawić, jak nie napotkam żadnych trudności ;)
UsuńJak była akcja z patronusem, myślałam ze Draco skoczy do szyi biednej Viv... ale obyło się bez przemocy :D / Przeczytałam wczoraj już wszystkie 13 rozdziałów, ale byłam tak pochłonięta, że komentowanie zostawiłam na dziś :D
OdpowiedzUsuń