Witam kochani :D
INFORMUJĘ, ŻE TYTUŁ OPOWIADANIA ZOSTAŁ ZMIENIONY Z "DRARRY" NA "NAJSKRYTSZE MARZENIE":D
INFORMUJĘ, ŻE TYTUŁ OPOWIADANIA ZOSTAŁ ZMIENIONY Z "DRARRY" NA "NAJSKRYTSZE MARZENIE":D
Wiem, że długo czekaliście na ten rozdział, ale jak zwykle ciągle coś sprawiało, że nie miałam czasu na pisanie :/ Mam nadzieję, że mi jednak wybaczycie :)
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy komentowali ostatnie rozdziały :D Wiele to dla mnie znaczy :D Uwielbiam Was i to Wam dedykuję ten rozdział :D
Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń! :D Jesteście wielcy :D
Jak zawsze zachęcam do komentowania, bo to naprawdę daje mi chęć do pisania dalej :D
Nie przedłużając, życzę miłego czytania :D
Serka
Rozdział IV
Drugi dzień nowego roku szkolnego wypadał w piątek,
więc wszyscy po kolacji udali się do dormitoriów na małe imprezy. Może nie do
końca takie małe, ale nauczyciele nie musieli o tym wiedzieć. Przynajmniej tak
zapowiadało się u Ślizgonów i Gryfonów.
Najstarsze roczniki w tych dwóch Domach, co roku wyprawiali niezłe
balangi na rozpoczęcie nauki. Nauczyciele przymykali na to oko, bo wiedzieli,
że młodzież ma przed sobą jeszcze tylko rok wspólnego mieszkania i chcą się
wyszaleć.
Harry
postanowił dołączyć się do swoich przyjaciół i świętować razem z nimi. Nie miał
ochoty siedzieć sam w swoim pokoju. Chciał tej nocy dobrze się bawić. Gdy razem z Ron’em i Hermioną wszedł do
Pokoju Wspólnego Gryfonów, zobaczył, że już prawie wszystko jest gotowe. Grypka
osób, która była odpowiedzialna za przekąski, właśnie rozstawiała je w
wyznaczonych miejscach. Ktoś majstrował przy nagłośnieniu. Inna osoba rzucała
zaklęcie wyciszające, zarówno na Pokój Wspólny jak i na sypialnie młodszych
roczników, które zostały zapędzone do łóżek. Wybraniec dostrzegł też Seamus’a i
Dean’a wnoszących skrzynki z jakimś trunkiem, którym na pewno nie było kremowe
piwo. Uśmiechnął się pod nosem i postanowił pomóc swoim przyjaciołom.
- Hej Harry
– usłyszał głos Ginny – pomożesz mi?
- Jasne –
podszedł do dziewczyny, która rozwieszała balony. Nie miał pojęcia po co, ale
mimo wszystko jej pomógł.
- Szykuje
się niezła imprezka – zagadnęła.
- A ty nie
jesteś na nią za młoda – zażartował Harry, za co dostał kuksańca w żebra.
- Ej, a to
za co? – dziewczyna to zignorowała.
- Mcgonagall
prosiła, żebyśmy nie obudzili młodszych. Mam nadzieję, że zaklęcia które rzuca
Parvati wystarczą.
- A tak
właściwie, to po co te balony?
- Zobaczysz
– uśmiechnęła się i sięgnęła po kolejny. – Ten – wskazała na duży zielony balon
– powieś nad oknem, a ten – tym razem był niebieski – koło kominka.
Harry
wykonał polecenie. Przy kominku stała Hermiona mrucząc jakieś zaklęcia, których
nie znał. Nagle ogień zaczął zmieniać kolory. Raz był fioletowy, a już po
chwili krwistoczerwony.
- Wow,
niezłe – pochwalił przyjaciółkę.
- Dzięki.
Gdy skończył
zawieszać balony, zobaczył Rona który uparcie machał różdżką, przed tacą pełną
kieliszków, przez co kilka z nich roztrzaskało się w drobny mak. Chłopak zaklął
siarczyście i zaczął od nowa.
- Co robisz? – nadal nie wiedział Potter.
- Chcę, żeby
same się napełniały, ale mam chyba złe zaklęcie.
- No stary,
to radzę ci zapytać o nie Hermionę, bo póki co bałbym się wziąć którykolwiek do
ręki.
Przyjaciel
zgromił go wzrokiem, ale faktycznie podszedł do Granger. Wrócił po chwili,
rzucił zaklęcie, które od razu podziałało. Uśmiechnął się do siebie i spojrzał
na Harry’ego, który z uznaniem pokiwał głową. Przygotowania dobiegały końca i
za chwilę miała rozpocząć się impreza.
- Nie mogę
uspokoić pierwszoroczniaków – Potter usłyszał za sobą głos Neville’a – Pomóż mi
Harry. Ciebie posłuchają.
Chłopak
westchnął, ale poszedł za kolegą. Faktycznie, pierwszoroczniaki nieźle
rozrabiały. Buntowały się, że nie mogą wziąć udziału w zabawie. Jednak, gdy
Harry zagroził im szlabanem, który jako Prefekt Naczelny mógł przyznać,
posłusznie poszły do łóżek. Chłopakowi zrobiło się ich trochę szkoda, bo
wiedział, że będą musiały czekać jeszcze kilka lat, aż same zrobią własną
imprezę, więc poprosił Neville’a, aby przyniósł im trochę słodyczy, co wywołało
uśmiech na ich małych twarzyczkach. Zadowolony z siebie jeszcze raz sprawdził
zaklęcia rzucone na pokoje i z uśmiechem oddał się zabawie.
Harry nie
pił dużo, bo nie chciał być pijany. Wiedział co oznacza kac i nie miał ochoty
tego przechodzić. Jednak alkohol Seamus’a był dość silny, przez co czuł, że
robi mu się coraz weselej. Z głośników leciała muzyka, do której tańczyła dość
spora grupka Gryfonów, Dean tańczył na stole, a Ron śpiewał tylko jemu wiadomą
piosenkę. Koło kominka siedziała Ginny i Hermiona i chichotały. Wyłapały
spojrzenie przyjaciela i uśmiechnęły się, a zaraz potem wybuchnęły śmiechem.
Chłopak rozłożył się na kanapie. Czuł, że trunek który pił coraz bardziej
rozgrzewa go od środka i zaczyna odlatywać. Odstawił szklankę na stolik. Teraz
zauważył, po co Ginny rozwieszała balony. W środku były małe płomyczki, które
oświetlały pokój na różne kolory, tak jak ogień w kominku. Wyglądało to
niesamowicie.
W pewnym
momencie ktoś rzucił hasło pójścia do Ślizgonów. Ludzie byli tak podchmieleni,
że od razu się zgodzili. Harry sam, nie wiedząc czemu, również nie miał nic
przeciwko. Może to wina alkoholu, a może czegoś innego, ale już po chwili,
grupka która była w stanie utrzymać się na nogach, stała przed obrazem
prowadzącym do ślizgońskiego Dormitorium. Wszystkim było strasznie wesoło mimo,
że nikt nie miał pojęcia, jak dostać się do środka. Robili straszny hałas, więc
nieźle pijany Dean, starał się ich uciszyć wszystkich pospolitym „ciii”, co
jeszcze bardziej rozśmieszało nie tylko jego, ale i całą resztę. Harry zbyt
chwiejnym krokiem podszedł do gołej ściany, za którą było wejście. Czuł, że alkohol poszedł mu bardziej w
nogi niż do głowy, ale nie mógł tak całkowicie jasno myśleć. Skupił cała swoją
uwagę i nagle go olśniło. Przecież wystarczy tylko zapukać. Wszyscy nagle
ucichli. Usłyszeli szczęk i w ścianie zaczęły pojawiać się drzwi. Zza nich wyjrzał nie kto inny
jak sam Draco Malfoy we własnej osobie. Najpierw zobaczył tylko swojego
współlokatora i lekko się uśmiechnął, ale po chwili ujrzał całą resztę.
- Czego?
-
P-pp-omyśleliśmy sobie – seplenił Dean, który nagle pojawił się obok Potter’a -
że może moglibyśmy wpaść. Mamy ognistą whisky – pokazał butelki trzymane w
dłoni.
Draco
westchnął i przewrócił oczami, ale wpuścił Gryfonów. Chcąc nie chcąc musiał to
zrobić. Zachowywali się tak głośno, że wracając mogliby pobudzić cały zamek, a
wtedy imprezy by się skończyły. Jako ostatni wszedł Harry, jednak zanim poszedł
za resztą, Draco zastąpił mu drogę. Chciał chyba coś powiedzieć, ale po chwili
przesunął się i wpuścił Gryfona.
Pokój
Ślizgonów wyglądał tak, jak zapamiętał go Harry. Ostatni raz był tutaj w
drugiej klasie. W przeciwieństwie do ich salonu, w tym było chłodno i ciemno.
Wszystko rozświetlały tylko małe zielone ogniki fruwające w powietrzu. Było
tutaj jak w jakimś nocnym klubie, w którym Harry nigdy nie był. Ku swojej uldze
Ślizgoni byli równie pijani, co jego przyjaciele, więc nie mieli zbytnio nic
przeciwko nowym przybyszom. Nawet, co zdziwiło Pottera, zapraszali ich do
zabawy.
„Faktycznie
wszystko się zmieniło” – pomyślał Potter.
- Zagrajmy w
mugolską butelkę – zaproponował jakoś Ślizgon.
Większość
chętnie na to przystała. Wybraniec zobaczył Vivienne i Nathaniela siadających w
kółku. Blaise znalazł jakąś pustą butelkę i położył na środku.
- Gramy na
pytania i wyzwania – powiedział – ale każdy zażyje verita serum. – Gryfoni
jakby otrzeźwieli i z niepokojem rozglądali się po sobie. – Jak się bawić, to
się bawić – dodał Ślizgon z przekornym uśmieszkiem.
Mimo
początkowych oporów zgromadzeni wypili po odrobinie serum.
- Skąd to
macie – zapytała Hermiona, gdy przyszła jej kolej.
- Gdy Viv
zrobiła ostatnio małe zamieszanie na eliksirach, wzięliśmy trochę –
odpowiedział Zabini i mrugnął do dziewczyny. Miona z niepokojem spojrzała na Ślizgonkę,
która teraz szeroko się uśmiechała.
„Viv, mówią jej Viv” – pomyślała to samo co
Harry. Blaise jakby to wyczuł.
- Spokojnie.
Oni wcale nie są tacy źli. Wiem, że mówi wam to Ślizgon, któremu nie ufacie,
ale przecież sam Dumbledore przypomniał, że wojna się skończyła. Gdybyśmy nadal
wszyscy byli do siebie wrogo nastawieni, nie siedzielibyśmy teraz tutaj razem.
Hermiona
uśmiechnęła się lekko.
- Wiem, że
macie mnie i mojego brata za potwory – zaczęła Vivienne – Pewnie tylko mnie,
ale żadne z nas nie jest naszym ojcem. Żadnego z nas nie wychował. O mnie
wiedział, ale od zawsze miał mnie w dupie. Nawet gdy się odrodził, kompletnie
się mną nie interesował. Liczyła się tylko jego obsesja na punkcie Pottera i
zawładnięcia światem. Nie był dla mnie ojcem. Nienawidziłam go. Ale rodziny się
nie wybiera – wszyscy jej uwierzyli. Nawet Hermiona, która widziała, jak ta
pije serum prawdy. Teraz młoda Ślizgonka wydawała się całkiem normalna. Mówiła
zupełnie inaczej niż wcześniej. – Wiem, że nie wzbudzam sympatii, ale
wychowywały mnie najgorsze wiedźmy, między innymi Belatrix, więc sami
rozumiecie. Nie stanę się tak z dnia na dzień dobra i posłuszna. Przyjechałam
tutaj, żeby się zmienić. Robię to dla mojego brata, który jako jedyny z rodziny
mnie nie odtrącił. – spojrzała na Nathaniela, który uśmiechnął się smutno. –
Nigdy bym czegoś takiego normalnie nie powiedziała, gdyby nie to cholerne serum.
– dodała jakby otrząsając się z transu - Dobra grajmy już, bo nie zamierzam
tutaj się spowiadać, jak na jakiejś terapii grupowej.
Wszyscy o
dziwo wybuchnęli śmiechem i uwierzyli, że może da się nawet ją polubić.
Trafiały się
różne pytania i wyzwania. Ktoś nawet miał iść do pokoju Snape’a i zaczarować mu
bieliznę na różowo. Ron’owi przypadło zamienienie się w borsuka na dwie kolejki,
a Hermiona wypiła jakąś niezidentyfikowaną substancję, po której stała się
różowa. Jedynymi osobami, które nie zostały wylosowane był Harry i Draco.
Siedzieli w milczeniu i obserwowali resztę.
- Kręć
Blaise – krzyknął Dean. PO kilku kolejkach wszyscy byli ze sobą po imieniu.
Butelka
obróciła się kilkakrotnie i padło na Malfoy’a.
- No
nareszcie. Pytanie czy wyzwanie, Smoku? – Przyjaciel mrugnął do niego. –
Zastanów się dobrze.
Oboje
wiedzieli, co młody Ślizgon wybierze. Nie miał ochoty odpowiadać na durnowate
pytania Zabini’ego, które byłyby zbyt osobiste.
-Wyzwanie.
- Hmm. Co by
ci tu dać. – zastanawiał się chłopak – Wiem! – krzyknął – Pocałujesz Pottera -
przebiegle się uśmiechnął – z języczkiem. Teraz.
Draco
uśmiechnął się swym wyćwiczonym ślizgońskim uśmiechem, ale wcale nie było mu do
śmiechu. Nie tak miał wyglądać ich pierwszy pocałunek. Tak, myślał o tym, że
kiedyś go pocałuje.
Harry
siedział z szeroko otwartymi oczami. Nie mógł się ruszyć. Uświadomił sobie, że
nawet przestał oddychać. Wszyscy wokoło zamilkli.
- Dobra,
Potter miejmy to już za sobą. – Draco przysunął się do niego.
Wplótł swoje
długie smukłe palce we włosy chłopaka i przyciągnął go do siebie. Spojrzał mu w
oczy. Gdy dotknął jego ust przeszedł go przyjemny dreszcz. Przysunął go jeszcze
bliżej i delikatnie rozwarł jego usta swoimi. Pocałunek trwał tylko parę
sekund, ale był tak namiętny, że Harry’emu zrobiło się strasznie gorąco i czuł
na swoich policzkach rumieńce. Gdy Blondyn się odsuwał trącił swoim zimnym
nosem, rozgrzany nos Pottera i szeroko się uśmiechnął. Harry’emu serce zrobiło fikołka. Przygryzł
wargę i spojrzał nieśmiało w oczy Ślizgona, które teraz strasznie się
błyszczały. Oboje odsunęli się od siebie
i starali się przybrać obojętne wyrazy twarzy, ale w środku czuli zupełnie coś
innego. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że Harry przez chwilę nie był
pewien, czy stało się to naprawdę.
- No, no,
no. Nie spodziewałem się, że tak łatwo
się zgodzisz Smoku – Diabeł przerwał ciszę. – Kręcisz.
Choć Gryfoni
przez chwilę wydawali się być w szoku, to był to tylko chwilowy stan. Każdy był
nieźle naprany i jakoś nie zastanawiał się nad takimi rzeczami, jak całowanie
się dwóch odwiecznych wrogów.
Draco
zakręcił butelką. Tym razem padło na Ron’a.
- Pytanie
czy wzywanie? – od niechcenia zapytał Blondyn.
- Boję się
tych waszych wyzwań. – szczerze przyznał Rudzielec - Pytanie.
- Nadal
jesteś z Grenger? – na pewno nie takiego pytania Ron się spodziewał. Nie
wiedział czego się spodziewać, ale nie tego.
- Nie –
odpowiedział w końcu. Przecież wszyscy to wiedzieli. Malfoy też musiał
wiedzieć. Nie zastanawiał się jednak dłużej nad tym i zakręcił butelką. Padło
na Harry’ego.
- Pytanie
czy wyzwanie ?
- Wyzwanie –
Harry nie chciał powtórki z rozrywki, bo wiedział na co liczą pozostali, ale
nie chciał też odpowiadać na żadne pytania. Wiedział, że przyjaciel nie zapyta
go o nic głupiego, ale od tego durnowatego, a może nie aż tak bardzo
durnowatego pocałunku, zrobiło mu się sucho w gardle.
- Okej. Wypij
całą butelkę ognistej. Duszkiem. –Ron podał mu trunek.
Harry bez
wahana wychylił butelkę whisky. Była mocniejsza niż przedtem. Nie zdążył się
jednak zastanowić dlaczego, bo odleciał.
***
Obudził się
w swoim łóżku. Nie miał pojęcia jak się tam znalazł. Nie pamiętał co się
wydarzyło w nocy, ale cholernie bolała go głowa. Musiał wczoraj dużo wypić. Postanowił
się podnieść, ale to sprawiało, że ból stawał się nie do wytrzymania. Mimo
wszystko zacisnął zęby i postawił bose stopy na zimnej posadzce. Powoli powracały
wspomnienia, ale czuł, że musi wypić coś na kaca, a dopiero potem pozwoli
swojej głowie myśleć. Podszedł do szafki, w której znalazł eliksir na kaca.
Uwarzyli go jeszcze na wakacjach razem z Ron’em. Wiedzieli, że się przyda i
mieli rację. Wypił dwa porządne łyki i od razu ból zaczął ustępować. Dopiero
teraz uświadomił sobie, że jest w samej bieliźnie. Nie miał pojęcia jak do tego
doszło. Przypomniał sobie wszystko do momentu, aż zaczął pić whisky, którą dał
mu Ron. Nagle wróciło wspomnienie pocałunku. Na samą myśl zrobiło mu się
gorąco.
„Byliśmy pijani. Pewnie Malfoy niczego nie
pamięta. Też muszę zapomnieć. To by tylko wszystko pokomplikowało.” – pomyślał
i poszedł do łazienki wziąć zimny prysznic.
Chłodna woda
lała się po jego ciele, a on stał tylko nieruchomo. Myślami nadal błądził po
wczorajszym zdarzeniu. Pamiętał wilgotne usta Blondna. Pamiętał, jak tamten
wplótł swoje zwinne palce w jego włosy. Pamiętał te szklące się oczy. Pamiętał
nawet, jak tamten trącił go nosem. Otrząsnął się z zamyślenia. Wyszedł spod
prysznicu i ubrał się w świeże ciuchy. Stanął przed lustrem i spojrzał na
siebie. Miał lekko podkrążone oczy.
„Przestań o
nim myśleć” – karcił się w myślach.
Oparł ręce
na umywalce i westchnął ciężko.
„To nic nie
znaczyło. Nic nie znaczyło” – nadal sobie wmawiał.
Postanowił
pójść sprawdzić, co u Ron’a, żeby zająć czymś myśli. Wyszedł z łazienki i omal
nie zderzył się ze swoim współlokatorem.
„Czy on
zawsze musi mieć idealną fryzurę” – pomyślał widząc zaspanego chłopaka.
W przeciwieństwie
do niego, włosy Blondyna wyglądały jakby ktoś świeżo je ułożył. Sam chłopak
wyglądał jakby dopiero co wstał.
Draco oparł
się ręką o framugę drzwi, zatrzymując Pottera. Na jego usta wypełzł leniwy
uśmiech. Spojrzał zaspanymi oczami, w zielone oczy Harry’rgo.
- Witam
panie Potter. – powiedział seksownym głosem – Jak się spało?
- Jak
znalazłem się w swoim łóżku? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ja cię
przyniosłem. – badawczo obserwował go Draco.
- Aha – nie
był w stanie zdobyć się na więcej. Bał się nawet zapytać jakim cudem był w
samych bokserkach rano, ale na to pytanie chyba znał odpowiedź.
- Jak ci się
wczoraj podobało – zaczął Blondyn, przysuwając się bliżej Zielonookego.
Harry
doskonale wiedział, że tamten pyta go o pocałunek. Miał nadzieję, że tamten nic
nie pamięta. Musiał jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Nic nie
pamiętam. Byłem pijany.
- Aż tak
pijany nie byłeś – upierał się Draco. – Wiem, że wszystko pamiętasz. –
uśmiechnął się zabójczo.
- Słuchaj
Malfoy – Harry odsunął się od niego i przybrał poważny wyraz twarzy – Nie mam
pojęcia o co ci chodzi. Nic nie pamiętam. Byłem zalany i cokolwiek wczoraj
zrobiłem się nie liczy, bo nie byłem sobą.
Ślizgon
opuścił rękę którą opierał wcześniej o framugę. Przybrał obojętną minę i
wyminął Pottera. Idąc w głąb łazienki
nie odwrócił się nawet do niego, tylko rzekł:
-Nie umiesz
kłamać, Potter. Ale masz rację. Dla mnie też to nie miało żadnego znaczenia.
Chłodny ton
głosu Blondyna, zamroził serce Harry’ego. Ale jeszcze bardziej to, co
powiedział na końcu. Nie wiedział, na co tak właściwie liczył. Sam przecież nie
chciał dopuścić do siebie myśli, że kiedykolwiek mogłoby go coś łączyć ze
Ślizgonem, ale mimo wszystko czuł na sercu ogromny ciężar. Nie chciał dać tego
po sobie poznać, więc szybko wyszedł.
***
Wchodząc do
Pokoju Wspólnego Gryfonów, nadepnął na kogoś śpiącego na podłodze. Tamten tylko
zaklął. Harry przeprosił i slalomem wyminął pozostałych biesiadników. W salonie
panował istny bałagan, ale nie przejmował się tym na razie. Będzie jeszcze
czas, żeby posprzątać. Wszedł do pokoju, w którym spał w ciągu ostatnich kilku
lat i zobaczył, że jego najlepszy przyjaciel jeszcze śpi. Dean’a nie było, a
Seamus spał na podłodze. Neville
grzecznie spał w swoim łóżku. Harry wiedział, że tamten niewiele balował
zeszłej nocy. Ron zaczął mamrotać coś przez sen. Potter wiedział, że przyjaciel
zaczyna się budzić. Zawsze tak było. Po chwili usłyszał przeciągły jęk
zwiastujący, że Wesley właśnie otworzył oczy i poczuł ból głowy.
-Cholera
jasna. Nie wierze, że wczoraj tyle wypiłem. Moja głowa. – zobaczył swojego
przyjaciela stojącego przed łóżkiem.
- Masz - Harry podał mu fiolkę z eliksirem na kaca.
Rudzielec z
wdzięcznością przyjął płyn. Odetchnął z ulgą, gdy niemal natychmiast zaczął
działać.
- Dzięki. A
ty jak?
- Jak widać
wszystko okej. Dobra stary, ubieraj się. Dzisiaj pierwszy trening Quidditcha.
- Już
dzisiaj? – Ron, mimo że nie czuł bólu głowy, nie czuł się na siłach, by wyjść z
łóżka, a tym bardziej, by latać na miotle.
– Nie możemy tego przełożyć – jęknął i opadł na poduszki.
- Nie ma
opcji. Świeże powietrze dobrze ci zrobi. – Harry ściągnął z niego kołdrę. –
Masz dziesięć minut. Zawołam resztę i
czekam na dole.
Potter
uświadomił sobie, że oprócz niego i Rona, w drużynie jest jeszcze Ginny,
Demelza Robins i Jimmy Peakes. Czyli brakowała im jednego pałkarza i jednego
ścigającego. Musiał koniecznie ogłosić nabór do drużyny. Postanowił, że zrobi
to dzisiaj po południu. Póki co musi zobaczyć w jakiej formie są pozostali. Harry
nie wiedział, czy przez Wielki Turniej Magii zostaną odwołane rozgrywki o
Puchar Quidditcha, ale lepiej było nadal ćwiczyć.
Na Jimmy’ego
natknął się w Pokoju Wspólnym. Poinformował go, że trening będzie za dziesięć
minut, co tamten przyjął z uśmiechem i poszedł po swój strój. Nie wiedział jak
poinformować dziewczyny, bo nie spotkał dotąd żadnej, która mogłaby choćby
przekazać wiadomość. Mógł co prawda jako Prefekt wejść do sypialni dziewczyn,
ale nie chciał naruszać ich prywatności.
- Cześć
Harry. – usłyszał głos, który wszędzie by rozpoznał.
- Cześć
Mionka. – przywitał się. Musiał przyznać, że po Hermionie nigdy nie było widać,
żeby balowała. Albo miała niezły eliksir na kaca, bo w końcu od zawsze była
lepsza w te klocki, albo po porostu nigdy nie piła aż tak dużo. – Mam prośbę. Mogłabyś
obudzić Ginny i Demelze, bo chcę zrobić pierwszy trening, a nie chcę wchodzić
im do sypialni.
- Nie ma
problemu. Już po nie idę.
- Dzięki.
Powiedz im, że spotkamy się za dziesięć minut w Pokoju Wspólnym.
- A Ty już
idziesz?
- Muszę
jeszcze coś załatwić. – Harry wyszedł z wieży Gryfonów i udał się do pani
Hooch, żeby zarezerwować boisko. Zapomniał zrobić to wczoraj i miał nadzieję,
że nikt go nie ubiegł.
Dotarł do
jej gabinetu i zapukał. Usłyszał ciche „proszę” i wszedł do pomieszczenia.
Ronalda piła kawę przy stoliku zawalonym papierami.
- Dzień
dobry pani profesor. Czy mógłbym zarezerwować boisko.
- Witam,
panie Potter. Na kiedy?
- Za jakieś
dziesięć minut.
- Widzę, że
rychło w czas sobie przypomniałeś. Boisko zarezerwował wczoraj kapitan drużyny
Ślizgonów, ale dopiero za godzinę. Więc myślę, że póki co możecie spokojnie
trenować. Potem musicie się dogadać.
- Dziękuję
pani profesor. Do widzenia.
Wyszedł z
gabinetu i pobiegł do wieży. Miał nadzieję, że w ciągu godziny uda mu się
sprawdzić jak idzie jego drużynie i szybko się zwiną. Nie miał ochoty stawać
twarzą w twarz z Draco. Nadal czuł ściskanie w żołądku po tym, co tamten mu
powiedział. „Dla mnie też to nie miało żadnego znaczenia” – te słowa kołatały
mu się w myślach. Źle postąpił dziś rano. Ale z drugiej strony co miał zrobić?
Rzucić mu się w ramiona? Skoro dla niego to nie miało żądnego znaczenia, to i
tak nic by nie zmienił.
Wszyscy już
czekali na niego w Pokoju Wspólnym.
- Mamy
godzinę. Potem Ślizgoni zajęli boisko. Idziemy. – szli, a Harry w drodze starał
się omówić plan na dzisiejszy trening. – Jemy szybko śniadanie, a potem na
boisko. Brakuje nam jednego ścigającego i jednego pałkarza. Dzisiaj po południu
ogłoszę nabór do drużyny. Dzisiaj chcę sprawdzić w jakiej jesteście formie. Zrobimy
kilka kółek, trochę porzucamy i poodbijamy. Na więcej nie starczy czasu, a poza
tym i tak nie mamy całej drużyny. – Dotarli do Wielkiej Sali i usiedli przy
stole.
Zjedli
szybko śniadanie i udali się na boisko. Harry polecił, aby zrobili kilka kółek
na rozgrzewkę. Sam też wsiadł na miotłę i okrążył boisko. Miał ochotę zrobić to
jeszcze raz ale w dole zobaczył kilka osób. Zleciał na dół i zobaczył drużynę
Ślizgonów. Im też brakowało graczy. Ale grupka młodych Ślizgonów kroczyła kilka
kroków za nimi.
„Czyli tylko
ja zapomniałem o naborze do drużyny” – pomyślał Harry
Bez zbędnych
konwenansów, lądując powiedział:
- Mamy
jeszcze godzinę, zanim rozpocznie się wasz trening.
- I tak nie
masz całej drużyny Potter. Więc nie widzę powodu, żebyście tu latali bez sensu.
– powiedział Draco i wyzywająco spojrzał kapitanowi Gryfonów w oczy. – Muszę zrobić
nabór do drużyny, więc zejdź mi z drogi.
- Gówno mnie
to Malfoy obchodzi. – nie wytrzymał Harry – Możesz sobie ten durnowaty nabór
zrobić nawet w Zakazanym Lesie. Póki co my tu mamy trening, więc weź swoje
blade dupsko z boiska i poczekaj na swoją kolej na trybunach. – Harry odwrócił
się i pomaszerował na środek boiska, żeby wypuścić tłuczki.
Nie
wiedział, że Ślizgona wmurowało. Nigdy nie widział, żeby Potter tak się do
kogoś odzywał. Po chwili cały czerwony ze złości, że to nie jego było ostatnie
słowo, kazał swojej drużynie usiąść na trybunach. Postanowił poczekać te
piętnaście minut. Jeszcze się zemści.
Harry z ulgą
stwierdził, że pozostała cześć drużyny jest w doskonałej formie. Po wyznaczonym
czasie zeszli z boiska i udali się każde w swoją stronę. Wychodząc słyszał, jak
Draco wydziera się na swoją drużynę. Uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że
tamten nie cierpi, kiedy nie może dopiąć swego.
Postanowił
pójść wziąć prysznic, bo trochę się nalatał. Ze spokojem wszedł pod wodę.
Wiedział, że Ślizgon nie wparuje do łazienki, bo dopiero zaczął trening.
Wchodząc do pokoju zobaczył kilka pakunków na łóżku. W końcu dotarły rzeczy, które
kupił jeszcze na wakacjach, a które nie były jeszcze gotowe żeby od razu je
zabrać. Znalazł nowy strój do Quidditcha, kilka nowych ubrań, szatę wyjściową,
która była wymagana w liście z Hogwartu i parę innych rzeczy. Wśród przesyłek
była jeszcze jedna, której zawartości nie znał. Był to mały pakunek wielkości
książki. Rozwiązał sznurek i ściągnął papier. Jego oczom faktycznie ukazała się
książka. Otworzył ją na pierwszej stronie i zobaczył wypisane czarnym atramentem
litery. Napis głosił:
„Harry’emu,
żeby pamiętał, że miłość i wspomnienia zostają z nami na wieczność”
S.B.
„Syriusz” – pomyślał
i przekręcił kartkę.
Książka okazała się albumem. Dostał już kiedyś
jeden od Hagrida. Przekręcał kolejne strony. Widział swoją matkę, ojca,
Syriusza. Były to zdjęcia z czasów szkolnych. Na jednym był nawet młody Snape.
Później zdjęcia przedstawiały jego matkę i ojca na ich ślubie. Kolejne, gdy
Lilly była z nim w ciąży. Później zobaczył siebie, jako niemowlę. Potem był
trzymany na rękach przez uśmiechniętego Syriusza. Było jeszcze kilka zdjęć z
rodzicami. W końcu jego oczom ukazała się okładka. Wrócił do zdjęcia, na którym
stał jego ojciec, matka i Syriusz ze świadectwami ukończenia szkoły. Z
uśmiechem spojrzał na ruszające się postacie.
Cieszył się,
że ktoś mu to wysłał. Jego ojciec chrzestny pewnie musiał stworzyć ten album
kilka lat wcześniej. Może ktoś go odnalazł postanowił go odesłać, a może to
Syriusz polecił komuś oddać mu to. Był wdzięczny za tę odrobinę wspomnień.
Schował album do szuflady. Miał trochę czasu do dodatkowych zajęć, które
odbywały się w soboty. Postanowił pospacerować po Błoniach.
Ciepły wiatr
owiewał mu twarz. Położył się na rozgrzanej słońcem trawie. Zamknął oczy i
przywołał obraz ze zdjęcia. Na tej jednej fotografii znajdowały się jedyne trzy
osoby, które były mu bliskie w życiu, a których już od dawna nie ma. Miał nadal
swoich przyjaciół i oczywiście panią Wesley, ale to za swoją prawdziwą rodziną
tęsknił. Tak naprawdę nie miał w życiu nikogo. Wiedział, że przyjaciele kiedyś
założą swoje rodziny i ich ścieżki się rozejdą. A jemu co pozostanie? Stary
album w szufladzie. Kilka wspomnień i nic poza tym. Wiedział, że w jego sercu
jest jeszcze ktoś. Ktoś, z kim nie mógł być. Wiedział, że prawdopodobnie nie
pokocha już nikogo innego. W końcu dotarło do niego, że kocha tą osobę. Długo
nie dopuszczał do siebie tej myśli, ale teraz to poczuł z całą mocą. To tak
miało wyglądać jego życie. Serce zapełnione przez cztery osoby. Trzy nieżyjące
i jedną, która nigdy nie odwzajemni jego uczuć.
„Nie będę
się rozklejał. Syriusz miał rację. Na zawsze zostaną mi wspomnienia” –
pomyślał.
Wstał z
ziemi i pomaszerował w stronę szkoły. Od teraz będzie liczyło się tylko
ukończenie szkoły. Chciał w końcu dobrze zdać egzaminy i zostać Aurorem. Miał
już dość opłakiwania przeszłości. Nie zmieni jej. Trzeba iść naprzód.
Również bardzo lubię Harrego Pottera, uważam, że wszystkie książki są wspaniałe! Bardzo fajnie, że są tacy wierni fani, którzy piszą bloga :* Obserwuję.
OdpowiedzUsuńslodkanatuus.blogspot.com
Dziękuję bardzo :)
UsuńPozdrawiam :D
Będę często wpadała na bloga :) Również obserwuję :)
OdpowiedzUsuńCieszę się i dziękuję :D
UsuńPozdrawiam :)
Piękne! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Mam nadzieję, że następny uda mi się szybciej napisać :)
UsuńPozdrawiam :)
Hej, dzisiaj przeczytałam wszystkie dotychczasowe rozdziały i oceniłam bloga i chcąc nie chcąc, muszę skrytykować i pochwalić.
OdpowiedzUsuńKrytyką: Wygląd bloga jest według mnie nie estetyczny, popelniasz błędy gramatyczne np. "Hogward", interpunkcyjne i powtórzenia na które jestem wyczulona, radzę poszukać bety.
Pochwałą: Masz świetny pomysł na fabułę, treść mnie naprawdę wciągnęła i czekam na dalsze części. Podoba mi się całe przedstawienie sytuacji i bohaterowie.
P.S.
Gdybyś za stanowiła się nad betą, powiem, że ją chętnie podejmę się pracy :3
A to mój blog, Drarry, hp&oc:
hp-stracony-czas.blogspot.com
Wiem, że są błędy, bo większość pisze późnym wieczorem i po całym dniu pracy nie mam siły myśleć. Wszystko poprawie, jak tylko znajdę chwile :) Dziękuję, że zwróciłaś mi uwagę :)
UsuńSuper, że spodobała Ci się fabuła. Sądząc po tym, że na bieżąco wszystko wymyślam :P
Na Twojego bloga na pewno zajrzę :)
Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów i pozdrawiam ;)
Szczerze, weszłam na Twojego bloga nigdy w życiu nie spodziewajac się Drarry, a tu co? Moje ulubione OTP!
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie. Czytało się cudownie, a w chwili gdy pojawił się Draco byłam jak "OMGOMGOM DRACO!!!!!" Cóż. Uwielbiam go XD
Obserwuje! Czekam na nowosci, jeju juz się nie mogę doczekać ♥
Nawet nie wiesz jak mi to poprawiło humor! :3
Duużo weny życzę! thousand-miles-to-heaven.blogspot.com
Jejku :D Dziękuję za ten cudowny komentarz <3 AWWWWW uwielbiam Cię :* Ty też mi poprawiłaś humor :D Ogromnie się cieszę, że się podoba :D Mam nadzieję, że niedługo pojawią się kolejne rozdziały :D Też uwielbiam Draco <3 Czyż on nie jest cudny? :P Dziękuję raz jeszcze i już zaglądam do Ciebie :D
UsuńPozdrawiam :D
Mam pomysł: załóżmy fanklub Draco:)
UsuńShila
Ja jak najbardziej na tak! :D
Usuń"Nie mogę uciszyć pierwszoklasistów!" hahah! XD
OdpowiedzUsuńhttp://seethelifeofthisbetterparties.blogspot.com/
No co zrobisz, jak nic nie zrobisz :P
UsuńPozdrawiam :D
Ejj mega <3 Fajnie to napisałaś. Jak sie czyta to nawet nie wiadomo kiedy to zleci :3 Naprawdę fajnie! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :D
UsuńPozdrawiam :)
Piszesz wspaniale, koleżanka Kira ma zupełną rację. Trochę mi smutno, że Potter i Draco się pokłócili...
OdpowiedzUsuńAle zapewne się pogodzą, pisz szybko co dalej. Będę zaglądać:D
Shila
PS: Z tym fanklubem to na serio:3
Ojej dziękuję :* Bardzo się cieszę, że ktoś czyta moje wypociny :D Czy się pogodzą to nwm, ale to w końcu Drarry, więc kto wie :P Zapraszam na kolejne rozdziały :D
UsuńA co do fanklubu, to jestem na tak! Draco jest taki AWWW <3 Musimy to koniecznie obgadać :P
Pozdrawiam :D
Mam pomysł. Może zrobiłabyś oddzielny dział dla pomysłów twoich wiernych fanów? Zamieszczalibyśmy tam jakieś swoje opowiadania, pomysły co do kontynuacji i inne takie(np:piosenki Irytka:D) Jakby co służę pomysłami a jak tylko będę miała wolniejszy czas to często będę tu u ciebie gościem:) jakoś tak od września... Jak pomysł ci się podoba to wspaniale jeśli nie to zawsze możesz go lekko przekształcić:D Pa pa
OdpowiedzUsuńShila:*
Bardzo dobry pomysł :D Myślę, że stworzę coś takiego w najbliższym czasie :D Póki co mam straszne problemy z internetem i nie wiem kiedy uda mi się to naprawić :( Podoba mi się Twój pomysł :D Dziękuję, że jesteś :D Wypatruj nowej zakładki w menu z pomysłami od Was :D
UsuńPozdrawiam :*
Z każdym kolejnym rozdziałem coraz fajniej się to czyta!
OdpowiedzUsuńhttp://weronikaradon.blogspot.com/
Cieszę się, że się podoba :D
UsuńNie ma to jak podpieranie się alkoholem i wypieranie zaistniałej sytuacji ;/
OdpowiedzUsuńOsobiście nie przepadam za takimi akcjami, ale w opowiadaniach mogą być :D