Dziękuję wszystkim tym, którzy jeszcze tutaj są i czekają na rozdziały :D Uwielbiam Was :* Zostawcie komentarz, bo naprawdę tylko to mnie motywuje, żeby pisać dalej. Świetna jest świadomość, że ktoś to czyta :) Życzę miłego czytania i ściskam Was mocno :D
Kiedy będzie następny, nie wiem. Zobaczymy :) Mam nadzieję, że w miarę niedługo.
Serka.
Rozdział XVII
Do Harry’ego
nie od razu dotarło to, co powiedziała do niego Silvana. Przez chwilę stał tam
i wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami.
- Niech pani
usiądzie i wszystko nam opowie – odezwał się Draco.
Zajęli
kanapę i Silvana zabrała głos.
- Wiele czytałam
o magicznych zasłonach. Okazuje się, że jeśli osoba, która tam wpadnie, nie
żyje, to po prostu w pewien sposób jej ciało ulega natychmiastowemu
zniszczeniu. Jeśli jednak wpadnie tam ktoś żywy, istnieje szansa, aby go
stamtąd wydostać. Zasłona sprawia, że organizm wchodzi w stan hibernacji.
Człowiek nie odczuwa głodu, nie starzeje się. Coś jakby był zamrożony. Tylko
raz udało się stamtąd kogoś wyjąć. Cały problem polega na tym, że zasłonę można
stworzyć tylko w określonym dniu. Tak samo jest z jej otwarciem. Okazuje się,
że tą, do której wpadł Syriusz stworzono podczas koniunkcji planet. Rzadko można
zaobserwować takie zjawisko, ale mniejsza z tym. Chodzi o to, że wtedy tworzy
się ogromna ilość magii, która gdzieś musi znaleźć swe ujście. Przez to, wielcy
magowie mogą tworzyć niezwykle potężne przedmioty, jeśli tylko uda im się tą
magię okiełznać. Więc wiele lat temu, stworzono tą zasłonę. Tak się składa, że
następna koniunkcja planet wypada za dwa dni. Najbardziej intensywna magia
pojawi się między pierwszą, a drugą w nocy. Jeśli uda nam się otworzyć zasłonę,
jest duże prawdopodobieństwo, że Syriusz wyjdzie z tego cało. Mamy niewiele
czasu na przygotowanie. Jeśli nam się nie uda możliwe, że uwięzimy go tam na
zawsze. Wydaje mi się jednak, że dzięki waszej więzi, mamy ogromną szansę na
powodzenie. Wasza magia jest bardzo silna. Jeśli tylko uda wam się przez kilka
minut utrzymać magię, zasłona się otworzy. Dosłownie na kilka sekund ale myślę,
że zdołam wtedy go stamtąd wydostać.
- To
cudownie! – ucieszył się Harry. – Co mamy zrobić?
- Wszystko
sprowadza się do wypowiedzenia bardzo starej inkantacji i po prostu przyjęcia
na siebie magii. Jednak niezwykle trudno utrzymać ją przez zaledwie parę
sekund. Wy musielibyście okiełznać ją na jakieś pięć minut, żeby zgromadzić jej
wystarczająco na otworzenie zasłony. Wtedy ja będę miała odrobinę czasu, aby
tam wejść i go zabrać.
- Zrobimy co
będzie trzeba – Draco ujął w dłoń, rękę swojego chłopaka.
- Musicie
mieć jednak świadomość, że jeśli się wam nie uda, może to nieść za sobą ogromne
konsekwencje. Nie wiem, czy możliwa jest utrata magii, albo nawet śmierć. Nie
dotarłam do takich informacji, ale musicie wszystko brać pod uwagę. – Spojrzała
na nich ze smutkiem – Wiem Harry, że chcesz wydostać Syriusza. Mi też na niczym
bardziej nie zależy. Ale zastanówcie się. Tu może chodzić o wasze życie.
- Jeśli o
mnie chodzi, zrobię wszystko, aby pomóc. – zadeklarował się Draco czując, że
Harry może się wahać ze względu na niego.
Harry
spojrzał na niego z wdzięcznością.
- Ja też.
Syriusz wiele dla mnie znaczy. Jeśli jest tylko możliwość odzyskania go z
powrotem, wchodzę w to!
- Dobrze
chłopcy. Jutro wszystko wam wyjaśnię. Rano porozmawiam z Albusem. Może on nam
pomoże. Teraz idźcie spać. Musicie wypocząć. Potrzebujecie dużo siły. – wstała
i uściskała oboje – Nie daruję sobie, jeśli coś wam się stanie.
- Nic nam
nie będzie – Draco uśmiechnął się do niej. – Poza tym mając u boku takiego
farciarza jak Harry, wszystko skazane jest na sukces – objął swojego chłopaka –
Niech się pani nie martwi. Najpóźniej pojutrze, we czwórkę zjemy kolację i
porozmawiamy o naszym ślubie.
Silvana
pożegnała się i opuściła ich komnaty.
- Jesteś
pewnien, że chcesz to zrobić? – Harry w końcu odważył się zapytać o to Draco –
Jeśli nie, zrozumiem. Chodzi w końcu o twoje życie.
- Harry. Po
pierwsze nie wiemy na sto procent, czy to grozi śmiercią, więc nie panikuj. Po
drugie dla mnie najważniejsze jest twoje szczęście, a znając twój heroizm,
jeśli bym się nie zgodził poszedłbyś tam sam. Jeśli tobie coś by się stało, to
dla mnie nie byłoby już sensu żyć. Tak więc, nie ma mowy, abym puścił cię tam
samego. Poza tym kocham cię, ty mój Gryfiaku i tam gdzie ty, to i ja. Więc nie
miej wątpliwości. A teraz zbieraj swój zgrabny tyłeczek i do łóżka. – pocałował
go w czoło, złapał za rękę i poprowadził do sypialni.
- Dziękuję –
Harry pocałował go w policzek. – Ja też bardzo cię kocham.
- Wiem,
Gryfiaku. Wiem.
***
Nazajutrz
rano Harry i Draco zostali wezwani do dyrektora, aby wraz z Silvaną omówić
szczegółowy plan. Jak się okazało, Dumbledore znalazł sposób, by kilkoro
potężnych czarodziejów, pomogło chłopcom podtrzymać magię. Tak więc do akcji
„nocny wypad do Ministerstwa, po Huncwota”, w skrócie: NWDMPH, jak zwykł
nazywać tą akcję w myślach Harry, zostało zaangażowanych pięcioro osób. Harry,
Draco, Silvana, Snape i sam dyrektor. Plan był omówiony. Każdy znał wszystkie
potrzebne inkantacje. Dyrektor zdobył nawet zgodę Ministra Magii, na
przeprowadzenie akcji. Po wielu kłótniach, w końcu podjeto decyzję, że to Severus,
nie Silvana wejdzie do zasłony po Łapę. Choć kobieta początkowo nie chciała się
zgodzić, to racjonalne argumenty, o tym że jest jeszcze trochę osłabiona,
podziałały i w końcu się zgodziła. Teraz pozostało tylko czegać do wieczora.
- Zjedz coś
– Severus podsunął Silvanie talerz pełen kanapek, który jeden ze skrzatów
przyniósł już dobre pół godziny temu.
- Nie mam
ochoty.
- Sil,
musisz mieć siłę. Będziesz stała w kręgu i przyjmowała na siebie magię, a to
jak sama wiesz jest bardzo męczące. Poza tym nie odzyskałaś jeszcze pełni sił.
Gdybym wiedział, że mnie posłuchasz, w ogóle nie pozwoliłbym ci tam iść, ale
wiem że się uprzesz, więc zrób coś dla mnie i zjedz choć odrobinę. – Sev podgrzał jej herbatę zaklęciem.
Kobieta
westchnęła i wzięła kanapkę do ręki. Nie było sensu się kłócić, poza tym
Severus miał rację. Musiała mieć dużo siły. Wszystko musiało się udać. Nie
chodziło już przecież tylko o życiue Severusa, ale całej ich szóstki. Teraz
każdy był bezpośrednio narażony na niebezpieczeństwo, jakie niosła za sobą
magia.
W ciszy
dokończyli swój posiłek.
- Mam
dzisiaj tylko dwie lekcje – odezwał się Severus. – Z tego co wiem, ty również.
Jeśli chcesz możemy przed obiadem pójść jeszcze do biblioteki i poszukać czegoś
o zasłonach. Chyba wiem, gdzie możemy coś znaleźć. Czytałem kiedyś pewną
książkę traktującą o tego typu tworach magicznych. Nie pamiętam dokładnie, ale
chyba było tam coś o otwieraniu zasłon. Może dowiemy się czegoś nowego.
Silvana
uścisnęła jego dłoń ponad stołem.
- Dziękuję,
Sev. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Ty dla
mnie też wiele znaczysz. Jestem gotów zrobić dla ciebie wszystko.
Silvana na
te słowa uśmiechnęła się do mężczyzny. Podeszła do niego i mocno go objęła.
- Nawet nie
wiesz ile lat czekałam na te słowa. – spojrzała mu w oczy, a Severus złączył
ich usta w długim i namiętnym pocałunku.
***
- Apertus velum* – Harry kreślił w powietrzu zawiłe wzory.
- Źle to
robisz – Draco obserwował swojego chłopaka z kanapy.
Od dwóch
godzin ćwiczyli inkantację, która miała otworzyć zasłonę. Musieli wypowiedzieć
ją jednocześnie, aby Dumbledore i Silvana mogli po chwili do nich dołączyć.
Jednak do tej pory nie udalo im się tego dokonać.
- No to
pokaż mądralo, jak niby mam to robić – Harry sapnął z flustracji i usiadł na
kanapie. – Nie mam już siły. Od dwóch godzin męczymy się z tym zaklęciem i
jeszcze ani raz nie udało nam się go poprawnie wykonać. Ten ruch różdżką jest
jakiś pokręcony. Ciągle zapominam o podwójnym zawijasie na końcu, który
przechodzi w potrójną pętlę. To się ma nijak do zasad, które dotychczas
poznałem.
Zaklęcie
polegało na tym, że oboje musieli nakreślić w powietrzu pewien symbol. Symbol
Harry’ego musiał być dokładnym odbiciem lustrzanym, symbolu Draco. To stanowiło
największy problem. Nie potrafili tak dokładnie zsynchronizować ruchów. Co
innego wspólne wypowiadanie zaklęć, a co innego tworzenie skomplikowanego
wzoru, który musiał stanowić idealną całość. Niemniej jednak postanowili się
nie poddawać.
- Spokojnie,
Gryfiaku. Musimy tylko znaleźć na to jakiś sposób. – objął Bruneta, który
schował twarz w dłoniach i zaczął coś mamrotać. – Powtórz proszę, bo cię nie
rozumiem.
- Jaki niby
sposób?! Draco, myślimy nad tym już tyle czasu i nawet nie dotarliśmy do
połowy.
Blondyn
uspokajająco masował chłopaka po plecach.
- Ciii… Spokojnie,
Harry. Uda nam się zobaczysz.
- Obyś miał
rację. – chłopak wtulił się w ramię Ślizgona i pozwolił sobie na chwilę
odprężenia.
Trwali tak
przez chwilę w ciszy, gdy nagle Draco zerwał się z kanapy na równe nogi. Harry
z hukiem wylądował na podłodze.
- Ała!
Draco, do cholery! Co ty wyprawiasz?! – Gryfon gładził obolały tyłek i z
naburmuszoną miną przyglądał się Blondynowi.
- Harry! –
Draco potrząsnął chłopakiem z rozradowaną miną – Wiem jak możemy nauczyć się
tego zaklęcia!
Harry od
razu zapomniał o swoim bolącym tyłku i z euforią spojrzał na towarzysza.
- Jak?!
- Skoro nie
możemy zsynchronizować ruchów stojąc obok siebie, to stańmy naprzeciwko siebie.
Będziemy widzieli co drugi rysuje i zsynchronizujemy ruchy. No wiesz, tak jak
przed lustrem.
Harry z
początku przyglądał mu się, po czym rzucił się na niego mocno przytulając.
- Jesteś
genialny! Wiedziałem, że coś wymyślisz! – obdarzył go soczystym całusem.
- Wiem, że
jestem genialny. Jesem w końcu arystokratą… - Harry nie pozwolił mu skończyć,
bo ponownie go pocałował.
- Wiem, że
chciałbyś się teraz pławić w chwale, ale musimy poćwiczyć. Mój geniusz. – tym
razem pocałował go już bardziej namiętnie.
- Skoro tak
stawiasz sprawę – Draco uśmiechnął się szatańsko. – Ale od dziś masz mówić do
mnie: Mój wielki, genialny, najinteligentniejszy na świecie czarodzieju, Draconie.
Harry tylko
wywrócił oczami. Odsunął się od chłopaka na pewną odległość i uniósł różdżkę.
Raco zrobił to samo.
- Będę robił
dokładnie to samo co ty. – poinstruował Harry. – Prowadź.
- Apertus velum – powiedzieli jednocześnie.
Wiedli
różdżkami w powietrzu pozostawiając szafirowy ślad. Ich ruchy idealnie się
zsynchronizowały i już po chwili widniał przed nimi odpowiedni symbol.
- Wow. –
zachwycił się Harry – To wygląda świetnie. Udało nam się! – uściskał Draco w
nagłym przypływie radości.
- Podczas
koniunkcji symbole powinny się połączyć. – Draco zmarszczył brwi – Widocznie
póki co nie mamy wystarczającej magii.
- Spróbujmy
jeszcze raz. – poprosił Harry.
Powtórzyli
czynność i tym razem też się udało.
- Dobra,
chodźmy teraz coś zjeść. Jeśli wieczorem tak staniemy, uda nam się odtworzyć
ten symbol. – Draco złapał Bruneta za rękę.
- Dobrze.
Też już zgłodniałem. – zgodził się Gryfon. – Mam nadzieję, że wieczorem
wszystko się uda. Inaczej…
- Nie będzie
żadnego inaczej – przerwał mu Draco mocniej ściskając jego rękę – Wszystko się
uda. Zobaczysz, że jutro zjemy z Syriuszem obiad.
Harry tylko
uśmiechnął się do chłopaka. Miał nadzieję, że wszystko będzie tak, jak mówi
Ślizgon.
***
Severus i Silvana
siedzieli w bibliotece wertując stare woluminy. Przejrzeli już chyba z połowę
dostępnych książek i nadal nie natknęli się na pozycję o której mówił Snape.
- Może ktoś
ją wypożyczył – Severus odłożył na półkę kolejną książkę. – Sprawdzę w
kartotekach.
Silvana
tylko skinęła głową, zaczytana w swojej lekturze.
Natknęła się
na kolejny przypadek, podczas którego wyjęto kogoś zza zasłony. Wcześniej
wiedziała tylko o jednym. Widocznie było więcej takich przypadków. W tym
wypadku, zza zasłony wyciągano dwunastolatkę, która spędziła za zasłoną
trzydzieści lat, więc w momencie gdy ją uwolniono, jej rodzice byli już bardzo
starzy. Mała wpadła w szok i przez tydzień nie odezwała się do nikogo słowem.
Miała wrażenie, jakby spędziła w zasłonie kilka minut, a nie całe lata. Jednak
po czasie odkryto, że posiadła zdolności, których wcześniej nie miała. Nagle
zaczęła rozumieć mowę węży i potrafiła czytać ludziom w myślach. Także jej
wskaźnik magiczny sporo wzrósł. Jednak dziewczynka nie dożyła swoich
osiemnastych urodzin. Znaleziono ją martwą w swoim pokoju. Nigdy nie poznano
przyczyny śmierci. Wszystko wskazywało na nagłe zatrzymanie serca. Jednak nie
był to zawał, ani nic z tych rzeczy. Była okazem zdrowia. Nie wykryto też
obecności żadnej trucizny, czy zaklęcia. Ówczesni naukowcy ze Świętego Munga
domniemali, że śmierć miała jakieś powiązanie z zasłoną, która w tym dniu
wykazała się ogromną aktywnością. Możliwe, że chciała pochłonąć duszę, która
przez tyle lat ją zasilała. Jednak nigdy nie odkryto prawdy. Po tym wydarzeniu
zasłona wygasła i nie udało jej się ponownie aktywować.
- Nic. –
Severus zmaterializował się tuż obok niej, wyrywając ją z transu - Wygląda na
to, że nikt nie wypożyczał tej książki. Niemniej jednak zniknęła. Ciekawe co
mogło się stać.
- Spójrz –
Blackrose wskazała na notkę, którą dopiero przeczytała.
Severus
przeczytał tekst.
- Ciekawe.
Jednak to raczej niewiele wnosi do naszej dzisiejszej akcji. Wiemy tylko tyle,
że można zyskać nowe zdolności wychodząc
z zasłony i może ona domagać się duszy Syrisza przez co prawdopodobnie musimy
zrobić wszystko, żeby ją zniszczyć.
- Nie wiemy,
czy możemy ją zniszczyć, nie robiąc krzywdy Syriuszowi. Możliwe, że będzie z
nią powiązany. – nagle wyjęła mu książkę z ręki, zauważając pewien ślad. -
Patrz, tutaj chyba była dopięta dodatkowa kartka. – oboje pochylili się nad
woluminem.
-
Faktycznie. Brakuje opisu jak wydostali tą dziewczynkę. Ciekawe dlaczego ktoś
zabrał akurat tą stronę. Wygląda na świeżo wyrwaną. – Severus rzucił zaklęcie,
przez co skrawek kartki zalśnił na zielono. – Ktoś chciał zetrzeć ślady, ale
nie udało mu się do końca.
- Może nie
miał czasu.
- Albo było
ciemno. – Spojrzeli na siebie i nic nie mówiąc zerwali się z miejsc.
Podeszli do działu ksiąg zakazanych, skąd
pochodziła książka. Zaczęli rzucać poszczególne zaklęcia chcąc wykryć
jakąkolwiek ingerencję.
- Tak jak
myślałem. – Severus spojrzał na kobietę – Ktoś naruszył wczoraj w nocy pieczęć.
Na szczęście możemy to sprawdzić. To stare zaklęcie rzucone wieki temu, o
którym niewiele osób pamięta. Pozwala sprawdzić, kiedy ktoś złamał pieczęć.
Resztę zaklęć można oszukać, ale tego nie. Niestety nie wiemy kto to zrobił.
Twórca zaklęcia nie pomyślał o tak istotnej rzeczy.
- Ciekawe. Po
co ktoś miałby wyrywać kartkę z tak starej książki? Nikt przecież nie miał
powodu, aby w ogóle do niej zaglądać. – Silvana głośno zastanawiała się.
- Chyba, że
ktoś wiedział o tym, że chcemy uwolnić Black’a. – Severus ponownie rzucił okiem
na książkę.
-
Niemożliwe. Przecież wiedziałeś tylko ty, ja, Harry i Draco. Dumbledore
dowiedział się dzisiaj rano, a sam mówiłeś, że ktoś złamał pieczęć wczoraj w
nocy. Nawet Minister Magii nie wie po co chcemy użyć zasłony. Choćby nawet się
domyślał, to i tak nie miałoby sensu. Musieliby mieć zmieniacz czasu, a te
zostały zniszczone kilka lat temu.
- Nie mamy
stuprocentowej pewności. Coś tutaj ewidentnie jest nie tak. Musimy się
dowiedzieć co. Idę coś sprawdzić. Spotkamy się za godzinę w moich komnatach. –
Severus zamaszystym krokiem opuścił bibliotekę. Pozostawiając skonsternowaną
Silvanę między stosami nieprzejrzanych jeszcze woluminów.
***
- Jesteśmy
gotowi. – Draco i Harry przyszli o umówionej porze do komnaty Mistrza
Eliksirów, zastając tam swoich chrzestnych.
Mieli razem
przenieść się przez sieć fiu do Ministerstwa. Dyrektor zdecydował, że będzie
czekać na miejscu, ponieważ ma jeszcze coś do załatwienia.
- Wejdźcie –
Silvana zaprosiła ich do środka.
Chłopcy
przekroczyli próg i stanęli w niewielkim biurze. Za biurkiem siedział Snape i
zawzięcie coś notował w swoim notesie.
Przez chwilę nikt się nie odzywał, po czym Severus podniósł się z
miejsca i podszedł do nastolatków.
- Tutaj jest
nowe zaklęcie. Musicie je wypowiedzieć zaraz po inkantacji apertur lelum. Nie
mam czasu, aby wam to wyjaśnić, ale musicie mi tym razem zaufać – Spojrzał
twardo na Harry’ego, który tylko skinął głową. – Chodźmy. Nie mamy zbyt wiele
czasu.
Po kolei
podeszli do kominka i aportowali się do Ministerstwa Magii. Wylądowali w
niewielkim korytarzu prowadzącym bezpośrednio do Departamentu Tajemnic. Na
miejscu czekał już dyrektor.
- Mamy tylko
godzinę. – oświadczył Albus - Minister nie pozwolił pozostać nam tutaj ani
chwili dłużej. W innym wypadku uruchomią się zabezpieczenia i zleci się tu cały
oddział aurorów. Kingsley nie zdoła przed dłuższy czas utrzymać naszej
obecności w tajemnicy. Musimy się więc spieszyć. Za dziesieć minut planety będą
w koniunkcji. – Starzec podszedł do drzwi i przesunął wzdłuż nich ręką. Te
ustąpiły, wpuszczając ich do środka.
Na Harry’ego
spłynęły wspomnienia. Nic się nie zmieniło od czasu, kiedy był tu po raz
ostatni. Wolnym krokiem podszedł do zasłony, muskając opuszkami palców
poświatę. Ktoś coś do niego mówił, ale nie rozumiał słów. Jak urzeczony
wpatrywał się w miejsce, w którym jak wcześniej sądził, zginął Syriusz. Dopiero
delikatny uścisk na ramieniu, przywrócił go do rzeczywistości.
- Harry. Już
czas. – Draco szepnął mu do ucha.
Ten tylko
skinął głową i zajął miejsce po przeciwnej stronie zasłony. Rzucił zaklęcie
przeźroczystości, na niewielki fragment, tak, aby widzieć twarz Draco. Żaden z
dorosłych o nic nie pytał. Dobrze, bo i tak nie miałby siły im teraz tego
tłumaczyć. Uniósł swoją różdżkę i nie wypowiadając zaklęcia na próbę nakreślił
znak w powietrzu. Przełknął ślinę i spojrzał na Snape’a.
- Powiem wam
dokładnie w którym momencie macie wypowiedzieć zaklęcie. Wtedy Silvana i
dyrektor pomogą wam utrzymać zaklęcie. Pamiętajcie, aby zaraz, gdy poczujecie
napływ magii wypowiedzieć zaklęcie, które wam dałem. Wszystko musi odbyć się
dokładnie w tej kolejności. Gdy zasłona się otworzy, wejdę do środka.
Postarajcie się utrzymać zaklęcie przez kilkanaście sekund. Jeśli symbol w
powietrzu zacznie zmieniać kolor, musicie natychmiast przerwać, nawet wówczas
gdy będę w środku. Zrozumiano? – Chłopcy skinęli głowami na znak zgody – W
takim razie przygotujcie się. – Severus schował różdżkę do rękawa szaty. – Już!
– krzyknął i dokładnie w tym momencie Draco i Harry wypowiedzieli zaklęcie.
Z ich
różdżek wyfrunęły dwa ptaki. Nie były podobne do żadnego znanego dotąd gatunku.
Piękne i potężne, szafirowe stworzenia o bystrych szmaragdowych oczach. W ich
spojrzeniu było coś hipnotyzującego, coś co nakazywało obecnym je uwolnić. Nie
wiedzieć dlaczego, czarodzieje czuli, jakby więzili te przepiękne stworzenia w
klatkach. Z jednej strony pragnęli je uwolnić. Już nawet słyszeli w myślach
zaklęcie, ale ostatkiem świadomości zdali sobie sprawę, że muszą rzucić
zaklęcie, które otrzymali od Mistrza Eliksirów.
Czuli, że jeśli uwolnią te ptaki, stanie się coś czego nie będą w stanie
odwrócić.
- Aurum
Frame** – krzyknęli obaj naraz.
Ptaki
otoczyły kołem zasłonę i złączyły się w jedną, wielką, świetlistą kulę na samym
jej szczycie. Zalśniła ona szafirowym światłem, tak oślepiającym, że przez
chwilę nie widzieli nic. Po chwili jednak ich oczom ukazała się zasłona, z
niwielkim wejściem. Severus nie czekał ani chwili. Zniknął wewnątrz. W tym
samym momencie chłocy poczuli, jakby ktoś złożył na ich barki niewyobrażalny
ciężar, którego nie są w stanie udźwignąć. Ostatkami sił podtrzymywali
zaklęcie. Mieli świadomość, że SIlvana i Dumbledore robią co mogą, aby im
pomóc. Czuli jednak, że sami muszą się z tym uporać. Ponownie spojrzeli sobie w
oczy i trwali tak przez kilka długich sekund. Całkowiecie stracili poczucie
czasu. Dopiero po chwili zauważyli, że kula nad zasłoną szybko zaczyna zmieniać
kolor, na szmaragdowy. Dokładnie taki, jakie były oczy owych ptaków. Coś znowu
ich wciągało, błagało o uwolnienie. Wiedzieli, że tym razem zaklęcie już nie zadziała.
Mieli świadomość, że muszą przerwać zaklęcie, ale Severusa nadal nie było
widać. Jeszcze tylko chwila i szepty opanują ich umysły. Rzucili sobie ostatnie
desperackie spojrzenia, zgadzając się na przerwanie zaklęcia. Właśnie mieli
uwolnić się od magii, gdy z zasłony zaczęła wyłaniać się jakaś postać.
Wzmocnili uchwyty na różdżkach i włożyli w zaklęcie ostatki sił. Nie widzieli,
czy Severus wyszedł zza zasłony, czy nie. Pochłonęła ich ciemność.
***
Harry
otworzył powieki. Z początku nie widział nic, ale po chwili jego wzrok
przyzwyczaił się. Delikatnie przekręcił głowę na bok, odnajdując postać swojego
chłopaka leżącego obok. Delikatnie uniósł się na łokciach. Zakręciło mu się w
głowie i zapewne by upadł, gdyby czyjeś śline ramiona nie podtrzymałuy go od
tyłu. Gdy świat przestał wirować, przy pomocy owych silnych ramion usiadł na
ziemi. Zarejestrował, że jest w Departamencie Tajemnic. Wspomnienia napłynęły
na niego falą. Momentalnie obrócił się do tyłu. To był błąd. Zrobiło mu się
ciemno przed oczami i znowu przez chwilę nic nie widział. Gdy ponownie odzyskał
zdolność widzenia, zauważył stojącą przed nim SIlvanę. Obok niej stał dyrektor
i…
- Syriusz! –
wydawało mu się, że krzyknął, ale nic nie usłyszał. Dotknął rękami uszu.
Ojciec
chrzestny momentalnie przy nim kucnął. Mówił coś do niego, ale Harry niczego
nie słyszał. Przytulił tylko swojego chrzestnego i pozwolił popłynąć swoim
powstrzymywanym od lat łzom. Na szczęście były to łzy ulgii. Syriusz odsunął go
na długość ramienia i znowu coś mówił, ale Harry widział tylko poruszające się
usta. Pokręcił przecząco głową. Nie miał teraz czasu się nad tym zastanawiać.
Wciąż nie wiedział co z Draco. Odwrócił się w stronę blondwłosej postaci
leżącej na posadzce. Nad nim pochylał się Severus, szeptajac jakieś inkantacje.
Harry’emu zamarło serce. Klatka piersiowa Draco nie unosiła się. Momentalnie
znalazł się obok ukochanego, obracając go twarzą do siebie. Złapał go za rękę i
szeptał nie zrozumiałe nawet dla siebie słowa. Ktoś, prawdopodobnie Syriusz,
odciągał go do tyłu. Harry, mimo że nie słyszał, wiedział co ojciec chrzestny
mówi. Ale Draco nie mógł zginąć. Po
prostu nie mógł. Brunet wyszarpnął się z uścisku i wciągnął na kolana głowę
Ślizgona. Leniwie przesuwał palcami po jego włosach, szpecąc coś niezrozumiale.
Pojedyncze łzy kapały na koszulę chłopaka. Harry błagał w myślach, aby Draco
otworzył oczy, aby w końcu się ocknął, ale nic takiego się nie działo. Silna
dłoń spoczęła na jego ramieniu zaciskając się nieznacznie. To był sygnał, że
powinien zostawić ciało. Jednak on nie dopuszczał do siebie nawet takiej myśli.
Mocniej ścisnął trzymaną dłoń. Pochylił się nad Draco i złożył na jego bladym
czole pocałunek. Wziął w ramiona wątłe ciało i podniósł się z ziemi. Dorośli
stali z boku z bólem wypisanym na twarzy. Nie próbowali nic zrobić. Silvana
płakała, podtrzymywana przez Snape’a. Syriusz ze smutkiem wpatrywał się w
Harry’ego. A dyrektor… Harry nie wiedział, czy mu się wydawało, czy skinął mu
głową, ale w tej chwili wpadł mu do głowy pewnien pomysł.
Mocniej
otoczył ramionami ciało chłopaka i szepnął jedyne zaklęcie niewerbalne, jakie
przyszło mu na myśl. Nie miał pojęcia, skąd je zna. Nagle poczuł, jak przez
jego ciało, przez każdy nerw przechodzi jakby impuls elektryczny. Miał
wrażenie, że kieruje całą nagromadzoną dziś energię wprost w ciało Draco.
Wszystko trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund, ale Harry był tak wycieńczyny,
że gdyby ktoś go nie podtrzymał, upadł by z Draco na ziemię. Nagle ciało
Ślizgona wydało mu się strasznie ciężkie. Nie miał pojęcia skąd wcześniej
znalazł na tyle siły, aby podnieść je z ziemi. Delikatnie ułożył je ponownie na
podłodze i klękając przed nim wpatrywał się w jego bladą twarz.
- Draco – to
pojedyncze, błagalne słowo raz za razem opuszczało jego usta. Trwał tak przez dobrych
kilka minut z nadzieją, że ukochany w końcu otworzy oczy i na niego spojrzy.
Nic takiego się nie stało. Upadł głową na klatkę piersiową Blondyna i zaczął
płakać.
Ktoś,
najprawdopodobniej Dumbledore, rzucił zaklęcie, które odblokowało jego słuch. Teraz
słyszał tylko własny krzyk i szloch. Nie był w stanie wyrazić swojego bólu.
Miał wrażenie, że coś rozerwało jego serce na miliony małych kawałków. Odzyskał
dzisiaj jedną ukochaną osobę, ale stracił też kogoś, kogo kochał. Dopiero teraz
uświadomił sobie jak bardzo Draco był dla niego ważny. Teraz, kiedy ten leżał
przed nim martwy zrozumiał, że jego życie straciło jakikolwiek sens. Miał
ochotę dołączyć do ukochanego.
- Draco… Nie
zostawiaj mnie proszę… - szepnął ochrypniętym od krzyku głosem. – Proszę…
Ostatni raz
spojrzał na bladą twarz i postanowił się odsunąć.
- Z…
Zganiatasz mi rękę – Harry nie wiedział czy to tylko jego wyobraźnia, ale
przypadł na powrót do chłopaka, zauważając, że ten powoli otwiera oczy.
- Co? –
zapytał jak zwykle elokwentnie
- Zgniatasz
mi rękę, Potter. – Szare tęczówki wpatrywały się w niego.
- Ty
cholerny dupku! – Harry pacnął chłopaka w ramię – Jak mogłeś mnie tak
śmiertelnie przestraszyć! Myślałem, że nie żyjesz! – zaprzestał bicia Blondyna
i padł mu w ramiona, szlochając z ulgą.
- Jeszcze
trochę będziesz się musiał ze mną pomęczyć. – Draco starał się odsunąć od
siebie chłopaka, aby móc usiąść.
Harry pomógł
mu. Po czym pocałował go.
- Nigdy
więcej mi tego nie rób, rozumiesz? – zagroził tuż przy ustach kochanka – Nigdy.
Draco tylko
przytulił go mocno.
- Dobrze,
mój ty dzielny Gryfiaku.
- Chłopcy
nie chcę przerywać tej rozczulającej sceny, ale musimy stąd iść. Zostało
niewiele czasu – usłyszeli głos Mistrza Eliksirów, w którym słychać było
ogromną ulgę.
Potter
pomógł wstać swojemu chłopakowi i wyszli z pomieszczenia, przenosząc się do
Hogwartu.
***
Wylądowali w
gabinecie dyrektora. Dumbledore oświadczył, że zanim porozmawiają, lepiej żeby
coś zjedli. Teraz w ciszy każdy spożywał posiłek dostarczony przed chwilą przez
skrzaty. Mistrz Eliksirów dał też każdemu eliksir wzmacniający. Gdy skończyli
posiłek, Albus zabrał głos.
- Syriuszu,
jak się czujesz?
- Jak nowo
narodzony. Czuję się tak, jakbym po prostu dobrze się wyspał – Mężczynza puścił
oczko do chrześniaka – Ale widzę, że dosć sporo mnie ominęło. Czy…? – spojrzał
pytająco na obecnych i każdy wiedział o co chodzi.
- Tak.
Zabiłem go. – odpowiedział Harry - Straciłeś trzy lata. Wszystko ci na
spokojnie opowiemy.
- Tak, sądzę
że macie sobie dużo do powiedzenia – przerwał mu dyrektor – Jednak nie dzisiaj.
Muszę wam powiedzieć jeszcze o jednej rzeczy, która zaobserwowałem. Zapewne
wszyscy zastanawiacie się co się stało w Depertamencie z panem Draco. – miny
wszystkich na powrót sposępniały – Obawiam się, że zasłona zarządała czegoś na
rodzaj ofiary. Życie za życie. Najprawdopodobniej zabiłaby Harry’ego, ponieważ
był najbliższą osobą dla Syriusza w momencie otworzenia przejścia, ale
widocznie pan Malfoy za wszelką cenę postanowił chronić swojego narzeczonego –
przy tym słowie Syriusz lekko uniósł brew, ale postanowił później to wyjaśnić.
Wiedział, że chłopców coś łączy, ale nie sądził, że są narzeczeństwem. – i to
on się poświecił. Na szczęście Harry zdołał wykorzystać magię, którą zgromadził
podczas otwierania zasłony, aby zniszczyć ponownie bramy zasłony i uwolnić
duszę pana Malfoy’a. Myślę, że to zniszczyło zasłonę na dobre. Harry, czy
pamiętasz jakiego zaklęcia użyłeś? – spojrzał na Gryfona.
- Nie. –
odpowiedział zgodnie z prawdą. - To przyszło mi do głowy tak po prostu. Chyba
nawet użyłem magii niewerbalnej.
- Bardzo
ciekawe – skomentował dyrektor. – Nie miałem pojęcia, że ta zasłona zarząda
ofiary. Nie mogłem nigdzie znaleźć o niej informacji, ale z tego co pamiętam
już raz się to zdarzyło. Z tego co jednak pamiętam, tam ofiara była dobrowolna.
– spojrzał tym swoim wszystkowiedzącym
wzrokiem na Draco. – Mam rację panie Malfoy?
Draco
spuścił głowę pod ciążekim spojrzeniem swojego chłopaka.
- Tak –
powiedział cicho.
- Co?! –
krzyknął Harry – Poświęciłeś się dla mnie?!
- Jakbym ja
tego nie zrobił, to ty byś to zrobił – Blondyn odważył się spojrzeć w oczy
swojemu chłopakowi. – Bez ciebie i tak
nie miałbym po co żyć.
- A
pomyślałeś, jak ja się czułem?! Jak bym się czuł gdybyś zginął?! – Harry był
zły. W sumie był wściekły. Draco nie mógł podejmować za niego takiej decyzji.
- Harry… -
Zaczął Draco łagodnie. – Harry, kocham cię, wiesz o tym. Ja musiałem to zrobić.
Ja… - złapał go za rękę – Wybacz mi proszę.
Harry
jeszcze przez chwilę mierzył go wściekłym spojrzeniem. Jednak widząc szczerą
miłość wypisaną w oczach Ślizgona, westchnął i skinął głową na znak zgody.
- Wiedziałeś
o poświeceniu? – Silvana spojrzała na Draco z nagłym olśnieniem – To ty
wyrwałeś kartkę.
- Jaką
kartkę? – Draco zmarszczył brwi. – Myśl o tym, że trzeba coś poświęcić
zaświtałą mi w głowie, gdy otorzyliśmy zasłonę. Myślałem tylko wtedy o tym,
żeby Harry’emu nic się nie stało. Widocznie zasłona wzięła to za przyzwolenie.
Nic nie wiem o żadnej kartce.
- Jakiej
kartce? – zainteresował się dyrektor.
Silvana i
Severus opowiedzieli wszystko, czego dowiedzieli się dziś w bibliotece. Po
skończonej opowieści, głos zabrał dyrektor.
- Obawiam
się, że w Hogwarcie jest ktoś, kto naprawdę chce cię zamordować, Harry. – krzew
zamarzła w żyłach wszystkim zgromadzonym w pomieszczeniu – Ktoś kto jest zawsze
o krok do przodu i najwidoczniej dużo wie o tobie. Skoro zdążył zniszczyć tak
ważną informację o zasłonie, musiał wiedzieć o Syriuszu, o tym, że postanowisz
go ocalić i że najprawdopodobniej się poświęcisz. Nie przewidział tylko, że
Draco tak bardzo cię kocha. Już trzy razy się potknął. Trzy razy wasza więź
zdołała go pokonać, ale w końcu znajdzie sposób, żeby ją obejść. Zapewne ma
dostęp do wielu ksiąg, których żadne z nas nie widziało na oczy. Musisz mieć
się na baczności. Turniej już nie jest tylko dziecinną zabawą. Ktoś na ciebie poluje.
Jestem dumna z Draco choć to było głupie z jego strony i nieprzemyślane i po co komuś kawałek kartki ciekawe co mówił wtedy Syriusz ciekawe jakie umiejętności będzie miał Syriusz zaczynam myśleć,że to rodzeństwo Radllie jestem dumna też Z tego,że Harry zaufał Severusowi jestem ciekawa skąd ta osoba wie tyle o Harrym pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa się w pełni zgadzam. Też jestem MEGA CIEKAWA kto poluje na Harry'ego, choć przyznam się szczerze, że ja podejrzewałam raczej Dumbledore'a, Riddle'ównę wcześniej odrzuciłam, bo widać, że faktycznie się stara, choć jak dyrektor wspomniał o dostępie do wielu ksiąg to naszły mnie na chwilę pewne wątpliwości, no ale ... hm, chyba raczej je odrzuciłam, więc cóż... Mam tylko nadzieję, że odkryją kto się za tym kryje, zwłaszcza, że przecież mają plan Draco...
UsuńCóż, w każdym razie pozdrawiam oraz życzę Ci MEGA WENY, dużo czasu i sporo chęci na pisanie!!
~Neko ^.^'
Szczerze na początku także myślałam, źe to Viv, ale to nie zgadzało by się z poprzednimi rozdziałami.
UsuńChoć Nathaniel zawsze był spokojny nie chciał się wyróżniać czyż nie? Może jest to tylko maska? Ale wykluczyłam to, ponieważ wydaje mi się, że mówił prawdę... Ja również jestem ciekawa i teraz pozostaje nam czekać na te wyjaśnienia mam nadzieję, że szubko się ro wyjaśni^^ ;**
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ!
Nie masz pojęcia, jak się cieszę!
Ale dosyć mojej podjarki pojawieniem się rozdziału. Przejdźmy do rzeczy.
Kiedy pisałaś o Draco, ze nie żyje.. Miałam łzy w oczach. Ale uff
Ciekawi mnie skąd ta osoba tyle wie o Harrym. I wreszcie Potter zaufał Severusowi <3
Draco, jestem z Ciebie cholernie dumna.
No i kto wyrwał tą kartkę? Kurczę. Nie mogę się doczekać następnego ahha
"Musisz mieć się na baczności. Turniej już nie jest tylko dziecinną zabawą. Ktoś na ciebie poluje"
Prawdę mówiąc, Potter, nic nowego XD Na ciebie wiecznie ktoś czyha XD
No nic. Czekam na następny.
Życzę dużo wenki <3
Koooooooooooocham,
||wyimaginowana
Przepraszam, ale niestety to prawda. Kiedy pisałaś że drako nie żyje ryczałam, ale ze śmiechu. Na swoją obronę mogę dodać że łatwo było się domyślić że go jakoś wskrzeszą
Usuńciuma
To było logiczne, że Draco będzie żył XD
UsuńAle opisanie tej sceny było chwytające ze serce :p
||wyimaginowana
Kocham cię dziewczyno!!!!!!! Kocham Syriusza!!!!! Kocham Draco!!!!! Życie jest piękne
OdpowiedzUsuńciuma
PS: tak wiem, odbija mi ale co tam :P
Płakałam boziu jak ja płakałam... zawał, kurde musiałaś tak straszyć serio?
OdpowiedzUsuńSzczerze na początku myślałam, że to Snape, ale to byłoby niedorzeczne, ponieważ Draco także by umarł.
Jestem cholernie ciekawa kto za tym stoi, ale moja podświadomość nie wierzye, że mógłby to być ktoś z bliźniaków Riddle.
Nosz kur... naserio pojęcia nie mam lto mógłby to być, mam nadzieję, że w następnych rozdziałach wyjaśni się to.
A teraz tak z dupy xD śmiesznie to brzmi, gdy dyrektor mówi: "Panie Draco". Zdecydowanie lepsze byłoby "Panie Malfoy".
Niecierpliwie czekam na next i życzę weny ;**
Świetne <3
OdpowiedzUsuńGdybym Cię znał... Czekaj! Przecież Cię znam! I wszystko jasne... :D
OdpowiedzUsuńBoziu, ja chcę dalej. Silvana i Severus... <3 <3 <3 No i Syrii wrócił! Jeszcze jego musisz z jakimś przystojniakiem wyswatać i będę kontent :3 Czekam na kolejną część, więc proszę po męczyć trochę swojego wena :)
OdpowiedzUsuń//Mika