Pozdrawiam,
Serka.
A wszystko przez te sowy…
Harry Potter
spożywał właśnie swoje ulubione płatki na mleku, gdy pewna sowa, a raczej
inwazja sów zakłóciła jego spokój. Przed Brunetem wylądował tuzin różnobarwnych
ptaków. Każdy z różową kopertą w dziobie. Przez chwilę Gryfon zastanawiał się,
co jest grane. Dopiero po chwili dotarło do niego, że dzisiaj wypadają
Walentynki! Zaczerwienił się i najszybciej jak potrafił, zebrał pocztę i
wpakował do swojej torby. Nie miał zamiaru otwierać tego przy wszystkich,
którzy jak zauważył z niecierpliwością się w niego wpatrywali. Jakby nigdy nic
wrócił do śniadania. Nie dane było mu dzisiaj zjeść w spokoju.
- No nieźle
stary! – Ron poklepał go po plecach sprawiając, że wypluł zawartość swojego
talerza. – Co najmniej dziesięć panien się w tobie kocha! Dlaczego nie
otworzysz?
Cały stół
Gryfonów wpatrywał się w niego z oczekiwaniem, ku swojej zgrozie zauważył, że
pozostałe Domy także zamilkły.
- Później –
burknął zażenowany.
- Harry! No
weź nie każ nam czekać. Wszyscy są ciekawi, kto w tym roku postanowił ci się
oświadczyć – Potter zachłysnął się sokiem dyniowym i poczerwieniał jeszcze bardziej.
Historia z
czwartego roku stanęła mu przed oczami. Wtedy też dostał kilka walentynek, ale
z jednej wyleciał pierścionek zaręczynowy, po czym kartka pofrunęła w górę i
piskliwym, dziewczęcym głosem obwieściła, że pewna panna chce go poślubić.
Jeśli tylko chce ją poznać, niech stawi się po kolacji na wieży astronomicznej.
Cały wieczór wszyscy zrzędzili, aby tam poszedł. On jednak do tej pory tkwił w
błogiej nieświadomości. Wolał nie wiedzieć, kto wysłał tą walentynkę. Od tej
pory co roku dostawał matrymonialne propozycje, które nauczył się ignorować. W
tym roku postanowił zaniechać tradycji i otworzyć, o ile w ogóle to zrobi,
kartki w dormitorium. Z dala od wścibskich spojrzeń.
- Daj mu
spokój Ron. – wtrąciła się Hermiona – Poza tym dziękuję za walentynkę. –
uśmiechnęła się do swojego chłopaka, od którego przed chwilą dostarczono
sporych rozmiarów kartkę z wyznaniem dozgonnej miłości.
- Proszę
bardzo. – Rudzielec uśmiechnął się od ucha do ucha.
Harry już
miał zbierać się do wyjścia, gdy tuż przed nim wylądował ogromny puchacz, o
biało -czarnym upierzeniu. W dziobie trzymał karmazynową kopertę. Gdy Harry
zabrał mu ją z dzioba, ukłonił się lekko i z gracją odleciał. Wszyscy ze
zdziwieniem wpatrywali się w scenę, która przed chwilą się rozegrała. Harry
tylko wzruszył ramionami. Koperta dołączyła do pozostałych, wściekle różowych w
jego torbie. Wstał i skierował się do wyjścia. Wiedział, że w najbliższej wolnej
chwili otworzy kopertę. Niezmiernie ciekawiło go od kogo jest. Pozostałe bez
wahania mógł wyrzucić, czy spalić. Jednak ta go intrygowała.
***
Po obiedzie
miał chwilę dla siebie. Ron i Hermiona poszli na jakiś romantyczny spacer po
Błoniach. Wrócił do pokoju wspólnego, który okazał się być pusty. Każdy spędzał
wolny czas ze swoją druga połówkę, lub ewentualnie na zewnątrz. Dzisiaj wyszło
piękne słońce i każdy uczeń, mimo lekkiego mrozu, miał ochotę w końcu wyjść z
zamku. Takim sposobem Harry był sam. Wyjął z teczki wszystkie otrzymane dzisiaj
walentynki. Wszystkie różowe miał zamiar spalić, jednak w ostatniej chwili się
powstrzymał. Skoro zadały sobie tyle trudu, żeby mu je wysłać, to chociaż je
otworzy. Wiedziony złym przeczuciem i doświadczeniami sprzed roku, rzucił
szybkie zaklęcie wykrywające obecność eliksiru miłosnego, którego nauczyła go
Hermiona. Nie miał zamiaru biegać po szkole upojony zapachem tego durnego
eliksiru w poszukiwaniu nadawcy liściku. Okazało się, że w dwóch z nich
faktycznie znajdował się eliksir, który uaktywniał się po otwarciu. Złapał
koperty i wrzucił je do ognia. Pozostałe dziesięć zaczął szybko odpakowywać.
Gdy tylko przeleciał wzrokiem po tekście i ckliwych, w mniemaniu autorek,
wierszykach miłosnych, wrzucał każdą jedną do kominka. Takim sposobem pozbył
się wszystkich wściekle różowych kartek. Odetchnął z ulgą, ze ma to już za
sobą.
Na stoliku
pozostała tylko jedna koperta. Na nią też dla pewności rzucił zaklęcie
wykrywające eliksir, choć nie sądził, że w środku może się on znajdować. Nie
mylił się. Delikatnie rozkleił kopertę i wyjął malutką kremową karteczkę.
Żadnych serduszek, wierszyków, czy oświadczyn. Na kartce widniało tylko: Będę
czekać dziś o dziewiętnastej w Pokoju Życzeń. A.M.
Nie miał
pojęcia kim jest owa A.M. Nikt o takich inicjałach nie przychodził mu do głowy.
Wiadomość zaintrygowała go na tyle, że postanowił skorzystać z propozycji. Nie
miał ochoty siedzieć w Pokoju Wspólnym i oglądać obściskujące się pary. Nie
żeby miał coś przeciwko. Po prostu czuł się w takich chwilach jak piąte koło u
wozu. Mimo iż wiedział, że jego przyjaciele będą starali się spędzić z nim ten
wieczór, z resztą jak każdy inny, to postanowił dać im trochę prywatności i
swobody. Poza tym co mogłoby się stać. Przecież Voldemort nie powstanie z
martwych, nie założy różowej kiecki i nie zorganizuje kolacji przy świecach z
nim jako daniem głównym. Aż zaśmiał się ze swoich dziwnych myśli. Spakował
kartkę z powrotem do torby i zszedł na dół. Zostały mu tylko trzy lekcje. Potem
będzie mógł się przebrać i pójść na randkę. A może na spotkanie? Tego nie
wiedział.
***
- Cześć
Harry. – Ginny zmaterializowała się u jego boku. – Gdzie cię wcięło po
obiedzie?
Z Ginny
postanowili zostać przyjaciółmi. W sumie zawsze byli dla siebie bardziej jak
brat i siostra, niż jako druga połowa. Ten jeden pocałunek sprawił, że oboje
sobie to uświadomili i teraz ze śmiechem wspominali tamte chwile. Ginny miała
chłopaka. Ściślej rzecz ujmując, chodziła z Blaise’m Zabini’m. Po wojnie
wrogość między domami znacznie się osłabiła. Nawet on i Malfoy już nie wyzywali
się na każdym kroku, tylko bez słowa przechodzili obok siebie. Mimo, iż Ginny
dużo czasu spędzała ze Ślizgonem, nigdy nie przestała być jego powiernicą. Poza
Ron’em i Hermioną, którzy coraz bardziej byli zajęci sobą niż rozmową z nim,
Ginny okazała się najlepszą przyjaciółką. Wiedziała o nim wszystko i nigdy nie
szczędziła mu swojej szczerej opinii na dany temat. Była mu bardzo bliska.
- Zaszyłem
się w pokoju wspólnym i przeczytałem walentynki.
Dziewczyna
widocznie się ożywiła.
- I jak?!
Opowiadaj!
- Nie ma o
czym. Same bzdetne wyznania miłości, jak co roku z resztą. Były nawet dwie z
eliksirem miłości.
- Oj wiesz,
że nie o to pytam. Co było w tej czerwonej kopercie? Od kogo jest? –
dopytywała.
Harry lekko
się zaczerwienił.
- Nie wiem.
W sumie pisało tylko tyle, że będzie czekać w Pokoju Życzeń dziś o
dziewiętnastej. Były jeszcze inicjały A.M.
Dziewczyna
zmarszczyła czoło nad czymś się zastanawiając, po chwili odparła:
- Nie znam
nikogo o takich inicjałach. Może to jakiś szyfr. Zamierzasz pójść?
- Sam nie
wiem. Z jednej strony i tak nie mam nic lepszego do roboty, ale z drugiej
miałem nadzieję, że będziesz wiedzieć od kogo to. Teraz mam wątpliwości.
- Daj spokój
Harry. To na pewno jakaś przemiła osoba, która jest zbyt wstydliwa, aby
podpisać się wprost. Założę się, że miło spędzisz wieczór. Poza tym nikt nie
każe ci od razu tworzyć z tym kimś pary. To tylko spotkanie.
- Może masz
rację.
- Jasne, że
mam rację. – uśmiechnęła się promiennie do niego – Pamiętaj, masz założyć
jakieś wystrzałowe ciuchy, przykleić uśmiech do twarzy i dobrze się bawić.
- Nie martw
się. Dam sobie radę.
- To, że
dasz sobie radę to ja wiem. Obawiam się tylko, że będziesz siedział tam z tą
swoją miną zbitego psa.
-
Przesadzasz.
Ginny westchnęła.
Nie lubiła, gdy Harry przestawał się uśmiechać, a teraz ewidentnie posmutniał.
- Harry,
mówiłam ci że wszystko jakoś się ułoży. Zaufaj mi. Chociaż dzisiaj postaraj się
dobrze bawić i zapomnij o tym wszystkim.
- Ale wiesz,
że trudno mi zapomnieć.
- Wiem, ale
dzisiaj są walentynki. To magiczny czas. Do wieczora jeszcze wiele może się
zdarzyć. Może ten ktoś, kto wysłał tą wiadomość jest właśnie tą osobą, która
sprawi, że dzisiejszy dzień będzie niezapomniany. Nie możesz całe życie chodzić
smutny. Zobaczysz, że znajdziesz kogoś, z kim będziesz szczęśliwy.
Harry
uśmiechnął się lekko.
- Dzięki,
Gin. Nie martw się. Dzisiejszy wieczór spędzę na dobrej zabawie.
- Tak
trzymaj! – znowu uśmiechnęła się tym swoim najpiękniejszym uśmiechem. – Wpadnę
do ciebie koło osiemnastej i pomogę ci wybrać strój.
- Ginny, dam
sobie radę wybrać ciuchy. To tylko spotkanie. Nawet nie wiem z kim.
- I właśnie
o to chodzi! A co jeśli okaże się, że chcesz na tym kimś zrobić wrażenie. Nigdy
nic nie wiadomo. Musimy dmuchać na zimne.
- Jedyna
osoba, na której chcę zrobić wrażenie, mnie nie dostrzega.
- Harry! –
zrobiła groźną minę – Obiecałeś się dobrze bawić i chociaż dzisiaj dać sobie
spokój. Daj szansę tej znajomości. Może ten ktoś okaże się być więcej wart. –
Brunet westchnął i skinął głową na zgodę – No. A wieczorem przyjdę i zrobimy
cię na bóstwo. – mrugnęła do niego. – Lecę, bo spóźnię się na eliksiry. A ty
lepiej zacznij ćwiczyć uśmiech, bo do wieczora zostało mało czasu.
***
Punktualnie
o osiemnastej Ginny zjawiła się w jego sypialni. Nigdy by nie przypuszczał, że
ubieranie może zająć aż tyle czasu! Gdy przyjaciółka stwierdziła, że jest
gotowy, miał już serdecznie dość i najchętniej zostałby w łóżku. Nie chciał
jednak robić jej przykrości. Stanął więc przed lustrem, aby zobaczyć końcowy
efekt.
- Wow. –
zdołał tylko powiedzieć.
Przed nim
nie stal już rozczochrany chłopak w za dużych ciuchach. Przed nim prezentował
się wysoki, przystojny mężczyzna. Ginny wybrała my na tę okazję idealnie
dopasowaną srebrną szatę ze szmaragdowymi akcentami, którą kupił wraz z toną
innych ubrań na wakacjach. Wtedy Ginny wlokła go od sklepu do sklepu i zmuszała
do zmiany garderoby. Jeszcze nigdy nie był jej tak wdzięczny jak teraz. Nawet
wtedy, gdy namówiła go do kupna eliksiru na poprawę wzroku, przez co nie musiał
już używać okularów. Prezentował się całkiem inaczej niż zazwyczaj. Zielne
akcenty w ubraniu, podkreślały kolor jego oczu. Włosy zaczesała mu do tyłu,
przez co nie wyglądały już tak, jakby nigdy ich nie czesał. Wyglądał
niesamowicie.
- Masz
rację. Nieźle wyglądasz. Od razu widać talent stylisty.
Harry
odwrócił się do przyjaciółki i mocno ją uściskał.
- Dziękuję
Gin.
- Nie ma za
co. – wygładziła na nim szatę. – A teraz leć, bo się spóźnisz. Tylko pamiętaj,
baw się dobrze. – Zawołała za nim, gdy wychodził z pokoju. Uśmiechnęła się pod
nosem, zabrała swoje rzeczy i również opuściła pomieszczenie.
Harry
przemierzał puste korytarze Hogwartu. Tylko raz napotkał jedną parę, która
prawdopodobnie wymykała się z zamku. Nawet nie zwrócił uwagi kto to. Zostało
tylko kilka minut do siódmej. Przyspieszył kroku, aby nie spóźnić się. W końcu
dotarł do ściany, za którą znajdowało się przejście. Nie zdążył jeszcze
pomyśleć, a drzwi zaczęły wyłaniać na kamieniu. Gdy pojawiły się całkowicie,
chwycił mosiężną klamkę i pchnął mahoniowe drzwi. Przekroczył próg, pozwalając
by drzwi się za nim zamknęły. Rozejrzał się po pokoju. Był w średniej wielkości
pomieszczeniu. Pod sufitem fruwało mnóstwo małych świeczek, dzięki czemu pokój
był skąpany w lekkim świetle. Z boku zauważył kanapę, a przed nią szklany
stoliczek z dwoma lampkami i nieotwartym jeszcze winem. Na środku stał
niewielki stół zastawiony dla dwóch osób. Dopiero teraz zauważył osobę siedzącą
na krześle. Podniosła się i ruszyła w jego stronę. Jego oczom ukazał się nie
kto inny jak Draco Malfoy we własnej osobie. Ubrany w elegancką, szafirową
szatę, lekkim krokiem szedł w jego stronę. Harry nie wiedział co powiedzieć.
Stał tam tylko i wpatrywał się w drugiego chłopaka, na którego ustach błądził
niewielki uśmiech. Dopiero, gdy zauważył kto przed nim stoi, zatrzymał się
przybierając na swoją twarz wyraz kompletnego szoku.
- Potter? Co
ty tu u diabła robisz? – Blondyn ocknął się z pierwszego szoku i przemówił.
- Jak to co,
Malfoy. Sam wysłałeś mi zaproszenie. – Harry odzyskał w końcu głos.
- Ja?
Niemożliwe.
- A jednak.
Dzisiaj rano dostałem list, że chcesz się ze mną tutaj spotkać.
- Musiało ci
się coś pomylić. Nie pisałem do ciebie żadnego cholernego listu!
- To co w
takim razie tutaj robisz? – Harry założył ręce na piersi.
- Dostałem
list, że ktoś tu na mnie czeka. Podpisał się J.P.
Harry
zmarszczył czoło.
- James
Potter. – szepnął
- Co?
- Mam na
drugie James.
- No i ty mi
wmawiasz, że ja cię tu zaprosiłem!
- Jakbym nie
miał kogo zaprosić tylko ciebie, kretynie. Może mi jeszcze powiesz, że jesteś
A.M.?!
- Nie wnikam
w twoje życie seksualne Potter, ale wątpię żebyś miał kogo zaprosić na
walentynki. No chyba, że weźmiemy pod uwagę te wszystkie idiotki, które wysyłają
ci pierścionki zaręczynowe z propozycją rychłego ślubu. A jeśli chodzi o
inicjały, to na drugie mam Apollo.
- Apollo Malfoy… A.M.!
- Brawo, Sherlocku… Obawiam
się Potter, że cierpisz na rozdwojenie jaźni połączone ze szczególną tępotą.
- Malfoy…
Nie zaczynaj znowu. Nie ja wysłałem ci to cholerne zaproszenie! Dotarło?
- To jak w
takim razie wyjaśnisz tą całą sytuację? – Draco zrobił nieokreślony ruch ręką.
- Nie wiem,
okej. Nie mam pojęcia co jest grane.
Najwidoczniej twoja sowa się pomyliła i przez przypadek to ja dostałem twój
list.
- Moja sowa
nigdy się nie myli! – oburzył się Draco – Poza tym ja nie wysyłałem żadnego
listu! Głuchy jesteś, Potter? To twoja sowa musiała się pomylić.
- Ja też do
nikogo dziś nie pisałem! Nie bawię się w te chore święto, jakim są walentynki.
- To w takim
razie dlaczego tu przyszedłeś?
- Myślałem,
że spotkam tu kogoś, z kim spędzę miły wieczór, ale widocznie się myliłem. A ty
co? Liczyłeś na szybki numerek?
- Coś w tym
stylu.
- No to się
przeliczyłeś. Wychodzę. Może ta twoja panna jeszcze się pojawi. – Harry już
miał się odwrócić, gdy Malfoy się odezwał.
- Czekaj
Potter. Nie wierze, że to mówię, ale skoro oboje zostaliśmy wprowadzeni w błąd,
albo co gorsza, ktoś specjalnie nas w to wmanewrował, to chyba możemy zjeść
chociaż tą kolację. Nie wiem jak ty, ale ja nic nie jadłem i umieram z głodu. A
skoro nie toczymy już naszej małej wojny na wyzwiska, to chyba możemy jak
cywilizowani ludzie zjeść jeden posiłek. Nie uśmiecha mi się siedzenie tu w
samotności. – Rozejrzał się po pokoju i Harry wiedział, że przypomniały mu się
wydarzenia sprzed roku. Diabelska pożoga, szafka zniknięć. Na ułamek sekundy z
twarzy Ślizgona opadła maska, którą zawsze przyjmował i Harry mógł zobaczyć, że
Blondyn w jakiś sposób stał się inny. Bardziej, ludzki?
Harry
westchnął, po czym postanowił skapitulować.
- Dobra. W
sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty. Migdalące się wszędzie pary
doprowadzają mnie do szału. – Postanowił, że on też może się z czegoś zwierzyć.
Może Malfoy nie zrobił tego wprost, ale sama propozycja wspólnej kolacji to i
tak był duży krok. Poza tym okrężną drogą przyznał, że nadal obawia się tego
miejsca.
- Czyli ty
też przychodząc tu dzisiaj liczyłeś na małe migdalenie. – Draco uśmiechnął się
w ten swój drwiący sposób.
Harry
zignorował to i poszedł w stronę stołu.
- Wygląda i
pachnie niesamowicie. – stwierdził.
- Miejmy
nadzieję, że też tak smakuje. – Draco zajął miejsce naprzeciwko niego.
- A więc
smacznego. – Harry spojrzał na Ślizgona. Ten jedynie skinął głową.
Zabrali się
za jedzenie. W ciszy konsumowali posiłek. Żaden z nich nie odezwał się ani
słowem. Żaden nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Samo to, że siedzieli tu i
pokojowo spożywali posiłek, było dużym krokiem w ich dotychczasowej znajomości.
Cisza zaczęła się przedłużać. Został tylko deser. Harry w końcu postanowił się
odezwać.
- Nie wiem
kto przygotował tą kolację, ale była bardzo smaczna. W sumie w życiu nie jadłem
czegoś podobnego. – wytarł usta w serwetkę i wziął do ręki szklankę wody.
- Jedzenie
całkiem znośne. Jednak żadne nie może się równać z tym w pewnej niewielkiej
restauracji we Francji. Szef kuchni przechodzi sam siebie. – Brunet tylko
przewrócił oczami. Widać było, że Ślizgon nie zrezygnował z ciągłego podkreślania
tego, że jest arystokratą.
- Kolacja
zjedzona, to pewnie będę się zbierał. – Harry nie bardzo miał ochotę wychodzić,
ale przecież mieli tylko zjeść razem kolację.
- I wrócisz
do, jak to sam ująłeś: migdalących się wszędzie par? – Draco w spokoju popijał
jedzenie wodą.
- Nie wiem.
Może pospaceruję jeszcze po błoniach.
- Bez
płaszcza? Wątpię Potter. Chyba że chcesz zamarznąć. Nawet ty nie jesteś taki
głupi. – Draco zmierzył go uważnym spojrzeniem.
-
Przynajmniej w końcu nie musiałbyś na mnie patrzeć. – odciął się.
- Daj
spokój, Potter. Zachowujesz się jak małe dziecko. Wojna skończona. Nie widzę
powodów, abyśmy mieli nadal obrzucać się błotem. To się zaczyna robić
dziecinne. Nie sądzisz?
Harry
przyjrzał mu się uważnie. Może do tej kolacji było coś dosypane? Przecież
prawdziwy Malfoy tak się nie zachowywał!
- Czy ty
właśnie proponujesz mi rozejm? – ze zdziwieniem wpatrywał się w chłopaka.
Draco tylko
wzruszył ramionami i wrócił do popijania swojej wody.
- Cóż… Skoro
chcesz żeby wszystko zostało po staremu, to ja nie widzę problemu. – odezwał
się Blondyn w końcu. Podniósł się. – Mimo wszystko dzięki, że zjadłeś ze mną
kolację. – zaczął oddalać się w stronę wyjścia.
Gryfon
zerwał się ze swojego miejsca i pobiegł za chłopakiem.
- Malfoy!
Czekaj. – Draco powoli odwrócił się w jego stronę i wpatrywał w niego z tą
swoją wystudiowaną miną. – Ja też nie chcę już prowadzić tej chorej wojny
między nami. Właściwie już od dłuższego czasu tego nie chcę, ale zawsze
myślałem, że ty… - urwał na chwilę – Że nadal mnie nienawidzisz. Znaczy tak
bardzo jak na początku. Znaczy nie wiem, czy nadal mnie nienawidzisz, ale… -
Pogubił się już we własnych myślach. Tak bardzo nie chciał, aby chłopak teraz
wychodził. To mogła być jedyna okazja to stworzenia między nimi normalnych
relacji. Nie mógł tego spieprzyć. Westchnął i spojrzał na Ślizgona. – Rozumiesz
mnie, prawda?
- Ani trochę
Potter. – w kącikach ust Dracona błąkał się mały uśmiech, ale nic nie dał po
sobie poznać. – Ale ja ciebie nigdy nie rozumiałem. Raczej wątpię żeby w tej
kwestii coś się zmieniło.
- To jak?
Zgoda? – Harry uśmiechnął się szeroko widząc, że drugi chłopak nie chce jeszcze
opuścić pomieszczenia. Wyciągnął do niego rękę.
Draco przez
chwilę przypatrywał się wyciągniętej w jego stronę dłoni. Pamiętał jak kilka
lat temu, Gryfon odrzucił jego przyjaźń. Kto wie jak potoczyłyby się ich losy,
gdyby tamten wtedy się zgodził. Niemniej jednak teraz miał ochotę to sprawdzić.
Uścisnął oferowaną dłoń, na znak pojednania.
Harry
westchnął z ulgi. Ogromny kamień spadł mu w końcu z serca. Sam nawet nie
wiedział, jak wielki głaz się tam zebrał, aż do teraz.
- Będziemy
tak sterczeć w progu, czy napijemy się tego wina, które tam stoi? – Draco powoli
się niecierpliwił. Ogromny uśmiech Gryfona wprawił go w zakłopotanie i nie
wiedział co zrobić.
- Jasne! –
nadal uśmiechnięty pomaszerował w stronę kanapy.
Draco
poszedł w jego ślady. Zajęli miejsca po przeciwnych końcach mebla. Harry
otworzył butelkę zaklęciem i rozlał po odrobinie szkarłatnego płynu do
kieliszków. Jeden wręczył Draco.
- Myślę, że
powinniśmy nadrobić te wszystkie lata. – zaproponował nagle Gryfon.
Draco
wytrzeszczył na niego oczy. Kompletnie nie miał pojęcia, co Potter’owi chodzi
po głowie.
- Jak to
nadrobić? Jeśli myślisz Potter, że po tym jak zakopaliśmy topór wojenny
będziemy tu siedzieć i chichrać się jak nastolatki, to zapomnij. – wydął wargi
z dezaprobaty.
Harry
wybuchnął śmiechem. Draco zwęził oczy, nie mając pojęcia co jest Gryfonowi.
Może opary z wina tak na niego działają?
- Masz
rację, nie będziemy się chichrać, jak to ująłeś. Przypuszczam, że Malfoy’owie
nie się nie chichrają – ostatnie słowa powiedział takim tonem, jakim zawsze
podobne stwierdzenia wypowiadał Draco.
- Właśnie. –
Ślizgon naburmuszył się jeszcze bardziej. Powoli zaczynał żałować, że dopuścił
do ich zgody.
- Na
początek proponuję przestać zwracać się do siebie po nazwisku. Co ty na to? –
Harry nadal uśmiechał się od ucha do ucha.
Blondyn
zmierzył go spojrzeniem, po czym w geście kapitulacji wzruszył tylko ramionami.
- Harry –
chłopak wyciągnął w jego stronę kieliszek.
- Draco –
lampki stuknęły o siebie, po czym oboje wypili po odrobinie wina.
- Mhm… Dobre
– Brunet pochwalił wino. – Co ty na to, żebyśmy się trochę poznali? Wiesz nie
mam tu na myśli zwierzeń czy coś. Chodzi mi raczej o takie zwykłe rzeczy. No
wiesz, jak znajomy ze znajomym.
I właśnie
wtedy Draco wpadł na jeden ze swoich iście ślizgońskich pomysłów.
- Dobra, Po…
Harry. W sumie czemu nie. Ale na moich zasadach. – uśmiechnął się diabelsko i
Harry wiedział, że togo pożałuje. – Proponuję pytanie za pytanie. Tylko że z
wykorzystaniem czaru prawdy. Co ty na to?
Gryfon przez
chwilę przypatrywał mu się nieufnie.
- Po co mamy
stosować czar prawdy? Nie możemy tak po prostu się poznać?
- Myślisz,
że przepuściłbym okazję poznania najskrytszych sekretów Wybrańca? – Potter
zauważył błysk w oku drugiego chłopaka i teraz już był pewien, że tego
pożałuje.
- Zgoda. –
uśmiechnął się równie diabelsko, co wywołało małe zmieszanie na twarzy Ślizgona
– Ja też nie przepuściłbym takiej okazji.
Rzucili na
przywołaną z pokoju małą kulkę czar. W razie gdyby któryś z nich kłamał, miała
zaświecić się na czerwono.
- Możesz
zacząć – stwierdził Gryfon, popijając wino.
- Spałeś
kiedyś z Wesley’ówną?
Harry
westchnął. Czyli pytania tego kalibru…
- Nie. –
odparł rzeczowo – Z kim się po raz pierwszy całowałeś?
Draco
przewrócił oczami.
-
Przypuszczam, że z moją matką, jak byłem jeszcze dzieckiem.
- Draco!
Wiesz, że nie o to mi chodziło.
- Mogłeś
lepiej sprecyzować pytanie – uśmiechnął się – Twój pierwszy raz, gdzie i z kim?
Harry
jęknął.
- Zachariasz
Smith. Łazienka prefektów. – Draco przez chwilę wpatrywał się z konsternacją w
Gryfona. – A twój pierwszy raz? Z kim?
- Blaise. –
odparł krótko. – Jesteś gejem?
- Tak. – Ta
krótka odpowiedź zamurowała Draco. Nigdy by nie przypuszczał, że Wielki –
Chłopiec – Który – Przeżył jest gejem! Przecież tyle panien kręciło się koło
niego. – A ty?
- Też. –
stwierdził krótko. Ku swojemu zadowoleniu, Potter również był w niemym szoku.
Uśmiechnął się pod nosem i kontynuował – Z iloma facetami spałeś? Wymień
imiona.
- Z trzema.
Zach, Dean i Theodore.
- Nott? –
Draco nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
- Teraz moja
kolej na pytanie, ale tak. Spałeś kiedyś z dziewczyną? Jeśli tak, to z kim?
- Tak.
Miałem małą przygodę z Pansy. Czy między tobą, a którymś z tych trzech było coś
na poważnie?
- Z Dean’em
zdarzyło nam się tylko raz ze sobą przespać. Byliśmy pijani. Potem nie
wracaliśmy do tego, więc nie. Z Zachem spotykałem się przez kilka miesięcy, ale
tu zawsze chodziło tylko o seks. A co do Theo, to z początku oboje myśleliśmy,
że to coś więcej, ale w końcu postanowiliśmy zostać przyjaciółmi. Więc w sumie
z żadnym nie łączyło mnie nic szczególnego. – wzruszył ramionami. – Masz kogoś
teraz?
- To zależy
czy pytasz o „przyjaciela do łóżka”, czy o kogoś typu chłopak.
- W sumie to
o oba.
- Ciekawski
jesteś Potter.
- Czyli
znowu wracamy do nazwisk?
Draco nie
odpowiedział.
- Jeśli
chodzi o partnera, to nie mam nikogo aktualnie. A co do przyjaciela do łóżka,
to czasem zdarzy mi się jakaś mała przygoda, ale odkąd Blaise chodzi z tą twoją
rudą przyjaciółką, to rzadko z kimś sypiam. Mało kto spełnia moje standardy.
- Blaise jest gejem? – Harry aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Moja kolej na zadawanie pytań. Jednak rozwieję twoje wątpliwości, bo
gotów jeszcze jesteś tu umrzeć z niepewności. Nie. Blaise to stuprocentowy
hetero. Przynajmniej jeśli chodzi o uczucia. Jednak od czasu do czasu, gdy
nikogo aktualnie nie miał, lubił się zabawić. – Harry patrzył na niego z
niedowierzaniem – Nie patrz tak. To tylko seks. – pociągnął spory łyk swojego
wina. Zdążyli już wypić pół butelki. – Jest ktoś kto skradł twoje serce? –
Harry zaczerwienił się i spuścił wzrok. Trafił w sedno! Jedne zero dla Draco.
Potter odchrząknął.
- Tak. – Draco liczył na jakieś szczegóły, ale widocznie nie było mu
dane ich usłyszeć.
- No już, Harry. Gadaj kto to taki?! – Ślizgon nie poddawał się tak
łatwo, jeśli chodziło o wyłapanie jakiś pikantnych szczegółów.
- Teraz moja kolej na zadawanie pytań – oburzył się Gryfon.
- Ja jeszcze nie skończyłem swojego. – stwierdził tylko.
- Miało być pytanie za pytanie. – Harry nie dawał za wygraną.
- Ja odpowiedziałem na twoje pytanie o Blaisie, więc przysługuje mi
jedno dodatkowe. – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ja odpowiedziałem na pytanie o Theo.
- To było pytanie retoryczne. Nikt inny nie ma tak na imię.
Harry westchnął. Wiedział, że przegrał.
- No już, mów Harry, kto skradł twoje niewinne gryfońskie serce. – Draco
nieźle się bawił. Nawet zwracanie się do Pottera po imieniu mu nie
przeszkadzało.
Harry zaczerwienił się jeszcze bardziej i znowu spuścił głowę.
- Nie zachowuj się jak niewinna dziewica, Potter – Draco zaczynał się
niecierpliwić – Bądź mężczyzną!
- Fy… – wybełkotał pod nosem Gryfon.
- Co? Nie dosłyszałem.
Harry walczył ze sobą przez chwilę, po czym uniósł wzrok i spojrzał
Draco prosto w oczy. Blondyn wpatrywał się w te niezwykłe patrzałki w kolorze
avady i nie mógł oderwać swojego wzroku. Musiał przyznać. Były niesamowite.
- Ty, okej? – z Harry’ego uleciała cała nieśmiałość i z odwagą, ale
też wyzwaniem patrzył wprost na niego. – Wiem, co teraz powiesz. Ale daruj
sobie. Nie chciałem tej zgody tylko dlatego, żeby się do ciebie zbliżyć. Ja… -
i właśnie w tym momencie Draco nie wytrzymał i wpił się w te czerwone, soczyste
jak się okazało, usta.
Pocałunek był powolny i nieśmiały. Oboje starali się poznać tego
drugiego. Draco jedną ręką otoczył Harry’ego w pasie, a drugą błądził po jego
policzku. Harry natomiast wplótł swoje palce we włosy Ślizgona. Gdy w końcu się
od siebie oderwali, oboje dyszeli. Stykali się czołami i uśmiechali do siebie.
Harry z lekką nieśmiałością, a Draco jakby właśnie zdobył Mount Everest.
- Teraz już wszystko jasne – zaczął Draco – Zabini, którego jeszcze do
niedawna nazywałem przyjacielem i twoja Wesley, wszystko uknuli. Muszę
zapamiętać, żeby nie zwierzać się tej imitacji przyjaciela.
- Czyli ty… Znaczy… - zaczął się jąkać Harry. Draco miał wrażenie, że
słyszy jak trybiki w głowie Gryfona wchodzą na właściwe miejsce.
- Tak. – skwitował tylko. Kciukiem delikatnie przejechał po wargach
Gryfona.
- Muszę pamiętać, żeby zabić Ginny. Potem ją ożywię i jej podziękuję,
ale najpierw ją ukatrupię. – Harry uśmiechał się szczerze.
- Yhm… Zabijemy oboje. –
zamyślił się Blondyn - Ale w sumie gdyby nie oni, Merlin jeden wie ile czasu
zajęło bym nam zanim w końcu byśmy się do tego przyznali.
- Jak dobrze czasem mieć przyjaciół i ciut za długi język. – Harry
spojrzał wymownie na usta Ślizgona, po czym ponownie go pocałował. Tym razem
pocałunek był namiętny. Wyrażał wszystko, co do tej pory przed sobą skrywali.
- Proponuję przenieść się w wygodniejsze miejsce. – zaproponował
Draco, gdy oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. – Tam jest łóżko. – wskazał głową na ogromne
małżeńskie łoże, które było zasłonięte kotarą, przez co Harry go wcześniej nie
zauważył.
Całując się dotarli na miejsce. Namiętność wręcz unosiła się w
powietrzu. Sam Merlin nie byłby w stanie opisać tego, co tam się później
działo.
***
Harry otworzył powieki. Pierwsze co poczuł, to drugie ciało obok i
rękę obejmującą go w pasie. Przechylił głowę na bok i napotkał spojrzenie
swojego nowego chłopaka.
- Dzień dobry śpiąca królewno. – Draco uśmiechnął się i pocałował go
lekko w usta.
- Dzień dobry. – Harry przeciągnął się – A więc to nie był sen. –
uśmiechnął się i na powrót przyciągnął chłopaka do pocałunku.
- Jak widać nie. – Draco błądził palcem po nagiej klatce piersiowej
Gryfona. – Dziś sobota. Co ty na to, żebyśmy gdzieś razem wyszli, a potem… No
wiesz – mrugnął do niego.
- Jak dla mnie możemy zostać tu cały dzień i robić „no wiesz” –
zażartował.
- Musimy się pokazać, co by inni pomyśleli. Pewnie większość umiera ze
strachu co też stało się z ich dzielnym Wybrańcem.
- Zapewne sądzą, że spędziłem z kimś nieziemską noc i postanowiłem nie
wracać. W sumie to nawet się nie mylą. – uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Co
teraz? – zapytał już bardziej poważny.
- Teraz… Teraz, to zacznę cię całować o tak – Draco usiadł na nim
okrakiem i składał pocałunki na jego torsie – I tak… - schodził coraz niżej
wyznaczając mokrą ścieżkę do jego pępka – a potem… - nie skończył, bo Harry
przyciągnął go do długiego pocałunku.
- Nie o to pytałem. – stwierdził Gryfon. – Nie żebym nie miał ochoty
na powtórkę z wczorajszego wieczoru, ale chodziło mi raczej o nas. No wiesz.
Będziemy udawać, że nic się nie zmieniło?
Draco momentalnie spoważniał.
- A co? Chcesz tego? Boisz się co inni o nas pomyślą – zszedł z
chłopaka i usiadł obok wpatrując się w przestrzeń.
Harry podniósł się do pozycji siedzącej.
- Nie o to chodzi. Jeśli o mnie chodzi, to moglibyśmy wymaszerować
stąd nago i urządzić dziką orgię w swoim wykonaniu na środku Wielkiej Sali,
żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy teraz parą.
- Więc nie rozumiem w takim razie. – Draco spojrzał na niego z
pytaniem wymalowanym na twarzy.
Harry westchnął.
- No wiesz… Twoi rodzice na pewno oczekują od ciebie, że ożenisz się z
jakąś wysoko urodzoną panną, spłodzisz potomka i będziesz prowadził rodzinne
interesy. Co by powiedzieli, gdyby dowiedzieli się, że nagle masz chłopaka. Nie
chcę być powodem kłótni w twojej rodzinie, Draco. – Harry posmutniał, ale nadal
patrzył w oczy swojego chłopaka.
Draco popatrzył na niego jak na wariata, po czym wybuchnął
niepohamowanym śmiechem.
- Harry, czasem naprawdę zadziwia mnie twoja głupota. Nie martw się
moimi rodzicami. Ważne jest to, czego ja chcę, a nie oni. – złożył na jego
ustach pocałunek – A tego, czego ja chcę jesteś ty.
Harry nie kontynuował już rozmowy, z resztą nie był w stanie. Draco
nawet po ostatniej nocy, nadal był w formie, o czym wkrótce się przekonał.
***
Gdy w końcu opuścili Pokój Życzeń i trzymając się za ręce wmaszerowali
do Wielkiej Sali, gdzie wszyscy właśnie jedli śniadanie, nikt nawet nie zwrócił
na to najmniejszej uwagi. Każdy przeszedł do porządku dziennego, widząc
wchodzącą parę.
Czyżby cały Hogwart wiedział coś czego oni nie
pojmowali do wczoraj? - Zastanowili się tylko, po czym wzruszyli ramionami
i usiedli przy stole.
Ich znajomi szczerze się uśmiechali i gratulowali im związku. Oboje
daliby się pokroić za to, że nie raz słyszeli ciche westchnienia ulgi. Nawet
Ron szepnął coś na kształt: w końcu, po czym jakby nigdy nic zajął się swoim
śniadaniem.
- Mówiłam ci Harry, że ten dzień będzie niezapomniany. – Ginny
szepnęła mu do ucha, gdzy tylko usiedli przy stole.
Harry zmierzył ją wzrokiem, szepnął coś, o tym że policzą się później, ale nie widząc
żadnej konkretnej reakcji, w końcu przytulił przyjaciółkę, szepcząc ciche słowa
podziękowania.
Oboje promienieli ze szczęścia. Harry miał tylko nadzieję, że zawsze
już tak zostanie.
***
Spotykali się ze sobą już dwa miesiace. Draco w końcu postanowił
przedstawić Harry’ego rodzicom. Wcześniej jakoś nie było okazji. Stwierdził, że
nadszedł odpowiedni moment, by poznali jego przyszłego partnera życiowego.
Harry jeszcze nie wiedział, że Draco ma tak poważne plany. Blondyn w
niedalekiej przyszłości zamierzał się oświadczyć, ale póki co była to jego
słodka tajemnica.
Stał przed lustrem i zapinał swoją szatę wyjściową, gdy do jego
sypialni wkroczył roztrzęsiony Harry.
- Co się stało? – Draco nie przerwał wykonywanej czynności. – Nie
możesz zdecydować się co założyć, czy trema przed spotkaniem z moimi rodzicami?
- Draco – zaczął poważnie Harry – Musimy pogadać.
Dopiero teraz Blondyn spojrzał na niego z obawą w oczach.
- Chyba mi nie chcesz powiedzieć, że masz wątpliwości.
- Nie o to chodzi. – Harry usiadł na łóżku i zaczął miętosić pościel.
– Chodzi o to, że…
- No wyduś to z siebie w końcu! – Blondyn był zdenerwowany nie na
żarty. Coś musiało się stać.
- Ja… No bo ja…
- Harry! – Draco usiadł obok chłopaka.
Brunet podniósł na niego wzrok.
- Ja… Ja jestem w ciąży, Draco. – spuścił wzrok.
Ślizgon był w szoku. Nie dlatego, że nie wiedział, że takie ciąże się
nie zdarzały. Zdarzały się i to stosunkowo często. Tylko trochę go ta sytuacja
zaskoczyła. Nie żeby nie wiązał przyszłości z Harry’m. Wiązał. Nawet myślał o
dzieciach. Co prawda trochę później, ale czemu nie mieliby własnie od tego
zacząć. Objął zawstydzonego chłopaka i pocałował go w czoło.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. – odparł i jeszcze mocniej go
przytulił - Sprawiłeś mi ogromną radość. Kocham cię, wiesz? – Harry uniósł na
niego swój wzrok i niepewnie się uśmiechnął.
- Czyli nie jesteś zły? – zapytał ze zdziwieniem.
- Nie głuptasie. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. –
pocałował go w nos. – Od dawna o tym marzyłem. Może nie w takiej kolejności,
ale czemu nie – uśmiechnął się szczerze. – A teraz ubierz się, bo nie możemy
spóźnić się na spotkanie z moimi rodzicami. Takie nowiny na pewno zwalą ich z
nóg. – O tak. Tego był całkowicie pewien. Nie wiedział, czy rodzice zaakceptują
jego związek, ale teraz nie mieli wyboru. W sumie od początku nie mieli. Draco
kochał swojego Gryfona i to nigdy się nie zmieni.
- Ja też cię kocham, Draco – stwierdził Harry i jeszcze raz przytulił
się do chłopaka. Wstał i ruszył do wyjścia. – Zaraz wracam.
- Harry… - Draco podjął tą szaloną decyzję właśnie w tym momencie. Po
co dłużej zwlekać?
Brunet odwrócił się do niego. Ślizgon podszedł i złapał go za rękę.
- Miałem zapytać cię o to po skończeniu szkoły, ale w sumie nie ma na
co czekać. Zgodzisz się spędzić ze mną resztę życia? – spojrzał prosto w te
piękne oczy koloru avady.
Harry w pierwszej chwili nie wiedział co powiedzieć. Potem przyciągnął
swojego chłopaka do pocałunku.
- Tak, Draco. O niczym innym nie marzę.
Slizgon nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Nie dość, że mężczyzna,
którego kochał, zgodził się go poślubić, to jeszcze okazało się, że niebawem
zostanie ojcem. Czy może zdarzyć się coś jeszcze bardziej pięknego? Z tej całej
radości porwał Bruneta w objęcia i kilka razy obrócił się wraz z nim, śmiejąc
się radośnie. W końcu postawił go na ziemi.
- Teraz to już naprawdę pójdę, bo się spóźnimy – Harry pocałował go
jeszcze raz, po czym wymknął się z pokoju.
Zostało tylko stawić czoła rodzicom. Draco wierzył, że z tym sobie poradzi.
***
- Mamo, tato to jest Harry, mój chłopak – siedzieli w niewielkiej
restauracji w Hogesmeade. – Zamierzamy się pobrać po szkole. – Narcyza i
Lucjusz nie odezwali się ani słowem. Uznał to za dobry znak. – Poza tym za kilka miesięcy zostaniecie
dziadkami. Harry spodziewa się naszego dziecka. – Zaryzykował i powiedział
wszystko.
Rodzice przez chwilę przyglądali im się w milczeniu, po czym Narcyza
ucałowała ich oboje w policzki, a Lucjusz podał rękę Harry’emu.
- Bardzo się cieszymy kochanie. – stwierdziła jego matka. – Witaj w
rodzinie Harry. – na potwierdzenie tych słów, nawet Lucjusz skinął mu
przyjaźnie głową.
- Nie jesteście źli? – Draco nie wierzył własnym uszom.
- Kochanie. Odkąd skończyłeś jedenaście lat mówisz tylko o Harry’m.
Wiedzieliśmy, że prędzej czy później tak to się skończy. Cieszymy się, że
jesteś szczęśliwy. – Narcyza uśmiechnęła się do syna.
I co tu dożo gadać. Szczęka Draco spotkała się z podłogą, ale jego
szczęście było tak ogromne, że mógł w tej chwili wybiec z restauracji i ogłosić
je całemu światu. Mógł przysiąc, że usłyszą go nawet na Marsie.
Przez Ciebie dostałam zawału!!! Moim pierwszym skojarzeniem do inicjałów A.M. było Alastor Moody!!! Mój chory mózg się zbuntował i zaczął wytwarzać obrazy na których Potter robi dziwne rzeczy z Moodym, który co chwila krzyczy "Kochanie zachowaj czujność!". Ochyda...
OdpowiedzUsuńWszystko ujęłaś pięknie, dopatrzyłam się kilku literówek i poza tym nie mam do czego się przyczepić:) super:*
Z niecierpliwością czekam na rozdział- wierzę, że dasz radę, Aniele:)
Shila:***
PS: Niech wena Cię nie opuszcza:) a cudowny Draco cały czas gości w Twoich myślach:***
ach dziewczyno co ci się nie podoba w Moodym? Przecież jest równie uroczy co Hagrid (czyli twoja ulubiona postać)
UsuńCo do one-shota, urocze choć mój mózg też się zbuntował i zaczął się zastanawiać jak chore będzie to dziecko...oczywiście psychicznie :P
ciuma
Nie!!! Ty to robisz specjalnie!?
UsuńI dobrze wiesz kto jest moją ulubioną postacią więc proszę Cię nie zaczynaj znowu tego tematu.
Kto by się spodziewał...
Shila��
super ja też pomyślałam o Modim o fuj uwielbiam Draco a imię Apollo bardzo mu pasuje pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsuper ja też pomyślałam o Modim o fuj uwielbiam Draco a imię Apollo bardzo mu pasuje pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOoo
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja nie mam aż tak zrytej bani, żeby pomyśleć o Alastorze? XD
Bardzo mi się podobało, czekam z niecierpliwością na kolejne ;D
Co do rozdziałów-nie przejmuj się! Każdy ma czasem blokadę :)
Życzę Ci dużo wenki, myszko, mnóstwa pomysłów, dużo Dracusia i wgl :3
A my poczekamy na rozdział! Wiadomo, jak mus to mus :p
Pozdrowionka!
|wyimaginowana
Oooołłłkeyyy... Nie lubię wątku męskiej ciąży i orgii (kojarzy mi się z pewnym opowiadaniem po którym miałam traumę ;_;), ale napisałaś to w takie sposób, że mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńOooołłłkeyyy... Nie lubię wątku męskiej ciąży i orgii (kojarzy mi się z pewnym opowiadaniem po którym miałam traumę ;_;), ale napisałaś to w takie sposób, że mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńCzad, czad, czad... Po prostu cudny on shot :D A na kolejny rozdział poczekam cierpliwie, bo w sumie sama teraz doznałam blokady na przeszło miesiąc... Więc wiem co czujesz :(
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał ten one-shot :D A teraz, jako że znalazłam tego bloga tak z poł godziny temu to zaczynam czytać opiwiadanie :)
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę :*
~LiquidLuck~
Cześć Aniele:)
OdpowiedzUsuńStandardowo zapytam - kiedy next? Nie żebym Cię poganiała:) po prostu stęskniłam się za Twoim pisaniem, Hogwartem i wszystkim:) Mam nadzieję że niedługo:*
Shila:**
Niedługo ;) Postaram się jutro skończyć :D Ale nic nie obiecuję ;)
UsuńŚciskam :*
Wsaniale:* Będę czekać Aniele...
OdpowiedzUsuńShila
Tęsknię za Drrary coraz mocniej... za tobą też :P
OdpowiedzUsuńciuma
Kiedy next??? Długo jeszcze?
OdpowiedzUsuńShila:*
PS: Sorry że jestem taka nieznośna ale właśnie po raz nie-wiem-już-nawet-który przeczytałam poprzedni rozdział i przypomniał mi się wątek Syriusza, więzi, Sil i wszystkiego... I jestem troszeczkę (ociupinkę) wkurzona:) na własny chory umysł oczywiście...
Kurcze wiem, że znowu zawaliłam, ale naprawdę nie wiem kiedy next :/ Myślałam, że uda mi się skończyć w zeszłym tygodniu, a tu kurka się nie udało :/ Cały czas mam na głowie mnóstwo innych rzeczy i brakuje mi czasu. Niedługo matura i muszę się przygotować. Poważnie zastanawiam się nad zawieszeniem bloga do maja. Ale zobaczymy jeszcze. Niemniej jednak cieszę się, że jeszcze jesteś :*
UsuńPozdrawiam :)
Kiedy następny? Jeju, pobawię się w Shilę chyba XD
OdpowiedzUsuńW mojej głowie wciąż i wciąż pojawiają się kolejne scenariusze wszystkiego :(
W kółko czytam poprzedni rozdział i nie mogę się doczekać kolejnego XD
Nawet myślałam, że postanowiłaś to olać i nas zostawić :(
No nic, czekam myszko :*
_._._._
Tymczasem u mnie mały kryzys i możliwe usunięcie całego opowiadania :(
Zapraszam, może znajdziesz jakieś błędy? :(
http://othersidedrarry.blogspot.com/
_._._._
Przepraszam za spam..
||wyimaginowana
Przepraszam. Tak jak wyżej pisałam :/
UsuńNie wiem kiedy next.
Nie usuwaj opowiadania. Ja tam zaglądam, może nie komentuję, ale zaglądam ;)
Pozdrawiam i też dziękuję, że jesteś :)
Zawsze będę!
UsuńI nie przejmuj się <3
Będę czekać ile trzeba <3
||wyimaginowana