Hej :D
Tak wiem, zawaliłam. Ale zanim się wytłumaczę, chciałabym złożyć Wam wszystkim świąteczne życzenia :)
Życzę Wam abyście te Święta spędzili w rodzinnym gronie. By nigdy nie zabrakło uśmiechu na Waszych twarzach. Żeby każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego. Wyrzućcie wszystkie smutki i troski gdzieś daleko i nie zbierajcie nowych ;) Życzę Wam też udanego Sylwestra i cudownego Nowego Roku :*
Kim by była Serka, gdyby jakiegoś wierszyka nie napisała :P
W dzień Bożego Narodzenia,
Ślę Wam wszystkim me życzenia:
Zdrówka, szczęścia, pomyślności,
A na co dzień moc radości.
Pod choinką prezentów stosu,
Pomyślnego w życiu losu.
Uśmiech niech na twarzach gości,
W karpiu niech nie będzie ości.
Żeby zdrówko dopisało,
A radości przybywało.
No a w Nowym Roku,
Szczęścia na każdym kroku!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi te koślawe życzenia, ale spieszę się i w końcu chcę dodać ten rozdział!
A teraz należą Wam się słowa wyjaśnienia. Rozpisywać się nie będę, bo to nie ma sensu. Powiem prosto z mostu. Pomyliłam niedziele! Kurcze w poniedziałek się kapnęłam, że miałam dodać w tamtym tygodniu (zła i zapominalska ja!) Wybaczcie mi, ale miałam na głowie prawko i pełno innych spraw związanych ze szkołą (jestem przewodniczącą, w tym roku na szczęście tylko klasy). Potem myślę sobie: Dodam w poniedziałek. A tu buch! Prądu przez dwa dni nie miałam... Do wtorku odcinali mi zasilanie cały czas i nie było nawet jak :/ Wczoraj miałam taki mętlik związany z przygotowaniami do świąt, że skończyłam o 11 w nocy, umyłam się i poszłam spać. Nawet nie miałam jak napisać Wam, że rozdział się opóźni :/ Tak więc jestem dopiero dziś. Wpadłam na chwilkę, ale stwierdziłam, że MUSZĘ to dodać.
Przepraszam Was bardzo i mam nadzieję, że mi wybaczycie :/
Jako zadośćuczynienie, czeka na Was niespodzianka. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będzie jeszcze na świętach, a jak nie to na pewno wyrobię się do Nowego Roku. Nic jednak nie obiecuję. bo wiecie jak to bywa na świętach :P
Nie przedłużając:
Rozdział dedykuję WSZYSTKIM! Tym, którzy komentują, ale również tym, którzy tu czasem zaglądają <3 Kocham Was i ślę całusy :D
Zachęcam do komentowania, bo to mnie naprawdę motywuje :)
Jak zwykle nie poprawiony, beznadziejny, chaotyczny i najgorszy ze wszystkich, ale to norma u mnie :/
Przypominam, że pod rozdziałami można zadawać pytania do serii: "Kilka słów o mnie..."
Możecie też pisać do mnie na maila: serafiniusz@interia.pl
Rozstrzygniecie konkursu prawdopodobnie będzie po świętach ;)
Jeszcze raz życzę Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
Miałam nie przedłużać...
Miłego czytania :)
Serka.
Rozdział XV
- Już
niedługo będę mogła wrócić na lekcje – Silvana siedziała przy stole wraz z
Severus’em, jedząc kolację. – Jak moi uczniowie się spisują? Mam nadzieję, że
nie straszysz ich za bardzo – zażartowała.
- Radzę
sobie z tą bandą rozwydrzonych dzieciaków. Tutaj przynajmniej nie marnują
cennych składników, co najwyżej mogą sobie nabić parę siniaków. Poza tym nie
masz się co obawiać. Za miesiąc będziesz mogła spokojnie do nich wrócić.
Obiecuję ci, że przerobię z nimi wszystko, co zaplanowałaś na ten czas – napił
się wina i spojrzał na swoją towarzyszkę.
- Jaki
miesiąc!? Severusie, co ty mówisz?! Zgodziłam się spędzić tutaj jeszcze kilka
dni. W tym tygodniu wracam do pracy i co najważniejsze, do swoich komnat. Już i
tak wystarczająco dużo czasu tutaj spędziłam. – spojrzała na niego oburzona.
- Nie ma
mowy. Jesteś jeszcze zbyt słaba, aby gdziekolwiek iść i nie zamierzam cię
wypuszczać. Poza tym jeśli czegokolwiek potrzebujesz, możesz powiedzieć.
- Sev,
posłuchaj. Jestem ci bardzo wdzięczna za to, że się mną zająłeś, ale naprawdę
czuję się już dobrze i zamierzam wrócić do siebie. To nie tak, że nie doceniam
twojej pomocy. Doceniam ją i to bardzo. Niczego mi też nie brakuje, nie
mogłabym dostać lepszej opieki, ale ja po prostu chcę już wrócić do siebie.
Lubię twoje towarzystwo, ale sam pomyśl. Dwóch nauczycieli mieszkających w
jednej komnacie? To nie przystoi.
- Sil… -
zaczął miękko, jednak kobieta nie pozwoliła mu dokończyć.
- Nie,
Severusie. Postanowiłam. Nie możesz mnie tutaj trzymać na siłę. Jutro przenoszę
się powrotem do siebie. – wytarła usta serwetką – Dziękuję za kolację. Położę
się już. Dobranoc. – wstała od stołu i
ruszyła w stronę pokoju
Nim dotarła
do drzwi, silne ramiona chwyciły ją w pasie i przyciągnęły do siebie. Mężczyzna
obrócił ją w swoją stronę i patrząc jej głęboko w oczy, szepnął:
- Masz
rację, nie mogę cię do niczego zmusić. Jednak teraz nie mogę pozwolić ci tak po
prostu odejść. – nadal obejmując ją jedną ręką w pasie, drugą objął jej twarz i
patrząc jej głęboko w oczy, złączył ich usta w pocałunku.
Silvana
nigdy by nie przypuszczała, że cokolwiek może ją jeszcze w życiu zaskoczyć, a
tu proszę! Właśnie będąc w kompletnym szoku, pozwoliła się pocałować! Mimo
wszystko musiała przyznać, że było to, to czego od tak dawna pragnęła. Severus
trzymał ją w mocnym uścisku, jednak czuła, że w każdej chwili może się odsunąć.
Mimo wszystko nie zrobiła tego. Z początku nieśmiały pocałunek, zaczął stawać
się coraz bardziej namiętny. Sil sama nie wiedziała, kiedy wplotła palce we
włosy Severusa. Tym jednym pocałunkiem wyrazili wszystkie uczucia, jakie
dotychczas w sobie tłumili. Oboje przez chwilę poczuli się jak para
nastolatków, którzy przeżywają swój pierwszy pocałunek.
Silvana
pierwsza się odsunęła. Spojrzała na Snape’a, w którego oczach błąkały się
wesołe iskierki, świadczące o tym, że na chwilę odpłynął. Przez chwilę stali
przytuleni do siebie i po prostu patrzyli sobie w oczy.
- Teraz już
cię nie puszczę – uśmiechnął się i znowu ją pocałował.
***
- Ron,
podaj! – krzyknął Harry, nadlatując w stronę przyjaciela.
Wybraniec
musiał odreagować ostatnie wydarzenia, przy okazji spędzając trochę czasu z przyjacielem. Najpierw przez kajdanki, potem
przez turniej, a na końcu przez sprawę z więzią, tak naprawdę nie wiele czasu
spędzał ze swoimi przyjaciółmi. Właściwie to ograniczali się do krótkich zdań
przy stole i podczas treningów. Postanowił to zmienić.
Dzisiaj
postanowił polatać z Ron’em. Hermiona miała już swoje plany. Właściwie, to
Złoty Chłopiec dopiero dziś dowiedział się, że Granger zaczęła umawiać się z
Nathanielem. Cieszył się szczęściem swojej przyjaciółki, bo z opowieści Ron’a
wynikało, że Miona jest szczęśliwa i ku zachwytowi Rudzielca, nie każe mu na
każdym kroku, czytać jakiś woluminów. Harry postanowił wypytać o wszystko
przyjaciółkę przy najbliższej okazji.
- Stary,
wracamy do zamku, bo robi się coraz zimniej. – Wesley podleciał do przyjaciela.
Miał cały czerwony nos, a gdy mówił z jego ust wydobywały się obłoczki pary.
- Racja –
Harry też zmarzł. Latali już ładnych parę godzin i oboje byli nieźle zmęczeni.
Schowali
swoje miotły i wzięli prysznic w szatni przy boisku. Wysuszeni i ubrani w
ciepłe kurtki, pobiegli w stronę zamku. Mieli jeszcze trochę czasu do kolacji,
więc postanowili zagrać w Eksplodującego Durnia.
- A u ciebie
jak? Miona kogoś sobie znalazła, a ty? – dopytywał Potter Rudzielca.
- Póki co
jestem wolny jak ptak – chłopak uśmiechnął się szczerze. – A tobie jak układa
się z Fretką?
- Wiesz,
Ron. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale jest dobrze. Wbrew pozorom potrafimy się
dogadać. Poza tym sam rozumiesz, że w tej sytuacji nie mamy wyjścia.
- Muszę
przyznać, że z początku myślałem, że to jakaś kompletna farsa, ale ta więź mnie
uświadomiła, że wy naprawdę jesteście sobie pisani. Wiem, że pewnie mówię
bzdety, jak jakaś Puchonka, ale w świecie czarodziejów istnieje coś takiego jak
przeznaczenie, a z tym nie warto dyskutować. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy.
Nawet jeśli to szczęście dał ci Malfoy. Wiedz, że jeśli o mnie chodzi, to mogę
nawet zjeść z nim wigilię przy jednym stole.
– poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Dzięki,
stary. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy. – Harry był szczęśliwy, że nie
stracił przyjaciela. Bał się, że nic już nie będzie takie samo. Jednak Ron,
mimo początkowego zdenerwowania cała tą sytuacją, okazał się naprawdę wartościowym
przyjacielem.
- Wiem, że
dla mnie zrobiłbyś to samo. Wiedz, że jakbyś czegoś potrzebował, możesz do mnie
walić jak w dym. Jesteś w końcu dla mnie jak brat.
- Ty też,
Ron. Ty też. – chłopcy całą resztę wieczoru spędzili tak jak dawniej. Bawiąc
się i śmiejąc. Później dołączyła również do nich Hermiona. Potter opowiedział
wszystko przyjaciołom. Obiecali, że zawsze będą go wspierać. Harry był szczęśliwy,
że ma wokół siebie tych cudownych ludzi.
***
- Dracuś!
Jak dawno cię u nas nie było! – zawołała Pansy z fotela, widząc swojego
przyjaciela wchodzącego do Pokoju Wspólnego Ślizgonów – Gdzie zgubiłeś swojego
małżonka?
-Cześć Pans.
Wiem, że mnie dawno nie było, więc wpadłem dzisiaj i jeszcze nie małżonka. –
klapnął na kanapę naprzeciwko niej. – Gdzie Blaise?
- Już
niedługo – mrugnęła – Pewnie jest u siebie. Wpadłeś na dłużej, czy zaraz
pędzisz do swojej królewny? Chociaż w tym przypadku raczej bym rzekła
królewicza – uśmiechnęła się zadziornie.
- Jak to
ujęłaś, mój królewicz jest dzisiaj raczej zajęty, więc wpadłem na dłużej.
Zawołam Diabła i może skoczymy razem na jakieś piwo? – podniósł się i spojrzał
z góry na swoją przyjaciółkę.
- Ja
chętnie. Tylko zabiorę płaszcz.
- To widzimy
się za chwilę przed wejściem.
Draco
skierował się do pokoju, w który zajmował jego przyjaciel.
- Siemasz
Blaise – przywitał się wchodząc do pokoju. – Może dasz się wyciągnąć na piwo?
- O siema,
Draco! Co cię tu przywiało? – chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
Draco
przewrócił oczami. Czy jego naprawdę tak długo tu nie było? Fakt, był zajęty
turniejem, Harrym i Harrm… Ale czy to od razu powód, żeby wszyscy witali go jak
po rocznej nieobecności?
- Idziemy na
to piwo czy nie?
- Tylko mi
nie mów, że twój mąż cię olał.
- Nie mąż! –
zirytował się chłopak – I nie olał mnie. Postanowił po prostu spędzić trochę
czasu ze swoimi przyjaciółmi. – ostatnie słowo wymownie zaakcentował.
- Skoro tak
stawiasz sprawę… Możemy iść. – wyjął kurtkę z szafy i skierował się za swoim
przyjacielem do wyjścia.
Na zewnątrz
już czekała na nich Parkinson.
- To co,
Trzy Miotły, czy uderzamy na jakieś balety? – zapytała.
- Myślę, że
dzisiaj musimy się zadowolić jakimś cichym kątem w Trzech Miotłach. Mam wam
wiele do opowiedzenia – westchnął Blondyn i ruszył przed siebie. Jego
przyjaciele spojrzeli po sobie i skierowali się za nim.
***
- Wiesz,
jednego nie rozumiem – Severus siedział z Silvaną na łóżku. Kobieta opierała
się o jego pierś, a on delikatnie gładził jej włosy. – Skoro jesteś siostrą
Black’a, to jak mogłaś z nim chodzić?
Silvana
spojrzała na niego z zaskoczeniem, ale widząc jego poważną minę, wybuchnęła
śmiechem. Gdy już się uspokoiła, rzekła:
- Kto ci
powiedział, że chodziłam z Syriuszem?
- Nikt, sam
to zauważyłem. Przytulaliście się i wszędzie chodziliście razem.
Teraz
kobieta roześmiała się jeszcze głośniej.
- Poważnie
Sev? – mówiła wciąż chichocząc. – Naprawdę myślisz, że dwójka ludzi, która się
przytula i ze sobą rozmawia od razu jest parą? Sądząc po tym co działo się
przed chwilą, raczej bym nie przypuszczała, że tak według ciebie wygląda miłość
dwojga ludzi, nie mówię tu oczywiście o braterskiej miłości.
Severus
schylił się i skradł kolejny pocałunek.
- Byłem
wtedy młody i inaczej na to patrzyłem. Poza tym tak to wyglądało. Przynajmniej
według mnie. – Silvana zachichotała – Jeśli nie Syriusz, to kto?
- Cóż.
Zdarzyło się kilku, ale zawsze ciągnęło mnie tylko do jednego mrocznego
Nietoperza. – uśmiechnęła się szeroko.
- Chodź tu –
mężczyzna przyciągnął ją do siebie i uciszył jej chichot, kolejnym pocałunkiem.
***
- No nieźle
– tak Pansy skwitowała, to co przed chwilą usłyszała od Draco – Myślałam, że
więź zobowiązuje was tylko do małżeństwa i jakiegoś bzykanka od czasu do czasu,
ale żeby takie buty…
- No właśnie
– Draco wyraźnie posmutniał. – Poza tym nie gadał ze mną od wczoraj. Dzisiaj
tylko oświadczył, że chce spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. Nie wiem jak to
między nami będzie. On widocznie nie jest jeszcze gotowy na tak radykalne
kroki. Myślę, że boi się konsekwencji. – wbił wzrok w jakiś odległy punkt.
- Draco,
ogarnij się! Kto by cię nie chciał? Jesteś największym ciachem w Hogwarcie. Ba!
Nawet poderwałeś Złotego Chłopca. Myślisz, że on się z tego teraz tak po prostu
wycofa? Raz, że nie może, a dwa jego honor mu na to nie pozwoli. Przecież to
Gryfon. On jak kogoś do siebie dopuści, to na pewno coś do niego czuje. Poza
tym sam mówiłeś, że jeśli nie będziecie chcieli, to żadnych, jak to ująłeś
konsekwencji, nie będzie. – Pansy postanowiła nie pozwolić, aby jej przyjaciel
złapał kolejnego doła.
- Pansy
dobrze mówi! Polać jej! – ożywił się Blaise. Już kilka miesięcy temu miał dość
użalania się nad sibą swojego przyjaciela. Teraz nie chciał powtórki z
rozrywki. – Zrobisz ładne oczka i nawet Wybraniec ci ulegnie.
- Sam nie
wiem… - Blondyn nie wydawał się do końca przekonany.
- Przestań
pieprzyć Draco! – warknęła Pansy – Albo w sumie lepiej zacznij – uśmiechnęła
się do niego wymownie – Jesteś do cholery Malfoy’em, czy nie! Poza tym Potter
zgadzając się na rytuał, wyraził chęć bycia z tobą. Teraz trzeba tylko dopełnić
wszystkich obowiązków, a ty musisz mu w tym pomóc.
Draco
uśmiechnął się.
- Macie
rację. Nie zostawię tego tak.
Reszta
wieczoru upłynęła im na rozmowach na mniej lub bardziej ciekawe tematy.
***
Harry
wmaszerował do salonu. Było już późno, a on trochę podchmielony, więc
postanowił nie robić zbyt wiele hałasu, aby nie obudzić Draco. Nie było mu
jednak dawne w spokoju dotrzeć do swojej sypialni. Silne ramiona przyparły go
do ściany.
- Zapraszam
mojego cudownego narzeczonego jutro na randkę – szepnął Draco wprost do jego
ucha. Harry’ego aż przeszły ciarki – Muszę zacząć rozpieszczać mojego
przyszłego małżonka. Wszystkie szczegóły poznasz jutro. Zarezerwuj sobie cały
dzień dla mnie. – Blondyn pocałował go, po czym nawet nie dając mu chwili na
odpowiedź, opuścił salon.
Wybraniec
przez chwilę stał w tym samym miejscu. Był w takim szoku, że nie mógł się
ruszyć. W końcu uśmiechnął się szeroko i poszedł pod prysznic. Skoro Draco tak
stawia sprawę… To na pewno będzie udany dzień.
***
Harry
otworzył oczy. Odruchowo sięgnął na szafkę nocną, jednak nie znalazł na niej
swoich okularów. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić, że już ich nie potrzebuje. Spojrzał
w bok i zobaczył na poduszce obok piękną czerwoną różę. Do łodygi była
przyczepiona karteczka z jednym zdaniem: Każdego
ranka chciałbym budzić się przy Tobie.
Harry
powąchał kwiat. Największym zaskoczeniem było to, że wcale nie pachniał jak
prawdziwa róża. Pachniał miętą i kawą. Czyli dokładnie tak jak Draco.
Wyczarował flakon, napełnił go wodą i wsadził do niego różę. Z uśmiechem ubrał
się i wyszedł z pokoju.
W salonie
czekał na niego jego Blond-włosy bóg. Miał na sobie obcisłe spodnie i idealnie
dopasowana czarną koszulę, której dwa górne guziki były rozpięte. Włosy gładko
opadały mu na twarz. Wyglądał idealnie. Podszedł do Harry’ego i złożył na jego
ustach pocałunek.
- Dzień
dobry. – przywitał go z uśmiechem. – Zabieram cię na randkę twojego życia. –
mrugnął do niego filuternie i pociągnął go w stronę drzwi.
Harry
uśmiechał się promiennie. Draco splótł ich palce razem. Szli w milczeniu.
Wyszli na błonia. Blondyn prowadził swojego chłopaka w stronę jeziora. Z oddali
Wybraniec zobaczył, że na trawie rozłożono koc. Gdy podeszli bliżej, zobaczył
też kosz, w którym prawdopodobnie znajdowało się jedzenie. Usiedli w
przeznaczonym miejscu i Wybraniec od razu poczuł, że jest tam cieplej niż tuż
obok. Widocznie Blondyn rzucił zaklęcia ocieplające.
- Nie
sądziłem, że arystokraci jadają na ziemi – zażartował Harry, w czasie, gdy
Draco wyciągał zawartość koszyka.
-
Arystokraci nie, ale zakochany arystokrata to gatunek nie występujący w
przyrodzie, a jak przystało na wyjątek, jemu wolno robić wszystko. – nachylił
się i znowu pocałował Potter’a. – A teraz częstuj się. Musimy zjeść śniadanie,
bo to nie koniec niespodzianek na dzisiaj.
Po
skończonym posiłku udali się do Hogsmeade. Draco zaciągnął swojego chłopaka na
jakąś mniej uczęszczaną ulicę i wręczył coś na rodzaj mugolskiej karty
płatniczej.
- Dokładnie
za pięć minut, te świstokliki przeniosą nas na arenę wyścigów na miotłach. –
wyjaśnił Blondyn
- Jakich
wyścigów? – zainteresował się Wybraniec.
- Nigdy nie
słyszałeś o wyścigach?
- Nie.
- W jakim ty
Potter świecie żyjesz – Malfoy westchnął teatralnie i widząc nadąsaną minę
Bruneta, pośpieszył z wyjaśnieniami. – Tak więc widzisz. Jak i u Mugoli, tak i
u nas istnieje coś takiego jak nielegalne wyścigi. Tyle że my w
przeciwieństwie, do Mugoli ścigami się na miotłach. Wyścig za każdym razem
odbywa się w innym miejscu. Zapraszani są tylko najwyżej ustawieni ludzie w
Świecie Czarodziejów. Co jakiś czas rozsyłane są zaproszenia. Świstoklik
dopiero na dobę przed wyścigiem ukazuje o której się uaktywni. Nic więcej.
Potem każdy, kto chce skorzystać, pojawia się za jego pomocą w ustalonym
miejscu. Tyle, że te karty, to nie tylko świstokliki. Są one zarazem kartami
członkowskimi, dzięki którym można obstawiać zakłady, ale również nałożone są
na nie specjalne czary, dzięki którym dopóki karta będzie blisko ciebie, nikt
cię nie rozpozna. To bardzo wygodne. Nikt nie musi się obawiać, że jakiś
znajomy nagle zapragnie wydać gazetom to, że uczęszcza na nielegalne wyścigi i
bez obaw może na przykład obstawiać dane rundy. Uwierz mi Harry, na tym można
się nieźle dorobić. Pewnie zapytasz skąd mam zaproszenia. Tak więc już
tłumaczę. Jak wiesz, mój ojciec swego czasu był niezłą szychą. Tak więc pewnego
dnia w jego skrzynce pojawiło się zaproszenie. Skorzystał i od tej pory za
każdym razem jest zapraszany. Pewnego dnia zabrał mnie ze sobą, ponieważ będąc
członkiem ich tak zwanego zarządu, przysłali mu dwa zaproszenia. Ja również się
w to wciągnąłem i tak oto niedawno otrzymałem ten sam przywilej, co ojciec. Te
wyścigi istnieją dzięki takim nadzianym ludziom jak mój ojciec. Gdyby nie
ogromne nakłady finansowe, które pozyskują z zakładów, nie mogliby ich
organizować. Przygotowanie takiej imprezy wymaga bowiem wielu środków. Sęk w
tym, że nikt niepowołany nie może się o tym dowiedzieć. To jest coś na rodzaj
elitarnego klubu. Dawnej takie wyścigi organizowane były jawnie. Jednak ginęło
zbyt wielu czarodziejów i w końcu ich zakazano. Jednak znalazła się grupa osób,
która postanowiła kontynuować tą zabawę. Znaleźli kilku zapaleńców, którzy
potrafią latać na miotłach i od tego momentu interes się kręci. Nie
uwierzyłbyś, jacy ludzie tam przychodzą. Czasem jakiś spokojny urzędnik, który
jest znany ze swej skrupulatności, wygrywa na wyścigach wszystkie loty.
Najlepsze w tym jest to, że nikogo nie możesz rozpoznać. Można się tylko
domyślać, jednak pewności nigdy nie ma. Wśród czarodziei wszyscy wiedzą, że te
wyścigi się odbywają, ale nikt niepowołany nie wie ani gdzie, ani jak. To
bardzo wygodne. Karta jest twoja. Jeśli się tam dzisiaj ze mną przeniesiesz,
zostaniesz członkiem klubu. I nie rób takiej przerażonej miny. – dodał widząc
jak Harry na niego patrzy – Idziemy tam tylko popatrzeć. Nikt cię nie rozpozna.
Jeśli nie będziesz chciał tam nigdy więcej iść, to nie pójdziesz. Założę się
jednak, że ci się spodoba. Można tam podpatrzeć wiele ciekawych manewrów, które
można wykorzystać w grze w Guidditcha. To jak? Zgadzasz się? – spojrzał na
niego pytająco.
- Pewnie
będę tego żałował, ale skoro tak zaplanowałeś dzisiejszą randkę, to chyba nie
mam innego wyjścia. – zacisnął kartę mocniej w dłoni.
- Złap mnie
za rękę. Lepiej żebyśmy się nie zgubili. – poinstruował Draco.
Po chwili
obaj poczuli znajome szarpnięcie w okolicy pępka.
Wylądowali
na ogromnym polu. Wszędzie wokół było pełno ludzi. Harry zobaczył, że wszyscy
idą w kierunku ogromnego stadionu. Z daleka wyglądało zupełnie jak boisko do
Quidditcha. Jednak, gdy podeszli bliżej, Wybraniec zrozumiał, że się mylił. Na
murawie rozstawiono kilka różnych pętli. Miały różne rozmiary i kształty. W
powietrzu wisiało też mnóstwo przeszkód. Nad ziemią wytyczono też trasę. Były
to świecące na niebiesko linie, zapewne zaczarowane tak, że jeżeli ktoś je
przekroczył, odpadał z wyścigu. Trasa była dość długa. Tworzyła ogromną
spiralę. Jeśli się jej lepiej przyjrzeć, to z pewnością przypominała mugolski
rollercoaster. Dookoła rozstawiono trybuny, z których o dziwo widać było każdy
element trasy. Draco pociągnął Złotego Chłopca w stronę ich miejsc.
Niezaczepiani przez nikogo, rozsiedli się wygodnie.
- I jak ci
się podoba? – zapytał zadowolony Blondyn.
-
Imponujące.
- Zobaczysz
co się będzie działo, jak rozpocznie się wyścig.
Harry
rozejrzał się wokół. Tak jak mówił Draco, nikogo nie rozpoznał. Wiedział, że
ludzie, którzy siadają obok niego, to z pewnością jacyś znajomi, ale w tej
chwili nie potrafiłby rozpoznać nawet samego Voldemorta. Nikt z widzianych
osób, nie przypominał mu nikogo, kogo by znał. Z ogromnych głośników rozbrzmiał
głos, obwieszczający rozpoczęcie wyścigu.
- Panie i
panowie! Witamy na kolejnych ekstremalnych wyścigach! W dzisiejszej konkurencji
udział wezmą: Ognista Kocica – na środek wyleciała zgrabna kobieta, z maską
kota na twarzy. Zrobiła kilka pętli i beczkę i nagrodzona brawami, zawisła na
linii startu – Dynamit – na boisko wyfruną niewielki, pulchny mężczyzna. Harry
początkowo zastanawiał się, czy ten w ogóle zdoła utrzymać się na miotle, ale
widząc jakie akrobacje wykonuje w powietrzu, postanowił nie oceniać jego
umiejętności po wyglądzie – i największa gwiazda ostatnich kilku lat,
niezwyciężony Feniks! – tutaj brawa były największe. Na boisko wyfrunął
mężczyzna, wyglądający na trzydziestolatka. Nie wyróżniał się niczym
szczególnym, ale Harry widząc go, od razu poczuł respekt do tego człowieka.
Poza tym coś w jego postawie wydawało mu się znajome. Nie wiedział tylko
jeszcze co. – Zawodnicy zawalczą o puchar wyścigów. Dzisiaj oceniany będzie
styl i szybkość. Tak więc wszystko może się wydarzyć. Zasady są te same co
zwykle. Nie można przekroczyć wyznaczonej linii. Poza tym każdy musi ominąć
wszelkie przeszkody i w każdej pętli wykonać jakiś manewr. Osoba, która
zachwyci sędziów, wygra! W ciągu ostatnich tygodni zmagali się, aby dotrzeć do
finału. I oto są. Najlepsi z najlepszych. Kto tym razem okaże się niepokonany?
Tego dowiemy się już wkrótce. Ostatnie chwile na obstawianie swoich faworytów.
Wyścig rozpocznie się za dziesięć – Cały stadion zaczął odliczać, nawet
Wybraniec przyłapał się na tym, że sam krzyczy kolejne cyfry – Jeden! Start! –
głos prowadzącego zabrzmiał po raz ostatni.
Zawodnicy
wystartowali. Po pierwszej przeszkodzie, którą była gilotyna, na prowadzenie
wysunęła się Ognista kocica. Wykonała serię beczek i przefrunęła przez pierwszą
pętlę. Jednak Dynamit deptał jej po piętach, a raczej po witkach. Po kolejnej
przeszkodzie, to on wiódł prym w powietrzu. Tylko Feniks zdawał się nie brać
udziału w rywalizacji. Owszem leciał szybko, ale z jego postawy emanował
spokój. Każdy manewr wykonywał z ogromną precyzją i spokojem.
Do końca zostały jeszcze tylko trzy
przeszkody. I wtedy ostatni do tej pory Feniks, wysunął się na prowadzenie. Z
zawrotną szybkością pokonał ostatnie przeszkody i wykonując jakąś skomplikowaną
akrobację, wylądował na mecie. Na stadionie zagrzmiały brawa. Feniks był
niezaprzeczalnym zwycięzcą. Sędziowie tylko potwierdzili to, co było oczywiste
z chwilą, gdy młodzieniec wyszedł na prowadzenie. Na środek wyszedł jakiś
starzec i wręczył mężczyźnie puchar. Potem poinformowano wszystkich, żeby
odbierali swoje pieniądze za zakłady w kasach oraz, że na dzisiaj to koniec
atrakcji, a kolejny wyścig zostanie niebawem ogłoszony.
Harry
stracił poczucie czasu, wszystko działo się tak szybko i gdyby nie Draco, który
zaczął go szturchać w bok, nadal siedziałby tam i gapił się w pustoszejącą murawę.
- I jak?
Podobało się? – zagadnął Blondyn, gdy wstali już ze swoich miejsc i kierowali
się do wyjścia.
- Było… wow
– tylko tyle zdołał z siebie wykrztusić. Harry nagle zapragnął znaleźć się na
miejscu zawodników. Chciał chwycić miotłę i wystartować razem z nimi.
- Wiem o
czym myślisz. Zapomnij. Nie pozwoliłbym ci się narażać. Możesz co najwyżej
popatrzeć. To bardzo niebezpieczne.
-
Przypominam, że sam mnie tu zabrałeś. – Harry nie rozumiał swojego chłopaka.
Przecież potrafił latać na miotle i to całkiem nieźle.
- Każdy, kto
jest tutaj pierwszy raz chciałby wziąć udział w wyścigu. Jednak do tego długa
droga. Raz, trzeba wziąć udział w kwalifikacjach. Zostać zauważonym przez
sponsora i trenować. To diabelnie niebezpieczne i wbrew pozorom nikt nie chce
patrzeć, jak ludzie giną na arenie. A uwierz mi często się to zdarz. Jeśli ktoś
jest niedoświadczony, często przeliczy swoje możliwości. Też kiedyś chciałem
wystartować, ale gdy zobaczyłem jak zginęła jedna młoda dziewczyna, tak nigdy
więcej nawet nie chciałem o tym myśleć. Jednak jest coś w tych zawodach, że
każdego tu ciągnie. Mimo wszystko to całkiem niezła rozrywka. Mówiłem, że ci
się spodoba.
- Cóż,
miałeś rację. To było świetne. Już sobie wyobrażam, jak wypróbuję kilka nowych
akrobacji. To gdzie teraz idziemy? – Harry postanowił nie kontynuować tematu
zgłaszania się do zawodów. Musiał to przemyśleć.
- Teraz
wracamy do zamku, jest już późno, a ja mam dla ciebie jeszcze jedna
niespodziankę – Draco mrugnął do niego i chwycił go za rękę. Po chwili
przywitały ich znajome budynki Hogsmeade.
***
Draco zabrał
Harry’ego do Pokoju Życzeń. To tutaj
zaplanował ostatni punkt dzisiejszego dnia. W środku czekała na nich kolacja.
Był tam niewielki stolik, zastawiony jak w najlepszej restauracji. Dyskutując o
wyścigu, zjedli posiłek. Potem Blondyn poprowadził swojego chłopaka na kanapę
ustawioną kilkanaście metrów dalej. Przed nią na stoliczku stało whisky, które
rozlał do dwóch szklanek. Jedną podał Brunetowi.
- Tak więc,
jak podobała ci się nasza pierwsza randka? – zapytał szarmancko.
- Myślę, że
było całkiem całkiem.
- Całkiem,
całkiem!? Zorganizowałem piknik! – krzyknął Blondyn, jakby to był co najmniej
wyczyn godny zdobycia Mound Everest.
- Liczyłem
na jakiś ckliwy spacer po polance usianej kwiatami i kolację przy świecach.
Zabrałeś mnie na emocjonujący wyścig, zamiast na łąkę, ale na końcu
zrehabilitowałeś się kolacją, więc chyba mogę uznać to spotkanie za udane. –
odparł udając zastanowienie.
- Ciężko
trafić w twój gust. Obiecuję, że następnym razem załatwię stado owiec i
będziesz mógł nago hasać po łące.
- A ty co
będziesz wtedy robił?
- Przyglądał
się, jak zbierasz kwiatki na wianek?
- Cóż, to
bardzo interesująca perspektywa. Ta łąka i te puszyste owieczki. Słońce,
kwiaty, błogość. Żyć nie umierać.
- A twój własny
narzeczony leżący pośród soczystej trawy?
- Myślę, że
puszystość owiec bardziej do mnie przemawia. – rzekł Harry, początkowo przez
chwilę się zastanawiając.
- Skoro
dzisiejsza randka, była tylko całkiem, całkiem, to czas sprawić, żeby była
najlepsza w twoim życiu – szepnął Draco, który nagle znalazł się tuż obok.
Spojrzał w oczy koloru avady i złączył ich usta w namiętnym pocałunku.
Usiadł
okrakiem na swoim chłopaku i nie przerywając całowania go, zaczął rozpinać mu
koszulę. Harry nie był mu dłużny i zrobił dokładnie to samo. Draco wsunął ręce
za materiał rozpiętej koszuli Harry’ego. Błądził po jego plecach. Po chwili
pozbył się zbędnego materiału. Przewrócił go na plecy. Sami nie wiedzieli
kiedy, ale kanapa zmieniła się w ogromne łoże. Draco schodził pocałunkami coraz
niżej. Całował brodę Harry’ego, obojczyki, tors. Gdy dotarł do pępka, i polizał
go językiem, chłopak pod nim zadrżał. Wybraniec zrzucił koszulę Blondyna i
delikatnie badał każdy skrawek jego nagiego torsu. Nie wiadomo który posłużył
się zaklęciem niewerbalnym, ale po chwili obaj byli zupełnie nadzy. Draco
przeleciał wzrokiem ciało Złotego Chłopca. Dłużej zatrzymał wzrok na jego
męskości i uśmiechnął się diabelsko. Pochylił się i złożył kolejny pocałunek na
rozgrzanych wargach Harry’ego.
- Idealny.
Mój. – szepnął i ponownie zaczął torować sobie pocałunkami ścieżkę w dół.
Harry wplótł
ręce we włosy Blondyna. Draco każdym pocałunkiem, każdym liźnięciem i dotykiem
zimnych palców, doprowadzał go do szaleństwa. Chciał powiedzieć, aby chłopak
przestał się z nim bawić i w końcu to zrobił, ale nie był w stanie zaczerpnąć
tchu. Gdy Draco w końcu wziął jego spragnionego penisa do ust, aż wygiął się w
łuk. Mocniej chwycił go za włosy i zamruczał z rozkoszy. Wprawny język Blondyna
wyprawiał takie cuda, że Wybraniec miał wrażenie, że zaraz dojdzie. I wtedy
chłopak oderwał się od niego, przez co usłyszał głośny jęk zawodu. Na powrót
wrócił do ust Harry’ego i składał na nich powolne pocałunki.
- Odwróć się
– szepnął.
Gryfon
wykonał polecenie. Ślizgon całował jego łopatki, kark i każdy skrawek pleców.
Delikatnie ściskał jego pośladki. Harry poczuł, jak w okolicach szyi Draco
tworzy malinkę. Nie przestając go całować, lekko rozchylił nogi Wybrańca.
Wyszeptał zaklęcie i delikatnie wsunął pierwszy palec do jego wnętrza. Gryfon
syknął. Nie spodziewał się takiego dyskomfortu. Draco delikatnie nim poruszył,
szepcąc do ucha swojego chłopaka:
- Cii, nie
zrobię ci krzywdy. Rozluźnij się.
Brunet
wykonał polecenie i do pierwszego dołączył drugi, a potem trzeci palec. Gdy
Ślizgon uznał, że jego narzeczony jest już wystarczająco rozciągnięty, powoli
wyjął palce.
Harry poczuł, jak palce zastępuje coś większego. Tym razem już nie był
to dyskomfort, ale ból. Syknął i zacisnął pięści na pościeli. Draco
znieruchomiał. Pochylił się nad chłopakiem i zaczął całować jego kark.
- Zaufaj mi Harry. Rozluźnij się. – błądził rękami po jego plecach, aż
napięte mięśnie rozluźniły się. Wtedy wszedł w niego cały.
Przez chwilę tkwił w bezruchu, pozwalając Harry’emu przyzwyczaić się
do uczucia wypełnienia. Jednak po chwili, gdy poczuł, że mężczyzna pod nim
rozluźnił się całkiem, delikatnie się poruszył.
Gryfonowi początkowo każdy ruch Ślizgona sprawiał ból, jednak po
chwili przyzwyczaił się do tego i nieprzyjemne uczucie zastąpiło to przyjemne,
rozsadzające go od środka. Potter wychodził naprzeciw ruchom swojego chłopaka.
Ich jęki zlewały się w jedność. Doszli niemal w tym samym momencie krzycząc swoje
imiona.
Draco opadł na plecy Harry’ego, dysząc głośno. Pocałował go za uchem i
wyszedł z niego, przewracając się na bok i kładąc się obok.
Harry przekręcił się twarzą do Ślizgona.
- Było cudownie – szepną lekko zachrypniętym od krzyków głosem.
- Byłeś cudowny – Draco zbliżył się i skradł kolejny pocałunek z zapuchniętych
warg Gryfona.
Przez chwilę jeszcze patrzyli sobie w oczy, po czym wtuleni, zasnęli w
swoich ramionach.
Wszystkiego Najlepszego Serka! <3
OdpowiedzUsuńSĄ SEKSY !!! Rozdział jest genialny, randka wspaniale opisana. Hermiona i Nathaniel?! Ja chcę więcej! <3
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i wesołych świąt ;)
~Josette
Jeju dziękuję że pamiętałaś :-* Cieszę się że się podoba xD. Bałam się ze wszyscy mnie ochrzanią :-P Będzie więcej ;-) Dziękuję raz jeszcze i Tobie też życzę Wesołych Świąt :-*
UsuńCód miód i orzeszki no i Severus zdecydował się na coś więcej super nie spodzewałam się tego z kim będzie Hermiona super sprawa z wyścigami cieszę się,że chłopcy to zrobili jestem ciekawa co teraz planujesz podobało mi się to jak witali Draco w sliterinie wesołych świąt pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAww dziękuję :* Cieszę się, że Cię zaskoczyłam :D Co planuję to nie zdradzę :D
UsuńSzczęśliwego Nowego Roku :D
Pozdrawiam :)
Dziś komentarz będzie krótki i zwięzły bo co dwie minuty przerywa mi połączenie z ruterem i wszystko co napiszę sie kasuje.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: piękny i zaskakujący początek z Severusem i Silvaną:) nie spodziewałam się że tak szybko coś się między nimi podzieje...
Po drugie: randka. Cieszę się i jestem dumna z Draco że zorganizował coś dla Pottyego. Twój pomysł z wyścigami też jest códowny, mam dziwne przeczucie że nie przez przypadek napisałaś właśnie o tym...
Po trzecie: integracja i umacnianie więzi między przyjaciółmi. Wspaniale jest poczytać o tym jak inni się cieszą i dobrze bawią:)
Podsumowując- warto było czekać te kilka dni, Aniele:*
Shila:)
PS: Tobie też wszystkiego najleprzego i wesoły świąt i szczęśliwego nowego roku i wszystkiego co sobie życzysz kochana. Zasługujesz:)
Ledwo zdąrzyłam:) i chyba nie wyszedł mi krótko... Napisałam to w dwie minuty. WOW:D
OdpowiedzUsuńShila:***
Zero reakcji na końcówkę? Nie wiem kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwą Shilą ale nieudolnie ją podrabiasz... Po niej można bylo oczekiwać duuuuuuuuuuuuuuużo więcej (nawet w dwie minuty, jakby się sprężyła napisałaby 4 razy tyle)
Usuńciuma
PS: rozdzialik cudowny :*
Shila:
UsuńHej :D
Dziękuję xD Komentarz i tak wyszedł Ci długi, więc nwm czym się przejmujesz :D
1. Cieszę się, że się podobało :D Musiało się w końcu zacząć coś miedzy nimi dziać :D
2. Twoja intuicja Cię nie zawodzi :D Niedługo się przekonasz dlaczego akurat to :P
3. Uff cieszę się, że udało mi się to napisać i wyszło jako tako :D Ostatni wszyscy narzekali, że nie ma przyjaciół, więc postanowiłam ich od nowa wpleść :D
Dziękuję :*
Szczęśliwego Nowego Roku :**
Ściskam <3
Ciuma:
UsuńHej :D
Hahahahahaha padłam xD Ale komentarz i tak napisała długi ;)
Dziękuję :*
Szczęśliwego Nowego Roku :*
Pozdrawiam :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń*.* Świetne opowiadanie, bardzo podoba mi się twój styl pisania. Również życzę Szczęśliwego Nowego Roku oraz multum weny. Lubię takie opowiadania, Draco i Harry *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie: http://harrypotterilaskawszylos.blogspot.com/
Pozdrawiam, Cennetyn Black :D
Dziękuję <3
UsuńCieszę się, że się podoba :D Zapraszam na kolejne rozdziały :D
Na pewno zajrzę :D Też życzę mnóstwo weny :D
Szczęśliwego Nowego Roku :D
Pozdrawiam :*
Oooooooch.... Jak słodziutkoooo ^^
OdpowiedzUsuńMiałam napad fangirlu ^^
Moja stara myślała, że zwariowałam, bo chichotałam jak wariatka xD
Cudo ^^
To ja spadam, weny od cholery i szczęśliwego Nowego Roku :*
Hey, dawno mnie tu nie było ale wróciła, ... czytam i co cudo, czytam dalej i ... koniec, było mh jakby to ujać DOBRE Wierna Z :)
OdpowiedzUsuńThe Hard Rock Hotel and Casino TulsaHard Rock Tulsa
OdpowiedzUsuńHard Rock Hotel & Casino Tulsa is 제주 출장마사지 the ultimate destination for 계룡 출장샵 gaming and entertainment, 김제 출장마사지 featuring 충청북도 출장샵 more than 2600 electronic games, a popular 속초 출장안마 music venue,